III wojna światowa?
Ujęcie z czasów zimnej wojny - radziecki samolot Jak-38 sfotografowany na pokładzie okrętu, rok 1985 Fot. US Navy
Trwające wciąż walki we wschodniej części Ukrainy, nałożenie na Rosję sankcji po zestrzeleniu samolotu malezyjskich linii lotniczych i inne niepokojące sygnały dotyczące relacji pomiędzy Rosją a państwami zachodnimi nakładają się na setną rocznicę wybuchu I Wojny Światowej oraz rocznicę uderzeń atomowych na Japonię, kończących II Wojnę Światową. To wszystko prowadzi do wyrażanych w różnych mediach opinii dotyczących możliwości wybuchu kolejnej wojny na skalę globalną.
Zobacz także
Michał Piekarski Kilka kolejnych słów o tradycji i „Czerwonych Beretach”
Mimo że głównym tematem wiadomości dotyczących elitarnych jednostek Wojska Polskiego pozostają informacje dotyczące programów modernizacji technicznej lub bieżących działań szkoleniowych lub działań poza...
Mimo że głównym tematem wiadomości dotyczących elitarnych jednostek Wojska Polskiego pozostają informacje dotyczące programów modernizacji technicznej lub bieżących działań szkoleniowych lub działań poza granicami państwa, co jakiś czas niestety powracają kwestie dotyczące historii i tradycji.
Michał Piekarski Anatomia Zamachu
Na polskim rynku od kilkunastu lat wydano już wiele książek traktujących o tematyce terroryzmu. W tym morzu pozycji czasem trudno zauważyć te które niosą ze sobą najbardziej merytoryczny przekaz.
Na polskim rynku od kilkunastu lat wydano już wiele książek traktujących o tematyce terroryzmu. W tym morzu pozycji czasem trudno zauważyć te które niosą ze sobą najbardziej merytoryczny przekaz.
Michał Piekarski Scenariusz Chaosu
Siły specjalne i gry wywiadów są jednymi z ulubionych tematów po jakie sięgają autorzy książek z gatunku military fiction. Tak jest także w przypadku najnowszej powieści Piotra Langenfelda, wydanej przez...
Siły specjalne i gry wywiadów są jednymi z ulubionych tematów po jakie sięgają autorzy książek z gatunku military fiction. Tak jest także w przypadku najnowszej powieści Piotra Langenfelda, wydanej przez wydawnictwo WarBook.
Hasło „Trzecia Wojna Światowa” powszechnie utożsamiane jest z innym konfliktem, który pozostał jedynie niepokojąco realną możliwością, czyli globalnym starciem sił Układu Warszawskiego i Sojuszu Północnoatlantyckiego w okresie Zimnej Wojny. Do tego starcia nie doszło. Obie strony zadowoliły się politycznym i militarnym „prężeniem muskułów” stale rozbudowywując swoje potencjały konwencjonalne i nuklearne, rywalizując na polu gospodarczym i ideologicznym, trwała także wojna na froncie wywiadowczym, ale faktyczne użycie siły miało miejsce w innej formie.
Zamiast jednej wielkiej wojny, supermocarstwa toczyły wojny przez pośredników w Trzecim Świecie. Czasem wysyłano tam jedynie uzbrojenie, czasem doradców wojskowych (w tym z sił specjalnych) , czasem tylko jedna ze stron otwarcie interweniowała przy użyciu sił konwencjonalnych.
Może więc dziwić, że mimo utrzymywania potężnych sił, mimo wyraźnego interesu jakie obie strony miały w pokonaniu przeciwnika, to jednak nie doszło do przerodzenia się tej rywalizacji w globalny konflikt zbrojny. Wszak poprzednie dwie wojny miały taki sam początek.
Obie wojny światowe (a biorąc pod uwagę zależności przyczynowo – skutkowe, można wręcz mówić o jednym, z przerwą trwającą dwie dekady) miały swój początek w rywalizacji mocarstw – o terytoria, o rynki zbytu, o dostęp do zasobów naturalnych. Swoją rolę odegrały także czynniki ideologiczne i psychologiczne, wskutek czego w roku 1914 żołnierze szli na front szczęśliwi z powodu wybuchu wojny, a politycy postrzegali cel prowadzonej przez siebie polityki w kategoriach nadrzędności interesu narodowego.
Takie same czynniki przesądziły także o zwycięstwie. W szczególności było to widoczne w przypadku I Wojny Światowej – a zwłaszcza na Zachodzie, gdzie szybko walczące armie ugrzęzły w okopach. O zwycięstwie nie zadecydowały walne bitwy, błyskotliwe decyzje generałów, wbrew pozorom faktyczne rozstrzygnięcie nie miało miejsca na polu walki zbrojnej.
To co było widać na pierwszy rzut oka – naloty dywanowe, starcia korpusów pancernych i mas piechoty, nawały ognia artyleryjskiego – było zaledwie skutkiem innych procesów, faktycznie przesądzających o zwycięstwie. Poszczególne bitwy mogły zmienić bieg wydarzeń o dni, tygodnie, miesiące. Gdyby w 1914 roku wojska niemieckie zajęły Paryż, nie musiało by to oznaczać końca wojny na Zachodzie. Francja wciąż dysponowałaby przecież drugim co do wielkości imperium kolonialnym, wciąż dysponowała dużym zapleczem przemysłowym, a co ważniejsze, w grze wciąż pozostawała Wielka Brytania z jej potencjałem.
Niemcy przegrały bowiem I Wojnę Światową nie wskutek porażki lub klęski na froncie. Nie wytrzymała gospodarka i społeczeństwo. Dały się we znaki skutki blokady morskiej. Nie udało się także przerwać poprzez nieograniczoną wojnę podwodną strategicznych linii komunikacyjnych, żywotnie ważnych dla Anglii i Francji, a gdy do wojny włączyły się Stany Zjednoczone ze swoim potencjałem gospodarczym, dzięki któremu mogły wysłać do Europy łącznie dwa miliony żołnierzy.
Te same czynniki przesądziły o wyniku kolejnego konfliktu. Zwycięzcami byli ci którzy byli w stanie wykorzystać możliwości jakie dał im ich potencjał przemysłowy, odpowiednio wykorzystać masowość sił na polu walki i dążyć raczej do tego by załamał się od środka niż w wyniku przegranych bitew. Ich wynik był bowiem konsekwencją wcześniejszych decyzji, czasem sięgających lata wstecz odnośnie rozwoju przemysłu, organizacji i doktryny sił zbrojnych, ich zaopatrzenia i dowodzenia. Nie liczyły się parametry samych wozów bojowych – dla wyniku strategicznego liczyło się bowiem to że Niemcy byli w stanie wyprowadzać głębokie uderzenia dużych sił pancernych wspieranych lotnictwem, a Alianci zachodni byli w stanie siłą ognia lotnictwa i artylerii dosłownie wyrąbywać sobie drogę.
Wreszcie, nie bez znaczenia było to, że ostateczni zwycięzcy – Stany Zjednoczone i Związek Radziecki – dysponowali potencjałem przemysłowym, którego nie mogli zaatakować przeciwnicy. Niemcy i Japończycy nie mieli lotnictwa strategicznego, nie byli w stanie także przerwać morskich szlaków zaopatrzeniowych.
Po roku 1945 sytuacja się zmieniła. W ciągu dwóch dekad supermocarstwa były w stanie zadawać ciosy na odległość wielu tysięcy kilometrów, przy pomocy samolotów i pocisków rakietowych przenoszących broń nuklearną. Istniała więc możliwość zniszczenia zaplecza przeciwnika – tylko, że możliwość ta była obopólna. Na to nie było by już stać żadnej ze stron.
Konflikt konwencjonalny byłby przypuszczalnie równie wyniszczający, i obciążający obie strony. Można spekulować, że i tym razem dla wyniku ważna byłaby kolejna Bitwa o Atlantyk oraz o inne strategicznie ważne linie zaopatrzeniowe. Przede wszystkim jednak, kluczowe byłoby to, czyja gospodarka pierwsza by się załamała.
Trzeba bowiem pamiętać, że potrzeby walczących stron podczas I Wojny Światowej były, w porównaniu z kolejnymi, dość ograniczone. Potrzebna była żywność, amunicja do karabinów i dział, i w ograniczonym zakresie paliwo dla samolotów, samochodów i nielicznych czołgów. Potrzebne były także inne surowce, zwłaszcza węgiel i ruda żelaza dla przemysłu zbrojeniowego.
Zmechanizowane i zmotoryzowane armie kolejnej wojny potrzebowały coraz więcej paliwa, większe było zapotrzebowanie na amunicję. Coraz bardziej skomplikowane czołgi, okręty, samoloty, o broni strzeleckiej nie wspominając oznaczały tylko większe obciążenie przemysłu i systemu logistycznego. A trzeba pamiętać, że po 1945 roku stopień skomplikowania systemów uzbrojenia zwiększył się wielokrotnie, choćby z racji rosnącego znaczenia urządzeń elektronicznych. Oznaczało to więc że wojna stawała się coraz bardziej kosztowna – nie tyle w wymiarze samych finansów, ale zasobów surowcowych, mocy produkcyjnych, zasobów ludzkich, energii.
Z tych właśnie powodów, Zimna Wojna została rozstrzygnięta na polu gospodarczym. Związek Radziecki nie wytrzymał presji jaką był wyścig zbrojeń (także w Kosmosie) nie był w stanie także nadążyć za postępem w zakresie elektroniki i informatyki, co z kolei miało swoje kolosalne znaczenie dla zachodnich sił zbrojnych. A był to czas gdy międzynarodowe zależności gospodarcze miały mniejsze znaczenie niż dziś.
Czasem podnoszony jest w nawiązaniu do I Wojny Światowej argument, że także wówczas, powiązania gospodarcze były bardzo silne. Argument ten pomija istotny problem jakim są różnice pomiędzy gospodarką w roku 1914 a 2014. Trudno bezpośrednio porównywać sytuację państw o podobnych gospodarkach – silnie uprzemysłowionych, nastawionych na masową, pracochłonną produkcję i gdzie duże znaczenie miał przemysł ciężki z sytuacją obecną, gdzie podstawą gospodarki państw zachodnich są usługi i sektor „wysokich technologii” zaś produkcję pracochłonną, masową wyeksportowano głównie do Azji. W tym układzie Rosja jest głównie dostawcą surowców, w dużym stopniu zależnym od handlu zagranicznego i zagranicznych usług. Te czynniki mają swoje istotne konsekwencje militarne.
Czy można spodziewać się kolejnego nawrotu „zimnej wojny” lub innych objawów pogorszenia sytuacji za naszą wschodnią granicą? Jest to niewykluczone, gdyż zjawiska jakie są konsekwencją rozpadu ZSRR będą o sobie dawać znać jeszcze długo. Nie oznacza to jednak że należy uznać za szczególnie prawdopodobny scenariusz poważnego otwartego konfliktu zbrojnego. Byłby on bowiem zbyt kosztowny dla wszystkich stron.
Możliwe jest jednak kontynuowanie i nawet eskalacja obecnie toczonej swoistej wojny przez pośredników jaka dzieje się na wschodzie Ukrainy, gdzie strony konfliktu (Zachód i Rosja) poza bezpośrednimi, lokalnymi uczestnikami jakimi są obecnie siły ukraińskie oraz bojówki separatystów będą ograniczać się do działań gospodarczych (sankcje) psychologicznych, dostaw uzbrojenia i wyposażenia, szkolenia i innych form pośredniego wsparcia. W tej grze, rola sił konwencjonalnych będzie i jest ograniczona do roli czynnika demonstracji siły i odstraszania (jak kiedyś strategiczna broń atomowa), aczkolwiek z definicji ów czynnik musi być cały czas wiarygodny.
Można jednak wciąż oczekiwać że istotną rolę będą odgrywać mniej widoczne komponenty w tym służby specjalne i siły specjalne. Ich możliwości, a przede wszystkim elastyczność użycia i dyskrecja działania mogą mieć wręcz znaczenie decydujące. Nie można przy tym nie zauważyć, że taki „dziwny” konflikt i użyte w nim siły może ( w znacznej części już tak jest) znacząco odbiegać od wizji konfliktu zbrojnego, do którego politycy i społeczeństwo są od dawna przyzwyczajeni.