Monachium`72. Zaczęło się od masakry…

Niemieccy policjanci biorący udział w akcji na terenie wioski olipmijskiej. Foto. Wikipedia, domena publiczna
Gdy specjalista od terroryzmu myśli: „wrzesień”, to pierwsze skojarzenie nie zawsze będzie brzmiało 11 września 2001. „Czarny Wrzesień” to organizacja, która w obiegowej opinii zorganizowała i przeprowadziła zamach terrorystyczny podczas Igrzysk Olimpijskich w Monachium w 1972 r. „Czarny Wrzesień” nie był samodzielną organizacją, stanowił raczej terrorystyczne skrzydło Al-Fatah. Wydarzenia, do jakich doszło na Igrzyskach w 1972 r., potocznie nazywa się masakrą w Monachium. Nie bez powodu. Z podręczników do historii pamiętam, że w Starożytnej Grecji na czas Igrzysk przerywano wojny i generalnie powstrzymywano się od zabijania bliźnich, bo to był czas uświęcony. Terroryści nie bardzo się tym przejęli i podczas imprezy, która z definicji promuje pokojową rywalizację, tolerancję i braterstwo, zabili 11 izraelskich sportowców. Masakra w Monachium zmieniła myślenie o terroryzmie, dobitnie pokazała, że w Europie potrzebne są wyspecjalizowane jednostki kontrterrorystyczne i antyterrorystyczne, a także takie, które specjalizują się w odbijaniu zakładników. Fiasko akcji odbicia izraelskich sportowców na monachijskim lotnisku sprawiło, że w Niemczech szybko – bo w ciągu kilku miesięcy – powstała jednostka GSG-9, wkrótce za niemieckim przykładem poszły inne kraje i szybko okazało się, jak bardzo te jednostki są potrzebne. Zaczęło się jednak od masakry.
Zobacz także
Light Fighter Solutions Noktowizja w praktyce

W artykule przybliżymy praktyczne aspekty użycia noktowizji w środowisku taktycznym. Nie będziemy skupiać się na historii jej powstania czy różnicy w osiągach, ponieważ takowe może opisać każdy teoretyk,...
W artykule przybliżymy praktyczne aspekty użycia noktowizji w środowisku taktycznym. Nie będziemy skupiać się na historii jej powstania czy różnicy w osiągach, ponieważ takowe może opisać każdy teoretyk, a zajmiemy się tym, do czego właściwie żołnierz potrzebuje optoelektroniki i jak może z nią skutecznie działać.
Tomasz Nawrocki Ucieczki z konwoju - przyczyny, sposoby, narzędzia

W Polsce istnieje wiele formacji odpowiedzialnych za utrzymanie bezpieczeństwa państwa i porządku publicznego. Specyfika każdej ze służb opiera się nie tylko na posiadanych uprawnieniach, ale także na...
W Polsce istnieje wiele formacji odpowiedzialnych za utrzymanie bezpieczeństwa państwa i porządku publicznego. Specyfika każdej ze służb opiera się nie tylko na posiadanych uprawnieniach, ale także na wyznaczonych zadaniach oraz otoczeniu, w którym są one realizowane. Obok ochrony obiektowej czy strefowej, polegającej na wystawianiu posterunków lub patroli, niektóre ze służb wykonują czynności konwojowania osób. W przypadku konwojowania osób potencjalnie niebezpiecznych – pozbawionych wolności, zatrzymanych...
Redakcja Strażnik Bałtyku-25

W dniu 3 lutego 2025 roku na Morzu Bałtyckim odbyły się ćwiczenia Marynarki Wojennej pod kryptonimem „Strażnik Bałtyku-25”. Celem manewrów było doskonalenie procedur działania oraz współpracy w zakresie...
W dniu 3 lutego 2025 roku na Morzu Bałtyckim odbyły się ćwiczenia Marynarki Wojennej pod kryptonimem „Strażnik Bałtyku-25”. Celem manewrów było doskonalenie procedur działania oraz współpracy w zakresie reagowania na militarne i niemilitarne zagrożenia morskiej infrastruktury krytycznej.
Atak terrorystyczny w Monachium
W 1972 r. Igrzyska Olimpijskie odbywały się w Monachium. Wśród rywalizujących reprezentacji znaleźli się sportowcy z Izraela. Ich udział w imprezie wcale nie był oczywisty. Od zakończenia drugiej wojny światowej nie minęło jeszcze 30 lat, w narodzie żydowskim wciąż obecna była trauma Holokaustu.
W Izraelu rozgorzała dyskusja na temat tego, czy izraelscy sportowcy powinni uczestniczyć w Igrzyskach odbywających się w kraju, w którym ich ojców i matki spotkało wszystko, co najgorsze, a przede wszystkim eksterminacja i piece krematoryjne. Ostatecznie uznano, że należy jednak wysłać do Niemiec sportowców, a ich udział w imprezie będzie symbolicznym dowodem na to, że plan zniszczenia narodu żydowskiego nie powiódł się. Palestyńscy terroryści wykorzystali obecność Izraelczyków w wydarzeniu, żeby wziąć zakładników i przedstawić żądania.
5 września 1972 roku nad ranem ubrani w dresy członkowie grupy sforsowali dwumetrowy płot otaczający wioskę olimpijską. Pomogli im niczego nieświadomi amerykańscy sportowcy, którzy wracali po kryjomu do wioski olimpijskiej. Uznali, że ci ludzie w dresach to koledzy, którzy też zabalowali na mieście. Amerykanie poszli w swoją stronę, a arabscy terroryści pobiegli w stronę kwater izraelskich sportowców.
Na terenie wioski olimpijskiej dołączyło do nich troje napastników, w tym dowódcy całej operacji – Luttif Afif (Issa) oraz Jasuf Nazzal (Tony). Issa był inżynierem, doskonale mówił po niemiecku (ukończył studia w RFN), a w wiosce olimpijskiej zatrudniony był jako kucharz. Tony wraz z Mahmudem Es-Safadim (Badran) pracowali jako ogrodnicy.
Pozostałymi członkami grupy byli: Ahmed Chic Thaa (Abu Halla), Afif Ahmed Hamid (Paolo), Chalid Dżawad (Salah), Adnan Al-Gaszej (Denawi) oraz jego kuzyn, Dżamal Al-Gaszej (Samir).
Oczywiście, wioska olimpijska zawsze jest mocno chroniona, w źródłach można znaleźć informację, że bezpieczeństwa sportowców strzegło 15 tysięcy policjantów, ale to zapewne liczba wszystkich zaangażowanych w ochronę funkcjonariuszy.
Ponadto, gospodarze igrzysk chcieli się pokazać z bardziej „ludzkiej” strony, nie chcieli być kojarzeni z państwem policyjnym, chcieli uniknąć skojarzeń ze spadkiem po III Rzeszy itp., więc nieco rozluźnili zasady bezpieczeństwa. I dokładnie z tego skorzystali palestyńscy terroryści.
Dlaczego palestyńscy terroryści zaatakowali w Monachium? Przede wszystkim, w Izraelu mieliby znacznie trudniej, z drugiej strony, liczyli na światowy rozgłos i umiędzynarodowienie sprawy. Zabicie 11 osób nie przysporzyło im światowej sympatii, ale pierwotny plan zakładał po prostu wziąć zakładników, negocjować, może nawet doprowadzić do uwolnienia współbraci odbywających wyroki w izraelskich więzieniach, ale przede wszystkim, przypomnieć o cierpieniach Palestyńczyków.
Napastnicy byli zamaskowani, nie planowali akcji samobójczej, chcieli przeżyć zamach. Później okazało się, że grupa prowadziła także rozpoznanie w innych europejskich miastach, ale ostatecznie wybrano Monachium.
Niemieckie władze otrzymywały sygnały o możliwości przeprowadzenia akcji przez szeroko pojętych przeciwników Izraela, ale zostały one zignorowane.
Grupa „Czarny Wrzesień”
Co wiadomo o grupie, która zbezcześciła Igrzyska? Jej nazwa „Czarny Wrzesień” ma źródła w wydarzeniach, które miały miejsce w Jordanii we wrześniu 1970 roku. Właśnie wtedy Organizacja Wyzwolenia Palestyny (OWP) podjęła próbę zorganizowania państwa palestyńskiego na terenach należących do Jordanii.
Na wschodnim brzegu Jordanu znajdowały się liczne obozy uchodźców palestyńskich, u których OWP miała silne wsparcie. We wrześniu 1970 r. w palestyńskich obozach uchodźców wojsko podporządkowane królowi Husajnowi I dokonało krwawej pacyfikacji, zginęły tysiące ludzi. Strona palestyńska mówiła o 20 tysiącach zabitych, jordańska podaje liczbę półtora tysiąca. Masakra uchodźców stała za nazwą grupy, której pierwotnym celem była zemsta na jordańskim rządzie.
Grupa liczyła kilkaset osób. Została zorganizowana przez członków Al-Fatah, organizacji kierowanej przez Jasira Arafata, początkowo jako jej ukryta komórka. Wśród jej członków znaleźli się terroryści z różnych grup. Byli tam zarówno radykalni fedaini, jak i studenci. Niewielkie komórki działały nie tylko na Bliskim Wschodzie, ale także w Europie.
Przeczytaj także: Służby specjalne – czy są atrakcyjnym miejscem pracy dla młodych Polaków? >>
Ich członkowie najczęściej długi czas przebywali w krajach, w których działali, i dobrze orientowali się w lokalnej specyfice, znali język i potrafili wtopić się w otoczenie. Pierwszą akcją terrorystyczną grupy znanej jako „Czarny Wrzesień” był udany zamach na premiera Wasfiego Al-Tala, będącego prawą ręką króla Jordanii.
Kolejna akcja – atak na ambasadora Jordanii w Londynie 15 grudnia 1971 roku – zakończyła się niepowodzeniem. 8 lutego 1972 roku członkowie grupy wywołali eksplozję w hamburskiej fabryce, która produkowała sprzęt elektromagnetyczny dla Izraela, a kilka miesięcy później, 9 maja, terroryści uprowadzili samolot belgijskiej linii lotniczej Sabena, lecący z Brukseli do Tel-Awiwu.
Organizacja działała na tyle sprawnie, że udało jej się wprowadzić trójkę swoich członków na teren wioski olimpijskiej. Dzięki temu terroryści nie tylko znali rozkład budynków, zdobyli klucze do mieszkań izraelskiej ekipy, ale mogli także, przebrani za robotników, prowadzić obserwację, ustalić rodzaj i liczbę ochrony, newralgiczne miejsca itp.
Opór sportowców i nieudane negocjacje
Izraelscy sportowcy i trenerzy, razem 21 osób, zajmowali trzy mieszkania w kilkupiętrowym budynku. Mieszkały tam też inne ekipy. Terroryści dysponowali kluczami, feralnego ranka nie musieli się włamywać, tylko po prostu weszli do części budynku zamieszkałego przez Izraelczyków.
Sędzia zapaśniczy został obudzony przez odgłosy dochodzące z korytarza w pobliżu mieszkania nr 1, zamieszkałego przez izraelskich sędziów i oficjeli. Wyszedł sprawdzić, co się dzieje i zauważył, że drzwi otwierają zamaskowani i uzbrojeni mężczyźni.
Zaczął krzyczeć, zaalarmował śpiących kolegów, ale nie był w stanie odeprzeć napastników i zamknąć drzwi. Wtedy do akcji wkroczył trener zapaśników, Mosze Weinberg, zaczął szarpać się z terrorystami, ale został postrzelony w policzek.
Napastnicy zmusili go do wskazania, gdzie mieszkają pozostali sportowcy. Obok znajdowało się mieszkanie nr 2, w którym mieszkali lekkoatleci, ale Weinberg skłamał, że jego mieszkańcy nie są Żydami. Zamiast tego poprowadził ich do mieszkania nr 3, tam mieszkali zapaśnicy i ciężarowcy.
Najprawdopodobniej uznał, że ci akurat zawodnicy, silniejsi i ciężsi od lekkoatletów, prędzej poradzą sobie z uzbrojonymi napastnikami. Niestety, wyrwani ze snu sportowcy nie byli w stanie skutecznie odeprzeć ataku i kolejne 6 osób znalazło się w niewoli. Zakładnicy z mieszkania nr 3 zostali przyprowadzeni do kwater trenerskich, ranny Weinberg znowu zaatakował terrorystów.
Co prawda jednego z nich zranił nożem do owoców, kolejnego ogłuszył, ale tę próbę przypłacił życiem. Ciężarowiec Josef Romano, weteran wojny sześciodniowej, również podjął desperacką próbę walki i zranił jednego z terrorystów, on także zginął. W źródłach (histmag.org) można znaleźć informację, że zarówno Weinberg, jak i Romano figurowali na liście trenerów ekipy izraelskiej, jednak byli oficerami służby bezpieczeństwa, którzy mieli czuwać nad izraelskimi sportowcami w trakcie Igrzysk.
Terroryści związali pozostałych w budynku 9 Izraelczyków, dziś jeszcze można zobaczyć zdjęcia pokazujące spętanych sportowców, którym nawet nie pozwolono się ubrać. W budynku byli jeszcze zawodnicy z Urugwaju i Hongkongu, ale porywacze bez żadnych przeszkód pozwolili im opuścić budynek, interesowali ich tylko obywatele Izraela.
Terroryści wyrzucili ciało Weinberga przed drzwi frontowe i przedstawili żądania. Palestyńczycy domagali się wypuszczenia i zapewnienia bezpiecznej możliwości przedostania się do Egiptu dla 234 więźniów przetrzymywanych w izraelskich więzieniach oraz odbywających wyroki w Niemczech założycieli Frakcji Czerwonej Armii (RAF) Andreasa Baadera i Ulrike Meinhof. Termin na wykonanie zadań był bardzo krótki: 3 godziny, a przypomnijmy, że był wczesny ranek.
47-letni Manfred Schreiber, szef monachijskiej policji, który był równocześnie szefem ochrony Igrzysk, objął dowodzenie. W sztabie kryzysowym, stanowiącym centrum operacyjne usytuowane w pobliżu feralnego budynku, znaleźli się ponadto: prokurator Dieter Hummel, Minister Spraw Wewnętrznych Hans-Dietriech Genscher, Minister Spraw Wewnętrznych landu Bawarii – Bruno Merk, przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego – Avery Brundage, przewodniczący komitetu organizacyjnego Igrzysk w Monachium – Willy Daume oraz szefowie policji kryminalnej i politycznej.
Najpierw został wykonany telefon do izraelskiej premier, Goldy Meir, rozmowy prowadził kanclerz Niemiec, Willy Brandt. Meir nie udzieliła jednoznacznej odpowiedzi, tylko poprosiła o czas do namysłu. 15 minut przed upływem ultimatum terroryści poinformowali, że o godz. 9:00 zabiją pierwszego zakładnika.
Schreiber w towarzystwie dwóch członków MKOl udał się do budynku zajmowanego przez terrorystów. W drzwiach rozmawiał z przywódcą grupy, który miał twarz wysmarowaną czarną pastą do butów. W wyniku negocjacji terroryści zgodzili się przesunąć ultimatum na 12:00. Warto mieć świadomość, że od rana trwały konkurencje sportowe, wielu uczestników Igrzysk nie wiedziało o tragedii izraelskich sportowców.
O 11:15 odpowiedziała Golda Meir. Odrzuciła żądania porywaczy, „Izrael nie negocjuje z terrorystami, ale jednocześnie nie zabrania im obiecać czegokolwiek, co będą chcieli”. Schreiber już wiedział, że będzie musiał użyć siły i odbić zakładników. Nie wiedział, ilu terrorystów jest w obiekcie, a to przy planowaniu szturmu czy jakiejkolwiek akcji odbicia zakładników najważniejsza informacja. Schreiber postanowił zaryzykować i poinformował Afifa, że Izrael przyjął żądania.
O 12:00 terroryści nie zabili zakładnika, a policja zyskała trochę czasu. Kluczową sprawą było ustalenie liczby terrorystów. Do budynku udało się wprowadzić dwóch funkcjonariuszy MKOl, oficjalnie mieli sprawdzić, w jakiej kondycji są zakładnicy, ale ich najważniejszym zadaniem było policzyć terrorystów. Przynieśli informację, że jest pięciu napastników.
Niestety, nie mieli okazji zobaczyć wszystkich uczestników sytuacji zakładniczej, tym samym akcja odbicia zakładników planowana była w oparciu o błędne informacje, co potem miało fatalne skutki. Oczywiście, nie ustawano w wysiłkach i wciąż próbowano negocjować. Władze Bawarii oferowały spore sumy pieniędzy za wypuszczenie zakładników.
Negocjowali również egipscy doradcy Ligi Arabskiej, egipski członek MKOl, oni również próbowali dojść do porozumienia z terrorystami, bezskutecznie. Oferowano wymianę zakładników.
Hans-Dietriech Genscher zaproponował Palestyńczykom, aby zamiast izraelskich sportowców wzięli za zakładników jego i ministra Merka, szefa policji Schreibera i byłego burmistrza Monachium Vogla, ale Palestyńczycy stanowczo odmówili. Warto podkreślić, że jakkolwiek nieskuteczne to były negocjacje, Issa pięć razy przekładał ostateczny czas ultimatum.
W wielu źródłach znajdziemy informacje, że Izrael oferował pomoc i udział swojej jednostki, wyspecjalizowanej w odbijaniu zakładników, Sajjeret Matkal. Ta pomoc została odrzucona. Niemcy nie dysponowały specjalistyczną jednostką policyjną przeznaczoną do odbijania zakładników, a ówczesne prawo zabraniało użycia wojska, dlatego do wioski policyjnej przysłano przebranych w dresy policjantów. Plan zakładał, że dostaną się do budynku za pomocą szybów wentylacyjnych.
Nie zadbano o zabezpieczenie terenu, na miejscu pojawili się dziennikarze i kamery telewizyjne transmitujące na żywo doniesienia z wioski olimpijskiej i pokazujące także policjantów i ich pozycje. Szybko zorientowano się, że terroryści też włączyli telewizor i mają podgląd na działania funkcjonariuszy. Policjanci zostali wycofani.
Tragedia na lotnisku
O godzinie 18:00 terroryści wysunęli nowe żądanie. Zażądali transportu dla siebie i zakładników do Kairu, stamtąd chcieli kontynuować negocjacje z Izraelem.
Premier Egiptu Aziz Sedki nie zgodził się na takie rozwiązanie, niemieckie władze wyraziły zgodę na transfer na lotnisko Fürstenfeldbruck i zadeklarowały przygotowanie samolotu. Z jednej strony, obiecano terrorystom spełnienie żądań, ale w tym samym czasie opracowywano już akcję odbicia zakładników na lotnisku.
Co ważne, wciąż opierano się na błędnej informacji, że napastników było pięciu, choć w rzeczywistości grupa liczyła osiem osób. Plan zakładał, że gdy dwóch terrorystów wejdzie dokonać inspekcji samolotu, zostaną unieszkodliwieni przez policjantów przebranych za załogę samolotu, w tym czasie pozostali terroryści zginą od strzałów trzech snajperów rozlokowanych na dachu wieży kontroli lotów i na płycie.
Przy czym to nie byli ani snajperzy, ani strzelcy wyborowi, tylko policjanci, którzy podczas weekendowych ćwiczeń mieli najlepsze wyniki w strzelaniu. Plan został opracowany naprędce, ale nie zmieniono go nawet, gdy w drodze na lotnisko okazało się, że terrorystów jest więcej niż zakładano.
Na lotnisko przyleciały helikoptery z zakładnikami i terrorystami. Zakładnicy pozostali w helikopterach, według oficjalnej wersji związani i unieruchomieni. Tymczasem dwóch terrorystów (Issa i Tony) poszło sprawdzić podstawiony samolot. Załoga samolotu, czyli 17 funkcjonariuszy w przebraniu, podjęła samowolną decyzję o przerwaniu akcji i opuściła samolot.
Ci funkcjonariusze nigdy nie zostali ukarani za niewykonanie rozkazu i samowolne zmienienie planu akcji. A plan zakładał, że, gdy załoga samolotu unieszkodliwi terrorystów sprawdzających maszynę, pozostali porywacze zginą od strzałów „snajperów”. Policjanci, którzy mieli zastrzelić pozostałych terrorystów, nie mieli sprzętu: kamizelek kuloodpornych, hełmów i noktowizorów, łączności, a przede wszystkim doświadczenia w podobnych akcjach.
Ponadto, ustawione frontem do nich helikoptery ograniczały im widoczność, a nawet oślepiały. Gdy dwóch terrorystów, między innymi przywódca grupy, weszli do przygotowanego samolotu, zastali pustą maszynę. Zwietrzyli pułapkę. Gdy wracali do helikopterów, rozpoczął się ostrzał. Policjanci strzelali jednak niecelnie. Wywiązała się nierówna wymiana ognia z lepiej wyszkolonymi członkami „Czarnego Września”.
Sportowcy, widząc, co się dzieje, desperacko próbowali się uwolnić, ale nie byli w stanie przegryźć więzów. Napastnicy już wiedzieli, że nie opuszczą lotniska z zakładnikami, ba, mogą zginąć, dlatego zastrzelili sportowców w obydwu helikopterach, do jednego z nich wrzucili granat. Ciała sportowców były zwęglone, trudne do identyfikacji. Wszyscy olimpijczycy zginęli, a także pięciu porywaczy i jeden policjant w wyniku tzw. friendly fire.
Różne wersje zdarzeń i błędy policji
Jest jeszcze jedna wersja wydarzeń, którą przytacza między innymi Adam Krawczyk na łamach histmaga: „W czasie zeznań przed niemieckimi prokuratorami, jak i kilka lat później, w wywiadach udzielonych dziennikarzom, trójka ocalałych palestyńskich terrorystów przedstawiła odmienny od oficjalnego przebieg wydarzeń na płycie lotniska. Zakładnicy mieli mieć związane jedynie ręce, lecz nie byli przywiązani do foteli w helikopterze.
W momencie rozpoczęcia ostrzału część z nich miała wybiec z helikopterów, a następnie być zastrzelona przez niemieckich snajperów, którzy nie byli w stanie odróżnić terrorystów od zakładników. W wyniku utajnienia przez niemiecki wymiar sprawiedliwości raportu z przeprowadzonej sekcji zwłok nie sposób do dnia dzisiejszego dokładnie odtworzyć przebiegu zdarzeń”.
Napisano bardzo dużo na temat błędów popełnionych podczas tej akcji. Warto przeanalizować poniższe kwestie. Po pierwsze, na zdjęciach z raportu policyjnego widać, że porywacze byli zamaskowani. Czyli chcieli przeżyć zamach. Jeśli wkalkulowaliby swoją śmierć, nie zakrywaliby twarzy. A to oznacza jedno: byli gotowi do ustępstw i negocjacji.
Po drugie, z powodu restrykcji w Ustawie zasadniczej RFN, armia nie mogła brać udziału w działaniach na terenie Niemiec w czasie pokoju. Odpowiedzialność zrzucono całkowicie na monachijską policję i władze Bawarii. W akcji użyto regularnych sił policyjnych, niedoświadczonych w realizacji operacji specjalnych.
Wiadomo również, że pół godziny przed przybyciem terrorystów i zakładników na lotnisko Fürstenfeldbruck, dowodzący akcją wiedział, że liczba terrorystów jest większa niż początkowo założono. Pomimo tych nowych informacji, nie zmodyfikował planu i kontynuował akcję według dotychczasowych wytycznych. Po trzecie, na wielu poziomach zawiodła komunikacja.
O tym, że samolot oczekujący na terrorystów jest pusty, wiedzieli tylko ci, którzy go samowolnie opuścili. Informacje o liczbie terrorystów nie dotarły do „snajperów”, którzy nie mieli zapewnionej łączności, ani ze sobą (trzech na wieży kontroli lotów i dwóch na płycie lotniska), ani z dowódcą.
Dwóch „snajperów” na płycie lotniska dostało niejasne instrukcje, by strzelać wtedy, gdy zaczną pozostali „snajperzy”. W efekcie w czasie akcji byli oni zdani jedynie sami na siebie i było ich zwyczajnie za mało.
Sprzęt, w który byli wyposażeni, też budził zastrzeżenia, żaden z karabinów nie był wyposażony w urządzenia optyczne lub na podczerwień. Dodatkowo żaden ze „snajperów” nie miał kamizelki kuloodpornej ani hełmu. Po piąte, żaden z transporterów opancerzonych nie dotarł na lotnisko przed akcją, pojazdy dotarły dopiero długo po rozpoczęciu wymiany ognia; utknęły w korkach bądź pojechały na inne lotnisko. Po szóste, popełniono szereg błędów taktycznych.
Helikoptery oślepiały „snajperów”. „Snajper 2”, ustawiony za wieżą sygnalizacyjną, znalazł się bezpośrednio na linii ognia „snajperów” z wieży kontrolnej, bez żadnego sprzętu ochronnego. Nikt inny nie znał też jego pozycji. Co prawda zabił jednego z porywaczy, ale został jednocześnie ciężko ranny przez jednego z policjantów, który nie był świadomy, że strzela do jednego ze swoich kolegów.
Co bulwersuje, nikt nie poniósł służbowych konsekwencji za nieudaną akcję, także ci policjanci, którzy samowolnie opuścili samolot. Po siódme, dopuszczono dziennikarzy w pobliże budynku zajętego przez terrorystów.
Telewizja nadawała na żywo pokazując światu – i terrorystom kolejne ruchy funkcjonariuszy. Po ósme, poraża niesubordynacja funkcjonariuszy policji, którzy samowolnie opuścili samolot, którego załogę mieli udawać. Po dziewiąte, przepływ informacji był na tyle fatalny, że początkowo podano, że wszyscy sportowcy przeżyli akcję na lotnisku i są bezpieczni.
Palestyńscy terroryści zabili jedenastu izraelskich sportowców i trenerów. Pięciu z ośmiu terrorystów zostało zabitych podczas próby odbicia zakładników, trzech pozostałych przy życiu terrorystów schwytano. Komunikat organizacji, już po dokonaniu zamachu w 1972 r., głosił: „Według naszej oceny i w świetle rezultatów nasza akcja stanowi największy sukces działań palestyńskich komando.
Bomba w Białym Domu, mina w Watykanie […] nie mogłyby się odbić takim echem w świadomości każdego człowieka na świecie, jak operacja w Monachium”. Terroryści, którzy przeżyli zamach, zostali uwolnieni przez RFN w następstwie porwania samolotu pasażerskiego linii Lufthansa.
30 października 1972 r. na trasie Bejrut-Istambuł-Frakfurt został uprowadzony Boeing 717. Terroryści podpisujący się w komunikacie jako Organizacja Młodzieży Arabskiej na Rzecz Wyzwolenia Palestyny zagrozili, że wysadzą samolot, jeśli napastnicy uczestniczący w akcji w Monachium nie zostaną uwolnieni. Władze spełniły żądania.
Odpowiedzią Izraela na zamach były operacje „Źródło Młodości” i „Gniew Boży”, czyli serie nalotów lotniczych na arabskie cele oraz zabójstwa ludzi podejrzewanych o zorganizowanie zamachu.
W Europie z kolei zaczęły powstawać kolejne jednostki przeznaczone do przeprowadzania operacji specjalnych, w tym ratowania zakładników. Przeraża fakt, że zanim doszło do zmiany w myśleniu o reagowaniu na zagrożenia terrorystyczne, musieli zginąć niewinni ludzie, którzy, jak pokazuje analiza, wcale nie musieli zginąć.
Tekst: Karolina Wojtasik - Polskie Towarzystwo Bezpieczeństwa Narodowego
Zdjęcia: Wikipedia, domena publiczna