Na marginesie szczytu NATO
Wojska na szczycie NATO, Fot. Yevgen Nasadyuk/Wikipedia Commons
W dniach 8-9 lipca w Polsce odbędzie się szczyt Sojuszu Północnoatlantyckiego. Jest to wydarzenie szczególne, zwłaszcza w kontekście aktualnej sytuacji wewnętrznej i międzynarodowej, gdy politycy, wojskowi i analitycy w Europie znów mówią o zagrożeniu ze Wschodu, nie wykluczając kwestii broni jądrowej.
Zobacz także
Michał Piekarski Kilka kolejnych słów o tradycji i „Czerwonych Beretach”
Mimo że głównym tematem wiadomości dotyczących elitarnych jednostek Wojska Polskiego pozostają informacje dotyczące programów modernizacji technicznej lub bieżących działań szkoleniowych lub działań poza...
Mimo że głównym tematem wiadomości dotyczących elitarnych jednostek Wojska Polskiego pozostają informacje dotyczące programów modernizacji technicznej lub bieżących działań szkoleniowych lub działań poza granicami państwa, co jakiś czas niestety powracają kwestie dotyczące historii i tradycji.
Michał Piekarski Anatomia Zamachu
Na polskim rynku od kilkunastu lat wydano już wiele książek traktujących o tematyce terroryzmu. W tym morzu pozycji czasem trudno zauważyć te które niosą ze sobą najbardziej merytoryczny przekaz.
Na polskim rynku od kilkunastu lat wydano już wiele książek traktujących o tematyce terroryzmu. W tym morzu pozycji czasem trudno zauważyć te które niosą ze sobą najbardziej merytoryczny przekaz.
Michał Piekarski Scenariusz Chaosu
Siły specjalne i gry wywiadów są jednymi z ulubionych tematów po jakie sięgają autorzy książek z gatunku military fiction. Tak jest także w przypadku najnowszej powieści Piotra Langenfelda, wydanej przez...
Siły specjalne i gry wywiadów są jednymi z ulubionych tematów po jakie sięgają autorzy książek z gatunku military fiction. Tak jest także w przypadku najnowszej powieści Piotra Langenfelda, wydanej przez wydawnictwo WarBook.
Nie można jednak nie zauważyć, że mimo deklaratywnej jedności Sojuszu, postawy jego członków względem zachodzących obecnie wydarzeń są rozbieżne. Wiąże się to przede wszystkim z odmienną percepcją sytuacji międzynarodowej i innego definiowania własnych interesów. O ile dla Polski czy republik nadbałtyckich Rosja postrzegana jest jako dominujące zagrożenie, to już inaczej sytuacja wygląda z perspektywy Europy Zachodniej, bardziej kładącej nacisk na własne interesy ekonomiczne, a jeszcze inaczej do problemu podchodzą Stany Zjednoczone, usiłujące utrzymać status hegemonicznego supermocarstwa.
Można już prognozować, jakie decyzje zostaną podjęte na szczycie. Według dostępnych informacji, zapewne zatwierdzona zostanie koncepcja stałej obecności sił NATO w Polsce, Litwie, Łotwie i Estonii, w postaci czterech wielonarodowych batalionowych zgrupowań bojowych, o łącznej sile czterech tysięcy żołnierzy, wystawianych rotacyjnie przez państwa Sojuszu.
Oznaczać to będzie oczywiście deklarację woli politycznej obrony wschodniej flanki NATO, jednak trudno nie zauważyć, że zaledwie cztery tysiące żołnierzy wojsk lądowych to symboliczna liczba, jeśli uwzględniony zostanie najczarniejszy scenariusz otwartej, lądowej agresji. Można także sądzić, że owa symboliczna liczba jest wygodna dla wszystkich, by nie oskarżać NATO o nadmierną eskalację napięcia w Europie. Będzie to więc akt przede wszystkim polityczny i wizerunkowy niż stricte militarny. Drugą stroną tego medalu jest to, że opcje militarne które są najprostsze do wskazania, są w obecnej sytuacji najmniej skuteczne.
Polska w sposób szczególny jest tutaj widoczna. Zarówno obecna ekipa rządząca, jak i jej poprzednicy deklarowali wolę budowy silnych sił konwencjonalnych. Dotyczyło to zarówno wzrostu wydatków wojskowych, mniej lub bardziej konkretnych koncepcji budowy sił obrony terytorialnej, deklarowanego przesunięcia akcentów z działań ekspedycyjnych na obronę własnego terytorium – cokolwiek miało by się za tym kryć. Te deklaracje dotyczyły sił zdolnych do reakcji właśnie na konwencjonalne zagrożenie, na otwartą agresję, zwłaszcza lądową. Problem polega na tym, że rosyjscy decydenci doskonale zdają sobie sprawę z tego, że otwarta wojna nie leży w ich interesie.
Stąd też bierze się, wyraźnie widoczne w rosyjskiej polityce, takie podejście do użycia siły zbrojnej, aby nie przekraczać progu którego Zachód nie będzie w stanie zaakceptować. Podczas działań na Kaukazie odwoływano się do haseł zagrożenia terrorystycznego (uzasadnionych zresztą). Użycie siły wobec Gruzji w 2008 roku miało miejsce dopiero wtedy gdy Gruzini, najwyraźniej wskutek fundamentalnie błędnej i skażonej ideologią oceny sytuacji, dokonali agresji na Osetię Południową, dając Kremlowi wyborny argument za interwencją, a Zachód nie udzielił Gruzji żadnej pomocy militarnej. Cyberatak na Estonię również był zdarzeniem poniżej progu klasycznej wojny, a w dodatku działania władz estońskich (usunięcie pomnika żołnierzy radzieckich z okresu II wojny światowej ) dały wówczas Rosji mocne psychologicznie i wizerunkowo argumenty do ręki. Interweniując w Syrii, Rosja zajęła deklaratywnie to samo miejsce, co państwa zachodnie, czyniąc jakiekolwiek przeciwdziałanie jej działaniom, obliczonym przede wszystkim na obronę rosyjskich wpływów w regionie, niemożliwym. Jeszcze wyraźniej to widać w przypadku Ukrainy. Podczas tego konfliktu i poprzedzającego go kryzysu politycznego w sposób bez mała mistrzowski Rosja była w stanie „rozgrywać” zachodnią opinię publiczną. Rosja nie zaangażowała się otwarcie w konflikt poprzestając na wsparciu politycznym i „zielonych ludzikach” w postaci „ochotników”, co komplikuje sytuację prawną oraz polityczną, zwłaszcza że Zachód wiele razy sam postępował w podobny sposób.
W tym momencie pojawia się istotne pytanie dotyczące progu reakcji NATO. Jak wiadomo, artykuł V Traktatu Północnoatlantyckiego mówi o „zbrojnej napaści” wobec której każde z państw NATO ma obowiązek zareagować poprzez „ działania jakie uzna za konieczne”. Prowadzi to do oczywistego pytania, czy każde z państw NATO będzie skłonne by wysłać swoich żołnierzy w obliczu działań które nie będą miały charakteru otwartej agresji, a będą upozorowane na działania miejscowych separatystów? Ten scenariusz jest skrajnie nieprawdopodobny w przypadku Polski, ale w państwach bałtyckich jest to poważne zagrożenie. Można sądzić, że znajdzie się wiele państw, których obywatele nie będą chcieli umierać za Rygę, Tallin czy Kowno, nie mówiąc o mniej znaczących miastach.
Można także sądzić, że znajdą się także takie społeczeństwa, które nie będą chciały ponosić ofiar w imię takich spraw jak choćby bezpieczeństwo bałtyckich szlaków komunikacyjnych prowadzących do polskich portów, czy innych możliwych w przypadku Polski zagrożeń. Polska jest bowiem państwem, wobec którego potencjalne działania hybrydowe mogą być prowadzone w sposób jeszcze bardziej wyrafinowany niż na Ukrainie czy wobec Estonii. Mogą to być ataki wymierzone w infrastrukturę, w tym energetyczną, działania prowadzące do radykalizacji postaw dużych grup społecznych, kryzysów politycznych, które to działania mogą być prowadzone w sposób trudny do szybkiej identyfikacji. Innymi słowy, potencjalny atak (np. sabotaż infrastruktury energetycznej czy transportowej) nie będzie czynem grupy identyfikującej się jako jawnie prorosyjska ale np. skrajnie lewicowa. Zamach na życie znanej osoby lub cel symboliczny może być dokonany przez osoby które określą się jako nacjonaliści itd… Trzeba mieć w związku z tym świadomość, że ewentualne użycie siły będzie miało charakter wysoce precyzyjny, wpisujący się w działania polityczne, ekonomiczne i psychologiczne i uniemożliwiający użycie sił konwencjonalnych.
Trudno w tym momencie pozytywnie ocenić wysiłki polskich władz (także tych rządzących do 2015 roku) w zakresie wzmacniania bezpieczeństwa Polski i potencjału sojuszniczego. Trudno wyobrazić sobie atak pociskami manewrującymi w rewanżu za blokowanie polskich rządowych stron internetowych czy inne formy cyberataku. Nie da się wysłać czołgów, nawet najlepszych w reakcji na zmasowaną kampanię propagandową. Wreszcie, trudno spodziewać się by rezerwowe pododdziały obrony terytorialnej były w stanie poradzić sobie z działaniami dobrze przygotowanych sabotażystów, o innych formach ataków nie mówiąc, choć obecne założenia przewidują że wśród ich zadań ma być enigmatyczna „ochrona społeczności lokalnych przed skutkami destabilizacji i dezinformacji.”. Charakterystyka zagrożeń asymetrycznych czy hybrydowych wyklucza bowiem wykorzystanie tego typu sił, jakie są obecnie formowane – zakres zadań jest tu wręcz absurdalny.
Co gorsza, cała koncepcja obrony terytorialnej jako sił rezerwowych, jest w sytuacji zagrożeń asymetrycznych i hybrydowych o tyle wadliwa, że są to siły, które aby mogły zostać użyte do czegokolwiek – muszą zostać zmobilizowane. A mobilizacja, nawet częściowa może być utrudniona, jako działanie eskalujące napięcie.
Jedyną formą skutecznego oddziaływania wobec współczesnych zagrożeń hybrydowych w warunkach Polski, czy szerzej, Europy , jest przede wszystkim wykorzystanie środków niemilitarnych – w tym służb specjalnych i policyjnych – oraz precyzyjne i zasobów Sił Zbrojnych, tych które mogą być użyte w sposób precyzyjny i kreatywny zarazem, w sytuacjach zagrożeń niekonwencjonalnych, wykorzystując nie tylko sam potencjał siłowy, ale także umiejętnie adaptując się do sytuacji politycznej i prawnomiędzynarodowej. Czasem może okazać się konieczne przeprowadzenie bardzo skrytych działań sił specjalnych we współpracy z wywiadem lub kontrwywiadem, czasem odpowiedzią na zagrożenie może być otwarte działanie sił morskich wykorzystujących na swoją korzyść regulacje prawa morskiego. Takie podejście wymaga odwagi i zdolności do myślenia wykraczającego poza utarte schematy, co w sposób bardzo wyraźny pokazuje ostatnie dwadzieścia sześć lat funkcjonowania polskich Wojsk Specjalnych.
Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do naszego newslettera!