Afganistan 2011 - COIN a działania specjalne
US DoD
Konflikt w Afganistanie generuje dla jego uczestników wiele problemów natury politycznej, ekonomicznej, społecznej i oczywiście militarnej. Mimo raczej niewielkiego społecznego poparcia dla działań wojsk NATO w Afganistanie, poszczególne kraje wchodzące w skład koalicji realizują swoje zadania militarne z pełną świadomością, że fi asko tej misji może spowodować potężny kryzys w sojuszu.
Zobacz także
dr Anna Grabowska-Siwiec PEGASUS - krótka historia narzędzia do totalnej inwigilacji
Historia oprogramowania szpiegowskiego o wdzięcznej nazwie Pegasus, czyli mityczny latający koń, zdominowała na kilka lat polskie życie polityczne. Niewykluczone, że zakup i użycie tego systemu wobec przedstawicieli...
Historia oprogramowania szpiegowskiego o wdzięcznej nazwie Pegasus, czyli mityczny latający koń, zdominowała na kilka lat polskie życie polityczne. Niewykluczone, że zakup i użycie tego systemu wobec przedstawicieli ówczesnej opozycji miały wpływ na wyniki wyborów z 15 października 2023 r. Wynik dla kupujących zaskakujący. Ten nowoczesny system inwigilacyjny wdarł się do wyobraźni zwykłych ludzi i już na zawsze zostanie synonimem totalnej inwigilacji wbrew prawu i zasadom etycznym. Stał się również...
Łukasz Kominek Wykorzystanie bezzałogowych statków powietrznych do zwalczania zagrożeń terrorystycznych
Bezzałogowe statki powietrzne (UAV) stają się coraz bardziej zauważalnym elementem nowoczesnych działań w zakresie monitorowania, a także zwalczania zagrożeń terrorystycznych. Zastosowanie UAV obejmuje...
Bezzałogowe statki powietrzne (UAV) stają się coraz bardziej zauważalnym elementem nowoczesnych działań w zakresie monitorowania, a także zwalczania zagrożeń terrorystycznych. Zastosowanie UAV obejmuje niezwykle szeroki zakres działań – zaczynając od zbierania informacji na temat potencjalnych zagrożeń, kończąc na przeciwdziałaniu oraz zwalczaniu terroryzmu.
Tomasz Spych Choroby okopowe
W dobie powszechnej cyfryzacji, rozwiniętej techniki satelitarnej, laserowej i optoelektronicznej, jeszcze parę lat temu spotykaliśmy się z powszechną opinią, że konflikty zbrojne znane nam z powieści...
W dobie powszechnej cyfryzacji, rozwiniętej techniki satelitarnej, laserowej i optoelektronicznej, jeszcze parę lat temu spotykaliśmy się z powszechną opinią, że konflikty zbrojne znane nam z powieści historycznych oraz filmów są dalece odległą przeszłością, która nie ma prawa się powtórzyć. Nikt z nas, a prowadziłem tego typu rozmowy w różnych środowiskach, nie przypuszczał nawet, że jakakolwiek ze stron konfliktu walcząc ze sobą doprowadzi do tego, że za skrawek ziemi, czasami wielkości 1 km kwadratowego,...
Interwencja Sojuszu w Afganistanie to typowe działania sił ekspedycyjnych w ramach konfliktu asymetrycznego. Pruski teoretyk strategii wojennej Karl von Clausewitz wskazuje na tak zwaną trójcę niezbędną do prowadzenia działań wojennych: władzę polityczną, siłę militarną i społeczeństwo.
W przypadku klasycznego konfliktu dwóch adwersarzy doprowadza poprzez władzę polityczną do starcia sił militarnych, a społeczeństwa prowadzone przez władzę polityczną tworzą narodowy wysiłek wojenny. Występuje więc pewnego rodzaju symetria, polegająca na starciu militarnym prowadzonym przez dwie przeciwne władze polityczne i dwie wrogie sobie społeczności. Konfl iktem asymetrycznym nazywamy natomiast sytuację, kiedy dwie władze polityczne, mające do dyspozycji siły militarne, walczą ze sobą usiłując pozyskać społeczeństwo dla osiągnięcia pełnego wsparcia ich wysiłku wojennego. Asymetrię stanowi również rozłożenie wysiłku w konflikcie – jedna strona ma za sobą regularną armię, narzędzie władzy i ekonomię, natomiast „pretendenci” angażują w konfl ikt nieporównywalnie mniejsze siły i środki. Taką właśnie sytuację mamy obecnie w Afganistanie, gdzie wojska Sojuszu stoją u boku legalnego rządu Afganistanu. Do takich sytuacji wiele państw biorących udział w operacji ISAF przez lata przygotowywało swoje siły zbrojne i struktury wywiadu. Dla niektórych członków sojuszu Afganistan jest jednak pierwszym tego typu wyzwaniem. Polskie siły zbrojne, mimo udziału w interwencjach sojuszu na Bałkanach, mimo wieloletniej obecności w Iraku i kilku lat pobytu w Afganistanie, wciąż niestety nie widzą potrzeby wypracowania odpowiednich doktryn, struktur, metod i procedur działań asymetrycznych.
W nomenklaturze wojskowej funkcjonuje pojęcie Counter-Insurgency (COIN), co najczęściej tłumaczy się jako działania przeciwpartyzanckie lub przeciwpowstańcze. W Stanach Zjednoczonych COIN poświęcono odrębny kierunek na studiach podyplomowych, a w strukturach wojskowych funkcjonują dokumenty doktrynalne i instrukcje skoncentrowane na tym zagadnieniu. Taktyka COIN wciąż ewoluuje, korzystając z doświadczeń nabytych na różnych frontach wojen z partyzantami. Doświadczenia zdobywane na Malajach, w Algierii, Nikaragui, Wietnamie i Iraku pozwoliły wypracować wiele różnych metod skutecznej walki z partyzantami.
W podręcznikowym opisie działania taktyki COIN wspólnym mianownikiem prowadzącym do osiągnięcia sukcesu jest uzyskanie wsparcia społecznego jako „środka ciężkości” (center of gravity – COG) konfl iktu. Precyzyjne określenie COG według teorii wojny von Clausewitza pozwala na planowanie w sposób najbardziej racjonalny wysiłku wojennego i koncentrowanie środków na elemencie struktury strategicznej przeciwnika, który ma kluczowe znaczenie dla odniesienia zwycięstwa.
Dla każdego dowódcy jednostek ISAF podstawowym pytaniem jest, jak wielu Afgańczyków w jego rejonie zainteresowania popiera talibów. Gdy pyta się starszego wioski (100–300 mieszkańców) w prowincji Kandahar o procent jego ludzi popierający talibów, odpowiada on zazwyczaj: „Zależy, kto ostatnio był w wiosce, dziś jesteście wy, więc ludzie poprą was, ale jeśli w nocy przyjdą talibowie, będziemy popierać ich”.
George Bush po 11 września 2001 r. obiecał, że Ameryka uderzy na Afganistan tak silnie, iż cofnie ten kraj do epoki kamienia łupanego. Prezydent USA zapomniał jednak, że mieszkańcy Afganistanu i bez amerykańskich bombardowań zatrzymali się cywilizacyjnie w XIX wieku i w przeciwieństwie do Serbii czy Iraku, zbombardowanie infrastruktury przemysłowej (nota bene nieistniejącej) nie rzuci tamtejszego społeczeństwa na kolana. Warte tysiące dolarów bomby niszczyły więc tam cele o wartości kilkuset dolarów, przy czym zwykły Afgańczyk do przeżycia potrzebuje kilkaset dolarów rocznie, elektryczności poza miastami praktycznie nie ma, drogi są rzadkością, a śmiertelność noworodków jest największa na świecie. Większość Afgańczyków z terenów wiejskich (stanowiących większą część Afganistanu) wychowała się w skrajnie ciężkich warunkach naturalnych, nie umie czytać i pisać, ma nikłe pojęcie o świecie poza ich macierzystą wioską i nie ma raczej perspektyw na znaczące zmiany w swoim życiu. Nie ma tam telewizji będącej wszędzie „oknem na świat”, mogącym pokazać ludziom, jak żyją inni i jak wygląda świat poza Afganistanem, a radio pojawiło się dopiero jako inicjatywa ISAF-u i dociera głównie do wiosek zlokalizowanych w pobliżu baz wojskowych (CIMIC rozdaje ludności cywilnej małe radioodbiorniki).
Amerykanie po 11 września 2001 r. natychmiast po wejściu do Afganistanu nastawili się na błyskawiczne zniszczenie siły militarnej przeciwnika, co okazało się stosunkowo proste. Amerykańskie siły specjalne, wspólnie z CIA i DIA, wsparły afgańską opozycję przeciwko talibom – wojska Sojuszu Północnego, wskazując cele lotnictwu, które dokonywało precyzyjnych uderzeń na siły talibów, doprowadziły do szybkiego i skutecznego zniszczenia ich zorganizowanych oddziałów. Pierwsza faza amerykańskiej interwencji w Afganistanie jest podręcznikowym przykładem wykorzystania sił specjalnych, wspartych działaniami służb specjalnych i wywiadu oraz użycia przewagi technicznej do wyeliminowania liczebniejszego przeciwnika. Nadmienić należy, że cała operacja oparta była na wykorzystaniu i wsparciu działań sił antytalibskiego Sojuszu Północnego, co zarówno taktycznie, jak i politycznie pozwalało Amerykanom nie wikłać się w pełną interwencję lądową.
Amerykańska taktyka bezwzględnego zniszczenia sił przeciwnika szybko przyniosła skutki. Jednak po przejściu do działań statycznych i chwilowym braku reakcji przeciwnika, oszołomionego szybkością i gwałtownością ataku, Amerykanie oddali inicjatywę wojskową, koncentrując się na rozgrywkach politycznych w Kabulu. Jednocześnie zabiegali o rozszerzenie mandatu ISAF na cały Afganistan (początkowo misja ISAF ograniczała się do zabezpieczenia działania afgańskiego rządu tymczasowego w Kabulu), aby umiędzynarodowić konflikt, co dałoby prezydentowi Bushowi argumenty polityczne i pozwalało wciąż traktować Irak jako główny front „światowej wojny z terrorem”.
Wtedy też popełniono pierwszy poważny błąd w ocenie sytuacji i doborze taktyki, za który płacimy do dzisiaj, i z którego również do dzisiaj nie wyciągnięto wniosków. Gdy wciąż nieliczne siły amerykańskie (w większości – siły specjalne USA, wspierane przez koalicyjne oddziały brytyjskie, norweskie i niemieckie) wraz z oddziałami Sojuszu Północnego zepchnęły rozbite elementy talibów i Al-Kaidy do kompleksu jaskiń Tora Bora w górach Safed Koh zdecydowano, że to oddziały afgańskie zadadzą ostateczny cios, niszcząc zablokowanych w jaskiniach fanatyków. Decyzja ta miała bardziej wymiar polityczny niż praktyczny – po prostu piarowsko chciano zachować pozory afgańskiego charakteru konfliktu. Efektem było, niestety, umożliwienie przez afgańskie oddziały wycofania się talibów i ich sojuszników do Pakistanu, pod nosem czekających na fi nał operacji Amerykanów. Nie ma w tej chwili znaczenia, dlaczego Afgańczycy postąpili tak, a nie inaczej. Brzemię tej decyzji dźwigamy do dzisiaj, a od tamtego czasu zaufanie do zaangażowania armii afgańskiej wzrosło tylko troszeczkę powyżej poziomu dostatecznego.
Po objęciu działaniami ISAF-u całego Afganistanu dyrektywy dla wojsk koalicji nakazywały skoncentrowanie się na działaniach niekinetycznych oraz wprowadzały zasady odejścia od agresywnej taktyki walki, na rzecz działań stabilizujących i maksymalnego zaangażowania we wszystkie działania elementów afgańskich. Obecnie podstawowym zadaniem stawianym wojskom NATO w Afganistanie jest zabezpieczenie budowy lokalnych struktur państwowych oraz stopniowe przekazywanie zagadnień bezpieczeństwa armii i policji afgańskiej. Poszczególne kontyngenty narodowe przygotowują plany operacyjne swoich działań, mając na uwadze dotychczasowe doświadczenia afgańskie oraz działania w Iraku, na podstawie których konstruują swoją strategię z zachowaniem balansu pomiędzy działaniami niekinetycznymi, a stricte bojowymi. Doświadczenia państw sojuszu w konfliktach asymetrycznych zaowocowały wypracowaniem różnych modelów działania, mających za zadanie wyeliminowanie zagrożenia w postaci działań partyzanckich przeciwko strukturom państwowym, wspieranym w ramach misji stabilizacyjnych.
Mając na uwadze fakt, że społeczność jest COG konfl iktu NATO, a właściwie jego siły ekspedycyjne, ISAF od 2006 r. intensywnie prowadzą walkę o „serca i dusze” Afgańczyków. Do 2006 r. ISAF działał właściwie tylko w rejonie Kabulu i w rejonach północnych. Musimy pamiętać, że w Afganistanie od 2001 r. prowadzona jest amerykańska operacja wojskowa pod kryptonimem „Operation Enduring Freedom” (OEF) i to właśnie Amerykanie już prawie dekadę walczą w tym kraju. Obie te operacje prowadzone są równolegle, przy czym operacja ISAF jest określana, aby zadowolić polityków i uspokoić media misją stabilizacyjną, natomiast OEF jest misją bojową, która oczywiście co prawda również drażni polityków i niepokoi media w USA, ale można powiedzieć, że w sposób bardziej ofi cjalny. Mimo że ISAF-em dowodzi zawsze amerykański generał, to strategia, a co za tym idzie taktyka walki, jest bardziej europejska niż amerykańska – co widać w różnicach działania ISAF i OEF.
Konkluzja, że dla zwycięstwa w Afganistanie niezbędne jest pozyskanie wsparcia społeczeństwa afgańskiego, nie jest niczym nowym. Już Rosjanie w trakcie swojej interwencji w latach osiemdziesiątych na swój siermiężny sposób starali się pozyskać wsparcie społeczne, budując bloki komunalne, linie energetyczne, szkoły itp. Po latach NATO stanęło przed takim samym problemem. Doświadczenia z innych konfl iktów wskazywały, że „wpompowanie” środków fi nansowych w gospodarkę, poprawienie dzięki temu poziomu życia obywateli i wizja dobrobytu w przyszłości na wzór zachodni pozwalały, krok po kroku, odciągnąć społeczeństwo od idei lansowanych przez partyzantów. Taktyka ta w teorii powinna się sprawdzać również w Afganistanie, a że się nie sprawdza (jak twierdzą pesymiści) lub działa stanowczo za wolno (jak twierdzą optymiści) jest spowodowane przede wszystkim tym, że to co w teorii COIN nazywane jest społeczeństwem, w Afganistanie ma postać demograficznego kotła czarownic, umieszczonego w średniowiecznym piekle radykalnego islamu.
Trzy największe grupy narodowe zamieszkujące Afganistan: Pasztuni, Tadżycy i Hazarowie, nie tylko nie czują się Afgańczykami, ale nawet w ramach swoich grup etnicznych są podzieleni i skłóceni. Struktury państwowe, władza administracyjna czy może raczej jej zalążki działające obecnie w Afganistanie, nie integrują ludności jako Afgańczyków, a jedynie wskazują, kto rządzi w Kabulu. Niezależnie od tego, kogo Zachód posadzi na stołku w stolicy kraju, to poza nią oraz poza stolicami prowincji i dystryktów, pojęcie państwa w Afganistanie de facto nie funkcjonuje. Wojska NATO wspólnie z ANA zapewniają funkcjonowanie struktur państwa tylko w ośrodkach miejskich, rzadziej wzdłuż dróg i głównych szlaków komunikacyjnych. A i te struktury są słabe, skorumpowane, odrzucane często przez ludzi zamieszkujących podległe im terytorium. Zachód w Afganistanie stosuje niestety demokratyczne normy oceny, przy jednoczesnej próbie respektowania praw i zwyczajów lokalnych. Efekt tego jest żałosny i kompletnie nieużyteczny. Nepotyzm, korupcja, przestępczość zorganizowana w Afganistanie są przy tym często maskowane przez koalicjantów jako lokalny koloryt, charakterystyczny dla tego regionu. Struktury plemienno-klanowe, najbardziej widoczne zwłaszcza wśród Pasztunów, w połączeniu z obowiązującym od wieków lokalnym prawem zwyczajowym praktycznie uniemożliwiają wprowadzenie prawa regulowanego przez system sprawiedliwości państwa.
Bardzo istotnym elementem destabilizującym całościowy obraz międzynarodowej operacji ISAF jest brak politycznej jedności wśród członków koalicji w zakresie osiągnięcia głównych celów operacji i wykorzystania swoich sił zbrojnych w ramach ISAF. Działania ISAF są operacją wojskową Sojuszu Północnoatlantyckiego, w ramach tzw. działania poza 5 artykułem traktatu (art. 5 mówi o solidarnej reakcji sojuszu na akt agresji w stosunku do jednego z jego członków). Misja ISAF podlega operacyjne dowództwu połączonych sił (JFC) w Brunssum, które odgrywa dla nich podobną rolę jak nasze Dowództwo Operacyjne dla jednostek polskich sił zbrojnych, operujących poza granicami kraju. Członkowie Paktu uczestniczący w misji zachowują pełne dowodzenie nad swoimi wojskami w Afganistanie, ale przekazują swoje kontyngenty pod kontrolę operacyjną (OPCON) dowódcy ISAF. Wiele krajów, mimo że wysłało swoje wojska do Afganistanu, wprowadziło jednak istotne ograniczenia operacyjne dla działania własnych sił w ramach ISAF. Niektóre jednostki nie biorą np. udziału w operacjach ofensywnych, inne nie działają nocą, a jeszcze inne nie mogą wykonywać działań wywiadowczo-rozpoznawczych. Traktowanie operacji militarnej przez pryzmat polityczny, podejście do niej jako misji stabilizacyjnej i zakaz działań bojowych dla swoich sił w Afganistanie zmusza niestety pozostałe kraje, które nie wprowadziły takich ograniczeń, do wzmożonego wysiłku w celu utrzymania przeciwnika w defensywie. Przykładowo, operujące na północy jednostki niemieckie mogą sobie pozwolić na ograniczenia działań, gdyż ich obszar odpowiedzialności jest najspokojniejszym rejonem w Afganistanie. Gdyby kontyngent niemiecki przeniesiono w pobliże Kandaharu lub do Helmandu, Niemcy musieliby zamknąć się w bazach i bronić ich niczym twierdz, wycofać się lub... zapomnieć o politycznych ograniczeniach i walczyć.
Poza tym struktura przeciwnika w Afganistanie to złożony system naczyń połączonych – nasilone walki na południu przyciągają środki i ludzi, tym samym skupiając główny wysiłek militarny partyzantów w rejonach granicy z Pakistanem i na południu kraju, co daje poczucie spokoju i stabilizacji na północy.
W kręgach politycznych oraz teoretyków wojskowości uznano, że prowadzenie ofensywnych działań bojowych bardziej szkodzi, niż pomaga osiągnięciu głównego celu, to jest uzyskania przychylności społeczności afgańskiej dla wojsk koalicji i co za tym idzie – dla rządu w Kabulu. Powyższe podejście w dużej mierze argumentowane jest faktem rosnących proporcjonalnie do liczby operacji bojowych strat wśród ludności cywilnej, które to straty znacząco zmniejszają poparcie społeczne dla rządu afgańskiego i ISAF. Żołnierze z PRT budują więc mosty, szkoły i studnie, rozdają ludziom koce i lekarstwa, więc w świetle dnia wszystko wskazuje na to, że taka strategia działa. Jednak nocami pozostawieni samym sobie talibowie wychodzą z ukrycia, palą szkoły, a pod mostami podkładają IED. Początkowo żołnierze koalicji zaczęli ginąć tylko na południu i przy granicy z Pakistanem, jednak później krew zaczęła lać się na terenie całego kraju. Obecnie taktyka COIN sojuszu zakłada pełny nacisk na działania prospołeczne oraz maksymalne zaangażowanie sił afgańskich w operacje wojsk koalicji – tzw. partnering. Działania niekinetyczne pozostają więc głównym elementem strategii działania sił ISAF.
Jednak doświadczenia lat ubiegłych nauczyły wszystkich (lub prawie wszystkich), że nie można zapominać o fizycznej likwidacji przeciwnika. Dajemy pieniądze, budujemy, szkolimy, jesteśmy braćmi, ale tych, którzy do nas strzelają, bezwzględnie tropimy i zabijamy! To oczywiście uproszczenie, ale w Afganistanie proste zasady sprawdzają się najlepiej.
Oceniając przeciwnika w Afganistanie najlepiej zastosować prosty, ale przejrzysty podział na: aktywnych członków grup partyzanckich, osoby lub grupy wspierające działania partyzantów oraz neutralną część społeczeństwa, o którą toczy się walka. Procentowo podział ten może wyglądać następująco: 2–5% bojowników, 5–20% osób aktywnie wspierających partyzantów i 75–93% neutralnej części społeczeństwa. Oczywiście, powyższe oszacowanie jest bardziej niż umowne, gdyż liczbę walczących partyzantów podaje się najczęściej na podstawie danych wywiadowczych i szacunkowych analiz tych danych przez pryzmat aktywności przeciwnika. Mając na uwadze powyższy podział, podstawą skutecznego egzekwowania taktyki COIN w Afganistanie jest działanie w trzech kierunkach:
- odseparowanie społeczności lokalnej od partyzantów,
- uniemożliwienie partyzantom korzystania ze wsparcia lokalnego,
- zapewnienie bezpieczeństwa w dużych skupiskach ludzkich.
Wspólnym mianownikiem dla wyżej wymienionych jest konieczność stałej obecności sił ISAF wszędzie tam, gdzie oczekujemy konkretnych efektów naszego działania. Oczywiście, do czasu, gdy ANA i ANP nie będą gotowe w pełni przejąć od sił koalicji odpowiedzialności za zapewnienie bezpieczeństwa.
Odseparowanie społeczności od partyzantów możemy zrealizować działając zarówno kinetycznie, jak i statycznie. Realizując działania bojowe wymierzone bezpośrednio w struktury przeciwnika zniszczymy oddziały, linie komunikacyjne, zatrzymamy lub wyeliminujemy przywódców i tym samym fizycznie uniemożliwimy oddziaływanie na społeczność lokalną. Możemy też rozbudować system posterunków w rejonach wiosek, ciągów komunikacyjnych i utrzymywać stale w polu lekkie, mobilne pododdziały kontrolujące teren, w celu uniemożliwienia przeciwnikowi przemieszczania się i organizacji działań zaczepnych. W ten sposób odseparujemy też fizycznie teren i ludność lokalną od wpływu przeciwnika. Uzyskanie przewagi taktycznej w terenie jest oczywiście możliwe tylko na ograniczonym obszarze oraz wymaga zaangażowania znacznych sił i środków, aby przyniosło zakładany skutek. Podobną taktykę z powodzeniem stosowały już amerykańskie siły specjalne w Wietnamie, fortyfi kując wioski i zapewniając bezpieczeństwo lokalnej ludności na chronionym przez siebie obszarze. Niewątpliwie jednak dla Sojuszu kluczowym w zakresie osiągnięcia przewagi taktycznej w terenie jest maksymalnie szybkie wprowadzenie sił afgańskich jako głównego elementu widocznego w polu i jednocześnie gwarantującego bezpieczeństwo ludności.
W wymienionym zakresie działań można wyodrębnić obszary, w których powinny dominować działania specjalne. O ile uzyskanie „przewagi taktycznej w terenie” w większości wypadków będzie zadaniem sił konwencjonalnych, o tyle większość uderzeń bezpośrednich będzie domeną sił specjalnych. Nie jest to jednak nienaruszalna reguła. W szczególnie ciężkim terenie, np. w wysokich partiach gór, z dala od głównych dróg i baz sojuszniczych, w rejonach szczególnie narażonych na działania przeciwnika, operacje uzyskania przewagi taktycznej realizowane siłami afgańskimi mogą być wspierane przez małe oddziały sił specjalnych, tygodniami działające w terenie u boku jednostek ANA. W sytuacji wykrycia dużego oddziału talibów lub rozległego obiektu o szczególnym znaczeniu, atak przeprowadzą oczywiście regularne jednostki ISAF, wsparte KTO, artylerią itp.
Mao Tse-tung powiedział, że „partyzantka pływa w morzu ludzi” i tym stwierdzeniem znowu wskazał na społeczeństwo/społeczność, jako kluczowy element w przypadku działań partyzanckich – kluczowy dla partyzantów i zwalczających ich sił. COIN to akronim, ale w języku angielskim znaczy również „moneta”, co bardzo dobrze odzwierciedla naturę tego zjawiska: jeśli awersem będzie zwalczanie partyzantki, to rewersem będzie struktura oraz zasady jej organizacji i działania. Zwalczanie partyzantki, a także jej organizowanie, jako elementy taktyczne są częścią działań nieregularnych, które stanowią z kolei jeden z typów operacji specjalnych. Defi nicje działań specjalnych i sił specjalnych ewoluują wraz ze zmieniającą się sytuacją militarno-polityczną na świecie, rozwojem techniki wojskowej, taktyki i sztuki operacyjnej. Wykorzystując kilka stałych elementów tych defi nicji można pokusić się o stwierdzenie, że siły specjalne to: „małe liczebnie, specjalnie wyselekcjonowane, dowodzone, przeszkolone i wyposażone jednostki sił zbrojnych, realizujące działania niekonwencjonalne, najczęściej na poziomie taktycznym, których efekt wpływa na sytuację strategiczną lub ma kluczowe znaczenie operacyjne”. Oczywiście pluton specjalny w batalionie powietrznodesantowym lub pułku rozpoznawczym, wyselekcjonowany spośród żołnierzy jednostki, poddany specjalnemu szkoleniu oraz wyposażony w lepszy sprzęt i uzbrojenie niż pozostałe pododdziały, prawie spełnia kryteria powyższego stwierdzenia, dlatego należy dodać kilka uwag porządkowych: siły specjalne już na poziomie sekcji są w stanie planować operacje bojowe, zespoły bojowe charakteryzują się pełną autonomicznością i samodzielnością działania, kadra dowódcza średniego szczebla została „wychowana” w siłach specjalnych, a często przechodzi drogę od operatora do dowódcy jednostki. Ważny jest też czas osiągnięcia pełnej gotowości operacyjnej od momentu otrzymania zadania, który jest nie do osiągnięcia przez jednostki wojsk konwencjonalnych. I w teorii najważniejszy element: siły specjalne są dowodzone oraz wykorzystywane w zupełnie inny sposób niż wojska konwencjonalne i jako jedyne pododdziały sił zbrojnych mogą wykonywać operacje antyterrorystyczne (obejmujące sytuacje zakładnicze), mogą też być używane w operacjach wrażliwych politycznie i dyplomatycznie. W wielu krajach siły specjalne są traktowane jako przedłużenie działania służb specjalnych w środowisku pola walki. Jak widać, podobnie jak w wielu innych sytuacjach, „prawie” stanowi istotną różnicę.
Słowo „niekonwencjonalne” występuje w kontekście sił specjalnych bardzo często, poczynając od tego, że jak wskazuje historia ich powstawania na świecie, zazwyczaj jednostki tego typu tworzyli ludzie nietuzinkowi, w znacznym stopniu niepasujący do obowiązujących w danym czasie konwencji i standardów wojskowych. Dlatego bardzo wielu specjalistów w Polsce twierdzi, że siła GROM-u zrodziła się z tego, że powstawał jako jednostka MSWiA, a nie MON i w najtrudniejszym okresie, kiedy jednostka wypracowała swoje procedury techniki i strukturę, miała swobodę, której na pewno nie zapewniłby jej obowiązujący w MON „beton” wojskowy. Siły specjalne są skalpelem sił zbrojnych. To narządzie kosztowne, rzadkie, które wymaga długiego czasu tworzenia, a jednocześnie precyzyjne, szybkie, choć niełatwe w użyciu, które pozwala na robienie wielkich rzeczy małymi siłami – oczywiście, w odpowiednich rękach...
W realizacji taktyki COIN siły specjalne mają ściśle określone miejsce i zakres działania. Doktrynalnie siły specjalne są desygnowane do atakowania i niszczenia celów wartościowych (HVT) i wysoko opłacalnych/priorytetowych (HPT). W działaniach asymetrycznych, a tym samym w działaniach COIN, w większości przypadków celami tymi będą ludzie. Siły specjalne nie szukają sobie zazwyczaj celów same – cele wskazuje dowództwo jako element realizacji planu kampanii czy operacji, w formie listy celów dla wojsk własnych. Targeting, czyli pełna doktryna określająca kto, dlaczego, po co, kiedy i kogo lub co umieści na liście celów, to proces skomplikowany, wymagający zaangażowania na poziomie politycznym i prawnym oraz synchronizowany z doktryną rozpoznania na poziomie krajowym i sojuszniczym. O ile w regularnych działaniach (symetrycznych) cele to zazwyczaj ośrodki dowodzenia, ośrodki łączności, linie komunikacyjne itp., to w działaniach asymetrycznych, podczas realizacji taktyki COIN, celami są zazwyczaj ludzie. W Afganistanie system targetingu dla ISAF oparty jest na wskazaniu w procedurach, kto może „nominować” cel na listę. Taka możliwość została udzielona dowódcom Zespołów Zadaniowych Sił Specjalnych (Task Force – TF). Tym samym siły specjalne mogą same wytypować, nominować, zlokalizować, a następnie zniszczyć lub zatrzymać cel. System ten wynika jednak bezpośrednio z zadań i struktury misji ISAF. TF sił specjalnych w Afganistanie, mimo bezpośredniego dowodzenia przez dowódcę sił specjalnych ISAF, są zabezpieczane informacyjnie przez własne kontyngenty wojskowe i realizują operacje eliminujące cele wartościowe dla kontyngentów narodowych. Mówiąc inaczej, cały kontyngent brytyjski pracuje nad celami mającymi kluczowe znaczenie dla skuteczności i bezpieczeństwa działania wojsk brytyjskich, a brytyjskie TF sił specjalnych niszczą te cele po zatwierdzeniu operacji przez dowódcę sił specjalnych ISAF. Należy tutaj przypomnieć, że TF sił specjalnych ISAF nie podlegają operacyjnie własnym kontyngentom narodowym, tylko bezpośrednio dowódcy ISAF SOF.
Kolokwializując, proces targetingu, jego początek i koniec, to informacje wywiadowcze i rozpoznawcze, które w środkowej części procesu mają doprowadzić do zniszczenia celu. Celem wartościowym w taktyce COIN będzie więc na przykład lider organizacji partyzanckiej, jakikolwiek członek „gabinetu cieni” przeciwnika, członkowie sztabu jego organizacji itp. Ustalenie, kim są te osoby, uzyskanie potwierdzenia o ich kluczowej roli w strukturach przeciwnika, to zadania wywiadu i rozpoznania. Po nominowaniu takiego celu na listę celów, czyli formalnym zatwierdzeniu przez struktury sojuszu potrzeby jego eliminacji, trzeba „tylko” znaleźć i zniszczyć ten cel.
W Afganistanie realizacje operacji z listy celów ISAF w 90% wykonują siły specjalne. Przy realizacji zatrzymań celów osobowych kluczowymi elementami planowanych operacji jest skryte lub szybkie podejście w rejon celu, szybkość działania oraz elastyczność prowadzenia działań. Najwyższe „numery” na liście celów mają zazwyczaj liczną ochronę, przebywają w obiektach silnie chronionych, ale też zamieszkałych przez cywilów, w tym kobiety i dzieci, zabezpieczonych systemem posterunków i licznymi obserwatorami (spotters), mającymi ostrzec przed zbliżającymi się siłami koalicji. W rejonach zurbanizowanych z reguły w ogóle jest niemożliwe wprowadzenie dużych sił, w sposób niezauważalny dla przeciwnika. Zjazd na linach bezpośrednio na budynek, w którym przebywa cel, przeniknięcie nocą do compoundu, gdzie on mieszka, szybkie opanowanie obiektu i zatrzymanie celu, zebranie informacji i wycofanie się, to typowy scenariusz akcji bezpośredniej sił specjalnych. Użycie ich do realizacji zatrzymań w Afganistanie zapewnia wysoką skuteczność (której zazwyczaj nie daje nawet użycie wzmocnionej kompanii wojsk konwencjonalnych), zagwarantowaną przez 8–19-osobowy pododdział komandosów. Używając języka biznesowego, wysokie koszty wyszkolenia i utrzymania sił specjalnych zwracają się, gdy dochodzi do ich wykorzystania w działaniach. Z tego powodu, trzymając się wymiaru ekonomicznego, maksymalne (ale zgodne z zasadami) wykorzystanie sił specjalnych uzasadnia wysokie wydatki poniesione w celu ich posiadania. Nie zapominajmy przy tym, że oręż nieużywany tępieje, co potwierdza 45 lat rosnącej stagnacji w WP po II wojnie światowej, do czasu misji w Iraku. Nieco upraszczając, w obecnej sytuacji polskich sił zbrojnych rozbudowa potencjału wojsk specjalnych, przy jednoczesnym stworzeniu regulacji prawnych włączających do działań służby specjalne, pozwoli naszemu krajowi na aktywny militarny udział w polityce zagranicznej sojuszu, przy minimalnych kosztach prowadzenia operacji. Gdy mówimy o redukcji i wycofaniu kontyngentu polskiego z Afganistanu – która to decyzja wynika jedynie z krajowych racji politycznych, gdyż sytuacja w Afganistanie bynajmniej nie uzasadnia takiego ruchu – to należałoby rozważyć zmniejszenie liczebności naszego kontyngentu przy jednoczesnym zwiększeniu obecności tam polskich sił specjalnych. Dwa polskie TF sił specjalnych, posiadające właściwe wsparcie informacyjne i wywiadowcze, wykorzystujące własne lotnictwo w postaci Samodzielnej Grupy Powietrznej, wpięte w system operacyjny Dowództwa Regionalnego Wschód, ale dowodzone prze Dowódcę Sił Specjalnych ISAF, mogłyby być elementem stabilizującym sytuację bezpieczeństwa w prowincji i to o niebo lepszym, niż cały nasz obecny kontyngent. Kosztowne działania konwencjonalne zostawilibyśmy Amerykanom (operującym w Regionie Wschód siłami dywizji) i Afgańczykom, pozostając jednocześnie głównym elementem wywiadowczo-uderzeniowym w prowincji. Taka koncepcja pozwoliłaby wycofać ponad 60% polskich sił, przy pełnej akceptacji i zrozumieniu naszych sojuszników, którzy dostrzegliby znaczący krok w kierunku jakości, a nie wielkości zaangażowania – przy jednocześnie znaczącym wzroście rangi naszego udziału w misji. I tego życzmy sobie i żołnierzom sił specjalnych.
W Polsce słowo „partyzant” jednoznacznie kojarzy się z okresami naszej historii, gdy walczące o niepodległość pokolenia Polaków przelewały krew, zajmując za życia i po śmierci miejsca w panteonie bohaterów narodowych. Dlatego w naszych mediach dosyć trudno używa się tego określenia w sposób pejoratywny, co zmusza do zastępowania go takimi pojęciami jak „rebelianci” czy „terroryści”. Na szczęście dla naszych dziennikarzy, w Afganistanie mamy talibów i Al-Kaidę, co znacznie ułatwia przekaz. |