Det A, Berlin
Ponury widok "Muru Berlińskiego"; zdj. US Army/USASOC
Siły specjalne US Army to temat stosunkowo dokładnie znany i opisywany w wielu źródłach, gdyż nigdy nie ukrywały większości informacji o swych strukturach, zadaniach, szkoleniu, uzbrojeniu i wyposażeniu, wiedząc, że tak naprawdę nie ma to istotnego wpływu na tzw. bezpieczeństwo operacyjne oraz skuteczność konkretnych misji. W ich historii była jednak jednostka jeszcze do niedawna otoczona tak ścisłą tajemnicą, że o jej funkcjonowaniu wiedział mało kto spoza tej formacji. Detachment A amerykańskich sił w Berlinie Zachodnim wykonywał bowiem unikalne, tajne zadania, jak powiedział w 30. rocznicę jej likwidacji dowódca U.S. Army Special Operations Command gen. Charles T. Cleveland: dosłownie w oku cyklonu „zimnej wojny”.
Zdjęcia: US Army/USASOC
Zobacz także
Redakcja news Pierwsza w Polsce konferencja byłych i czynnych żołnierzy Wojsk Specjalnych – „GROM-VETERANS”
W dniach 24-25 września 2024 roku w Zakopanem odbyła się pierwsza w Polsce konferencja „GROM-Veterans”, poświęcona zagadnieniom związanym z życiem i adaptacją byłych żołnierzy Wojsk Specjalnych po zakończeniu...
W dniach 24-25 września 2024 roku w Zakopanem odbyła się pierwsza w Polsce konferencja „GROM-Veterans”, poświęcona zagadnieniom związanym z życiem i adaptacją byłych żołnierzy Wojsk Specjalnych po zakończeniu służby. Wydarzenie zorganizowane przez Fundację REkonwersja SOF, pod przewodnictwem Mariusza „Mańka” Urbaniaka, byłego operatora JW GROM, zgromadziło zarówno czynnych operatorów, jak i weteranów SOF oraz ekspertów z dziedzin biznesu, sportu, prawa i medycyny. Konferencja miała na celu poruszenie...
Krzysztof Mątecki K9 KT
Psy bojowe wykorzystywane są obecnie przez najlepsze jednostki specjalne i kontrterrorystyczne na świecie. Te doskonale wyszkolone, bezkompromisowe zwierzęta stanowią znakomite uzupełnienie grup szturmowych,...
Psy bojowe wykorzystywane są obecnie przez najlepsze jednostki specjalne i kontrterrorystyczne na świecie. Te doskonale wyszkolone, bezkompromisowe zwierzęta stanowią znakomite uzupełnienie grup szturmowych, niejednokrotnie przejmując na siebie główne niebezpieczeństwa zagrażające życiu lub zdrowiu ludzi. Ich ogromną wartość dla kolegów z zespołów bojowych w pełni oddaje motto: „Pies bojowy nie nienawidzi celu przed sobą, on kocha ludzi, którzy są za nim”.
Tomasz Łukaszewski Jesteśmy przygotowani na każde zagrożenie
Rozmowa z insp. Łukaszem Pikułą, Dowódcą Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji „BOA”.
Rozmowa z insp. Łukaszem Pikułą, Dowódcą Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji „BOA”.
W 1949 r. na mocy porozumień zwycięskich sił w Niemczech stolica pokonanej III Rzeszy została, tak jak cały ten kraj, podzielona na cztery strefy okupacyjne: część wschodnią pod kontrolą ZSRR oraz zachodnią, zarządzoną przez aliantów zachodnich – sektory francuski, brytyjski i amerykański, stanowiące łącznie enklawę na terytorium należącej do radzieckiej strefy wpływów NRD.
Po nieudanej próbie zablokowania przez stronę wschodnią dostępu do Berlina Zachodniego w 1948 r., co spowodowało pierwszy poważny kryzys między sojusznikami z okresu II wojny światowej, między Wschodem a Zachodem zaczął narastać stan napięcia, określany jako „zimna wojna”.
W 1961 r., by zamknąć ostatnią otwartą drogę na Zachód, przez którą w ciągu poprzednich 10 lat wyemigrowało z Europy Wschodniej ponad 2,5 mln ludzi, na rozkaz radzieckiej administracji wojskowej w Niemczech (SMAD) Berlin Zachodni został odcięty systemem umocnień o długości ok. 156 km (betonowy mur, okopy, zapory drutowe, miny), zwanym w NRD antyfaszystowskim wałem ochronnym, a powszechnie znanym jako Mur Berliński.
Formalnie Berlin miał status miasta zdemilitaryzowanego, ale na mocy porozumień w Poczdamie każda strona utrzymywała tam własne siły wojskowe. W przypadku Amerykanów była to tzw. Berlin Brigade, której trzon stanowiły pododdziały 6. Pułku Piechoty.
Te same porozumienia zabraniały posiadania w składzie tych sił jednostek specjalnych oraz wywiadowczych, ale skoro od początku było jasne, że ZSRR nie zamierza ich respektować, alianci zachodni również zaktywizowali działania na tym polu
Berlin szybko stał się głównym miejscem rozgrywek pomiędzy organizacjami szpiegowskimi obu bloków politycznych. Dla Amerykanów był z jednej strony najdalej wysuniętą w głąb bloku wschodniego placówką wypadową na wypadek ewentualnego konfliktu, z drugiej: najbardziej zagrożonym miejscem, które w razie starcia Wschodu z Zachodem niewątpliwie natychmiast zostałoby zajęte przez siły NRD oraz Grupy Wojsk Radzieckich w Niemczech – ze wszystkimi tego konsekwencjami dla personelu i zasobów NATO w tym mieście. Przygotowanie na taką ewentualność wymagało dysponowania m.in. specjalistycznym oddziałem do zadań z pogranicza działań specjalnych i wywiadowczych.
W połowie 1956 r. z szeregów elitarnej 10. Grupy Sił Specjalnych [10th Special Forces Group (Airborne)] US Army, stacjonującej od 1953 r. koszarach Flint, w Bad Tölz, na południu zachodnich Niemiec (RFN) wyselekcjonowano blisko 40 żołnierzy o szczególnych predyspozycjach, z których w sierpniu sformowano sześć zmodyfikowanych zespołów operacyjnych A-Team (Operational Detachment Alpha). W odróżnieniu od typowych wówczas w „Zielonych Beretach” piętnasto-, a później dwunastoosobowych, składały się z sześciu ludzi: sierżanta sztabowego (SF Master Sergeant E8) i pięciu młodszych podoficerów.
Pierwszym dowódcą został mjr Edward V. „Malt” Maltese (1920–2006, podczas II wojny światowej i wojny w Korei oficer w jednostkach powietrznodesantowych), a jego zastępcą kpt. Barton.
1 września przerzuceni prywatnymi samochodami do Berlina Zachodniego komandosi zainstalowali się na najwyższym piętrze budynku 1000B w amerykańskich koszarach McNair Barracks, jako Security Platoon kompanii dowodzenia sztabu 6. Pułku Piechoty (HQ and Headquarters Company 6th Infantry Regiment).
W kwietniu następnego roku przeniesiono ich do sekcji 2 budynku 904 w koszarach Andrews Barracks, w berlińskim dystrykcie Lichterfelde. Pod przykrywkową nazwą 7761st Army Unit Detachment A (Det A) przy kompanii dowodzenia berlińskiego garnizonu US Army pozostali do kwietnia 1962 r., po czym tajny pododdział wyłączono z sił garnizonowych, podporządkowując Brygadzie Berlińskiej US Army w Europie (USAREUR). 27 sierpnia 1965 r. otrzymał w dokumentach oficjalną nazwę 39th Special Forces Detachment, ale pozostawała ona utajniona, a zamiast niej nadal używano określenia Det A.
Numer 39 wybrano zaś jako wolny między 36–38, przydzielonymi wówczas pododdziałom sił specjalnych w Gwardii Narodowej stanu Alaska, a 40–45 w US Army Reserve na Hawajach.
Jednostka była tak tajna, że jeszcze w latach 80. kierowani do niej oficerowie dopiero na miejscu dowiadywali się, czym będą się zajmować. Przeznaczony do wykonywania różnorodnych niejawnych operacji w Berlinie, ale także „poza Murem”, nawet w innych krajach Europy Wschodniej, Det A był jednostką niekonwencjonalną, do której rekrutowano żołnierzy spełniających najwyższe, nie tylko bojowe standardy
Ponieważ duża część zadań wymagała działania w konspiracji i po cywilnemu, w sposób bliższy służbom niż siłom specjalnym, dobierano z różnych SF Groups ludzi biegle posługujących się językiem niemieckim i innymi, potrafiących wtopić się w środowisko, a nawet znających miejscową specyfikę narodową i kulturową oraz legitymujących się innymi przydatnymi zdolnościami, doświadczeniami i kontaktami. Dlatego też wśród żołnierzy Det A znalazło się wielu pochodzących z Niemiec lub Europy Środkowo-Wschodniej, w tym uchodźców, którzy po II wojnie światowej zdobyli obywatelstwo amerykańskie, służąc w US Army.
Tego rodzaju ochotnicy, często ludzie nieprzeciętni, z pełną przygód przeszłością, niejednokrotnie weterani II wojny światowej, a później wojny w Korei w szeregach armii USA, chętnie wstępowali następnie do tworzonych na początku lat 50. jednostek US Special Forces, świetnie odnajdując się ze swym temperamentem w działaniach niekonwencjonalnych. Wnosili znajomość języków i środowisk na kierunkach prawdopodobnego działania, a niektórzy nadal posiadali za „żelazną kurtyną” rodziny i znajomych.
Do 10. SFG(A), a potem do Det A trafili tacy żołnierze jak sierż. Peter V. Astalos (zm. 2011), który podczas II wojny światowej służył w szeregach armii rumuńskiej i niemieckiej, a później walczył w Wietnamie, weteran wielkiej bitwy pancernej pod Kurskiem Martin Urich, pochodzący z czeskich Sudetów Hermann Adler, czy dowodzący Detachmentem w latach 1972–1974, późniejszy gen. dywizji Sidney Shachnow – litewski Żyd, uciekinier z niemieckiego obozu koncentracyjnego w Kownie.
Pośród angielskich, niemieckich, węgierskich i czeskich (Vaclav Havel!) nazwisk członków Det A nie brakuje również polskich, a przynajmniej polsko brzmiących: Borek, Friedmansky, Jakubowski, Jaworski, Kandziora, Kaszer, Kepczyk, Kłys, Konarski, Laskowsky, Michniak, Moskaluk, Paduch, Pietrowski, Piusz, Pluta, Racz, Sługocki, Sobieski, Zebranski, Zielinski.
Trzecim dowódcą Det A (1958–1961) został polski imigrant z Detroit, rodem z centralnej Polski Roman T. Piernick, który w czasie II wojny światowej ukończył szkołę techniczną Army Air Force w Fort Logan, a zanim wstąpił do „Zielonych Berertów”, stacjonował jako młody oficer tuż po wojnie w Berlinie.
Typowa tura w szeregach tej jednostki trwała trzy lata, ale niektórzy służyli w niej nie dłużej niż rok i z różnych powodów wracali do macierzystych SFG, inni pozostawali w Det A na dwie tury, a po pewnym czasie wracali do Berlina na kolejną.
W latach 70. Detachment liczył wraz z personelem sztabowym średnio 90 komandosów, ale okresowo stan rósł znacznie powyżej setki. W poprzednich latach sześcioosobowe teamy zastąpiono dwunastoosobowymi, z których każdy miał dodatkową specjalizację, np. w skokach spadochronowych HALO z dużych wysokości lub nurkowaniu.
Stale dbano o kondycję fizyczną, m.in. przez codzienny trening biegowy na coraz dłuższym dystansie, poczynając od ponad mili w poniedziałek, a na pięciu kończąc w piątek.
Podczas miesięcznego zgrupowania na południu Niemiec w każdym tygodniu odbywał się bieg terenowy na cztery mile po zalesionych wzgórzach, a zimą trening narciarski z ekstremalnymi zjazdami krosowymi w zróżnicowanym terenie, w Niemczech lub podczas wyjazdów do innych krajów, np. Hiszpanii.
Co miesiąc żołnierze Det A wylatywali z berlińskiego lotniska Tempelhof, by zaliczyć kolejne soki spadochronowe w rejonie Bad Tölz, w Bawarii, a część regularnie doskonaliła umiejętności nurkowania bojowego, samodzielnie (np. w Grecji), wspólnie z żołnierzami 10. Grupy w Bad Tölz oraz Kampfschwimmerkompanie Bundesmarine (SPECIAL OPS nr 2/2014) w nadbałtyckich Eckernförde i Grossenbröde.
Całe wyposażenie płetwonurków Det A, wraz z małą komorą dekompresyjną, było produkcji niemieckiej. W połowie lat 70. jednostka popadła w chwilowy kryzys po niefortunnym wyznaczeniu na jej dowódców (po S. Shachnowie, który pełnił tę funkcje w latach 1972–1974) kolejno dwóch oficerów niezwiązanych z siłami specjalnymi. Wprowadzili oni służbę w mundurach, w dodatku z oznaką wojsk powietrznodesantowych i angażowali podwładnych głównie do pełnienia roli instruktorów dla pododdziałów Berlin Brigade, w zakresie zaawansowanego szkolenia piechoty, nurków-zwiadowców itp. Przez dwa lata odbijało się to negatywnie na funkcjonowaniu Det A i poważnie narażało ewentualne operacje. Na szczęście w 1976 r. na kolejne pięć lat dowodzenie jednostką objął urodzony w Czechosłowacji płk Stanley Olchovik o dużym doświadczeniu operacyjnym, który przy wsparciu swego sierż.-majora Jeffreya Rakera narodowości niemieckiej, szybko przywrócił tajny charakter i zadania Detachmentu. Pod ich kierunkiem podniesiono na najwyższy poziom kwalifikacje językowe oraz zdolności do prowadzenia działań niekonwencjonalnych i operacji specjalnych.
W tym czasie Det A nawiązał także współpracę szkoleniową z nową jednostką do walki z terroryzmem Bundesgrenzschutzu GSG9, podobnymi pododdziałem SEK i snajperskim PSK berlińskiej policji oraz renomowaną brytyjską formacją specjalną SAS, korzystając m.in. z jej doświadczeń ze skrytych operacji wywiadowczych i antyterrorystycznych w Irlandii Północnej. Wspólnie z nimi żołnierze Det A doskonalili podczas realistycznych treningów techniki i taktykę cqb (close quarters battle) typowe dla oddziałów kontrterrorystycznych, a w latach 80. szkolili się pod tym kątem na specjalistycznych kursach SOT (Special Operations Training) w Mott Lake, na terenie amerykańskiego Fort Bragg, również wspólnie z komandosami Delty. Uczyli się wyszukanych sposobów destrukcyjnego wykorzystywania materiałów wybuchowych, także pod kątem niszczenia konkretnych celów w Berlinie, a część przeszła zaawansowany kurs tego typu pod okiem specjalistów z CIA w tajnej bazie Harvey Point (Defense Testing Activity) w Północnej Karolinie.
W arsenale stosowanych przez jednostkę środków były takie wynalazki jak ładunki plastycznego materiału wybuchowego C-4 zamaskowane pod postacią bryłek węgla, do akcji sabotażowych na liniach kolejowych wokół Berlina, fiolki wypełnione metalowymi wiórkami do niszczenia turbin, strzelające zapalniczki i broń wytłumiona. W latach 70. i na początku 80. żołnierze Det A posługiwali się głównie niezdradzającym ich przynależności do US Army uzbrojeniem produkcji niemieckiej firmy Walther: pistoletami P5 i pm MPK na amunicję 9 mm Parabellum, w ostatnim okresie zastępowanymi przez HK MP5.
Detachment A pozostawał prawie przez całą swą historię w stałej, 24-godzinnej gotowości do działania. Jako część Brygady Berlińskiej przygotowywał najpierw swoje zespoły ODA do natychmiastowego przerzutu, w razie konfliktu zbrojnego z Układem Warszawskim, na terytorium Berlina Wschodniego oraz NRD i zaatakowania priorytetowych celów, wskazanych przez dowódcę sił amerykańskich w Berlinie Zachodnim jako istotnych dla obrony jego części miasta, a także w Unconventional Warfare Plan dowództwa sił USA w Europie (USEUCOM). Były to w następującej kolejności: newralgiczne punkty na liniach komunikacji kolejowej, telekomunikacji, siedziby wojskowe, magazyny paliw i innych ważnych surowców lub materiałów, istotne obiekty energetyczne i na wodach śródlądowych oraz pozostała krytyczna infrastruktura wroga.
W późniejszych planach brano pod uwagę nawet wyposażenie Det A pod tym kątem w małogabarytowe ładunki jądrowe SADM (Special Atomic Demolition Munition), przenoszone przez pojedynczych żołnierzy oraz szkolono w naprowadzaniu na cele za pomocą wskaźników laserowych uderzeń lotniczych i rakietowych.
Po wykonaniu tych zadań zespoły przechodziły do kolejnych, wskazanych przez dowódcę SOTFE (Support Operations Task Force Europe). Planowany zasięg operacyjny dochodził do 110 mil za linie przeciwnika, a komandosi Det A nie mieli złudzeń, że w warunkach wojny na wielką skalę ich misje miałyby charakter samobójczy.
Choć podstawowy plan pozostał bez zmian do końca 1961 r., jeszcze 1 lipca 1959 r. sześć ODA berlińskiej jednostki przeorganizowano w pięć grup zadaniowych, które po przeprowadzeniu pierwszych ataków dywersyjnych miały przejść pod kontrolę operacyjną 10. SFG, przeznaczonej do działań w Europie Środkowej.
Dwie z tych grup przygotowywały się do skrytego przeniknięcia na przyszłe obszary operacyjne w tamtejszych krajach bloku wschodniego lub wycofania do Berlina Zachodniego, w celu podjęcia misji „stay-behind”, czyli przeczekania nawały przeciwnika we wcześniej przygotowanych kryjówkach, po czym rozpoczęcia w oparciu o nie działań dywersyjno-sabotażowych i budowania ruchu oporu na obszarze zajętym przez wroga.
Od 1978 r. Det A pod okiem CIA przygotowywał na taką okazję na terenie Berlina sieć kryjówek z wyposażeniem (tzw. mission support sites) oraz okresowo kontrolował stan zmagazynowanych w nich zapasów uzbrojenia, materiałów wybuchowych, środków łączności i medycznych, zgłaszając ewentualną konieczność ich wymiany.
Jednostka odpowiadała także za organizację dróg skrytej ewakuacji E&E (escape and evasion plan) do linii własnych sił na Zachodzie dla ważnego personelu, załóg strąconych maszyn lotniczych i siebie samych. W tym celu szykowała w Berlinie tajne skrzynki kontaktowe, trenowała dyskretne nawiązywanie kontaktu z agentami i łącznikami, organizację spotkań, obserwację, utrzymywanie bezpiecznej łączności i poruszania się po mieście oraz techniki kontrinwigilacyjne, a także uczestniczyła w ćwiczeniach NATO poświeconych realizacji E&E.
Wszystkie zadania Det A, a zwłaszcza te ostatnie, wymagały w znacznej mierze i w pierwszej kolejności umiejętności skrytego operowania po cywilnemu oraz zbierania, analizowania i wykorzystywania informacji wywiadowczych, w tym lokalizowania celów oraz tzw. opracowywania terenu działań.
Przeciwnik – tajna służba bezpieczeństwa NRD Stasi i radziecki KGB – był niezwykle groźny po obu stronach Muru.
„Zielone Berety” co prawda większość swych misji opierały na zaskakiwaniu i myleniu przeciwnika, zwłaszcza sprawianiu wrażenia znacznie większych sił niż w rzeczywistości, ale członkowie Det A, działający bardziej jak terenowi „operacyjniacy” wywiadu niż żołnierze, musieli dodatkowo opanować na podobnym poziomie sztukę konspiracji w środowisku cywilnym. Na co dzień nosili więc typowo niemieckie stroje cywilne, długie włosy, „cywilne” wąsy i bokobrody, płynnie mówili w miejscowym języku, poznawali dokładnie miejscowe zwyczaje, kulturę, historię i geografię terenu, nie posługiwali się amerykańskimi dokumentami, lecz z reguły fałszywymi prawami jazdy i paszportami wskazującymi na inną narodowość, a często podwójne obywatelstwo oraz paszportami dyplomatycznymi.
Ich pojazdy zaopatrzono w niemieckie numery i dokumenty rejestracyjne. Dysponowali także mundurami zachodnio- i wschodnioniemieckimi (armii i straży granicznej), francuskimi, brytyjskimi i USAF. Niewątpliwie byli pod stałą i czujną obserwacją wrogich służb, mieli też świadomość, że nawet jeśli nie do końca wiedzą one o jednostce, jej roli oraz zadaniach członków Det A, to miały dossier każdego z nich, skompletowane z wszelkich możliwych do uzyskania materiałów.
Część miejskiego treningu jednostki obejmowała zresztą mylenie i wymykanie się obserwacji agentów KGB lub Stasi. Det A prowadził również szkolenie pod tym kątem dla komandosów z 10. SFG i SEAL Team 2, stacjonujących na Krecie. Wiele technik działania i realizacji zadań wypracowanych przez tę jednostkę wykorzystywanych jest przez amerykańskie siły specjalne do dziś.
W drugiej połowie lat 70., w związku z gwałtownym wzrostem aktywności w Europie organizacji terrorystycznych o międzynarodowych powiązaniach, w Niemczech zwłaszcza lewicowej RAF (Rote Armee Fraktion), która od 1972 r. wzięła na cel również siły USA w RFN, doprowadzając zamachami do śmierci sześciu żołnierzy amerykańskich, zadania Det A poszerzono o fizyczne zwalczanie terroryzmu i odbijanie zakładników. Drugą najważniejszą misją jednostki stało się przygotowywanie planów, koordynowanie i przeprowadzanie operacji kontrterrorystycznych w rejonie odpowiedzialności europejskiego dowództwa sił amerykańskich, jako wojskowe wsparcie USEUCOM Counter-Terrorist Contingency Plan (CT CONPLAN) 0300.
Berliński Detachment A stał się „Deltą na Europę”, a jej członkowie musieli w tym celu jeszcze bardziej pogłębić techniki, taktykę i procedury operacji specjalnych w środowisku miejskim, ukierunkowane na przeciwdziałanie zagrożeniom terrorystycznym i ich neutralizację – od działań szturmowych, po snajperskie. Służyły temu m.in. szkolenia z GSG9, SEK, SAS i oczywiście Deltą, z którą Det A często był mylony w późniejszych publikacjach, w których pojawiły się pierwsze sygnały o istnieniu takiej jednostki
Pierwsze zdjęcia żołnierzy tego tajnego pododdziału „Zielonych Beretów” znalazły się w książce poświęconej Delcie z 1992 r., której współautorem był ostatni zastępca dowódcy Det A, Terry Griswold. Nie mając zdjęć Delty, włączył do ksiązki te z treningu cqb swych podwładnych z pm Walther MPK, w mundurach woodland, nomeksowych kombinezonach lotniczych w kolorze oliwkowym i po cywilnemu, nie zdradzając w podpisach, że bynajmniej nie przedstawiają żołnierzy Delty oraz jedno grupowe w czarnych strojach z MP5, z enigmatycznym podpisem: US Army hasty response team in Berlin and Delta troopers.
Z kolei w opisie ćwiczeń odbijania zakładników książka wspomina o: hasty respons team from the 10th SFG, która w tym czasie nie posiadała żadnego takiego pododdziału w swym składzie. Prawdopodobnie w ramach zadań kontrterrorystycznych Det A w latach 80. testował również czujność ochrony amerykańskich, a być może także innych natowskich obiektów w Europie.
W kwietniu 1980 r. kilku żołnierzy Det A wzięło udział w operacji „Eagle Claw”, mającej na celu odbicie 52 amerykańskich zakładników, przetrzymywanych w ambasadzie USA i budynku MSZ w stolicy Iranu, Teheranie.
Najpierw sierż.-major Raker wybrał dwóch spośród swych żołnierzy – jednego mającego uchodzić za Niemca, drugiego za Szkota – do przeprowadzenia wstępnego rozpoznania wywiadowczego przed tą misją i przygotowania przerzutu do Teheranu zespołu uderzeniowego, który uwolniłby trzech zakładników z MSZ. Do tego ostatniego zadania wyselekcjonowano ośmiu komandosów z Berlina pod dowództwem Olchovika. Część operacji powierzona Det A otrzymała kryptonim „Storm Cloud”, ale nigdy nie doszła do skutku, gdyż pierwsze podejście zostało przerwane ze względu na problemy wynikłe przy przerzucie głównych sił Delty, a drugie w związku z powodzeniem negocjacji.
W latach 80. jednostka, zwana wówczas nieoficjalnie w amerykańskich dowództwach jako US Army Europe Operational Security Detachment, brała regularnie udział w ćwiczeniach połączonych operacji specjalnych EUCOM. Składała się z sześciu ODA i sztabu FC (Forward Control), którego sekcje nadzorowali doświadczeni starsi podoficerowie, za wyjątkiem operacyjnej, na czele której stał kapitan, wcześniej dowodzący jednym z A-teamów. Na ćwiczeniach SOTFE (od 1983 r. SOCEUR – Special Operations Command Europe) pk. Flintlock zespoły te współdziałały z 10. SFG, jako przenikające wcześniej w dany rejon terenowe komórki, wspierające przerzut jej zespołów (przyjmując je w strefach zrzutów, zapewniając im lokalny transport i bezpieczne schronienie – safe houses), dowodzące partyzantką lub zapewniające łączność.
Podczas kolejnych ćwiczeń pk. Fleet Deer element z Det A stworzył i wypróbował sieć E&E dla lotników strąconych maszyn NATO na południu RFN, od granicy czechosłowackiej do francuskiej. W latach 1982–1983 trzy ODA z tej jednostki w trakcie ćwiczen pk. REFORGER (Return of Forces to Germany) wykonywały na rzecz sekcji wywiadu G2 VII Korpusu US Army misje rozpoznawcze humint, po raz pierwszy współdziałając z wojskami konwencjonalnymi.
We fragmencie pk. Carbine Fortress w sierpniu 1982 r. wzięły udział z wysuniętej minibazy operacyjnej w Illesheim zespoły nr 1 i 5, podzielone na trójki z dodatkowymi radiooperatorami, plus trzech w wozie łączności zamaskowanym w cywilnym pojeździe.
Det A dysponował wtedy dwoma takimi vanami, błękitnym i żółtym, z niemieckimi tablicami rejestracyjnymi, niewyróżniającymi się wśród ruchu innych miejscowych samochodów. Zamontowany w nich sprzęt prawdopodobnie umożliwiał prowadzenie nasłuchu radiokomunikacji między jednostkami wojsk Układu Warszawskiego za nieodległymi granicami.
We wrześniu jedna z komórek humint została zatrzymana przez niemiecką policję, ale nie chcąc zdradzić swej roli, musiała spędzić noc w areszcie, zanim nie interweniowało dowództwo. Mimo tego incydentu stojący na czele VII Korpusu gen. Livsey ocenił, że tylko działania wywiadowców Det A pozwalały skutecznie reagować jego wojskom na akcje potencjalnych agresorów. Komandosi zdobyli zaś cenne doświadczenia, które jeszcze lepiej przygotowały ich do wypełniania zadań w razie wybuchu wojny, ujęte w OPLAN 4304.
Sukces oznaczał udział w następnych ćwiczeniach REFORGER 1983, ale Det A zdecydował, że prócz tego musi poświęcić więcej uwagi swemu obszarowi operacyjnemu w Berlinie Zachodnim. Każdemu z sześciu A-teamów, na jaki wtedy podzielony był Detachment (plus sekcje S1-4, komórka łączności i medyczna) przydzielono po 2–3 dystrykty miasta, we wszystkich strefach zachodnich aliantów. Przykładowo Team One odpowiadał za Neukölln i Kreuzberg.
Korzystając z miniaturowych kamer, map, planów i bezpośredniej obserwacji zespoły gromadziły bardzo szczegółowe informacje o swym rejonie, na bieżąco je aktualizując. Oprócz tego personel Det A dołączał do załóg amerykańskich śmigłowców UH-1H „Huey” i lekkich samolotów Pilatus/Fairchild PC6-B2/H2 „Porter” Berlin Flight Detachment z Tempelhoff, które miały prawo do poruszania się w strefie do 20 km wokół miasta, by zapewniać świeże dane wywiadowcze Brygadzie Berlińskiej.
Rutynowe przeloty zwane Ring Flight, m.in. nad pobliskimi obiektami wojsk NRD i ZSRR, umożliwiały stałe monitorowanie wszelkich zmian w wyposażeniu przeciwnika oraz jego ruchów.
W lutym cały skład jednostki zaliczył w dwóch turach coroczne dziesięciodniowe szkolenie narciarskie w Garmisch-Partenkirchen, w tym trening infiltracji za pomocą długich przelotów na spadochronach sterowanych.
W marcu do Det A przyjechał sam dyrektor CIA William F. Casey z zaproszeniem dla dwunastu komandosów na zaawansowane, wieloetapowe szkolenie wywiadowcze, którego ostatnia część odbyła się w grudniu 1983 r. w Monachium.
Instruktorami byli emerytowani i aktywni oficerowie skrzydła paramilitarnego Agencji, którzy dzielili się wartościową wiedzą specjalistyczną, choć jak się okazało, żołnierze Det A okazali się lepsi od nich, jeśli chodzi o znajomość środowiska i języka.
W połowie roku komandosi udali się na miesiąc na kolejne doskonalące szkolenie kontrterrorystyczne SOT do USA, tym razem jednak nie jako pasażerowie rejsowych samolotów cywilnych ale MC-130 USAF z Rhein-Main AFB, by po całonocnym locie wylądować na spadochronach w strefie zrzutu St. Mere-Eglise pod Fort Bragg i prosto stamtąd ruszyć na praktyczny trening strzelecki oraz „czarnej taktyki” do Mott Lake.
Pod koniec roku Det A wziął udział w następnych ćwiczeniach ukierunkowanych na organizację dróg i procedur ewakuacji z okupowanego terytorium strąconych pilotów lub innego ważnego personelu, a w 1984 r. w manewrach Flintlock, podczas których współpracował ze zrzuconymi po locie z Anglii komandosami 10. SFG.
Był to jednak ostatni rok funkcjonowania Det A. W obliczu odwilży w stosunkach Wschód–Zachód i zmian politycznych, które wskazywały, że „zimna wojna” dobiega końca, US Army w październiku zrezygnowała z dalszego utrzymywania tego typu jednostki w Berlinie.
Po „wyczyszczeniu” siedziby z wszystkich materiałów i śladów świadczących o tajnych działaniach 16 grudnia 1984 r. Eugene G. Piasecki, który po dwóch latach służby w Det A przejął dowodzenie nim na tydzień przed rozwiązaniem, złożył ostatni raport szefowi sztabu Berlin Brigade. Nazajutrz zamknięto po raz ostatni pomieszczenia Detachmentu i blisko trzydziestoletnią historię najtajniejszego oddziału amerykańskich sił specjalnych w Europie.
Zabezpieczeniem antyterrorystycznym wojskowego personelu USA w Berlinie i nie tylko zajął się nowy pododdział US Army Physical Security Support Element (USAPSSE-B), wprowadzany w zadania przez poprzedników.
Pięć lat później upadł Mur Berliński, stając się symbolem upadku komunizmu, otwierając drogę do zjednoczenia Niemiec i wycofania wojsk radzieckich z tego kraju.
Det A okryty był jednak tajemnicą jeszcze przez wiele lat. Dopiero pod koniec 2014 r. pojawiły się pierwsze szersze informacje o jego istnieniu, a 30 stycznia odbyła uroczystość odsłonięcia tablicy pamięci tej jednostki na Army Special Operations Command Meadows Field Memorial Plaza w Fort Bragg. Obecni weterani Det A usłyszeli od dowódcy ARSOC gen. Clevelanda: „Żaden tej wielkości oddział nie zrobił więcej dla pokoju, stabilizacji i wolności”.
Ukrywaną przez lata nazwę 39th SF Detachment,1st Special Forces Regiment przekazano 16 października 2005 r. pododdziałowi amerykańskich sił specjalnych w Południowej Korei, wcześniej zwanego ogólnie Special Forces Detachment – Korea (SFD-K). Obecnie jest to jedyny samodzielny Detachment „Zielonych Beretów” w siłach regularnych.