Wywalcz jej wolność lub zgiń
Archiwum gen. w st. spocz. Stefana "Starby" Bałuk
W głównej sali Ośrodka Wyszkolenia Oddziału Specjalnego Sztabu Naczelnego Wodza w Audley End na ścianie wisiała mapa przedwojennej Polski. Z czasem pojawił się na niej napis „Wywalcz jej wolność lub zgiń”. Pokazuje ona, jak wielką miłością darzyli Ojczyznę Ci, którzy „potrafili zjawić się niespostrzeżeni tam, gdzie się ich najmniej spodziewają i pożądają, cicho, a sprawnie narobić nieprzyjacielowi bigosu i wsiąknąć niedostrzegalnie w ciemność, w noc – skąd przyszli” – noszący dumny przydomek, idealnie oddający charakter ich działalności – cichociemni – legendarni spadochroniarze Armii Krajowej.
Zobacz także
J. West Z kroniki i wspomnień żołnierzy 1. Batalionu Szturmowego z Dziwnowa
1. batalion szturmowy JW 4101 Dziwnów – jednostka wojskowa, o której w okresie zimnej wojny, ale i później starano się mówić jak najmniej. Struktura, przeznaczenie i szkolenie jednostki były utajnione....
1. batalion szturmowy JW 4101 Dziwnów – jednostka wojskowa, o której w okresie zimnej wojny, ale i później starano się mówić jak najmniej. Struktura, przeznaczenie i szkolenie jednostki były utajnione. Na uliczkach Dziwnowa widywano żołnierzy w spadochroniarskich beretach, w polowych mundurach ues przeznaczonych dla wojsk powietrznodesantowych, z emblematami ze spadochronem, widywano ich podczas przemarszu na place ćwiczeń i poligony oraz powrotu z nich, widywano na przepustkach, w końcu widywano...
dr Anna Grabowska-Siwiec Operacja „MOST”
Przez jej uczestników i organizatorów zwana największą operacją polskich służb specjalnych. Była pierwszym poważnym zadaniem Urzędu Ochrony Państwa po jego utworzeniu w 1990 r. To również jedna z najbardziej...
Przez jej uczestników i organizatorów zwana największą operacją polskich służb specjalnych. Była pierwszym poważnym zadaniem Urzędu Ochrony Państwa po jego utworzeniu w 1990 r. To również jedna z najbardziej spektakularnych akcji tranzytowych, jakie miały miejsce na terenie naszego kraju. Wiedza o niej utknęła w meandrach historii III RP, choć przyniosła zarówno nowej służbie specjalnej, jak i młodej polskiej demokracji bardzo konkretne korzyści.
Ryszard M. Zając Antykomunistyczna Polska
W skutek drugiej wojny światowej Polska – w zredukowanym o ok. połowę kształcie terytorialnym – została zagarnięta do strefy podporządkowanej ZSRR. Żołnierze konspiracji, Armii Krajowej, mieli kiepski...
W skutek drugiej wojny światowej Polska – w zredukowanym o ok. połowę kształcie terytorialnym – została zagarnięta do strefy podporządkowanej ZSRR. Żołnierze konspiracji, Armii Krajowej, mieli kiepski wybór: albo ujawnić się i wstąpić do armii Berlinga, poddać się potulnie planom Moskwy, albo walczyć dalej w tzw. drugiej konspiracji, przeciwko nowym władzom przemocą sowietyzowanej Polski… Tekst: Ryszard M. Zając Zdjęcia: elitadywersji.org
To między innymi za ich pośrednictwem brytyjski Special Operations Executive (SOE) miał „podpalić Europę”, a Naczelny Wódz wspierać działania Polskiego Państwa Podziemnego. Idea przerzucania do Polski wyszkolonych żołnierzy, którzy mieli w przyszłości wesprzeć powstanie w kraju, narodziła się wraz z potrzebą kontaktu Naczelnego Wodza i Rządu z krajem, już na przełomie lat 1939/1940 r. we Francji. Autorami pomysłu i koncepcji byli mjr Jan Górski i Maciej Kalenkiewicz (walczący wraz z mjr. Hubalem), którzy wytrwale dążyli do zrealizowania idei zorganizowania wojsk zdolnych do przerzucenia i skoku na spadochronie do kraju. Równolegle 22 lipca 1940 r. powstała w Wielkiej Brytanii tajna organizacja pod nazwą SOE (Special Operations Executive), której zadaniem było wspieranie walk na terenach okupowanych przez Niemców poprzez koordynację działań nieregularnych, dywersji, sabotażu i działań specjalnych.
W sierpniu 1940 r. powstał Oddział Specjalny w ramach Oddziału VI Sztabu Naczelnego Wodza, który prowadził całokształt spraw związanych z organizacją szkolenia, przerzutem do kraju, był też odpowiedzialny za kontakty Naczelnego Wodza z Komendantem Głównym AK, współpracę z SOE i Armią Krajową. Polski Oddział w ramach SOE był najbardziej niezależny i miał największą swobodę działania. Odpowiadał m.in. za werbunek kandydatów. O elitarności cichociemnych świadczy m.in. fakt, że spośród 2413 kandydatów, 605 ukończyło szkolenie specjalne, a 316 (w tym jedną kobietę) przerzucono drogą powietrzną do kraju. Elitarność tej formacji niech podkreśla fakt, że rekrutowano tylko ochotników, nikogo nie kierowano na szkolenia przymusowo, na podstawie rozkazu. Wytypowani przez dowódców kandydaci odbywali rozmowy, które były objęte tajemnicą wojskową.
Podczas tych rozmów proponowano kandydatowi skok do kraju. Oczywiście pozostawiano mu pewien czas do namysłu, a zgoda musiała zostać wyrażona na piśmie. Po zasięgnięciu opinii w Oddziale Personalnym Sztabu NW i kontrwywiadzie, ostateczną decyzję o powołaniu kandydata podejmował szef Oddziału VI. W celu wykluczenia możliwości werbunku ludzi, którzy chcą lecieć do kraju tylko z powodu niezadowolenia z miejscowych warunków, poszukiwaczy przygód, lub innych przyczyn, stosowano surowe kryteria oceny nie tylko zdolności psychofizycznych, ale także cech moralnych kandydatów. Każdy kolejny etap szkolenia był jednocześnie jednym z etapów selekcji. Wszystko to powodowało, że do skoku został zakwalifikowany jedynie co czwarty kandydat. Te sprawdzone wzorce są stosowane do dzisiaj we wszystkich elitarnych jednostkach specjalnych świata.
Warto zwrócić uwagę, że żołnierzy przeznaczonych do działalności wywiadowczej rekrutował indywidualnie Oddział II. Zazwyczaj czynił to osobiście komendant polskiej szkoły wywiadowczej płk dypl. Stanisław Mayer. Podobnie było z kandydatami na radiotelegrafistów i radiomechaników, ich rekrutację przeprowadzał komendant Ośrodka Wyszkolenia Sekcji Dyspozycyjnej Sztabu NW, ppłk Wiktor Bernacki, a Wydział Studiów i Szkolenia Wojsk Spadochronowych Oddziału III werbował lotników. W tym miejscu warto zaznaczyć, że rekrutowano i szkolono nie tylko ze względu na bieżące potrzeby w kraju. Rekrutowano i szkolono lotników, instruktorów oraz oficerów sztabowych łączności, broni pancernej, dowódców oddziałów i lekarzy. Ci kandydaci mieli w przyszłości odegrać kluczową rolę w przygotowaniach do powstania powszechnego oraz w budowie Sił Zbrojnych w odrodzonej Polsce. Oprócz cichociemnych, do kraju skakali kurierzy i emisariusze polityczni Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Określano ich mianem polityków lub kociaków od nazwiska ministra Stanisława Kota.
Szkolenie było podzielone na cztery grupy kursów: zasadnicze, specjalnościowe, uzupełniające oraz praktyki. W skład grupy kursów zasadniczych wchodziły kursy: zaprawowy, badań psychotechnicznych, spadochronowy, walki konspiracyjnej i odprawowy. Kurs zaprawowy nie tylko selekcjonował wstępnie kandydatów, ale także przygotowywał do dalszego szkolenia dywersyjnego. Wspólny dla cichociemnych wszystkich specjalności był kurs spadochronowy i odprawowy – te kursy musiał przejść pozytywnie każdy kandydat. Na kształt szkolenia miały wpływ m.in. nadsyłane z kraju informacje o przydatności umiejętności zdobytych przez cichociemnych podczas szkolenia w Wielkiej Brytanii i Włoszech, a programy szkolenia były dostosowane do specjalności, jaką przydzielano kandydatowi i uwzględniały diametralnie inne warunki życia w okupowanym kraju. Z tego względu starano się przekazać kandydatom jak najwięcej informacji o bieżącej sytuacji w kraju.
Celem kursu zaprawowego, który odbywał się w Szkocji, była nie tylko wstępna selekcja fizyczna kandydatów, ale także przygotowanie do dalszego szkolenia dywersyjnego. Kładziono na nim nacisk na kondycję fizyczną i umiejętność sprawnego i precyzyjnego strzelania w różnych sytuacjach, przekazywano podstawy terenoznawstwa, walki wręcz oraz posługiwania się prostymi środkami minerskimi. Kurs spadochronowy prowadzony był w dwóch ośrodkach treningowych: w brytyjskim ośrodku spadochronowym w Ringway oraz w ośrodku 1. SBSpad. w Largo House. Oprócz tego prowadzono także kurs walki konspiracyjnej, którego celem było zdobycie umiejętności organizowania i prowadzenia walki niewielkim zespołem z użyciem środków minerskich i strzeleckich. Kursu tego nie przechodzili oficerowie wywiadu, lotnictwa i niektórych specjalności sztabowych.
Celem kursu odprawowego było przyswojenie zasad działania w kraju w warunkach okupacji. Było to niezwykle istotne, gdyż codzienność w kraju odbiegała zupełnie od życia w nim przed wojną i w Wielkiej Brytanii. Podczas tego kursu skoczek musiał stworzyć legendę, która musiała być na tyle wiarygodna i spójna, aby pomóc mu przetrwać w kraju. Oprócz wyżej wymienionych kursów, cichociemni nierzadko przechodzili dodatkowe kursy specjalistyczne. I tak, trwający zazwyczaj sześć miesięcy Oficerski Kurs Doskonalący Administracji Wojskowej, pod którego nazwą krył się polski kurs wywiadu, obejmował m.in. studium Niemiec, naukę wywiadu, fotografię, chemię do celów wywiadowczych, zajęcia „ślusarskie” (np. włamania) i inne.
Brytyjczycy organizowali kurs pancerny na sprzęcie niemieckim „Course on enemy AFV AT Agham”, Polacy organizowali kurs motorowy i łączności. Oprócz tego szkolono radiotelegrafistów i radiomechaników, a w przerwach pomiędzy poszczególnymi kursami zasadniczymi i specjalistycznymi organizowano także: kursy szturmowy i walk ulicznych, wyrobu materiałów wybuchowych i środków zapalających sposobami domowymi (niezwykle ważny w ocenie kraju), angielski kurs informacyjnowywiadowczy (podczas którego poznawano kody, szyfry, wyrób atramentów sympatycznych – pozwalał on zgłębić tajniki pracy podziemnej i propagandy), kurs czarnej propagandy, kurs dla komandosów, łączności, zmiany wyglądu zewnętrznego oraz kurs praktycznego bytowania w terenie (popularny kurs korzonkowy). Tak duży wybór kursów uwzględniał potrzeby kraju, pozwalał zdobyć cichociemnym niezbędne do działania na okupowanym terenie umiejętności oraz pozwalał na wypełnienie niekiedy bardzo długiego okresu wyczekiwania na skok do okupowanej Polski.
Jednym z powodów, dla którego nie zdecydowano się, by kierowanie skoczka do pracy w kraju odbywało się na zasadzie rozkazu, był argument, że jest to wyjątkowo „ciężki” odcinek służby, więc przełożony do niej się niezgłaszający nie ma moralnego prawa jej nakazywać. Każdy z kandydatów miał prawo w każdej chwili zrezygnować ze skoku. O tym, jak była to ciężka służba, niech świadczy fakt, że z 316 cichociemnych, 109 zginęło za wolność i niepodległość. Spośród nich 9 cichociemnych zginęło śmiercią spadochroniarza w czasie lotu do Polski lub podczas skoku, 26 zginęło w walce z okupantem, 27 zamordowało Gestapo, które wyjątkowo zaciekle tropiło cichociemnych, 8 zostało zamordowanych lub zginęło w obozach koncentracyjnych, 10 w sytuacji bez wyjścia odebrało sobie życie, 8 zginęło po wojnie z rąk UB. Spośród 91 cichociemnych biorących udział w Powstaniu Warszawskim zginęło 18.
Tradycje cichociemnych dziedziczy Jednostka Wojskowa GROM. W jej siedzibie, w Sali Tradycji, znajdują się m.in. osobiste pamiątki cichociemnych oraz portrety wszystkich 316 cichociemnych.
Dziękuję gen. w st. spocz. Stefanowi „Starbie” Bałukowi za udostępnienie archiwalnych zdjęć użytych w artykule.