ŚP. SOG (część 2)
ŚP. SOG SOG VP ACR, Andrzej Krugler
Rok 2009, kolejny rok rozwoju wielu formacji specjalnych na całym świecie w tak szczególnie sprzyjających temu czasach, przyniósł również, tuż za naszą południową granicą, wręcz odwrotny przykład zmarnowania olbrzymiego potencjału czołowej jednostki elitarnej tamtejszych sił zbrojnych. Stworzona pod zwierzchnictwem czeskiej Vojenskej Policie (VP) doskonale wyszkolona i wyposażona, zdobywająca uznanie wśród zagranicznych partnerów, m.in. podczas działań bojowych w Afganistanie, jednostka operacji specjalnych SOG, przeszła do historii w wyniku zakulisowych rozgrywek i kampanii oszczerstw, po zaledwie siedmiu latach od powstania i niespełna pięciu samodzielnego funkcjonowania – oficjalnie „została transformowana” w ramach reorganizacji VP.
Zobacz także
Krzysztof Mątecki K9 KT
Psy bojowe wykorzystywane są obecnie przez najlepsze jednostki specjalne i kontrterrorystyczne na świecie. Te doskonale wyszkolone, bezkompromisowe zwierzęta stanowią znakomite uzupełnienie grup szturmowych,...
Psy bojowe wykorzystywane są obecnie przez najlepsze jednostki specjalne i kontrterrorystyczne na świecie. Te doskonale wyszkolone, bezkompromisowe zwierzęta stanowią znakomite uzupełnienie grup szturmowych, niejednokrotnie przejmując na siebie główne niebezpieczeństwa zagrażające życiu lub zdrowiu ludzi. Ich ogromną wartość dla kolegów z zespołów bojowych w pełni oddaje motto: „Pies bojowy nie nienawidzi celu przed sobą, on kocha ludzi, którzy są za nim”.
Tomasz Łukaszewski Jesteśmy przygotowani na każde zagrożenie
Rozmowa z insp. Łukaszem Pikułą, Dowódcą Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji „BOA”.
Rozmowa z insp. Łukaszem Pikułą, Dowódcą Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji „BOA”.
Krzysztof Mątecki Białostockie „Tygrysy”
Samodzielny Pododdział Kontrterrorystyczny Policji z Białegostoku jest jednym z najstarszych oddziałów KT w Polsce. Od 1980 roku operatorzy pododdziału, których znakiem rozpoznawczym jest naszywka z wizerunkiem...
Samodzielny Pododdział Kontrterrorystyczny Policji z Białegostoku jest jednym z najstarszych oddziałów KT w Polsce. Od 1980 roku operatorzy pododdziału, których znakiem rozpoznawczym jest naszywka z wizerunkiem tygrysa, biorą udział w najbardziej wymagających zadaniach realizowanych przez polską Policję zarówno w kraju, jak i za granicą. Tekst: Krzysztof Mątecki Zdjęcia: arch. SPKP w Białymstoku
Obserwując spokojny, ale stały rozwój na wielu kierunkach armii i policji naszych południowych sąsiadów można było tylko pozazdrościć, że Czesi idą własnym, wyważonym torem, mierząc zamiary według sił i osiągając z reguły to, co zamierzali, a nierzadko przy tym zostawiając w tyle innych. Zakulisowe intrygi, bezmyślne lub bezduszne marnowanie zaangażowania i ograniczanie możliwości tych, którzy starają się wzbić ponad średniactwo, zawistne deprecjonowanie innych i ich sukcesów zamiast dołożenia starań do własnego postępu, wydawało się typowe raczej dla polskiego temperamentu i tutejszego piekiełka. Dość przypomnieć okoliczności likwidacji grupy specjalnej MoGAt mokotowskiej policji, naciągane powody likwidacji okręgowych kompanii specjalnych WP, lata zaniedbywania pododdziałów rozpoznawczych, długotrwałe trzymanie przez desantowe lobby jednostki komandosów z Lublińca na drugoligowej pozycji i głoszenie, iż 6. BDSz oraz 25. BKP to siły specjalne, a w końcu wszystkie krytyki i zakusy wobec naszej najlepszej jednostki GROM. Tymczasem to, co działo się wokół SOG VP pokazuje, że także w Czechach zawiść i źle pojęte ambicje mogą zniszczyć najlepsze osiągnięcia.
Drugie dno
Podobnie jak w przypadku jednostki GROM w Polsce, powstaniu i rozwojowi SOG od początku towarzyszyła niechęć niektórych decydentów, zwłaszcza z kręgów formacji niepotrzebnie widzących w niej konkurencję. W MSW początkowo krzywo patrzono na nową, dysponującą najlepszym wyposażeniem i przewidzianą do odbijania zakładników za granicą jednostkę, do której chętnie przenosili się antyterroryści policyjni, więc przedstawiciele VP musieli wciąż zaznaczać, że ma ona inne kompetencje niż URNa i ZJ. Ale najwięcej wrogów SOG zyskała na własnym podwórku, czyli w siłach zbrojnych. Jeden z czeskich generałów skomentował kiedyś, że być może VP nie była systemowo idealnym miejscem dla jednostki kontrterrorystycznej, ale wybrano takie, a nie inne m.in. z obawy, że armia nie dorosła do budowania tak szczególnego oddziału i szanse na jej pełny rozwój przy innym osadzeniu strukturalnym mogły zostać zmarnowane.
Faktycznie, podporządkowanie samemu szefowi VP, który z kolei podlega bezpośrednio ministrowi obrony, zapewniło nie tylko lepsze warunki rozwoju, z szybkim, uproszczonym procesem decyzyjnym, bez wpływu nie zawsze życzliwych szczebli pośrednich i pobocznych, zwłaszcza w tak ważnych sprawach jak nabór, szkolenie i zakupy wyposażenia, ale stanowiło przez długi czas swoisty parasol ochronny dla młodej formacji. Ściąganie fachowców z innych jednostek armii i policji, szybkie sprowadzanie świetnego uzbrojenia i wyposażenia, rosnąca renoma, a w końcu efektywność działań pierwszej zmiany w Afganistanie budziły bowiem zawiść i przysparzały wrogów. Łatwo wyobrazić sobie np. reakcje niektórych wojskowych decydentów, pozbawionych profitów i wpływu na tak ważne zamówienia, jak w przypadku samochodów opancerzonych Iveco za miliony koron oraz ucieranie nosa logistykom, choćby zakupami nowoczesnego umundurowania w kamuflażu Multicam z zagranicy, zacenę za komplet o połowę mniejszą, niż przy hurtowych zamówieniach starych krajowych wzorów 95 dla innych jednostek.
Tajemnicą poliszynela w czeskich siłach zbrojnych pozostawał fakt, że szczególnie niechętny SOG był dowódca prostejowskiej jednostki specjalnej (w latach 2002-2006), późniejszy szef Vojenské zpravodajství (VZ), czyli wojskowej służby wywiadu i kontrwywiadu, któremu bezpośrednio podlegają komandosi AČR, obecnie gen. por. Ondrej Palenik – na co zwrócili uwagę żołnierze SOG w swoim liście otwartym do mediów. Można się domyślać, że jako dowódca jedynej wówczas wojskowej formacji sił specjalnych, odczytał jako afront tworzenie innej, w dodatku znacznie bardziej dynamicznie rozwijającej się i przeznaczonej do najbardziej topowych, najtrudniejszych zadań, związanych z ratowaniem zakładników za granicą i walką z terroryzmem. Faktycznie, mógł uznać za lekceważące go panoszenie się na polu, na którym dotąd był głównym gospodarzem, gdyż w większości państw NATO zadania kontrterrorystyczne w siłach zbrojnych powierzano do tej pory pododdziałom istniejących jednostek operacji specjalnych z armii i marynarki wojennej (np. SAS i SBS w Wielkiej Brytanii, francuski 1. RPIMa, BBE/UIM i KCT w Holandii, ARW w Irlandii, Col Mos we Włoszech), albo nowo formowanym oddziałom tego typu (norweskie FSK, kanadyjska JTF2, KSK w Niemczech).
Problem polegał na tym, że oddział kontrterrorystyczny był potrzebny szybko, a w prostejowskiej jednostce dopiero trwał proces uzawodowiania i reorganizacji. Jako typowo wojskowa, raczej nie pozyskałaby ona przy tym do służby doświadczonych policyjnych operatorów, co pozwoliło bardzo szybko zbudować oddział specjalny VP i osiągnąć jego specjalizację. Co ciekawe, w pierwszych miesiącach tworzenia SOG pojawił się pomysł połączenia jej sił z 6. Grupą Sił Specjalnych (od 2003 r. noszącej nazwę 601. skss), ale dowództwo prostejowskich komandosów nie było w ogóle zainteresowane tematyką kontrterroryzmu i trzymało się wyłącznie profilu dywersyjno- rozpoznawczego. Gdy jednak SOG rozwinęła się i stała znana, nastąpiła nagła zmiana – dowódca 601. skss postanowił rozszerzyć zadania tej jednostki o kontrterrorystyczne, odrzucając przy tym ofertę współpracy ze strony SOG. Podobno też niedługo potem oświadczył, że postara się, by jednostka specjalna w VP przestała istnieć.
Stosunkowa hermetyczność świata sił i służb specjalnych oraz poufność kontaktów na najwyższych szczeblach polityczno-wojskowych uniemożliwia przytoczenie interesujących świadectw zakulisowych działań w tym kierunku, dość powiedzieć, że regularnie zdarzały się zabiegi, by zlikwidować SOG. Wielokrotnie na przykład decydentom podsuwano opinie jakoby brakowało legalnych podstaw do funkcjonowania tego typu jednostki w żandarmerii wojskowej. Negatywnym objawem takiej sytuacji była m.in. niesprzyjająca od początku pożądanym kontaktom szkoleniowym między SOG a 601. skss atmosfera, choć ani następny dowódca prostejowskiej jednostki, ani jego podwładni nie dokładali do tego ręki i wielu prywatnie utrzymywało kontakty z komandosami VP. Tymczasem płk. Palenika mogło dodatkowo irytować, że mimo otrzymania stanowiska dowódcy czeskich sił specjalnych w dowództwie AČR jego władza nie rozciągała się na SOG jako jednostkę VP, a tym bardziej mogły go drażnić sukcesy i efektywność działań pierwszej zmiany SOG w Afganistanie (ponad 160 likwidacji talibów potwierdzonych przez siły brytyjskie i dodatkowo kilkadziesiąt niepotwierdzonych na terenie wroga, ponieważ nie dotarły tam siły sojusznicze, a to wszystko bez żadnych przypadkowych strat wśród cywili – w porównaniu do tylko trzech likwidacji na koncie o wiele większego kontyngentu 601. skss w Kandahar ze).
Podczas trzeciej rotacji większość akcji SOG polegała na chirurgicznych uderzeniach na cele dużego znaczenia, po nocnych desantach śmigłowcowych w głębi rejonów kontrolowanych przez talibów, w ścisłej współpracy z US Special Forces ODA, Navy SEALs, FBI, NDS (afgańska służba bezpieczeństwa) i rumuńskimi komandosami. W uznaniu dla profesjonalizmu SOG dowództwo amerykańskich sił specjalnych US SOCOM złożyło w czeskim ministerstwie obrony oficjalne zapytanie o możliwość włączenia w przyszłości kontyngentu z tej jednostki do swego zespołu zadaniowego (Task Force) wykonującego najważniejsze operacje specjalne w Afganistanie. O tym, jak zostało to przyjęte przez płk. Palenika i czeskie ministerstwo obrony, świadczy fakt, że ta nobilitująca propozycja została odrzucona. Podobno po tym, ze strony czeskiego wywiadu wpłynęły do dowództwa ISAF pewne lekceważące opinie na temat SOG, mające zniechęcić oficerów amerykańskich sił specjalnych do współpracy z komandosami VP.
imo wszystko SOG działała, odnosząc liczne sukcesy i trudno było o dostateczny pretekst do podważenia sensu jej istnienia. Stał się nim dopiero nieszczęsny list do minister obrony autorstwa czterech konfliktowych komandosów tej jednostki, który okazał się najlepszym prezentem dla wrogów SOG. Początkowo nic nie zapowiadało, że jego treść tak bardzo uderzy w jednostkę, ale wiele wskazuje na to, że gdy z oczywistych względów o liście została poinformowana służba wywiadowcza VZ, uruchomione zostały od dawna czekające na taką okazję siły. Zamiast spokojnego wewnętrznego dochodzenia w celu wyjaśnienia zarzutów, którego wyniki nie mogły w normalnej sytuacji przynieść ani żadnej ujmy, ani większych problemów jednostce, zaczęły się wokół niej dziać rzeczy dziwne. Od lutego regularnie pojawiały się w prasie przecieki na temat listu, choć nie został on oficjalnie ujawniony przez ministerstwo – jakby komuś zależało na nadaniu sprawie publicznego, aferalnego charakteru. Z perspektywy czasu widać, że mogły to być celowe zabiegi, niewątpliwie sterowane przez zainteresowanych podważaniem dobrego imienia SOG.
Dezinformacja i „transformacja”
Wiosną 2009 r. „MFD” opublikowała serię informacji, których nie miałaby bez kontaktu wśród osób mających dostęp do listu lub z jego autorami. Nie siliła się przy tym na obiektywność, czy potwierdzenie ich z innych źródeł, dziwnie bagatelizując fakty wskazujące, że jest inaczej, niż w zamieszczanych zarzutach. Choć wyniki dochodzenia w jednostce w zasadzie całkowicie oczyszczały ją z tychże, po pierwszych skąpych, ale dość wyważonych komentarzach na ten temat, zamiast jasno to stwierdzających komunikatów, pewne tytuły prasowe wciąż publikowały oskarżycielskie wypowiedzi, jakby na siłę podtrzymując zły obraz SOG (patrz część 1. artykułu „SPECIAL OPS” 1-2/2010). Dziwnym trafem natomiast tym samym mediom umykały w tym czasie informacje o zasługach jednostki. Jej trzecia zmiana w afgańskiej prowincji Logar, współpracująca z zespołem operacyjnym ODA amerykańskich sił specjalnych, zbudowała własną sieć informatorów, dzięki której udało się w tym czasie namierzyć i schwytać terrorystów odpowiedzialnych za zamach na czeski konwój wiosną 2008 r., w wyniku którego jeden żołnierz ACR poniósł śmierć, a kilku zostało rannych. Ten wielki sukces został przemilczany przez media w Czechach zajmujące się nagonką na SOG, podczas gdy równocześnie w tamtejszej telewizji nie brakowało doniesień na temat wszelkiej aktywności w Afganistanie 601. skss. Przypadkowość takiego całościowego postępowania pewnych najpopularniejszych czeskich mediów, a nawet konkretnych dziennikarzy, jest niemożliwa, nie można więc nie odnieść wrażenia, że były to zaplanowane działania z powodów lub inspiracji, których oczywistym celem było ciągłe dyskredytowanie jednostki specjalnej VP w oczach opinii publicznej. To zaś przygotowywało grunt pod posunięcia, które przy uczciwym i bezstronnie relacjonowanym rozpatrywaniu rzekomych problemów w SOG, byłoby niemożliwe do wytłumaczenia.
Równolegle do „czarnej” kampanii medialnej można było zaobserwować zaskakującą ewolucję w podejściu do SOG czeskiego ministerstwa obrony, w którym – co nie jest bez znaczenia – zaszły wówczas istotne zmiany. Gdy do minister Vlasty Parkanovej trafił list – skarga czterech członków jednostki, pierwsza reakcja ministerstwa była zupełnie racjonalna i pozbawiona przedwczesnych ocen: sprawa wymaga dokładnego wyjaśnienia, czym zajęła się już specjalna inspekcja. Przypomnijmy, że dokonywane przez nią ustalenia nie potwierdziły żadnego z zarzutów z listu, odnotowano jedynie kilka mało istotnych niedociągnięć. Tymczasem nowym szefem Vojenskej Policie zostaje płk (niedługo później gen. bryg.) Vladimír Ložek, który wcześniej kierował ministerialną inspekcją, a jeszcze w lutym 2009 r. twierdził, że obiecuje podjąć wszelkie możliwe środki, by przywrócić SOG należne miejsce na szczycie VP – i… bez konkretnego uzasadnienia 9 kwietnia odsuwa ze stanowiska dowódcę tej jednostki ppłk. Krčmářa oraz dwóch innych oficerów. W Internecie pojawiają się komentarze, że to w ramach odwdzięczania się „komuś” za awans oraz sugerujące, że poprzedni szef czeskiej żandarmerii wojskowej musiał odejść, bo za bardzo chciał wyjaśnić sprawy korupcji na najwyższych szczeblach armii i zwierzchniego ministerstwa. Można by je uznać za zwykłe plotki, gdyby nie wpisywały się tak sensownie w dziwną zmianę podejścia zwierzchników do sprawy SOG, od niespodziewanego potraktowania jej dowódców począwszy.
W tym samym miesiącu rozwija się kampania prasowa przeciwko SOG, a 8 maja nowym ministrem obrony zostaje dotychczasowy wiceminister Martin Bartak, zaprzyjaźniony z gen. Palenikiem i chętnie odwiedzający w przeszłości 601. skss. Wkrótce płk Ložek oznajmia żołnierzom SOG VP, że 1 lipca jednostka zostanie rozwiązana, a informację tę regularnie przytacza prasa, nie zadając bynajmniej pytań, jak to możliwe, że mimo niepotwierdzenia zarzutów z listu – skargi tak dobra, a przy tym najskuteczniejsza czeska formacja ma ulec nieuzasadnionej likwidacji. Ministerstwo pozornie temu zaprzecza i 10 czerwca ogłasza oficjalny komunikat o planowanej reorganizacji VP, w ramach której SOG ma ulec transformacji w kolejny (choć centralnie usytuowany w Pradze) pododdział specjalny VP do ochrony osób, obiektów i materiałów wojskowych oraz zabezpieczenia realizacji czynności dochodzeniowo-śledczych VP w siłach zbrojnych. Większość żołnierzy SOG miałaby możliwość kontynuowania służby w dotychczasowym korpusie lub innych jednostkach AČR. Według wypowiedzi naczelnika VP, reorganizacja miała przynieść jasny podział kompetencji, gdyż jednostka nie powinna łączyć policyjnych zadań specjalnych z wojskowymi działaniami specjalnymi, które uznał za zupełnie odmienne, wymagające innego treningu i wyposażenia. Uzyskał w tym pełne poparcie ministra Bartaka, który przypomniał, że „VP dysponuje kilkoma regionalnymi pododdziałami specjalnymi, a UspO (SOG) powstał jako jeden z nich, odpowiedzialny za stolicę i okolice, nie chodzi więc o żadne nowości, lecz o przywrócenie pierwotnej koncepcji”.
W rzeczywistości nie chodziło o żadną „transformację”, a jedynie o zamydlenie oczu wszystkim tym, którzy mogliby zwrócić uwagę na bezsensowność tracenia ludzi i potencjału doborowej jednostki. Wszystko wskazuje na to, że w obawie przed wzbudzeniem podejrzeń zbyt bezpardonową likwidacją lub degradacją SOG, po dyskusjach w pewnych kręgach rządowych i dowództwa AČR, podjęto kroki w celu przeprowadzenia tego w odpowiednio zawoalowany sposób. Zacznijmy od nietrafności wypowiedzi szefa VP na temat niemożności łączenia wojskowych i „policyjnych” działań specjalnych, bo chociaż specjalizacja tylko w jednych z nich jest łatwiejsza, to wiele wojskowych oddziałów kontrterrorystycznych na świecie z powodzeniem osiąga wysoki poziom i skuteczność w obu, a zapotrzebowanie na tak wszechstronne i zazębiające się wyszkolenie w warunkach współczesnych konfliktów asymetrycznych jest coraz większe. Tego typu dywagacje byłyby zresztą na miejscu przy opracowywaniu koncepcji danej jednostki na etapie jej tworzenia, a ewentualne postawienie na ograniczenie jej specjalizacji do stricte policyjnych zadań specjalnych miałoby sens przy formowaniu takowej do zadań taktycznych, realizowanych wyłącznie na rzecz VP. Tymczasem SOG rozwinęła się już w pełnowartościową wojskową jednostkę kontrterrorystyczną, jedyną o takim profilu w dyspozycji AČR, a poszerzenie jej szkolenia i wyposażenia o elementy pokrywające się z częścią typowych dla wojskowych działań specjalnych wynikało jedynie z realnych potrzeb przygotowania do skutecznego prowadzenia operacji w niektórych warunkach, zwłaszcza na terenach wojennych podczas misji zagranicznych. Sytuacja była o tyle pokrętna, że – przypomnijmy – to tylko kilku „zbuntowanych” komandosów SOG, autorów listu – skargi, domagało się znacznego rozszerzenia „zielonej” części treningu i form działań jednostki, a „czarna taktyka” wciąż stanowiła trzon jej szkolenia i działań. Problem podziału kompetencji, o jakim mówił szef VP, nie miał więc de facto uzasadnienia w postaci trudności w szkoleniu i wyposażeniu do różnych zadań, lecz po prostu oznaczał chęć zredukowania roli SOG z czołowej jednostki specjalnej sił zbrojnych, o ukształtowanym profilu kontrterrorystycznym (bardzo dobrze współgrającym z wykonywaniem policyjnych zadań specjalnych i ochronnych z ramienia VP), do pozycji pododdziału taktycznego niższego szczebla korpusu policji wojskowej o ograniczonych kompetencjach, typu SWAT – co wyraźnie wyartykułował minister Bartak – i tym samym, jak się później okazało, ustąpienia osiągniętego przez nią miejsca jednostce specjalnej wywiadu, 601. skss.
W normalnych warunkach byłaby to jedynie kwestia umiejscowienia strukturalnego SOG, a nie jej degradacji pod szyldem „transformacji”. Gdyby na najwyższych szczeblach dostrzeżono rzeczywiście minusy funkcjonowania jednostki kontrterrorystycznej w ramach VP, to racjonalnym rozwiązaniem byłoby przesunięcie jej w inne podporządkowanie: dołączenie,nawet kosztem ograniczenia samodzielności, jako specjalistyczny pododdział do prostejovskiej 601. skss, albo przeniesienie wyżej, bezpośrednio do dyspozycji szefa sztabu generalnego, szefa sił specjalnych czy ministra obrony narodowej. Tym samym zachowano by wypracowany w ciągu kilku lat potencjał bojowy SOG i utrzymano gotowość sił zbrojnych do specjalistycznych działań kontrterrorystycznych. Jakiekolwiek modyfikacje w szkoleniu SOG, czy uściślenie zakresu zadań, również nie stanowiły przy tym najmniejszego powodu do radykalnych posunięć wobec jednostki.
Koniec superjednostki
Tymczasem pod przykrywką reorganizacji VP dokonano stopniowego rozkładu najbardziej efektywnej czeskiej jednostki specjalnej. Następnym krokiem po pozbyciu się dotychczasowych dowódców było zawieszenie wszelkiej aktywności części szturmowej SOG, stanowiącej ponad dwie trzecie jednostki. Wstrzymano treningi, a operatorów skierowano do czynności obsługowych przy sprzęcie, którego większość, jako już niepotrzebna według nowej koncepcji „transformacyjnej”, miała zostać rozdzielona między inne oddziały. Choć oficjalnie, mimo wszelkich zmian, dla wszystkich miały się znaleźć interesujące miejsca w armii, w rzeczywistości następnym krokiem było ciche pozbycie się większości personelu SOG. Jeszcze w lipcu 2009 r. minister obrony w wywiadzie dla dziennika „Pravo” mówił, że członkowie jednostki mogą wybrać dalszą ścieżkę kariery pozostając w praskim pododdziale szybkiego reagowania VP (PohOd – Pohotovostní Oddělení), przechodząc do pionu ochrony VIP-ów w tym korpusie lub kontynuując służbę w 601. skss, po przejściu przygotowanej specjalnie dla nich selekcji. To ostatnie, niezależnie od tego, że część SOG-owców z różnych względów i tak nie była zainteresowana przeniesieniem do Prostejova, okazało się w praktyce tylko obietnicą bez pokrycia, w celu zmylenia opinii publicznej. Z blisko czterdziestu operatorów sekcji szturmowej SOG tylko czternastu najmłodszych służbą (z tego co najmniej dziesięciu zaledwie od roku lub krócej w jednostce) włączono do PohOd VP w Pradze, pięciu otrzymało tylko czasowy przydział do zespołu wsparcia taktycznego ochrony ministra obrony, a ledwie paru wywodzących się bezpośrednio z żandarmerii wojskowej wróciło na stanowiska zajmowane przed wstąpieniem do jednostki specjalnej. Pozostałym komandosom zaproponowano jedynie trzeciorzędne etaty w służbie patrolowej VP, a część usłyszała, że z braku wyszkolenia typowego dla żandarmerii wojskowej nie mogą w ogóle zostać w tym korpusie. Przykładem niech będzie jeden z doświadczonych dowódców grup, z łącznie dwudziestoletnim doświadczeniem z centralnego policyjnego oddziału antyterrorystycznego URNa, prostejovskiej jednostki specjalnej i w końcu SOG, z wyłącznie pozytywnymi referencjami, któremu armia nie potrafiła zaproponować niczego oprócz etatu… czyściciela klatek psów służbowych. Żadnego etatu nie znaleziono również w VP dla innego, doświadczonego operatora, świetnego paramedyka odznaczonego po misji w Afganistanie krzyżem zasługi. W tej sytuacji, przed końcem 2009 r. ponad połowa najlepszych żołnierzy SOG z jej dowództwa i pionu szturmowego, w tym co najmniej dziewięciu zasłużonych weteranów z Afganistanu z byłym dowódcą włącznie, zmuszona została do odejścia do cywila. Co więcej, tylko jednemu z wywodzących się z policyjnych formacji antyterrorystycznych udało się wrócić do pracy w policji, gdyż wojskowe służby wywiadowcze zadbały, by żaden z tak oczywiście cennych ludzi dla każdej z czeskich jednostek lub służb specjalnych, zarówno armii, jak i MSW, nie mógł znaleźć po odejściu z SOG pracy w takim miejscu…
Na tym tle jeszcze bardziej szokujące i wiele mówiące jest, jak zupełnie odmiennie potoczyły się losy autorów listu – skargi z jednostki, który wykorzystano do zniszczenia SOG. Spośród tej czwórki żaden nie spotkał się z podobnym traktowaniem, jakie opisano wyżej. Jeden trafił na dobre stanowisko w wywiadzie wojskowym, drugi do ochrony osobistej ministra obrony narodowej, kolejny do nowego pododdziału naprowadzania uderzeń lotnictwa (FAC), współdziałającego z prostejovskimi komandosami w Afganistanie, a ostatni, ale odgrywający wiodącą rolę w rozpętaniu afery w SOG, prawdopodobnie służy w 601. skss. W co najmniej dwóch przypadkach nowi przełożeni nie byli zachwyceni otrzymaniem takich żołnierzy.
Z końcem września 2009 r. pion uderzeniowy SOG ostatecznie przestał funkcjonować, co w kategoriach organizacyjnych oznaczało także koniec całej jednostki. Proces likwidacji przebiegał skrycie, gdyż żołnierzy ostrzeżono, że wszystko, co dzieje się w jednostce, ma pozostać tajemnicą, a jakikolwiek wyciek informacji do mediów spotka się z surową karą. Większość zwolnionych operatorów odeszła z ostatnim dniem listopada, a ostatni w grudniu. Jedna trzecia jednostki, stanowiąca sekcję ochrony specjalnej VIP-ów, która przy wsparciu pionu bojowego od lat zajmowała się najbardziej ryzykownymi zadaniami związanymi z zabezpieczeniem pobytów przedstawicieli szefostwa sił zbrojnych, władz cywilnych i innych dyplomatów w strefach konfliktów zbrojnych, miała zakończyć swoją działalność wiosną tego roku. Już w październiku 2009 r. takie misje włączono do zadań nieposiadających głębszego doświadczenia w tym zakresie żołnierzy 601. skss i od stycznia 2010 r. przejęli oni odpowiedzialność za ochronę VIP oraz czeskiej ambasady w Kabulu od pododdziału wydzielonego dotąd w tym celu z policyjnej jednostki URNa. Bodyguardzi z SOG znajdą być może zatrudnienie w działaniach ochronnych VP na terenie kraju.
Jeszcze przed końcem roku nowoczesna broń i wyposażenie jednostki specjalnej VP zostały rozdzielone między 601. skss, batalion spadochroniarzy (43. Vmpr) z Chrudimia i PohOd VP w Pradze, a część zamknięto w magazynach, gdyż nikt w armii spoza SOG nie był przygotowany do obsługi takiego sprzętu. Czy tak specjalistyczny sprzęt, jak czterokołowce uzbrojone w granatniki automatyczne AGS-17, na pewno będzie przydatny pododdziałowi specjalnemu praskiej żandarmerii, to już inne pytanie.
Przy okazji warto zwrócić uwagę na kilka kwestii dotyczących tego pododdziału, który według oficjalnych wypowiedzi przedstawicieli czeskiego ministerstwa obrony miał rzekomo powstać z przekształcenia SOG. Jest to czwarte Pohotovostne Oddaleni, poza trzema istniejącymi od 2002 r. oddziałami szybkiego reagowania tego typu w strukturach regionalnych dowództw czeskiej żandarmerii wojskowej (Olomouc, Stara Boleslav, Tábor), które wykonują jednak zadania niższego rzędu i mają niższe, lokalne podporządkowanie, niż dotychczasowa specjalna jednostka kontrterrorystyczna dowództwa VP. Co prawda w ich składzie powołano do życia pododdziały interwencyjne typu SWAT (Zasahove skupiny), ale ich rola i możliwości ograniczają się przede wszystkim do wsparcia taktycznego działań VP, związanych z zatrzymywaniem i eskortowaniem niebezpiecznych osób podlegających jurysdykcji wojskowej oraz wykonywania zadań specjalnych przy ochronie ważnych obiektów i mienia sił zbrojnych. Na dowódcę praskiego PohOd wyznaczono oficera mającego pełne zaufanie gen. Ložka, ale bez żadnego przygotowania pod kątem takich działań. Mimo włączenia do tego pododdziału kilkunastu operatorów SOG, co prawda najmłodszych stażem, potrzeba czasu, by osiągnął on pełną gotowość bojową i nabrał doświadczenia pozwalającego mu stać się pełnowartościową jednostką do wykonywania nawet mniej skomplikowanych zadań.
Tych kilka faktów, w połączeniu z „polityką kadrową” wobec dotychczasowego składu SOG, nie pozostawia wątpliwości, że deklaracje najwyższych przełożonych tej jednostki co do zasadności „transformacji” najnowocześniejszej i najefektywniejszej czeskiej jednostki specjalnej w PohOd stanowiły tylko zasłonę dymną, w celu ukrycia jej bezsensownej likwidacji z zupełnie innych powodów. Koniec SOG oznacza również istotny spadek zdolności kontrterrorystycznych Republiki Czeskiej, zwłaszcza w wypadku konieczności przeprowadzenia operacji ratunkowej za granicą. URNa jako jednostka policyjna przeznaczona jest tylko do działań wewnątrz kraju, a czeska armia nie posiada obecnie żadnej jednostki wyszkolonej i wyposażonej w specjalistyczny sprzęt do trudnych operacji szturmowych związanych z odbijaniem zakładników. Jedyni specjaliści w tamtejszych siłach zbrojnych, szlifujący od co najmniej kilku lat takie umiejętności i stanowiący zgrany zespół bojowy o wypracowanych procedurach, zostali wyrugowani w zakamuflowany sposób z ich szeregów w wyniku zawiści oraz źle realizowanych ambicji. Tymczasem na początku tego roku czeskie ministerstwo obrony zakomunikowało, że w ramach 601. skss tworzona jest nowa kompania do zadań kontrterrorystycznych, która będzie stacjonować w Pradze. Czy można znaleźć racjonalny powód i sens całkowitej likwidacji ukształtowanej już jednostki do walki z terroryzmem, w którą zainwestowano olbrzymie pieniądze, a następnie budowania, de facto od podstaw, nowego pododdziału tego typu w innej?
Takie zakończenie historii SOG ostatecznie potwierdza, że mimo wszystkich ruchów próbujących nadać jej niszczeniu pozory zasadnych zmian, tak naprawdę od początku była ona celem intrygi pewnych sił, nieliczących się z nikim i niczym. Odpowiedź na pytanie, kto stał za tą intrygą, nawet bez znajomości wielu przytoczonych wyżej okoliczności, łatwo znaleźć, orientując się tylko: komu nie była w smak SOG i kto zyskał na jej zniknięciu. W imię tego zmarnowano najskuteczniejszą, wybijającą się pod wieloma względami jednostkę, jedyną w Czechach zdolną do wykonywania najtrudniejszych zadań kontrterrorystycznych za granicą. Ale przede wszystkim zmarnowano olbrzymi potencjał kilkudziesięciu doborowych żołnierzy i policjantów, ich wkład oraz lata zaangażowania w osiąganie najwyższego poziomu, docenianego przez wielu najlepszych zagranicznych partnerów, jednak jak się okazało, tak łatwo skreślonych we własnym kraju.
Naszywki naramienne operatorów Oddziału Operacji Specjalnych Policji Wojskowej Republiki Czeskiej |
Występują w trzech wersjach kolorystycznych: kolorowe (do munduru wyjściowego), w tonacji oliwkowo-zielonej (ang. subdued – do oliwkowych, nomeksowych kombinezonów taktycznych), beżowe (piaskowe – do mundurów w kamuflażu pustynnym). Naszywka dwuczęściowa z oddzielnym łuczkiem z inicjałami SOG noszona była na prawym ramieniu. W centralnej części tarczy widnieje miecz, będący symbolem męstwa, odwagi i ofensywnego charakteru działań oraz grecka litera omega, która – jako ostatnia w alfabecie – symbolizuje ostateczną (siłową) opcję w konfrontacji służb bezpieczeństwa z terroryzmem i zorganizowaną przestępczością. Na lewym ramieniu operatorzy nosili prostokątne naszywki w postaci flagi w barwach narodowych (występujące także w trzech wersjach kolorystycznych), czasem na większym polu z grupą krwi operatora. Podczas misji zagranicznych pododdziałów SOG znane są też przypadki noszenia naszywek w kształcie łukowatym z napisem dużymi literami CZECH REPUBLIC. Haft, wymiary tarczy 75×53 mm, wymiary łuczku 70×18 mm. Uzupełnieniem tematyki insygniów w jednostce są medale (coins) wręczane w trakcie kontaktów międzynarodowych z innymi jednostkami o podobnym profilu lub osobom zasłużonym dla SOG. Na awersie widnieje symbol jednostki z charakterystycznym mottem łacińskim Audaces Fortuna Iuvat – czyli „Szczęście Śmiałym Sprzyja”. Na rewersie – wizerunek operatorów i czeska maksyma Vule Odvaha Rozum Spolehlivost – „Wola, Odwaga, Rozum, Niezawodność”. Autor: Artur Raguszewski |