Czarno-Czerwoni wchodzą z pomocą jak breacherzy

W publikacji o spontanicznej akcji środowisk komandosów z Biura Operacji Antyterrorystycznych Komendy Głównej Policji i jednostek antyterrorystyczych, a także instytucji państwowych na rzecz ratowania życia ich kolegi dotkniętego chorobą nowotworową. Zdjęcie: archiwum st. asp. Jacka „Górala” Kurzei
Żadne szkolenie nie jest w stanie przygotować antyterrorysty na to, co zastanie na miejscu realizacji zadania. Nawet najlepiej i najbardziej wszechstronnie przeszkolony „czarny” może zetknąć się z sytuacją, której nie przewidziały treningowe scenariusze. Dalszy rozwój tej sytuacji – to, czy powstrzyma zagrożenie, zależy w ogromnym stopniu od reakcji jego i pozostałych funkcjonariuszy. Podobnie jest z nowotworami, które dotykają nawet najsilniejszych ludzi – w tym policjantów,jak np. st. asp. Jacka Kurzeję z Biura Operacji Antyterrorystycznych Komendy Głównej Policji. „Góral” zareagował prawidłowo – nie spanikował, nie wycofał się, walczy dalej. Walczą też jego koledzy z jednostki, którzy zorganizowali zbiórkę funduszy na jego leczenie, a wkrótce założą Stowarzyszenie „Czarno-Czerwoni”, o czym opowiedział nam „Mieszko” – również policjant z BOA KGP, przyjaciel i towarzysz broni Jacka.
No training can prepare an anti-terrorist for what he might face on duty. Even the best and most well-trained AT might encounter a situation that was not predicted in the training scenarios. What happens next - whether he would stop the danger or not, depends on the reactions of his and his fellow ATs. A similar thing concerns the cancer that even the strongest men have to cope with, including police officers, such as Jacek Kurzeja from the Bureau of Anti-Terrorist Operations of the National Police Headquarters (BOA KGP). "Goral" reacted in the proper way - he did not panic, did not withdraw, but keeps on fighting. And so do fight his friends from the unit that organized fundraising to collect money for his treatment and soon will establish the "Black-And-Red" Association - the idea was presented to us during an interview by "Mieszko" - also a police officer from BOA KGP, a friend and a brother-in-arms of Jacek.
Zdjęcia: archiwum st. asp. Jacka „Górala”
Kurzei
Zobacz także
Tomasz Łukaszewski Podążamy za europejskimi i światowymi trendami

Rozmowa z mł. insp. Krzysztofem Jarmuszem, dowódcą Samodzielnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji w Łodzi.
Rozmowa z mł. insp. Krzysztofem Jarmuszem, dowódcą Samodzielnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji w Łodzi.
Tomasz Łukaszewski Cywil na wojnie

O tym, co musi zrobić cywil, by przetrwać w warunkach współczesnego konfliktu zbrojnego lub sytuacji kryzysowej, „SPECIAL OPS” rozmawiał z Kafirem i Adamem „Kaczorem” Kaczyńskim – autorami książki „Cywil...
O tym, co musi zrobić cywil, by przetrwać w warunkach współczesnego konfliktu zbrojnego lub sytuacji kryzysowej, „SPECIAL OPS” rozmawiał z Kafirem i Adamem „Kaczorem” Kaczyńskim – autorami książki „Cywil na wojnie”.
Tomasz Łukaszewski Powinniśmy uczyć się od ukraińskich sił specjalnych, jak wygląda współczesny konflikt

Na temat przebiegu wojny w Ukrainie, możliwych scenariuszy jej zakończenia oraz roli sił specjalnych podczas tego konfliktu rozmawiamy z ppłk. (rez.) Andrzejem Kruczyńskim – byłym oficerem JW GROM.
Na temat przebiegu wojny w Ukrainie, możliwych scenariuszy jej zakończenia oraz roli sił specjalnych podczas tego konfliktu rozmawiamy z ppłk. (rez.) Andrzejem Kruczyńskim – byłym oficerem JW GROM.
„Mieszka” łapiemy w drodze na pocztę – wysyła przedmioty z aukcji dla „Górala”, które już zostały sprzedane. Z Jackiem Kurzeją znają się od 10 lat – odkąd „Mieszko” dołączył do BOA i trafił na kurs podstawowy. To właśnie tam zetknął się ze starszym aspirantem. Wspomina, że uderzyła go serdeczność i otwartość nowego starszego kolegi, który – jak się okazało, jest tym typem człowieka, który pierwszy wyciąga do ciebie rękę. To właśnie on wspomógł radą przyszłego „breachera” BOA, przekazał wskazówki, które – wdrożone w życie przez „Mieszka”, pomogły mu kontynuować pracę w centralnej jednostce antyterrorystycznej polskiej Policji, a także rozwijać się w sporcie. Sporo razem przepracowali na tzw. „drzwiach”. Jacek był i jest pewniakiem – w pracy i w życiu.
Karierę w policji st. asp. Jacek Kurzeja zaczynał w komendzie na Pradze Północ. Pasjonat skoków spadochronowych (w młodości był żołnierzem 6. Brygady Powietrznodesantowej) czuł, że to nie jest miejsce dla niego. Szukał czegoś więcej.
Wkrótce przeszedł do Wydziału Realizacyjnego KSP, a w 2007 roku wstąpił do BOA i został operatorem w pierwszym wydziale bojowym z talentem do bycia „breacherem”.
W 2013 wyjechał na dziewięciomiesięczną misję w Kosowie, gdzie służył w siłach specjalnych policji.
Trzy lata później został przeniesiony z Wydziału Bojowego do Wydziału Szkolno-Bojowego, w którym pracę przerwała wiadomość o nowotworze kości i żołądka. Ale „Góral” nie poddał się chorobie, a leczeniu przy ogromnym wsparciu kolegów, w tym „Mieszka”.
W pewnym momencie dla obu „breacherów” stało się jednak jasne, że bazując tylko na NFZ, nie zdziałają wiele. Dlatego „Mieszko” zorganizował zbiórkę na leczenie w klinice dr Bożeny Kilarski w Niemczech – pułap ustalono na 120 000 zł.
Zbiórka zaistniała najpierw w świadomości mundurowych, ale po medialnym nagłośnieniu akcji kwoty zaczęły wpływać błyskawicznie z całej Polski. Zorganizowano aukcję cennych przedmiotów, wkrótce przebijając ustalony pułap.
Metody niemieckiej kliniki sprawdziły się w przypadku zmagającej się z nowotworem żołądka policjantki – Kingi Szwedy. Zarówno funkcjonariuszka z Tucholi, jak i jej mąż – strażak Mikołaj, bardzo pomogli merytorycznie.
Akcję wsparły różne fundacje i firmy, m.in. Fundacja Lotos, Fabryka Broni „Łucznik”, ale również pracodawcy – Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Komenda Główna Policji, a także zwykli ludzie, którzy przekazanymi złotówkami okazywali szacunek choremu policjantowi, dziękując mu tym samym za jego służbę.
Jak mówi „Mieszko”, było to zaskakujące i wzruszające zarazem, gdyż na co dzień policjanci zwykle nie doświadczają takich gestów.
Ogromnym wsparciem wykazali się emerytowani funkcjonariusze BOA, którzy jako pierwsi zorganizowali własną zrzutkę i wydali „koleżeński rozkaz” rozpoczęcia procesu leczenia w Niemczech.
Sukces dał ogromnie pozytywnego „kopa”. Udało się zebrać ponad 200 000 zł i każda złotówka z tej kwoty ma ogromne znaczenie, jako że jedna sesja w klinice w Niemczech to koszt około 30 000 zł. Takich sesji czeka Jacka kilka, a wydatki związane są z dalszą rehabilitacją (m.in. ortopedyczną – z uwagi na zaniedbany podczas leczenia w Polsce kręgosłup), lekami, które „Góral” będzie musiał przyjmować prawdopodobnie do końca życia.
Trzeba też pamiętać, że nowotwór, jak i konieczna terapia, zmienia życie nie tylko chorego, ale i jego rodziny – wszyscy bliscy zostali postawieni w stan gotowości, choćby z uwagi na skomplikowaną logistykę, transport do lekarzy. I tu na wysokości zadania stanęli koledzy z jednostki, którzy w czasie wolnym od służby, prywatnymi samochodami przewozili go tam, gdzie potrzebował się dostać, by zdjąć chociaż część spraw z barków żony Jacka i samego chorego. On zaś psychicznie jest niczym skała, nie do ruszenia – jego myśli są skoncentrowane na walce. Nie poddaje się ani na chwilę, tak jest skonstruowany – będzie jechał do odcięcia.
Wkrótce pomoc dla niego będzie realizowana w ramach powstającego Stowarzyszenia „Czarno-Czerwoni”. Pomysł jego założenia pojawiał się w wielu rozmowach. Mówili o nim nie tylko obecni, ale również emerytowani funkcjonariusze jednostki – ludzie zżyci z kolegami, atmosferą – policjanci z ogromnym doświadczeniem – „kopalnie” wiedzy, umiejętności i talentów.
Dlaczego „Czarno-Czerwoni”?
„Czarno”, bo antyterroryści od zawsze nazywani byli „czarnymi”, tudzież „kominiarzami”.
Czerwień to zaś element patriotyczny z polskiej flagi – tym samym czerń w tym kontekście to tarcza, która broni wolnego społeczeństwa i pokoju (symbolizowanego przez biel) przed terrorem.
Czerwony nawiązuje także do tradycji krwiodawstwa. Wielu mundurowych, w tym antyterroryści, jak „Góral” czy „Mieszko”, to honorowi dawcy krwi, współpracujący z Klubem HDK Legion z Robertem Kowalewskim na czele.
Ale czerwień symbolizuje także krew, a więc życie, to uratowane, jak i krew przelaną podczas służby. Tym samym, zgodnie ze słynnym cytatem z „Henryka V” Williama Szekspira, czerwień to również symbol braterstwa krwi i broni między żołnierzami czy funkcjonariuszami. Rodzi się ono już na etapie kursu podstawowego, który muszą przejść kandydaci na antyterrorystów po wstępnych testach fizycznych i psychologicznych. To tam, pod okiem doświadczonych pasjonatów Wydziału Szkolno-Bojowego, powstają więzy między policjantami, które przekładają się potem na skuteczność i zaufanie w boju.
Stowarzyszenie „Czarno-Czerwoni” będzie pomagało operatorom policyjnych jednostek specjalnych i policyjnym pirotechnikom, którzy stanowią integralną część działań antyterrorystycznych. Jak mówi „Mieszko”, w zależności od dostępnych funduszy, będzie też otwarte na pomoc dla zwykłych policjantów, żołnierzy, w tym specjalsów. Pomocą obejmie rodziny poszkodowanych funkcjonariuszy, które potrzebują wsparcia nie tylko w chorobie, ale i w przypadku śmierci.
„Mieszko” zapowiada, że będą pomagali także przy kosztownych operacjach i rehabilitacjach.
Trzeba zaznaczyć, że funkcjonariusz takiej formacji jak BOA KGP czy SPAP, stawia czoło bardzo wyczerpującej fizycznie pracy. Oczywiście, antyterroryści są do niej przygotowani – jak „Mieszko”, kochają sport i uprawiają go na co dzień – obok wysokiej inteligencji, sprawność, szybkość, wytrzymałość siłowa to zdecydowanie podstawa ich wartości bojowej, a więc i bezpieczeństwa wewnętrznego Polski.
Jednak utrzymanie tej sprawności na wysokim poziomie przez 25 lat jest niemożliwe: obciążenia stawów czy kręgosłupa dają się we znaki i kończą kontuzjami i trwałymi urazami, na które jedynym ratunkiem są operacje – często bardzo drogie.
Niestety, obecnie funkcjonariusze SPAP i BOA nie są objęci żadnym programem medycznym, który dawałby im bezpieczeństwo w tej materii. Dlatego jak mówi „Mieszko”, niezależnie od anioła stróża polskich antyterrorystów „na górze”, „Czarno-Czerwoni” będą ziemskimi aniołami stróżami.
Obecnie trwają intensywne prace nad Stowarzyszeniem. „Mieszkowi”, „Sznurkowi” (także z BOA KGP, który był inicjatorem rozpoczęcia prac nad organizacją), jak i pozostałym pięciu „ojcom założycielom” (w tym jednemu emerytowanemu antyterroryście) zależy na tym, aby wszystko dopracować pod kątem wymagań formalnych. Pomaga im przyjaciel z Centralnego Biura Śledczego Policji o prawniczym wykształceniu, a mama jednego z kolegów „Sznurka” służy radą w pisaniu statutu stowarzyszenia.
W rozpropagowaniu Stowarzyszenia w mediach pomogą przyjaciele z M-Events i Polish Special Photos, którzy wsparli komunikacyjnie akcję dla „Górala”.
Jedną z form finansowania będą stanowiły organizowane przez „Mieszka” i Łukasza ze SPAP Warszawa zawody sportowe „Ogień na ogień”, które „przejdą” pod Stowarzyszenie. Wszyscy chętni do startu mogą szykować się na czerwiec 2018 r.
A skoro mowa o zawodach, warto wspomnieć, iż 19 sierpnia 2017 r. mundurowi zmierzyli się ze sobą podczas pikniku strzeleckiego – dochód z imprezy przekazano również na leczenie „Górala”.
W akcję zaangażował się Dyrektor OSiR-u w Grodzisku Mazowieckim – Mariusz Smysło, który regularnie organizuje koncerty czy turnieje charytatywne i razem z zaprzyjaźnionymi policjantami z Grodziska Mazowieckiego: „Komarem”, „Norbertem” i „Markiem” zaproponował „Mieszkowi” mikołajkowy turniej piłki nożnej na początku grudnia – również z myślą o Jacku Kurzei.
„Mieszko” ma nadzieję, że we wrześniu 2017 r. będą mogli zaprezentować pierwsze efekty pracy – choćby na odbywających się wówczas targach MSPO w Kielcach. Wystąpią też z podaniem do MSWiA o honorowy patronat, a z Komendą Główną Policji chcieliby podpisać porozumienie o stałej współpracy – podobnie jak z IPA Polska (International Police Association), które również wsparło zbiórkę dla Jacka (szczególne podziękowania należą się tutaj Prezesowi Stołecznej Grupy Wojewódzkiej – Andrzejowi Kropiwcowi), czy równie gotową do pomocy Fundacją SPRZYMIERZENI z GROM, której przewodniczy Grzegorz Wydrowski.
Niebawem powstanie strona organizacji, a zaraz za nią profil „Czarno-Czerwonych” w serwisie Facebook jako główne medium kontaktowe.
„Mieszko”i jego koledzy są pełni zapału – przy okazji akcji dla Jacka zobaczyli, jaką mają razem moc jako SPAP-y czy BOA. „Sznurek”, „Bartek”, „Krasy”, „Bodzio”, „Sosna” oraz „Elbas”, „Kolba”, „Plutek”, „Baca” (czterej weterani jednostki) to ksywki tylko niektórych z policjantów, którzy misję ratowania życia z gruntu zawodowego przenieśli na prywatny, aktywnie włączając się w zbiórkę.
Stowarzyszenie powstanie także dzięki Hubertowi Kowalikowi – instruktorowi strzelectwa z Centrum Szkolenia Policji w Legionowie, a „Dudi” ze SPAP-u Opole nie tylko zaangażował do pomocy jednego ze znanych mu lekarzy (dr. Gerarda o niestandardowym podejściu do pacjenta) – dzięki niemu o akcji dowiedzieli się szybko komandosi z Lublińca, którzy ochoczo wsparli projekt.
Jak mówi „Mieszko”, sami „Czarno-Czerwoni” nie mieliby tak dużych szans, siły przebicia, wyważenia tych „ciężkich życiowych drzwi”, gdyby nie ludzie dobrej woli i braterstwo krwi oraz broni.
„Czarno-Czerwoni” wiedzą, że nie zbawią całego świata, ale jego cząstkę – owszem. Walkę Jacka porównują do realizacji, podczas której antyterrorysta jest świadom tego, że stoi twarzą w twarz z zagrożeniem, z którym będzie musiał się zmierzyć, ale jednocześnie wie, że ma za sobą swoich braci, którzy staną za nim murem i nie pozwolą mu zrobić krzywdy. Jacek jest tym antyterrorystą, za którym stanęło, stoi i nadal będzie stało wielu ludzi – nie tylko „czarnych” i nie tylko „policjantów” – dlatego jest tak silny psychicznie. On też by stanął za innymi. I dlatego m.in. wygra!