FN P90
Na przełomie lat 80./90. w znanej belgijskiej firmie Fabrique Nationale de Herstal powstał nowoczesny pistolet maszynowy P90 kalibru 5,7 mm, o futurystycznym kształcie i śmiałych, oryginalnych rozwiązaniach, stanowiący odpowiedź na poszukiwania tzw. przyszłościowej broni do obrony osobistej (Advanced Personal Defense Weapon). Mimo że ze względów ekonomicznych i praktycznych przezbrojenie w taką broń dwóch trzecich personelu nowoczesnych armii było w pełni zasadne, na drodze do spektakularnego sukcesu belgijskiego pm oraz jego masowego rozpowszechnienia stanęła powolność prac NATO nad ostateczną koncepcją wymagań stawianych APDW i nadaniem statusu standardu przeznaczonej doń, zupełnie nowej amunicji. Jej osiągi oraz zalety strzelającej nią broni zostały natomiast bardzo szybko dostrzeżone przez siły specjalne.
Zobacz także
Marcin Kaczmarek Bezzałogowe bojowe statki powietrzne w służbie Sił Zbrojnych RP

Od pierwszego dnia rosyjskiego najazdu na Ukrainę obie walczące strony intensywnie wykorzystują bezzałogowe bojowe statki powietrzne (UCAV – Unmanned Combat Aerial Vehicle) różnych klas. UCAV jako nowy...
Od pierwszego dnia rosyjskiego najazdu na Ukrainę obie walczące strony intensywnie wykorzystują bezzałogowe bojowe statki powietrzne (UCAV – Unmanned Combat Aerial Vehicle) różnych klas. UCAV jako nowy powietrzny środek bojowy na stałe zagościł na współczesnym polu walki, stając się synonimem jednej z najgroźniejszych i najskuteczniejszych broni (oręża, które stało się wymogiem dla każdej nowoczesnej armii XXI wieku).
Tomasz Łukaszewski Prezentacja systemu ROSY, granatów i amunicji oraz pojazdów Wirus SOF w Zielonce

Na poligonie Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia w Zielonce, 9 maja, wraz z partnerami, firmami Rheinmetall AG, Dynamit Nobel Defence (DND) oraz spółką Concept, Griffin Group Defence zaprezentował...
Na poligonie Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia w Zielonce, 9 maja, wraz z partnerami, firmami Rheinmetall AG, Dynamit Nobel Defence (DND) oraz spółką Concept, Griffin Group Defence zaprezentował sprzęt i rozwiązania skierowane dla służb mundurowych, jak wojsko, policja czy straż graniczna.
Adam Przybysławski (Stowarzyszenie Strzeleckie „Walther”) Karabin Mosin wz. 1891 a wojna w Ukrainie w XXI wieku

Pojawiające się od pewnego czasu w mediach społecznościowych, takich jak Telegram czy Twitter, w prasie i portalach informacyjnych, jak np. Fakt.pl, www.ostro.org, gadzetomania.pl itp., doniesienia dotyczące...
Pojawiające się od pewnego czasu w mediach społecznościowych, takich jak Telegram czy Twitter, w prasie i portalach informacyjnych, jak np. Fakt.pl, www.ostro.org, gadzetomania.pl itp., doniesienia dotyczące używania przez strony konfliktu zbrojnego w Ukrainie karabinu Mosin wz. 1891, najczęściej wzoru 1891/30 w wersji snajperskiej, zachęcają do bliższego przyjrzenia się tej konstrukcji i przypomnienia jej historii oraz omówienia odniesień do czasów współczesnych.
W historii broni strzeleckiej koncepcja lżejszego uzbrojenia dla wszystkich tych żołnierzy, których zasadnicza rola nie polega na prowadzeniu walki za pomocą broni strzeleckiej, gdyż pełnią inne funkcje (obsługi broni ciężkiej, kierowcy, załogi wozów bojowych i personel latający, łącznościowcy, logistycy, sztabowcy, artylerzyści itd.), a więc ponad 60 procent armii, nie jest niczym nowym, podobnie jak wymknięcie się z takiej kategorii.
Podczas II wojny światowej armia amerykańska wprowadziła do uzbrojenia lekki karabinek M1 (United States Carbine, Caliber.30, M1) na nowy nabój 7,62 × 33 mm, który w założeniu miał zastąpić długie i ciężkie, podstawowe karabiny samopowtarzalne M1 Garand, strzelające silną amunicję 7, 62 × 63 mm, w oddziałach tyłowych, a także jako skuteczniejsza od pistoletów broń dla załóg pojazdów pancernych i młodszych oficerów.
Poręczność M1 sprawiła, że pod koniec wojny było w niego uzbrojonych prawie 40 procent amerykańskich żołnierzy, a szczególną popularność zdobył m.in. w jednostkach specjalnych US Army, USMC, OSS oraz alianckich, poczynając od brytyjskich i francuskich, a po wojnie w szkolonych przez Amerykanów formacjach komandosów z Ameryki Południowej i Azji. Spadochroniarze i komandosi francuscy używali tych kbk podczas wojny w Indochinach oraz Algierii, w uzbrojeniu amerykańskich „Zielonych Beretów” pozostawał zaś jeszcze w pierwszym okresie wojny wietnamskiej.
Jeśli pominąć nieudaną próbę firmy Colt zainteresowania amerykańskich sił zbrojnych pistoletem maszynowym SCAMP (Small Caliber Machine Pistol) z 1969 r. na nabój .22, temat uzbrojenia dużej części żołnierzy w coś innego, niż tych z piechoty czy wojsk powietrznodesantowych, walczących na pierwszej linii za pomocą podstawowych typów broni strzeleckiej (karabin automatyczny, maszynowy), powrócił pod koniec lat 80. Sprawy nie załatwiało już bowiem nawet przechodzenie większości armii z broni strzelającej silną amunicją karabinową na lżejsze typy, zasilane mniejszą amunicją pośrednią 5,56 mm NATO oraz uzupełnienie standardowych karabinków radykalnie skróconymi i wyposażonymi w kolby składane subkarabinkami. W broni krótkolufowej osiągi zapewniane przez relatywnie dużą energię typowej amunicji, przeznaczonej do walki na większych dystansach nie były wykorzystywane (czy też odwrotnie: krótka lufa nie pozwalała uzyskać takiej samej skuteczności pocisków), a jedynie utrudniały tworzenie broni o małych wymiarach i masie. Przeliczając tysiące sztuk nabojów wystrzeliwanych przez tysiące żołnierzy, trudno było też nie nazwać marnotrawstwem zużywanie amunicji większej i silniejszej niż to konieczne. Duża część żołnierzy potrzebowała jedynie broni do obrony osobistej w wypadku wymuszonego uczestniczenia w bezpośrednich starciach, czyli na mniejszych dystansach. Mogła więc strzelać słabszą amunicją o mniejszych wymiarach i masie, co oznaczało mniejsze zużycie materiałów do produkcji, a więc i niższą cenę. Słabsza amunicja ułatwiałaby także skonstruowanie poręczniejszej, bo mniejszej i lżejszej broni o słabszym odrzucie. Dzięki małym gabarytom mogłaby pozostawać pod ręką, nie przeszkadzając żołnierzom w wykonywaniu podstawowych zadań. Powinna być poza tym bardzo prosta i łatwa w użyciu, aby specjalistyczny personel nie musiał tracić zbyt wiele czasu na szkolenie w zakresie jej obsługi oraz trening podtrzymujący umiejętności w tym zakresie, a układ konstrukcyjny winien zapewniać szybkie wycelowanie i otwarcie ognia do celów na bliskich odległościach.
Zapewnienie takiej broni do obrony osobistej, określanej jako APDW, przewidywały już programy badawcze AUSA 85 (obejmujący m.in. badania nad przyszłym karabinem bojowym ACR) oraz Strategy 2000, ukierunkowane na wypracowanie koncepcji rodziny przyszłościowej broni strzeleckiej dla amerykańskich sił zbrojnych. Ich kontynuację – po fiasku tego pierwszego programu – stanowiła nowa edycja prac, ogłoszona w kwietniu 1989 r. przez US Army Infantry Center (USAIC) pod nazwą Small Arms Master Plan (SAMP). W tym czasie Amerykanie oczekiwali, że APDW będzie konstrukcją o masie do 0,7 kg, zdolną zwalczać żołnierzy wyposażonych w kamizelki kuloodporne z odległości 50 metrów, co sugerowało, że w tej roli widziany jest co najwyżej pistolet na nabój o podwyższonej skuteczności. Równolegle, od 1990 r. NATO zainicjowało prace badawcze CRISAT (Collaborative Research Into Small Arms Technology) prowadzone pod patronatem grupy roboczej Land Group 3/Working Group 1 nad takim właśnie nowym typem amunicji, który zostałby zarekomendowany grupie do spraw uzbrojenia Paktu (NATO Army Armaments Group – NAAG). W ramach prac m.in. określono normą CRISAT modelową osłonę balistyczną, którą powinien przebijać pocisk wystrzeliwany z PDW. Miał to być odpowiednik standardowej kamizelki kuloodpornej, używanej przez armię radziecką w latach 80., składającej się z płyty tytanowej o grubości 1,6 mm oraz 20 warstw kevlaru.
ragiczne wydarzenia w Somalii w 1993 r., gdy podczas operacji sił specjalnych w Mogadiszu załogi dwóch śmigłowców UH-60 Blackhawk, strąconych przez bojówkarzy Mohameda Farraha Adida, mało skutecznie broniły się przed atakującym tłumem za pomocą 9-mm pistoletów M9 i pm HK MP5K PDW, uświadomiły wyraźnie, że skuteczność popularnej amunicji 9×19 mm Parabellum pozostawia w takich sytuacjach wiele do życzenia. Brane wcześniej pod uwagę jako PDW małe pistolety maszynowe (niemiecki HK MP5K, austriacki TMP) ostatecznie odrzucono ze względu na mały zasięg i celność oraz niską skuteczność, zwłaszcza w zakresie przebijalności. W rozpoczętej wówczas czwartej edycji SAMP od nowej broni, nazwanej tym razem OPDW (Objective PDW), oczekiwano w związku z rozpowszechnieniem osłon balistycznych zwiększenia zasięgu przebijania pancerzy osobistych do 100 metrów, pozostając przy dotychczasowym wymogu co do masy. W tym samym roku NATO powołało grupę badawczą pod nazwą Ad-Hoc PDW Working Group, która miała dokładniej zdefiniować koncepcję broni PDW. O wiele realniej określiła ona, że ma to być pistolet maszynowy o masie poniżej 3 kg, uzupełniony o pistolet samopowtarzalny o masie mniejszej niż 1 kg, choć wskazane byłoby nieprzekroczenie 0,7 kg. Pistolet mógł być alternatywą w sytuacjach, gdy potrzebna była broń mniej rzucająca się w oczy lub przenoszona w ukryciu, a także jako rozwiązanie tańsze od pm dla armii o mniejszych budżetach. Zarówno pm, jak i pistolet samopowtarzalny powinny mieć magazynki o pojemności co najmniej 20 nabojów. PDW miała służyć żołnierzowi jako: „broń ostatniej szansy w sytuacjach krytycznych, gdy będzie on bezpośrednio zagrożony ze strony przeciwnika (do 50 metrów) i/lub pozwolić na obronę na bliskich dystansach w walce (do 150 metrów). Niezależnie od odmiany, konstrukcja broni powinna umożliwiać noszenie jej bez angażowania rąk (na pasie, szelkach lub innej uprzęży) w taki sposób, aby nie przeszkadzała w żaden sposób przy wykonywaniu zasadniczych czynności”. Oczywiście wymagano także wysokiej niezawodności we wszystkich warunkach oraz środowiskach działania podczas operacji lądowych, morskich i powietrznych.
W 1993 r. taki pistolet maszynowy istniał już od paru lat – powstał w drugiej połowie lat 80. w renomowanej belgijskiej firmie Fabrique Nationale z Herstal (FNH) o długich tradycjach (w latach 1991–1998 pod nazwą Fabrique National Nouvelle Herstal należała do francuskiego koncernu GIAT, następnie do regionalnego rządu Walonii, a obecnie do koncernu Herstal Group, wraz z którym obchodzi w tym roku 125-lecie). Większość źródeł powtarza informację, że został opracowany pod kierownictwem Stephene Ferrarda w latach 1986–1987. Prace rozpoczęto w sierpniu 1986 r., a pierwszy prototyp gotów był w październiku, wraz z zupełnie nową amunicją 5,7×28 mm SS90, o masie zaledwie 6 g, z pociskiem walcowo-stożkowym, pod którego tombakowym płaszczem znajdował się rdzeń z polimeru. Jej twórcami byli Jean-Paul Denis i Marc Neuforge (US Patent 5012743 High-performance projectile low recoil z 1989-12-05). W odróżnieniu od Amerykanów, dążących początkowo do zwiększenia efektywności broni krótkiej, FNH od razu postawiła na pistolet maszynowy, jako bardziej perspektywiczny rodzaj broni, nie tylko klasy PDW. W pierwszej serii wyprodukowano w 1990 r. około 300 egzemplarzy, po raz pierwszy pokazanych szerzej rok później jako FN P90 – Project 90, czyli projekt lat 90. Po określeniu w 1993 r. nowych wymagań NATO konieczne okazało się zmodyfikowanie amunicji, aby nadawała się także do pistoletu, a przy okazji dokonanie pewnych poprawek w konstrukcji pm (m.in. przeprojektowanie magazynka). Rok później pojawił się nowy nabój SS190 o poprawionej charakterystyce, z pociskiem o zwiększonej przebijalności, z rdzeniem stalowo-aluminiowym i odmiennym kształtem, wzorowanym na naboju pośrednim 5,56 mm NATO (forma naboju, przypominająca zminiaturyzowaną amunicję pośrednią lub karabinową budziła nawet początkowo wątpliwości, czy strzelającej nim broni nie zaliczyć do karabinków).
Belgijska konstrukcja stanowiła pod każdym względem najlepszą i do pojawienia się w 1999 r. niemieckiego 4,6-mm HK MP7 jedyną odpowiedź na poszukiwania PDW. Miała niewielkie gabaryty, była prosta oraz identycznie łatwa w obsłudze dla strzelców prawo- i leworęcznych, zapewniała znacznie większą celność, zasięg i przebijalność wystrzeliwanych pocisków niż dotychczas znane pistolety maszynowe. P90 od początku wzbudził duże zainteresowanie ekspertów, zarówno z uwagi na nowoczesną i niecodzienną konstrukcję, jak i amunicję, ale mimo wszystkich plusów belgijskiej propozycji wojskowi podchodzili do niej bardzo ostrożnie. Koszty przezbrojenia blisko dwóch trzecich stanu osobowego którejkolwiek armii w nowe pistolety maszynowe oznaczają, bądź co bądź, poważny wydatek na sprzęt, nieuznawany w specjalistycznych pododdziałach za priorytetowy. Trzeba pamiętać, że nie był to najlepszy okres na rynku broni – zimna wojna wygasła, armie ulegały redukcjom, malały ich budżety, a co za tym idzie i wojskowe zamówienia. Pewne obawy budziło również wprowadzenie broni na zupełnie nowy typ amunicji, która choć została później uznana za zgodną ze standardami NATO, wciąż nie jest na tyle popularna, by uznać ją za tak samo łatwo dostępną jak np. 9 mm Parabellum lub 5,56 mm. Grupa badawcza NATO, która miała zająć się sprawdzeniem, jak ta konstrukcja spełnia założenia programu PDW (dokument D/296), przeprowadziła szereg testów P90 oraz stworzonego jako jego uzupełnienie w 1996 r. pistoletu Five-seveN (FsN), ale wciąż zwlekała z wydaniem jednoznacznej opinii i zarekomendowaniem amunicji 5,7 mm jako nowego standardu, następcy 9 mm NATO. Decydenci nie byli zgodni, czy traktować zdefiniowane wcześniej parametry już jako ostateczne, początkowo brakowało też konkurencji, z którą można by porównać propozycję FNH. Dopiero w latach 2000–2001 zorganizowano w ramach narodowych programów zajmujących się problematyką PDW w Wielkiej Brytanii, a następnie we Francji (w ośrodku ETBS – Etablissement Technique de Bourges), testy porównawcze FN P90 i HK MP7 oraz stosowanej do nich amunicji. Wyniki prób, finansowanych częściowo z budżetu NATO, miały mieć charakter wiążący dla całego Paktu, ale grupa badawcza nie potrafiła osiągnąć porozumienia nawet co do sposobu oceny przedmiotu. Niewątpliwie wpływ na to miały koneksje narodowe: FNH powiązana była z francuskim GIAT (obecnie Nexter), a HK GmbH od 1991 r. należała do brytyjskiego Royal Ordnance, stanowiącego część koncernu BAE Systems. Odpowiedzialna za sprawy uzbrojenia NAAG powołała w 2003 r. niezależny zespół, który miał zweryfikować wyniki prac ETBS i przeprowadził dodatkowe testy w szwajcarskiej Defence Procurement Agency (DPA), po których 24 czerwca 2004 r. ostatecznie zarekomendował przyjęcie belgijskiej amunicji 5,7×28 mm jako standardowej dla NATO. Z decyzją tą nie zgodziła się oczywiście strona niemiecka...
Niezależnie od tych długoletnich perturbacji na drodze do osiągnięcia sukcesu w NATO o masowym charakterze, belgijska PDW bardzo szybko po pojawieniu się wzbudziła zainteresowanie formacji specjalnych i antyterrorystycznych z różnych stron świata. Doceniono nie tylko niewielkie wymiary P90, ułatwiające operowanie w czasie działań szturmowych cqb i z pojazdów, ukrycie, a nawet zwykłe przenoszenie. Jednostki taktyczne służb wewnętrznych, które podczas większości działań nie potrzebują cięższej i mniej wygodnej broni o większym zasięgu otrzymały do dyspozycji pm celniejszy i skuteczniejszy na dalszych dystansach niż dotychczas używane, strzelające najczęściej nabojami 9 mm Parabellum. Pociski nowej amunicji 5,7 mm mimo wysokiej przebijalności, pożądanej w sytuacji coraz częstszego stosowania przez przestępców kamizelek kuloodpornych i do rażenia ich, gdy chronią się za osłonami zatrzymującymi pociski pistoletowe, łatwo wytracały prędkość w ciele, nie grożąc typowym dla standardowej amunicji pośredniej zjawiskiem nadmiernej penetracji, były o wiele mniej podatne na rykoszetowanie oraz szybko traciły energię po pokonaniu 400 m, co czyniło ją bezpieczniejszą w zastosowaniach policyjnych. Mała masa broni i amunicji do niej sprawiały, że komandos mógłby zabierać dwa razy większy zapas nabojów niż w przypadku broni 5,56 lub 9 mm. Oryginalne zasilanie z magazynka o dużej pojemności, w dodatku praktycznie niezwiększającego zewnętrznych wymiarów broni, zapewniało dużą siłę ognia. P90 posiadał również parę innych cech konstrukcyjnych, o których w dalszej części tekstu, docenionych na tle innych typów pm i karabinków.
Zwarta sylwetka tej broni to wynik jednego z założeń koncepcji PDW określającego, że jej długość nie może zbytnio przekraczać szerokości korpusu użytkownika, tak by zawieszona pasem na szyi, spoczywając pod lekkim skosem na jego brzuchu lub piersi nie przeszkadzała np. przy przechodzeniu przez włazy wozów bojowych, podczas siedzenia w pojeździe itp., a równocześnie w każdej chwili, bez dodatkowych manipulacji, mogła być ujęta do strzelania. Z tego względu zyskała sobie miano „broń-wolne ręce”. Niewielką długość bez zastosowania składanych elementów uzyskano dzięki zbudowaniu karabinka w układzie bull-pup, czyli bez kolby właściwej – jej funkcję pełni odpowiednio ukształtowany tył komory zamkowej, a chwyt z językiem spustowym znajdują się pod lufą (inaczej rzecz biorąc: kolba zawiera główne ruchome mechanizmy broni). Pozwoliło to również zastosować przy małej długości całkowitej pm stosunkowo długą lufę oraz zapewnić lepsze niż w klasycznej broni położenie środka ciężkości, a co za tym idzie większą manewrowość ruchową, gdyż P90 można swobodnie operować jedną ręką. Punkt oparcia kolby o ramię strzelca leży w osi lufy, co wpływa na ograniczenie do minimum podrzutu broni, a tym samym poprawę celności, zarówno przy szybkim ogniu pojedynczym, jak i ciągłym.
Mała masa FN P90 to z kolei wynik prostej budowy i szerokiego wykorzystania w niej elementów z lekkich tworzyw sztucznych – udział części metalowych został ograniczony do niezbędnego minimum. Pm składa się tylko z 69 części, wliczając w to najdrobniejsze elementy, takie jak sprężyny, śruby czy kołki. Jak na broń długą, jest to faktycznie mało, jest to zresztą niewiele nawet w porównaniu z wieloma pistoletami. 27 elementów wykonano z syntetyków, 14 ze stali lub stopów aluminiowych, zaś pozostałe 28 to metalowe sprężyny, śruby i innego rodzaju łączniki. Dzięki temu również cena jednostkowa P90 jest znacznie niższa od ceny większości nowoczesnych karabinków automatycznych, co także nie jest bez znaczenia i ekonomicznie uzasadnia rozpowszechnienie broni klasy PDW.
Belgijska PDW działa na zasadzie odrzutu zamka swobodnego z iglicą zaopatrzoną we własną sprężynę odbojową, zamykającego komorę nabojową jedynie własną masą, dociskaną mechanizmem powrotnym, co okazało się wystarczające przy użyciu lekkiej amunicji nowego typu. Broń strzela z zamka zamkniętego, który porusza się po dwóch równoległych prowadnicach, będących jednocześnie żerdziami sprężyn powrotnych. W wycięciu w lewej części zamka na lewą żerdź nasunięta jest mała tuleja, pełniąca funkcję opóźniacza bezwładnościowego, zmniejszającego nieco szybkostrzelność. Wyciąg znajduje się w dolnej części czoła zamka, a wyrzutnik w górnej, co wynika ze specyficznego sposobu zasilania tego pm. Jednym z najoryginalniejszych elementów P90 jest bowiem magazynek, któremu również zawdzięcza on zwartość kształtów, opracowany przez Rene Predazzera (patent europejski EP0331218 A1 z 1989-09-06 i B1 z 1992-12-09 oraz amerykański US4905394 A Top mounted longitudinal magazine z 1990-03-06, data zgłoszenia priorytetowego: 1988-03-02; co ciekawe, wśród patentów trudno znaleźć odnoszący się do samego P90, poza US D369639 S z rysunkami broni o zbliżonej do niego formie, który w 1994 r. przyznano również R. Predazzerowi). Dwurzędowy magazynek umieszczony jest na „grzbiecie” broni nad lufą, równolegle do jej osi wzdłużnej, podobnie jak np. w niemieckim G11, ale naboje ułożone są w nim poprzecznie do tej osi (pod kątem 90 stopni), jak w eksperymentalnym pm Johna Hilla (US Pat. 2624241 z 1949 r.), w którym jednak magazynek położony był za lufą i nie odpowiadał za obracanie nabojów. W P90 dwurzędowy magazynek umieszczany jest dnem w kierunku wylotu lufy tak, że naboje ułożone są w nim pociskami w lewo, a jego zaokrąglone zakończenie wlotowe posiada odpowiednio wyprofilowane „ujście”, w którym popychane specjalnym donośnikiem z dwoma rolkami naboje obracają się kolejno o 90 stopni, ustawiając pociskiem w kierunku komory nabojowej w odpowiednim już położeniu na trasie dosyłania przez zamek. Mimo pozornie skomplikowanego działania magazynki P90 mają dość prostą budowę i działają niezawodnie, a dzięki nietypowej konstrukcji mieszczą aż 50 nabojów i nie wystają poza obrys broni. Pudełko magazynka wykonane jest z półprzezroczystego tworzywa sztucznego, co pozwala łatwo kontrolować stopień jego napełnienia amunicją. Wbrew pozorom wymiana tak nietypowo umieszczonego magazynka jest już po krótkim treningu stosunkowo szybka (wystarczy go wsunąć pod podstawę celownika i docisnąć trzymany w dłoni górny odcinek do gniazda, aż zatrzask magazynka zaskoczy o jego krawędź), choć spora długość nie ułatwia tego, podobnie jak przenoszenia i dobywania. Z drugiej strony jego duża pojemność sprawia, że nie wymaga tak częstej wymiany jak inne, rzadko mieszczące powyżej 30 nabojów.
FN P90 rozkłada się częściowo na pięć podstawowych zespołów: magazynek, zespół lufy z mechanizmem napinającym i celownikiem, zamek z mechanizmem powrotnym oraz wykonany z „Elastomeru” (tworzywo sztuczne na bazie neoprenu) korpus broni – kolba z chwytami, mieszcząca m.in. zespół mechanizmu uderzeniowego typu kurkowego. Rozkładanie jest bardzo proste: odłączenie magazynka odsłania przycisk, po wciśnięciu którego można zsunąć w przód zespół lufy, a następnie wyjąć w tym samym kierunku zespół zamka. Zdjęcie trzewika kolby umożliwia natomiast wydobycie z niej mechanizmu uderzeniowego, a wcześniej ukrytych tam także olejarki i przyborów do czyszczenia broni. Lufa posiada wewnętrzny gwint z ośmioma prawoskrętnymi bruzdami o skoku 231 mm. Zakończona jest tłumikiem płomieni, pełniącym także funkcję osłabiacza podrzutu. Początkowo miał on identyczną budowę jak końcowe części tłumików we wcześniejszych belgijskich karabinach FN FAL i FNC (dwa rzędy otworów, po trzy w rzędzie, rzędy co 45 stopni obwodu). Dopracowany model produkcyjny miał wylot tłumika ścięty pod lekkim skosem i po dwa otwory w rzędach, później zmieniony na nowszy z czterema szczelinami. Lufa osadzona jest w specjalnej obudowie z anodyzowanego na czarno stopu aluminium, po obu bokach której poruszają się uchwyty napinacza zamka z jego sprężyną nawiniętą na lufę, zaś rozbudowana ku górze część obudowy tworzy podstawę celownika.
Każdy egzemplarz P90 zaopatrzony jest fabrycznie w celownik kolimatorowy Ring Sights HC-14-62 bez powiększenia, z siatką celowniczą złożoną z białych okręgów o różnej średnicy (większy o promieniu 14 mm) i głównego znaku celowniczego w postaci białego punktu pośrodku. Przy słabym oświetleniu pojawia się podświetlony trytowym źródłem światła zestaw trzech czerwonych linii, dwóch bocznych poziomych w połowie obiektywu oraz pionowej z dołu. Poza unowocześnieniem broni i ułatwieniem szybkiego celowania, decyzja o standardowym wyposażeniu P90 w celownik kolimatorowy wynikała również z tego, że klasyczne mechaniczne przyrządy celownicze w tak krótkim pm oferowałyby zbyt małą długość linii celowniczej, niezapewniającą wystarczającej precyzji ognia. Celownik Ring Sights jest prosty i tani, a solidne wmontowanie zapewnia mu dużą odporność na uszkodzenia. W sytuacji, gdyby jednak uległ awarii, strzelec może skorzystać z umieszczonych po jego bokach przyrządów celowniczych w formie prostej muszki i szczerbinki. Zdublowanie ich po obu stronach celownika kolimatorowego powoduje, że „awaryjne” celowanie jest równie łatwe przy złożeniu się od prawego oraz lewego ramienia i nie wymaga przy tym nienaturalnego przekrzywiania głowy.
FN P90 jest zresztą pierwszą bronią długą rzeczywiście całkowicie jednakowo łatwą w użyciu dla strzelców prawo- i leworęcznych. Umieszczenie rączek napinających po obu stronach pm pozwala przeładować ją tak samo dowolną ręką, z dowolnej strony może być również wciśnięty w tył zatrzask magazynka. Dzięki oryginalnie umieszczonemu magazynkowi i odpowiedniej konstrukcji zamka łuski wyrzucane są nie w bok, jak to ma najczęściej miejsce, lecz przez okno wyrzutowe w dolnej części broni, za chwytem głównym. Okno wyrzutowe zabezpieczone jest płytką chroniącą wnętrza komory zamkowej przed zanieczyszczeniem, a odchylaną podczas nacisku na spust, można w nim także zamocować woreczek na zużyte łuski. Bezpiecznik-przełącznik rodzaju ognia o trzech położeniach:
S – broń zabezpieczona, 1 – ogień pojedynczy, A – ogień ciągły, ma postać tarczki z występami, umieszczonej horyzontalnie pod językiem spustowym – jest więc równie łatwy w obsłudze kciukiem dłoni obejmującej chwyt, niezależnie czy będzie to prawa, czy lewa. Zabezpieczenie broni powoduje unieruchomienie języka spustowego, ale nadal możliwe jest przeładowanie wprowadzające nabój do komory nabojowej i napinające kurek. Chwyty P90 to kolejne elementy nadające mu futurystyczny wygląd. Wraz z kolbą stanowią one całość o płynnych przejściach, skręconą z dwóch bocznych połówek z tworzywa sztucznego. Choć na pierwszy rzut oka wyglądają dość niekonwencjonalnie, zapewniają jednak dobre ujęcie broni. Chwyt główny ze spustem jest pochylony pod większym kątem niż większość chwytów pistoletowych w broni długiej. Jest to podyktowane tym, że przy strzelaniu z kolbą opartą o ramię ze względu na małą długość broni znajduje się on bliżej tułowia, niż w przypadku innych typów i takie pochylenie jest bardziej ergonomiczne. Dodatkowy, zaokrąglony chwyt przedni posiada z przodu występ zabezpieczający przed wysunięciem dłoni w pobliże wylotu lufy. W występie tym może być umieszczony miniaturowy laserowy wskaźnik celu klasy III b, którego włącznik osadza się od dołu chwytu przedniego, tuż poniżej spustu, gdzie może być obsługiwany palcem środkowym. Nieco niżej znajduje się gniazdo na baterię litową 3 V 2/3A o żywotności 15 h. Pm ze wskaźnikiem laserowym emitującym promień widoczny gołym okiem ma dodane w nazwie oznaczenie LV (laser visible – 8 mW, 635 nm), a widoczny w podczerwieni, gdy strzelec używa gogli noktowizyjnych – LIR (laser infrared – 4 mW, 830 nm).
Ostatecznie dopracowany FN P90 Standard wszedł do wielkoseryjnej produkcji w 1998 r., a już w następnym pojawiła się jego odmiana P90 TR (Triple Rail – potrójna szyna) ze znormalizowaną szyną uniwersalną Weaver-Picatinny (MIL-STD-1913) zamocowaną zamiast dotychczasowego celownika Ring Sights oraz dodatkowo rozmieszczonymi symetrycznie po bokach jego wspornika dwiema krótszymi (pięciobramkowymi) szynami do mocowania oświetlenia taktycznego lub większego wskaźnika laserowego. W 2003 r. w ofercie FNH znalazł się P90 Tactical, z dłuższą górną szyną montażową (16 zamiast 12 bramek, z kanałowym przeziernikiem i regulowaną w pionie muszką do celowania awaryjnego), na której przeciętnej wielkości celownik, taki jak Aimpoint czy EOTech HWS, można umieścić w kilku punktach, dobierając w pewnym zakresie odległość od oka strzelca, czy też zmieścić za nim przystawkę noktowizyjną lub powiększającą. Otrzymał on także nowy tłumik płomienia, umożliwiając szybki montaż tłumika dźwięku oraz urządzenia do strzelania amunicją ślepą. Taki tłumik do P90 opracowała na prośbę FNH już w latach 90. specjalizująca się w tym amerykańska firma Gemtech. Miał on mieć nieduże rozmiary, zapewniać łatwy montaż na broni i wysoką skuteczność wyciszenia strzałów oraz pozwalać nie tylko na oddawanie pojedynczych strzałów amunicją poddźwiękową, ale także tolerować strzelanie seriami standardową amunicją. Projektowaniem tłumika do P90 zajęli się dr Phil Dater, Greg Latka i Jim Ryan, a jego konstrukcję oparli na sprawdzonym modelu M4-96D opracowanym na zlecenie Naval Surface Warfare Center do amerykańskiego kbk M4. Pracę ułatwiał stosunkowo niewysoki poziom głośności strzału niewielkiego naboju 5,7 mm × 28, w porównaniu z 5,56 mm × 45. Mniejsza ilość prochu w łusce dawała mniejszą ilość gazów prochowych, co pozwalało ograniczyć długość i średnicę tłumika, a dzięki temu także jego masę. Głównym problemem było niedopuszczenie do nadmiernego zwiększenia szybkostrzelności broni w wyniku zwiększonego ciśnienia gazów prochowych w czasie strzału, spowodowanego ograniczaniem przez tłumik ich swobodnego ujścia za pociskiem przez wylot lufy i rozprężania się. W broni z zamkiem swobodnym, zwłaszcza tak lekkim i poruszającym się na niedużym odcinku jak w P90, tłumik może bowiem teoretycznie spowodować wzrost ciśnienia gazów do poziomu, który wymusi tak szybkie tempo poruszania się zamka, że sprężyna magazynka nie będzie nadążała ustawiać na jego drodze kolejnych nabojów. Z jednej strony należało więc zapewnić zwolnienie wypływu gazów z lufy (ich schłodzenie w komorze tłumika i wolniejsze rozprężanie się), by huk wystrzału był jak najniższy, z drugiej zaś, nie dopuścić do ich nadmiernego oddziaływania na części ruchome broni, co mogłoby obniżyć niezawodność jej działania. To sprawiło, że chociaż skorzystano z technologicznych rozwiązań tłumika od M4, wewnętrzny układ nowego musiał zostać w dużej mierze zaprojektowany od podstaw. Drugim wyzwaniem było przystosowanie tłumika do szybkiego, ale pewnego montażu na broni. Konstruktorzy firmy Gemtech zdecydowali się na stosowany już wcześniej w jej produktach sprężynowy system Bi-Lock, który pozwala solidnie zamocować tłumik dźwięku na wylocie lufy bez usuwania tłumika płomieni, przez proste nasunięcie i obrót o 90 stopni. Demontaż jest równie szybki, ale wymaga większej ostrożności, gdyż tłumik po strzelaniu jest rozgrzany. Tłumik do belgijskiej broni otrzymał oznaczenie SP90. Zbudowany jest głównie ze stali, ale przy długości 184 mm i średnicy 35 mm ma masę tylko 550 g. Zapewnia obniżenie głośności wystrzału o około 30 decybeli: przy strzelaniu amunicją standardową ze 161 do 134 db, a przy pociskach o prędkości poddźwiękowej ze 153 do 120 db, co ocenia się jako wysoką skuteczność. W ofercie FNH jest również przygotowany wcześniej, własny tłumik dźwięku o podobnej efektywności przy użyciu amunicji Sb193, wykonany ze stali i aluminium, o masie 400 g przy długości 200 mm i średnicy 40 mm.
Podczas testów dwóch egzemplarzy prototypowych P90 oddano z każdego z nich po 20 tysięcy strzałów, nie stwierdzając żadnych istotnych zacięć. Egzemplarze produkcyjne doskonale przeszły morderczy test 250 tysięcy strzałów, nie wykazując jakichkolwiek wad konstrukcyjnych. Działanie pm było testowane z wynikiem pozytywnym również w obligatoryjnych już próbach błota, kurzu, bardzo niskich i wysokich temperatur. Bardzo stabilne zachowanie broni przy strzelaniu ogniem ciągłym, niewielkie oddziaływanie odrzutu na strzelca (30 procent mniejsze niż w pm o podobnej masie na nabój 9 mm Para), ergonomiczna konstrukcja pozwalająca błyskawicznie naprowadzać broń z celu na cel w sytuacjach dynamicznych, to kolejne zalety P90. Płaski tor lotu pocisków i ich stosunkowo duża prędkość zapewnia bardzo dobrą celność nie tylko przy ogniu pojedynczym, ale nawet przy strzelaniu długimi seriami. Zasięg skuteczny około 200 m można uznać za w zupełności wystarczający podczas najczęstszego w operacjach kontrterrorystycznych strzelania na niewielkich dystansach. Już pierwszy typ amunicji SS90 cechowała świetna przebijalność – z odległości 150 m jej pocisk pokonywał 48 warstw kevlaru (9 mm Para zatrzymywały 24 warstwy), przebijał większość hełmów kompozytowych i stalowe oraz standardowe wojskowe kamizelki kuloodporne, nie ustępując amunicji 5,56 mm SS109. Po trafieniu w ciało pocisk SS90 FMJ penetruje na głębokość około 25 cm, przy czym po mniej więcej 6 cm zaczyna obracać się wzdłuż osi podłużnej (koziołkować) o 180 stopni. Oczywiście ze względu na specyficzną strukturę ludzkiego ciała rzadko porusza się po torze prostym, więc może powodować znaczne rany, ale nie fragmentuje. Do 400 m zachowuje energię 85 J uważaną wg norm natowskich za wystarczającą do skutecznego rażenia celu. Wprowadzone w 1994 r. nowe naboje SS190 oferowane są w pięciu odmianach:
– zwykły (choć wypadałoby określić go jako przeciwpancerny) SS190 FMJ z oznaczonym czarnym kolorem pociskiem o masie 2,02 g, z rdzeniem do połowy stalowym, a w tylnej części aluminiowym, prędkość początkowa 650–720 m/s,
– smugowy L-191 (smuga widoczna od 20 do 200 m) o parametrach jak SS-190, z pociskiem oznaczonym kolorem czerwonym,
– poddźwiękowy Sb-193 z oznaczonym kolorem białym, cięższym pociskiem 3,6 g, o prędkości poddźwiękowej 300 m/s, przeznaczony do zwiększenia efektywności wykorzystania tłumika dźwięku; masa tego naboju wzrosła z 6 do 7,6 g,
– służbowy SS-193 dla sił porządkowych, oznaczony kolorem zielonym, z pociskiem o prędkości początkowej 730 m/s i masie 1,8 g, z wgłębieniem wierzchołkowym (hollow point), masa naboju 5,8 g,
– nabój ślepy.
Słynny dr Fackler, specjalizujący się w testowaniu amunicji przez obserwacje zachowania pocisków wystrzeliwanych w bloki żelatynowe, podważał moc obalającą nowej amunicji, ale badania balistyczne prowadzone przez US Secret Services Training Center i Federal Protective Service (FPS) oraz przykłady z wykorzystania bojowego FN P90 pokazały, że te teoretyczne próby nie odpowiadały rzeczywistości. Chrzest bojowy belgijski 5,7-mm pm przeszedł w kwietniu 1997 roku w stolicy Peru, podczas operacji połączonego oddziału sił specjalnych tamtejszej armii, marynarki i sił powietrznych pod kryptonimem Chavin de Huantar, mającej na celu uwolnienie zakładników z rąk lewicowej partyzantki MRTA w okupowanej przez nią ambasadzie japońskiej w Limie. Pociski z P90 skutecznie eliminowały terrorystów przebijając noszone przez nich kamizelki kuloodporne Level III, przy czym jeden z nich został zabity na miejscu w taki sposób jednym strzałem w rejon klatki piersiowej. W jednej z akcji jednostki SWAT policji miasta Houston pojedynczy strzał z PDW FNH w pierś przestępcy spowodował rozerwanie jego serca na dwie części. Natychmiastową śmierć poniósł także przestępca trafiony z P90 w kark przez funkcjonariusza SWAT z Doraville, w stanie Georgia. Policjanci ze Sioux Fall PD odnotowali natomiast przypadek zneutralizowania uzbrojonego osobnika po tym, jak pocisk z belgijskiego pm trafił przestępcę w dłoń po przebiciu solidnych drzwi, urywając mu dwa palce.
Nic dziwnego, że FN P90 trafiły do arsenałów licznych jednostek specjalnych, w tym tak renomowanych jak francuskie GIGN, RAID i 1. RPIMa, hiszpańskie GEO i EZAPAC, holenderskie UIM/DSI i KCT oraz oczywiście belgijskie CGSU i SFG. Używają ich również operatorzy z czeskiej URNy, greckiego EKAM, portugalskiego GOE, słowackiego UOU, austriaccy Jagdkommandos, komandosi z Argentyny, Kanady, Peru, Wenezueli, Arabii Saudyjskiej, Indii, Libanu, Pakistanu, Tajlandii i Singapuru, tureckiej żandarmerii oraz wielu innych krajów. FNH sprzedała już ponad 17 tysięcy egzemplarzy tej broni do blisko 30 państw. Pierwszym dużym odbiorcą były siły specjalne cypryjskiej Gwardii Narodowej, które w 2000 r. zamówiły 350 sztuk P90 i 250 pistoletów FsN, podobną partię nabyła Dominikana, a około 500 egzemplarzy Meksyk. W USA od 2004 r. pm P90 używany jest przez zespół ERT z prezydenckiej ochrony Secret Services, służbę ochrony ważnych obiektów federalnych FPS, podległą US Department of Homeland Security oraz zespoły taktyczne US Dept of Immigration & Naturalization, a także ponad 30 policyjnych jednostek SWAT, m.in. z Atlanty, Dallas, Little Rock i Salt Lake City. W 2006 r. mała partia FN P90 Tactical trafiła wraz z testowymi egzemplarzami 5,56-mm kbk FN F2000. na wyposażenie JW GROM, która wykorzystuje je najczęściej w ochronie VIP. W 2008 r. decyzją nr 112 Komendanta Głównego Policji pm P90 zostały wprowadzone, obok kbk HK 416 i strzelb Remington 870, do uzbrojenia polskiej policji, a dokładnie CBŚ. Ostatni duży sukces FNH to zatwierdzenie przez rząd belgijski 7 grudnia 2012 kontraktu o wartości 12,2 mln euro na dostawę pistoletów Five-seveN Mk 2 i pm P90 dla tamtejszej armii, w której mają zastąpić wysłużone 9-mm Browningi GP i licencyjnie wyprodukowane przez FN pm UZI. Tym samym Belgia została pierwszym państwem, które całkowicie przeszło na nowy nabój pistoletowy 5,7×28 mm.