Bez taryfy ulgowej
Rozmowa z płk. Grzegorzem Kaliciakiem
Zdjęcie: Wydawnictwo Czarne
Rozmowa z płk. Grzegorzem Kaliciakiem – uczestnikiem misji zagranicznych w Iraku i Afganistanie, dowódcą obrony City Hall w Karbali w 2004 roku, byłym dowódcą 6. i 14. Brygady Obrony Terytorialnej, obecnie prorektorem w Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie – na temat służby kobiet w Wojsku Polskim oraz jego najnowszej książki „Bez taryfy ulgowej”.
Zdjęcia: Wydawnictwo Czarne
Zobacz także
Tomasz Łukaszewski Policyjne psy nie pracują dla stopni, najważniejsze jest serce do walki
Rozmowa z instruktorem grupy psów bojowych KT w Centralnym Pododdziale Kontrterrorystycznym Policji „BOA”.
Rozmowa z instruktorem grupy psów bojowych KT w Centralnym Pododdziale Kontrterrorystycznym Policji „BOA”.
J. West Z kroniki i wspomnień żołnierzy 1. Batalionu Szturmowego z Dziwnowa
1. batalion szturmowy JW 4101 Dziwnów – jednostka wojskowa, o której w okresie zimnej wojny, ale i później starano się mówić jak najmniej. Struktura, przeznaczenie i szkolenie jednostki były utajnione....
1. batalion szturmowy JW 4101 Dziwnów – jednostka wojskowa, o której w okresie zimnej wojny, ale i później starano się mówić jak najmniej. Struktura, przeznaczenie i szkolenie jednostki były utajnione. Na uliczkach Dziwnowa widywano żołnierzy w spadochroniarskich beretach, w polowych mundurach ues przeznaczonych dla wojsk powietrznodesantowych, z emblematami ze spadochronem, widywano ich podczas przemarszu na place ćwiczeń i poligony oraz powrotu z nich, widywano na przepustkach, w końcu widywano...
Tomasz Łukaszewski Jesteśmy przygotowani na każde zagrożenie
Rozmowa z insp. Łukaszem Pikułą, Dowódcą Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji „BOA”.
Rozmowa z insp. Łukaszem Pikułą, Dowódcą Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji „BOA”.
Obecnie sporo mówi się na temat kobiet służących w polskiej armii. W zeszłym roku powstała fundacja, która ma zajmować się tą tematyką. Czy to jest kwestia uznania dla ich służby, czy raczej, jak niektórzy uważają, problemów, które sprawiają?
– Uważam, że kobiety w wojsku problemów nie stwarzają. To takie same problemy, jakie są z mężczyznami. Moja książka powstała właśnie m.in. po to, żeby zachęcić i pokazać wszystkim tak naprawdę, zarówno kobietom, jak i mężczyznom, że zawód żołnierza to już nie jest taki stereotypowo stricte męski zawód, tylko że jest już to zawód dla każdego. Bardzo często ludzie budują swój światopogląd na temat służby w wojsku po jakichś złych incydentach, których jest tak naprawdę bardzo, bardzo mało.
Podczas swojej 28-letniej służby nie spotkałem się z tym. To też o czymś świadczy. Nie mówię, że tego nie ma, bo jeżeli ktoś zgłasza, że coś takiego było, to widocznie było. Uważam, że jeżeli były jakieś sytuacje niezgodne z przepisami czy z prawem, to sprawa powinna trafić do sądu i tam mieć swój wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Bo czym jest wojsko? To też jest pewna grupa społeczna, która pracuje, ale bardziej służy w wojsku, gdzie mogą się wydarzyć różne rzeczy.
Oczywiście, każdy jest człowiekiem. Złych rzeczy nie robi system, robi to po prostu człowiek. Oczywiście książka nie powstała tylko po to, żeby pokazać, że w wojsku dzieją się same dobre rzeczy. To są po prostu opowieści kobiet-żołnierzy, które mają różną historię. Służą w armii zarówno w bojowych pododdziałach, w administracji, gdzieś w zabezpieczeniu, w logistyce, wykonują różne zawody. Uważam, że im więcej takich pozycji się pojawi i będzie się o tym mówiło, to przełamie to stereotyp, że zawód „żołnierz” jest tylko dla mężczyzn i że wojna jest tylko dla mężczyzn.
W konfliktach zawsze biorą udział kobiety i mężczyźni, no i niestety, ostatnio też dzieci, bo są do tego wykorzystywane. Wojna jest po prostu brudna, każdy o tym musi wiedzieć. Wojna nie jest ani dla kobiety, ani dla mężczyzny, wojna jest dla „nikogo”. Nawet jak prześledzimy to pod kątem historycznym, to okaże się, że dziewczyny zawsze brały udział w konfliktach zbrojnych. Zwróćmy uwagę na to, jak ktoś był w Izraelu, tam kobieta w mundurze nikogo nie dziwi. Dlatego chciałem w mojej książce oddać głos kobietom. Jak rozpoczynałem służbę w Szkole Oficerskiej we Wrocławiu w 1993 r., ich obecność w armii to były sporadyczne przypadki. Kobieta była albo pielęgniarką, albo lekarką, albo panią psycholog. Potem, jak się armia troszeczkę otworzyła, bliżej lat dwutysięcznych, to się okazało, że zaczęły do nas przyjeżdżać na kursy do Wrocławia kobiety w mundurach z Bundeswehry czy ze Stanów Zjednoczonych. Okazało się, że gdzieś kobiety już zaczęły się pojawiać. U nas jeszcze nie był to powszechny widok w takich typowych bojówkach. Wydaje mi się, że przełamało się to po 2004–2005 roku.
W książce znalazłem takie stwierdzenie, że tak naprawdę polska armia zaczęła się otwierać na kobiety po wstąpieniu Polski do NATO. To był jeden z warunków, że nas przyjęto do Sojuszu. Wcześniej kobiety służyły w służbach administracyjnych czy w zakresie bardzo wyspecjalizowanym: lekarka czy dentystka, działając na zapleczu. Dlaczego tak było?
– Moje spostrzeżenie było takie, że będąc jeszcze w Układzie Warszawskim i działając w starym systemie, to kobiet w wojsku było bardzo mało. Działaliśmy trochę, opierając się na stereotypach, że przykładowo: pielęgniarki to były kobiety, przedszkolanki to były kobiety, a żołnierze i policjanci (milicjanci) to z reguły byli mężczyźni. Nie sprawdzałem tego, czy to było czymś obostrzone, jakimiś przepisami, które mówiły, że nie wolno przyjmować kobiet, ale jak pamiętam, to do służby zasadniczej przyjmowano tylko mężczyzn.
Natomiast po 1989 r. nastąpił przełom. Zaczęliśmy już normalnie funkcjonować, wyszliśmy zza żelaznej kurtyny, świat się przed nami otworzył. Odwiedzali nas nowi koalicjanci z armii Stanów Zjednoczonych, Francji czy z Bundeswehry. Zobaczyliśmy, że u nich jest inaczej.
Kiedy wstąpiliśmy do NATO, zaczęliśmy otwierać się na inne rozwiązania. Być może było to spowodowane tym, że jest taka potrzeba. Wydaje mi się, że to jest bardzo dobry kierunek, bo nie można dzielić zawodów na męskie czy żeńskie. Świat teraz jest tak skonstruowany, że każdy ma szansę, jeżeli tylko chce. Uważam, że jeżeli kobiety chcą służyć Ojczyźnie w mundurze i chcą być żołnierkami, to jest to bardzo dobry kierunek.
Ze swojego poziomu, tego, który przeżyłem, z poziomu dowódcy brygady, czy z poziomu Wojskowej Akademii Technicznej, uważam, że to tylko pozytywnie wpłynęło na funkcjonowanie. Nie powiedziałbym, że kobieta łagodzi obyczaje, ale inaczej zachowuje się grupa, która jest męska, inaczej grupa żeńska, a jeszcze inaczej zachowują się grupy mieszane.
Czy kobiety sprawdzają się w polskiej armii?
– Oczywiście, że tak. Trzeba mieć jednak pewne predyspozycje. Teraz okazuje się, że są mężczyźni, którzy się nie sprawdzają i do armii się nie nadają, i moim zdaniem też powinni zrezygnować.
Podobnie jest też grupa kobiet, która się nie nadaje. To są uwarunkowania bardziej socjologiczne. Czasami posiadamy więcej jakichś cech, które nam pozwalają lepiej funkcjonować, a czasami mniej. Ogólnie uważam, że kobiety bardzo dobrze nadają się do służby w armii. To, co zaobserwowałem przez tyle lat służby, to fakt, że obecnie wojsko daje każdemu równe szanse, czy to jest mężczyzna, czy kobieta. Nie ma podziału na płeć, wynagrodzenie płacone jest z tego samego uposażenia, bo gdzieś można przeczytać, że kobiety są dyskryminowane, ponieważ mniej zarabiają. U nas tak nie ma. Jeśli jest kapitan kobieta – zarabia tyle samo co kapitan mężczyzna. Pod tym względem jest to sprawiedliwe.
Czy nadają się na wszystkie stanowiska? Na pewno nie na wszystkie, tak samo jak nie wszyscy faceci.
Ja w swojej karierze spotkałem się z dziewczynami, które dowodziły, i radziły sobie doskonale. Ale też spotkałem kobiety, które sobie kompletnie nie radziły i męczyły się na danym stanowisku. Trzeba mocno podkreślić, że w wojsku nie wszyscy muszą być dowódcami, ale ważne jest, żeby ci, którzy dowodzą, i ci, co są w boju na pierwszej linii, mieli za sobą takie wsparcie i takie zaplecze, które profesjonalnie i dobrze zabezpieczy ich funkcjonowanie.
Kobiety są bardzo dokładne, bardzo dobrze sprawdzają się w administracji wojskowej, w logistyce. Natomiast nie przekreśla ich nikt w dowodzeniu. Spotkałem się z panią porucznik, która w Afganistanie doskonale radziła sobie z patrolem, dowodziła plutonem, gdzie byli sami mężczyźni. Potrafiła poruszać się po bezdrożach, przyjmować zadania, wydawać polecenia.
Można powiedzieć, że to jest typowo męski zawód, a okazuje się, że taka dziewczyna doskonale sobie z tym poradziła. Nawet Amerykanie stwierdzili, że to jest bardzo dobry dowódca. W przypadku wojska to jest służba. Będę to za każdym razem podkreślał, że my służymy Ojczyźnie niezależnie od płci.
Wróćmy na chwilę do samej książki. Zostały w niej zaprezentowane historie wybranych kobiet-żołnierek. Dlaczego to właśnie one zostały bohaterkami Pana publikacji, skąd taki wybór?
– Przede wszystkim same chciały opowiedzieć swoją historię. Druga sprawa, że chciałem zróżnicować i pokazać, że kobiety w armii służą na różnych stanowiskach. W książce znajdują się historie żołnierzy zawodowych, żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej, gdzie naprawdę tutaj trzeba tym paniom oddać duży pokłon i szacunek, bo one nie są żołnierzami zawodowymi, a normalnie zajmują się w życiu, nazwijmy to cywilnym, całkiem czymś innym, ale mimo wszystko znajdują czas na to, żeby przygotować się na sytuację, gdyby Ojczyzna zapukała i powiedziała: „potrzebujemy cię”. Wówczas to ona jest już przygotowana, potrafi posługiwać się bronią i zna rzemiosło wojskowe.
W książce są też pokazane dziewczyny, które jak to już ktoś zauważył, potrafią skakać ze spadochronem, kierować ruchem czy przestrzenią powietrzną, doskonale strzelają i interesują się strzelaniem wyczynowym.
Jest tam też opowieść i historia pani psycholog, która była na misji w Afryce. Chodziło o to, żeby pokazać różne historie. Chciałbym, aby moja książka otworzyła oczy kobietom, które są jeszcze niezdecydowane, które wahają się, czy dadzą sobie radę. Jak nie spróbują, to nie będą wiedziały.
Bohaterki mojej książki są przykładem tego, że warto spróbować. Co je charakteryzuje? Wielka pasja, determinacja i powiem szczerze, jak rozmawiałem z nimi, to żadna nie wspomniała o aspekcie finansowym. Po prostu widać, że to była służba z powołania.