Przygotowanie zrzutu wymagało przezwyciężenia nie tylko problemów natury technicznej lecz, co pojawia się często w akcjach nowatorskich i obarczonych wysokim stopniem ryzyka, także problemów natury mentalnej. Oficerowie RAF nie wierzyli w powodzenie operacji i mieli opory przeciwko przekazywaniu maszyn do wykonywania tak niepewnych operacji – obawiali się strat w sprzęcie i ludziach. Mimo tych obaw, do operacji została wyznaczona załoga w składzie F/L F. Keast – dowódca, F/O Baker, P/O Mc Murdie, Serg. D. W. Davies, Serg. D. H. Bernard, Corp. A. Cameron. Lot miał zostać wykonany na dwumotorowym samolocie Armstrong Whitworth Whitley Mk. V z 1419. Eskadry Specjalnego Przeznaczenia (Special Duty Flight). Załoga zaginęła w kolejnym locie na kontynent, podczas operacji zrzutu skoczków do Belgii w nocy z 17 na 18 lutego 1941 roku (załoga otrzymała pośmiertnie polskie odznaczenia wojskowe – dowódca Krzyż Virtuti Militari V klasy, a pozostali członkowie zostali odznaczeni Krzyżami Walecznych) . Kolejne loty w pierwszym, pionierskim i eksperymentalnym sezonie były wykonywane przez polskie załogi z 138. Dywizjonu Specjalnego Przeznaczenia.
Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do naszego newslettera! |
W celu wykonania tak ryzykownego zadania należało dostosować samolot, m.in. poprzez instalację dodatkowych zbiorników paliwa w komorach bombowych. Właśnie z powodu zbyt małych zbiorników paliwa w samolocie odwołano lot zaplanowany na 20 grudnia 1940 r. Kolejnym warunkiem, który musiał zostać spełniony, aby lot mógł się odbyć, były odpowiednio sprzyjające warunki atmosferyczne – jasne księżycowe noce – takie nadarzyły się w połowie lutego 1941 r.
W pierwszej, eksperymentalnej operacji o kryptonimie „Adolphus” przerzucono do kraju 2 „Cichociemnych” – majora Stanisława Krzymowskigo, ps. „Kostka”, rotmistrza Józefa Zabielskiego, ps. „Żbik”, oraz jednego kuriera MSW, bombardiera Czesława Raczkowskiego, ps. „Orkan”. Była to pierwsza próba przerzucenia skoczków spadochronowych z Wielkiej Brytanii na kontynent europejski, w dodatku na taką odległość.
Załoga wybrała najkrótszą drogę dotarcia do Polski, na przełaj nad Niemcami – z Tempsford nad Kanałem LaManche, krajami Beneluksu, Niemcami (Düsseldorfem i Berlinem), Krakowem i kończyła się na Śląsku Cieszyńskim. Z uwagi na zamontowane dodatkowe zbiorniki paliwa i niebezpieczeństwo pożaru, pilot zdecydował się wyłączyć ogrzewanie, wskutek czego temperatura wewnątrz samolotu spadła poniżej zera. Już w trakcie lotu okazało się także, że samolot nie miał przygotowanego odpowiedniego wycięcia w kadłubie, dziury, do jakiej byli przyzwyczajeni skoczkowie. Musieli wyskakiwać przez drzwi.
Niestety, samolot zboczył z kursu i zamiast nad Włoszczową, gdzie była przygotowana placówka odbiorcza, spadochroniarzy zrzucono na Śląsku Cieszyńskim, ok. 10 km na północny wschód od Cieszyna, na terenie włączonym do Rzeszy. Wraz z załogą zrzucono (wg opisu niemieckiego meldunku o lądowaniu spadochroniarzy pod Cieszynem w dniu 16 lutego 1941 r.) 4 zasobniki ze spadochronami, w których znajdowały się 4 aparaty nadawcze z polskim opisem, 2 pistolety maszynowe z amunicją, sprzęt świetlno-sygnalizacyjny, różnego rodzaju środki wybuchowe, materiały propagandowe w języku polskim i angielskim, listy do osobistości w Polsce, książki, odzież i bieliznę oraz artykuły żywnościowe i napoje. Skoczkowie, po wielu perypetiach, przedostali się każdy z osobna przez granicę i dotarli do Generalnego Gubernatorstwa, do Warszawy (więcej o przebiegu operacji i losach skoczków można przeczytać w publikacjach: J. Zabielski, „Pierwszy skok”, [w:] Drogi cichociemnych, Bellona, Warszawa 2008 oraz C. Leżeński, Dajcie im imię, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1985).
Samolot wrócił do bazy na resztkach paliwa (w zbiornikach zostało zaledwie 50 l benzyny). Sukces tego eksperymentalnego lotu zadecydował o kontynuowaniu prac nad kolejnymi lotami do Polski, mimo negatywnej opinii ze strony fachowców od lotnictwa (zarówno polskich, jak i angielskich). Po powrocie, mimo wielu przeciwności, zaczęto organizować przygotowania do kolejnych lotów, przede wszystkim z polskimi załogami.
Pierwsze operacje przerzutowe miały charakter doświadczalny oraz pionierski pod każdym względem, zarówno dla załóg lotniczych, dla „Syreny” (komórki Oddziału V KG ZWZ-AK, zajmującej się sprawami odbioru zrzutów lotniczych) w kwestii organizacji odbioru i placówek oraz łączności radiowej, dla bazy w sprawach kompletowania i pakowania zawartości zasobników. W celu jak najlepszego przygotowania operacji, analizowany był każdy lot i zrzut. Mimo to nie uniknięto pomyłek i wpadek, jak np. zrzutów poza placówką.
„Adolphus” była pierwszą z dziesiątek operacji, podczas których zrzucano do kraju „Cichociemnych” oraz kurierów, broń, pieniądze i inne środki niezbędne do walki. W lutym 2011 r. przypadać będzie 70. rocznica pierwszego zrzutu „Cichociemnych” do Polski.