Czy można było lepiej?
Co nam zostało z początków budowania cywilnych służb specjalnych III RP?

Foto. Adobe Stock
Czas transformacji jest próbą dla każdego państwa, które ją przechodzi. Nie można przeprowadzić jej idealnie. To tak jakby chcieć dorastać bez burzy hormonów i nastoletnich emocji. Nie można nie popełnić błędów. Tak było i z Polską. Przechodzenie z systemu niedemokratycznego do demokracji zachodniej naznaczone było niedoskonałościami, brakiem doświadczenia, a także dużą ilością oczekiwań i ideałów. W takiej atmosferze budowano cywilne służby specjalne III RP. I nawet gdyby wówczas była to najważniejsza dla funkcjonowania państwa kwestia, a nie była, nie obyłoby się bez niedociągnięć. Niestety, część z nich nadal funkcjonuje w polskich służbach specjalnych pomimo upływu 33 lat.
Zobacz także
Light Fighter Solutions Noktowizja w praktyce

W artykule przybliżymy praktyczne aspekty użycia noktowizji w środowisku taktycznym. Nie będziemy skupiać się na historii jej powstania czy różnicy w osiągach, ponieważ takowe może opisać każdy teoretyk,...
W artykule przybliżymy praktyczne aspekty użycia noktowizji w środowisku taktycznym. Nie będziemy skupiać się na historii jej powstania czy różnicy w osiągach, ponieważ takowe może opisać każdy teoretyk, a zajmiemy się tym, do czego właściwie żołnierz potrzebuje optoelektroniki i jak może z nią skutecznie działać.
Tomasz Nawrocki Ucieczki z konwoju - przyczyny, sposoby, narzędzia

W Polsce istnieje wiele formacji odpowiedzialnych za utrzymanie bezpieczeństwa państwa i porządku publicznego. Specyfika każdej ze służb opiera się nie tylko na posiadanych uprawnieniach, ale także na...
W Polsce istnieje wiele formacji odpowiedzialnych za utrzymanie bezpieczeństwa państwa i porządku publicznego. Specyfika każdej ze służb opiera się nie tylko na posiadanych uprawnieniach, ale także na wyznaczonych zadaniach oraz otoczeniu, w którym są one realizowane. Obok ochrony obiektowej czy strefowej, polegającej na wystawianiu posterunków lub patroli, niektóre ze służb wykonują czynności konwojowania osób. W przypadku konwojowania osób potencjalnie niebezpiecznych – pozbawionych wolności, zatrzymanych...
Redakcja Strażnik Bałtyku-25

W dniu 3 lutego 2025 roku na Morzu Bałtyckim odbyły się ćwiczenia Marynarki Wojennej pod kryptonimem „Strażnik Bałtyku-25”. Celem manewrów było doskonalenie procedur działania oraz współpracy w zakresie...
W dniu 3 lutego 2025 roku na Morzu Bałtyckim odbyły się ćwiczenia Marynarki Wojennej pod kryptonimem „Strażnik Bałtyku-25”. Celem manewrów było doskonalenie procedur działania oraz współpracy w zakresie reagowania na militarne i niemilitarne zagrożenia morskiej infrastruktury krytycznej.
Kwestia reformy służb specjalnych i w ogóle ich funkcjonowania nie była omawiana podczas obrad Okrągłego Stołu. Było to związane prawdopodobnie z faktem, iż to szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, gen. Czesław Kiszczak, a więc instytucji, w ramach której znajdowała się wówczas Służba Bezpieczeństwa, przewodniczył obradom.
Opozycyjni uczestnicy dialogu mieli świadomość, że wszelkie ustalenia polityczne będą bezprzedmiotowe, gdy nie uzyskają przyzwolenia kierownictwa resortu spraw wewnętrznych.
Poza tym ważyły się wówczas losy wyborów, jak i sytuacji gospodarczej kraju. Zagadnienie funkcjonowania służb nie wydawało się palące.
Stan ten utrzymywał się również bezpośrednio po wielkim sukcesie wyborczym opozycji z 4 czerwca 1989 r. Emanacją tej postawy była najpierw zgoda na misję tworzenia nowego rządu przez gen. Czesława Kiszczaka, a następnie pozostawienie jego osoby na zajmowanym dotychczas stanowisku Ministra Spraw Wewnętrznych.
Pomimo objęcia 24 sierpnia 1989 r. stanowiska premiera Rady Ministrów przez Tadeusza Mazowieckiego, minister Czesław Kiszczak nadal podejmował niezależnie decyzje o losach ministerstwa i jego służb.
Przeczytaj także: Co ty wiesz o operacji SAMUM >>
W tym samym dniu podpisał zarządzenie nr 075/89, bez konsultacji z nową Radą Ministrów. Zarządzenie w sposób totalny przebudowało strukturę MSW i doprowadziło do likwidacji czterech departamentów (III – walka z opozycją, IV – walka z Kościołem, V i VI), a także Głównego Inspektoratu Ochrony Przemysłu oraz Biura Studiów, wraz z podlegającymi mu komórkami terenowymi.
Wymienione jednostki wchodziły w skład Służby Bezpieczeństwa, która stanowiła przedmiot licznych ataków ze strony opozycji. Funkcjonariusze ww. departamentów nie zostali usunięci ze służby, ale weszli w skład nowych: Departamentu Studiów i Analiz, Departamentu Ochrony Konstytucyjnego Porządku Państwa oraz Departamentu Ochrony Gospodarki.
Wszystkie powyższe działania gen. Czesław Kiszczak podejmował przy milczącej aprobacie Tadeusza Mazowieckiego, który obawiał się potencjalnych skutków jakichkolwiek zmian w MSW. Jednakże presja własnego środowiska oraz Lecha Wałęsy doprowadziły do powołania przez premiera 7 marca 1990 r. na stanowisko podsekretarza stanu w MSW senatora Krzysztofa Kozłowskiego, do którego w maju dołączył Andrzej Milczanowski.
Powyższa sytuacja pokazuje, iż przejmująca powoli władzę opozycja, a de facto nowa władza, bała się tematu służb i uważała go za mniej istotny od palących problemów politycznych i gospodarczych. W tym kontekście należy również postrzegać brak wcześniejszych prac tego środowiska nad nową ustawą o resortach siłowych.
Potwierdzają to wspomnienia Jana Widackiego, który opisywał, iż działalność jego zespołu odpowiedzialnego za ustawę była mozolna i powolna, gdyż uważnie dyskutowano każdy zapis nowych przepisów. Orientując się, że w ten sposób nowy rząd będzie skazany na ustawę zaproponowaną przez gen. Czesława Kiszczaka, sam w tajemnicy przygotował własny autorski projekt nowych ustaw policyjnych.
Stał się on oficjalnym projektem poselskim Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego. Został złożony do laski marszałkowskiej wraz z rządowym, przygotowanym przez MSW. W dniu 6 kwietnia 1990 r. projekt ustawy o Urzędzie Ochrony Państwa wraz z projektami ustaw o ministrze spraw wewnętrznych i Policji, zaprezentował Marszałkowi Sejmu i Wysokiej Izbie poseł sprawozdawca Jerzy Zimowski.
Jaka miała być nowa służba?
Dla funkcjonowania uprawnień i pozycji nowej cywilnej służby specjalnej, którą został Urząd Ochrony Państwa, miało znaczenie wiele kwestii. Większość z nich nie miała jakiejkolwiek wartości merytorycznej.
Chodziło o emocje i obawy. W świeżej pamięci posłów nowego parlamentu pozostawała opresyjna rola Służby Bezpieczeństwa. Wielu nowych posłów, pochodzących przecież ze środowiska „Solidarności”, w jakiś sposób zostało dotkniętych represjami ze strony SB – Departamentu III.
Nową służbę budowano więc tak, by nie była zbyt silną, by nie miała nazbyt szerokich kompetencji oraz nie posiadała zbyt wielu możliwości. Wszystko to oczywiście w kontekście spełniania wymogów demokratycznego państwa prawa. Miała ona skupiać się przed wszystkim na obszarze działań wywiadu i kontrwywiadu, i były to dwa piony o największym znaczeniu w UOP.
Warto podkreślić, że na mocy ustawy o UOP jej szef określany był jako centralny organ administracji państwowej podległy Ministrowi Spraw Wewnętrznych.
Tak więc UOP pozostawał częścią MSW. Decyzja ta miała na celu redukcję roli „superresortu”, jakim było MSW w poprzednim systemie. W nowej Polsce ministerstwo miało być podmiotem zarządzającym sprawami bezpieczeństwa i porządku publicznego oraz terenowej administracji rządowej. Szef UOP nie posiadał uprawnień pozwalających na opracowywanie projektów aktów prawnych w zakresie swojej właściwości i przedstawianie ich Radzie Ministrów oraz Prezesowi RM.
Brak tych uprawnień zdecydowanie osłabiał pozycję Szefa UOP w pierwszym okresie funkcjonowania urzędu. Szef urzędu obserwując z pozycji służb specjalnych kształtującą się w latach dziewięćdziesiątych rzeczywistość społeczno-gospodarczą, mógł bowiem potencjalnie reagować wyprzedzająco. Szczególnie w okresie, gdy na znaczeniu zyskiwały zadania mające na celu zwalczanie przestępczości transnarodowej i gospodarczej wymierzonej w kluczowe interesy państwa polskiego.
Interesującym jest także fakt, że ustawodawca nie przewidywał wobec kandydata na stanowisko szefa UOP jakichkolwiek wymagań. Ułatwiało to oczywiście obsadzenie polityczne tego stanowiska, co miało pozbawić wpływów na nową służbę osób uprzywilejowanych w poprzednim systemie.
Również w obecnie obowiązującej ustawie o ABW i AW szefowie tych służb w zakresie kompetencji mają „dawać rękojmię należytego wykonywania zadań”, ale nie muszą mieć doświadczenia w jakiejkolwiek służbie.
Kadry decydują o wszystkim – czy na pewno?
Podstawowym problemem nowej służby były kadry. W dniu 21 maja 1990 r. Rada Ministrów przyjęła „uchwałę w sprawie trybu i warunków przyjmowania byłych funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa do służby w UOP i w innych jednostkach organizacyjnych podległych Ministrowi Spraw Wewnętrznych oraz zatrudniania ich w MSW”.
Polskie władze przyjęły bowiem tzw. „opcję kontynuacji” decydując, że do nowej służby wejdzie część byłych funkcjonariuszy byłej SB MSW, po przejściu „procesu weryfikacji” (poza funkcjonariuszami prześladującymi opozycję i Kościół, tj. tymi, którzy pracowali w Departamencie III i IV). Przebiegał on różnie w zależności od miejsca w Polsce.
Ze wspomnień funkcjonariuszy UOP, którzy zostali mu poddani, wynika że w Warszawie przebiegł dosyć spokojnie i większość osób poddanych weryfikacji go przeszła. W terenie było już gorzej. Tam ogromną rolę odgrywały emocje i polityka, co spowodowało, że większość poddających się weryfikacji została odrzucona.
Tam gdzie pozostało najmniej „starych” kadr, najtrudniej było podjąć działalność na nowo. W świadomości społecznej najsilniej wyrył się obraz weryfikacji Franza Maurera z filmu Władysława Pasikowskiego „Psy”.
W UOP pozostali głównie byli funkcjonariusze Departamentu I MSW (wywiadu) i oni tworzyli Zarząd Wywiadu oraz Departamentu II MSW (kontrwywiadu), którzy weszli w skład Zarządu Kontrwywiadu. W obliczu nowych zadań, jakie stawały przed służbą, oraz faktu, że wielu funkcjonariuszy SB nie poddało się weryfikacji, UOP stanął przed ogromnymi problemami kadrowymi. Potrzebowano nowych ludzi bez historii w SB, z nieposzlakowaną opinią. A o takich było bardzo trudno.
Pierwszy szef UOP Krzysztof Kozłowski wspominał, że z poręczenia „Solidarności”, Klubów Inteligencji Katolickiej, Komitetów Obywatelskich kierowano do niego wiele osób. Niestety, często byli to ludzie, którym brakowało wiele do „nieposzlakowanej opinii”, zdarzały się też osoby już wcześniej związane z resortem, które ten fakt ukrywały. Ich protektorzy albo nie wiedzieli o ich wcześniejszej aktywności, albo wiedzieć nie chcieli. Próbowano również z UOP zrobić, jak to ujął Krzysztof Kozłowski, zsyp. Mecenas Wiesław Johan, pełnomocnik rządu do spraw likwidacji Głównego Urzędu Kontroli Publikacji i Widowisk (cenzura), zaproponował Kozłowskiemu do zatrudnienia w UOP zwalnianych cenzorów, gdyż nie mógł „zostawić ich na lodzie, bez pracy, a oni nic nie umieli.
Może by Pan przyjął ze stu do resortu?”. Powyższe pokazuje, że z odpowiednimi kadrami w nowej służbie był ogromny kłopot. Wiele osób odmawiało, szczególnie starszych, doświadczonych – przyjście do resortu kojarzyło się im z „brudzeniem rąk”, choć to była nowa służba w nowym państwie, zarządzanym przez nową władzę. Odmówił m.in. Andrzej Paczkowski, któremu Krzysztof Kozłowski zaproponował stanowisko dyrektora archiwum MSW, a także Jan Olszewski.
Zatrudnienie w UOP nie było atrakcyjne także z powodu niezbyt wysokich uposażeń i trudności, z jakimi borykały się wówczas wszystkie instytucje państwowe – głębokie niedofinansowanie. Funkcjonariusze, którzy przeszli z Departamentu II MSW do Zarządu Kontrwywiadu, wspominali, że ich sytuacja finansowa wyraźnie się pogorszyła, nawet w ówczesnej Policji zarabiano więcej.
Nowe czasy – nowe zadania
Urząd Ochrony Państwa, chociaż w swej strukturze skoncentrowany na wywiadzie i kontrwywiadzie, bardzo szybko musiał stanąć przed zadaniami dotąd sobie nieznanymi.
Kontrwywiad w swojej tradycyjnej działalności związanej ze zwalczaniem aktywności obcych wywiadów przeciwko interesom RP, rezygnował z działań operacyjnych na nowych kierunkach partnerskich (państwa zachodnie, kraje NATO), a kierował się na wschód. Ponadto miał odpowiadać za rozpoznawanie i zwalczanie przestępstw przeciwko państwu w obszarze gospodarczym oraz terroryzmu.
Nowe władze obawiały się, że otwarcie granicy zachodniej może zaowocować przenikaniem terroryzmu do Polski. Było to zadanie tym trudniejsze, że nowa służba nie posiadała doświadczenia w realizacji tego typu działań. W ocenie Krzysztofa Kozłowskiego SB dawała różnego rodzaju arabskim „gościom” wolną rękę, nie rejestrowała przyjazdów, nie kontrolowała poczynań.
Pierwszą listę terrorystów arabskich, którzy przebywali w Polsce, UOP otrzymał dzięki współpracy z wywiadami zachodnimi. Problemem w sprawnej realizacji zadań na tym kierunku były również: przestarzały system łączności i brak właściwie przygotowanej jednostki antyterrorystycznej.
We wrześniu 1990 r. kierownictwo kontrwywiadu dostało polecenie powołania wydziału do zwalczania przestępczości zorganizowanej. Niestety równie szybko okazało się, że nie ma w Polsce nikogo, kto by za ten obszar zagrożeń odpowiadał. Stąd pomysł, że za tę kwestię odpowiadać będzie także Zarząd Kontrwywiadu UOP.
Od początku powstania wydziału było bardzo wiele zadań na wielu polach. Zaczęły pojawiać się zjawiska, które wcześniej w Polsce nie występowały: przemyt ludzi, broni, materiałów rozszczepialnych, narkotyków, kradzieże samochodów na zachodzie, przerzut na wschód itd. Wprawdzie SB MSW dysponowała Departamentem Ochrony Gospodarki, ale został on wraz z resztą niewygodnych departamentów MSW zlikwidowany. Wkrótce okazało się, że Policja nie miała odpowiednich środków ani specjalistów, którzy potrafiliby walczyć z nowym rodzajem przestępczości.
Wiele ówczesnych problemów wynikało z wadliwego prawodawstwa oraz nadużyć gospodarczych nowego typu, które w PRL nie miały miejsca. Ponadto dotyczyły one często uprzywilejowanych grup społecznych, osób powiązanych z władzą obecną lub poprzednią. Walka z tego rodzaju nadużyciami wymagała nowego podejścia.
Brak nadzoru nad tą sferą przestępczości był świadomą decyzją ustawodawcy, gdyż to właśnie ustawodawca nie przyznał kompetencji w tym zakresie UOP, bojąc się nadmiernie je poszerzyć. W 1996 r. na bazie doświadczeń Zarządu Kontrwywiadu w obszarze negatywnych zjawisk w gospodarce, powołano w UOP nowy pion wyspecjalizowany w rozpoznawaniu i zwalczaniu zagrożeń oraz przestępstw godzących w podstawy ekonomiczne państwa – Zarząd Ochrony Ekonomicznych Interesów Państwa, tym samym wyjmując to zagadnienie z zakresu nadzoru Zarządu Kontrwywiadu UOP.
W kontrwywiadzie znalazły się również takie zagadnienia jak zwalczanie produkcji i przemytu narkotyków oraz handlu nimi, handlu bronią i materiałami rozszczepialnymi, a także nowe obszary zainteresowań, jak chociażby tematyka azjatycka.
Tak szeroki zakres kompetencji kontrwywiadu, w tym w obszarach, które nie były jego tradycyjnym polem działalności, de facto paraliżował jego aktywność w początkowym okresie.
Odbierał i tak wątłe siły i zasoby ludzkie od spraw o charakterze czysto kontrwywiadowczym, osłabiając rozpoznanie aktywności obcych służb na terenie RP, w tym służb rosyjskich.
Pomocna dłoń?
Zmianom polityczno-gospodarczym w państwach bloku wschodniego intensywnie przyglądały się państwa zachodnie. Szybko zwróciły uwagę na możliwości związane z wejściem w alians ze służbami specjalnymi nowo budującej się Polski. Proces rozwijania współpracy CIA z pierwszym krajem z zza „żelaznej kurtyny” opisał John Pomfert w książce „From Warsaw with love” (wersja polskojęzyczna wydana przez ZNAK pt. „Pozdrowienia z Warszawy”).
Fakt, że pierwszy do współpracy z Polską zgłosił się wywiad amerykański, istotnie zdeterminował dalszą współpracę z partnerami. Kolejne kontakty pomiędzy służbami odbywały się bowiem za pośrednictwem przedstawicieli wywiadów zarówno amerykańskiej, jak i brytyjskiej służby, co utrudniało sprawną wymianę informacji przedstawicielom kontrwywiadu. Ta praktyczna trudność wynikała również z faktu, iż zarówno w USA, jak i w Wielkiej Brytanii wywiad i kontrwywiad to były dwie odrębne instytucje, natomiast w 1990 r. w Polsce obie służby znajdowały się w jednej instytucji.
Brak zaufania i dominacja utartych schematów myślowych towarzyszyły również pierwszym spotkaniom przedstawicieli Zarządu Kontrwywiadu UOP z nowymi partnerami.
Funkcjonariusze kontrwywiadu wspominając swoje pierwsze wizyty w Londynie oraz rozmowy z brytyjskim kontrwywiadem (MI5) twierdzili, że przypominały one raczej przesłuchania niż dialog. Przez przedstawicieli różnych wydziałów odpytywani byli w tych samych kwestiach, zadawano im podobne pytania: zachowanie kadrowych funkcjonariuszy radzieckich, czy jest widoczna demoralizacja Rosjan, czy polskie służby wykorzystują demoralizację żołnierzy radzieckich.
Padały również kwestie, które wykraczały poza możliwość udzielenia odpowiedzi bez konsultacji z przełożonymi, np. czy Polska ma rosyjską broń atomową. Długi okres wzajemnego badania wiarygodności i intencji spowodował, że wiele spraw kontrwywiadu „zostało zaprzepaszczonych”. Nie podjęto działań, gdyż brakowało informacji, oczekiwano na decyzję, a czas płynął i sytuacja operacyjna ulegała zmianie, łącznie z wyjazdem podejrzewanej osoby z kraju.
Nowi przyjaciele nie udzielali pomocy bezinteresownie. Cenna była przede wszystkim znajomość realiów Związku Radzieckiego oraz wewnętrznych zasad funkcjonowania radzieckiej partii komunistycznej. Ponadto wartościową wiedzą były także dane dotyczące pozycjonowania i stanu arsenału nuklearnego ZSRR. Była ona wówczas całkowicie niedostępna Stanom Zjednoczonym.
Aspekt walki z terroryzmem miał również ogromne znaczenie. CIA posiadała wiedzę, że Związek Radziecki i kraje sprzymierzone sprzedają broń terrorystom arabskim oraz biorą udział w międzynarodowym handlu narkotykami. Kraje komunistyczne wspierały również despotyczne władze na Środkowym Wschodzie, a ich firmy energetyczne czerpały z tych relacji duże zyski.
Współpracowały również z Iranem, Koreą Północną i Kubą, gdzie USA nie miały nawet przedstawicielstw dyplomatycznych. Zarówno CIA, jak i Pentagon, zainteresowane były, wszechobecnym w państwach bloku wschodniego, sowieckim sprzętem wojskowym. Amerykańskie służby, w tym FBI, liczyły, iż współpraca ze służbami bloku wschodniego umożliwi im wykrycie i zneutralizowanie uplasowanej w USA agentury tych państw, a także sowieckiej.
CIA zależało również, by w nowo powstającej służbie pozostali doświadczeni oficerowie. Agencja lobbowała przeciwko czystkom w pionie wywiadowczym. Podkreślano warsztat polskich komunistycznych szpiegów, który powodował, że CIA chciała współpracować z nimi, a nie przeciw nim. Centrala w Langley, jak pisze Pomfret, obawiała się również, że pozostawieni poza służbą funkcjonariusze mogliby mieć wpływ na hamowanie pozytywnych zmian w bloku wschodnim.
Podobne obawy miał także rząd Tadeusza Mazowieckiego. Za ciekawy należy uznać fakt, o którym wspomniał Andrzej Milczanowski, udzielając wywiadu Johnowi Pomfre’owi, że decyzja o pozostawieniu w nowej służbie funkcjonariuszy dawnej SB była dla niego łatwiejsza, gdyż wiedział, że ma potężnego sojusznika wspierającego go w tej decyzji – CIA. Poza tym Andrzej Milczanowski potwierdził w ww. wywiadzie, że spędził dużo czasu słuchając rad Johna Palevicha, oficera CIA odpowiedzialnego za Europę Wschodnią, jednego z pomysłodawców i organizatorów współpracy z polskim wywiadem w 1989 r. Milczanowskiemu imponowało, że Palevich posiadał ogromne doświadczenie wynikające z rozpracowywania przez lata polskiego wywiadu.
Wyraźnie fascynował go fakt, że oficer CIA miał tak szczegółową wiedzę o polskim MSW, że znał nawet ustawienie biurek w ministerstwie i szybciej niż minister wiedział, kiedy jedno z nich nie stało na swoim miejscu. Nie dostrzegał w tym fakcie żadnych zagrożeń na przyszłość.
Jednym z problematycznych aspektów w początkowej fazie współpracy z nowymi partnerami, m.in. wspomnianymi powyżej Amerykanami, Anglikami, a także Niemcami, były dążenia do wymuszenia na stronie polskiej wskazania agentury, jaką służby PRL pozyskały na ich terenie. Ile danych rzeczywiście udało się partnerom uzyskać, tego nie dowiemy się prawdopodobnie nigdy.
Jaką służbą był UOP?
UOP był służbą zbudowaną na lękach i ograniczeniach mentalnych, szczególnie w zakresie kompetencji. Brakowało specjalistów, istniały poważne trudności finansowe, zarówno w aspekcie pracy operacyjnej, jak i uposażenia funkcjonariuszy, nie brakowało niejasnych układów towarzyskich w samej służbie.
Podjęto decyzję, że na czele służby staną politycy, nominaci partii rządzącej, a na czele poszczególnych pionów w służbie, o ile będzie to technicznie możliwe, osoby związane z dawną opozycją. Tak stało się m.in. z delegaturami UOP. Powyższe decyzje przyniosły określone skutki dla sposobu funkcjonowania i skuteczności nowej służby.
Brak kompetencji w wielu obszarach, wynikający m.in. z powyżej przytoczonych obaw, a także braku silnej i niezależnej osoby na stanowisku szefa, powodowały, że UOP stał się służbą od wszystkiego. Bardzo wyraźnie opisał to w jednym z wywiadów Piotr Niemczyk: „Urząd był wtedy dosłownie zasypywany zleceniami. W tym absurdalnymi. Przecież to UOP poszukiwał zaginionej córki marszałka Sejmu Jerzego Kerna i to UOP zajmował się sprawą niejakiej Anastazji P. […] UOP poszukiwał nawet złota III Rzeszy. Czas przełomu to czas paradoksu”. Wiele wskazuje jednak na to, że brak silnego przywództwa w służbie był wielu politykom na rękę.
Widoczny był również wpływ czynnika politycznego na pracę kontrwywiadu. W wymiarze działań operacyjnych było to dostrzegalne np. w przypadkach, kiedy funkcjonariusz kontrwywiadu chciał przeprowadzić rozmowę z zatrudnionym na ważnym stanowisku dorosłym dzieckiem osoby wysoko uplasowanej politycznie.
Wówczas szybko pojawiały się skargi i pretensje, które doprowadzały do zaniechania działań wobec tej osoby i to pomimo faktu, że były one uzasadnione merytorycznie i operacyjnie. Legendarnym już przykładem wykorzystania UOP do wywarcia presji politycznej była „noc teczek Antoniego Macierewicza” oraz „sprawa Olina”.
Było to wynikiem przede wszystkim braku stabilności sceny politycznej, częstych zmian politycznych, w tym szefów służb specjalnych, bo każda opcja polityczna chciała mieć na tym stanowisku kogoś swojego. W ciągu 12 lat istnienia UOP miał 11 szefów.
Co nam zostało z tamtych lat?
Choć historia powstania UOP jest z dzisiejszej perspektywy niezwykle odległa, wiele decyzji podjętych wówczas ma wpływ na sposób funkcjonowania cywilnych służb specjalnych w Polsce do dzisiaj.
Wielokrotnie wykorzystywane na potrzeby polityczne hasła, że „służbom w Polsce nie można ufać”, „służby są niewiarygodne”, „służby są pełne esbeków”, zyskują kolejne „życia” przy okazji kampanii wyborczych czy batalii politycznych. Czasem można odnieść wrażenie, że nikomu już nie zależy na budowaniu zaufania do polskich służb specjalnych „bo przecież zawsze tak było”.
Pierwsze służby specjalne w demokratycznej Polsce tworzyli ludzie bez doświadczenia, czasem z przypadku. Nie było przecież działaczy opozycji, którzy mieliby praktykę w tzw. resortach siłowych. Nie mogli tego obycia zdobywać także za granicą. Ich błędy można zatem uznać za w pewnym sensie usprawiedliwione.
Czy brak wyobraźni też można usprawiedliwić, może i tak. Ale kolejne trzydzieści lat było dla wszystkich środowisk politycznych okazją do naprawienia niedociągnięć legislacyjnych. Dawało też okazję do odejścia od typowego dla niedemokratycznych systemów politycznych „ręcznego” sposobu zarządzania służbami. Politycy III RP, bez względu na środowisko, z którego się wywodzą, bez żadnego skrępowania korzystają bowiem z możliwości służb odbierając im profesjonalizm i niezależność, właśnie na rzecz korzyści politycznych.
Wróg Ojczyzny był i jest w Polsce określany politycznie, więc jego ściganie było i jest decyzją polityczną, a zadanie zwalczania zleca się służbom specjalnym. Szef służby, czy to UOP, czy ABW lub AW, był i jest do dnia dzisiejszego z nadania politycznego. Taki właśnie, dość wrażliwy na zmiany polityczne w kraju, system stworzono w 1990 r.
Dlatego też polski system służb specjalnych jest ciągle narażany na destabilizację, a to przez oskarżanie służb o niekompetencję lub spiski realizowane przez byłych funkcjonariuszy SB pozostawionych w UOP (lub żołnierzy WSI pozostawionych w SKW lub SWW).
Przez nielegalne wyciąganie teczek z archiwów służb, „dziką lustrację” i ciągłe piętnowanie współpracy ze służbami specjalnymi, jako niegodnej porządnego obywatela. Nie bez znaczenia są częste zmiany kadrowe i cykliczny odpływ doświadczonych kadr.
Słabość służb to także chaos kompetencyjny, który swoje początki ma właśnie u zarania III RP. Rządzącym zabrakło wówczas wyobraźni lub dobrych chęci, co z czasem spowodowało niezdrową rywalizację pomiędzy różnymi służbami (specjalnymi i policyjnymi). Wprowadzenie tematyki ekonomicznej do UOP wielu ówczesnych funkcjonariuszy ocenia negatywnie. Ściganie tego rodzaju przestępstw znacznie odbiega od sposobu działania kontrwywiadu.
Statystyki, które trwale są zmorą służb, zestawiające osiągnięcia pionu kontrwywiadu i pionu ekonomicznego, zawsze będą dla tego pierwszego niekorzystne.
Powoduje to również, że działania kontrwywiadowcze pozostają również wizerunkowo w cieniu zwalczania przestępczości ekonomicznej. ABW jest bardziej kojarzona jako służba aresztująca bandytów o 6 rano, niż wysublimowana instytucja diagnozująca obecność obcego wywiadu na terytorium RP. Decyzje z początków UOP zdecydowanie wpłynęły na wizerunkową słabość kontrwywiadu w strukturach polskich służb specjalnych.
Nienaprawiane przez trzy dekady błędy i niedociągnięcia przynoszą konkretne skutki. Powstałe z UOP w 2002 r. dwie służby specjalne: ABW i AW są postrzegane jako instytucje słabe. Sterowane polityczne. Niewiarygodne w społecznym odbiorze. Wszelkie działania tych służb zawsze są odbierane w kontekście politycznym. Nie jako profesjonalne, nie jako korzystne dla państwa, ale jako budzące wątpliwości, czy nie doszło do nich w wyniku nacisków politycznych.
Skutkiem tej sytuacji jest także tzw. „czarny PR” polskich służb specjalnych. Jego efektem jest brak społecznego zaufania do służb. Niechęć do udzielania funkcjonariuszom tych służb pomocy, potrzebnych informacji, informowania o zauważonych potencjalnie nietypowych sytuacjach. Niewielka liczba chętnych do służby. A także niepopularność ewentualnego zatrudnienia w służbie wśród osób o bardzo wysokich kwalifikacjach w szeroko rozumianym sektorze cyber.
Pamiętać należy także, że tworząc UOP pierwsze władze demokratycznej Polski podjęły wiele słusznych decyzji. Przede wszystkim zdecydowały się na „opcję kontynuacji”. W ten sposób zyskały doświadczone kadry i możliwość wznowienia, przynajmniej na kierunku wywiadu i kontrwywiadu, działań operacyjnych niemal natychmiast.
Zyskały też możliwość szkolenia „nowych” przez wyspecjalizowaną kadrę. Nie wszystkie państwa byłego bloku wschodniego przyjęły ten sposób postępowania. Państwa takie jak Czechy, Litwa, Estonia budowały potencjał swoich nowych służb od zera. A jest to proces długotrwały.
Dzięki doświadczonym funkcjonariuszom zyskaliśmy uznanie w oczach naszych nowych partnerów, a operacje takie jak: „Samum” (wywiezienie agentów CIA z Iraku) i „Most” (przerzut rosyjskich Żydów z ZSRR przez Polskę do Izraela) pozwoliły na zmniejszenie zadłużenia Polski na zagranicznych rynkach.
Nawiązując nowe przyjaźnie w państwach demokratycznych uzyskaliśmy także dostęp do wiedzy tych państw o kierunku rosyjskim, który wraz z rozpadem bloku wschodniego stał się najważniejszym kierunkiem działania polskiego kontrwywiadu.
Oczywiście nie była to transakcja bezinteresowna, ale dawała punkt zaczepienia do realizacji nowych zadań. A naszym partnerom możliwość utwierdzenia się w przekonaniu, że Polska stała się rzeczywiście państwem demokratycznym w taki sposób, jaki rozumieją to „stare” zachodnie demokracje.
Ważnym i aktualnym postulatem jest uwolnienie polskich służb specjalnych od dogłębnego upolitycznienia. Potrzebne jest skupienie ich aktywności na profesjonalnych działaniach na rzecz bezpieczeństwa państwa. Nie mogą one tracić swojego potencjału na realizację zadań jedynie o podłożu politycznym. Nie powinny kojarzyć się z nieczystą grą aktualnie rządzących. Aby przyciągać najlepszych, powinny zyskać miano elitarnych zarówno co do sposobu i efektów działania, jak i możliwości zawodowych, które mogą dać swoim przyszłym funkcjonariuszom.
Anna Grabowska-Siwiec – emerytowany oficer kontrwywiadu ABW, w którym służyła od 2004 do 2020 roku. Obecnie niezależny szkoleniowiec i badacz historii kontrwywiadu. Podczas służby zajmowała się szeroko rozumianym definiowaniem zagrożeń kontrwywiadowczych, m.in. w obszarze instytucji państwowych i podmiotów gospodarczych z udziałem Skarbu Państwa.
Zdjęcia: Adobe Stock, Wikipedia