Jegertroppen
2000 Norweżek podlegających poborowi do odbycia służby zasadniczej otrzymało od armii zaproszenie do odwiedzenia w kwietniu 2014 r. bazy FSK w Rena, gdzie mogły zapoznać się z informacjami na temat testów dla kandydatek do Jegertroppen (...) Zdjęcia: Forsvarets Mediesenter
15 kwietnia 2018 r. w Norwegii minął termin składania wniosków o przyjęcie na ostatni roczny kurs, organizowany w ramach pilotażowego projektu szkolenia kobiet do służby w tamtejszych siłach specjalnych. Uruchomiony w połowie 2014 r. jako trzyletni projekt próbny, został dzięki bardzo obiecującym wynikom przedłużony na okres pięciu lat, po których zapaść ma decyzja, czy płeć piękna na stałe uzupełni pion bojowy norweskiego FSK (Forsvarets Spesialkommando). Wbrew sensacyjnym doniesieniom różnych mediów, na razie wyselekcjonowane ochotniczki stanowią bowiem nie regularną jednostkę operacyjną, lecz niewielki pluton, w którym jedynie szkolą się przez rok obowiązkowej służby zasadniczej pod kątem rozpoznania specjalnego.
April 15, 2018, in Norway was the deadline for applications for the last one-year course, organized as part of the pilot project of the women training for the service in the Norwegian SOF. Launched in mid-2014 as a three-year trial project, it became - thanks to the very promising results, prolonged for five years. After that period of time, a decision shall be made whether women should join the combat detachments of the Norwegian FSK (Forsvarets Spesialkommando). Contrary to sensational comments that appeared in the media, the selected volunteers constitute not a regular operational unit, but a small platoon, where the women focus only on training as part of the obligatory recruit service for special recon purposes.
Zdjęcia: Forsvarets Mediesenter
Zobacz także
Redakcja news Pierwsza w Polsce konferencja byłych i czynnych żołnierzy Wojsk Specjalnych – „GROM-VETERANS”
W dniach 24-25 września 2024 roku w Zakopanem odbyła się pierwsza w Polsce konferencja „GROM-Veterans”, poświęcona zagadnieniom związanym z życiem i adaptacją byłych żołnierzy Wojsk Specjalnych po zakończeniu...
W dniach 24-25 września 2024 roku w Zakopanem odbyła się pierwsza w Polsce konferencja „GROM-Veterans”, poświęcona zagadnieniom związanym z życiem i adaptacją byłych żołnierzy Wojsk Specjalnych po zakończeniu służby. Wydarzenie zorganizowane przez Fundację REkonwersja SOF, pod przewodnictwem Mariusza „Mańka” Urbaniaka, byłego operatora JW GROM, zgromadziło zarówno czynnych operatorów, jak i weteranów SOF oraz ekspertów z dziedzin biznesu, sportu, prawa i medycyny. Konferencja miała na celu poruszenie...
Krzysztof Mątecki K9 KT
Psy bojowe wykorzystywane są obecnie przez najlepsze jednostki specjalne i kontrterrorystyczne na świecie. Te doskonale wyszkolone, bezkompromisowe zwierzęta stanowią znakomite uzupełnienie grup szturmowych,...
Psy bojowe wykorzystywane są obecnie przez najlepsze jednostki specjalne i kontrterrorystyczne na świecie. Te doskonale wyszkolone, bezkompromisowe zwierzęta stanowią znakomite uzupełnienie grup szturmowych, niejednokrotnie przejmując na siebie główne niebezpieczeństwa zagrażające życiu lub zdrowiu ludzi. Ich ogromną wartość dla kolegów z zespołów bojowych w pełni oddaje motto: „Pies bojowy nie nienawidzi celu przed sobą, on kocha ludzi, którzy są za nim”.
Tomasz Łukaszewski Jesteśmy przygotowani na każde zagrożenie
Rozmowa z insp. Łukaszem Pikułą, Dowódcą Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji „BOA”.
Rozmowa z insp. Łukaszem Pikułą, Dowódcą Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji „BOA”.
Chociaż większość armii europejskich od dawna otwarta jest dla obu płci, nasze wzorce kulturowe, podparte argumentami dotyczącymi głównie cech fizycznych, sprawiają, że zabiegi o równouprawnienie kobiet w tym środowisku, które zawsze było domeną mężczyzn, spotykają się wciąż z jego silnym oporem. Z natury/budowy silniejsi oraz bardziej odporni fizycznie, bardziej stabilni psychicznie, ale przy tym bardziej agresywni i skłonni do rywalizacji, to mężczyźni od początku cywilizacji zajmowali się walką, jednocześnie ugruntowując wzorzec chronienia swych kobiet przed zagrożeniami.
Kobiety w jednostkach specjalnych
Emancypacja kobiet, a także rozwój technologii, który sprawił, że siła i wytrzymałość fizyczna przestały mieć pierwszorzędne znaczenie przy wykonywaniu części zadań związanych z prowadzeniem wojen, umożliwiły w bliższych nam latach podejmowanie służby wojskowej przez „słabą płeć”, jednak powierza się jej głównie funkcje w służbach tyłowych i pomocniczych. Tylko niewielki procent kobiet w mundurach to żołnierze pododdziałów bojowych, a w wielu państwach obowiązywały do niedawna lub nadal obowiązują przepisy ograniczające możliwość ich udziału w bezpośredniej walce. Trudno więc mówić o rzeczywistym równouprawnieniu płci nawet w nowoczesnych armiach.
Prawdziwym bastionem męskości pozostają wojskowe jednostki specjalne, a zwłaszcza ich piony bojowe, w szeregach których kobiety albo są nieobecne, albo pojawiają się jako wyjątek potwierdzający regułę, że najtrudniejsze zadania w najtrudniejszych warunkach należy pozostawić mężczyznom. Wynika to w głównej mierze z ponadprzeciętnych wymagań odnośnie niezbędnej do tego sprawności i wytrzymałości fizycznej.
Jak wyjaśniał pewien oficer duńskiego Jaegerkorpset: - „bycie żołnierzem to kwestia kompetencji i umiejętności – bez względu na płeć. W Afganistanie wspinałem się po skałach z ponad 80 kg sprzętu na plecach, kiedy indziej montowałem na czas 40-kilogramowy wkm na pojeździe lub przyczepiałem na morzu ważący 200 kg silnik do pontonu, a te i podobne rzeczy musiałem wykonywać często wyczerpany, bez wystarczającej ilości jedzenia i snu”.
Ten brak wiary, by kobieta była w stanie poradzić sobie w podobnych sytuacjach, podobnie jak z pokonywaniem z obciążeniem dalekich dystansów, wyniesieniem rannego towarzysza lub zakładnika spod ognia czy w walce wręcz ze sprawnym przeciwnikiem, jest w siłach specjalnych powszechny i oczywiście w dużej mierze uzasadniony, nawet jeśli od czasu do czasu jakaś wyjątkowa kobieta udowadnia, że radzi sobie na pewnych polach nie gorzej od mężczyzn.
Niewielkie liczebnie zespoły bojowe w takich jednostkach nie mogą sobie pozwolić na słabe ogniwo, jak postrzega się – częściowo stereotypowo, częściowo w oparciu o chłodną ocenę faktów – ewentualną kandydatkę na komandosa.
Do tego dochodzą obawy przed prozaicznymi utrudnieniami wynikającymi z odmienności fizycznej, a trzeba pamiętać, że część misji na terenie wroga przebiega w bardzo niekomfortowych warunkach.
Badania przeprowadzone w 2014 r. przez Rand Institute wśród żołnierzy jednostek podległych Dowództwu Operacji Specjalnych USA – ocenianych jako „typ Alfa” – pokazały, że 85 procent z nich dopuszcza powierzanie kobietom w tych formacjach co najwyżej pewnych specjalistycznych funkcji, a 71 procent absolutnie negatywnie odnosi się do włączania kobiet w swe szeregi.
Rzecz w tym, że jest to wynik rozumienia równouprawnienia w dostępie do służby w siłach specjalnych, jako możliwości zastąpienia mężczyzn przez kobiety na typowo męskich dotąd stanowiskach w zespołach bojowych. Tymczasem sens i korzyść z włączania drugiej płci do takich jednostek polega nie na znajdowaniu kandydatek o identycznych zdolnościach, co byłoby stosunkowo trudne, lecz na wykorzystaniu zalet wynikających właśnie z ich odmienności – co bynajmniej nie oznacza istotnego obniżenia wymagań ogólnych tam, gdzie nie powinno to nastąpić.
Systemowe rozwiązania w tym kierunku, uwzględniające też potrzebę odpowiedniego dopasowania programu osiągania niezbędnego poziomu sprawności bojowej, jako pierwsze w Europie wdrożyły siły operacji specjalnych Norwegii (NORSOF).
Ten skandynawski kraj, w którym wśród ostatnich pięciu ministrów obrony były cztery kobiety, już w połowie lat 80. zezwolił na służbę żołnierzy płci pięknej na wszystkich stanowiskach bojowych w swych siłach zbrojnych (USA uchyliły taki zakaz dopiero w 2013 r., a Wielka Brytania otwiera pełny dostęp pod tym kątem dopiero w tym roku).
W październiku 2014 r. norweski parlament zatwierdził natomiast – jako pierwsza armia europejska i pierwszy członek NATO – powoływanie kobiet do odbycia zasadniczej służby wojskowej, która trwa w tym kraju 12 miesięcy.
Jednostki pierwszoliniowe składają się tam obecnie wyłącznie z żołnierzy zawodowych, natomiast młodzi ludzie od 2006 r. mogli zgłaszać się ochotniczo na roczne przeszkolenie w roli żołnierza oddziałów rezerwowych i Obrony Krajowej HV (Heimevernet).
Od 2016 r. wprowadzono obowiązkowy pobór, który może objąć nawet 60 000 młodych mężczyzn i kobiet, ale w rzeczywistości armia kieruje na badania lekarskie oraz testy fizyczne jedynie połowę z tej liczby, a do służby wzywa co roku tylko nieco ponad 8000 wybranych, z czego 1/4 to dziewczęta.
Warto zaznaczyć, że skoszarowani norwescy poborowi, podobnie jak żołnierze zawodowi na ćwiczeniach i misjach zagranicznych, zakwaterowani są razem, bez podziału na płeć. Wbrew pozorom wzajemna „ekspozycja” zwiększa tolerancję i akceptację oraz wpływa na zmniejszenie niewłaściwych zachowań, w tym prób molestowania.
Kobiety w mundurach podkreślają zaś, że wymieszanie z mężczyznami mobilizuje je do większego wysiłku, by nie odstawać od kolegów.
Do niedawna nie było jednak ani jednej kobiety w NORSOF. Przypomnijmy, że w norweskich wojskach lądowych od lat 60. funkcjonowała Szkoła Jegrów Spadochronowych w Trandum.
Nazwą „jegrzy” (dosł. myśliwi) w krajach skandynawskich określa się żołnierzy elitarnych/specjalnych oddziałów piechoty i stanowi ona odpowiednik rozpowszechnionego przez Brytyjczyków miana komandos lub amerykańskiego ranger.
W Hærens jegerskole poborowi szkolili się przez rok w roli spadochroniarzy-zwiadowców dalekiego rozpoznania, a na początku lat 80. powstał przy niej zawodowy oddział kontrterrorystyczny sił zbrojnych FSK, rozwinięty później w jednostkę przygotowaną do pełnego spektrum operacji specjalnych („30 lat FSK” - „SPECIAL OPS” nr 6/2012).
W 1997 r. szkoła zmieniła nazwę na Dowództwo Jegrów Wojsk Lądowych HJK (Hærens jegerkommando) i została przeniesiona do Rena, 30 km na północ od Elverum w południowowschodniej części kraju. Po 2000 r. nosiła nazwę HJK/FSK (gdzie HJK stanowiło przede wszystkim skrzydło szkolenia poborowych, FSK natomiast skrzydło operacyjne, od 2004 r. podporządkowane szefowi sztabu armii norweskiej), a od 2014 r. już tylko FSK – po wyłączeniu tej jednostki z wojsk lądowych i przekazaniu wraz z odpowiednikiem z marynarki wojennej MJK („Awans MJK” - „SPECIAL OPS” nr 4/2013) pod nowe Dowództwo Norweskich Operacji Specjalnych NORSOC.
Po 1985 r. kilka kobiet starało się ochotniczo o przyjęcie na szkolenie w plutonie jegrów spadochronowych Fallskjermjegertroppen lub na spesialjegere FSK, ale nigdy nie poradziły sobie na testach na tyle dobrze, by przebić prawie wszystkich z 300 wytypowanych wstępnie mężczyzn, spośród których w danym roku wybierano ostatecznie zaledwie kilkunastu najlepszych. Inne nie próbowały w ogóle, ponieważ nie chciały być jedynymi w męskim gronie.
Kobiety komandosi
Potrzebę dysponowania także komandosami płci żeńskiej uświadomił Norwegom udział w operacji ISAF w Afganistanie, a później także w antypirackich działaniach u wybrzeży Somalii.
W krajach islamskich zbliżanie się obcych mężczyzn do miejscowych kobiet było obrazą dla męskiej części ich rodzin i plemienia, skutkującą bardzo wrogimi reakcjami. Żołnierze nie mogli więc ani udzielić im pomocy, ani z nimi rozmawiać czy przesłuchiwać, a tym bardziej przeszukiwać, podobnie jak pomieszczeń, gdzie przebywały. Stawiało ich to w obliczu wielu niebezpiecznych sytuacji, utrudniało ujawnianie terrorystów (ukrywających się wśród kobiet lub w ich przebraniu) i ich uzbrojenia, znacząco ograniczało także zbieranie informacji.
Podobne problemy rodziło realizowanie pomocy doradczo-szkoleniowej dla lokalnej policji, zarówno w kontaktach z funkcjonariuszkami, jak i przy towarzyszeniu przeszukiwaniom podejrzanych miejsc oraz zatrzymywaniu osób przez policjantów. Skuteczność w takich okolicznościach mogły zapewnić jedynie kobiety-żołnierze.
FSK próbowała korzystać z pomocy koleżanek „wypożyczonych” z innych jednostek norweskiego kontyngentu lub z norweskiej policji, ale tym ostatnim brakowało wyszkolenia wojskowego, niezbędnego do udziału w jakichkolwiek działaniach w terenie, wszystkim ochotniczkom zaś znajomości procedur i specyfiki sił specjalnych.
Korzyść z obecności takiego przypadkowego personelu traciła na wartości ze względu na konieczność opiekowania się nim i zapewniania ochrony przez część komandosów, co zamiast zwiększać, ograniczało zdolności operacyjne zespołów sił specjalnych. W niektórych przypadkach nie było zresztą warunków na włączanie do ich trudnych misji nieprzygotowanych pod tym kątem osób. Tego rodzaju doświadczenia zaowocowały ideą rozpoczęcia szkolenia żeńskiego personelu, który uzyskałby wystarczające kompetencje bojowe do udziału w operacjach sił specjalnych oraz do wykonywania w ich trakcie specjalnych zadań rozpoznawczych.
Obecność takich kobiet pozwoliłaby:
- po pierwsze, radzić sobie ze wspomnianymi barierami kulturowymi,
- po drugie, mogły okazać się bardzo skutecznymi zbieraczami cennych informacji od przedstawicielek lokalnej ludności tej samej płci, ale także od dzieci i mężczyzn, przyjaźniej traktujących umundurowane kobiety niż żołnierzy płci męskiej,
- a po trzecie: w środowisku miejskim i wśród ludności cywilnej mogły sprawdzić się lepiej od mężczyzn w prowadzeniu dyskretnego rozpoznania, nie budząc tak podejrzeń przeciwnika, jak mężczyźni.
W dowództwie FSK dojrzewało przekonanie, że do prowadzenia współczesnych operacji specjalnych należy budować zespoły składające się z osób o szerokim spektrum predyspozycji i umiejętności, o różnych kwalifikacjach, zarówno mężczyzn, jak i kobiet, które w pewnych warunkach, zwłaszcza konfliktów asymetrycznych, mogą sprawdzić się lepiej od typowych wojowników.
W marcu 2013 r. ówczesny dowódca FSK płk Eirik Johan Kristoffersen i jego młodszy brat płk Frode Arnfinn Kristoffersen, który w następnym roku przejął dowodzenie tą jednostką, zaplanowali szkolenie małego pododdziału kobiet na żołnierzy sił specjalnych. Początkowo nadano mu kryptonim „Tundra”, zastąpiony następnie po prostu mianem Jegertroppen, czyli pluton jegrów (nie mylić z istniejącą do 2011 r. poza siłami specjalnymi rozpoznawczą kompanią Jegerkompaniet brygady „Nord”, zwaną arktycznymi rangerami).
Nie miał on jeszcze na celu wyszkolenia grupy konkretnych kobiecych operatorów do zawodowej służby w FSK, ani tworzenia nowego pododdziału w jego ramach, lecz dopiero sprawdzenie, czy uda się zrekrutować i przygotować kobiety do roli komandosa oraz czy osiągną one niezbędny poziom sprawności i umiejętności.
Eksperyment polegał na zebraniu chętnych do odbycia rocznej służby zasadniczej w plutonie szkolonym równolegle do męskiego Fallskjermjegertroppen, realizującego bardzo podobny program.
Nowością było to, że kandydatki nie miały rywalizować o miejsce z mężczyznami, lecz z innymi kobietami, podobnie jak w czasie późniejszego szkolenia wybranych w ramach złożonego tylko z nich Jegertroppen.
Mimo konieczności opanowania przez nie tych samych umiejętności co komandosi płci męskiej, w programie szkolenia i testów żeńskiego plutonu uwzględniono odmienność warunków fizycznych kobiet.
Niektóre elementy testów wstępnych złagodzono, by nie wyeliminować z miejsca wielu wartościowych ochotniczek, lecz dać im szansę i pomóc w osiągnięciu wymaganego poziomu.
Należało także zmodyfikować kryteria obciążeń, wprowadzonych przecież niegdyś biorąc pod uwagę męską budowę ciała, w tym średnią masę całkowitą i masę mięśniową mężczyzn.
Przede wszystkim kandydatkom na jegrów „odchudzono” plecaki – o ile ich koledzy mieli wykonywać wiele ćwiczeń z ważącymi 40–45 kg, to one z „tylko” 27–30 kg.
Rzecz jednak w proporcjach plecaka do średniej masy ciała dźwigającej go osoby – ten sam plecak oznaczałby większe obciążenie statystycznie mniejszych kobiet, niż mężczyzn.
Badania w amerykańskiej piechocie morskiej wykazały, że marines płci pięknej przenosiły plecak równy około 58 procent ich masy (doznając z tego powodu często urazów, w tym pęknięć kości miednicy), podczas gdy w przypadku kolegów taki sam odpowiadał tylko 40 procent.
W programie szkolenia Jegertroppen uwzględniono różnice w budowie kobiet i mężczyzn także przy planowaniu poszczególnych ćwiczeń. Na przykład podczas treningu strzeleckiego mniej obciążano dodatkowymi ćwiczeniami mięśnie ramion kursantek oraz zmniejszono początkowo liczbę przenoszonych przez nie magazynków z amunicją.
2000 Norweżek podlegających poborowi do odbycia służby zasadniczej otrzymało od armii zaproszenie do odwiedzenia w kwietniu 2014 r. bazy FSK w Rena, gdzie mogły zapoznać się z informacjami na temat testów dla kandydatek do Jegertroppen, ram szkolenia plutonu, bazy treningowej oraz z różnymi wskazówkami odnośnie pierwszego kursu sił specjalnych dla kobiet.
Wyzwanie podjęło 317 z nich, ale wstępne testy i badania medyczne podczas pierwszego tygodnia preselekcyjnego w czerwcu zaliczyło pozytywnie tylko 88, a do końca wyczerpującego szkolenia dotrwało 20, z których ostatecznie za w pełni wykwalifikowane i spełniające oczekiwania NORSOF uznano 13.
W 2015 r. rywalizację o zaszczyt udziału w szkoleniu komandosów rozpoczęło 196 młodych obywatelek Norwegii, ale po etapie pierwszej selekcji, zwanej „Hell week”, do dalszej części drugiego kursu dopuszczono tym razem jedynie 37 z nich. 17 kandydatek przeszło go do końca, uzyskując lepsze wyniki od absolwentek pierwszego, ale kompletne kwalifikacje jegra uzyskało tylko 14.
W następnym roku, mimo surowszego niż wcześniej oceniania kandydatek, z 319 chętnych testy przeszło aż 174. Tym razem były znacznie lepiej przygotowane, m.in. dzięki dokładnemu zapoznaniu się z tym, co przeżyły ich poprzedniczki, z filmu dokumentalnego stacji NRK pt. „Jenter for Norge” (nor. „Dziewczyny dla Norwegii”), więc szkolenie rozpoczęło znacznie więcej z nich, ale jego selekcyjny charakter znów sprawiał, że po sześciu miesiącach ich liczba stopniała do 15, a oznakę zatwierdzającą status jegra wręczono na końcu jedynie trzynastu.
Warto zaznaczyć, że stopień odsiewu na dotychczasowych kursach dla kobiet nie odbiegał od tego podczas rocznych szkoleń jegrów spadochronowych.
Do Jegertroppen zgłaszały się młode kobiety w wieku od 19 do 27 lat, większość legitymujących się poważnymi osiągnięciami sportowymi z okresu nauki w szkole średniej, zorientowane na rozwój, wykazujące wysoki poziom motywacji, wytrwałości i umiejętności współpracy.
Zestaw informacji dla kandydatek wskazywał, że pożądane są osoby: „wytrzymałe, posiadające dobre fizyczne podstawy do dalszego szkolenia i rozwoju, wysokie zdolności do przyswajania teorii i praktyki, sprawdzające się zarówno w działaniach zespołowych, jak i samodzielnych, potrafiące wypełniać zadania nawet gdy mają zły dzień, radzić sobie z wyzwaniami i niepewnością oraz znosić długotrwały dyskomfort”.
Wymagania formalne to m.in.:
- wiek co najmniej 18 lat,
- obywatelstwo norweskie,
- wykształcenie co najmniej średnie,
- odpowiedni stan zdrowia, w tym brak wad wzroku wymuszających korzystanie z okularów lub soczewek kontaktowych.
Selekcję i szkolenie Jegertroppen prowadzi kadra skrzydła treningowego FSK, równolegle do rocznego szkolenia jegrów spadochronowych – w zasadzie oddzielnie, choć niektóre etapy obie grupy przechodzą wspólnie. Rozpoczyna je tydzień testów wstępnych w obozie Sessvollmoen, a dokładnie pięciodniowy Grovuttak (nor. zgrubny odsiew), podczas którego należy pozytywnie przebrnąć różne badania medyczne i psychotesty oraz spełnić minimalne wymagania fizyczne.
Sprawdzian dla kobiet obejmuje:
- marszobieg w pełnym umundurowaniu i z plecakiem o masie 15 kg na dystansie 7 km w czasie 54 minut,
- na początek tylko jedno podciągnięcie na drążku, ponieważ to ćwiczenie sprawia kłopot nawet wielu ogólnie sprawnym kandydatkom,
- wykonanie 35 skłonów z leżenia tyłem („brzuszków”) jeszcze bez limitu czasowego,
- 29 ugięć ramion w podporze przodem („pompek” męskich)
- i przepłynięcie 200 m stylem dowolnym w czasie poniżej 8 minut.
Wiele ochotniczek nie ma najmniejszego problemu z zaliczeniem tych konkurencji z o wiele lepszymi wynikami.
Po około dwutygodniowej przerwie wybrane kandydatki wzywane są na podstawowe szkolenie rekruckie (Rekruttperiode) w Rena, przypadające na pierwsze trzy tygodnie lipca. W tym czasie uczą się:
- obsługi broni osobistej i strzelania,
- indywidualnych technik i taktyki działania na polu walki,
- posługiwania mapą i kompasem,
- opatrywania ran
- oraz innych niezbędnych umiejętności wojskowych.
Wszystko to przeplecione dużą liczbą ćwiczeń fizycznych (m.in. podciąganie, ćwiczenia z odważnikami kettlebell i wbieganie z nimi po schodach, męskie „pompki”, trening na worku bokserskim), przygotowujących do tygodniowej selekcji i właściwego szkolenia jegrów.
„Piekielny tydzień” to typowy dla sił specjalnych sprawdzian determinacji i wytrzymałości psychofizycznej podczas wytężonych marszów w trudnym terenie (w tym forsowanie przeszkód wodnych w pełnym umundurowaniu i skok do wody z dużej wysokości), z niewygodnym obciążeniem oraz zamęczania przeróżnymi ćwiczeniami przy deficycie snu, innego odpoczynku, jedzenia i wody.
Tu odpada najwięcej rekrutów, również spośród bardzo wysportowanych – niektórzy są odrzucani przez instruktorów, inni rezygnują sami.
Oceniane są cechy indywidualne, a także relacje z resztą zespołu, wyłapywane zachowania niepożądane.
Nagrodą dla tych, które się nie poddały, jest kontynuowanie szkolenia i prawo noszenia na ramieniu oznaki FSK.
Kolejne miesiące, do grudnia włącznie, to tzw. okres szkolenia aspiranckiego (Aspirantperiode), już pod kątem umiejętności wykorzystywanych w działaniach specjalnych. Składa się nań przede wszystkim:
- kurs strzelania bojowego w warunkach taktycznych,
- kurs patrolowania kilkuosobowym zespołem terenu kontrolowanego przez wroga, z dużą liczbą długich marszy w urozmaiconym terenie z pełnym wyposażeniem i plecakiem, niezależnie od warunków pogodowych (w tym organizacja rozpoznania i zasadzek, ucieczki przed tropicielami itp.),
- kurs surwiwalowy w surowym norweskim klimacie,
- kurs obsługi środków łączności,
- a także kurs pierwszej pomocy medycznej na polu walki.
Opanowanie tego wszystkiego nagradzane jest wręczeniem bordowego beretu spadochroniarzy i komandosów wojsk lądowych oraz skierowaniem na podstawowe przeszkolenie spadochronowe w zakresie skoków „na linę”, tj. z automatycznym otwarciem czaszy, realizowane jeszcze w grudniu, razem z żołnierzami szkolonymi w ramach Fallskjermjegertroppen, podobnie jak wcześniej kurs patrolowy.
Kobiety przechodzą przed skokami dodatkowy sprawdzian fizyczny, który ma potwierdzić, że podniosły swój poziom sprawności w porównaniu do złagodzonych testów wstępnych i są już gotowe do poważniejszych wyzwań. Tym razem 7 km muszą pokonać w czasie 52 minut z plecakiem ważącym 22 kg (czas tylko trzy minuty dłuższy niż dla mężczyzn), wykonać już pięć podciągnięć na drążku, 35 „brzuszków” w dwie minuty, 30 „pompek” i 20 wyprostów ze sztangą ze skłonu stojąc (tzw. martwych ciągów).
Po przypięciu do mundurów odznak skoczka dziewczyny z Jegertroppen czekał w styczniu-lutym nowego roku kurs działania w warunkach zimowych, zakończony ćwiczeniem, które rozpoczyna skok spadochronowy z ciężkim zasobnikiem na otoczony górami płaskowyż śnieżny i dzienno-nocne pokonywanie dalekich dystansów przez arktyczną tundrę na nartach, ciągnąc tobogany. W tym czasie doskonalona jest m.in. umiejętność nawigowania w nieznanym terenie oraz prowadzenie rozpoznania.
Po tej fazie przychodzi czas na kurs walki wręcz (Naerkampkurs) oparty na izraelskim systemie Krav Maga, którego opanowanie sprawdzane jest podczas prób radzenia sobie w sytuacjach odwzorowujących realne, trudne warunki.
Po wyczerpującym okładaniu przeciwnika ubranego w specjalny strój ochronny długimi seriami uderzeń rękami i kopnięć zmęczone kandydatki na komandosów pokonują ciąg pomieszczeń, w którym muszą błyskawicznie reagować na różne zagrożenia, np. skutecznie obezwładnić napastnika z nożem czy z zaskoczenia odebrać broń krótką lub długą grożącemu nią przeciwnikowi.
Testem nie tyle znajomości technik, co charakteru, odporności psychofizycznej na ból oraz woli walki jest starcie równocześnie z dwoma silnymi i mocno bijącymi (co prawda w rękawicach bokserskich i przez kask ochronny) instruktorami, którzy nie przerywają ataku aż do pełnego zdominowania i obalenia ćwiczącej – ważne, by nie okazała strachu i starała nie poddawać do samego końca.
Do tego dochodzi trening kontrolujący odporność na stres w środowisku wodnym. Wśród serwowanych wtedy ćwiczeń jest upadek z kilku metrów do wody przez plecy na głowę, a następnie wyłowienie z dna basenu atrapy karabinka oraz znoszenie z zasłoniętymi oczami wielokrotnego obezwładniania i przytapiania przez instruktora, z zadaniem uwalniania się bez oznak paniki – a to wszystko w standardowym umundurowaniu.
Na kolejne miesiące w ośrodku Terningmoen w gminie Elverum, 160 km na północ od Oslo, do maja włącznie, zaplanowano kurs prowadzenia pojazdów służbowych, zaawansowane treningi taktyczno-strzeleckie na krótkich dystansach, walki w terenie zabudowanym i w ograniczonych przestrzeniach (cqb) oraz pogłębione szkolenie z prowadzenia rozpoznania specjalnego, przede wszystkim w warunkach miejskich, które kończy się ćwiczeniem podsumowującym.
Podczas tego kulminacyjnego punktu całego szkolenia jegierskiego praktyczne opanowanie wszystkich umiejętności sprawdzane jest w ramach kompleksowej realizacji konkretnej operacji specjalnej.
Uczestniczki pierwszego kursu odtwarzały na przykład akcję wysadzenia promu SF „Hydro” podczas operacji „Gunnerside”, przeprowadzonej przez norweskich komandosów w 1943 r. w ramach tzw. bitwy o ciężką wodę – atakowania w czasie II wojny światowej obiektów związanych z niemieckimi pracami nad bronią atomową.
W ostatniej fazie szkolenia kobiety aspirujące do miana jegra ostatni raz potwierdzają osiągnięcie odpowiedniego poziomu sprawności fizycznej podczas testu z po raz kolejny podwyższonymi normami. Terenowy marszobieg na odcinku 15 km z bronią i pełnym wyposażeniem osobistym, w tym 22-kilogramowym plecakiem, muszą ukończyć w czasie poniżej 2 godzin i 15 minut, bieg na dystansie 3 km w 13 minut, przepłynąć 400 m w 11 minut, z czego pierwsze 25 m pod wodą bez wynurzania, a prócz tego wykonać sześć podciągnięć z nachwytu na drążku, 50 „brzuszków” w dwie minuty, 40 „pompek” i 25 razy „martwy ciąg” sztangą.
Kilkanaście najlepszych, które ukończyły pełne szkolenie uzyskując najlepsze wyniki, otrzymuje na przełomie maja i czerwca wyróżniającą odznakę Godkjent jeger, która świadczy, że w pełni zasłużyły na miano komandosa norweskich sił specjalnych.
Choć w porównaniu do kolegów z kursu jegrów spadochronowych obciążenia kursantek były stopniowo dozowane, to ostatecznie osiągają one taki sam poziom sprawności ogólnej i wyszkolenia, jakiego oczekuje się od mężczyzn.
Różnice między nimi wynikają tylko z tego, że Fallskjermjegertroppen szkoli z naciskiem na bardziej długotrwałe działanie w małych grupach na wrogim obszarze i więcej miejsca poświęca patrolowaniu, dywersji oraz ucieczce i unikaniu przeciwnika, natomiast program damskiego Jegertroppen ukierunkowany jest na wyspecjalizowanie w prowadzeniu specjalnego rozpoznania w terenie miejskim lub w dużym stopniu zamieszkanym, czyli zbierania informacji o przeciwniku różnymi metodami w środowisku typowym dla wielu współczesnych konfliktów asymetrycznych. Wymaga to wysokich zdolności adaptacyjnych i umiejętności rozwiązywania trudnych zadań.
Nadzorujący kursy dla kobiet kpt Ole Vidar Krogsaeter podkreśla, że wbrew pozorom skrzydło treningowe FSK miało bardziej rygorystyczne podejście do nich, ponieważ wiedzieli, że wiele myśli o kontynuowaniu kariery w roli instruktora lub dowódcy.
Mimo początkowego sceptycyzmu kadry okazało się, że mocno zmotywowane, odpowiednio wyselekcjonowane ochotniczki, szkolone wg zmodyfikowanego nieco pod kątem kobiet programu, okazują się nie gorsze, a czasami też lepsze od mężczyzn.
Częściowa segregacja edukacyjna zapewniła kandydatkom bezpieczną arenę rozwoju bez negatywnego wpływu czynników płciowych, a także czas na przygotowanie do rywalizacji i współpracy z mężczyznami. Działały bardzo systematycznie i konsekwentnie, a przez to w niektórych sytuacjach nawet sprawniej i szybciej od kolegów.
Jak skomentował to jeden ze szkoleniowców jegrów: - „Może nie wygrają walki wręcz z silnym facetem, ale w większości sytuacji posługujemy się bronią, a wiele z nich strzela lepiej od części chłopaków. Niektóre nie dadzą rady wnieść samodzielnie ciężkiego sprzętu w górach tak jak mężczyźni, ale one dostaną inne zadania, w których nie sprawdziliby się tak dobrze faceci. Wiele zastrzeżeń wobec kobiet to w ich przypadku zbędne obawy – np. PMS nigdy nie stwarzał im problemów w szkoleniu”.
Co ciekawe, wbrew obawom kobiety-instruktora, że w damskiej grupie może panować nastrój „intryg i dramatów”, atmosfera w dotychczasowych Jegertroppen była bardzo dobra, a ich członkinie cechował wysoki stopień solidarności wewnętrznej.
Męskie zespoły, w których panował większy duch rywalizacji wewnętrznej, były pod wrażeniem wzajemnego okazywania sobie pomocy przez kursantki i szybko uczyły się, że wpływa to na efektywność całej grupy.
Pozytywne oceny dotychczasowych rocznych szkoleń Jegertroppen otwierają obiecujące perspektywy dla przyszłości kobiet w FSK, jednak na razie NORSOF poprzestały na tym, być może czekając z decyzjami do zakończenia pięcioletniego projektu. Żadna z absolwentek przeszkolenia w specjalności jegra nie przeszła do zawodowej służby w pionie operacyjnym FSK, ani nie została skierowana do udziału w jego rzeczywistych misjach, choć kilka pełniło funkcję szefów plutonu na kolejnych kursach, prawdopodobnie już jako zawodowi podoficerowie skrzydła treningowego.
Inne wstąpiły do zawodowej służby w pierwszoliniowym batalionie piechoty „Telemark”, batalionie wywiadu wojskowego (Etterretningsbataljonen) lub podjęły studia oficerskie w Defence Intelligence College (FEH), pozostałe po zakończeniu rocznej służby zasadniczej wróciły do cywila, co dla przynajmniej części z nich było rozczarowaniem.
Czas pokaże, czy NORSOC lepiej wykorzysta ten udany projekt profesjonalnego poszerzania swych szeregów o komandosów płci pięknej.
Duże zainteresowanie norweskim projektem wykazuje od 2016 r. Dowództwo Operacji Specjalnych USA, które już od pewnego czasu dołącza do podległych mu jednostek kobiece zespoły CST (Cultural Support Teams).