Rola pozorantów w szkoleniu służbowym, cywilnym i sportowym
Rozmowa z Marcinem „Lewym” Wyszyńskim, żołnierzem rezerwy Jednostki Wojskowej GROM

Szkolenie psów, Zdjęcie: arch. Marcina „Lewego” Wyszyńskiego
Rozmowa z Marcinem „Lewym” Wyszyńskim, żołnierzem rezerwy Jednostki Wojskowej GROM, właścicielem firmy „K9 Projekt”, zajmującej się doradztwem w zakresie budowania struktur oraz szkolenia psów i personelu K9.
Zobacz także
Joanna Wątor Pamiętam jak dziś pierwszą robotę i powrót na śmigłach do bazy
Rozmowa z Piotrem Knopem, byłym dowódcą Grupy Szturmowej i szefem szkolenia specjalistycznego JW FORMOZA.
Rozmowa z Piotrem Knopem, byłym dowódcą Grupy Szturmowej i szefem szkolenia specjalistycznego JW FORMOZA.
Krzysztof Mątecki „Służba była największą przygodą mojego życia”

Rozmowa z Markiem „Włóczykijem” Stan, byłym dowódcą sekcji w Jednostce Wojskowej GROM, uczestnikiem misji zagranicznych w Afganistanie.
Rozmowa z Markiem „Włóczykijem” Stan, byłym dowódcą sekcji w Jednostce Wojskowej GROM, uczestnikiem misji zagranicznych w Afganistanie.
Joanna Wątor Ludzie są czynnikiem krytycznym

Pułkownik Leszek Giergielewicz podczas swojej służby został odznaczony wpisem do Księgi Honorowej Ministra Obrony Narodowej, białą bronią, Krzyżem Wojskowym oraz Srebrnym Medalem „Za zasługi dla obronności...
Pułkownik Leszek Giergielewicz podczas swojej służby został odznaczony wpisem do Księgi Honorowej Ministra Obrony Narodowej, białą bronią, Krzyżem Wojskowym oraz Srebrnym Medalem „Za zasługi dla obronności kraju”. Przez lata pełnił różne funkcje w strukturach Jednostki Wojskowej Komandosów, uczestnicząc w licznych misjach w Iraku, Pakistanie i Afganistanie. Jest absolwentem Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu. W 2018 roku dołączył do Dowództwa WOT, gdzie zajmował się współpracą z Wojskami Specjalnymi...
Zdjęcia: arch. Marcina „Lewego” Wyszyńskiego
Marcinie, swoje doświadczenie zawodowe związane z psami zdobywałeś w JW GROM. Jak w Twojej głowie pojawił się pomysł na zostanie jednym z pierwszych przewodników psów bojowych w jednostce specjalnej i czy wcześniej miałeś styczność ze szkoleniem psów?
Miałem kiedyś psa w typie owczarka niemieckiego, ale ze szkoleniem psów nie miałem nic wspólnego. Pierwsze doświadczenia w tym zakresie zdobywałem w jednostce, kiedy zostałem przewodnikiem psa bojowego i razem z kolegami wspólnie budując struktury K9. Przy okazji zdobywania doświadczenia w pracy z psami służbowymi, równolegle zacząłem pracować z psami na rynku cywilnym, szkoląc je dla osób prywatnych. Później zaraziłem się pasją do kynologicznych sportów obronnych, takich jak ring francuski.
Opowiedz, jak to się stało, że GROM postanowił wprowadzić psy bojowe w swoje struktury? Kiedy to się zaczęło, kto lub co Was do tego zainspirowało?
Nie pamiętam już, który to był rok, ale przyjechali do nas Amerykanie i przy okazji powiedzieli nam, że istnieje coś takiego jak K9.
Niestety, w tamtych latach nasza jednostka nie była na tyle dojrzała, by od razu wejść w ten temat i stworzyć tego typu program szkolenia psów w naszych strukturach i realiach. Program zaczął się dopiero na przełomie lat 2011/2012. Ja do nowo powstałej grupy K9, której pierwszym dowódcą był Krzysztof Puwalski‚ dołączyłem na przełomie 2012/2013 roku.
Po dziewięciu latach pracy w zespole bojowym postanowiłem coś zmienić. Podejmując decyzję o zmianie, kierowałem się ciekawością poznania czegoś nowego i chęcią rozwoju. Oczywiście nie zrobiłem tego z nudów w pracy w zespole bojowym, bo na nudę nie ma tam czasu. Czułem jednak, że potrzebuję jakiejś zmiany i pojawiła się okazja. Wszedłem w ten projekt trochę w ciemno, bo tak naprawdę nikt do końca na tamtą chwilę nie wiedział, jak to wszystko wyjdzie. Dzisiaj już wiem, że była to jedna z najtrafniejszych decyzji w moim życiu.
Jak przebiegała Twoja kariera w służbie związana z psami? Gdzie się szkoliłeś? Jak wyglądała Twoja współpraca z pierwszym psem bojowym?
Zanim pojawił się w moim życiu pierwszy wymarzony pies bojowy, to przez dwa lata szkoliliśmy się w Norwegii, Bośni, Niemczech i w Polsce. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiliśmy, było zdobywanie wiedzy i doświadczenia w pracy z psami. Myślę, że gdybyśmy najpierw kupili psy‚ a następnie wraz z nimi się szkolili, byłoby to znacznie mniej efektywne. Najpierw obserwacja, wiedza, potem zakup i szkolenie własnych psów. Takie podejście pozwala wykluczyć wiele błędów szkoleniowych i sprawia, że treningi stają się szybsze, skuteczniejsze i bardziej efektywne.
Poza tym zobaczyliśmy, jak praca z psem bojowym wygląda u innych i dzięki temu wiedzieliśmy, do czego mamy dążyć. Moim pierwszym służbowym psem był owczarek holenderski o imieniu Denzel. Ten pies to dość „barwna postać”, jest bardzo mocny, silny i charakterny, pochodził z Holandii z linii KNPV. Chociaż był bardzo trudnym psem, to cieszę się, że na niego trafiłem. W gruncie rzeczy to on nauczył mnie więcej niż ja jego. Bo dostać świetnego psa i po drodze go nie zepsuć, to też spore wyzwanie dla przewodnika, tym bardziej niemającego dużego doświadczenia.
Czy Denzel był już wcześniej szkolony? Czy był to tzw. „zielony pies”?
Denzel był czymś pomiędzy „zielonym” a wyszkolonym psem. Był już po wstępnym trzymiesięcznym szkoleniu. Miał wprowadzone elementy posłuszeństwa, detekcji, pracy w kagańcu i obrony.
Czytaj też: O początkach psów bojowych w polskiej policji >>>
Czyli Denzel był psem wyszkolonym w dwóch kategoriach: do detekcji i do obrony?
Tak, u nas w jednostce mamy psy o podwójnym zastosowaniu, tzw. duall dogs‚ które wspierają operatorów w działaniach bojowych także nosem. Wracając do Denzela. Powiedzmy w pięćdziesięciu procentach był już wyszkolony. Jest taki mit, że jak odda się wyszkolonego psa przewodnikowi, to on będzie już z nim super pracował. Niestety, nie ma tak łatwo. Przewodnik musi nauczyć się pracy z tym psem‚ musi się z nim zgrać. Pies to nie maszyna, tylko żywa istota, a tej współpracy trzeba się nauczyć. Kolejnym istotnym faktem jest to, że żaden, nawet najlepszy hodowca czy szkoleniowiec, nie jest w stanie wyszkolić nam psa do zadań w 100%, bo najzwyczajniej w świecie nie wie, jak to wszystko wygląda podczas operacji, a taktykę najlepiej znają żołnierze.
Czy teraz zespół K9 dysponuje już swoimi trenerami, instruktorami, czy dalej szkolicie się za granicą i czy nastąpiły jakieś szczególne zmiany?
Zapewne w tej chwili grupa K9 w JW GROM nadal wymienia doświadczenia z innymi partnerami, jednostkami tego typu i na pewno jest zdecydowanie mocniejsza pod wieloma względami niż w momencie, gdy zaczynaliśmy. Wszystko to ewoluuje i mocno się rozwija wraz z zagrożeniami. Przede wszystkim trzeba być na bieżąco z tym, co się dzieje na świecie, a postęp w rozwoju i szkoleniu psów K9 jest niesamowicie szybki i zaskakujący. Trzeba być na bieżąco, żeby utrzymać poziom i nie wypaść z gry. Na pewno ważnym elementem rozwoju jest podtrzymanie kontaktów zagranicznych, co do tej pory się udaje. Grupa Przewodników Psów Bojowych K9 na początku uczyła się od innych. Natomiast na dzień dzisiejszy role się odwróciły i to oni pomagają innym. Ponadto, tak jak my zaczynaliśmy, kiedy pomoc z zewnątrz była konieczna‚ to na tę chwilę trenerzy samodzielnie potrafią selekcjonować, trenować i przygotowywać psy oraz przewodników do zadań, jakie wykonują.
Co do szczególnych zmian, to kiedy ja szkoliłem się z psem w USA w 2014 roku, to było założenie, że będę pracował z tym psem do końca jego kadencji, czyli aż zostanie wycofany ze służby. W Stanach powiedzieli nam, że oni tak nie robią, u nich funkcjonowało to tak, że operator zespołu bojowego pracuje z psem od rozpoczęcia kursu przewodnika psa bojowego przez okres 2–3 lat, a później pies jest przekazywany innemu przewodnikowi na kolejny okres 2–3 lat, czy nawet w wyjątkowych przypadkach krócej. Wtedy wydało mi się to bez sensu, ale po doświadczeniu w jednostce wiem, że było to bardzo logiczne i świetnie taki system się sprawdza w tego typu formacjach specjalnych.
W skrócie opisując, to w tej chwili wygląda tak, że głównie trenerzy grupy K9 selekcjonują psy do jednostki, po przeselekcjonowaniu psy trafiają na okres próbny 1–2-miesięczny, jeśli go przejdą, to zostają w jednostce. Trenerzy szkolą te psy i przygotowują do pełnienia przyszłych zadań w około osiemdziesięciu procentach. Kiedy te są już wstępnie przygotowane, to trafiają do swoich przewodników, którzy uczą się na kursie, w jaki sposób pracować z psem oraz zgrywają się z zespołami bojowymi.
Po takim kursie przewodnicy z psami pracują przez około dwa lata. Po tych dwóch latach mogą zdecydować, czy chcą zostać na kolejną kadencjię, czy wolą się rozwijać jako trenerzy, czy po prostu wracają na zespół bojowy, pełniąc inne zadania. Taki system może wydawać się nielogiczny, ale moim zdaniem sprawdza się w jednostkach tego typu, co nie oznacza‚ że będzie pasował do innych formacji. Każda jednostka ma inne zadania, proces treningowy oraz struktury, a K9 musi się wkomponować w tę układankę i ją wspierać, a nie przeszkadzać czy obracać system do góry nogami. Co najważniejsze, K9 nie może całkowicie zmieniać taktyki czy procedur wypracowanych przez wiele lat. Po prostu ma zwiększać bezpieczeństwo i odgrywać rolę wspierającą.
Czy zawsze chciałeś być żołnierzem? Skąd u Ciebie zainteresowanie jednostką specjalną? Jakie cenne lekcje dała Ci służba w GROM i czy byłeś na misjach?
U mnie wojsko‚ co może niektórym wydawać się śmieszne‚ zaczęło się od harcerstwa‚ a dokładnie od 80. Poznańskiej Drużyny Harcerskiej. Jako nastolatek wstąpiłem do „80”, takiej nietypowej drużyny, która działała na zasadzie organizacji paramilitarnej. Jeździliśmy na różne obozy, biwaki, skakaliśmy ze spadochronem i udawaliśmy żołnierzy. Myślę, że gdyby nie harcerstwo, to nie przeszedłbym selekcji. Dzisiaj na rynku cywilnym jest sporo prywatnych firm, które pomagają kandydatom do wojska czy policji przejść proces przygotowania do selekcji, kiedyś tego nie było.
Było harcerstwo, a kiedy wojsko?
Mój brat poszedł do wojska‚ więc ja stwierdziłem, że pójdę do Policji, żeby nie było, że robię to samo co starszy brat. Finalnie okazało się‚ że przez długi okres pracowaliśmy za tą samą bramą. Przy okazji, jak już mówimy o rodzinie, to chciałbym bardzo gorąco podziękować za wyrozumiałość i umożliwienie realizacji naszych marzeń żonie, córkom oraz rodzicom. Ze względu na specyfikę naszej służby nie był to dla nich najłatwiejszy okres w życiu. Moim zdaniem tytuł cichych bohaterów „silentheroes” nie powinien należeć do żołnierzy SF tylko do ich rodzin.
A wracając do Policji, to trafiłem do służby kandydackiej w Oddziałach Prewencji Policji w Piasecznie. Po roku służby chciałem wstąpić do Policji na stałe. Niestety, to mi się nie udało‚ ponieważ nie sprostałem ówczesnym wymaganiom, nie zaliczając testów psychologicznych MBS. Ale takie to były czasy.
Czytaj też: SAR Fest #5 2021, czyli piąta edycja tygodniowych, międzynarodowych ćwiczeń psów ratowniczych >>>
Jeszcze będąc w służbie kandydackiej, przeszedłem selekcję do JW GROM. Nie było to łatwe, niestety, nie miałem wsparcia ze strony przełożonych i musiałem nielegalnie wydostawać się z jednostki, żeby przygotować się do etapu w górach. Dodatkowo sporo musiałem się nakombinować, żeby dostać przepustkę na selekcję. W efekcie końcowym dzięki rozmowie z jednym z komendantów potajemnie pojechałem w Bieszczady. Pamiętam, że dało mi to dość ostro w kość. Gdyby nie doświadczenia, które wyniosłem z harcerstwa, to jestem pewien‚ że nie sprostałbym wymogom selekcji.
We wrześniu 2021 roku miałam okazję uczestniczyć w organizowanym przez Ciebie szkoleniu dla pozorantów. Z tego co wiem, to jest to jedno z nielicznych tego typu szkoleń w Polsce. Kursy dla pozorantów są u nas w Policji, pamiętam, że takie kursy organizował też Polski Związek Instruktorów i Przewodników Psów Służbowych oraz Związek Kynologiczny w Polsce. Jak jest teraz z tymi kursami, to nie wiem. Wydaje mi się też, że na tym naszym kynologicznym rynku znalazłeś swoją niszę, organizując tego typu profesjonalne szkolenie pozorantów...
Tak, masz rację, jest to nisza, bo tego typu szkoleń nie ma za wiele w Polsce‚ a nawet za granicą. Aczkolwiek wcale nie szukałem tego typu niszy pod kątem biznesowym, tworząc ofertę szkoleniową mojej firmy K9 Projekt. Bardziej odczuwałem potrzebę zorganizowania czegoś pożytecznego i przydatnego ludziom takim jak ja, bo sam kiedyś byłem w takiej potrzebie. Jeszcze parę lat temu sam szukałem tego typu wiedzy.
Planując to szkolenie, chciałem podkreślić, czym jest pozoracja i jak ważną funkcję pełni w szkoleniu psów obronnych. Oczywiście to nie jest tak, że każdy absolwent tego szkolenia akurat pójdzie taką drogą czy będzie się do tego typu pracy nadawał i w niej odnajdywał.
Program I poziomu kursu dla pozorantów służbowych był tworzony z myślą o przewodnikach psów, trenerach oraz osobach związanych z psami obronnymi, by dać im możliwość przepraktykowania pracy pozoranta i poznania systemów szkoleniowych.
Praca z profesjonalnym pozorantem jest kluczowa w szkoleniu psów‚ a takich profesjonalistów na polskim rynku szkoleniowym wciąż jest mało. Przypomina mi się, jakim dużym problemem był brak takich profesjonalistów w mojej jednostce. Mieliśmy wiedzę i pewne doświadczenie z psami, bo szkoliliśmy psy na kursach i szkoleniach, dostaliśmy także świetne, dobrze przygotowane psy, ale niestety brakowało nam tego trzeciego elementu, bardzo istotnego, jakim jest profesjonalny pozorant.
Do pozoracji wykorzystaliśmy ludzi‚ którzy pomagali nam w codziennych obowiązkach z psami, ale niestety, nie mieli oni wystarczającej wiedzy ani doświadczenia w tym zakresie. Oczywiście robili, co mogli, dawali się gryźć, ale niestety dało się zauważyć spadek formy naszych psów, bo nasi „pozoranci” nie znali systemu treningowego i do końca nie wiedzieli, jak się zachowywać, żeby podtrzymać program szkolenia. Robiło się przez to nerwowo.
My, przewodnicy, chcieliśmy jak najlepiej dla naszych psów, a brakowało nam tego ważnego ogniwa. Zrobiła się w tym miejscu dziura. Tu narodził się pomysł, by tę lukę wypełnić. Podczas szkolenia w Stanach Zjednoczonych, gdzie miałem przyjemność zobaczyć pracę znanego pozoranta Armina Winklera, mającego spore doświadczenie w pracy z psami służbowymi, doszedłem do wniosku, że też chcę iść podobną drogą i zacząć rozwijać się w tym kierunku.
Kolejnym moim mentorem, od którego wiele się nauczyłem, był Bartek Sudak‚ wieloletni trener oraz zawodnik Ringu Francuskiego, mieszkający we Francji. Natomiast Bartek pokazał mi szkołę sportową i to jemu zawdzięczam sporo, bo to on zaraził mnie nie tylko sportami ringowymi, ale otworzył mi oczy na genetykę, planowanie treningów i wiele innych aspektów pracy z psami obronnymi.
W tym wszystkim miałem sporo szczęścia, trafiając na jeszcze kilku mentorów, którzy tak naprawdę przyłożyli się sporo do mojej edukacji, co za tym idzie, do programu szkoleń K9 Projekt.
Wdzięczny jestem przede wszystkim Anecie Migas, wieloletniej zawodniczce IGP oraz obidience. Aneta to niesamowicie doświadczony przewodnik, który ma świetne oko, zmysł w pracy z ludźmi i psami.
Dużo zawdzięczam SWDI Tobiasowi Gustafssonowi, Jansowi Frankowi, dzięki którym na moich kursach mocno skupiamy się na planowaniu treningów, a także Adamowi Tuliszowi i Rafałowi Zawadzkiemu z Polskiej Federacji Ringu Francuskiego, bo to dzięki nim mamy ring w Polsce, oraz moim klientom‚ którzy zaufali mi, dając swoje psy pod opiekę.
Czytaj też: Wywiad: K9 TC3 >>>
Powiedz mi, czego można się nauczyć na organizowanym przez Ciebie szkoleniu dla pozorantów?
Ogólnie mówiąc, to zorganizowałem to szkolenie w taki sposób, by tylko w trzydziestu procentach było teoretyczne, a największy nacisk położyłem na praktykę. Chciałem mocno się skupić na tym, by szkolona przeze mnie osoba pewnie czuła się w kombinezonie do gryzienia. Jest to kurs bardzo intensywny fizycznie. Ale nie po to, by udowodnić komuś słabą kondycję, tylko po to, by zobaczył różnicę w mobilności, jaką miał na początku kursu, a jaką zdobył na jego koniec.
Czy jest to Twój autorski program?
Tak, jest to mój autorski program, który stworzyłem po zdobyciu doświadczeń jako uczestnik podobnych kursów i szkoleń.
Mając wiedzę, jak to wyglądało u innych szkoleniowców, usiadłem do pisania tego programu, zastanawiając się nad tym, jak go zrealizować, by było to szkolenie metodyczne, bezpieczne dla pozorantów i psów. Żeby osoby je kończące były zainspirowane do dalszej pracy z psami i mogły zdecydować, czy jest to kierunek dla nich.
Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy, ale jest to dość istotna kwestia. Możemy rozróżnić pozorantów sportowych, którzy pracują z psami uczestniczącymi w zawodach, jak np. ring francuski, mondioring, IGP czy innych. Ci pozoranci pracują z psem sportowo tak, żeby odpowiednio przyjąć psa czy odebrać mu punkty pracując w określony sposób, oczywiście zgodnie z obowiązującym regulaminem, i dostosowują obciążenia do poziomu psa itd.
Mój kurs nie przygotowuje pozorantów pod tego typu konkurencje. Szkolenie to przeznaczone jest dla innego rodzaju klientów, bo sam cel jest inny. Jego uczestnicy poznają tzw. trójkąt sukcesu w szkoleniu psów‚ o którym pierwszy raz usłyszałem podczas szkolenia w Norwegii.
Wyobraźmy sobie trójkąt‚ w którego środku mamy psa, na trzech wierzchołkach trójkąta mamy pozoranta, trenera i przewodnika, których współpraca jest niezbędna, aby pies osiągnął sukces. Te trzy osoby są istotne zarówno w sporcie, służbie, jak i w obronie cywilnej do tego, aby dobrze wyszkolić psa.
Zależy mi na budowaniu świadomości ważności funkcji pozoranta w całym systemie szkolenia psów obronnych. Dlatego mój program przeznaczony jest zarówno dla przewodników, trenerów, jak i przyszłych pozorantów. Stanowi też wskazówkę do dalszego rozwoju.
Osobiście pracuję jako pozorant zarówno z psami sportowymi‚ jak i służbowymi czy cywilnymi, bo rozwija mnie to jako przewodnika i trenera. Daje mi to przysłowiowego kopa do własnego rozwoju i uczy pokory.
Kolejnym elementem szkolenia jest wskazanie ścieżek rozwoju w sporcie i w służbie. Następnie uczymy się rozpoznawania zachowań i popędów u psów, czym jest agresja, a czym popęd łupu, bo często ludzie mają duże problemy w rozróżnianiu tych zachowań, przez co trening psa może zmierzać w nieodpowiednim kierunku.
Swoich kursantów zapoznaję też ze specjalistycznym sprzętem nie tylko dla pozoranta, ale także trenera i przewodnika. Podpowiadam, w co warto zainwestować, mówię o tym, co mi się sprawdza i pokazuję, czego używam i do czego służy mi dany sprzęt. Jakie wyposażenie przydaje się na placu treningowym itd.
Następnym ważnym elementem jest testowanie i selekcja psów. Oprócz tego idealnego trójkąta do pracy w obronie potrzebny jest pies z odpowiednimi predyspozycjami, które są po prostu wrodzone. Dzięki pracy w jednostce i możliwości testowania wielu różnych psów, podczas przeprowadzania selekcji wiem już, jakich błędów w tej kwestii można uniknąć.
W służbowym szkoleniu liczy się przede wszystkim czas. Od momentu zakupu ważne jest, by pies jak najszybciej zaczął pracować. To musi się kalkulować, chodzi o ekonomię pracy. Poruszam też kwestię sportów obronnych‚ które są bardzo ważne, i uważam, że dobry pozorant dla własnego rozwoju powinien w mniejszym lub większym stopniu się z nimi zapoznać. Sport daje precyzję, wiedzę, rozwiązania i można w nim znaleźć mnóstwo sprawdzonych metod szkoleniowych. Jest to skarbnica wiedzy.
Sporo technik ze sportu można wykorzystać w szkoleniu psów służbowych. Sporty opierają się na regulaminach i już w tych wyższych stopniach/kategoriach wychodzą pewne błędy czy niedociągnięcia powstałe w wyniku niewłaściwie prowadzonego szkolenia, co daje bardzo fajny podgląd. Osiągnięcia sportowe psów mają też istotny wpływ na hodowlę, a to również jest korzystne dla rozwoju ras. Zawsze będę to powtarzał, że bez sportu nie ma kynologii użytkowej.
Rozumiem, że na szkoleniu dużo mówisz pozorowaniu w sporcie i służbie?
Tak, wskazuję na podobieństwa i różnice w pozorowaniu w sporcie i służbie, co fajnego można zaczerpnąć ze sportów obronnych do służb i odwrotnie.
Jaką wiedzę i umiejętności powinien mieć pozorant?
Przede wszystkim pozorant powinien chcieć być pozorantem, musi się tym pasjonować.
Myślę, że musi też być odważny?
No właśnie nie wiem, czy odważny, czy głupi. Bo odwagę i głupotę czasem trudno jest odróżnić. Oczywiście żartuję. Pozorant na pewno nie może bać się psów. Taka osoba powinna być w miarę wysportowana. Mieć dobrą kondycję fizyczną, bo kombinezon trochę waży (mniej więcej 12 kg) i jest dość sztywny, więc poruszanie się w nim wymaga nabycia pewnej praktyki. Potrzebna jest też wydolność, bo jest to praca wysiłkowa i kontuzyjna. Pozorant też musi nauczyć się upadać i wstawać‚ bezpiecznie przyjmować psa zarówno w nogi, jak i na górę, wystarczy źle ustawione ciało i kontuzja gotowa. Poza tym przy niewłaściwym wyjściu czy upadku można też uszkodzić psa lub zrazić go do dalszej pracy. A celem pozorowania jest budowanie psa. Dobrze, jeśli pozorant ma doświadczenie zarówno jako przewodnik, jak i trener.
Czy wartościowe dla rozwoju psa będą zmiany pozorantów? Czy raczej powinniśmy trzymać się pracy z jedną osobą?
Dla dobrego rozwoju psa ważna jest zmiana pozorantów, a w zaawansowanym treningu wręcz niezbędna.
Jak długo zdobywa się doświadczenie w pozorowaniu?
Ja pozoruję od 2014 roku i uważam, że mam dopiero żółty pas. Taki rozwój trwa nieustannie. Czasami, jak już poczuję się w czymś mocny, to życie zaraz mnie weryfikuje i nabieram na nowo pokory. Ale to jest akurat dobre, bo ciągle się uczę i sprawdzam swoje umiejętności, a dzięki temu rozwijam się w tym temacie. Nie demotywuje mnie to, tylko pcha do dalszego rozwoju.
Co jest najtrudniejszego w pracy pozoranta?
Pokora, umiejętność pracy z ludźmi, komunikacja i to, żeby nie nabawić się kontuzji, bo to one są najczęstszą przyczyną zakończenia kariery w tej profesji.
To porozmawiajmy trochę o kobietach. Jak kobiety radzą sobie w roli pozorantów? Czy znasz jakieś pozorantki?
W kursie dla pozorantów w Szwecji, który prowadziłem dla Scandinavian Working Dog Institute, uczestniczyła kobieta i byłem pod naprawdę dużym wrażeniem tego, jak dobrze sobie radziła, bo była w niektórych ćwiczeniach dużo lepsza od niejednego mężczyzny. Akurat Anna jest policjantką czynnie pracującą z psem w Sztokholmie, bardzo sprawną fizycznie, uprawia sport i po prostu ma w sobie to coś, ma talent i wyczucie w pozorowaniu.
Jakie są różnice w pracy pomiędzy psem młodym a dorosłym?
Na szkoleniu, które prowadzę, poruszamy ten bardzo ważny temat, a mianowicie etapów w rozwoju psów. Uczymy się, jak pracować z psami młodymi, a jak z dorosłymi, tak by odpowiednio dostosować program treningowy czy obciążenia do wieku psa oraz jego umiejętności.
Czy to w służbie, czy w sporcie, szkolenie powinno zacząć się już od szczeniaka. Czasami niestety wygląda to inaczej. Głównie dotyczy to psów służbowych, bo w ich szkoleniu rządzi czynnik ekonomiczny.
A co sądzisz o trenerach, instruktorach cywilnych, którzy mogliby pracować w służbach?
Właśnie zastanawiałem się nad tym, dlaczego taki system w Polsce kuleje. Niby są przepisy, które to przewidują, ale niestety są martwe. W praktyce się ich nie wykorzystuje. A szkoda, bo jest to bardzo ekonomiczne i w innych krajach, służbach czy jednostkach specjalnych zatrudnia się trenerów do szkolenia psów, którzy są w stanie szybko i efektywnie przygotować psa do pracy. Przynajmniej do jakiegoś poziomu, bo wiadomo, że tej specjalistycznej wiedzy, jak korzystać np. z psa bojowego, nie mają.
A jak ma się sprawa z BHP pracy pozoranta. Jak często zdarzają się wypadki?
Z doświadczenia wiem, że praktycznie na każdym szkoleniu zdarza się jakaś obcierka. Nie są to poważne obrażenia, ale zdarzają się delikatne pogryzienia, zadrapania czy draśnięcia. W pozoracji pracuje się na centymetrach i taka praca wymaga dużej uwagi, ostrożności i pewnego doświadczenia zarówno u pozoranta, jak i przewodnika.
Czasami stosuje się rękawice ochronne czy hełmy. Zależy nam jednak, by w szkoleniu, szczególnie użytkowym, nauczyć psa gryzienia człowieka, a nie sprzętu, więc im mniej go mamy i im swobodniej poruszamy się w kombinezonie, tym lepiej dla szkolenia. Trzeba pamiętać, że kombinezon służy do nauki, dlatego z czasem się go eliminuje i zasłania.
Psy też nie są głupie. Doskonale po etapie szkolenia rozróżniają kontekst pracy od treningu. Kiedyś ktoś fajnie porównał psa obronnego do zawodnika UFC. Kiedy trzeba, pies wchodzi do ringu i walczy, ale nie chodzi po ulicy jak jakiś zbój i nie szuka guza, tylko zachowuje się normalnie jak zwykły pies.
Jak wygląda sprawa z planowaniem treningów?
To jest jedna z kluczowych rzeczy, których uczę na szkoleniu. W praktyce wygląda to tak, że na pierwszych zajęciach mówię, jak zaplanować trening, a na kolejnych robią to już uczestnicy. Wchodząc na plac, mamy już gotowe plany i wyznaczone cele tego, co chcemy z danym psem robić i osiągnąć w danej sesji treningowej.
Rozprawmy się jeszcze z mitami dotyczącymi szkolenia psów służbowych. Często spotykam się z informacją‚ że psów bojowych nie uczy się „puszczania”. W razie gdyby przewodnik został ranny lub wyeliminowany, to pies powinien dalej pracować i obezwładniać napastnika, więc wyjaśnij, jak to w rzeczywistości wygląda?
Nie do końca jest to mit. Bo prawdą jest, że psy bojowe, służbowe, nie powinny puszczać z taką precyzją, jak np. psy sportowe. Psy służbowe nie powinny mieć aż tak utrwalonych schematów pracy, bo ich praca i środowisko ciągle się zmieniają. Osobiście jestem zwolennikiem puszczania, nie takiego w jedną sekundę, ale np. po pięciu sekundach i to w odpowiednim schemacie treningowym, czyli jeśli pozorant przestaje się poruszać, by ułatwić psu puszczenie po to, by nauczyć go trochę „myślenia” w tym gryzieniu.
Również metodę puszczania trzeba dopasować do psa w zależności od jego predyspozycji w gryzieniu, biorąc pod uwagę, czy jest samodzielny, czy bardzo skoncentrowany na przewodniku itd.
Trzeba też zauważyć, że trening zdecydowanie różni się od realnej pracy. Więc nawet jeśli chodzi o posłuszeństwo, to jeśli w ekstremalnej sytuacji pies będzie wykonywał wyuczone wcześniej polecenia w trzydziestu procentach, to już będzie sukces.
Czytaj też: Psy w walce z COVID-19 >>>
Kolejną sprawą jest fakt, że tak naprawdę w służbie pies ugryzie może kilka, kilkanaście razy, a jednak ćwiczy się z nim parę razy w tygodniu, więc jeśli byśmy go non stop podduszali przy puszczaniu to po prostu fizycznie się go uszkodzi, a ponadto powstaje w ten sposób konflikt pomiędzy psem a przewodnikiem i pies może zacząć się wycofywać z gryzienia bądź przekierowywać agresję na przewodnika. Także nie jest to dobre rozwiązanie.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję i ja.