Geopolityczny „wzorzec zwyciężania”
Zdjęcie ma charakter ilustracyjny i pochodzi z książki Piotra Plebaniaka i Andrzeja Kruczyńskiego „Wzorce zwyciężania”
Położenie geograficzne Polski powoduje, że naturalnym obszarem naszych zainteresowań geopolitycznych jest Europa oraz obszar transatlantycki, a głównym oponentem od zawsze była Rosja. Rzadziej zaglądamy z zainteresowaniem w inne obszary świata. O tym, jak wygląda współczesna geopolityka świata, z naciskiem na obszar Azji, rozmawiamy z Piotrem Plebaniakiem – pisarzem, sinologiem, doktorantem wydziału historiografii na Chinese Culture University w Tajpej na Tajwanie, naukowo zajmującym się psychologią konfliktu i historią wojskowości.
Zobacz także
Tomasz Łukaszewski Policyjne psy nie pracują dla stopni, najważniejsze jest serce do walki
Rozmowa z instruktorem grupy psów bojowych KT w Centralnym Pododdziale Kontrterrorystycznym Policji „BOA”.
Rozmowa z instruktorem grupy psów bojowych KT w Centralnym Pododdziale Kontrterrorystycznym Policji „BOA”.
J. West Z kroniki i wspomnień żołnierzy 1. Batalionu Szturmowego z Dziwnowa
1. batalion szturmowy JW 4101 Dziwnów – jednostka wojskowa, o której w okresie zimnej wojny, ale i później starano się mówić jak najmniej. Struktura, przeznaczenie i szkolenie jednostki były utajnione....
1. batalion szturmowy JW 4101 Dziwnów – jednostka wojskowa, o której w okresie zimnej wojny, ale i później starano się mówić jak najmniej. Struktura, przeznaczenie i szkolenie jednostki były utajnione. Na uliczkach Dziwnowa widywano żołnierzy w spadochroniarskich beretach, w polowych mundurach ues przeznaczonych dla wojsk powietrznodesantowych, z emblematami ze spadochronem, widywano ich podczas przemarszu na place ćwiczeń i poligony oraz powrotu z nich, widywano na przepustkach, w końcu widywano...
Tomasz Łukaszewski Jesteśmy przygotowani na każde zagrożenie
Rozmowa z insp. Łukaszem Pikułą, Dowódcą Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji „BOA”.
Rozmowa z insp. Łukaszem Pikułą, Dowódcą Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji „BOA”.
Na ile Chiny są światową potęgą gospodarczą, technologiczną oraz militarną? Czy są realnym zagrożeniem bezpieczeństwa na świecie?
Liczby nam nic nie powiedzą. Wykresy obrotu gospodarczego tak wielkich państw, jak Chiny czy Stany Zjednoczone, są bardzo często grą o prestiż i instrumentem wpływu na proces decyzyjny konkurencji. My patrzmy na stabilność i samowystarczalność obu mocarstw. Stany Zjednoczone na dziś są bardzo stabilne pod kątem dostępu do surowców energetycznych, bo mają u siebie wszystkie, jakie są im potrzebne. Obecnie są w stanie nawet eksportować energię z łupków i ropę naftową. To sprawia, że Stany Zjednoczone są niezależne energetycznie, chociaż technicznie muszą sprowadzać ropę z zewnątrz, do której są przystosowane rafinerie umiejscowione w USA. Natomiast de facto są w pełni samowystarczalne. W związku z tym jakiekolwiek przestoje, zakłócenia, sabotaże, sankcje albo nawet wojny blokujące przepływ surowców energetycznych w globalnym systemie dostępu tych nośników energii... to wszystko nie dotyczy samych Amerykanów. To oni mogą destabilizować dostawy węglowodorów, bez których wszyscy jesteśmy egzystencjalnie zagrożeni powrotem do epoki kamienia łupanego. Wtedy Amerykanie mogą zacząć sprzedawać surowce energetyczne komu zechcą i za dowolną cenę, mając zdolność szantażu nawet swoich sojuszników. Warto też podkreślić, że w lipcu 2023 roku po raz pierwszy w historii wartość towarów przesyłanych z Meksyku do USA była większa niż towarów z Chin przesyłanych do USA. Amerykanie przez całe dekady, realizując współpracę układu NAFTA (Kanada, Meksyk, USA – przyp. red.) budowali swoją samowystarczalność.
Uzyskany efekt jest w skrajnym kontraście do tego, jak Chiny są podatne na różnego rodzaju perypetie wynikające z przepływów gospodarczych lub z celowego działania mającego za zadanie destabilizację. Chińczycy 80% energii sprowadzają z zagranicy, z czego większość z Zatoki Perskiej. Cały ten import sprawia, że Chińczykom zależy na tym, aby na ich trasach żeglugowych panował spokój. Gdyby Chińczycy chcieli zająć zbrojnie Tajwan, to inne kraje regionu, jak Japonia, Korea Południowa ze wsparciem Stanów Zjednoczonych zablokowałyby transport morski do Chin. To sprawia, że Chiny nie robią nic oprócz gróźb, ale nie chcą eskalować konfliktu. Tym bardziej że wielu tajwańskich nacjonalistów uważa Tajwan za chińską wyspę.
Przeczytaj także: Wzorce zwyciężania. Nowa książka Andrzeja Kruczyńskiego i Piotra Plebaniaka >>
Zdjęcie ma charakter ilustracyjny i pochodzi z książki Piotra Plebaniaka i Andrzeja Kruczyńskiego „Wzorce zwyciężania”
Czy mam rozumieć, że Tajwan uważa się za część Chin?
To się zmienia, ponieważ od kilku dekad trwa proces inżynierii społecznej, mającej wyrugować chińskość z Tajwanu. Przede wszystkim chodzi o istnienie na scenie politycznej nacjonalistycznej partii Kuomintangu (KMT). Sami członkowie tej partii zmiękczają swoją postawę nacjonalistyczną i narodową w kierunku narodowości Chińczyków wywodzących się z dynastii Han, czyli tych, którzy dominują na kontynencie. W tej chwili partia liberalno-progresywna, która jest odpowiednikiem partii liberalnych i demokratycznych znanych nam z zachodniego świata, dążą do tego, aby Tajwan stał się kotłem zmieszanych nacji, wykluczając lub zmniejszając obecność w nim elementu chińskiego. Wracając do tematu inwazji na Tajwan, w momencie gdy rejon wyspy stanie się strefą wojenną, a nawet zanim to nastąpi, Japończycy i Koreańczycy Południowi zrobią wszystko, aby zniechęcić Chiny do takiego kroku. Dlatego, że na tych samych liniach żeglugowych dla supertankowców przepływają supertankowce i do Japonii, i do Korei Południowej. Podsumowując, inwazja byłaby na rękę Amerykanom. To dlatego będą oni prowokować Chińczyków do jakiegoś ruchu militarnego. Powodem tego jest fakt, że wtedy i Japonia, i Korea Południowa będą potrzebować Ameryki do obrony. Będą też potrzebować amerykańskiej ropy i gazu. Można to zatem także traktować jako rodzaj negocjacji biznesowych.
Książkę można nabyć w ksiegarniamilitarna.com.pl >>
Wychodzi na to, że surowce, gospodarka i biznes mają największy wpływ na stabilizację tamtego regionu. Mówiło się, że po rozpoczęciu wojny w Ukrainie Chiny zaatakują Tajwan. Spekuluje się, że przed tym powstrzymał ich przebieg wojny, czyli militarne porażki poniesione na froncie przez Rosjan. Czy zatem Tajwan może czuć się bezpiecznie? Czy bycie w stałym zagrożeniu to dla Tajwanu stan normalny?
Jestem w pełni przekonany, że spryciarze odpowiadający za obronę Tajwanu doskonale wiedzą, co mogą zrobić, aby w przypadku konfliktu nie uszkodzić machiny ekonomicznej, która pracuje na Tajwanie. Kraj ten oparty jest na gospodarce typowo eksportowej. Dlatego nie wisi on na haczyku międzynarodowych banków i ma bardzo duże nadwyżki dewiz. To jeden z filarów zamożności społeczeństwa Tajwanu. Oczywiście kraj ma też ograniczenia, jak choćby w zdolności zakupu uzbrojenia. Tajwan chce ją kupować, a Waszyngton chce mu ją sprzedawać. To dlatego potencjalna inwazja Chin jest dobrą wymówką do kolejnych zakupów. Stąd właśnie biorą się narracje na zachodzie, aby wspierać Tajwan, tak jak Ukrainę.
Powtarzam jednak, że nie ma się czego bać. Chiny nie muszą atakować Tajwanu. Mogą czekać na coś, co doprowadzi do upadku Tajwanu lub utraty znaczenia przez ten kraj. Jedną z takich rzeczy jest produkcja najbardziej zaawansowanych półprzewodników. Problem Tajwanu z pozoru jest błahy, ale może rozwinąć się do poziomu egzystencjalnego. To demografia. O ile 20, 25 czy 30 lat temu na świecie rodziło się za mało dzieci, to teraz mamy za mało dorosłych. Dziś około 10% siły roboczej pracującej na Tajwanie to siła zagraniczna z Filipin, Wietnamu czy Indonezji. W chwili, gdy przepływ tych pracowników na wyspę ustanie, Tajwan niemal na pewno podupadnie gospodarczo. Na pewno straci na znaczeniu, jeśli Chiny pozyskają zdolność produkcji najnowocześniejszych czipów.
Podsumowując, Chińczycy cierpliwie czekają i prowadzą wojnę hybrydową przeciwko Tajwanowi: muszą przejąć kontrolę nad wyspą w taki sposób, aby nie uruchomić reakcji ze strony Amerykanów. Natomiast Ameryce zależy na inwazji, ponieważ wtedy Stany będą mogły sprzedawać broń i wygrać wizerunkowo z Chinami. Tak po prostu działa wojna. Agresor ma zawsze złą prasę.
Czyli Chiny są bardziej krajem ukierunkowanym na politykę gospodarczą, w przeciwieństwie do Rosji, która w pewnym momencie stwierdziła, że wojna bardziej się jej opłaca? Czy po prostu Chinom bardziej opłaca się prowadzenie wojny gospodarczej?
Czas gra na korzyść Chińczyków. Siła geopolityczna Ameryki, której składnikiem jest prestiż wynikający ze zdolności narzucania innym swoich decyzji, słabnie względem reszty świata. Ale jeszcze długo Chińczycy nie wyplączą się ze swojego uzależnienia od bycia częścią globalnej wymiany towarowej, którą twardo rządzą Amerykanie. Jakakolwiek poważna wojna gospodarcza byłaby dla Pekinu katastrofalna.
Zdjęcie ma charakter ilustracyjny i pochodzi z książki Piotra Plebaniaka i Andrzeja Kruczyńskiego „Wzorce zwyciężania”
Po której stronie i jaką rolę w Azji odgrywają Indie, obecnie najliczniejszy kraj na świecie, który w połowie 2023 roku wyprzedził pod tym względem Chiny?
Indie dzierżą w rękach atut, ponieważ mogą się przyłączyć albo do jednych, albo do drugich. Indie toczą jednak spór graniczny z Chinami w paśmie Himalajów. To zamyka im drogę do sojuszu czy geopolitycznej współpracy z Chinami. Indie mają więc tendencję do przechylania się na stronę zachodu w przypadku jakiejś bardzo widocznej konfrontacji. Zagraża to Chinom, ponieważ wokół subkontynentu indyjskiego przepływają te wspomniane wcześniej supertankowce z Zatoki Perskiej oraz kontenerowce wożące towary do Europy i Afryki. Indie mają możliwość zablokowania tych transportów.
Jaką w tym wszystkim rolę odgrywa Korea Północna, kraj zupełnie odizolowany od świata i jak się pozornie wydaje, który nie bierze udziału w tych wszystkich rozgrywkach?
Korea Północna pełni dwie różne funkcje. Pierwsza to państwo buforowe. Dzięki temu, że Korea Północna jest odcięta od Południowej, to Korea Południowa jest w praktyce wyspą. Natomiast dzięki państwom buforowym istnieje mniejsze ryzyko zaistnienia poważnych incydentów granicznych między mocarstwami. Drugą funkcją Korei Północnej jest bycie tubą negocjacyjną dla Chin, która zwalnia je z odpowiedzialności dyplomatycznej i innej, jeśli chcą wykonać jakąś ryzykowną zagrywkę.
Jak Chiny postrzegają obecną sytuację Rosji? Czy wojna w Ukrainie jest Chinom na rękę?
Byłem na Syberii w 2008 roku i widziałem, że rynek drobnego handlu i przedsiębiorczości jest tam przejmowany przez Chińczyków. Ale Chińczycy są bardzo ostrożni. Starannie pilnują się, by ekspansją demograficzną nie nastraszyć Rosji. Chiny wraz z Niemcami i Rosją budując swoistą „oś zła”, próbują stworzyć system niezależny od dostaw surowców i wszystkiego, co mogą dostarczyć lub zablokować Stany Zjednoczone.
Zadaniem Waszyngtonu jest więc sprawić, aby Chińczycy w żaden sposób nie mogli zbudować jakiejkolwiek formy samodzielności gospodarczej czy surowcowej. W moim odczuciu wojna w Ukrainie jest mistrzowskim zagraniem Stanów, rozwalającym cały plan geopolityczny Chin bez bezpośredniego konfrontowania się z samymi Chinami. Nagle sankcje sprawiły, że rosyjska ropa i gaz przestały być centralnym punktem geopolitycznych aspiracji Niemiec. Kraj ten przestał być poważnym graczem, który mógł sprawić Stanom Zjednoczonym jakiekolwiek problemy.
Zdjęcie ma charakter ilustracyjny i pochodzi z książki Piotra Plebaniaka i Andrzeja Kruczyńskiego „Wzorce zwyciężania”
Mówi się, że ostatnia wojna będzie o wodę, bo zaczyna jej na świecie brakować. Czy zgadza się Pan z tą tezą?
Tak, ale nie wszędzie. My w Polsce mamy dostatek wody. Jednak dostęp do wody zależny jest od dostępu do ropy naftowej i gazu, czyli energii niezbędnych, aby tę wodę odsolić i dostarczyć do miejsc użycia. Dowodem jest to, że w krajach o idealnych warunkach do użycia energii słonecznej do odsalania wody morskiej, instalacje zasilane są węglowodorami. Moim zdaniem w ciągu najbliższych 40 lat skończy się tania energia i łatwy dostęp do niej, co przyczyni się do pogłębienia innych problemów, w tym tych z wodą.
Jeśli do tego dojdzie, to jaki będzie nowy ład na świecie? Jaki będzie układ sił i jak będzie wyglądał nowy porządek świata?
W tym nowym ładzie nie zmieni się wieczne prawidło istnienia i ludzi, i wielkich mocarstw. Energia nadal będzie wszystkim. To nie jest oczywiste, gdyż jesteśmy ofiarami narracyjnego zakłamania praw natury. Przede wszystkim musimy zrozumieć istotę problemu, odrzucając dezinformację. Bez węglowodorów cały nasz dostatek materialny zniknie. Zaprzestanie emisji dwutlenku węgla z ropy naftowej i gazu ziemnego. Obecnie stężenie CO2 w atmosferze jest daleko niższe niż potrzebne roślinom do optymalnego wzrostu (vide wzbogacanie stężenia CO2 w szklarniach przemysłowych). Tuż przed rewolucją przemysłową atmosfera Ziemi miała 250 cząstek dwutlenku węgla na milion (ppm). W momencie kiedy powstały pierwsze małpy naczelne, około 50 milionów lat temu, stężenie to wynosiło ok. 3 tys. Na dzień dzisiejszy mamy tylko 400 ppm. To co miało miejsce w ciągu ostatnich 160 milionów lat, to kontynuacja tzw. katastrofy tlenowej, która polega na tym, że pierwsze organizmy, które wyewoluowały zdolność fotosyntezy, pobierają węgiel z atmosfery. Ten węgiel odkładał się w formie gazu ziemnego, ropy naftowej i węgla kamiennego oraz skał osadowych, z których my korzystamy. Z czasem rośliny wyczerpią ten surowiec całkowicie. A w chwili, gdy węgiel przestanie występować w atmosferze, wszystkie rośliny, zwierzęta i ludzkość przestaną istnieć. CO2 jest kluczowym elementem obiegu energii w biosferze. Oddychając każdy z nas wytwarza go w ilości 500 kg rocznie.
Pracuje Pan obecnie nad naukową stroną porównania starożytnej sztuki wojennej greckiej i chińskiej. Czy to taka analogia dla myśli zachodniej i wschodniej metody prowadzenia wojny? Jakie są różnice i punkty styczne tych dwóch systemów?
Różnica polega na tym, że w chińskich rytuałach społecznych, politycznych, geopolitycznych i dyplomatycznych nie jest potrzebny żaden akt poniżenia przeciwnika – nie jest on nawet wskazany. Przykładem może być defilada w stolicy podbitego przeciwnika, która w mentalności Zachodu jest oczekiwana. Zwycięstwo musi być zrealizowane w określony sposób. Jeżeli jest to inny sposób, a nie tylko zwycięstwo, oznacza to, że jest to sposób rytualny.
W Chinach esencją tego, że konflikty toczy się skrycie, jest to, że zgodnie z prawami strategii wojennej i polityki należy dążyć do harmonii społecznej. Jeśli ma ona być osiągnięta, to nie może być widać konfliktów – trzeba je więc ukryć. Przepotężne tabu kulturowe wyklucza w Chinach prowadzenie konfliktów jawnie – toczy się je w sposób niejawny. W Chinach spójność społeczna generowana jest poprzez ukrywanie i deeskalacje wszelkich konfliktów, tak aby je ukryć, a nie rozwiązać.
Natomiast w Grecji jest to konfrontacja dwóch falang, miast-państw greckich. Sama falanga była rodzajem kolektywu, w którym nie liczyły się zdolności bojowe pojedynczego człowieka, a istotne było to, czy ci ludzie są w stanie zsynchronizować swoje działania. Wobec tego sam sposób walki determinował naszą siłę i generował spójność społeczną. Obie cywilizacje, konfucjańska i chrześcijańska, stworzyły zupełnie inne sposoby balansowania motywacji do przetrwania na poziomie kolektywnym i jednostki. My nie rozumiemy chińskiej, a Chińczycy znakomicie rozumieją naszą. Przegrywamy. Nie rozumiemy logiki toczonej przez Chiny rozgrywki.
Podsumowując, W Europie w okolicy wojny 30-letniej wykształciła się kultura jawnej konfrontacji, np. na sądzie bożym. Chińczycy tego nie potrzebują. W chwili, gdy oczekujemy konfrontacji pomiędzy Chinami a USA, to Chińczycy stosują się do prawd funkcjonowania społeczeństw i gospodarek, i starają się realizować swoje oddziaływanie, w którym przełożenie siły na efekt będzie największe.
Zdjęcie ma charakter ilustracyjny i pochodzi z książki Piotra Plebaniaka i Andrzeja Kruczyńskiego „Wzorce zwyciężania”
Ostatnio ukazała się Pana nowa książka, napisana wspólnie z Andrzejem Kruczyńskim, pt. „Wzorzec zwyciężania”. Jak teoretyk i praktyk wspólnie piszą książki, to jak wyglądała Panów współpraca?
To pierwszy tom. Pracujemy nad kolejnymi. Na początku miała wyjść jedna publikacja, ale jej rozmiar przekonał nas o tym, że należy ją podzielić, bo po prostu wyjdzie zbyt obszerna. Poza tym, książkę z mniejszą liczbą stron lepiej się czyta, można ją zabrać w drogę. Niemal 40% pierwszego tomu „Wzorców zwyciężania” dotyczy operacji specjalnych, które są domeną Andrzeja. Ja skupiłem się na wykonaniu opisu typowo historycznego, a „Wódz” uzupełniał go o wiedzę typowo praktyczną. Efektem jest znakomicie zbalansowane studium tego, jak unikać popełniania błędów – elementarnych i trudnych nawet do zdefiniowania.
Jakie były początki Waszej współpracy? Kiedy pojawił się pomysł wspólnego napisania książki?
Poznaliśmy się cztery lata temu na Targach Książki Historycznej, tych samych, na których właśnie rozmawiamy. Obaj mamy pasję do pisania, dlatego udało się nam doskonale zgrać. Siły połączyły dwie osoby: ta, która chce zostać pisarzem, i specjalista od bezpieczeństwa i planowania. Idealnie uzupełniamy się na polu eksperckim. To nie mogło się skończyć inaczej, jak wspólną książką.
Co znajdziemy w pierwszym tomie „Wzorów zwyciężania”? Jakie operacje zostały opisane?
Cała seria złożona z sześciu tomów będzie poruszała określone przykłady różnych operacji wojskowych. Nieformalnym mottem serii jest maksyma: Zwycięzca uczy się na błędach własnych, potrafi się do nich przyznać i podpatruje, co czyni przeciwnik, choćby najbardziej znienawidzony.
W pierwszym tomie przeważają operacje specjalne, takie jak izraelska operacja w Entebbe w 1976 roku, zamach w Monachium w 1972 czy obecny atak Hamasu na Izrael, ilustrowany zdjęciami z materiałów treningowych Hamasu.
Wskazujemy, co strony konfliktów zrobiły dobrze, oraz podkreślamy, co mogły zrobić lepiej. Poruszamy też tematykę przełomów technologicznych, takich jak wynalezienie w XIX wieku pocisku Minié, który puchnie w lufie, wypełniając cały jej prześwit, dzięki czemu kula leci dalej i stabilniej. Ten pocisk dokonał rewolucji na polach bitew wojny secesyjnej i innych. Mamy rozdział poświęcony Drednotom. Te pancerniki były produktem fascynującej rewolucji w koncepcjach i technologiach. Rozchodziło się o m.in. ustandaryzowanie i zmaksymalizowanie kalibru dział, tak aby siłę ognia kierowały do wrogów na możliwie najdalszym dystansie.
Kiedy książka się ukaże? Czy kolejne tomy są już gotowe?
Tom pierwszy miał premierę 11 listopada. Drugi i trzeci tom są prawie ukończone. W trzecim tematem wiodącym będą działania na morzu. Drugi ukaże się już w lutym. Większość analizowanych przykładów bitew i potyczek czerpiemy ze starożytności – Juliusz Cezar na okładce zobowiązuje.
Dziękuję za rozmowę!
Książkę można nabyć w ksiegarniamilitarna.com.pl >>