Miron, pamiętamy

Mixu w czasie Festynu Komandosa w Dziwnowie. Foto. arch. Mixu
Podczas tegorocznej edycji Festynu Komandosa w Dziwnowie miało miejsce zakończenie 2. „Memoriału Mirona”. O inicjatywie, w którą angażuje się coraz większe grono przedstawicieli wojsk specjalnych, rozmawiamy z pomysłodawcą wydarzenia – Mixu, byłym operatorem JWK i instruktorem CSzWS.
Zobacz także
Radosław Tyślewicz Zawody „Paramedyk” dla pododdziałów specjalnych

Rozmowa z „Sową” – 10 lat służby w Policji, obecnie w SPKP. Wyszkolonym przez NAEMT w zakresie TCCC, przeszkolonym w zakresie CBRN-E. Czynnym ratownikiem medycznym.
Rozmowa z „Sową” – 10 lat służby w Policji, obecnie w SPKP. Wyszkolonym przez NAEMT w zakresie TCCC, przeszkolonym w zakresie CBRN-E. Czynnym ratownikiem medycznym.
Radosław Tyślewicz Pierwsza pomoc na morzach i oceanach

Rozmowa z Marcinem Bielskim, starszym mechanikiem ż.w., ratownikiem morskim, wodnym, Offshore Medic, pilotem UAV, szkoleniowcem, instruktorem i audytorem systemów zarządzania ISO, ISM, ISPS,MLC. Inspektorem...
Rozmowa z Marcinem Bielskim, starszym mechanikiem ż.w., ratownikiem morskim, wodnym, Offshore Medic, pilotem UAV, szkoleniowcem, instruktorem i audytorem systemów zarządzania ISO, ISM, ISPS,MLC. Inspektorem technicznym oraz bezpieczeństwa i ochrony naziemnych i morskich instalacji wydobywczych. Instruktorem STCW. Uczestnikiem kilku misji poza granicami kraju.
Radosław Tyślewicz TC3 czy KPP? – od czego zacząć szkolenie z zakresu pierwszej pomocy?

Rozmowa z Tomaszem Spychem – ratownikiem medycznym od 17 lat, działającym w ratownictwie od 20 lat. Oficerem Wojska Polskiego – dowódcą kompanii, weteranem działań poza granicami państwa – PKW Afganistan...
Rozmowa z Tomaszem Spychem – ratownikiem medycznym od 17 lat, działającym w ratownictwie od 20 lat. Oficerem Wojska Polskiego – dowódcą kompanii, weteranem działań poza granicami państwa – PKW Afganistan (jako ratownik medyczny), byłym operatorem JW Formoza – ZB „A”, operatorem szybkiej łodzi operacyjnej typu RIB, założycielem i właścicielem marki Para-Med., który wyszkolił 4000 ratowników KPP/TC3. Laureatem nagrody Hipokrates Pomorza za 2019 rok w kategorii Ratownik Medyczny.
Podczas tegorocznej edycji Festynu Komandosa w Dziwnowie odbyło się zakończenie 2. „Memoriału Mirona”. Co to była za inicjatywa i dlaczego jej zakończenie miało miejsce właśnie na Festynie Komandosa w Dziwnowie?
„Memoriał Mirona” miał na celu upamiętnić st. chor. Mirosława Łuckiego, żołnierza Jednostki Wojskowej Komandosów, który zginął w Afganistanie 24 sierpnia 2013 roku wykonując swoje zadania służbowe.
Masz rozpoczął się w Chodzieży – rodzinnej miejscowości Mirona i zakończył w Dziwnowie, który jest kolebką Jednostki Wojskowej Komandosów.
Kim był Miron? Czy możesz przybliżyć jego sylwetkę?
Miron był bardzo doświadczonym operatorem. Służbę zasadniczą rozpoczął w 1997 roku w Lublińcu, potem kontynuował ją w 1. Pułku Specjalnym Komandosów już jako żołnierz zawodowy. Od 2005 roku przez 4 lata służył w Jednostce Wojskowej GROM, ale ostatecznie w 2009 roku wrócił do Lublińca.
Był operatorem Zespołu Bojowego „C” czyli tego samego, z którego wywodzę się i ja. W czasie służby Miron kilkukrotnie brał udział w misjach zagranicznych w Iraku i Afganistanie. W 2023 roku decyzją 19/MON Ministra Obrony Narodowej Mariusza Błaszczaka st. chor. Mirosław Łucki ps. „Miron” został patronem Zespołu Bojowego „C” JWK.
Kto był inicjatorem tego wydarzenia i dlaczego właśnie w takiej formie zdecydowaliście się uczcić jego pamięć?
Pomysłodawcą jest moja skromna osoba. Obserwując żołnierzy amerykańskich i w ogóle środowisko amerykańskie, które bardzo dba o pamięć o swoich bohaterach, wyszedłem z taką inicjatywą.
Nawet w Polsce dochodzi do tego, że czcimy amerykańskich żołnierzy i robimy jakieś Challenge, a przecież mamy swoich bohaterów, także z jednostek specjalnych. Chciałem to zmienić.
Powoli zacząłem wciągać w realizację pomysłu kolejne instytucje i przychylnych ludzi. Ponieważ sam nie mogłem tego zrobić, najpierw wciągnąłem do współpracy Fundację „Wspieram Cicho i Skutecznie”, która działa przy Jednostce Wojskowej Komandosów.
Później wspólnie zaczęliśmy pozyskiwać do współpracy kolejnych ludzi i instytucje, przede wszystkim JWK i dowódcę jednostki. Do tego grona dołączyli także Dowódca Wojsk Specjalnych gen. dyw. Sławomir Drumowicz, a także Ministerstwo Obrony Narodowej.
Miron wstępując w szeregi jednostek specjalnych musiał przejść trudy selekcji. Jedną z jej części była gra terenowa, w ciągu której pokonał marszem podobny dystans, jaki został przygotowany do Memoriału. Podobnie jak on wtedy, każdy uczestnik był zobligowany mieć ze sobą sprzęt i wyposażenie niezbędne do przetrwania w ciągu całego marszu.
Dystans też nie był przypadkowy. Do przejścia było dokładnie 240 813 metrów, co odpowiada dacie śmierci Mirona.
Kim byli uczestnicy 2. Memoriału Mirona? Czy zgłosili się sami, czy też „nabór” odbył się na zasadzie jakieś „selekcji”?
Każdy, kto się zgłosił, mógł zostać uczestnikiem marszu. Wydarzenie ogłosiliśmy kilka miesięcy temu na wszystkich dostępnych nam social mediach i ludzie zgłaszali się sami, za pośrednictwem strony internetowej. Pochodzili z różnych środowisk: byli to cywile oraz mundurowi: strażacy, policjanci, ale najwięcej żołnierzy.
Jaki przebieg miał 2. „Memoriał Mirona”?
Marsz trwał trzy doby. Każdego dnia odbywał się jeden etap, podczas którego uczestnicy mieli do pokonania 80 km, z całym sprzętem niezbędnym do przetrwania w różnych warunkach pogodowych. Mieli przy sobie zarówno odzież nieprzemakalną, jak i ciepłe ubranie na noc czy rzeczy do bytowania, jak: karimata, śpiwór czy namiot, ponieważ wszyscy spaliśmy w terenie.
Każdy uczestnik miał dokładnie dzień na ukończenie każdego etapu. Jeżeli ktoś nie zmieścił się w czasie, był zdyskwalifikowany. Zdarzało się, że uczestnik sam wcześniej rezygnował z braku sił lub z powodu kontuzji. Najczęściej to jednak siadała głowa, która mimo pełnej sprawności fizycznej już nie dawała rady kontynuować marszu. Takie marsze są wymagające i psychika ma najwięcej do powiedzenia.
Trzeci etap kończył się dokładnie o 7 rano w Dziwnowie. Ostatni ludzie, którzy weszli o tej godzinie na metę, idealnie zmieścili się w czasie. Niektórzy przechodzili etapy na tyle szybko i sprawnie, że mieli kilka godzin na sen i odpoczynek.
Byli i tacy, którzy przychodzili za 5 siódma, mieli 5 minut na odpoczynek i szli dalej. Musieli rozpocząć kolejny etap. Większość z uczestników te trzy doby była prawie bez snu.
Czy „Memoriał Mirona” już na stałe wpisze się w Festyn Komandosa w Dziwnowie? Czy to było jednorazowe zdarzenie, czy macie już pomysł na podobne wydarzenie w następnym roku?
To już druga edycja Memoriału. W pierwszej szedłem osobiście z grupą 20 osób, aby uczcić pamięć Mirona, ale również, aby pokazać, że to się da i jest możliwe do zrobienia. Dystans pokonało wówczas 7 osób, w tym ja.
W tym roku postanowiliśmy zrobić marsz na jeszcze większą skalę. Tym razem w wydarzeniu pełniłem rolę organizatora i czuwałem nad tym, aby wszystko dobrze i bezpiecznie wyszło.
Sam Memoriał odbił się dużym i pozytywnym echem, co daje nam jeszcze większą motywację do działania. Planujemy robić tę imprezę co roku, tym bardziej że mamy przychylność dowódców wojsk specjalnych i MON.
Tak jak wcześniej wspomniałem, Memoriał kończy się w Dziwnowie podczas obchodów święta wojsk specjalnych na Festynie Komandosa. Jest to duże i prestiżowe wydarzenie, na które przyjeżdżają weterani, byli żołnierze wojsk specjalnych, przełożeni i dowódcy z różnych jednostek specjalnych. Dzięki temu że finisz Memoriału jest w Dziwnowie, marsz nabiera jeszcze większego znaczenia. Chcielibyśmy, aby tak było co roku.
Podczas ostatniego naszego wywiadu dotyczącego wydanej wówczas książki „COMBAT Kickboxing”, której byłeś współautorem, przyznałeś, że temat jest jeszcze niewyczerpany i przymierzacie się do jego kontynuacji. Co słychać w tym temacie? Czy poczyniliście jakieś kroki do powstania kolejnej ciekawej publikacji o sztukach walki?
Pamiętam nasz ostatni wywiad na temat COMBAT Kickboxingu. Faktycznie powiedziałem, że będziemy myśleć o tym, czy rozpoczynamy kolejną część książki na ten temat, jednak pochłonęły mnie inne, według mnie jeszcze ciekawsze rzeczy, które obecnie robię.
To spowodowało, że książka przynajmniej teoretycznie w tej formie zeszła na boczny tor. Jeżeli chodzi o praktyczne treningi i prowadzenie sekcji kickboxingu, to nadal robię to osobiście. W Polsce także powstają różne sekcje COMBAT Kickboxingu, jednak temat poszerzenia książki o kolejny tom został wstrzymany. Ale nigdy nie wiadomo, co się wydarzy w przyszłości.
Przeczytaj także: Szkolenie i wykorzystanie nurków bojowych w dobie wzrostu zagrożenia podwodnego >>
Czym jeszcze zajmujesz się obecnie? Z jakimi nowymi inicjatywami będzie można powiązać niebawem Twoją osobę?
Trzonem mojej działalności po służbie jest przygotowanie kandydatów do służby w jednostkach specjalnych, czyli do selekcji, egzaminów sprawnościowych oraz testów psychologicznych.
Jednak rynek sam pokazał, czego obecnie cywile oczekują od byłych operatorów jednostek wojsk specjalnych. Nawiązując do aktualnej sytuacji geopolitycznej, czyli wojny w Ukrainie, ludzie chcą się szkolić w tym temacie, chcą militarnie się wyszkolić i być przygotowani na ewentualną sytuację kryzysową czy wojnę w Polsce. W związku z tym tworzę różne szkolenia komercyjne dla cywili.
W ostatnim czasie zorganizowałem szkolenia proobronne, SERE A i B, a C jest w trakcie przygotowywania. Organizuję obozy militarno-sportowe, gdzie każdy dzień jest realizowany pod innym tytułem, np. dzień strzelectwa czy dzień medyka itp.
Każdy blok szkoleniowy prowadzi były bądź obecny żołnierz jednostki specjalnej JWK, zatem obozy są atrakcyjne i owocne w przygotowaniu cywili na sytuację kryzysową.
Zapytam Cię jeszcze o sytuację w Ukrainie. Czy w XXI wieku można było spodziewać się takiej wojny, która przebiegiem przypomina raczej wojnę pozycyjną znaną z historii z czasów I wojny światowej?
Nikt w dzisiejszych czasach, a szczególnie ci, którzy interesują się wojną albo brali w niej udział, nie brał pod uwagę, że wojna może toczyć się tak, jak dzieje się to właśnie w Ukrainie.
Ma ona charakter wojny pozycyjnej, prowadzonej często w okopach, praktycznie jak w czasie I wojny światowej. Uczyliśmy się różnej nowoczesnej taktyki, tymczasem rzeczywistość pokazuje, że trzeba wrócić do szkolenia podstawowego, do korzeni. To teraz się sprawdza.
Na zakończenie powiedz, jako były żołnierz jednostek specjalnych, jak postrzegasz wykorzystanie wojsk specjalnych w tej wojnie?
Jeżeli chodzi o udział ukraińskich wojsk specjalnych to wiem, że ukraińskie dowództwo źle wykorzystało swoich żołnierzy wojsk specjalnych. Wysłali ich na pierwszą linię frontu, gdzie zostały dosyć mocno przesiane.
Wojska specjalne na Ukrainie nie do końca wypełniały zadania, tak jak być to powinno. Być może było to spowodowane zaskoczeniem ze strony rosyjskiej inwazji albo słabym doświadczeniem dowódczym. Moim zdaniem wojska specjalne powinny być wykorzystywane trochę inaczej i do innych celów niż to ma miejsce w Ukrainie.
Dziękuję za rozmowę.
Zdjęcia: arch. Mixu