Bliskowschodnie zamieszanie, część trzecia

Eksplozja improwizowanego urządzenia wybuchowego w Iraku, rok 2005 Fot. US DoD
Rozpoczęcie ponad tydzień temu uderzeń na siły państwa islamskiego znajdujące się na terytorium Syrii można porównać do otwarcia nowego frontu w konwencjonalnym konflikcie zbrojnym. Czy jednak krok ten wystarczy by zażegnać zagrożenie?
Zobacz także
Michał Piekarski Kilka kolejnych słów o tradycji i „Czerwonych Beretach”

Mimo że głównym tematem wiadomości dotyczących elitarnych jednostek Wojska Polskiego pozostają informacje dotyczące programów modernizacji technicznej lub bieżących działań szkoleniowych lub działań poza...
Mimo że głównym tematem wiadomości dotyczących elitarnych jednostek Wojska Polskiego pozostają informacje dotyczące programów modernizacji technicznej lub bieżących działań szkoleniowych lub działań poza granicami państwa, co jakiś czas niestety powracają kwestie dotyczące historii i tradycji.
Michał Piekarski Anatomia Zamachu

Na polskim rynku od kilkunastu lat wydano już wiele książek traktujących o tematyce terroryzmu. W tym morzu pozycji czasem trudno zauważyć te które niosą ze sobą najbardziej merytoryczny przekaz.
Na polskim rynku od kilkunastu lat wydano już wiele książek traktujących o tematyce terroryzmu. W tym morzu pozycji czasem trudno zauważyć te które niosą ze sobą najbardziej merytoryczny przekaz.
Michał Piekarski Scenariusz Chaosu

Siły specjalne i gry wywiadów są jednymi z ulubionych tematów po jakie sięgają autorzy książek z gatunku military fiction. Tak jest także w przypadku najnowszej powieści Piotra Langenfelda, wydanej przez...
Siły specjalne i gry wywiadów są jednymi z ulubionych tematów po jakie sięgają autorzy książek z gatunku military fiction. Tak jest także w przypadku najnowszej powieści Piotra Langenfelda, wydanej przez wydawnictwo WarBook.
Niewątpliwie, fakt że działania rozstały rozszerzone na terytorium Syrii należy uznać za spełnienie jednego z najbardziej fundamentalnych warunków powodzenia tych działań. Partyzanci i terroryści nie zwracają bowiem uwagi na formalnie istniejące granice państwowe, przeciwnie, bardzo efektywnie wykorzystują fakt ich istnienia na swoją korzyść – i było to zauważalne także w obecnej odsłonie tego bliskowschodniego konfliktu.
Można także po pierwszych dniach działań ocenić, że podjęte przez Stany Zjednoczone i ich sojuszników działania, zarówno uderzenia wymierzone w zaplecze Państwa Islamskiego, jak również wspierające z powietrza irackie i kurdyjskie siły lądowe mogą w sposób istotny ograniczyć możliwości działania tego ugrupowania oraz innych grup islamskich fundamentalistów, w szczególności pozbawiając ich mobilności i siły ognia, dzięki której mogli oni dotąd prowadzić zakrojone na szeroką skalę działania ofensywne.
To może sprawić, że Państwo Islamskie będzie stanowić mniejsze zagrożenie. Ale też trudno sądzić, że owo zagrożenie zostanie zupełnie zneutralizowane. Organizacja ta być może zostanie wpędzona bombami do podziemia, ale bombardowania nie zmienią tego co w działaniach nieregularnych jest kluczowe, czyli społecznego kontekstu. A ten niestety sprzyja fundamentalistom.
Radykalna ideologia stawiająca się w opozycji do dotychczasowych władz (zwłaszcza świeckich) państw Bliskiego Wschodu, jest tylko jednym z elementów tej układanki. Należy pamiętać, że w Syrii większość populacji stanowią sunnici, zaś elita rządząca wywodzi się z alawitów. W Iraku poparcie dla fundamentalistów napędzane jest natomiast przez konflikt szyicko – sunnicki, podgrzany dodatkowo przez politykę rządu zdominowanego przez wyznawców tej pierwszej odmiany islamu.
Jak zwykle bowiem w przypadku konfliktów o takim charakterze, nieunikniona jest bowiem konkluzja o nadrzędności rozwiązania politycznego ponad militarnym. Bombardowania, niszczące kluczowe elementy – w tym przywództwo Państwa Islamskiego – mogą stworzyć próżnię polityczną, w którą możliwe będzie „wpasowanie”. jakiegoś rozwiązania politycznego, ale nie mogą go zastąpić. To wymaga obecności sił lądowych. Ta z kolei opcja jest obecnie bardzo mało prawdopodobna. Jej substytutem, jest obecność lokalnych sił sojuszniczych, na modłę scenariusza z Libii czy Afganistanu. Ale mając na uwadze zwłaszcza casus Libii i fakt, że o wiarygodnych lokalnych sprzymierzeńców – zwłaszcza w Syrii – trudno w obecnej chwili mówić, jest to zaledwie półśrodek.
Należy bowiem pamiętać, że w mozaice religijnych, etnicznych i klanowych podziałów, szereg potencjalnych sojuszników nie daje gwarancji że ich działania nie spotkają się z oporem innych aktorów. Przykładowo, siły kurdyjskie, które wykazały swoją dużą skuteczność w walce z Państwem Islamskim i utrzymaniu bezpieczeństwa w Kurdystanie, nie były by dobrym wyborem jeśli chodzi o działania poza swoim terytorium – byłyby odbierane jako kolejni „obcy” najeźdźcy i okupanci. Ponadto część obecnych w Syrii ugrupowań opozycyjnych wobec Państwa Islamskiego to również ugrupowania islamskich fundamentalistów, a tacy sojusznicy z przyczyn oczywistych są dla Zachodu nie do przyjęcia. Niektóre z nich były zresztą już celem amerykańskich uderzeń lotniczych. Te czynniki sprawiają, że obecna sytuacja jawić się może jako kryzys który nie ma dobrego rozwiązania i tak niestety w dużej mierze jest.
Obecne działania – zarówno prowadzone przez lotnictwo, jak również przez siły specjalne mogą poważnie zaszkodzić Państwu islamskiemu, może nawet pomóc w jego rozbiciu, ale zdestabilizowany już obszar na Bliskim Wschodzie pozostanie – zwłaszcza wobec trwającej w Syrii wojny domowej – swoistą rozdrapaną raną. Brak stabilności, obecność ugrupowań fundamentalistów, sprzyjający im klimat społeczny i szersze zjawiska polityczne mogą sprawić że owa rana przerodzić się może w ropiejący wrzód a w skrajnym scenariuszu – w trwale istniejące „państwo upadłe”. W takim obszarze za kilka, może kilkanaście lat może znów pojawić się nowe radykalne ugrupowanie i znów utworzyć kolejny „kalifat”. Nie można także wykluczyć, że w próżnię po Państwie Islamskim po jego osłabieniu wejdą niemal natychmiast rywalizujące z nim ugrupowania fundamentalistyczne.
Taki obraz jest dla Zachodu niepomyślny. Oznacza on bowiem, że w relatywnie niedużej odległości istnieć będzie zarzewie radykalizmu i zaplecze do działalności terrorystycznej, przyciągające radykałów z Europy i mogące zasilać – ideologią i szkoleniem – europejskie sieci fundamentalistów. Co gorsza, obszar zajmowany obecnie przez Państwo Islamskie nie jest jedynym takim miejscem, zwłaszcza że takie zjawiska zachodzą także w Afryce (zwłaszcza w Libii).
Wobec ograniczonych możliwości szybkiego trwałego rozwiązania tego problemu, do momentu gdy nastąpią – być może – szersze i powoli zachodzące zmiany społeczne, gospodarcze i kulturowe zmienią sytuację na Bliskim Wschodzie scenariusze rozwoju sytuacji są ograniczone.
Prawdopodobne są bowiem dalsze fale uderzeń lotniczych, być może także operacji sił specjalnych, wymierzonych zarówno w Państwo Islamskie jak i jego następców i obecnych konkurentów. Można spodziewać się także dalszego wspierania (także poprzez wysyłanie doradców i instruktorów) uznawanych za wiarygodnych lokalnych ugrupowań. Takie działania, będące swoistym leczeniem objawowym mogą być powtarzane wielokrotnie, przez kilka – kilkanaście lat.
Może to, z militarnego punktu widzenia, wymagać od państw Zachodu (być może także Polski) wydzielenia części sił i środków do stałej obecności w tym regionie, lub przynajmniej zdolności do kontroli sytuacji (zwłaszcza poprzez środki rozpoznawcze i działania wywiadowcze) oraz szybkiego reagowania na szczególne zagrożenia.
Należy bowiem zauważyć, najgroźniejszym objawem destabilizacji na Bliskim Wschodzie jest zagrożenie zamachami terrorystycznymi w państwach europejskich – i niestety, może to dotyczyć także Europy Środkowej.
W tym kontekście, można przewidywać, że zapotrzebowanie na możliwości sił specjalnych – zarówno w operacjach zewnętrznych wymierzonych w zaplecze ugrupowań terrorystycznych – jak również w działaniach w ochronie granic Europy oraz reagowaniu na sytuacje kryzysowe na własnym terytorium, będzie przez najbliższe lata wciąż bardzo duże. To oznacza także że kierunek zmian obserwowany w siłach specjalnych USA i Europy po zakończeniu „zimnej wojny” i mający na celu rozbudowę ich zdolności do działania w konfliktach asymetrycznych, będzie wciąż aktualny. Ma to oczywiste konsekwencje także dla przyszłości polskich jednostek specjalnych.