Następny 11 września?
Żołnierze amerykańskiej piechoty morskiej w Afganistanie, listopad 2001 r. Fot. USMC
Zamachy do których doszło dwanaście lat temu w Stanach Zjednoczonych, pod względem liczby ofiar i rozmiaru strat niewątpliwie są największym jak dotąd odnotowanym atakiem terrorystycznym w historii. Można jednak zadać pytanie, czy po ponad dekadzie „długiej wojny” możliwy jest zamach o porównywalnej lub jeszcze większą skalę?
Zobacz także
Michał Piekarski Kilka kolejnych słów o tradycji i „Czerwonych Beretach”
Mimo że głównym tematem wiadomości dotyczących elitarnych jednostek Wojska Polskiego pozostają informacje dotyczące programów modernizacji technicznej lub bieżących działań szkoleniowych lub działań poza...
Mimo że głównym tematem wiadomości dotyczących elitarnych jednostek Wojska Polskiego pozostają informacje dotyczące programów modernizacji technicznej lub bieżących działań szkoleniowych lub działań poza granicami państwa, co jakiś czas niestety powracają kwestie dotyczące historii i tradycji.
Michał Piekarski Anatomia Zamachu
Na polskim rynku od kilkunastu lat wydano już wiele książek traktujących o tematyce terroryzmu. W tym morzu pozycji czasem trudno zauważyć te które niosą ze sobą najbardziej merytoryczny przekaz.
Na polskim rynku od kilkunastu lat wydano już wiele książek traktujących o tematyce terroryzmu. W tym morzu pozycji czasem trudno zauważyć te które niosą ze sobą najbardziej merytoryczny przekaz.
Michał Piekarski Scenariusz Chaosu
Siły specjalne i gry wywiadów są jednymi z ulubionych tematów po jakie sięgają autorzy książek z gatunku military fiction. Tak jest także w przypadku najnowszej powieści Piotra Langenfelda, wydanej przez...
Siły specjalne i gry wywiadów są jednymi z ulubionych tematów po jakie sięgają autorzy książek z gatunku military fiction. Tak jest także w przypadku najnowszej powieści Piotra Langenfelda, wydanej przez wydawnictwo WarBook.
Za mało prawdopodobne należy uznać, aby w dającej się przewidzieć przyszłości (czyli w najbliższych trzech dekadach) doszło do zamachu podobnego w formie do ataków w Stanach Zjednoczonych. Wykorzystanie uprowadzonych samolotów jako narzędzi samobójczego zamachu, było dwanaście lat temu zaskoczeniem dla wielu osób (choć wcześniej miały miejsce podobne zdarzenia, ale na znacznie mniejszą skalę). Terrorystom udało się zresztą dokonać zamachu głównie dlatego, że zarówno służby bezpieczeństwa, jak i zakładnicy zareagowali w większości tak jak w przypadku „zwykłego” uprowadzenia.
Co charakterystyczne w jednym przypadku (lot 93 linii United Airlines) zamiary sprawców zostały udaremnione przez pasażerów, którzy zdążyli dowiedzieć się jaki był los innych uprowadzonych samolotów. Miały miejsce zresztą także inne przypadki obezwładnienia sprawców przez pasażerów, załogę lub służby ochrony i sprawcy dążący do przeprowadzenia zamachu na dużą skalę muszą uwzględniać ten czynnik, co zmniejsza prawdopodobieństwo przeprowadzenia takich ataków, wymierzonych w samoloty pasażerskie.
Trzeba także pamiętać, że w wyniku wcześniejszych zamachów, lotnictwo cywilne było chronione w sposób szczególny na długo przed rokiem 2001, a od tego czasu zakres ochrony został znacznie poszerzony. Z tego powodu, samoloty stają się coraz mniej opłacalnym celem. Większość odnotowanych w ostatnich dwudziestu latach uprowadzeń samolotów to czyny osób zaburzonych psychicznie, działających samotnie i dysponujących niewielkimi środkami albo czyny kryminalne, mające z reguły miejsce poza Europą Zachodnią i Ameryką Północną, w regionach gdzie poziom pracy służb ochrony i policji jest znacznie niższy, jak choćby w Afryce.
Oczywiście, można wyobrazić sobie, że w Stanach Zjednoczonych czy Europie dochodzi do podobnego zamachu, przeprowadzonego w jeszcze bardziej spektakularny sposób. Nie jest zupełnie nieprawdopodobną sytuacją, uprowadzenie dokonane przez większą grupę terrorystów, zaopatrzonych w broń palną a nie noże, realizujących jakiś bardziej wyrafinowany plan ale wymagało by to np. siłowego przełamania ochrony lotniska a już samo to oznaczałoby, że było by to niemal niewykonalne. Taki plan zostałby prawdopodobnie udaremniony już na etapie przygotowań, o ile w ogóle terrorystom udałoby się zebrać odpowiednie siły i środki.
Nie oznacza to, że zagrożenie terrorystyczne dla lotnictwa cywilnego zanika. Można jednak ocenić, że obecnie skupia się ono na samej infrastrukturze (zwłaszcza portach lotniczych) niż pokładach samolotów. Istotnym problemem jest także wykorzystanie w zamachach przenośnych kierowanych pocisków przeciwlotniczych oraz bezzałogowych statków powietrznych.
Jeśli jednak niewielkie jest prawdopodobieństwo, że zamachy z 11 września nie powtórzą się w samej formie, to inaczej wygląda kwestia skali. W przeszłości dominującą zasadą terroryzmu był prymat przekazu nad ilością ofiar, ujęty przez amerykańskiego badacza B.M. Jenkinsa w zasadę „terroryzm to teatr”. W zjawisku tym użycie przemocy służy przekazaniu komunikatu, skierowanego do decydentów politycznych i opinii publicznej. Większość zamachów terrorystycznych w historii powodowało niewiele ofiar, chodziło bowiem o przekaz i rozgłos, nie o samo zabijanie. Mało tego, choć jest to biegunowo odmienne od stereotypu terrorysty, większość miała charakter użycia siły wymierzonego w określone osoby, gdyż nadmierne, ślepe jej użycie mogłoby zrazić opinię publiczną, także tych który terrorystów popierali.
Przypadki terroryzmu palestyńskiego (świeckiego, z drugiej połowy dwudziestego wieku), baskijskiego (ETA) czy północnoirlandzkiego (ze szczególnym uwzględnieniem Tymczasowej IRA). Wiąże się z tym szczególny konserwatyzm techniczny. Większość zamachów dokonywana jest przy pomocy broni palnej oraz urządzeń wybuchowych. Terroryści chętnie wykorzystują nowe rodzaje materiałów wybuchowych, broni palnej, ale bardzo rzadko sięgają po broń masowego rażenia. Niezwykle rzadkie są przypadki użycia środków trujących. Niemal niespotykany jest terroryzm biologiczny. Nie odnotowano przypadku użycia przez terrorystów broni nuklearnej ani radiologicznej (popularnie określanej mianem „brudnej bomby”).
Wiąże się to z dwoma czynnikami. Po pierwsze, łatwiej jest zdobyć broń konwencjonalną. Prymitywne urządzenie wybuchowe może zostać zbudowane w garażu. Mimo różnych sensacyjnie brzmiących opisów budowy „domowej roboty” bomby atomowej, jest to techniczny absurd, pomijając już sprawę dostępu do kluczowych materiałów jakimi są odpowiednio wzbogacone izotopy uranu lub plutonu. Podobnie sytuacja wygląda z innymi rodzajami broni. Ich użycie wymaga specjalistycznej wiedzy oraz dostępu do unikalnych, nierzadko ściśle nadzorowanych materiałów. Nie są to wszakże problemy nie do przeskoczenia, i nie da się wykluczyć wykorzystania do zamachu terrorystycznego substancji toksycznych wykorzystywanych w przemyśle czy izotopów promieniotwórczych jako materiału do budowy broni radiologicznej.
Zasadniczą barierą jest bowiem czynnik polityczny i psychologiczny. Użycie broni masowego rażenia jest bowiem nie tylko krokiem o poważnych konsekwencjach politycznych (co widać było niedawno w przypadku Syrii). Dokonując takiego ataku, terroryści musieliby liczyć się nie tylko z groźbą niezwykle silnego odwetu zaatakowanego państwa. Naruszenie tabu jakim jest użycie niektórych rodzajów broni oznacza także że od sprawców mogliby odwrócić się także ci którzy ich wcześniej popierali, a przynajmniej nie ingerowali w przebieg danego konfliktu. Często można zaobserwować jak w praktyce działa zasada „dla jednego terrorysta, dla innego bojownik o wolność”. W świecie przed rokiem 2001 miało miejsce szereg przypadków wspierania przez różne państwa działalności terrorystycznej (vide ugrupowania palestyńskie), często także opinia publiczna była podzielona jeśli chodzi o stosunek do danego konfliktu, i było to czasem jednym z powodów sukcesu działalności terrorystycznej połączonej z intensywną kampanią polityczną i propagandową (w czym znów szczególne sukcesy odnosiły grupy palestyńskie z czasów Arafata).
Po 11 września natomiast, została utworzona największa koalicja w dziejach konfliktów zbrojnych, w dużej mierze istniejąca do dziś, której celem jest Al-Kaida i powiązane z nią organizacje. Zakres podjętych działań jest niezwykle szeroki, od głębokiej przebudowy służb bezpieczeństwa wewnętrznego, poprzez zacieśnienie współpracy międzynarodowej, po operacje zbrojne w wielu miejscach świata. Nietrudno wyobrazić sobie, o ile intensywniejsze i bardziej zdeterminowane byłby te działania gdyby ich powodem nie było uderzenie trzech samolotów w budynki w Nowym Jorku i Waszyngtonie, ale zdetonowanie bomby atomowej.
Nawet radykalna, fundamentalistyczna religijna ideologia, jaką kierują się obecnie liczni terroryści, i która dominuje w tym zjawisku od dobrych dwudziestu lat, nie wyłącza elementarnego, racjonalnego myślenia, zarówno w wymiarze politycznych kalkulacji jak i technicznego przygotowywania zamachów. Z tych powodów, prawdopodobieństwo użycia przez terrorystów broni masowego rażenia jest i pozostawać będzie niskie, choć nie można wykluczyć, że takie sytuacje będą się zdarzać.
Z perspektywy przygotowania systemu bezpieczeństwa państwa, większym zagrożeniem, bardziej prawdopodobnym są złożone sytuacje konwencjonalne. Symultaniczne zamachy bombowe (jak w Madrycie), „ataki fedainów” (jak w Bombaju) czy inne formy terroryzmu wymuszają posiadanie odpowiednich sił, w tym jednostek specjalnych. W tym kontekście szczególną uwagę należy zwrócić na bezpieczeństwo transportu morskiego. Sytuacja zakładnicza na pokładzie promu pasażerskiego lub podobnej jednostki, zwłaszcza dokonana przez dobrze wyszkolonych, silnie uzbrojonych sprawców, z racji uwarunkowań jakie stwarza środowisko morskie oraz budowa jednostki pływającej (choćby sam problem wejścia na pokład) lub atak o charakterze „renegade” na morzu należy zaliczyć do najtrudniejszych z możliwych sytuacji kryzysowych, wymagających użycia jednostek kontrterrorystycznych.