W środę 7 stycznia br., o godzinie 11:30 czasu lokalnego (10:30 GMT), na róg Rue Nicolas-Appert i Allée Verte w 11. dzielnicy Paryża podjechał czarny Citroen C3, z którego wyskoczyły dwie ubrane na czarno postacie w kominiarkach, uzbrojone w 7,62-mm karabinki Kałasznikowa z kolbami składanymi (AKS lub AKMS), jedna w czarnej kamizelce taktycznej, druga w piaskowej barwy chest-rigu z zapasowymi magazynkami. Ich celem była mieszcząca się pod numerem 10 na ulicy Nicolas-Apperta redakcja znanego z niewybrednych i kontrowersyjnych treści czasopisma „Charlie Hebdo”, które w 2006 r. przedrukowało z duńskiego dziennika „Jyllands-Posten” obrazoburcze karykatury islamskiego proroka Mahometa, a następnie publikowało kolejne, własnego autorstwa, wywołując oburzenie i liczne groźby muzułmanów.
Przeczytaj także: DZIAŁANIA NIEREGULARNE
Zamachowcy zastrzelili na parterze i pierwszym piętrze redakcji 11 osób: dozorcę Frederica Boisseau, przypadkowego gościa redakcji Michela Renaud, ośmiu dziennikarzy (redaktora naczelnego-wydawcę tygodnika, Stéphane’a „Charba” Charbonniera, Elsę Cayat, Bernarda Maris, Mustaphę Ourrada i rysowników: Jeana „Cabu” Cabuta, Philippe’a Honore’a, Bernarda „Tignous” Verlhaca, Georgesa Wolinskiego) oraz 49-letniego policjanta Francka Brinsolaro z SPHP (Service de Protection des Hautes Personnalites), który po wspomnianych pogróżkach został przydzielony do ochrony wydawcy
Po opuszczeniu kilka minut później budynku jeden z morderców wznosi okrzyki „Allahu akbar” oraz „jesteśmy mścicielami proroka Mahometa, zabiliśmy Charlie Hebdo”, po czym obaj odjeżdżają bez pośpiechu swym C3, skręcając od razu w prawo, w Allée Verte. Na widok blokującego im drogę policyjnego samochodu z włączoną sygnalizacją świetlną wysiadają z auta i oddają kilkanaście szybkich, pojedynczych strzałów w jego stronę. Ten patrol, mimo naliczonych później 15 przestrzelin w przedniej szybie, zdołał jednak szybko wycofać się na wstecznym biegu do końca ulicy, utykając dopiero na skrzyżowaniu z bulwarem Richarda Lenoir.
![]() |
---|
SNAJPERZY SPECIAL OPS EXTRA Wydanie specjalne 1/2016 Wydawca: Grupa MEDIUM Rok: 2016 |
SPRAWDŹ CENĘ » |
KUP w Księgarni Militarnej » |
Terroryści podążyli za nim swoim pojazdem, strzelając jeszcze kilka razy, po czym skręcili w bulwar, prawdopodobnie w lewo, pod prąd. Chwilę później, po przebiciu się przez pas zieleni lub zawróceniu na południe do bliskiego przejazdu przezeń, znaleźli się już na właściwym, drugim pasie jezdni w kierunku północnym. Mniej niż 200 m od miejsca pierwszej zbrodni, przed rogiem Rue Moufle, znów opuszczają auto, otwierając ogień do 42-letniego policjanta z patrolówki komisariatu 11. dzielnicy, Ahmeda Merabeta. Następnie podbiegają do leżącego po trafieniu w podbrzusze, a jeden z nich pyta, czy chciał ich zabić, co może wskazywać, że ten tunezyjskiego pochodzenia funkcjonariusz, również muzułmanin, być może zdążył strzelić do nich, a przynajmniej dobyć broń.
Tu doniesienia są jednak sprzeczne – według jednych informacji Merabet służył w patrolu rowerowym policji miejskiej i był nieuzbrojony, niektóre podają, że miał broń, ale został ranny, zanim po nią sięgnął, a jeszcze inne, że po postrzale wypadła mu z ręki. Leżący na chodniku policjant, unosząc ręce w geście poddania, zdążył tylko powiedzieć „Non, ç’est bon, chef” (fr. „Nie, w porządku, szefie”), a gdy zwinął się na bok z bólu, odwracając tyłem do bliższego z dobiegających doń terrorystów, ten bez zawahania dobił go strzałem w kark, z odległości mniej niż pół metra.
Sytuację sfilmował z okna i upublicznił w internecie mieszkający w tej okolicy inż. Jordi Mir, przekonany w pierwszym momencie, że ubrane na czarno postacie z bronią to policjanci z jakiejś grupy specjalnej (to na ujęciach z jego filmu dopatrywano się leżącego prawie dwa metry dalej pistoletu, choć przy tej jakości nagrania ciemna plama równie dobrze może być radiostacją lub innym przedmiotem). Czarne stroje, oporządzenie, dość opanowane zachowanie i strzelanie ogniem pojedynczym wystarczyły, by wielu komentatorów uznało sprawców zamachu za zawodowców, co jednak jest znacznym nadużyciem.
Pomijając, że na początku nie trafili nawet do wybranego na cel miejsca, gdyż najpierw wbiegli pod nr 6, a dopiero po zorientowaniu się w pomyłce odnaleźli sąsiednie wejście do redakcji, to ich zachowanie oraz szczegóły posługiwania się bronią bynajmniej nie wskazują na szczególne wyszkolenie – jeden po masakrze w redakcji miał nawet problemy z obsługą swego karabinka i potrzebował w tym celu pomocy drugiego.