Płonąca Afryka i PKW Mali

Żołnierz 10 Grupy Sił Specjalnych USA szkolący żołnierzy w Mali Fot. USAF
Skierowany 29 stycznia do Prezydenta RP wniosek Rady Ministrów o wysłanie do Mali polskiego kontyngentu wojskowego oznacza, że konflikt malijski, w który zaangażowane są na dużą skalę siły francuskie niedługo ujrzy także skromne, polskie oblicze.
Zobacz także
Michał Piekarski Kilka kolejnych słów o tradycji i „Czerwonych Beretach”

Mimo że głównym tematem wiadomości dotyczących elitarnych jednostek Wojska Polskiego pozostają informacje dotyczące programów modernizacji technicznej lub bieżących działań szkoleniowych lub działań poza...
Mimo że głównym tematem wiadomości dotyczących elitarnych jednostek Wojska Polskiego pozostają informacje dotyczące programów modernizacji technicznej lub bieżących działań szkoleniowych lub działań poza granicami państwa, co jakiś czas niestety powracają kwestie dotyczące historii i tradycji.
Michał Piekarski Anatomia Zamachu

Na polskim rynku od kilkunastu lat wydano już wiele książek traktujących o tematyce terroryzmu. W tym morzu pozycji czasem trudno zauważyć te które niosą ze sobą najbardziej merytoryczny przekaz.
Na polskim rynku od kilkunastu lat wydano już wiele książek traktujących o tematyce terroryzmu. W tym morzu pozycji czasem trudno zauważyć te które niosą ze sobą najbardziej merytoryczny przekaz.
Michał Piekarski Scenariusz Chaosu

Siły specjalne i gry wywiadów są jednymi z ulubionych tematów po jakie sięgają autorzy książek z gatunku military fiction. Tak jest także w przypadku najnowszej powieści Piotra Langenfelda, wydanej przez...
Siły specjalne i gry wywiadów są jednymi z ulubionych tematów po jakie sięgają autorzy książek z gatunku military fiction. Tak jest także w przypadku najnowszej powieści Piotra Langenfelda, wydanej przez wydawnictwo WarBook.
Polski kontyngent, wchodzący w skład europejskiej misji szkoleniowej EUTM ma liczyć dwadzieścia osób. Nie jest to jednak pierwszy, ani zapewne ostatni przypadek wysłania polskich żołnierzy na kontynent afrykański. Polscy żołnierze brali udział w operacjach humanitarnych (niemal zapomniany udział polskich lotników w akcji humanitarnej w Etiopii w latach 1985-1986), misjach ONZ – między innymi w Namibii, operacjach stabilizacyjnych w Kongu oraz Czadzie. W wielu miejscach obecni byli także polscy obserwatorzy wojskowi a w Liberii od roku 2004 w ramach misji ONZ służbę pełnią także funkcjonariusze Policji.
Przeczytaj także: Zakładnicy i sytuacje zakładnicze
Afryka jest kontynentem o szczególnej historii. Uważana za kolebkę gatunku homo sapiens, w wieku dziewiętnastym została niemal w całości podzielona pomiędzy rywalizujące mocarstwa kolonialne. Taki podział – sztuczny, często pomijający złożoność etniczną utrwaliła dekolonizacja, podczas której nowe państwa powstawały z terytoriów kolonialnych.
Sztuczne, odgórnie utworzone organizmy państwowe były jednym problemem. Drugim problemem była ich słabość. Model gospodarki kolonialnej był typowo rabunkowy, większość państw odziedziczyła jedynie słabo rozwinięte rolnictwo oraz przemysł wydobywczy. Zasoby surowcowe były powodem wielu konfliktów które nastąpiły po dekolonizacji, i były powodem interwencji mocarstw (lub ich pośredników) w czasach zimnej wojny.
Sama geografia nie należy do sprzyjających. Duże odległości, trudne warunki klimatyczne, dżungle, pustynie i sawanny utrudniają choćby sprawowanie fizycznej kontroli nad własnym terytorium i jego granicami.
Większość państw afrykańskich musiała mierzyć się z najbardziej elementarnymi wyzwaniami. Koniecznością stworzenia działającej administracji. Stabilizacji wewnętrznej, a więc monopolu na legalne stosowanie przemocy. Rudymentarnej kontroli nad gospodarką. Wykształcenia urzędników i kadr dla gospodarki. Trudno osiągnąć takie cele nawet w spokojnym okresie. Zakończenie zimnowojennej rywalizacji nie polepszyło sytuacji.
Większość państw kontynentu nie zdołała rozwiązać swoich problemów. Gospodarka w wielu z nich pozostała uzależniona od eksportu surowców. Są państwa gdzie istnieje jedna linia kolejowa – od kopalń do portu. Kadra inżynierka i zarządzająca to często byli wciąż specjaliści z zagranicy. Przemysłu często nie ma, a rolnictwo przegrywa w konkurencji z przemysłowym przemysłem spożywczym innych kontynentów, w rezultacie duże grupy ludności w nadziei na lepsze warunki migrują do miast, a tam zasilają dzielnice biedy.
Przeczytaj także: Operacja w Sanoku, dowodzenie i snajperzy
Nawet najbardziej rudymentarna funkcja państwa – utrzymanie bezpieczeństwa – była problematyczna. Wojsko i policja często były tworzone od zera, lub na bazie pomocniczych formacji kolonialnych. Dostawcy sprzętu byli za granicą. Podczas Zimnej Wojny normą był udział na dużą skalę obcych żołnierzy lub najemników, w charakterze instruktorów, specjalistów (także pilotów jak pułkownik Jan Zumbach w Biafrze i Katandze) lub wręcz całych formacji (jak Kubańczycy w Angoli czy Francuzi w licznych operacjach interwencyjnych, choćby w Kongu i Czadzie).
Wynik takiego stanu rzeczy był jeden. Państwo które jest zależne nie tylko od zagranicznych rynków, ale obcych specjalistów, gdzie bezpieczeństwo zapewniają obcy żołnierze, nierzadko ze słabą lub skorumpowaną do cna administracją jest państwem na granicy upadku. Nowe, post zimnowojenne realia uderzyły w kontynent z całą siłą. Dostęp do nowych technologii, globalizacja gospodarki, coraz swobodniejszy przepływ usług, towarów i informacji sprawiły, że państwa które musiały się mierzyć z problemami typowymi dla okresu industrialnego, teraz musiały dodatkowo zmagać się z problemami postindustrialnymi. Większość państw upadłych, to państwa afrykańskie.
Taki stan rzeczy wiąże się z szeregiem problemów i zagrożeń. Upadłe państwa to wygodny obszar do działania innych aktorów. Niektórzy z nich chcą „jedynie” przejąć władzę na danym terytorium. Inni, tak jak grupy przestępcze lub terrorystyczne swoją działalnością sięgają dalej. Somalijscy piraci atakując statki, zakłócają globalny przepływ towarów. Przemytnicy narkotyków swój towar dostarczają do Europy. Terroryści mogą względnie bezpieczne miejsca wykorzystać jako zaplecze do uderzeń w inne państwa, tak jak miało miejsce w przypadku Afganistanu.
Przeczytaj także: Dwie wojny
Konflikt w Mali w wielu aspektach przypomina Afganistan. Cześć terytorium tego państwa została w roku 2012 opanowana przez islamskich fundamentalistów, którzy podobnie jak talibowie usiłowali wprowadzić restrykcyjne normy życia społecznego i niszczyli obiekty – w tym dobra kultury – sprzeczne z ideologią fundamentalistów. Szybciej niż w przypadku Afganistanu doszło do interwencji, która prawdopodobnie szybko zakończy się rozbiciem sił milicji ugrupowań islamistycznych (Asnar Dine i Ruchu na Rzecz Jedności i Dżihadu w Afryce Zachodniej). Nie oznacza to jednak końca problemu.
Obszar Afryki, w znacznej części pokryty terytoriami państw upadłych, wymaga działań długofalowych. Jak wykazał przypadek operacji w Somalii na początku lat dziewięćdziesiątych, zakrojone na szeroką skalę działania wojskowe, które mogą wiązać się z ryzykiem strat, mogą nie być popierane przez społeczeństwa państw zachodnich, zwłaszcza gdy operacje trwają długo lub do straty – jak w Mogadiszu – kumulują się w jednej bitwie.
Nie jest też racjonalne pozostawienie problemów samych sobie – tu ponownie przykład Al-Kaidy i Afganistanu jest przykładem skutków do jakich prowadzi brak decyzji lub nawet zainteresowania określonym terytorium czy zjawiskiem. Naiwnością było by liczenie, ze problemy rozwiążą się same.
Ponieważ dwie skrajne opcje są zasadniczo niedostępne, pozostają działania pośrednie. Czasem sytuacja może wymagać podjęcia działań prewencyjnych – jak w przypadku operacji antypirackich w wybrzeży Somalii. Niektóre sytuacje – zwłaszcza zamachy terrorystyczne – mogą być powodem podjęcia ograniczonych działań interwencyjnych, w tym operacji ratowania zakładników. Zasadniczy zaś kierunek działań, jaki prowadzony jest w ostatnich latach, to wspomaganie lokalnych sił i rządów poprzez misje doradcze, szkoleniowe, pomoc techniczną ale także wsparcie wywiadowcze. Prawdopodobnie podobne działania będą prowadzone przez kolejne lata, co oznacza, że obecność wojskowa szeroko rozumianego Zachodu w Afryce będzie wyglądać podobnie jak dotychczas.
Zasadniczą różnicą jest i będzie to, na czyją korzyść i przeciwko komu takie działania są i będą prowadzone. Afryka, w której długo utrzymywano zasadę niezmienności postkolonialnych granic, zmienia się. Wojna domowa w Etiopii sprawiła, że dwie dekady temu powstała Erytrea. Niedawno uznano niepodległość Sudanu Południowego. Somalia jest de facto podzielona na kilka organizmów państwowych, rebelie i próby secesji nie są obce wielu innym państwom.
Nie da się wykluczyć, że te procesy będą się nasilać, a podmioty niepaństwowe, często jedynie doraźnie adaptujące jakieś państwo czy terytorium będą odgrywać jeszcze większą rolę niż do tej pory. Te właśnie podmioty – ruchy religijne, grupy etniczne, zorganizowane grupy przestępcze, organizacje terrorystyczne, korporacje transnarodowe i organizacje międzynarodowej (oraz pozarządowe) tak jak w innych częściach świata są aktorami ograniczającymi znaczenie tradycyjnie postrzeganych władz państwowych.
Operacje w celu wsparcia takich podmiotów (jak organizacji humanitarnych) lub przeciwko nim (terrorystom, przemytnikom, piratom) wymagają specyficznych, odpowiednich do potrzeb sił. Poza lotnictwem (bojowym, transportowym i rozpoznawczym – także bezzałogowym), marynarką wojenną i względnie nielicznymi siłami lądowymi o wysokiej mobilności strategicznej i taktycznej (wojska aeromobilne i zmotoryzowane), dużą rolę odgrywają służby wywiadowcze i siły specjalne, zdolne do prowadzenia działań o bardzo szerokim spektrum, w sposób elastyczny, w razie potrzeby mało widoczny lub wręcz niejawny. Trudno wręcz wskazać jakąś zachodnią operację w Afryce, w której nie zaangażowane byłby siły specjalne.
Polska, wchodząc do NATO i Unii Europejskiej, zaczęła brać szerszy niż wcześniej udział w kreowaniu i realizacji polityki międzynarodowej. Jako część Zachodu musi mierzyć się z problemami i wyzwaniami jakie stawiają przed całym kontynentem europejskim (czy szerzej – obszarem północnoatlantyckim) zjawiska globalne. Podziały jakie wynikają z tych procesów, a także zagrożenia nawet jeśli bezpośrednio nie dotykają naszego terytorium (np. fale migracyjne) powodują, że odczuwalne są ich konsekwencje pośrednie (choćby związane z koniecznością wzmacniania ochrony południowej granicy UE – co ma obecnie miejsce).
Polskie zaangażowanie w Afryce – w przeciwieństwie do operacji w Afganistanie, czy wcześniej w Iraku – było stosunkowo ograniczone. Misja w Mali także ma być wykonana niedużymi siłami. Przyszłe misje także będą nieduże a czas ich trwania krótki. Nie jest więc wyzwaniem wystawienie sił do tej czy kolejnych misji.
Zasadniczym wyzwaniem jest percepcja sytuacji globalnej i wynikających z niej zagrożeń. Siły zbrojne muszą być przygotowane do działań wynikających z tych uwarunkowań. O ile wystawienie kontyngentu doradczo – szkoleniowego nie jest problemem, podobnie jak kompanii czy batalionu do krótkiej misji stabilizacyjnej, co z innymi potencjalnymi zagrożeniami? Czy gdyby w Afryce doszło do uprowadzenia (ponownego – bo takie sytuacje miały już miejsce) polskich obywateli, czy należy dążyć (wraz z sojusznikami, i to jest kolejny powód angażowania się w misje zagraniczne) do podjęcia próby ich siłowego uwolnienia? Czy jeśli zaistnieje potrzeba szerszego udziału w afrykańskiej operacji – pod egidą ONZ, NATO, UE – czy i jaki kontyngent powinien zostać wystawiony? Takich pytań jest więcej.
Ekonomia nakazuje aby dążyć do maksymalizacji zysków i minimalizacji kosztów (w każdym wymiarze, nie tylko stricte finansowym). Takie korzyści w polityce bezpieczeństwa i operacjach zagranicznych mogą przynieść w szczególności działania prowadzone przez służby specjalne oraz siły wydzielone przez wojska specjalne.