Ostatnia taka SELEKCJA - wywiad z majorem Arkadiuszem Kupsem
Fot. arch. Combat 56
Tak, jak marka Camelbak stała się synonimem systemów hydracji, a Adidas - obuwia sportowego, tak SELEKCJA utożsamiana jest z postacią majora Arkadiusza Kupsa, charyzmatycznego twórcy systemu walki Combat 56 i organizatora kultowej imprezy rozgrywanej na drawskim poligonie, kiedy w ciągu kilku dni i nocy sprawdzane są wytrzymałość, wola walki i siła charakteru ludzi pragnących sprawdzić się w ekstremalnych warunkach czy też związać się w przyszłości ze służbami mundurowymi, a w szczególności jednostkami specjalnymi Wojska Polskiego, Policji czy Straży Granicznej. O początkach SELEKCJI, rozwoju imprezy, jej wyjątkowym charakterze, wyróżniającym ją spośród modnych ostatnimi czasy imprez biegowych w duchu militarnym, opowiada major Kups w specjalnym wywiadzie przeprowadzonym z okazji dwudziestej już edycji - ostatniej realizowanej w takiej formie.
Zobacz także
Krzysztof Lis PRO Blackout - jak się na niego przygotować?

W życiu zdarzają się rozmaite sytuacje. Nawet jeśli mieszka się w dużym mieście, można doświadczyć problemów z dostawami energii elektrycznej. Warto zatem odpowiednio przygotować się na blackout, wykorzystując...
W życiu zdarzają się rozmaite sytuacje. Nawet jeśli mieszka się w dużym mieście, można doświadczyć problemów z dostawami energii elektrycznej. Warto zatem odpowiednio przygotować się na blackout, wykorzystując do tego rozwiązania dostosowane do zasięgu zaistniałej sytuacji.
Krzysztof Mątecki Widzimy, że nasza pomoc ma sens

Wywiad z polskim ochotnikiem służącym w jednostce specjalnej Kraken, a także żołnierzem Legionu Internacjonalnego Ukrainy, który brał udział w krwawych walkach pod Ługańskiem.
Wywiad z polskim ochotnikiem służącym w jednostce specjalnej Kraken, a także żołnierzem Legionu Internacjonalnego Ukrainy, który brał udział w krwawych walkach pod Ługańskiem.
Ryszard M. Zając Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski dla ppłk. dypl. Jana Jaźwińskiego

19 stycznia 2023 roku, prezydent RP Andrzej Duda odznaczył pośmiertnie Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski ppłk. dypl. Jana Jaźwińskiego. Był on oficerem wywiadu z Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu...
19 stycznia 2023 roku, prezydent RP Andrzej Duda odznaczył pośmiertnie Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski ppłk. dypl. Jana Jaźwińskiego. Był on oficerem wywiadu z Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza, od początku organizował lotnicze wsparcie Armii Krajowej, w tym zrzuty Cichociemnych do okupowanej Polski. Od stycznia 1944 był komendantem polskiej Głównej Bazy Przerzutowej „Jutrzenka” w Latiano nieopodal Brindisi (Włochy).
SPECIAL OPS: Jaka jest geneza SELEKCJI? Od czego się zaczęło, jakie były kamienie milowe imprezy?
ARKADIUSZ KUPS: Wszystko zaczęło się w 1998 roku w redakcji „Żołnierza Polskiego” - czasopisma, które dla wielu młodych ludzi w tamtych czasach było pierwszym kontaktem z wojskiem. Moja fascynacja wojskiem również zaczęła się od lektury tego magazynu. Natomiast pomysł imprezy, która miała torować drogę do armii młodym ludziom o ponadprzeciętnych umiejętnościach miał rację bytu, zwłaszcza w systemie, gdzie często o kwalifikacjach decydował humor osoby z WKU.
Pomysł organizacji imprezy wyszedł od dziennikarza Piotra Bernabiuka, który zaproponował mi, bym opracował plan i poprowadził wydarzenie, które zostało ochrzczone wówczas jako "Selekcja Żołnierza Polskiego". Wybór na miejsce realizacji padł od razu na poligon drawski, który był mi doskonale znany z okresu służby w 56 Kompanii Specjalnej, a poza tym w tamtym okresie realizowałem w czasie swoich urlopów obozy Combat 56 & Survival.
Czy SELEKCJA od początku miała taki sam charakter, jaki mają współczesne nam edycje?
Impreza, oczywiście, ewoluowała. Pierwsze dwie SELEKCJE były krótkie i przyznam, że ich organizacja wiązała się z ogromnym wysiłkiem, gdyż nie było jeszcze zespołu, który by ogarnął całe przedsięwzięcie. Kandydatów do imprezy wybierano w redakcji "Żołnierza Polskiego" na podstawie listownych zgłoszeń z opisem dokonań. Było to mało wiarygodne i często krzywdzące. Na poligon drawski trafiało około 100 uczestników, a większość zajęć opierała się na forsownych marszach. Osią centralną zawsze było Jaworze z Torem Psychologicznym, Torem Podwodnym i Torem Taktycznym. Wszystkie obiekty były sprawne, choć dużo mniej eksploatowane niż w latach 80-tych.
Pierwsze PRESELEKCJE wprowadziłem od piątej edycji SELEKCJI i był to bardzo dobry pomysł. PRESELEKCJE miały za zadanie określić poziom wydolności uczestników pod kątem wytrzymałości siłowej. Wprowadziłem prosty test oparty na treningu odwodowym. Na początku było to sześć ćwiczeń realizowanych bezpośrednio jedno po drugim. Każde ćwiczenie wykonywane przez 60 sekund, a przerwa na przejście do kolejnego ćwiczenia wynosiła 30 sekund. To klasyfikowało wszystkich pod kątem wydolności krążeniowo-oddechowej i skończyło się udziałem tych wszystkich, którzy mieli duże przerosty mieśniowe.
W roku 2004 zlikwidowano "Żołnierza Polskiego" i nie było ze strony Bellony woli kontynuacji Selekcji Żołnierza Polskiego. Zostałem z imprezą sam i z przyczyn oczywistych impreza nieco skróciła nazwę. Został natomiast zarejestrowany logotyp i nowa nazwa, a impreza dalej się rozwijała. W tym czasie program realizacji był cały czas dopracowywany i ulegał ciągłej modernizacji. W tym mniej więcej czasie próbowaliśmy przy inspiracji TVP 2 realizować zimową edycję imprezy, ale po dwóch latach zrezygnowaliśmy z tego projektu. Zimowa wersja SELEKCJI - "Ekstremalna Dwójka" była projektem zbyt kameralnym i nijak się miała do oryginalnej SELEKCJI.
Ideą SELEKCJI było kierowanie najlepszych kandydatów do elitarnych jednostek. Czy to się udało?
Na SELEKCJI pojawiali się Ministrowie Obrony Narodowej, Dowódca Wojsk Lądowych czy dowódcy elitarnych jednostek specjalnych. Od początku próbowaliśmy pomagać absolwentom SELEKCJI w drodze do elitarnych jednostek specjalnych Wojska Polskiego, Policji czy Straży Granicznej. Nigdy nie liczyłem, ilu absolwentów naszej imprezy trafiło do JWK, GROM-u, FORMOZY czy AGAT-u, ale trochę ludzi po tej imprezie można spotkać w rożnych mundurach.
Niestety zawsze były to kontakty zakulisowe i przez tyle lat trwania imprezy nie udało się wypracować procedury ścieżki kadrowej dla absolwentów SELEKCJI. W czasach służby zasadniczej było dużo łatwiej pomóc ludziom, którzy coś sobie reprezentowali i chcieli związać się z armią. Dziś żołnierz kontraktowy to zawód i jest coraz mniej pasjonatów trafiających do wojska, a sam system rekrutowania jest niedoskonały. MON przez te wszystkie lata wspiera imprezę sprzętowo, ale próby zainteresowania oficjalnych czynników potencjałem tkwiącym w SELEKCJI niestety nie powiodły się. Najlepszą robotę dla absolwentów robią kontakty na poziomie jednostek, a mianowicie udział obserwatorów- instruktorów. Bezpośrednia obserwacja na miejscu ekstremalnych wyzwań, torów, konkurencji pozwala ocenić psychikę i wydolność "na żywo" i jest to moment na ewentualne decyzje i kontakty do późniejszej selekcji w danej jednostce.
Od pewnego czasu chodzą pogłoski, że tegoroczna SELEKCJA jest ostatnią organizowaną przez Pana, czy to prawda?
Obserwuję z przykrością, że impreza powoli się kończy... Ona jest po prostu za trudna. Mamy takie, a nie inne młode pokolenie. Niewielu ludzi stać na to by podjąć rzuconą rêkawicę i przez pięć czy sześć dób poddać się najtrudniejszym wyzwaniom. Dziś zrobiła się moda na ekstremalne wyzwania i łatwiej na jeden dzień czy nawet na godzinę przeczołgać się w błocie czy ubrać w mundur. Fajnie, że zrobił się taki pęd do biegania w trudnych warunkach, ale trudno porównywać SELEKCJĘ do biegów, nawet tych z najtrudniejszymi przeszkodami.
SELEKCJA jest chyba najtrudniejszym wyzwaniem, gdzie nie ma nagród, pucharów, a programu nie zna nikt poza mną. Ta niepewność, balansowanie na granicy wydolności, manipulacja, mała dawka snu powodują, iż niewielu decyduje się na udział. Nawet to rozumiem. Oczywiście, zawsze znajdzie się garstka ludzi marzących o udziale w takim wyzwaniu, jak SELEKCJA, ale w ostatnich latach ta garstka jest coraz mniej liczna. Dawno już zeszliśmy w PRESELEKCJI z pułapu 400 uczestników, co świadczy jednoznacznie o tym, że impreza jest zbyt trudna dla obecnego młodego pokolenia. Poza tym, 20 lat organizowania, uzgadniania, kierowania i poszukiwania sponsorów wystarczy.
Tak, tegoroczna SELEKCJA jest ostatnią realizowana w takim wymiarze i w takiej formie. Jeżeli coś będziemy organizować, to nie będzie już ta sama impreza. Dodatkowo, prowadzę rozmowy w sprawie ewentualnej sprzedaży marki, bo to jest niewątpliwie marka uznana. Temat był podejmowany kilka lat temu, ale chciałem jeszcze organizować imprezę do okrągłej liczby.
Mówi Pan o pewnej zmianie pokoleniowej wśród uczestników, która sprawia, że chętnych jest coraz mniej, jednak zauważyć można rosnący udział młodych kobiet. Co więcej, nie tylko przechodzą one PRESELEKCJĘ, ale również docierają do finałowych etapów głównej gry czy do samego końca. Czy mamy do czynienia również tutaj ze zmianą pokoleniową?
Kobiety coraz dynamiczniej wypierają mężczyzn z typowych dla nich wcześniej obszarów. W SELEKCJI w ostatnich latach pojawiło się więcej kobiet i trzeba przyznać, że są coraz lepiej przygotowane. Jak już kobieta decyduje się wystartować w tej imprezie, to z reguły jest do niej doskonale przygotowana. Na konkurencjach wytrzymałościowych dziewczyny świetnie sobie radzą, a najczęściej przeganiają facetów w opanowaniu emocji, kalkulacji, zimnej ocenie danej sytuacji... Nie dają się tak radośnie ponieść emocjom, jak większość facetów na SELEKCJI. Chyba też potrafią oddzielić swoje realne możliwości od "chciejstwa".
Dziś SELEKCJA nie stała się łatwiejsza dla kobiet niż 10 czy 15 lat temu, kobiety dogoniły ten poziom i wdrapują się na zastrzeżony wcześniej dla facetów szczyt. Smutne jest tylko to, że ta zmiana pokoleniowa dokonuje się kosztem jakości, a w zasadzie liczby młodych mężczyzn, którzy chcą zmierzyć się z samym sobą.
W ostatnich latach kobiet, które dotarły do końca SELEKCJI nie było wiele, ale wiele otarło się już blisko o moment wypowiadanych i upragnionych dla wszytkich uczestników słów "TO JEST KONIEC SELEKCJI!".
Każda SELEKCJA była inna i nawet jeśli ktoś przestudiował programy wszystkich poprzednich imprez, to nigdy nie mógł być pewny, z czym się spotka na trasie. Przez te 20 lat, które elementy były największym wyzwaniem i gwarantowały najskuteczniejszy odsiew?
SELEKCJA każdorazowo to wypadkowa posiadanego sprzętu, wyposażenia, aktualnej pogody, obszaru poligonu do dyspozycji oraz stanu motoryki uczestników. Z reguły na dany dzień szykuje się dwa, a nawet trzy warianty zajęć... a potem zmienia się to, jak w kalejdoskopie.
Z reguły etapem, który powoduje najszybsze wykluczenie, jest początkowy wycinek tzw. "zakwaszania". Szybki marsz po bezdrożach poligonu w piachu, błocie w tempie instruktora 7-8 km na godz. Przód kolumny nadąża, a reszta dobiega i po 5-6 godzinach przerywanych pompkami i brzuszkami siada psycha. Co załamuje? Brak perspektywy, jasnej odpowiedzi na pytanie "kiedy koniec?"
Rzeczą, która odróżnia SELEKCJĘ od dziesiątek imprez próbujących robić coś podobnego, jest niepewność. Tu nie ma startu i mety, nie ma norm, ich pułapów, nie ma ustalonej liczby powtórzeń, które trzeba wykonać... Nie ma nic pewnego! Pewne jest tylko to, że zawsze może być jeszcze gorzej. To nie jest impreza dla twardzieli, bo takich nie ma i zawsze to mówię. Na każdego jest sposób, ale w tej imprezie nie chodziło nigdy o to, by człowieka "zgnoić" czy złamać. Dochodzisz do etapu, gdzie widzisz siebie w innych okolicznościach, warunkach, wydobywasz z siebie takie pokłady, o których nawet nie wiedziałeś.
Woda jest też etapem, którego uczestnicy obawiają się najbardziej. Unoszenie się na wodzie, kombinacje z pływalnością, zgrywanie na wodzie... Niestety Polacy są z wodą na bakier i widać ogromne zapuszczenie w dziedzinie obcowania z wodą. Czemu wycinam tylu ludzi na wodzie ? Bo pakując człowieka do Mi 8, by desantować go z wysokości pięciu metrów do wody, muszę mieć prawie pewność, że sam sobie da radę w wodzie z daleka od zabezpieczenia i brzegu.
Jak już wspomniałem, w 2004 roku wprowadziłem PRESELEKCJĘ. Trzeba było opracować prosty i szybki sposób oceny wydolności wielu uczestników w krótkim okresie. Trening obwodowy był najlepszy. Wtedy jeszcze nikt nie słyszał o czymś takim, jak CrossFit. W ciągu 14 minut oceniamy człowieka, a przy zespole 20 instruktorów potrzebujemy zaledwie trzech godzin, by dokładnie "przerobić" 300 kandydatów. To tu widać największe różnice w wydolności, gdzie decyduje aparat krążeniowo-oddechowy.
W ciągu 20 lat na pewno przydarzyło się wiele zabawnych, może nawet początkowo groźnie wyglądających sytuacji z udziałem uczestników, o których teraz można opowiadać "przy ognisku". Czy może Pan przytoczyć kilka z nich - tych, które zapadły Panu najbardziej w pamięć i zawsze wywołują uśmiech na twarzy?
Na każdej SELEKCJI przewijają się ludzie, których pamięta się dłużej, czy trafiają się zdarzenia nietuzinkowe. Pamiętam jedną z pierwszych SELEKCJI, gdzie na etapie przenikania po kilku godzinach na punkcie zabrakło jednego z uczestników. Quadami i samochodami przeszukiwaliśmy cały teren, a oczyma wyobraźni widzieliśmy już czarne obrazy. Troska o zdrowie uczestnika podsuwała nam coraz bardziej katastroficzne warianty: może utopił się w bagnie, może wpadł do jakiejś zamaskowanej transzei i rozbił głowę na betonowych płytach, może błądzi po centrum poligonu... Zapadał zmierzch i sytuacja robiła się coraz bardziej nerwowa. Mijały kolejne godziny. W końcu jeden z instruktorów otrzymał zadanie, by szybko pojechać quadem do odległego o 8 km Żółwina i tam dokupić baterie do latarek pod kątem przygotowania się na nocne poszukiwania... Wrócił szybko podniecony i uśmiechnięty, po czym radośnie oznajmił: "Widziałem naszego zaginionego w akcji po sklepem... Nawet nie próbował wyjaśniać, dlaczego się oddalił i zrezygnował bez powiadamiania".
Zdarzało się, że uczestnik - wykluczony na jednym z etapów, rwał w złości koszulkę na sobie, przeklinał, dramatyzował. Pamiętam uczestniczkę, która zbluzgała faceta, gdy ten w odruchu rycerskości chciał i to wbrew ustalonym zasadom pomoc jej wyjść z bagna. Dziewczyna, pochylona do przodu, przyciśnięta zbyt dużym plecakiem nie miała siły wyjść z gęstej mazi i na kolejne nagabywanie o chęć wsparcia, odpowiedziała ciężko sapiąc: "Wiesz... Wiesz, co możesz mi zrobić...? Wiesz....? Wiesz....? Aż w końcu idiotycznie wypaliła: "Możesz mi zrobić laskę!".
Z IV SELEKCJI zapamiętałem Rysia, bezrobotnego trzydziestosiedmiolatka. Przyjechał w starej, flanelowej koszuli i bluzie gumowanej na deszcz, a na nogach miał PRL-owskie tzw. "traktory". Szedł w nich zapamiętale. Ludzie odpadali, a odchodząc oddawali Rysiowi coraz lepsze rzeczy. Pod koniec imprezy, którą ukończył, miał kurtkę z goretexu, śpiwór, tylko na nogach miał cały czas te swoje "traktory" i jak doszedł do końca, to stopy w butach miał jak dwa plastry wątroby z mięsnego. Pamietam, ze wtedy padało przez trzy dni bez przerwy, a te buty nie były najlepsze. Ale to był twardy facet. Naprawdę.
Przywykło się mówić, że SELEKCJA to program telewizyjny - jak jest naprawdę?
Impreza - by mogła się odbyć, musi pozyskać sponsorów. Sponsorzy przychodzą wtedy, gdy program jest w mediach, a najlepiej na jakiejś ogólnopolskiej antenie. W SELEKCJI uczestnik nie ponosi kosztów i całe zabezpieczenie logistyczne pochodzi od sponsorów. Nie da się imprezy realizować bez nich.
Kolejnym wyzwaniem jest produkcja telewizyjna. Kamery w czasie trwania imprezy pracują na bieżąco i rejestrują to wszystko. co uda im się zobaczć. Nie ma dubli, ustawiania scen, to nie jest program telewizyjny, jakiś "reality show". Dużo zależy od szybkości i sprawności operatorów, przypadku, ale też od montażysty, który musi potem przekopać stosy plików z materiałem i zmontować sensowną wizję. Ekipa telewizyjna liczy zawsze około 10 osób i oni podobnie, jak instruktorzy, mają ciągły niedosyt snu.
Jesteśmy również od wielu lat producentem relacji dla stacji telewizyjnej i wyzwań przez ten czas nie brakowało. Praca przy projekcie zaczyna się praktycznie rok wcześniej, a uzgodnienia z MON dokonuje się już w miesiącu sierpniu.
Tak trudną imprezę musi obsługiwać sensowny i zaufany zespół. Kim, zatem, są instruktorzy?
Instruktorami na SELEKCJI są byli żołnierze jednostek specjalnych, ale także absolwenci SELEKCJI. W tym roku zespół liczy blisko 30 osób. Zespół medyczny to kilku lekarzy o różnych specjalnościach z Krzysztofem Piątkiem i Michałem Bartosiewiczem na czele. Michał jest byłym absolwentem SELEKCJI i od lat pojawia się na imprezie. Obserwatorami na SELEKCJI, jak co roku, są żołnierze Oddziału Specjalnego Żandarmerii Wojskowej z Warszawy i najprawdopodobniej JWK z Lublińca. Pojawi się, jak co roku, obserwator z 25 BKPow.
Zespół uzupełnią instruktorzy od wspinaczki, zabezpieczenia wodnego, psycholog. Znamy się od wielu lat i mamy gwarancję, że na każdym można polegać, stąd chyba też bierze się siła tego zespołu.
Ważna jest ekipa logistyczna, która w sumie "obsługuje" blisko 150 osób. W sumie mamy osiem pojazdów terenowych, quady, KTO Rosomak, śmigłowiec Mi 17, broń wyborową, szturmową i całe to zamieszanie. To taka spora struktura kompanijna.
Czego życzyć Panu, zespołowi i uczestnikom na starcie tegorocznej SELEKCJI?
Zmiennej pogody, temperatury w nocy powyżej 8 stopni i dobrej wyrównanej ekipy uczestników... resztę ogarniemy.
Dziękujemy za rozmowę.