Terror na ulicach

US DoD, Andrzej Krugler
29 maja 1972 roku. Trzej Japończycy, członkowie lewicowej Japońskiej Armii Czerwonej, przybywają do Izraela samolotem z Paryża. W budynku portu lotniczego Lod niedaleko Tel Awiwu wyciągają z bagażu przemycone karabinki automatyczne i otwierają ogień do podróżnych. Zginęło 26 osób, ponad siedemdziesiąt zostało rannych. Dwóch sprawców zginęło, trzeci został ujęty.
Zobacz także
Marcin Szymański Wiosenne zmagania

Rok po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę konflikt znalazł się w punkcie, którego raczej nikt nie przewidywał dwanaście miesięcy temu. Obrońcy, pomimo ogromnych strat, zdołali znacznie spowolnić...
Rok po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę konflikt znalazł się w punkcie, którego raczej nikt nie przewidywał dwanaście miesięcy temu. Obrońcy, pomimo ogromnych strat, zdołali znacznie spowolnić tempo ofensywy, wyprzeć Rosjan z części zajętego przez nich terytorium i zredukować potencjał militarny najeźdźcy do punktu, w którym trudno jest wyobrazić sobie realizację ambitnych planów Putina z początku kampanii. Stało się tak dzięki uporczywej obronie Ukraińców, spójnemu stanowisku Zachodu i...
Jan Sabiniarz Armia Holenderska w składzie Bundeswehry. Początek euroarmii czy „business as usual”?

Pierwszego lutego 2023 roku podpisano część porozumień technicznych dotyczących połączenia ostatniej holenderskiej jednostki bojowej – 13. Lekkiej Brygady z Oirschot w skład struktur dowodzenia Bundeswehry....
Pierwszego lutego 2023 roku podpisano część porozumień technicznych dotyczących połączenia ostatniej holenderskiej jednostki bojowej – 13. Lekkiej Brygady z Oirschot w skład struktur dowodzenia Bundeswehry. W ten oto sposób kończy się historyczny proces całkowitej integracji „Holenderskich Królewskich Sił Lądowych” z niemiecką Heer (Wojska Lądowe).
Karolina Wojtasik Grupa trzymająca władzę w Afganistanie. Jalaluddin Haqqani i Spółka
W sierpniu 2022 r. minął rok od przejęcia władzy w Afganistanie przez talibów. Media pełne są podsumowań, analiz i dyskusji na temat tego, jak bardzo jest źle. Od roku docierają do nas informacje o panującym...
W sierpniu 2022 r. minął rok od przejęcia władzy w Afganistanie przez talibów. Media pełne są podsumowań, analiz i dyskusji na temat tego, jak bardzo jest źle. Od roku docierają do nas informacje o panującym w kraju ubóstwie na granicy przetrwania, o pozbawieniu kobiet praw obywatelskich, szwankujących usługach publicznych i drakońskich prawach.
28 lutego 1997 roku. Los Angeles. Dwaj silnie uzbrojeni i zdeterminowani przestępcy wkraczają do banku w dzielnicy North Hollywood. Zaskoczeni przez policję wszczynają długotrwałą wymianę ognia z interweniującymi funkcjonariuszami, zakończoną dopiero po niespełna godzinie przez przybyłych na miejsce policjantów z grupy SWAT.
11 marca 2009 roku. Niemcy. 16 osób zostało zabitych po tym, jak szalony młody człowiek wtargnął do szkoły w miejscowości Winneden, a następnie uprowadził samochód osobowy i w finale ucieczki zabarykadował się w salonie samochodowym, gdzie po strzelaninie z policjantami popełnił samobójstwo.
To tylko trzy z przypadków spektakularnych zamachów z użyciem broni palnej z ostatnich lat, dokonywanych przez różnego rodzaju sprawców – od niestabilnych emocjonalnie „samotnych strzelców”, czasem określanych w anglojęzycznej terminologii mianem „aktywnych strzelców” („active shooters”), poprzez działających na własną rękę wyznawców radykalnych ideologii członków względnie dużych, zorganizowanych organizacji terrorystycznych.
Tego typu przypadki zdarzały się także w Polsce, z tragicznymi wydarzeniami w Sieradzu w 2007 roku na czele. Także niedawne wydarzenia w Rybniku i na Słowacji należy zaliczyć do tej kategorii. Swoistym – przynajmniej na razie – apogeum tego typu zdarzeń w skali światowej był atak terrorystów islamskich w Bombaju w listopadzie 2008 roku.
26 listopada wieczorem dziesięcioosobowa grupa terrorystów, należących do fundamentalistycznej organizacji Lashkar-e-Taiba, powiązanej z Al-Kaidą i wielokrotnie atakującej wcześniej cele indyjskie (włącznie z parlamentem), wylądowała na plaży w południowej części metropolii. Z Pakistanu terrorystów przetransportował uprzednio uprowadzony kuter rybacki, pływający pod banderą indyjską. Sprawcy dysponowali bronią palną (karabinki Kałasznikowa i pistolety), granatami i improwizowanymi urządzeniami wybuchowymi oraz środkami łączności (komercyjnie dostępne telefony komórkowe).
Według informacji zgromadzonych w toku śledztwa przez władze indyjskie, po lądowaniu terroryści rozdzielili się na pary i udali do wcześniej wyznaczonych celów, jako środek transportu wykorzystując taksówki. W dwóch z nich – prawdopodobnie bez wiedzy kierowców – podłożono ładunki wybuchowe. Pierwszym celem zamachu był dworzec kolejowy, gdzie od strzałów i granatów zginęło 58 osób, a 104 zostały ranne. Sprawcy podjęli próbę ucieczki, która przerodziła się w uliczną walkę z siłami policyjnymi, której skutkiem była śmierć jednego z zamachowców oraz pojmanie drugiego – ale za cenę życia siedmiu funkcjonariuszy, w tym z grupy antyterrorystycznej miejskiej policji. Wydarzenia te miały dynamiczny i niemal filmowy przebieg, w trakcie ucieczki terroryści zdołali bowiem uprowadzić samochód policyjny należący właśnie do wspomnianej grupy (zginęło wówczas sześciu policjantów), a jadąc nim otwierali ogień do przechodniów i policjantów. Oficjalny raport indyjskiego rządu wspomina, że w trakcie tych wydarzeń sprawcy uprowadzili inny cywilny pojazd. Ta próba ucieczki – lub uderzenia na inne cele – została ostatecznie powstrzymana dzięki policyjnej blokadzie.
Drugi zespół uderzył na popularną kawiarnię, zabijając w niej dziesięć osób, po czym wraz z trzecią grupą wdarł się do hotelu Tadż Mahal. W obiekcie tym, po otwarciu ognia do osób znajdujących się w holu, sprawcy zajęli pozycje na wyższych piętrach budynku, stawiając opór przez ponad dwie doby przybyłym na miejsce siłom policji i wojska – w tym jednostkom specjalnym marynarki wojennej, bazującym w garnizonie bombajskim.
Podobnie sytuacja wyglądała w hotelu Oberoi Trident, gdzie dwaj terroryści przebywali przez ponad czterdzieści godzin, oraz w ostatnim celu, jakim był budynek należący do ortodoksyjnej organizacji żydowskiej. W tych trzech budynkach, sprawcy zabili łącznie sześćdziesiąt osób. W każdym przypadku wywiązała się długa i skomplikowana sytuacja, podczas której stopniowo udawało się siłom bezpieczeństwa ewakuować osoby przebywające w budynkach, tocząc jednocześnie walkę ze stosunkowo nielicznymi – w porównaniu z liczbą ofiar – sprawcami. Dopiero siłom przybyłej na miejsce po kilkunastu godzinach centralnej jednostki kontrterrorystycznej National Security Group udało się ostatecznie zneutralizować sprawców, sama jednostka poniosła jednak straty.
Trudno określić taki stan rzeczy inaczej niż bezprecedensowy. Atak z 2008 roku został przeprowadzony w metropolii liczącej osiemnaście milionów mieszkańców, doświadczonej już przez zamachy terrorystyczne (m.in w 2006 roku w symultanicznych zamachach bombowych na pociągi podmiejskie zginęło ponad dwieście osób), w państwie, w którym panuje niestabilna sytuacja wewnętrzna. Tymczasem służby bezpieczeństwa wykazały się wręcz porażającą nieskutecznością. Można zrozumieć fakt, że o zamachu mogły nie dowiedzieć się służby wywiadowcze – z uwagi na specyfikę zagrożenia terrorystycznego i trudność jego wczesnego wykrywania. Można także usprawiedliwiać niewykrycie sprawców przez służby ochrony granic i policję przed dokonaniem ataku – z racji rozmiaru metropolii, dużego nasilenia ruchu osób, pojazdów i jednostek pływających. Zrozumiała wydaje się także długotrwała bitwa o hotele, toczona przez zwykłe jednostki policji i wojska, zmuszone sytuacją do ograniczenia się do ewakuacji osób cywilnych, niedysponujące technikami i taktyką pozwalającą na w miarę sprawną i względnie bezpieczną dla ofi ar zamachu eliminację sprawców. Natomiast reakcja policji po pierwszych zamachach musi zostać oceniona negatywnie.
Po fali krytyki w mediach władze lokalne jako powody wskazywały między innymi fatalny stan uzbrojenia policji. Faktycznie, z dostępnych informacji wynika, że indyjscy policjanci są uzbrojeni w dość wiekową broń – w tym lokalne wersje karabinów FN FAL i Lee-Enfield, pistolety maszynowe Sten i rewolwery również brytyjskiego wzoru. Ponadto, zgodnie z brytyjskimi wzorcami – policjanci nie noszą broni podczas rutynowej służby. Jak jednak się okazało, broń długą posiadali między innymi funkcjonariusze ochraniający dworzec kolejowy, uzbrojeni byli także członkowie grupy interwencyjnej, inna broń – w tym karabinki Kałasznikowa– znajdowała się w zbrojowniach policyjnych, ale nie wydano jej policjantom.
Oczywiście trudno wymagać, aby użytkownicy powtarzalnych karabinów zdołali dorównać siłą ognia terrorystom uzbrojonym w karabinki automatyczne, zwłaszcza podczas walki w budynkach i na ulicach. Jednak dysproporcje techniczne nigdy nie mogą zostać uznane za jedyne wytłumaczenie. Należy zadać pytanie o stopień wyszkolenia strzeleckiego i taktycznego policjantów oraz sprawność systemu łączności i dowodzenia. Są to czynniki pozwalające na choćby częściowe zrównoważenie dysproporcji technicznych, a przede wszystkim – ograniczenie mobilności sprawców i utrudnienie im dostępu do kolejnych potencjalnych celów. Najwyraźniej w tym aspekcie policja w Bombaju zawiodła. Pytaniem pozostającym jak dotąd – na szczęście – bez odpowiedzi jest sprawność reakcji lepiej zorganizowanej policji. Jak dotąd, wiadomo o jednym spisku Al-Kaidy, udaremnionym przez Scotland Yard, a mającym na celu dokonanie bardzo podobnego zamachu w centrum Londynu. Podobne cechy wykazywały także udaremnione ataki w USA w 2007 roku. Wówczas celem miała być baza wojskowa Fort Dix, a zamiarem terrorystów było według ujawnionych informacji zabicie jak największej liczby żołnierzy. W mniejszym stopniu cechy te miał inny udaremniony w Kanadzie w 2006 roku spisek, którego autorzy planowali uderzenie między innymi na gmach parlamentu i siedzibę służb specjalnych.
Możliwym celem tego rodzaju ataków są obiekty, w których gromadzą się duże grupy ludzi, a więc różnego rodzaju kompleksy usługowe (centra handlowe, szkoły, uczelnie, hotele), węzły komunikacyjne, obiekty biurowe i produkcyjne, jak również siedziby organów administracji państwowej oraz instalacje wojskowe oraz innych służb bezpieczeństwa.
Trudnością może być geograficzne zlokalizowanie zagrożenia. O ile sprawcy działający z pobudek politycznych będą dążyć do atakowania dużych miast, w których łatwo o atrakcyjne dla nich cele i szybkie zainteresowanie mediów elektronicznych, to nie można jednoznacznie wykluczyć zagrożenia tego rodzaju także w innych, prowincjonalnych obszarach. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji kryzysowych, wywoływanych przez szaleńców i frustratów, kierujących swoją agresję przeciw konkretnym celom, lub sytuacji, gdy nagły i nieprzewidziany zbieg okoliczności sprawi, że sprawcy mający oryginalnie inne zamiary, w przypływie frustracji – lub wręcz przeciwnie, strachu – zdecydują się na otwartą konfrontację w przypadkowym miejscu. Taką sytuacją była właśnie strzelanina w Rybniku, najwyraźniej będąca efektem przypadkowego wybuchu agresji u osoby posiadającej (nielegalnie) pewną ilość broni palnej.
Implusem do zajścia tego rodzaju może być na przykład przypadkowe zdemaskowanie grupy terrorystycznej planującej zamach innego rodzaju lub niepomyślny przebieg wydarzeń podczas działań policyjnych wymierzonych w przestępczość kryminalną. Także w tym przypadku, dzięki rozwojowi współczesnych mediów, taka sytuacja może zostać nagłośniona i to stanowi dodatkową komplikację dla służb odpowiedzialnych za jej rozwiązanie. Sprawcy mogą się także przemieszczać, co jeszcze bardziej może utrudnić ich wykrycie i powstrzymanie, sprzyjać może natomiast narastaniu paniki i dezinformacji.
Pod względem taktycznym, z punktu widzenia sprawców tego rodzaju ataki nie różnią się wiele od działań wojskowych o charakterze dywersyjnym i rajdowym. Podstawą skutecznego zamachu jest dokładne rozpoznanie atakowanego miasta – w tym zwłaszcza poprzez rozpoznanie osobowe, dokładne planowanie oraz właściwe przygotowanie bezpośrednich wykonawców zamachu. Szybkie, agresywne (wręcz zuchwałe) działanie w sposób trudny do przewidzenia i przeciwdziałania należy do elementarnych cech takich operacji. W odróżnieniu jednak od znanych dotychczas sytuacji zakładniczych, jak również rajdów partyzanckich – w rodzaju sytuacji znanych z Kaukazu (Budionnowsk, Kizlar/Pierwomajskoje, Nalczik), zamachy tego rodzaju wyrożniają się kilkoma istotnymi elementami.
Podstawowym celem ataku jest swoiste „przeniesiesie” wojny w obszar metropolii atakowanego państwa, realizowane poprzez spektakularne i brutalne uderzenie w jej kluczowe miejsca, wykazanie nieskuteczności i słabości atakowanego państwa. W przypadku Bombaju i władz Indii zostało to udowodnione nad wyraz boleśnie – państwo będące regionalnym mocarstwem, rozwijające program zbrojeń nuklearnych i dysponujące jedną z najliczniejszych armii świata nie potrafi ło poradzić sobie z kilkunastoma szalejącymi po mieście fanatykami.
Sprawcy nie dążą do wymuszenia negocjacji lub ustępstw – dlatego też nie wystepuje w tego rodzaju zamachach sytuacja zakładnicza w klasycznym rozumieniu. Nie jest ich celem pojmanie dużej liczby przypadkowych osób czy konkretnej grupy zakładników i użycie ich jako argumentu w negocjacjach. Zasadnicznym celem jest zadawanie strat atakowanemu państwu. Działa tu mechanizm podobny jak w przypadku zamachów bombowych, które również mogą być wymierzone w różne – mniej lub bardziej przypadkowe cele. Różnicą zasadniczą jest jednak to, że „bombą” są uzbrojeni ludzie, którzy mogą w razie potrzeby i w miarę rozwoju sytuacji działać bardziej elastycznie i w sprzyjających okolicznościach uderzać kilkakrotnie. Mogą także na bieżąco reagować na działania służb bezpieczeństwa i usiłować je utrudniać.
Nie wyklucza to jednocześnie użycia w ataku ładunków wybuchowych jak również zamachowców samobójców – o innych jednak możliwościach niż w „czystym” zamachu bombowym. Co za tym idzie, stopień skomplikowania tego typu sytuacji jest dużo wyższy niż innego rodzaju czynów.
W tego rodzaju zamachach w sposób wyjątkowo spektakularny uwidacznia się paradoksalna słabość państwowego aparatu bezpieczeństwa. Dysponując przewagą ilościową i nierzadko techniczną, jest on obciążony koniecznością wypracowywania decyzji w procesach zachodzących na kilku szczeblach kierowania i często w kilku równolegle działających strukturach. Kluczowym elementem jest zdolność służb bezpieczeństwa do szybkiej i skutecznej interwencji podczas sytuacji kryzysowej tak, aby jak najszybciej doprowadzić do neutralizacji zagrożenia. Nie można czekać np. na sprzyjającą sytuację lub wyczerpanie się opcji innych niż siłowe. Bardzo ograniczony (lub wręcz nieistniejący) jest także ważny element, jakim są negocjacje, i inaczej musi wyglądać rozpoznawcze przygotowanie działań. Liczba możliwych celów znacząco utrudnia wcześniejsze rozpoznanie ich i przygotowanie dla nich dokładnych planów reagowania i interwencji. Natomiast reakcja nieskuteczna lub spóźniona będzie odbierana jako objaw słabości państwa i jego organów.
Terroryści natomiast nie dysponują rozbudowaną strukturą biurokratyczną – w najbardziej rozbudowanym przypadku są to względnie proste i niesformalizowane powiązania pomiędzy wykonawcami a inspiratorami zamachów. W przypadku działań pojedynczych osób lub małych samodzielnych grup, proces decyzyjny ogranicza się wyłącznie do nich. Nie potrzebują także rozbudowanych struktur zabezpieczenia, ponieważ większość potrzebnych zasobów dostarcza społeczeństwo, w którym „pływają” grupy terrorystyczne – jak komercyjnie dostępne telefony i inne środki łączności.
Biorąc pod uwagę opisaną wyżej specyfikę tego typu ataków, pierwszy podstawowy wniosek, jaki należy wysunąć, mówi, że łańcuch decyzyjny i czas reakcji muszą być tak krótkie, jak tylko to możliwe. Co oznacza to w praktyce?
Użycie dedykowanej jednostki kontrerrorystycznej jest standardową procedurą w typowej sytuacji zakładniczej. Z zasady występuje wówczas margines czasu (niekiedy liczony nawet w miesiącach – Lima 1997), pozwalający na ściągnięcie tych sił na miejsce zamachu, przygotowanie dokładnego planu operacji ratunkowej oraz wariantów awaryjnych. Jest to także jedna z możliwych opcji wyprzedzającego zneutralizowania zamiarów sprawców, jeśli odpowiednie służby zdołałyby pozyskać wystarczająco dokładne informacje. Jednak w omawianym rodzaju sytuacji czasu już nie ma i jednostka taka musi wejść do działań jak najszybciej. Właściwie użyty potencjał ludzki i sprzętowy może odegrać istotną rolę w neutralizacji zagrożenia, w szczególności w sytuacji zablokowania sprawców w określonym miejscu. Niestety, nawet przy założeniu idealnego współdziałania poszczególnych szczebli dowodzenia, przemieszczenie sił kontrujących wymaga czasu, nawet przy dysponowaniu doskonałymi i będącymi w stałej gotowości środkami transportu – w tym lotniczego – te jednostki zawsze będą na miejscu już w trakcie toczącej się walki.
Nie oznacza to ich nieprzydatności, jednak jest to czynnik, który musi być brany pod uwagę, podobnie jak dostępność i możliwości techniczne środków transportu – nawet jeśli jednostka kontrterrorystyczna stacjonuje w zaatakowanym mieście, należy kalkulować realne szanse dojazdu (w tym przy zakłóceniach w ruchu ulicznym – a taki atak może je wywołać) oraz możliwość wykorzystania środków lotniczych (w tym także w trudnych warunkach atmosferycznych i w porze nocnej). Nie można wobec tego polegać na tego rodzaju formacjach jako jedynym skutecznym elemencie kontrującym.
Z drugiej strony, podjęcie skutecznej interwencji w przypadku takiej sytuacji przez „zwykłych” funkcjonariuszy policji jest trudne. Tego rodzaju sytuacja – uwzględniając elementarne zasady taktyki – wymaga zaangażowania sił co najmniej trzykrotnie liczniejszych. W innym przypadku interwencja pierwszych przybyłych funkcjonariuszy może zamienić się w hazard, zważywszy że będą to z reguły stosunkowo niewielkie siły – kilka patroli znajdujących się najbliżej miejsca zdarzenia. Sytuacja może wyglądać lepiej w przypadku obiektów stale chronionych przez wydzielone struktury i służby, jak porty lotnicze, lub obecności w rejonie działań wydzielonych, wyspecjalizowanych komórek interwencyjnych.
W przypadku interwencji wobec pojedynczej osoby, zwłaszcza takiej, która nie przeszła żadnego szkolenia o charakterze taktycznym czy wojskowym, zostawia to pewne szanse na sukces – ale sytuacja komplikuje się, jeśli sprawców będzie więcej, będą posiadali oni pewne umiejętności taktyczne, będą współpracować ze sobą, wykorzystają na swoją korzyść cechy terenu, na którym dojdzie do starcia, i będą dysponować większą siłą ognia.
O ile wydanie funkcjonariuszom na rutynowe służby adekwatnej broni czy zwiększenie liczebności patroli nie powinno stanowić większego problemu logistycznego dla współczesnej formacji policyjnej (uwzględniwszy oczywiście kwestie organizacyjne i finansowe), a zapewnienie im nowoczesnych i dostosowanych do specyfiki pracy policji urządzeń komunikacyjnych i pojazdów oraz możliwości stałego podnoszenia kwalifikacji zawodowych powinno być standardem niewymagającym szerszego uzasadnienia, to dalsza analiza zagadnienia pokazuje coraz więcej problemów. Jak nietrudno zauważyć – lista wyposażenia i zakres szkolenia zaczynają wówczas przypominać pododdział antyterrorystyczny. Pojawia się problem czasu szkolenia w „czarnej” taktyce – zarówno w sensie nabycia tych umiejętności, jak i ich utrwalania i dopracowywania. Skoro niecelowe jest zarówno centralizowanie zasobów, jak i maksymalna decentralizacja sił i środków, jakie rozwiązanie wydaje się właściwe? Podobnie jak w wielu innych sprawach, konieczny jest kompromis i szukanie rozwiązań pośrednich. W tym kontekście jako pośredni element pomiędzy „zwykłymi” funkcjonariuszami a centralnymi siłami kontrterrorystycznymi występują przede wszystkim grupy taktyczne szczebla regionalnego i lokalnego. Przy odpowiednim ulokowaniu zasobów istnieje wówczas możliwość pogodzenia wysiłku szkoleniowego i organizacyjnego z względnie krótkim czasem reakcji.
Są one pod względem wyposażenia, uzbrojenia, szkolenia – zwłaszcza w zakresie CQB – przygotowane do działań przeciwko sprawcom opisywanych zamachów i zdolne do reagowania na zmiany sytuacji. W szczególności są one w stanie:
- dokonać przeczesania zagrożonych obszarów i obiektów,
- zapewnić bezpieczną ewakuację osób postronnych, w tym zwłaszcza rannych,
- zapewnić bezpieczeństwo służbom ratowniczym w rejonie zdarzenia,
- ustalić położenie sprawców i zebrać w sposób profesjonalny informacje na temat ich uzbrojenia, taktyki, miejsca zdarzenia – działając w ten sposób także na korzyść ściąganych na miejsce sił kontrterrorystycznych,
- rozpoznać rejon zdarzenia pod kątem zagrożenia bombowego,
- blokować i izolować rejon ataku oraz utrudniać lub uniemożliwiać ich dalsze przemieszczanie się,
- w razie potrzeby i absolutnej konieczności – podjąć szturm w celu neutralizacji sprawców i ratowania osób zagrożonych (odpowiednik szturmu natychmiastowego w sytuacji zakładniczej).
Przykładem może być choćby brytyjska koncepcja Armed Response Vechicles – a więc specjalnie przeszkolonych i wyposażonych załóg, pełniących służbę patrolową, stale obecnych w terenie i mogących zostać szybko skierowanych do „twardych” interwencji. Podobne rozwiązania stosowane są w Stanach Zjednoczonych przez etatowe i nieetatowe jednostki SWAT. Także w Polsce można znaleźć przykłady adekwatnego do możliwości wykorzystywania grup realizacyjnych i antyterrorystycznych do wspierania pracy funkcjonariuszy pionu prewencji.
Odwołując się do realiów i organizacji polskiej Policji oznacza to poziom komend wojewódzkich i komend powiatowych. Na pierwszym szczeblu funkcjonują od lat wyspecjalizowane i dysponujące znacznym doświadczeniem jednostki antyterrorystyczne, na drugim – w niektórych komendach nieetatowe grupy realizacyjne. Należy postawić pytanie o adekwatność tego systemu w przypadku tego rodzaju czynów. Z racji przestrzennego rozmieszczenia sił antyterrorystycznych na obszarze kraju w sposób zasadniczo równomierny, można uznać, że jest to czynnik sprzyjający szybkiej reakcji i taka struktura terytorialna powinna być utrzymywana, a być może nawet rozbudowana. Należy jednak pamiętać, że przybycie jednostki AT– zwłaszcza w bardziej odległe miejsca na obszarze danego województwa – wymaga czasu. W związku z tym zapewnienie dostępu do adekwatnych środków transportu – w tym zwłaszcza lotniczego – jest wysoce istotną sprawą. Drugim czynnikiem jest stała poprawa stanu wyposażenia i wyszkolenia, w taki sposób, aby zmaksymalizować prawdopodobieństwo skutecznego zakończenia sytuacji kryzysowej przez najbliższą terytorialnie jednostkę.
Jednocześnie pojawia się pytanie o możliwość i celowość poprawy przygotowania taktycznego niektórych innych etatowych lub nieetatowych struktur tak, aby ich funkcjonariusze mogli wesprzeć dedykowane jednostki antyterrorystyczne w razie wystąpienia zagrożenia na szerszą skalę, zwłaszcza konieczności prowadzenia działań blokadowych, pościgowych, penetracji większych obszarów. Odnosi się to przede wszystkim do grup realizacyjnych różnego rodzaju, które są obecne na poziomie lokalnym i regionalnym – i jest to ich podstawowa zaleta.
Nie chodzi tu o zastępowanie czy budowanie konkurencji dla innych jednostek, ale o zapewnienie szybkiej reakcji i minimalizacji strat poprzez stałe szkolenie i doposażanie w niezbędny sprzęt funkcjonariuszy, którzy będą na miejscu zdarzenia jako jedni z pierwszych. Oznacza to konieczność zdefiniowania struktury tych grup, ich liczebności i rozmieszczenia, mając na uwadze nie tylko specyfikę obszaru podległego danej jednostce, ale także rejony sąsiednie, co może okazać się szczególnie istotne w większych kompleksach miejskich, rozciągających się na obszar podległy kilku komendom (Górny Śląsk, Trójmiasto, Warszawa). Taki obszar, jego skomplikowany układ urbanistyczny, a jednocześnie łatwość zakłócenia jego funkcjonowania (choćby we wzmiankowanym już kontekście dojazdu na miejsce) sugerują konieczność funkcjonowania nawet kilku grup dyżurujących lub patrolujących taki obszar i zdolnych udzielać sobie wzajemnego wsparcia. Uwarunkowania taktyczne dyktują, aby takie siły stanowiły przynajmniej załogi interwencyjne w sile 3–4 osób, działające z zasady zespołowo, lub ekwiwalent w formie grupy przebywającej w odwodzie, łatwej do bardzo szybkiego zmobilizowania. Powinno to docelowo dać możliwość jak najszybszego skoncentrowania na miejscu zdarzenia kilkunastoosobowego komponentu taktycznego. Kwestią otwartą jest jej nieetatowy lub etatowy charakter – np. jako ogniwa czy sekcji interwencyjnej. Otwarte jest także pytanie, czy ich szczegółowy skład i struktura powinny być ujednolicone w skali kraju, czy województwa, czy należy pozwolić na różnorodność w tym zakresie. Przy założeniu, że obszarem działania byłby przede wszystkim teren macierzystej jednostki i rejony ościenne – wydaje się, że właściwszym byłoby to drugie rozwiązanie.
Konieczne jest także zapewnienie odpowiedniego wyposażenia i uzbrojenia. Należy dobrać je tak, aby uwzględnić dwa podstawowe kryteria:
- sprawcy mogą dysponować bronią automatyczną – w tym szczególnie KbkAK lub podobnymi, jak również improwizowanymi urządzeniami wybuchowymi, być może granatnikami. Prawdopodobne jest, że mogą dysponować lekkimi osłonami balistycznymi (do poziomu II według standardów NIJ), środkami łączności i obserwacji – zapewne dostępnymi na wolnym rynku,
- wyposażenie i uzbrojenie funkcjonariuszy musi być dobrane tak, aby zapewnić maksymalną mobilność (przewożenie podstawowego zestawu w typowych pojazdach), a zarazem uniwersalność – w razie potrzeby nie będzie czasu na dobieranie sprzętu lub ściąganie go na miejsce.
Oznacza to, że funkcjonariusze muszą mieć do dyspozycji starannie dobrany asortyment wyposażenia. Jego podstawowe elementy to przede wszystkim uzbrojenie, środki ochrony, łączności i medyczne.
Pod względem uzbrojenia, być może podstawą powinny być – zamiast powszechnie używanych w grupach realizacyjnych pistoletów maszynowych – czyli PM-98 i ich pochodnych – karabinki na nabój pośredni, z uwagi na większy zakres zastosowań tej broni. Oczywiście w takim przypadku niezbędne jest stosowanie amunicji przeznaczonej do zadań policyjnych. Nie oznacza to uznania za bezwzględnie lepszą broni na taki nabój – ale wybór o naturze wymuszonego kompromisu. Alternatywą być może byłby zakup małokalibrowych pistoletów maszynowych. Jest to kwestia, której szczegółowa analiza wykracza poza ramy tego artykułu. Truizmem w dzisiejszych czasach jest wspominanie o wyposażeniu dodatkowym – od oświetlenia taktycznego i celowników po tłumiki i inne akcesoria. Niezbędnym uzupełnieniem broni długiej jest oczywiście broń krótka i granaty hukowo-błyskowe. Zapas amunicji powinien wystarczyć na trwającą kilka kwadransów wymianę ognia, przy założeniu, że będzie możliwość uzupełnienia dalszymi zapasami z bazy, a środowisko działania nie sprzyja prowadzeniu intensywnego ognia – czyli około 5–6 magazynków do broni długiej na osobę.
W zakresie wyposażenia ochronnego kompromisem wydają się kamizelki balistyczne, chroniące przed pociskami z amunicji pistoletowej i pośredniej, hełmy (może zaopatrzone w przyłbice balistyczne). Potrzebne mogą okazać także tarcze balistyczne – ale tu znów pojawia się pytanie o możliwość ich łatwego przewożenia, z drugiej zaś strony ich rola, np. w osłonie ewakuacji osób ze strefy zagrożenia, zwłaszcza wewnątrz budynków, jest nie do przecenienia. Mniejsze znaczenie może odegrać natomiast sprzęt wyważeniowy, przy założeniu, że priorytetem jest nie tyle bezpośredni szturm co opanowanie sytuacji i ewakuacja ludzi, zaś zabarykadowani sprawcy powinni zostać izolowani do czasu przybycia jednostki kontrterrorystycznej. Większy priorytet należałoby przyznać środkom łączności i wyposażeniu medycznemu – znów kompletowanemu z założeniem, że posłuży do ewakuacji i pomocy osobom w strefi e niebezpiecznej, zaś potem rannych przejmą cywilne zespoły ratownicze. Łączność powinna umożliwić koordynację działań pomiędzy grupami (załogami) taktycznymi, innymi funkcjonariuszami oraz służbami ratowniczymi. Cenna byłaby także możliwość transmisji obrazu sytuacji do innych odbiorców – co w 2010 roku nie jest bynajmniej technologią nieosiągalną, a może pozwolić na uniknięcie nieporozumień i zamieszania oraz pozwolić lepiej zrozumieć sytuację przez kolejne przybywające jednostki.
Oczywiście właściwe użycie takich sił jest wykonalne tylko jeśli ma oparcie w procesie doboru kadr i ich szkolenia. Proces ten z definicji powinien odbywać się w sposób zapewniający stałą wymianę doświadczeń pomiędzy różnymi jednostkami, także należącymi do różnych szczebli. Z uwagi na konieczność dysponowania odpowiednią infrastrukturą, celowe byłoby organizowanie go częściowo w systemie szkoleń i obozów na szczeblu regionalnym, a być może centralnym (zwłaszcza kadra dowódcza). Naturalna jest współpraca z jednostkami antyterrorystycznymi oraz z funkcjonariuszami z innych państw, choć należy pamiętać, że podstawowym poziomem powinno być szkolenie na poziomie grupy – lub kilku grup z jednego regionu (aglomeracji).
Analizując tego rodzaju sytuacje, nie można zapomnieć, że także lotnictwo służb porządku publicznego w tego typu przypadkach może odegrać – dzięki swoim możliwościom – rolę „mnożnika siły”, zarówno w wymiarze transportowym, jak i rozpoznawczym, a w szczególnych sytuacjach – także oddziaływania ogniowego, zarówno w formie letalnej, jak i nieletalnej. Możliwości, jakie daje statek powietrzny – zwłaszcza w trudnym terenie zurbanizowanym, pozwalają uzyskać przewagę – być może decydującą o sukcesie interwencji – nad przemieszczającymi się, zdeterminowanymi sprawcami. Może także pomóc w precyzyjnym określeniu miejsca zdarzenia oraz uniknięciu ewentualnych zasadzek lub innych zagrożeń dla interweniujących sił. Należy zwrócić uwagę na fakt, że lotnictwo policyjne na świecie stale ewoluuje i z czasem możliwości te – zapewne w formie małych bezzałogowych statków powietrznych – staną się dostępne dla stosunkowo niskich szczebli dowodzenia.