Asymetria zagrożenia
Fot. US DoD
Niedawne tragiczne wydarzenia w Waszyngtonie, będące kolejnym przypadkiem ataku „aktywnego strzelca”, wskazały po raz kolejny na szczególną asymetrię jaką można zauważyć w obszarze bezpieczeństwa, a polegającą na różnicy pomiędzy samym czynem (zamachem) a konsekwencjami, jakie ów czyn wywołuje.
Zobacz także
Michał Piekarski Kilka kolejnych słów o tradycji i „Czerwonych Beretach”
Mimo że głównym tematem wiadomości dotyczących elitarnych jednostek Wojska Polskiego pozostają informacje dotyczące programów modernizacji technicznej lub bieżących działań szkoleniowych lub działań poza...
Mimo że głównym tematem wiadomości dotyczących elitarnych jednostek Wojska Polskiego pozostają informacje dotyczące programów modernizacji technicznej lub bieżących działań szkoleniowych lub działań poza granicami państwa, co jakiś czas niestety powracają kwestie dotyczące historii i tradycji.
Michał Piekarski Anatomia Zamachu
Na polskim rynku od kilkunastu lat wydano już wiele książek traktujących o tematyce terroryzmu. W tym morzu pozycji czasem trudno zauważyć te które niosą ze sobą najbardziej merytoryczny przekaz.
Na polskim rynku od kilkunastu lat wydano już wiele książek traktujących o tematyce terroryzmu. W tym morzu pozycji czasem trudno zauważyć te które niosą ze sobą najbardziej merytoryczny przekaz.
Michał Piekarski Scenariusz Chaosu
Siły specjalne i gry wywiadów są jednymi z ulubionych tematów po jakie sięgają autorzy książek z gatunku military fiction. Tak jest także w przypadku najnowszej powieści Piotra Langenfelda, wydanej przez...
Siły specjalne i gry wywiadów są jednymi z ulubionych tematów po jakie sięgają autorzy książek z gatunku military fiction. Tak jest także w przypadku najnowszej powieści Piotra Langenfelda, wydanej przez wydawnictwo WarBook.
Nie jest to zjawisko nowe. Akty terroryzmu oraz terroru kryminalnego, w tym także czyny dokonywane przez osoby zaburzone emocjonalnie (jak atak w Waszyngtonie) niemal zawsze opierają się na takiej asymetrii. W przypadku Waszyngtonu, jak już wiadomo, zamach najwyraźniej był czynem samotnie działającego, cierpiącego na zaburzenia psychiczne człowieka.
Znane są także pozostałe fakty. W wyniku strzałów sprawcy, śmierć poniosło dwanaście osób. Jedną z ofiar śmiertelnych był funkcjonariusz ochrony bazy. Reakcja policji była szybka, napastnik po trwającej około pół godziny wymiany strzałów został zastrzelony czterdzieści minut od oddania przez niego pierwszych strzałów.
Na pierwszy rzut oka, sytuacja może więc wydawać się jednym z wielu podobnych zdarzeń określanych mianem ataków „aktywnego strzelca”, czymś mniej poważnym od zamachów terrorystycznych w wyniku których giną dziesiątki lub niekiedy setki osób. Może być także zaszufladkowana jako przypadek typowy dla Stanów Zjednoczonych i jako taka nie warta szerszej analizy. Są to jednak wnioski błędne.
Ataki tego rodzaju są bowiem odnotowywane na całym świecie, i trudno uznać, aby Stany Zjednoczone były w jakiś szczególny sposób podatne na takie zagrożenie. Można wręcz zauważyć, że w przypadku USA przynajmniej część najbardziej tragicznych zdarzeń tego rodzaju ma miejsce tam gdzie obowiązują ograniczenia w zakresie noszenia broni („gun free zones”) , a są nimi (co może dziwić) także instalacje wojskowe. Często narzędziem przestępstwa jest także broń posiadana nielegalnie, na przykład skradziona. Warto przy tym zauważyć, że w Waszyngtonie sprawca oprócz posiadanej wcześniej strzelby, wykorzystał pistolet odebrany funkcjonariuszowi ochrony.
Drugim czynnikiem jest kwestia motywu. Określenie „aktywny strzelec” bywa często utożsamiane ze zdarzeniami których motywem są realne lub urojone problemy osobiste zaburzonego emocjonalnie sprawcy, atakującego swoje miejsce pracy lub szkołę. Właściwsze jest jednak – podobnie jak w przypadku pojęcia „zamach bombowy” opisywać tak jedynie metodę działania, nie zaś motyw. Znane są bowiem tak przeprowadzone zamachy terrorystyczne a czasem taką formę przybierają przestępstwa popełniane z chęci zysku (choć – jak w przypadku strzelaniny w Północnym Hollywood w roku 1997 – był to wynik niekorzystnego dla sprawców biegu wydarzeń). Wreszcie, szczególną, rozbudowaną formą tego rodzaju zdarzeń są zamachy terrorystyczne określane mianem „atak fedainów”, takie jak w Bombaju w roku 2008.
Niezależnie od innych okoliczności, wciąż sytuacje tego rodzaju jawią się jako relatywnie nieskomplikowane i pozornie łatwe do opanowania. Zagrożeniem jest najczęściej samotnie działający sprawca, rzadziej dwóch (vide Columbine), jeszcze rzadsze są ataki dokonywane przez grupy trzech i więcej sprawców (to już należy uznać za przypadek „ataku fedainów”). Wykorzystywana jest w nich broń palna, nierzadko jedynie krótka, czasem urządzenia wybuchowe, czasem wręcz noże. Przykładowo sprawcy tragedii w Columbine wykorzystali, prócz noży i bomb domowej roboty, dwie strzelby, tani karabinek Hi – Point 995 na amunicję 9x19 Parabellum i pistolet TEC-9. Osobnicy uzbrojeni w karabinki automatyczne czy ich samopowtarzalne odmiany (z rodziny AR-15 czy AK), są mniejszością. Pojawia się więc pytanie, dlaczego walka z tego rodzaju przestępcami nastręcza tak wielu trudności, dlaczego operacja w Waszyngtonie trwała kilka godzin, choć faktycznie strzały ucichły po trzech kwadransach, dlaczego wreszcie w ostatnich latach wprowadzane są nowe rozwiązania w zakresie szkolenia i wyposażenia funkcjonariuszy policji, w reakcji na takie incydenty?
Wyjaśnieniem jest właśnie owa asymetria. Sprawcy, nawet działający w grupie, są samodzielni, niezależni od rozbudowanego aparatu jakim są służby państwowe. Analizując wydarzenia w Waszyngtonie, można na pierwszy rzut oka zauważyć, że celem ataku była duża i ważna instalacja wojskowa, na terenie której znajdowały się tysiące osób, w tym kluczowych dla amerykańskiej marynarki wojennej, gdzie przetwarzane są informacje niejawne, obiekt będący więc atrakcyjnym celem dla wielu grup terrorystycznych i innych podmiotów. Fakt, że Washington Navy Yard to obiekt położony w centrum stolicy wiąże się z kolejnymi komplikacjami, przykładowo nakładają się wówczas zakresy odpowiedzialności szeregu służb, zarówno wojskowych organów bezpieczeństwa, agencji federalnych, miejscowej policji i służb ratowniczych.
Wobec faktu, że takie zdarzenia występują nagle, sprawcy atakują z zaskoczenia, ich motywy nie są znane od początku, można je określić dopiero po pewnym czasie, wszyscy mający związek z danym wydarzeniem działają pod znaczną presją. Występuje deficyt czasu – wszak sprawca krąży po obiekcie i wymagane jest jak najszybsze działanie w celu jego powstrzymania. Występuje także deficyt informacji, trudno bowiem w krótkim czasie zebrać informacje od świadków zdarzenia, którzy sami poddani są silnemu stresowi i często się mylą, analiza informacji z innych źródeł, o ile są dostępne, także jest czasochłonna. Jak pokazuje przypadek ataku w Sandy Hook w roku 2012, nawet faktyczna tożsamość sprawcy może wyjść na jaw po pewnym czasie. Nigdy natomiast nie ma pewności, że sprawca działał faktycznie sam i że nie jest to element większego, szerzej zakrojonego planu, na przykład zamachu terrorystycznego. Stąd też szeroko zakrojone środki bezpieczeństwa podjęte w Waszyngtonie podczas wydarzeń z 16 września.
Sama konieczność przeprowadzenia operacji w toku której należy przeszukać duży obiekt, udzielić pomocy licznym poszkodowanym, przeprowadzić możliwie uporządkowaną ewakuację, prawidłowo zabezpieczyć ślady i dowody, może być nadzwyczajnym wysiłkiem dla służb policyjnych czy ochrony, niezbędne jest często sięgnięcie po pomoc innych służb. Sytuację może skomplikować konieczność podjęcia działań na większym obszarze (na przykład pościgowych), minersko – pirotechnicznych czy użycia jednostek specjalnych policji do uwolnienia zakładników lub jeszcze inne czynniki. Na to nakłada się presja ze strony opinii publicznej i mediów, która może zakończyć się wybuchem masowej paniki.
Nawet gdy uwzględni się tylko względnie prosty wariant, z udziałem pojedynczego sprawcy, który używa tylko broni palnej i zostanie szybko obezwładniony albo popełni samobójstwo przed interwencją policji, widać jak złożona jest to sytuacja i jak wiele podmiotów i służb jest w jej opanowanie zaangażowanych. Każdy dodatkowy element jest czynnikiem mnożącym komplikacje.
Już sama konieczność współpracy zaledwie dwóch służb czy formacji policyjnych (np. policji i żandarmerii wojskowej) oznacza że współpracować ze sobą muszą dwie organizacje, o innej podległości, których funkcjonariusze mogą być inaczej wyszkoleni, dysponować odmiennymi środkami łączności, wyposażeniem, uzbrojeniem – i rozwiązanie tych problemów (choćby w zakresie dowodzenia i łączności) wymaga czasu. Sprawcy natomiast nie mają takich problemów.
Sytuacje o których mowa, przyciągają uwagę mediów, opinii publicznej i polityków. Efektywność radzenia sobie z nimi jest często traktowana jak probierz sprawności działania służb policyjnych. Długofalowe konsekwencje są różnorakie, reakcja nieefektywna, spóźniona, konflikty kompetencyjne, są oznaką słabości nie tylko danej policji czy jej komórek organizacyjnych, ale państwa jako takiego. Efektywność służb państwowych można także ocenić poprzez obserwację ich ewolucji wobec nowych zagrożeń. Szereg problemów o których mowa powyżej, można rozwiązać na etapie planowania kryzysowego, tworząc stosowne do możliwych zagrożeń procedury i techniki działania. W przypadku Stanów Zjednoczonych, widać, że taka ewolucja ma miejsce. W przypadku Polski, pytania te są wciąż otwarte.