Zakładnicy i sytuacje zakładnicze

Fot. US DoD
Niedawny atak w Algierii i krwawo zakończona operacja algierskich sił zbrojnych, nieudana operacja odbicia zakładnika z rąk somalijskich terrorystów przez francuskie siły specjalne, podobnie jak nie wygasająca fala uprowadzeń osób, przypominają o problemie jakim są sytuacje zakładnicze.
Zobacz także
Michał Piekarski Kilka kolejnych słów o tradycji i „Czerwonych Beretach”

Mimo że głównym tematem wiadomości dotyczących elitarnych jednostek Wojska Polskiego pozostają informacje dotyczące programów modernizacji technicznej lub bieżących działań szkoleniowych lub działań poza...
Mimo że głównym tematem wiadomości dotyczących elitarnych jednostek Wojska Polskiego pozostają informacje dotyczące programów modernizacji technicznej lub bieżących działań szkoleniowych lub działań poza granicami państwa, co jakiś czas niestety powracają kwestie dotyczące historii i tradycji.
Michał Piekarski Anatomia Zamachu

Na polskim rynku od kilkunastu lat wydano już wiele książek traktujących o tematyce terroryzmu. W tym morzu pozycji czasem trudno zauważyć te które niosą ze sobą najbardziej merytoryczny przekaz.
Na polskim rynku od kilkunastu lat wydano już wiele książek traktujących o tematyce terroryzmu. W tym morzu pozycji czasem trudno zauważyć te które niosą ze sobą najbardziej merytoryczny przekaz.
Michał Piekarski Scenariusz Chaosu

Siły specjalne i gry wywiadów są jednymi z ulubionych tematów po jakie sięgają autorzy książek z gatunku military fiction. Tak jest także w przypadku najnowszej powieści Piotra Langenfelda, wydanej przez...
Siły specjalne i gry wywiadów są jednymi z ulubionych tematów po jakie sięgają autorzy książek z gatunku military fiction. Tak jest także w przypadku najnowszej powieści Piotra Langenfelda, wydanej przez wydawnictwo WarBook.
Wraz z pojawieniem się fali terroryzmu fundamentalistów religijnych, mogło się wydawać, że czas brania zakładników się kończył. Faktem jest że znakiem rozpoznawczym islamskich fundamentalistów od początku (Liban w latach osiemdziesiątych) były samobójcze ataki bombowe, których kulminacją były zamachy z 11 września 2001 roku. Także prawicowi ekstremiści w USA sięgnęli po ataki bombowe (Oklahoma City), a inne organizacje radykalne – jak japońska sekta Najwyższa Prawda – zainteresowały się bronią masowego rażenia.
Jednak zamachy z 11 września nie były zamachami typowymi. Mimo że ich finałem było użycie samolotów pasażerskich jako bomb, ich początkiem były cztery sytuacje zakładnicze. Wzięcie zakładników miało zapewnić terrorystom możliwość dotarcia do celów, a pierwsze rozważane przez liderów Al-Kaidy plany zakładały znacznie większy rozmach. Obok głośnych zamachów bombowych, lata dziewięćdziesiąte to także spektakularne sytuacje ataków czeczeńskich na Budionnowsk i Pierwomajskoje podczas pierwszej wojny czeczeńskiej, to problem „żywych tarcz” w Bośni, to liczne porwania dla okupu w wielu regionach świata. Te przykłady pokazywały że problem brania zakładników nie zniknął, jedynie ewoluuje.
Po roku 2001, mimo tak głośnych ataków bombowych, jak zamach na Bali w 2002 roku, atak w Madrycie w roku 2004 i ataki w Londynie w roku 2005, oraz użycia przez rebeliantów w Iraku i Afganistanie na dużą skalę improwizowanych urządzeń wybuchowych, terroryści wciąż sięgali po branie zakładników i podobne formy ataków. Każdy rodzaj ataku terrorystycznego ma swoje wady i zalety. Branie zakładników jest spektakularne, czasem łatwiejsze do medialnego wyeskponowania niż zamachy bombowe. Uprowadzenie w Pakistanie w roku 2002 dziennikarza Daniela Pearla, którego śmierć było swoistym prototypem późniejszych podobnych czynów dokonanych w Iraku. Terroryści przygotowali i upublicznili nagranie z egzekucji zakładnika, podobnie jak czynili to później terroryści z Al-Kaidy działający w Iraku.Podobny czyn zamierzali popełnić aresztowani w roku 2007 w Wielkiej Brytanii terroryści, planujący uprowadzenie brytyjskiego żołnierza wyznania muzułmańskiego, a następnie jego zamordowanie.
Takie działanie ma szczególny wymiar propagandowy. W przeciwieństwie do kilkudziesięciu lub kilkuset ofiar zamachu bombowego, które mogą pozostać relatywnie anonimowe, w przypadku uprowadzenia jednej osoby (czy małej grupy) do mediów trafia konkretne nazwisko i twarz, a to pozwala na skoncentrowanie przekazu nie na tragedii wielu anonimowych osób czy wielu podobnych historiach (które są powtarzalne, a więc mniej atrakcyjne łatwo ulotne w odbiorze) ale na jednej osobie, jednym nazwisku, jednej rodzinie. Widoczne to były w przypadku zakładników w Libanie, Iraku, w przypadku kaprala Szalita, ale też w sprawach kryminalnych (choćby polska sprawa Olewnika). Sam problem uprowadzeń zasługuje na odrębną szeroką analizę, ale jego sednem jest to, że konsekwencje uprowadzenia osoby (tak w przypadku spraw politycznych, jak i typowo kryminalnych) mogą być skrajnie asymetryczne.
Pozornie prosta sytuacja, jaką jest uprowadzenie, może przerodzić się w skomplikowany ciąg zdarzeń, przyciągających uwagę mediów (zwłaszcza gdy w grę wchodzą oświadczenia wymuszone na zakładniku czy apele wygłaszane przez rodzinę porwanego), mogących stać się swoistym probierzem efektywności działania organów państwa, zwłaszcza gdy zakładnik długo przebywa w rękach sprawców, jego los jest nieznany, albo doszło do egzekucji. Polityczne konsekwencje mogą być bardzo poważne o czym przekonali się Amerykanie gdy polityczne gry w sprawie zakładników w Libanie w latach osiemdziesiątych zakończyły się kompromitującym administrację Reagana skandalem. Konsekwencje znane są także w Polsce, gdzie ze skomplikowanej sprawy kryminalnej (uprowadzenie K. Olewnika) uczyniono przedmiot politycznej debaty i prac specjalnej komisji śledczej Sejmu.
Także tragicznie zakończone uprowadzenie Piotra Stańczaka doprowadziło do wprawdzie ograniczonej, ale dyskusji dotyczącej możliwości ochrony swoich obywateli przez państwo polskie. Natomiast spektakularne odbicie przez komandosów jednostki kontrterrorystycznej US Navy Richarda Philipsa, kapitana statku m/v Maersk Alabama z rąk piratów w roku 2009 było nie tylko wyraźnym sygnałem determinacji władz amerykańskich w walce z piratami (zwłaszcza atakującymi statki pod amerykańską banderą) ale także potwierdziło wysoki poziom kompetencji amerykańskich sił specjalnych. Gdyby ta operacja się nie udała, być może dwa lata później Osama bin-Laden zostałby zabity w nalocie lotniczym a nie w wyniku rajdu sił specjalnych.
Na przeciwnym biegunie sytuacji zakładniczych znajdują się skomplikowane incydenty, jak w In Amenas, na Dubrowce czy w Biesłanie. Doprowadzając do sytuacji w której odbicie zakładników będzie szczególnie skomplikowaną operacją może przynieść znaczne korzyści polityczne. W In Amenas relatywnie duża (około trzydziestoosobowa) grupa terrorystów wzięła ponad stu zakładników, pracowników ważnego i zapewne lepiej niż inne ochranianego zakładu wydobywczego. Można zadać pytanie dlaczego terroryści wysilili się na taki atak, zamiast „zwykłego” zamachu bombowego? Dlaczego na Dubrowce wzięto zakładników zamiast wysłać kilkudziesięciu terrorystów z misją samobójczą do metra i na dworce kolejowe? Dlaczego wreszcie w Bombaju zaatakowano zatłoczone obiekty, zamiast powtórzyć zamachy bombowe, do których doszło wcześniej w tym mieście?
Odpowiedź jest prosta. Same bomby są bronią obosieczną. Mogę jedynie niszczyć. Efekt zastraszenia jaki mają wywołać, nie mówiąc o dalszych konsekwencjach psychologicznych, politycznych i społecznych jest zawsze niepewny. Atak w Madrycie w roku 2004 spowodował że doszło do manifestacji przeciwko polityce rządu, miało to swoje przełożenie na wynik wyborów parlamentarnych a Hiszpania wycofała swoje siły z Iraku. Zamachy bombowe na siły międzynarodowe w Libanie (w tym na koszary kontyngentu amerykańskiego) doprowadziły do wycofania tych sił. Zarazem zamachy londyńskie z 2005 roku nie spowodowały zmian w polityce zagranicznej Wielkiej Brytanii. Podobnie kampania bombowa islamskich fundamentalistów we Francji w latach 1995-96 nie przyniosła terrorystom korzyści politycznych, podobnie zamach w Oklahoma City. Terroryzm bombowy bywa też przeciwskuteczny - efektem krwawego zamachu w Omagh dokonanego w 1998 roku przez rozłamowców z IRA było przyśpieszenie procesu pokojowego w Irlandii Północnej.
W sytuacji zakładniczej, element ryzyka jest ograniczony. Nawet przy pełnym poparciu społecznym dla zdecydowanej walki z terrorystami, obecność zakładników ogranicza możliwość wykorzystania siły. Jedyną skuteczną opcją siłową jest operacja odbicia zakładników przez odpowiednio przygotowane jednostki specjalne, wspomagane szczegółowymi informacjami rozpoznawczymi, z adekwatnymi siłami wsparcia. Są to operacje trudne i obarczone szczególnym ryzykiem.
Terroryści mogą więc liczyć na to, że przez dłuższy czas będą prowadzone z nimi negocjacje, że wywołany przez nich kryzys będzie relacjonowany przez media, że być może dojdzie do taktycznych kompromisów i ustępstw ze strony rządów. Natomiast gdy sytuacja zakończy się tragicznie, przynajmniej część winy spadnie na rząd.
Atak w In Amenas był przygotowany długo i sądząc po znanych faktach, był wyrafinowaną operacją. Być może terroryści liczyli że uda się im poważnie zaszkodzić gospodarce algierskiej niszcząc instalacje wydobywcze. Z całą pewnością dla sektora energetycznego, śmierć wielu zagranicznych specjalistów – to oni byli ewidentnym celem – i opuszczenie Algierii przez wielu innych obcokrajowców spowoduje nie mniejsze straty ekonomiczne niż straty materialne. Krwawy finał i śmierć wielu zakładników oznacza dalsze polityczne kłopoty lokalnych władz.
Być może sytuacja ta zostałaby rozwiązana dużo skuteczniej przez zachodnie siły specjalne, działające samodzielnie lub wraz z jednostkami algierskimi. Taka operacja wymagałaby jednak czasu na jej wszechstronne przygotowanie, a przede wszystkim politycznej decyzji władz. To z kolei mogłoby zostać wykorzystane propagandowo przez terrorystów. Zarazem, Algieria jako jeden z głównych dostawców surowców energetycznych (zwłaszcza gazu ziemnego) nie jest państwem gdzie można zignorować lub narzucić siłowo swoją wolę bez liczenia się z kosztami. Sprawę komplikowały także zapewne specyficzne elementy algierskiej polityki, zwłaszcza dziedzictwo dyktatury wojskowej i wojny domowej. Być może to sprawiło, że podjęto decyzję o szybkim ataku, nie licząc się z dużym ryzykiem strat wśród zakładników.
Nie można wykluczyć, że podobne sytuacje będą się powtarzać w różnych częściach świata. Ponad cztery dekady rozwoju jednostek kontrterrorystycznych, liczne udane i nieudane operacje ratowania zakładników tworzą zbiór wiedzy i doświadczeń zarówno wśród ratujących, jak i wśród potencjalnych sprawców. Przyszłe sytuacje zakładnicze mogą być jeszcze trudniejsze, bardziej złożone i wymagające.
W Polsce, poza uprowadzeniami dla okupu i innymi incydentami na tle kryminalnym oraz falą uprowadzeń samolotów pasażerskich do Berlina Zachodniego w latach osiemdziesiątych, nie zdarzyła się jeszcze duża sytuacja zakładnicza, wywołana przez zdeterminowanych, dobrze uzbrojonych sprawców. Nie zdarzyła się jeszcze polska Dubrowka, Lima czy Marsylia. Nie oznacza to jednak, że takie sytuacje nie zdarzą się w przyszłości. Wobec tego, obok stałego doskonalenia sił zdolnych do przeprowadzenia operacji ratowniczej (w tym policyjnych jednostek antyterrorystycznych i sił Dowództwa Wojsk Specjalnych) oraz komponentów bezpośrednio wspierających taką operację, niezwykle ważne jest tworzenie kompetentnego systemu zarządzania kryzysowego.
Sytuacje zakładnicze, w związku z ich złożonością i zróżnicowaniem, konsekwencjami politycznymi i znacznym ryzykiem jakimi obarczone są decyzje podejmowane w ich trakcie wymagają efektywnego systemu dowodzenia. Taki system musi być zarazem prosty pod względem struktury, z możliwie krótkim łańcuchem dowodzenia, ale zarazem zdolny do poradzenia sobie z wielowymiarową sytuacją i koniecznością podejmowania ryzykownych decyzji pod presją czasu i otoczenia.