Powinniśmy uczyć się od ukraińskich sił specjalnych, jak wygląda współczesny konflikt
Pułkownik Andrzej "Wodzu" Kruczyński w czasie służby w JW GROM. Foto. Archiwum prywatne
Na temat przebiegu wojny w Ukrainie, możliwych scenariuszy jej zakończenia oraz roli sił specjalnych podczas tego konfliktu rozmawiamy z ppłk. (rez.) Andrzejem Kruczyńskim – byłym oficerem JW GROM.
Zobacz także
Tomasz Łukaszewski Jesteśmy przygotowani na każde zagrożenie
Rozmowa z insp. Łukaszem Pikułą, Dowódcą Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji „BOA”.
Rozmowa z insp. Łukaszem Pikułą, Dowódcą Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji „BOA”.
Tomasz Łukaszewski Nie widzę problemu
Rozmowa z Sebastianem Grzywaczem – ociemniałym mówcą motywacyjnym, fanem boksu, skoków spadochronowych i strzelectwa, prowadzącym szkolenia dla służb mundurowych i jednostek specjalnych. Rozmawiał: Tomasz...
Rozmowa z Sebastianem Grzywaczem – ociemniałym mówcą motywacyjnym, fanem boksu, skoków spadochronowych i strzelectwa, prowadzącym szkolenia dla służb mundurowych i jednostek specjalnych. Rozmawiał: Tomasz Łukaszewski Zdjęcia: arch. Sebastiana Grzywacza
Tomasz Łukaszewski Bezpieczeństwo nie jest drogie – jego brak kosztuje
Rozmowa z prof. dr. hab. Kubą Jałoszyńskim – ekspertem zajmującym się problematyką związaną z walką z zagrożeniami terrorystycznymi, organizacją i funkcjonowaniem jednostek kontrterrorystycznych. Byłym...
Rozmowa z prof. dr. hab. Kubą Jałoszyńskim – ekspertem zajmującym się problematyką związaną z walką z zagrożeniami terrorystycznymi, organizacją i funkcjonowaniem jednostek kontrterrorystycznych. Byłym funkcjonariuszem policji z 23-letnim stażem pracy w jednostce KT, dowódcą warszawskiego pododdziału KT, twórcą centralnego pododdziału kontrterrorystycznego - obecnie to CPKP „BOA”, nauczycielem akademickim w Akademii Policji w Szczytnie, członkiem Rady Naukowej Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium...
Czy w XXI wieku można było spodziewać się takiej wojny, która przebiegiem przypomina raczej wojnę pozycyjną, znaną z historii z czasów I wojny światowej?
Chyba żaden ekspert nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Jeśli chodzi o działania wojenne, to moim zdaniem konflikt zostanie rozwiązany w jakiś niekonwencjonalny sposób. Trudno określić, jaki, bo wydaje mi się, że będzie miało to charakter tzw. „czarnego łabędzia” – zdarzenia całkowicie nieprzewidywalnego.
Wojnę wygrywają rezerwiści, dlatego trzeba zastanowić się, kto będzie w stanie lepiej zmotywować żołnierzy i zebrać więcej rezerw.
Przebieg działań wojennych też nie zawsze jest taki, do jakiego przyzwyczailiśmy się w ostatnich dekadach. Na przykład siły specjalne w Ukrainie działają w zupełnie inny sposób niż działały siły specjalne w Afganistanie. Są w permanentnym ruchu, wykonując nie tyko zadania ofensywne, ale i defensywne.
Żyjemy w ciekawych czasach i miejmy nadzieję, że konflikt szybko się zakończy pozytywnie dla Ukrainy. Im dalej odsuniemy zagrożenie od naszych granic niosąc pomoc Ukrainie, tym lepiej dla nas. Takie państwa jak Francja czy Niemcy aż takiej presji, jak my, nie czują.
Przez ostatnie dekady przyzwyczailiśmy się do tego, że tzw. supermocarstwa, za które uważała się Rosja – wyposażone w nowoczesny sprzęt i mające elitarne jednostki oraz dużą przewagę liczebną – działania zbrojne rozstrzygają szybko i zdecydowanie. Tutaj jednak wszystko odbyło się inaczej. Rosyjska armia rozsypała się po kilku dniach wojny w Ukrainie. Oczywiście jest ciągle silna i groźna, ale nie stać jej na uzyskanie zdecydowanej przewagi na polu walki. Co Twoim zdaniem Rosjanom poszło nie tak na początku wojny?
Myślę, że zadecydowało morale i wyszkolenie, ponieważ nie można mieć tak dużej armii wyszkolonej jednakowo perfekcyjnie. Zwłaszcza dotyczy to sił specjalnych. Nie można mieć znakomicie wyszkolonych kilku tysięcy komandosów, ponieważ z praktyki wiem, że komandosów można wyszkolić kilkudziesięciu w skali roku.
Sam kurs podstawowy trawa rok, zgrywnie się kolejny rok, plus 2-3 lata obróbki komandosa, obejmującej wyposażenie go w sprzęt i broń, która liczy kilkanaście sztuk na jednego żołnierza wojsk specjalnych.
Na obnażenie rosyjskiej armii niewątpliwie wpłynęła też korupcja i kradzieże. Ukraina przygotowywała się do wojny od aneksji Krymu, a jej wojska, w tym specjalne, były szkolone przez komandosów z sił NATO, co widać teraz na froncie.
Ukraina w kilka miesięcy przygotowała się perfekcyjnie do obrony, wykorzystując możliwości terenowe - dosłownie wgryzając się w ziemie. Dlatego to teraz przypomina fronty pierwszej wojny światowej.
Obecnie front niedługo zastygnie i obie strony okopią się na pozycjach. Możemy tylko współczuć żołnierzom, których czekają miesiące wegetacji w takich warunkach.
Czy twoim zdaniem jest jakiś czynnik, który może być decydujący dla jednej lub drugiej strony? Co pozwoli zdobyć przewagę militarną lub strategiczna?
W tej chwili nasycenie sprzętu po obu stronach jest ogromne. Do Ukrainy trafiają wręcz wagony sprzętu. Myślę, że rozstrzygniecie nastąpi gdzieś przy stole negocjacyjnym, gdzie możni tego świata zmuszą obiestrony do podjęcia jakiejś decyzji lub zjawi się tzw. „czarny łabędź”, o którym już wcześniej wspominałem.
Ukraina deklaruje, że nie odda Rosji ani pięściswojej ziemi, ale życie może napisać zupełnie inny scenariusz. Na razie sensownego rozwiązania konfliktu nie widać. Deklaracje nie zmienią rzeczywistości.
Jako były żołnierz jednostek specjalnych, jak postrzegasz wykorzystanie sił specjalnych w tej wojnie? Jaka jest rola Wojsk Specjalnych w tym konflikcie?
Wszystkie dziwne zdarzenia za liniami frontu można przypisać działaniom sił specjalnych, które specjalizują się w tego typu działaniach. Dlatego uważam, że wojska specjalne na Ukrainie są wykorzystywane zgodnie ze swoim przeznaczeniem. Na pewno obie strony wykorzystują komandosów do nękania drugiej strony poprzez ataki na stanowiska dowodzenia, neutralizacja kluczowych dowódców czy też ataki na węzły łączności.
Przykładem takich działań może być eliminacja rosyjskich generałów. To nie jest przypadek, ktoś musiał się tam zapuścić, wykonać zdanie i wycofać się. Nie kalkuluje się akcja samobójcza z ryzykiem 100-procentowym. Wojska specjalne podejmują ryzyko na poziomie 60-70 procent, co i tak może szokować.
Z reguły siły specjalne są łowcami, którzy polują, ale może zdarzyć się sytuacja że staną się zwierzyną. To jest permanentna walka pomiędzy siłami specjalnymi obu stron. Zwłaszcza że specjalsi po obu tronach są dla siebie godnymi przeciwnikami.
Na temat rosyjskich sił specjalnych na pewno wiemy mniej niż operacji specjalnych prowadzonych przez Ukrainę, która sama czasem coś przemyca na ten temat. Wiele z nich prowadzonych jest na terenie Krymu, gdzie już sam przerzut wymaga dużej kreatywności i obarczony jest wysokim poziomem ryzyka. Czy to standardowe operacje sił specjalnych, czy raczej wynikają one z potrzeby chwili i chęci neutralizacji jakiegoś konkretnego celu?
Myślę, że Ukraina zaskakuje świat tego typu rozwiązaniami. Nie są to standardy, ale należy pamiętać, że oni są na pierwszej linii frontu. W poprzednich wywiadach mówiłem, że powinniśmy się uczyć od ukraińskich sił specjalnych, jak wygląda współczesny konflikt i jak się na nim walczy.
To oni mają teraz najwięcej doświadczeń. W niedalekiej przyszłości, po szczęśliwym zakończeniu wojny, to oni będą mogli szkolić inne jednostki specjalne.
Przeczytaj także: Czas zakończyć pewien etap >>
Wracając do pytania, to w takich działaniach chodzi o zaskoczenie przeciwnika, często podejmując duże ryzyko. W jednostkach specjalnych jest zasada, żeby plan działania był jak najprostszy, ponieważ im bardziej on będzie skomplikowany, tym większe prawdopodobieństwo, że się nie uda.
Dodatkowo udana akcja,na przykład w stolicy wroga, to dodatkowy efekt psychologiczny na korzyść Ukrainy. Kolejnym aspektem jest podwyższanie morale wśród żołnierzy, co bardzo dobrze robi strona ukraińska. Przykładem tego mogą być wizyty prezydenta Zełenskiego na pierwszej linii frontu, pomimoże nadal jest on celem potencjalnego zamachu.
Na podstawie doświadczeń przebiegu konfliktu w Ukrainie i Twoich obserwacji, co jest obecnie najważniejsze w szkoleniu operatorów sił specjalnych?
Wyszkolenie musi być na odpowiednio wysokim poziomie. Na pewno kluczowe jest szkolenie ze zakresu przetrwania na obcym terenie, tak aby operator był wstanie nie tylko przetrwać, ale i skutecznie działać.
Ważne jest również wykorzystanie technologii, która mogłaby ostrzegać operatora przed zagrożeniem z powietrza, takim jak drony. Myślę, że siły specjalne wymieniają się kluczowymi spostrzeżeniami i już szkolą się w oparciu odoświadczenia z wojny w Ukrainie.
Na początku wojny słyszeliśmy o wielu sukcesach ukraińskich strzelców wyborowych. Ostatnio wiemy mniej o ich działaniach. Czy to oznacza, że ich rola w konflikcie zmalała?
Myślę, że obie strony wyciągnęły wnioski i już nie wystawiają się na tzw. strzał. Pamiętajmy, że głównym zadaniem strzelca wyborowego jest przede wszystkim obserwacja, a strzał to ostateczność. Żaden nawet najlepszy dron nie zastąpi obserwacji prowadzonej przez człowieka.
Wiemy doskonale, że po 2014 roku kraje NATO pomagały w szkoleniu wojsk ukraińskich, wprowadzając nowe standardy i procedury. Twoim zdaniem, ile jest obecnie wykorzystywanych doświadczeń i wiedzy pozyskanej z zachodu, a ile wynika z własnych doświadczeń uzyskanych na podstawie przebiegu walk? Czy można to jakoś zdefiniować?
Trzeba pamiętać, na jakim poziomie był ukraińska armia w czasie pierwszych szkoleń prowadzonych przez NATO. Myślę, że wojska NATO wyciągnęły armię ukraińską z zapaści, pokazując jej odpowiedni kierunek rozwoju.
Oczywiście, pierwsza linia frontu wymaga dopasowania taktyki działania do charakteru prowadzonych walk. Ich zadaniem jest teraz korzystanie z doświadczeń, dopasowywanie rozwiązań oraz dzielnie się nimi z innymi, co zresztą na pewno się dzieje.
Obserwując to, z czym mamy do czynienia w Ukrainie, konflikt z Rosją byłby także wyzwaniem dla NATO. Musimy wprowadzić bardziej realistyczne szkolenia, ponieważ aktualnie w wojsku jest już mniej żołnierzy z doświadczeniem po misjach zagranicznych.
W jaki sposób może się dalej potoczyć wojna w Ukrainie?
Myślę, że czeka nas stagnacja. „Generał błoto” wstrzyma za chwilę przemieszczanie się sprzętu ciężkiego, co zatrzyma działania ofensywne. Mimo to uważam, że wydarzy się coś pozytywnego dla Ukrainy.
Coś w stylu marszu Prigożyna, który skończył się tak anie inaczej. Myślę również, że powinniśmy wspieraćUkrainę, bo w naszym interesie jest to, żeby była ona tzw. buforem bezpieczeństwa.
Szczególnie biorąc pod uwagę, że rekrutacja do polskiej armii, która ma powiększyć się do 300 tys. żołnierzy, to raczej proces rozłożony na wiele lat. Wynika to z faktu, że młodzież woli w inny sposób zarabiać na życie niż będąc żołnierzem zawodowym.
Niebawem ma się ukazać Twoja nowa książka. Czy możesz zdradzić już coś na jej temat?
Książka napisaliśmy wspólnie z Piotrem Plebeniakiem, jej premiera planowana jest za kilka tygodni. Publikacja „Wzorce zwyciężania” będzie zawierała opisy różnych spektakularnych akcji oraz ich analizę, co było zrobione dobrze, a co źle.
Odniesiemy się też do obecnych wydarzeń w Ukrainie. Będzie o czym poczytać, bo pozycja liczy sobie ponad 700 stron.
Dziękuję za rozmowę!
Zdjęcia: Gwardia Narodowa Ukrainy