Ukraina, broń i polityka

przeciwpancerny pocisk kierowany FGM-148 Javelin Fot. US Army
W ostatnich dniach, wraz z kolejnymi turami negocjacji w sprawie Ukrainy, nasiliły się sugestie, a wręcz żądania kierowane do decydentów państw NATO, a dotyczące dostarczenia broni ukraińskim siłom zbrojnym. Czy dostawy broni mogą zmienić oblicze konfliktu na wschodzie Ukrainy?
Zobacz także
Michał Piekarski Kilka kolejnych słów o tradycji i „Czerwonych Beretach”

Mimo że głównym tematem wiadomości dotyczących elitarnych jednostek Wojska Polskiego pozostają informacje dotyczące programów modernizacji technicznej lub bieżących działań szkoleniowych lub działań poza...
Mimo że głównym tematem wiadomości dotyczących elitarnych jednostek Wojska Polskiego pozostają informacje dotyczące programów modernizacji technicznej lub bieżących działań szkoleniowych lub działań poza granicami państwa, co jakiś czas niestety powracają kwestie dotyczące historii i tradycji.
Michał Piekarski Anatomia Zamachu

Na polskim rynku od kilkunastu lat wydano już wiele książek traktujących o tematyce terroryzmu. W tym morzu pozycji czasem trudno zauważyć te które niosą ze sobą najbardziej merytoryczny przekaz.
Na polskim rynku od kilkunastu lat wydano już wiele książek traktujących o tematyce terroryzmu. W tym morzu pozycji czasem trudno zauważyć te które niosą ze sobą najbardziej merytoryczny przekaz.
Michał Piekarski Scenariusz Chaosu

Siły specjalne i gry wywiadów są jednymi z ulubionych tematów po jakie sięgają autorzy książek z gatunku military fiction. Tak jest także w przypadku najnowszej powieści Piotra Langenfelda, wydanej przez...
Siły specjalne i gry wywiadów są jednymi z ulubionych tematów po jakie sięgają autorzy książek z gatunku military fiction. Tak jest także w przypadku najnowszej powieści Piotra Langenfelda, wydanej przez wydawnictwo WarBook.
Pozornie odpowiedź na to pytanie jest prosta. Skoro Rosja dostarcza separatystom uzbrojenie i wysyła tam swoich żołnierzy, dostawy z Zachodu powinny to zrównoważyć, a wzmocniona w ten sposób ukraińska armia mogłaby poradzić sobie z obecnym kryzysem, uniemożliwić działania oddziałów separatystów i wymusić na nich, oraz na Rosji zgodę na korzystne dla Kijowa rozwiązanie polityczne.
Tego rodzaju tok rozumowania zakłada także, że dostawy broni (takiej jak przeciwpancerne pociski kierowane FGM-148 Javelin) sprawią, że siły separatystów, ale przede wszystkim oddziały rosyjskie zaczną ponosić straty i to straty na tyle duże, że władze rosyjskie uznają wysiłek militarny za zbyt kosztowny. Jednym zdaniem, proponuje się aby wobec Rosji zastosować strategię kosztów, stosowaną często w konfliktach asymetrycznych i działaniach nieregularnych.
Jest to wyrażone wprost w niedawno opublikowanym dokumencie Preserving Ukraine’s Independence, Resisting Russian Aggression: What the United States and NATO Must Do opracowanym przez trzy amerykańskie ośrodki analityczne (think-tanki) : Atlantic Council, Brookings Institution oraz Chicago Council on Global Affairs. Są to wpływowe ośrodki, pod samym dokumentem podpisali się m.in. Michele Flournoy, podsekretarz obrony w administracji Obamy w latach 2009 – 2012, adm James Stavridis, były dowódca sił NATO w Europie oraz Strobe Talbott, zastępca sekretarza stanu w latach 1994-2001. Nie może więc dziwić, że proponowane rozwiązanie jest łudząco podobne do działań prowadzonych przez Stany Zjednoczone w różnych częściach świata od wielu dekad. Istotną częścią gry strategicznej supermocarstw w okresie „Zimnej Wojny” jak i amerykańskiej polityki zagranicznej w późniejszym okresie.
Tego rodzaju polityka czasem przynosiła wyraźne korzyści – jak w przypadku Izraela, który od lat sześćdziesiątych otrzymywał i otrzymuje gigantyczną wręcz pomoc materiałową (i nie tylko) ze Stanów Zjednoczonych. Czasem zaś kończy się katastrofalnie, czego przykładem jest los Wietnamu Południowego w ostatnich latach istnienia owego państwa, gdy zbudowana na obraz i podobieństwo amerykańskich sił zbrojnych armia rozpadła się jak domek z kart.
Jest wreszcie często przywoływany, także w dyskusjach o bezpieczeństwie Polski, casus Afganistanu z lat osiemdziesiątych, gdzie dostawy broni (których symbolem były pociski FIM-92 Stinger) były istotnym czynnikiem wpływającym nie tylko na bieg tego konfliktu ale także na globalną rywalizację amerykańsko – radziecką.
Jest bowiem rzeczą oczywistą, że broń nie jest magicznym narzędziem. Im bardziej jest skuteczna i bardziej nowoczesna, tym lepszego wyszkolenia użytkowników i tym efektywniejszego wsparcia logistycznego wymaga. Nie może funkcjonować wyrwana z kontekstu operacyjnego i logistycznego. Przykładowo, karabinek automatyczny wymaga, relatywnie krótkiego w porównaniu z innymi rodzajami sprzętu, szkolenia ale aby był skuteczną bronią użytkownik musi być zaopatrywany w amunicję i w razie potrzeby w części zamienne. Karabin wyborowy, jeśli ma być skutecznie używany, wymaga już strzelca o odpowiednich predyspozycjach, dłużej szkolonego i nie może strzelać amunicją o niskiej jakości, sam strzelec musi być także wykorzystany przez przełożonych zgodnie ze swoimi możliwościami.
Oczywiście sytuacja wygląda inaczej, gdy odbiorcami są funkcjonujące już struktury i ludzie już wyszkoleni. Czym innym jest przeszkolenie żołnierzy w użyciu innego sprzętu, niż szkolenie ich od podstaw. Im jednak dostawy są większe, a sprzęt nowocześniejszy, tym bardziej skutkiem pomocy wojskowej – nawet w wysoko rozwiniętych armiach – jest rozpoczynanie procesu szkolenia od niższych poziomów zaawansowania.
To oznacza że każda dostawa broni, zwłaszcza odmiennej (nowocześniejszej) od używanej dotychczas w siłach zbrojnych Ukrainy, musiałaby zostać skorelowana z budową całego zaplecza szkoleniowego i logistycznego. Co gorsza, biorąc pod uwagę oględnie mówiąc nie najlepszą sytuację w ukraińskim wojsku, zwłaszcza problematycznie funkcjonujący system dowodzenia i szereg innych problemów (także finansowych) wsparcie armii ukraińskiej i doprowadzenie jej do poziomu siły zdolnej potencjalnie odstraszyć Rosję od eskalacji działań, jest zadaniem na wiele lat, co zresztą częściowo zauważają autorzy raportu, operując sumami idącymi w miliardy dolarów, niezbędnymi przez najbliższe trzy lata.
Dostawy broni mniej nowoczesnej, na przykład z Polski, w której autorzy upatrują istotne źródło wyposażenia i materiałów ocenianych jako kompatybilne z poradzieckim sprzętem ukraińskim, mogą być w tym kontekście oceniane jedynie jako półśrodek, swoista zapchajdziura, przede wszystkim dlatego, że dostępny w państwach NATO sprzęt poradziecki jest już i tak przestarzały, zatem nie zapewni przewagi jakościowej (ani ilościowej) nad siłami rosyjskimi lub prorosyjskimi.
Co więcej, zaangażowanie państw NATO w konflikt ukraiński poprzez dostawy uzbrojenia i sprzętu oznaczało by nie tylko wsparcie materialne. Musiało by oznaczać zaangażowanie instruktorów oraz doradców. Nawet jeśli realizowane by to było okrężną drogą, na przykład za pośrednictwem zewnętrznego podmiotu (cywilnej firmy szkoleniowej) oznaczało by to że należało by rozważyć sytuację w której ośrodki szkoleniowe – czy to na Ukrainie, czy poza nią – stałyby się celem ataków na przykład upozorowanych, w mniej lub bardziej wiarygodny sposób na działalność terrorystyczną. Biorąc pod uwagę sytuację wewnętrzną na Ukrainie, pojawia się także problem kontroli nad przekazanym ukraińskiej armii mieniem.
Można i należy zadać pytanie, mając na uwadze choćby los amerykańskiej broni dostarczanej w różne zakątki świata, czy np. bezpieczne systemy łączności (których dostawę postulują autorzy raportu) nie trafiły by w ręce batalionów ochotniczych, nad którymi rząd sprawuje ograniczoną kontrolę, a poprzez nie do grup przestępczych? Czy zachodnie środki walki radioelektronicznej nie zostałyby użyte niezgodnie z intencjami dostawców i czy nie byłyby łakomym łupem dla rosyjskich służb specjalnych?
Ostatnim problemem jest sama strategia kosztów. Nietrudno zauważyć, że taka strategia wobec Rosji zadziałała w dwóch przypadkach. Podczas pierwszej wojny czeczeńskiej i w końcowym okresie interwencji w Afganistanie. To był okres poważnego społecznego i ekonomicznego kryzysu, zwłaszcza w przypadku Czeczenii. Obecnie Rosja znajduje się w zupełnie innej sytuacji, i strata kilkudziesięciu czołgów, czy nawet kilku tysięcy żołnierzy nie jest i nie będzie czynnikiem mogącym zmusić rosyjskich decydentów do rewizji swoich zamiarów. Sytuację komplikuje fakt, że obecnie Rosja znajduje się w bardzo wygodnej sytuacji, posyłając przez granicę zielone ludziki zaś zaplecze działań jest względnie bezpieczne. Zaś na dostawy z Zachodu, może łatwo odpowiedzieć poprzez zwiększenie dostaw broni dla separatystów.
Należy ocenić, że potencjalne rozwiązanie militarne, wymagało by budowy zdolności do nie ilościowego, ale jakościowego przeciwstawienia się działaniom Rosji. Ukraina musiała by zbudować siły – lotnicze, morskie i lądowe – zdolne do odzyskania efektywnej kontroli nad jej własnym terytorium (zwłaszcza granicą), co w sposób oczywisty jest procesem wieloletnim i który musiałby zostać poprzedzony głębokimi reformami państwa i jego struktur siłowych.