Według oficjalnych szacunków, do Polski może przyjechać nawet 2-2,5 miliona kibiców. Wprawdzie nie jest to miejsce na rozważania na tematy ściśle piłkarskie, ale można założyć, że raczej pewny jest dłuższy lub krótszy udział reprezentacji państw odgrywających istotną rolę w polityce europejskiej i światowej – a więc drużyn angielskiej, niemieckiej, francuskiej czy rosyjskiej. Oprócz powszechnie znanych problemów związanych z ogólnym bezpieczeństwem meczów, kontrolą tłumów, tudzież tłumieniem zamieszek, taka impreza stwarza wiele okazji do zamachów terrorystycznych.
Biorąc pod uwagę rodzaje aktów terroryzmu, z którymi w tej chwili mamy do czynienia, za główne zagrożenie należy uznać organizacje fundamentalistów islamskich, powiązane z Al-Kaidą, dążące do przeprowadzenia zamachów o jak największym rozmiarze i liczbie ofiar. Z ich punktu widzenia, Polska jest krajem będącym potencjalnie atrakcyjnym miejscem zamachu. Położona w środku Europy, jest też względnie łatwo dostępna (w sensie odległości i czasu podróży) z Zachodu oraz państw postradzieckich.
Wprowadzenie do Polski zamachowców i materiałów wybuchowych z terenów innych państw Unii Europejskiej jest dość łatwe, ponieważ Polska należy do strefy Schengen i stała kontrola graniczna na części granic została zlikwidowana. Brak licznej populacji muzułmańskiej również nie jest przeszkodą. Może wręcz okazać się czynnikiem sprzyjającym. Należy pamiętać, że terroryzm nie jest zjawiskiem masowym, a do przeprowadzenia zamachu na skalę porównywalną z atakami 11 września 2001 r. czy 11 marca 2004 r. wystarczy kilkunastoosobowa grupa zdeterminowanych i odpowiednio przygotowanych osób. W obliczu masowych migracji, szeroko pojętej globalizacji i procesów wymiany międzykulturowej, nie jest probelmem nie do przezwyciężenia dla potencjalnych sprawców pozyskanie do współpracy – na bazie ideologii, religii lub po prostu pieniędzy – osób pochodzących z Polski lub mieszkających tu przez dłuższy czas.
Charakterystycznym zjawiskiem dla tych ugrupowań, obserwowanym od kilku lat, jest rosnąca rola konwertytów i kobiet. Spośród zidentyfikowanych do tej pory terrorystów jeden z nich – Krystian Ganczarski, odpowiedzialny za kierowanie zamachem w Tunezji w 2002 roku, miał polskie korzenie. Posiadanie jednego lub kilku zaufanych „agentów” znających tutejsze warunki, posiadających odpowiednie kontakty, być może także niewyróżniających się wyglądem zewnętrznym – może znacząco ułatwić przygotowanie zamachów, nawet jeśli ich rola ograniczyłaby się jedynie do pomocy w logistycznym i ewentualnie wywiadowczym przygotowaniu ataków.
Zamachy zorganizowane przez te ugrupowania – niezależnie od dokładnego składu osobowego grupy terrorystycznej i jej powiązań – należy oceniać jako obliczone na zadanie maksymalnych możliwych strat. W związku z wyznawaną przez fundamentalistów islamskich ideologią, ataki wręcz ślepe, wymierzone ogólnie w „niewiernych”, są dla nich dopuszczalne. Zamiarem nadrzędnym byłoby wywołanie jak największego rozgłosu, a to oznacza niestety zabicie i zranienie jak największej liczby ludzi. Dokonanie takiego czynu podczas tak medialnej imprezy sportowej gwarantuje zdominowanie przez zamach mediów europejskich na dłuższy czas.
Grup zagrożonych takim atakiem należy upatrywać przede wszystkim wśród obywateli państw prowadzących politykę wymierzoną w fundamentalistów islamskich. Zamachy byłyby więc formą „kary” lub „odwetu” za ich dotychczasowe działania. Dotyczy to zwłaszcza państw zaangażowanych w operację w Afganistanie, która zapewne w mniejszym lub większym wymiarze w 2012 roku będzie prowadzona, zapewne także z polskim udziałem. Niejasny i trudny do przewidzenia pozostaje dalszy rozwój wydarzeń wokół irańskiego programu nuklearnego. W 2012 roku być może będzie w Polsce stacjonować mniejsza lub większa grupa amerykańskiego personelu wojskowego, co oznacza kolejną przesłankę zwiększającą ryzyko zamachu na terenie naszego kraju.
Z uwagi na dotychczasową polską politykę zagraniczną, w tym udział w operacjach wojskowych w Iraku i Afganistanie, oskarżenia o udzielanie pomocy w przetrzymywaniu terrorystów pojmanych przez służby specjalne USA – należy założyć, że celem będą także Polacy. Polska była już kilkakrotnie wymieniana w odezwach liderów Al-Kaidy, a jedno z najnowszych wystąpień Osamy ben-Ladena opublikowano także po polsku.
Możliwe jest też, że zaistnieją kolejne konflikty na tle religijnym i kulturowym w Europie, na podobieństwo sytuacji w Holandii 2004 roku czy w Danii rok później. W sposób oczywisty zwiększyłoby to zagrożenie i poszerzyłoby zakres najbardziej prawdopodobnych celów. Ewentualny udział reprezentacji Rosji w sposób naturalny z kolei oznacza zagrożenie atakami ze strony fundamentalistów działających na Kaukazie (lub osób solidaryzujących się z nimi).
Czynnikiem zwiększającym zagrożenie jest cykl planowania i przygotowania zamachów, który w przypadku Al-Kaidy i powiązanych z nią organizacji jest nierzadko bardzo długi i rozciąga się na lata. Może okazać się, że w 2012 roku nastąpi próba „odwetu” za wydarzenia, które miały miejsce kilka lat wcześniej. Z uwagi na różnice kulturowe i wynikającą stąd percepcję symboli oraz czasu – motyw i cel ataku mogą okazać się zaskakujące i trudne do łatwego przewidzenia. Ostatnim, ale nie mniej ważnym elementem jest fakt, że od 2005 roku w Europie Zachodniej nie udało się terrorystom z tego nurtu – mimo licznych prób – dokonać udanego zamachu. Dążenie do zaatakowania w „dziewiczym” i potencjalnie słabiej przygotowanym regionie Europy, w momencie skupienia na nim uwagi mediów – może okazać się dla sprawców jednym z najważniejszych czynników.