Grasujący terroryzm
SPECIAL OPS
Osiem lat temu na łamach „SPECIAL OPS” w artykule „Terror na ulicach” zostało opisane i trafnie przewidziane nowe wówczas, a obecnie niestety częste zjawisko w postaci ataków terrorystycznych dokonywanych przez małe, działające z dużą dynamiką grupy, wykorzystujące przede wszystkim broń palną i inne narzędzia obok lub zamiast improwizowanych urządzeń wybuchowych.
Eight years ago in "SPECIAL OPS", in the article "Terror on the streets" one of the authors described and accurately predicted the new by then and now unfortunately quite common type of the terrorist attacks, conducted by small groups that act very dynamically and use first all firearms and other tools next to or instead of the improvised explosive devices.
Zobacz także
dr Anna Grabowska-Siwiec PEGASUS - krótka historia narzędzia do totalnej inwigilacji
Historia oprogramowania szpiegowskiego o wdzięcznej nazwie Pegasus, czyli mityczny latający koń, zdominowała na kilka lat polskie życie polityczne. Niewykluczone, że zakup i użycie tego systemu wobec przedstawicieli...
Historia oprogramowania szpiegowskiego o wdzięcznej nazwie Pegasus, czyli mityczny latający koń, zdominowała na kilka lat polskie życie polityczne. Niewykluczone, że zakup i użycie tego systemu wobec przedstawicieli ówczesnej opozycji miały wpływ na wyniki wyborów z 15 października 2023 r. Wynik dla kupujących zaskakujący. Ten nowoczesny system inwigilacyjny wdarł się do wyobraźni zwykłych ludzi i już na zawsze zostanie synonimem totalnej inwigilacji wbrew prawu i zasadom etycznym. Stał się również...
Łukasz Kominek Wykorzystanie bezzałogowych statków powietrznych do zwalczania zagrożeń terrorystycznych
Bezzałogowe statki powietrzne (UAV) stają się coraz bardziej zauważalnym elementem nowoczesnych działań w zakresie monitorowania, a także zwalczania zagrożeń terrorystycznych. Zastosowanie UAV obejmuje...
Bezzałogowe statki powietrzne (UAV) stają się coraz bardziej zauważalnym elementem nowoczesnych działań w zakresie monitorowania, a także zwalczania zagrożeń terrorystycznych. Zastosowanie UAV obejmuje niezwykle szeroki zakres działań – zaczynając od zbierania informacji na temat potencjalnych zagrożeń, kończąc na przeciwdziałaniu oraz zwalczaniu terroryzmu.
Tomasz Spych Choroby okopowe
W dobie powszechnej cyfryzacji, rozwiniętej techniki satelitarnej, laserowej i optoelektronicznej, jeszcze parę lat temu spotykaliśmy się z powszechną opinią, że konflikty zbrojne znane nam z powieści...
W dobie powszechnej cyfryzacji, rozwiniętej techniki satelitarnej, laserowej i optoelektronicznej, jeszcze parę lat temu spotykaliśmy się z powszechną opinią, że konflikty zbrojne znane nam z powieści historycznych oraz filmów są dalece odległą przeszłością, która nie ma prawa się powtórzyć. Nikt z nas, a prowadziłem tego typu rozmowy w różnych środowiskach, nie przypuszczał nawet, że jakakolwiek ze stron konfliktu walcząc ze sobą doprowadzi do tego, że za skrawek ziemi, czasami wielkości 1 km kwadratowego,...
Ataki te często określa się w zachodniej nomenklaturze niezbyt precyzyjnym mianem „aktywnego strzelca”, choć bardziej precyzyjnie jest określenie – Marauding Terrorism Firearms Attack (MTFA). Ataki tego rodzaju, do których można zaliczyć, oprócz zamachu w Bombaju w roku 2008 także zdarzenia w Nairobi w roku 2013, oba kryzysy w Paryżu w roku 2015 oraz zamachy w Kopenhadze i San Bernardino z tego samego roku, czy wreszcie zamach z Londynu w roku 2017, stwarzają szczególne wyzwanie dla całego aparatu bezpieczeństwa państwa. Zagrożenie to jest tym większe, że w ciągu ostatnich lat upowszechniane przez organizacje terrorystyczne podręczniki dokonywania zamachów, także zawierające analizy już przeprowadzonych uderzeń, coraz bardziej wskazują na tę właśnie formę przeprowadzenia zamachów.
Pierwszą kwestią, na którą należy zwrócić uwagę jest fakt, że wykraczają one poza medialną ostatnimi laty kategorię aktywnego strzelca, która określa jedynie samą techniczną formę wykonania ataku i rozciąga się także na przypadki czysto kryminalne, bez podłoża ideologicznego, które pozwoliłoby je zakwalifikować jako terrorystyczne. W zamachach typu MTFA zaś kluczowe jest właśnie to, że sprawcy działają z powodów ideologicznych.
Dowiedz się więcej: Licencja na zabijanie?
Ideologiczna motywacja oznacza, że atak ma wywrzeć efekt polityczny, a aby to się stało, musi być medialny, a więc uderzyć w cel symboliczny – ale symboliczny z punktu widzenia sprawcy. Nie można uznawać za ważne cele takie obiekty, miejsca czy osoby, kierując się tylko i wyłącznie własnym osądem, niezbędne jest – jeśli jest to możliwe, uwzględnienie sposobu widzenia świata przez sprawców lub ich inspiratorów. To sprawcy sami określają, jaki cel jest godny ataku i jednocześnie jest w zasięgu ich możliwości.
Jest to problem często zaniedbywany przez osoby zajmujące się kwestiami bezpieczeństwa czy ochrony antyterrorystycznej i prowadzić może do dramatycznie błędnych decyzji i rozwiązań. Trzeba mieć przy tym świadomość, że terroryści mogą wykorzystać medialnie sytuację na własnych warunkach – po prostu sami robiąc zdjęcia i nagrania z miejsca ataku i upubliczniać je w cyberprzestrzeni. Nie muszą zdawać się na pośrednictwo tradycyjnych mediów. Sam sposób wykorzystywania mediów przez terrorystów i ich inspiratorów zasługuje na odrębny artykuł.
W aspekcie taktycznym, sprawcy – z reguły kilku (na podstawie analizy dotychczasowych zamachów można określić maksymalną liczbę bezpośrednich wykonawców na dziesięciu) lub sprawca działający samotnie mogą wykorzystać szeroki arsenał środków, w zależności przede wszystkim nie tyle od celu ataku, ale od własnych możliwości. Mogą pozyskać broń palną i lepiej lub gorzej się nią posługiwać, mogą dysponować improwizowanymi urządzeniami wybuchowymi (lub nie), mogą posłużyć się nożami i samochodami, ale mogą także posłużyć się – jeśli będą do tego mieli dostęp – typowo wojskową bronią, jak granatnikiem przeciwpancernym. Możliwe jest także mieszanie ze sobą różnych metod i narzędzi lub wykorzystywanie ich symultanicznie.
Przeczytaj również: DZIAŁANIA NIEREGULARNE
Ich celem nie jest w tym przypadku dokonanie tylko jednego aktu przemocy, ten akt jest rozciągnięty w czasie i przestrzeni, zgodnie z zasadą, że terroryzm jest teatrem przemocy. Jednocześnie należy mieć świadomość tego, że terroryści lepiej lub gorzej, ale analizują działania służb policyjnych i stosowane przez nie techniki, taktyki i procedury. Będą wykorzystywać na własną korzyść wszelkie możliwe, a korzystne dla nich luki.
Przykładem może być choćby zachowanie sprawców ataku w Londynie w rejonie mostu Westminster w roku 2017. Nie będąc w stanie przygotować sobie pasów szahida i dokonać zamachu samobójczego, obwiesili się oni atrapami, niejako zmuszając policję, aby uczyniła z nich męczenników – mieli ewidentnie pełną świadomość, że interweniujący policjanci ich zastrzelą. Celem mniej widocznym mogło być także zasianie w głowach policjantów interweniujących w późniejszych przypadkach wątpliwości odnośnie prawdziwości bomb czy pasów szahida.
Oznacza to niestety, że także proces negocjacji, skuteczny w przypadkach innych sytuacji, może tutaj być nie tylko nieskuteczny, ale wręcz wykorzystany przez sprawców na ich korzyść. Łatwo jest jednak pisać o tym już po fakcie, znając większość, o ile nie wszystkie fakty i aspekty danej sytuacji kryzysowej. W razie ataku tego rodzaju, o ile żadne wcześniejsze informacje uzyskane w toku pracy operacyjnej służb policyjnych i specjalnych nie pozwolą na przygotowanie się na konkretne zagrożenie, będzie występować szereg niewiadomych.
Po pierwsze, nie jest wiadome, kiedy atak będzie miał miejsce. Terroryści, choć czasem tak postępują – nie muszą kierować się żadnym czytelnym dla wszystkich kalendarzem, ani datami symbolicznymi dla całego społeczeństwa lub jego znacznej części. Może wręcz dojść do sytuacji, w której świadomie będą oni starali się wykorzystać okresy „odprężenia” po ważnych wydarzeniach, jak święta państwowe, duże uroczystości lub imprezy masowe, z definicji angażujące znaczne siły policyjne. Po drugie, nie jest wiadome, gdzie dojdzie do ataku. Także tutaj powszechne postrzeganie określonych miejsc (jak Warszawy jako stolicy) może być zawodne. Terroryści wolą atakować cele znajdujące się w pobliżu miejsca zamieszkania, dobrze im znane, a ich symbolika może być niezrozumiała dla otoczenia.
Przykładem jest atak w San Bernardino, gdzie celem zamachu było miejsce pracy jednego ze sprawców. Wstępne oceny zagrożenia są możliwe, ale opierają się tylko na znanych wcześniej czynnikach ryzyka, jak gęstość zaludnienia czy organizowane w danym rejonie imprezy masowe. Jasne jest także, że najbardziej narażone są na ataki aglomeracje miejskie, ale mogą to być także inne miejscowości, choćby kurorty w sezonie letnim czy zimowym. Po trzecie, nie wiadomo na samym początku sytuacji kryzysowej, ilu jest sprawców, jak są uzbrojeni, ani tym bardziej czego żądają. Mogą nawet nie wysuwać żadnych żądań, poza komunikatem, w którym przyznają się do członkostwa lub sympatyzowania z jakąś organizacją, lub wyjaśnienia własnych motywów, ale aby to zrobić, mogą napisać post w mediach społecznościowych lub prowadzić transmisję na żywo.
Co wiemy z pewnością? To że oni nie będą skłonni do postępowania w sposób, który jest dobrze znany policji. Klasyczny schemat zamachu, zwłaszcza sytuacji zakładniczej, czyli zabezpieczenie miejsca zdarzenia, negocjacje, ustępstwa lub ich brak, wreszcie w razie braku sukcesu szturm jednostki kontrterrorystycznej, zwyczajnie nie będą tu miały zastosowania. Z drugiej strony, nie jest to przypadek samotnego „aktywnego strzelca” strzelającego – często z pobudek osobistych, a nie ideologicznych – do wszystkich, których napotka, z wysokim prawdopodobieństwem, że incydent zakończy się samobójstwem sprawcy. Tutaj terroryści chcą osiągnąć większy efekt niż sama śmierć ludzi i będą świadomi szerszych konsekwencji swojego planu. Co bardzo ważne, będą starali się działać zgodnie z planem, zakładającym także kwestię reakcji służb bezpieczeństwa. Może to być choćby dążenie do uwięzienia pewnej liczby (pozornie przypadkowych lub wyraźnie wyselekcjonowanych osób), ale nie w celu uzyskania określonych korzyści (ustępstw), ale aby w dogodnym medialnie momencie dokonać ich egzekucji. Nie ma już mowy o zakładnikach, raczej o osobach skazanych na śmierć.
Tak zdarzyło się w Paryżu w hali koncertowej Bataclan, tak zdarzyło się w Orlando. Może mieć miejsce także inna sytuacja, znana z zamachu na Charlie Hebdo („SPECIAL OPS” 1/2015), czyli ucieczka sprawców lub też powtórka zdarzenia z drugiej części tego ataku, czyli sytuacji w supermarkecie Hyper Casher – wtedy wzięcie zakładników miało jedynie pomóc w ucieczce braciom Kouachi.
Można także uważać za prawdopodobne, że zarówno sposób działania sprawców (atak z zaskoczenia, wysoce dynamiczny) oraz stopień ich przygotowania wykluczy możliwość zażegnania kryzysu w zarodku przez pierwszych interweniujących lub wręcz obecnych na miejscu policjantów czy pracowników ochrony. To oni mogą wręcz stać się pierwszym celem ataku, potencjalnie także w celu przejęcia ich broni palnej.
Z oceny dotychczasowych zamachów wyłania się więc obraz wielu możliwych scenariuszy, a szersza analiza tych ataków, które już miały miejsce, wykracza poza ramy niniejszego artykułu. Jasne są jednak wnioski płynące z tych wydarzeń dla służb policyjnych i ratowniczych oraz innych komponentów systemu bezpieczeństwa państwa.
Niezbędne jest sprowadzenie na jak najniższy poziom tych zasobów – sprzętowych, taktycznych, ludzkich, które będą kluczowe podczas pierwszych minut interwencji. W praktyce oznacza to konieczność utrzymywania relatywnie dużej liczby etatowych bądź nieetatowych grup interwencyjnych „pierwszego kontaktu”, tak jak ma to miejsce np. we Francji, Wielkiej Brytanii i innych państwach (szerzej I. Chloupek, „Primo Intervenant”, „SPECIAL OPS” 4/2016, 5/2016, 6/2016).
Pojawienie się na miejscu zdarzenia w najkrótszym możliwym czasie, czterech, ośmiu czy dwunastu funkcjonariuszy wyposażonych w broń długą, hełmy, kamizelki i tarcze balistyczne, narzędzia wyważeniowe, sprawne systemy łączności oraz wyposażenie medyczne, pozwala mieć nadzieję albo na neutralizację sprawców przed przybyciem dedykowanych sił kontrterrorystycznych, albo na ograniczenie skali zdarzenia poprzez zablokowanie lub związanie walką sprawców. Biorąc pod uwagę deficyt informacji w pierwszych minutach i godzinach sytuacji kryzysowej, dynamiczny przebieg zdarzeń, determinację terrorystów, należy wręcz uznać, że eliminacja sprawców nie powinna być postrzegana jako najważniejszy cel działania tych grup. Będzie ona możliwa tylko w sprzyjającej sytuacji taktycznej.Większe znaczenie należy przypisać zdolności do „ustabilizowania” sytuacji poprzez zebranie podczas „rozpoznania bojem” tego, gdzie znajdują się sprawcy, czy i w jakim kierunku się przemieszczają, jak są uzbrojeni, jaka jest liczba potencjalnych ofiar, związanie sprawców kontaktem ogniowym lub zablokowanie im możliwości przemieszczania się, i co jest niezwykle ważne, udzielenie pierwszej pomocy ofiarom.
Jak wykazują bowiem doświadczenia z zamachów takich jak atak na salę koncertową Bataclan czy wydarzenia w Orlando, dla ratowania życia ofiar zamachu, znajdujących się cały czas w gorącej strefie, do której nie mogą wejść zespoły ratownictwa medycznego, kluczowa jest segregacja rannych, udzielenie pierwszej pomocy oraz ewakuacja do stref bezpiecznych. Należy przy tym pamiętać, że tak jak miało to miejsce w Bataclan, strefa bezpieczna może być znacznie oddalona, choćby z uwagi na zagrożenie, jakie mogą stwarzać pozostawione przez terrorystów ładunki wybuchowe. Wobec tego na samym miejscu zdarzenia i w jego bezpośrednim sąsiedztwie mogą tej pomocy udzielić tylko funkcjonariusze (lub ratownicy) odpowiednio przygotowani i wyposażeni. Należy przy tym mieć na uwadze groźbę ataków specjalnie wymierzonych właśnie w reagujących na zdarzenie funkcjonariuszy i ratowników, co dodatkowo komplikuje sytuację.
Drugim istotnym elementem reakcji taktycznej jest reakcja na przedłużający się, już częściowo „ustabilizowany” zamach, gdy sprawcy zostaliby już zablokowani w określonym miejscu (obiekcie) lub są przynajmniej częściowo zidentyfikowani i trwa za nimi pościg. Oczywiście idealną sytuacją jest taka, w której do działania przystępuje pododdział kontrterrorystyczny i neutralizuje sprawców. Jest to jednak możliwe dopiero wówczas, gdy dostępne są dokładne informacje o miejscu pobytu sprawców, ich sytuacji i uzbrojeniu, przetrzymywanych przez nich osobach itd. Może jednak mieć miejsce sytuacja odmienna, gdy te informacje dopiero trzeba będzie zdobyć, w wyniku przeszukania dużego obiektu lub wręcz ich kompleksu, a nawet większego obszaru – tak jak to miało miejsce po zamachach w Bostonie, San Bernardino czy Paryżu. Działania na tak szeroką skalę muszą być prowadzone jednak nie przez samych funkcjonariuszy czy żołnierzy jednostek kontrterrorystycznych, ale przez większe liczebnie siły, gotowe jednak – podobnie jak w przypadku interwencji na miejscu zdarzenia – na konfrontację z uzbrojonymi i zdeterminowanymi przeciwnikami, zwłaszcza że podczas obławy czy pościgu wydarzenia również mogą przebiegać dynamicznie. Po raz kolejny okazuje się więc, że liczniejsze i łatwiej dostępne siły mają istotne znaczenie dla wyniku działań – co najmniej równoważne, jeśli nie ważniejsze w tego rodzaju incydentach niż centralnie dysponowane siły kontrterrorystyczne z ich zapleczem. Terroryści nie będą bowiem wystawiać się im na strzał, jeśli nie będą do tego zmuszeni.
Przede wszystkim, kluczowy w reagowaniu na incydenty typu MTFA jest czas reakcji sił policyjnych, ale tych sił policyjnych, które są w stanie skutecznie poradzić sobie z relatywnie silnie uzbrojonymi i wysoce zdeterminowanymi terrorystami. W polskich realiach będą to obecnie przede wszystkim Samodzielne Pododdziały Antyterrorystyczne Policji, jednak ich ulokowanie relatywnie wysoko w strukturze (na szczeblu Komend Wojewódzkich Policji) i zaangażowanie w różnego rodzaju bieżące działania, nie mówiąc o szkoleniu, może opóźnić ich reakcję. Pojawia się więc pytanie o możliwość i efektywność wykorzystania wspomnianych rozwiązań stosowanych we Francji czy Wielkiej Brytanii, a zatem stworzenia pododdziałów (grup) interwencyjnych o większych możliwościach taktycznych i sprzętowych niż typowe patrole, zdolnych do szybkiej reakcji na nagłe zdarzenia. Może to okazać się poważnym wyzwaniem organizacyjnym, logistycznym i kadrowym, ale nie jest niewykonalne.
Potencjalnie może to odbyć się na kilka sposobów. Jednym byłoby rozbudowanie struktur wojewódzkich pododdziałów antyterrorystycznych w taki sposób, aby umożliwić wystawianie przez nie patroli interwencyjnych. Drugą możliwością jest utworzenie takich – etatowych bądź nieetatowych – komórek w składzie oddziałów i pododdziałów prewencji policji (na wzór niemieckich BFE+ tworzonych właśnie w tamtejszych oddziałach zwartych). Wreszcie możliwe jest także ich tworzenie w strukturach pionów prewencji komend miejskich lub wręcz komisariatów Policji.Problemem w świetle istniejących przepisów może być jednak zakres zadań i uprawnień funkcjonariuszy oraz procedur. O ile bowiem można uznać konstrukcję kierowania działaniami kontrterrorystycznymi za zasadną w przypadkach typowych sytuacji zakładniczych, to może ona okazać się nieadekwatna w sytuacji konieczności reakcji na nagłe i dynamicznie się rozwijające sytuacje. Kierowanie działaniami antyterrorystycznymi, zgodnie z ustawą realizowane jest na bardzo wysokim poziomie decyzyjnym. Tymczasem kluczowe mogą okazać się decyzje podjęte na niskim szczeblu, w pierwszych minutach lub kwadransach działań, w chwili gdy na miejsce zdarzenia przybędą pierwsze siły służb interwencyjnych, tworzące z zasady względnie doraźny, jeśli nie wręcz przypadkowy zestaw sił i środków, warunkowany bardzo różnymi czynnikami.
Mówiąc wprost: na miejsce zdarzenia w pierwszej kolejności przybędą ci funkcjonariusze i ratownicy, którzy będą najbliżej miejsca zamachu, a kolejne siły, w założeniu także mają różną dostępność w zależności od pory doby, dnia, innych bieżących zadań. Może się zdarzyć, że siły będą dostępne bardzo szybko (jak w San Bernardino, gdzie interweniował ćwiczący w pobliżu miejsca zamachu oddział SWAT), ale może się zdarzyć, że na przybycie pododdziału kontrterrorystycznego przyjdzie czekać bardzo długo (np. dlatego, że właściwy miejscowo pododdział będzie zaangażowany w zaplanowane wcześniej działania w obszarze odległym od miejsca zdarzenia).
Zasadne jest zatem sięgnięcie do rozwiązań już i tak istniejących w polskim prawie, choćby w ustawie o ochronie przeciwpożarowej, gdzie wyróżnia się interwencyjny, taktyczny i strategiczny poziom dowodzenia (podobne zapisy znajdują się w wewnętrznych przepisach policyjnych). Wskazane byłoby przeniesienie tych rozwiązań do przepisów ustawy antyterrorystycznej i nadanie uprawnień – przynajmniej w przypadkach niecierpiących zwłoki – komendantom niższych szczebli niż wojewódzki. Pytaniem otwartym jest, czy podobnie jak w przypadku działań ratowniczo-gaśniczych, kierującym działaniami powinien być funkcjonariusz o odpowiednich kwalifikacjach, czy też należałoby wskazać na osoby zajmujące określone stanowiska (przykładowo: komendant powiatowy, komendant komisariatu, dyżurny jednostki Policji, czy może dowódca patrolu interwencyjnego). Dotyczy to zarówno samego kierowania działaniami, jak i wydania zgody na specjalne użycie broni. Wprawdzie ten ostatni przepis został wprowadzony przede wszystkim z myślą o strzelcach wyborowych jednostek kontrterrorystycznych, ale nie ulega wątpliwości, że możliwość użycia broni w sposób odmienny od standardowych procedur powinni mieć także inni funkcjonariusze zaangażowani w działania wobec szczególnie niebezpiecznych sprawców – nie tylko z powodów taktycznych, ale także ich bezpieczeństwa prawnego.
Z tego samego powodu należałoby jednoznacznie uregulować kwestie oceny, czy dana sytuacja jest zdarzeniem o charakterze terrorystycznym. Mając na uwadze całokształt polskiego systemu prawnego, za zasadne należy uznać, że atak z użyciem broni palnej w miejscu publicznym lub na obiekcie zamkniętym powinien być traktowany jak przestępstwo o charakterze terrorystycznym w rozumieniu art. 115 § 20 kk – do momentu uzyskania jednoznacznych dowodów świadczących, że jest inaczej. Takie, potencjalnie kontrowersyjne rozwiązanie powinno zapewnić nie tylko bezpieczeństwo prawne funkcjonariuszy, ale i zapewnić szerokie możliwości reakcji.Kolejnym problemem w dynamicznie rozwijających się sytuacjach jest wykorzystanie pełnego potencjału aparatu państwowego, w tym wojska i służb ratowniczych.
W chwili obecnej może okazać się to kłopotliwe z uwagi na istniejące rozwiązania prawne. Zgodnie z nimi, wsparcie Policji przez oddziały i pododdziały Sił Zbrojnych jest możliwe na podstawie decyzji ministra obrony lub zwierzchnika sił zbrojnych – w zależności od tego rozwiązania, po które w danej sytuacji decydenci zdecydują się sięgnąć. Możliwe jest zwrócenie się przez wojewodę do ministra obrony narodowej, w celu użycia wojska zgodnie z przepisami ustawy o zarządzaniu kryzysowym, jednak wówczas oddziały i pododdziały Sił Zbrojnych mogą wykonywać zadania ratownicze, inżynieryjne, ewentualnie rozpoznawcze. Natomiast ustawa o Policji oraz ustawa o działaniach antyterrorystycznych wydłużają procedury, wymagając wniosku ministra spraw wewnętrznych kierowanego albo do ministra obrony, albo do premiera, w określonych sytuacjach (a takowych jest większość) wymagana jest zgoda Prezydenta RP. W omawianych sytuacjach jest to bardzo długa ścieżka decyzyjna, a trzeba pamiętać, że mowa może być o użyciu sił i środków znajdujących się blisko miejsca ataku (w tym samym mieście lub województwie). Tak samo decyzja ministra spraw wewnętrznych niezbędna jest, aby pomocy Policji udzielili funkcjonariusze Straży Granicznej.
Czytaj też: Ewolucja systemu pododdziałów AT Policji cz.2 >>>
Nie chodzi tu o sam czas obiegu informacji, gdyż współczesne środki łączności redukują go do minimum, ale o sam fakt, że wymagana jest decyzja polityczna, ze wszystkimi tego konsekwencjami, której wydanie nie musi być tak oczywiste nawet w sytuacjach, w których obiektywnie użycie sił wojskowych byłoby niezbędne. Decyzja polityczna, o czym się często zapomina, nie jest warunkowana w pierwszym rzędzie czynnikami obiektywnymi, ale subiektywnym postrzeganiem rzeczywistości na scenie politycznej przez decydentów i jest po prostu zbyt wiele zmiennych, by można było zakładać ze stuprocentowym prawdopodobieństwem, że decyzja wymagana sytuacją będzie wydana odpowiednio szybko.
Rzeczą oczywistą jest to, że w sytuacjach kryzysowych o dużej skali, jak na przykład masowe zamieszki, znacznie czynnika politycznego i decyzji politycznej jest ogromne, stąd też nie może dziwić, że owa decyzja jest wymagana przez prawo. Jednak w dynamicznie rozwijającej się sytuacji zamachu o relatywnie małej skali, gdy konieczne jest użycie aktualnie dostępnych sił, takie opóźnienia mogą być tragiczne w skutkach. Natomiast zasadniczymi elementami Sił Zbrojnych, które mogą być użyte w sytuacji zamachu terrorystycznego, będą przede wszystkim wyspecjalizowane pododdziały, w szczególności Żandarmerii Wojskowej oraz Wojsk Specjalnych, jak również tych komponentów Sił Zbrojnych, które są szczególnie ważne dla zapewnienia świadomości sytuacyjnej lub mobilności.
Przykładem mogą być bezzałogowe statki powietrzne czy śmigłowce transportowe .Ich użycie nie powinno budzić kontrowersji, podobnie jak nie budzi kontrowersji użycie wojskowych statków powietrznych do zadań poszukiwawczo-ratowniczych nad morzem i lądem czy też samolotów transportowych w ramach „Akcji Serce”. Oczywiście procedury te nie oznaczają, że użycie tych środków jest zawsze natychmiastowe, co wiąże się z koniecznością analizy zadania i przygotowania się do jego wykonania.Stąd też należy dążyć do maksymalnego spłaszczenia procedur. Zasadnym postulatem było by przesunięcie zgody na użycie sił pozapolicyjnych w dół, na przykład na poziom Oddziałów Straży Granicznej lub w przypadku Sił Zbrojnych – Dowództwa Operacyjnego lub Dowództwa Komponentu Wojsk Specjalnych. Wskazane jest przy tym przyjęcie zasady wzajemnego wspierania się służb, tak by zarówno Policja, Siły Zbrojne czy Straż Graniczna mogły uzyskać szybkie wsparcie ze strony innych formacji. Należy przy tym pamiętać, że ataki określane jako Marauding Terrorism Firearms Attack stawiają dwa wymagania służbom reagującym na nie.
Po pierwsze, będzie istnieć deficyt informacji, utrudniający ocenę sytuacji – zwłaszcza tego, jakie siły i środki powinny zostać użyte. Oznacza to więc, że ma tu zastosowanie zasada „więcej = lepiej”, łatwiej będzie wycofać pododdziały, których użycie okaże się zbędne, niż ściągać je, gdy już okażą się niezbędne. Oczywiście osiąganie gotowości, choćby ograniczonej do działania, przez różne elementy służb mundurowych może trwać relatywnie długo, jednak należy uznać to (paradoksalnie) za zaletę, ponieważ nigdy nie wiadomo, czy zamach będzie trwał trzydzieści minut, czy trzydzieści godzin, może okazać się niezbędna podmiana już użytych pododdziałów lub skierowanie sił w inne miejsce, może mieć miejsce jeszcze wiele niekorzystnych scenariuszy rozwoju sytuacji – co dodatkowo komplikuje przygotowanie stosownej reakcji i potwierdza zasadę „więcej = lepiej”. Jest to odwrotnością typowej dla działań specjalnych zasady, że jakość jest ważniejsza od ilości. Nie oznacza to oczywiście zupełnej rezygnacji z dotychczas wykorzystywanych metod i form działania jednostek kontrterrorystycznych. Należy po prostu mieć na uwadze, że w zależności od sytuacji, możliwe będą do wykorzystania różne narzędzia, a system reagowania na zagrożenia o charakterze terrorystycznym powinien umożliwiać elastyczne z nich korzystanie.