Fabuła powieści jest zgodna z tytułem, jest to opowiedziana z różnych punktów widzenia historia hipotetycznego konfliktu Zachodu z Rosją, którego zarzewiem są napięcia na tel etnicznym na Łotwie, które zostają celowo spotęgowane przez Kreml, przy pomocy działań służb i wojsk specjalnych. Oczywiście nie może też być mowy o spadku napięcia na Ukrainie, gdzie także aktywne są siły specjalne (45 pułk specnazu gwardii podporządkowany wojskom powietrznodesantowym - w rzeczywistości jest to już brygada) , których dziełem jest między innymi prowokacja mająca na celu uprowadzenie amerykańskich doradców wojskowych, a zwieńczeniem działań Rosji w tym obszarze jest konwencjonalna agresja mająca na celu zajęcie terenów łączących Rosję z Krymem.
Konwencjonalna wojna rozciąga się na państwa bałtyckie, które zostają zajęte przez Rosjan, a także na Bałtyk, gdzie samotny okręt podwodny zatapia brytyjski lotniskowiec. Jednocześnie na zajętych przez Rosję terenach, aktywizują się siły partyzanckie, NATO po okresie paralizu decyzyjnego (ze szczególnym udziałem prorosyjskich Węgier) ostatecznie montuje kontratak z użyciem środków walki cybernetycznej, sił specjalnych, lotnictwa wojsk aeromobilnych mający na celu neutralizację wyrzutni pocisków Iskander.
Książka ta jest powieścią, zbliżoną stylem do "Czerwonego Sztormu" czy "Kotła" i jako powieść należy ją oceniać. Pod względem stylu, wartkości akcji czy rysu postaci nie jest to pozycja wybitna, postaci są dość schematyczne ( nawet w tych granicach schematu jaki narzuca konwencja military/political - fiction), typowe dla tego gatunku motywy fabularne są także potraktowane dość ogólnikowo.
"2017 Wojna z Rosją" nie jest jednak książką, którą należy odczytywać jako powieść, ale jako pozycję stricte publicystyczną, ubraną tylko w beletrystyczne ramy. Autor boowiem, zwieńczył swoją długoletnią służbę funkcją zastępcy sił zbrojnych NATO w Europie. Stąd też obszerne rozdziały książki dotyczą właśnie procesów decyzyjnych w NATO, zwłaszcza łatwości zablokowania możliwości użycia potencjału NATO zgodnie z artykułem piątym, różnic interesów, złożoności mechanizmów dowodzenia, ograniczonej efektywności skromnych liczebnie sił szybkiego i natychmiastowego reagowania. Wiele miejsca poświęconych jest także krytyce brytyjskich polityków, którzy przez lata dokonywali cięć w budżecie wojskowym i generałów - konformistów, którzy na to pozwalali na te cięcia.
jest
to publicystyka dośc efektowna, zwłaszcza gdy towarzyszą jej
obrazy zatapianego na Bałtyku lotniskowca HMS "Queen
Elizabeth", jednak nieco irytująca swoimi uproszczeniami.
Zasadniczy wywód brzmi mniej więcej tak "byliśmy ślepi bo
nie dostrzegliśmy że Rosja odbudowywuje swój potencjał =>
toczyliśmy postkolonialne wojny w Trzecim Świecie zakładając że
nie będzie nowej dużej wojny => zaniedbaliśmy siły
konwencjonalne => Rosja może nas pokonać". Trudno bowiem
uznać, że Zachód był po prostu naiwny, i lekkomyślny w swojej
polityce w ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat. Zapomina się
bowiem, że Rosja do niedawna balansowała na krawędzi oddzielającej
ją od stanu państwa upadłego, że dążenie do budowy sił
zbrojnych przeznaczonych w dużej mierze do zadań ekspedycyjnych,
misji pokojowych, humanitarnych, działań przeciwterrorystycznych i
innych zadań odbiegających od konwencjonalnych działań zbrojnych
nie wzięło się z chciejstwa polityków, tylko z rzeczywistych
potrzeb.
Trudno więc w tym momencie przyjać jego deklaracje o
nagłym przejrzeniu na oczy, gdyż oznaczało by to ni mniej ni
więcej że całe pokolenie polityków, generałów i niższych rangą
wojskowych , analityków służb wywiadowczych, urzędników
rządowych, badaczy stosunków międzynarodowych i wreszcie
dziennikarzy uległo jakieś magicznej iluzji.
Logikę ubranego
w ramy powieści wywodu osłabia także, i to poważnie,przecenianie,
wręcz demonizowanie Rosji. Dość wspomnieć, że w owej fikcyjnej
wojnie Rosja używa działającego praktycznie bezproblemowo
najnowszego uzbrojenia, jak myśliwce "Su-50" czy czołgi
T-14, a zachodnie F-35 wciąż mają problemy techniczne, choć ich
rozwój trwa znacznie dłużej. Ogólnie, NATO przedstawione jest
jako siła trapiona różnymi problemami, armia rosyjska ich nie ma.
Te uproszczenia dają o sobie znać także w kontekście sytuacji
politycznej państw bałtyckich, gdzie relacje z Rosją są
przedstawione w sposób czarno - biały, idealizujący państwa
bałtyckie, demonizujący Rosję. Autor ignoruje złożoność
relacji tych państw z Rosją, co zresztą doskonale ilustruje
problem jaki dotyczy postrzegania rzeczywistości politycznej w
Europie Środkowo - Wschodniej (to akurat, Rosja dobrze wykorzystuje
w rzeczywistości).
Najciekawsze dla polskiego czytelnika jest oczywiście miejsce polskich sił zbrojnych w III wojnie światowej, według wyobrażeń brytyjskiego generała. Otóż polskich sił zbrojnych w tej książce prawie nie ma. Wzmiankowana jest 10 Brygada Kawalerii Pancernej, do Polski oczywiście wysyłane są siły sojusznicze, Polska jest państwem z którego terytorium operują siły NATO, Polakiem jest sekretarz generalny Sojuszu ale...no właśnie, polski wkład w sojusz jest tu praktycznie niewidoczny. Jest to kwestia warta przemyślenia, zwłaszcza w kontekście obecnej sytuacji politycznej i międzynarodowej Polski.
Nie da się oczywiście zignorować rosnących napięć w Europie. Nie da się zauważyć, że faktycznie konflikty na linii Zachód - Rosja mogą mieć miejsce, i że niewątpliwie, znaczą role w nich będą ogrywać także działania specjalne, niekonwencjonalne, nieregularne, "hybrydowe". jednak nawet w sferze zbeletryzowanej publicystyki, niezbędna jest - jako wstęp do wszelkich dalszych ocen - staranna i rzetelna, nie zaś dokonana "pod tezę" analiza środowiska międzynarodowego.