Nauki i pseudonauki o bezpieczeństwie
Fot. NASA
Nauka, a raczej cała grupa nauk zajmujących się z różnych perspektyw, problematyką bezpieczeństwa państwa jest niezwykle interesującym tematem nie tylko z racji samego obszaru zainteresowań, ale jako zjawisko samo w sobie.
Zobacz także
Michał Piekarski Kilka kolejnych słów o tradycji i „Czerwonych Beretach”
Mimo że głównym tematem wiadomości dotyczących elitarnych jednostek Wojska Polskiego pozostają informacje dotyczące programów modernizacji technicznej lub bieżących działań szkoleniowych lub działań poza...
Mimo że głównym tematem wiadomości dotyczących elitarnych jednostek Wojska Polskiego pozostają informacje dotyczące programów modernizacji technicznej lub bieżących działań szkoleniowych lub działań poza granicami państwa, co jakiś czas niestety powracają kwestie dotyczące historii i tradycji.
Michał Piekarski Anatomia Zamachu
Na polskim rynku od kilkunastu lat wydano już wiele książek traktujących o tematyce terroryzmu. W tym morzu pozycji czasem trudno zauważyć te które niosą ze sobą najbardziej merytoryczny przekaz.
Na polskim rynku od kilkunastu lat wydano już wiele książek traktujących o tematyce terroryzmu. W tym morzu pozycji czasem trudno zauważyć te które niosą ze sobą najbardziej merytoryczny przekaz.
Michał Piekarski Scenariusz Chaosu
Siły specjalne i gry wywiadów są jednymi z ulubionych tematów po jakie sięgają autorzy książek z gatunku military fiction. Tak jest także w przypadku najnowszej powieści Piotra Langenfelda, wydanej przez...
Siły specjalne i gry wywiadów są jednymi z ulubionych tematów po jakie sięgają autorzy książek z gatunku military fiction. Tak jest także w przypadku najnowszej powieści Piotra Langenfelda, wydanej przez wydawnictwo WarBook.
Nie można nie pisać o nauce, nie zadając fundamentalnego pytania o jej istotę. Amerykański astronom i popularyzator nauki Carl Sagan, (którego rocznica urodzin obchodzona jest dziś jako Carl Sagan Day) określił (w wywiadzie udzielonym 27 maja 1996 roku ) naukę jako „sposób sceptycznego przepytywania Wszechświata z pełnym zrozumieniem ludzkiej ułomności”. W tych słowach kryje się esencja tego czym jest nauka. Jest to powiem szczególny sposób opisu rzeczywistości i wyjaśniania zasad nią rządzących, w którym istotne jest jedynie to jaka jest rzeczywistość i to co z takiego opisu wynika. Nie jest istotne to w co wygodnie jest wierzyć, a w szczególności to jest zgodne z czyimiś prywatnymi, religijnymi czy politycznymi poglądami.
Rygory metody naukowej, powstałe w wyniku setek lat ewolucji ludzkiej kultury, sprawiły że nauka oddzieliła się od przesądów, religii i tego co nazywamy dziś pseudonauką. Astronomia i astrologia wywodzą się ze wspólnego pnia, z czynionych od zarania ludzkości obserwacji ciał niebieskich – ale podążyły w drastycznie odmiennych kierunkach.
Dlatego dziś ktoś kto określa się jako kreacjonista czy geocentrysta, nie jest uważany za naukowca. To może być żartowniś, religijny fanatyk, polityk egzotycznej kanapowej partii, osoba z zaburzeniami psychicznymi – ale nie naukowiec. Dla takich osób zarezerwowana jest kategoria pseudonauki. Nie z racji treści owych twierdzeń, ale tego, że są one albo nie poparte dowodami (choćby wynikami obserwacji czy eksperymentu) albo owe dowody są wynikiem fałszu lub manipulacji.
Wystarczy wspomnieć, że tak fascynujący temat jak poszukiwanie życia we Wszechświecie jest przedmiotem zainteresowania nauki (astronomii, egzobiologii, planetologii) ale także obszarem aktywności pseudonauki.
Różnica polega na tym, że mimo wielu mniej lub bardziej efektownych twierdzeń o wizytach istot pozaziemskich, obcych statkach, nawet rzekomych kosmitach pojmanych przez Ziemian (w Polsce także - widać każdy kraj ma swoje Roswell), twierdzenia te nie są podparte niczym innym jak tylko słowami. Nie ma dowodów, dziwnym trafem obcych statków nie widują astronomowie ani astronauci, a doniesienia można wyjaśnić w inny sposób – od pomyłki (samolot, jasna planeta jak choćby Jowisz, sztuczny satelita) poprzez złudzenia optyczne i zaburzenia percepcji po inne czynniki psychologiczne, wreszcie zdarzają się żarty i oszustwa.
Tymczasem nauka wychodzi od innych założeń. Od obserwacji. Od faktów. Czterysta miliardów gwiazd w Drodze Mlecznej, miliardy innych galaktyk, to podstawowy bodziec do zadania pytania o to czy nasza gwiazda, otoczona planetami jest wyjątkiem i czy Ziemia jest wyjątkiem na skalę Wszechświata jako miejsce powstania życia. Lata badań i obserwacji przyniosły konkretny wynik, w postaci wykrycia pozasłonecznych planet, co potwierdziło wcześniejsze hipotezy. Nie ma jak dotąd dowodów na istnienie życia pozaziemskiego, ale nie ma też powodów by negować hipotezy wysuwane odnośnie jego istnienia. Na tym polega naukowe podejście, na racjonalnym, odważnym ale zarazem sceptycznym myśleniu i rygorystycznym oddzieleniu faktów od wierzeń czy ideologii.
Historia nauk społecznych jest znacznie krótsza niż astronomii czy biologii. Nie mają więc tego komfortu, jakie mają nauki starsze, bardziej rozwinięte. Nauki społeczne, w tym te traktujące o bezpieczeństwie i obronności, jako odrębne byty są bowiem wynalazkiem dziewiętnastowiecznym. Wcześniejsze traktaty opisujące funkcjonowanie państwa – w tym sił zbrojnych – były bowiem przede wszystkim manifestami ideowymi lub instrukcjami praktycznymi (vide „Książę” Machiavellego czy „Sztukę Wojny” Sun Tsu).
Nauki w których bada się bieżące procesy polityczne, zjawiska w tym konflikty zbrojne, gdzie przedmiotem badań są ideologie, programy polityczne, doktryny i strategie są w sposób szczególny podatne na zgubny wpływ ideologizacji. Nie ma bowiem chyba człowieka który nie miałby swoich, prywatnych sympatii, poglądów politycznych, większość ludzi wyznaje także jakąś religię. Dotyczy to także naukowców.
Nauka zarazem nie może zamykać się w wieży z kości słoniowej, izolując się od społeczeństwa, jest to dla niej zabójcza praktyka. Nauka, w tym nauki społeczne, musi być w społeczeństwie obecna, bez nauki postęp i rozwój są niemożliwe, a największe zbrodnie w wieku dwudziestym były między innymi skutkiem zastąpienia nauki przez pseudonaukę jako jednej z podstaw decyzji politycznych.
Nie można sobie wyobrazić skutecznego, racjonalnego procesu decydowania o bezpieczeństwie państwa, bez sięgnięcia do języka i dorobku naukowego. Dlatego właśnie, że nauka dostarcza opisu obiektywnego, racjonalnego, wolnego od ideologicznych założeń i uprzedzeń. Stąd też między innymi rozwój nauk o polityce (w tym bezpieczeństwie) w okresie po Drugiej Wojnie Światowej, stąd współczesny rozwój badań nad terroryzmem i jego zwalczaniem, stąd także praktyczne aplikacje nauk społecznych.
W tym kontekście warto wspomnieć o amerykańskim programie Human Terrain System. W jego ramach, naukowcy, w tym politolodzy, socjolodzy, kulturoznawcy i antropolodzy analizują społeczeństwa i zjawiska w nich zachodzące w rejonach konfliktów zbrojnych – zwłaszcza w Afganistanie. Mimo kontrowersji dookoła tego programu w tym etycznych, porównywalnych z pytaniami o granice etyki naukowej fizyków konstruujących bomby atomowe, nie można uciec od faktu, że wykorzystanie dorobku nauki, także nauk społecznych w sferze bezpieczeństwa i obronności jest czymś co jest naturalne i racjonalne. Racjonalne jest także pytanie o granice wykorzystania w tej sferze zdobyczy nauki.
W świetle wzrastającego zainteresowania badaniami nad bezpieczeństwem, otwierania kolejnych kierunków studiów związanych z tą problematyką, zwiększa się liczba osób będących autorami oraz czytelnikami różnego rodzaju publikacji, naukowych, lub aspirujących do bycia naukowymi.
Tymczasem, szereg prac i publikacji tworzonych, pod szyldem nauk o bezpieczeństwie, zarówno w Polsce, jak i za granicą, nie daje podstaw by uznać je za wytwór nauki. Nieustannie tworzone są rozmaite opracowania, których nawet pobieżna lektura ujawnia ich zasadniczą wadę, a wręcz schorzenie, które fizyk Richard Feynman, określił mianem „nauki kultu cargo”. Tak jak tubylcy z wysp na Pacyfiku, udający – za pomocą drewnianych karabinów i słuchawek – podpatrzone u alianckich żołnierzy rytuały, licząc że przywiodą one samoloty pełne wszelkiego dobra, tak samo „naukowcy kultu cargo” imitują naukę . Takie prace mają naukowo brzmiące tytuły, mają przypisy, bibliografię, są nawet ogłaszane w recenzowanych publikacjach – na pierwszy rzut oka wszystko jest w porządku.
Lampki alarmowe zapalają się dopiero przy lekturze takich opracowań. Zamiast pytań badawczych, hipotez, argumentacji popartej faktami, obecna jest ideologia, wiara w to jaki świat zdaniem danej osoby powinien być, a nie to jaki jest. I temu ideologicznemu założeniu podporządkowane staje się wszystko inne. Wynikiem jest wówczas wręcz powielanie i utrwalanie pewnych mitów , nie zaś to czego oczekiwać należy po nauce – a więc obiektywnego opisu, wyjaśnień obserwowanych zjawisk i formułowania prognoz dotyczących przyszłych stanów badanych zjawisk.
Nie sposób wskazywać na każdą taką, będącą ideologią przebraną za naukę, pracę. Jest ich już za dużo, a pojawiają się nowe. Na szczęście, wciąż są mniejszością w porównaniu z całością publikowanych prac o tej tematyce. Można też łatwo wskazać, jak odróżnić pseudonaukę od nauki.
Przede wszystkim, fakty. Dla nauki są one wszystkim. Są one nieustannie weryfikowane. Tymczasem pseudonauka traktuje je wybiórczo, albo w ogóle pomija, gdy nie są one wygodne. Wobec tego zgodność z faktami jest zasadniczą miarą naukowości lub nienaukowości danej pracy. Trudno uznać za naukowe (co ma swoje poważne konsekwencje w naukach o bezpieczeństwie) powoływanie się na wiedzę ekskluzywną, dostępną jedynie wybranym albo wręcz tylko głoszącemu daną tezę (na przykład na informacje niejawne). Trzeba przy tym pamiętać – by znów zacytować Carla Sagana – że „nadzwyczajne twierdzenia wymagają nadzwyczajnych dowodów”. Słowa te użyte w serialu "Cosmos" w odniesieniu do doniesień o UFO i braku "nadzwyczajnych" dowodów na poparcie twierdzeń o wizytach istot pozaziemskich, są dobrą wskazówką do oceny także innych, mogących uchodzić za "nadzwyczajne" tez.
Po drugie, emocje i autorytety. Tekst naukowy jest wyważony, nawet gdy autorzy są pasjonatami swoich dziedzin. Pseudonauka wprost uwielbia emocjonalny szantaż i wykorzystywanie rozlicznych zabiegów retorycznych, a zwłaszcza odpowiednio dopasowanych wyrwanych z kontekstu cytatów osób znanych lub uważanych za autorytety. W nauce autorytetem jest naukowiec a więc osoba stosująca metodę naukową, nie polityk, czy nawet wybitny praktyk. Autorytet w nauce nie oznacza jednak nieomylności. Naukowcy mylili się, mylą i mylić będą, a wiemy o tym dlatego, że na te same dane patrzy wiele osób, eksperymenty są powtarzalne, a publikacje poddawane procesowi recenzji. Dlatego można mówić, że w naukę wbudowany jest mechanizm swoistej autokorekty, czyli coś czego nie spotyka się w polityce. Politycy rzadko przyznają się do błędów a jeszcze rzadziej zmieniają poglądy, publicznie się do tego przyznając.
Po trzecie, wnioski i dyskusja. Nauka nie jest propagandą. Opiera się na argumentacji, popartej dowodami, swobodzie zadawania pytań, ale nie na narzucaniu „jednego słusznego” punktu widzenia. Tymczasem pseudonauka dąży do tego by swój punkt widzenia narzucić, możliwie agresywnie, emocjonalnie, nierzadko na podobieństwo sekty. Klasycznym zagraniem pseudonauki jest próba „zawłaszczenia" pola badań argumentując że „oficjalna” nauka jest niezdolna do wyjaśnienia czegoś, na przykład twierdząc że działa jakiś nieuchwytny „układ” czy „agentura”.
Ponadto pseudonauka – tak jak propaganda - liczy na lenistwo odbiorcy, na to że nie podejmie on wysiłku krytycznego myślenia. Gdy kontekstem jest tak ważne zagadnienie jak bezpieczeństwo państwa, łatwo jest poddać się hasłu „jedynej słusznej linii”, podporządkować swoją percepcję ucharakteryzowanej na naukę ideologii, nie wątpić, nie zastanowić się, czy dana hipoteza może zostać poddana falsyfikacji. Jest to błąd zasadniczy, taki jak obchodzenie się z bronią palną bez zachowania zasad bezpieczeństwa.
Można zadać pytanie, jak zachować się w świetle faktycznie istniejących problemów w badaniach nad bezpieczeństwem, wszak faktycznie istnieją rozmaite problemy związane z dostępem do informacji. Wojska specjalne, czy służby specjalne z założenia otoczone są tajemnicą, wiele faktów wychodzi na jaw po wielu latach, czasem dekadach, dokumenty spoczywają w archiwach gdzie dostęp do nich ma nieliczne grono osób. Odpowiedź jest banalna. Tak samo. Należy starannie analizować dostępne informacje i wyciągać z nich wnioski na podstawie logicznego rozumowania.
Historia nauki zna szereg przypadków ograniczeń w badaniach, choćby z powodu ciągłego doskonalenia narzędzi badawczych (znów warto przywołać historię astronomii) . Z czasem zawsze pojawią się nowe informacje, otwierane są archiwa, świadkowie zaczynają mówić. Nauka jest bowiem ciągłym procesem, i nie ma "końca".