Reforma – od DWS do COS cz.2

Z ostatnim dniem ubiegłego roku, po siedmiu latach przestało istnieć Dowództwo Wojsk Specjalnych - najmłodszego, ale najbardziej dynamicznie rozwijającego się pod jego komendą i cieszącego się powszechnym uznaniem sojuszników rodzaju Sił Zbrojnych RP. W ramach reformy systemu kierowania i dowodzenia (SKiD) SZ RP dokonano radykalnych zmian w podporządkowaniu oraz strukturach zarządzania Wojskami Specjalnymi. Zmian, które niczego w nich nie usprawniły, a jedynie zdezorganizowały to, co dobrze funkcjonowało, oraz przyniosły utrudnienia mogące mieć, wbrew zapewnieniom szefów MON i BBN, negatywny wpływ na przyszłość polskich WS.
Zobacz także
Karolina Wojtasik Co ty wiesz o operacji SAMUM

Ta scena bardzo szybko stała się kultowa. Oto trójka amerykańskich funkcjonariuszy w piwnicy ambasady RP w Iraku usiłuje nauczyć się wymowy swoich nowych danych. Nazwiska oczywiście obfitują w szeleszczące...
Ta scena bardzo szybko stała się kultowa. Oto trójka amerykańskich funkcjonariuszy w piwnicy ambasady RP w Iraku usiłuje nauczyć się wymowy swoich nowych danych. Nazwiska oczywiście obfitują w szeleszczące głoski, które dla każdego, z wyjątkiem Polaka, brzmią jak brzęczenie muchy. Czas mija, a „być albo nie być” całej operacji zależy od tego, czy Amerykanin w stosownej chwili powie bez akcentu „Grzegorz Ćwikliński”. Wygląda na to, że nie powie. Wtedy wkracza Bogusław Linda w roli wzorowanej na postaci...
Anna Grabowska-Siwiec Czy można było lepiej?

Czas transformacji jest próbą dla każdego państwa, które ją przechodzi. Nie można przeprowadzić jej idealnie. To tak jakby chcieć dorastać bez burzy hormonów i nastoletnich emocji. Nie można nie popełnić...
Czas transformacji jest próbą dla każdego państwa, które ją przechodzi. Nie można przeprowadzić jej idealnie. To tak jakby chcieć dorastać bez burzy hormonów i nastoletnich emocji. Nie można nie popełnić błędów. Tak było i z Polską. Przechodzenie z systemu niedemokratycznego do demokracji zachodniej naznaczone było niedoskonałościami, brakiem doświadczenia, a także dużą ilością oczekiwań i ideałów. W takiej atmosferze budowano cywilne służby specjalne III RP. I nawet gdyby wówczas była to najważniejsza...
Marcin Szymański (www.colonelweekly.pl) Ukraina: Raport Lato 2023

Od kilku tygodni linia frontu w Ukrainie pulsuje jak sinusoida. Sukcesom obrońców towarzyszą kontrataki Rosjan, trudno na ten moment mówić o jakichkolwiek rozstrzygnięciach. „Tempo” i „momentum” – dwie...
Od kilku tygodni linia frontu w Ukrainie pulsuje jak sinusoida. Sukcesom obrońców towarzyszą kontrataki Rosjan, trudno na ten moment mówić o jakichkolwiek rozstrzygnięciach. „Tempo” i „momentum” – dwie z kilku zasadniczych cech militarnych kampanii – wciąż nie towarzyszą letniej kontrofensywie. Tymczasem my – Zachód, docieramy do bardzo niebezpiecznego punktu. Przyzwyczajamy się do wojny na wschodzie, jesteśmy coraz mniej wrażliwi na doniesienia z rejonu walk. Przestrzeń medialną wypełniają inne...
Pierwsza część tego artykułu (SPECIAL OPS 3/2014) ukazała kulisy chaotycznych decyzji, w wyniku których zlikwidowano DWS i powołane na jego miejsce Dowództwo Sił Specjalnych (DSSpec.) o rekordowo krótkim żywocie. Przypomnijmy w dużym skrócie, że główny architekt reformy SKiD SZ RP, szef BBN gen. prof. Koziej, zakładał jeszcze na początku 2013 r., że po likwidacji dotychczasowych Dowództw Rodzajów Wojsk, w ramach nowego Dowództwa Operacyjnego (DO RSZ) powstanie obok Centrum Operacji Powietrznych i Centrum Operacji Morskich małe Centrum Operacji Specjalnych (COS), wspomagające Dowódcę Operacyjnego w dowodzeniu wydzielonymi do działań wojennych lub misji komponentami WS (a także Centrum Operacji Lądowych, sformowane później z 2. KZ w Krakowie).
Przeczytaj także: Reforma – od DWS do COS
Wszystkie jednostki specjalne miały natomiast zostać podporządkowane – wśród kilkudziesięciu innych jednostek i instytucji wojskowych – drugiemu z nowych, centralnych organów dowódczych, czyli Dowództwu Generalnemu (DG RSZ), odpowiedzialnemu za bieżące utrzymanie, przygotowanie i szkolenie podległych wojsk. W tych zadaniach Dowódcę Generalnego miały wspierać Inspektoraty Rodzajów SZ – m.in. Inspektorat Wojsk Specjalnych (IWS). Podczas prowadzonych w następnych miesiącach prac zespołu ds. Nowego SKiD SZ RP, po konsultacjach z przedstawicielami DWS i innych gremiów ustalono jednak, że w implementowanym systemie zasadne będzie ze względu na specyfikę WS utrzymanie ich jednostek pod wspólnym dowództwem, zdolnym także do dowodzenia operacyjnego, co z kolei czyniło zbędnym tworzenie COS. Tak 1 stycznia br. powstało nowe DSSpec. podległe DG RSZ, co de facto było tylko podporządkowaniem temu ostatniemu sprawdzonego w działaniu DWS (po odpływie niewielkiej części kadry do IWS) pod nieco zmienioną nazwą.
To jednak naruszało schemat wygenerowany przez BBN, w którym niestety nie brano pod uwagę odmienności WS, a skupiano się głównie na ujednoliceniu najwyższych szczebli struktury SKiD. Wszystko wskazuje na to, że właśnie w wyniku interwencji nieustępliwego autora tego schematu MON szybko skorygował „odstępstwa”, nakazując po zaledwie kilku dniach funkcjonowania DSSpec. jego likwidację oraz utworzenie COS. Górę wzięło dogmatyczne podejście, bez oglądania się na to, że w przypadku tak szczególnego RSZ, nie bez powodu noszącego nazwę „specjalne”, wtłaczanie ich w prosty schemat, stworzony dla całych, konwencjonalnych sił zbrojnych, niesie poważne zagrożenia dla efektywności WS, a w dalszej perspektywie także utrzymania ich właściwego poziomu i rozwoju.
Gwałtowne, dziwne zmiany wzbudziły oczywiście szereg pytań w mediach (choć z przykrością trzeba odnotować, że te należące do tzw. mainstreamu zadziwiająco pominęły praktycznie zupełnym milczeniem perturbacje dotyczące najbardziej renomowanego rodzaju SZ RP), wyjaśnienia sytuacji domagali się także niektórzy członkowie Sejmu i Senatu. Przedstawiciele MON zbywali jednak wszelkie pytania i uwagi mocno naciąganym, żeby nie powiedzieć po prostu kłamliwym tłumaczeniem, że DSSpec. było strukturą przejściową, którą po paru dniach (!) zdecydowano się zastąpić docelowym COS. Nieracjonalne posunięcia przykrywano licznymi deklaracjami doceniania znaczenia WS i troski o jak najlepszą ich przyszłość. Tymczasem „korekta” w SKiD miała charakter siłowego ruchu na skróty, który wykreował bałagan, przy okazji zdradzając fałsz oficjalnej wersji MON.
COS
powstał bowiem w zasadzie drogą prostego przemianowania (i zmiany podporządkowania z DG pod DO RSZ) DSSpec., bez korekt struktury, mimo że mają one w sporej części odmienny wachlarz zadań, a te wymagają przecież dostosowania do nich liczebności i organizacji. Według wypowiedzi szefa BBN, Centrum powinno być niewielką strukturą odpowiedzialną za planowanie operacyjne i dowodzenie na misjach, stosownie powiększaną np. poprzez wykorzystanie kadry IWS, w przypadku przeprowadzania dużych operacji lub obrony państwa. W rzeczywistości COS-DKWS (Dowództwo Komponentu WS) powstałe znienacka z krakowskiego DSSpec., liczy ponad 200 ludzi i póki co, to część z nich oddelegowywana jest do wsparcia niewielkiego IWS. Zasadniczym zadaniem COS jest narodowe certyfikowanie elementów WS wydzielanych do sił NATO i UE (np. Sił Odpowiedzi NATO – SON w 2015 r.) oraz weryfikowanie gotowości sił i środków znajdujących się w dyżurach bojowych, a także gotowości do ich wydzielenia do struktur sojuszniczych i międzynarodowych. W razie potrzeby sprawuje z ramienia DO RSZ funkcję bezpośredniego dowództwa operacyjnego WS, wydzielonych do operacji na teatrze działań, w tym realizuje zadania Sojuszniczego Dowództwa Operacji Specjalnych (SDOS), przejmując po swych poprzednikach zdolność do dowodzenia także zespołami sił specjalnych z innych armii NATO. W byłym DWS szykowano podobną komórkę, ale o sensowniejszej, dopasowywanej do potrzeb formule. Obecne rozwiązanie budzi wiele wątpliwości. O ile Centra Operacji Morskich i Powietrznych w czasie pokoju praktycznie stale nadzorują zadania związane z ochroną granicy państwowej oraz dyżurami w sojuszniczych działaniach operacyjnych, o tyle w przypadku zakończenia dyżuru kontyngentu polskich WS w SON i okresie bez misji zagranicznych COS nie pozostaje zbyt wiele zajęć, może więc stać się z czasem martwą strukturą. Przygotowanie i przeprowadzanie certyfikacji również ściśle wiąże się z zaangażowaniem operacyjnym, a przy jego okresowym braku nie odbywa się. Certyfikacja nie dotyczy tylko zadaniowych zespołów bojowych, wydzielanych z jednostek specjalnych, ale także Dowództwa Komponentu WS. Dziś wygląda na to, że kadra COS, która stanowiłaby jego trzon, jednocześnie odpowiada za przygotowanie ćwiczeń certyfikacyjnych – a więc praktycznie rzecz biorąc ma sprawdzać samą siebie. Z drugiej strony, wszystko zmierza do tego, że oficerowie Centrum, podległego DO RSZ mieliby dowodzić żołnierzami, z którymi nie będą prawie mieli wcześniej kontaktu, ani wglądu w ich proces szkolenia, za który odpowiada DG RSZ z pomocą swego IWS. Być może dla teoretyka wojskowości, jakim jest prof. Koziej, operującego w swych strategicznych pracach związkami taktycznymi i nieznającego specyfiki WS, to rzecz nieoczywista, ale skuteczność ich działań wynika m.in. z wzajemnego zaufania, które kształtuje się przez wymagające czasu poznawanie swych możliwości i stałe doskonalenie współdziałania, także między kadrą dowódczą a wykonawczą. W siłach specjalnych bowiem procedury, różne elementy szkolenia i wyposażenia zmieniają się o wiele szybciej niż w wojskach konwencjonalnych. Jeśli dowództwo nie ma bezpośredniego przełożenia na jednostki i bieżącego, wieloaspektowego kontaktu z nimi, to w przypadku WS w krótkim czasie powstaje rozdźwięk osłabiający zdolność do sprawnego działania komponowanego z jednych i drugich oddziału operacyjnego, jako całości – różne elementy komponentu po prostu „przestają się rozumieć”.
Co gorsze, ratunkowe zagospodarowywanie części kadry COS do zadań IWS (o czym dalej) powoli prowadzi do sytuacji, w której do np. możliwego, kolejnego dyżuru w SON Centrum po prostu będzie brakować również zgranego personelu dowódczego. Nie wystarczy mówić o „stosownym powiększaniu” – tworzenie tak ważnych struktur jak SDOS przez obudowywanie małego rdzenia ad hoc dodatkowym personelem jest nieprofesjonalne i co najmniej ryzykowne. Pośliznęli się już na tym Niemcy, utrzymujący jedynie niewielkie połączone dowództwo operacji specjalnych FOSK (Kommando Führung Operationen von SpezialKräften), które okazało się niezdolne do wystawienia w pełni sprawnego Dowództwa Komponentu Operacji Specjalnych (ang. SOCC) i Bundeswehra musiało zrezygnować z ambicji dowodzenia siłami specjalnymi w ramach SON 2013 r. Polskim WS udało się to zaś pod kątem przyszłorocznego dyżuru m.in. dlatego, że w oparciu o w większości kadrę odpowiednio rozwiniętego DWS (później jego następców) potrafiła sformować odpowiednio silne komórki, gotowe do efektywnego kierowania działaniami przez 24 h na dobę.
Inspektorat
Wracając do IWS, Inpektorat ten ma wspierać w codziennej pracy Dowódcę Generalnego, jako zespół specjalistów od reprezentowanej formacji. Zgodnie z oficjalnym opisem, rola tej komórki DG RSZ polega na: przygotowywaniu i prowadzeniu przedsięwzięć szkoleniowych z dowództwami, sztabami i wojskami (WS), wytyczaniu kierunków doskonalenia zawodowego żołnierzy w specjalnościach wojskowych korpusu osobowego WS, a także przygotowaniu sił i środków WS do działań bojowych oraz innych. IWS przygotowuje i utrzymuje w gotowości wojska wydzielone do operacji sojuszniczych i koalicyjnych oraz do realizacji zadań osłony strategicznej granic i terytorium państwa, a także do udziału w akcjach ratowniczych, likwidacji skutków awarii, katastrof i klęsk żywiołowych. Realizuje również zadania wynikające z funkcji gestora uzbrojenia i sprzętu wojskowego w zakresie WS (Decyzja nr 435/MON z 24 grudnia 2013 w sprawie określenia funkcji gestorów i centralnych organów logistycznych sprzętu wojskowego w resorcie obrony narodowej – centralnym organem logistycznym jest w tym przypadku JW Nil). Problem w tym, że dla IWS przewidziano tylko trzydzieści parę etatów, co mogło wystarczyć, gdy istniało DSSpec., zajmujące się większością wyżej wymienionych spraw. Po jego likwidacji, tj. przekazaniu jako COS do DO RSZ, na niewielki IWS spadły zadania, przy których wcześniej pracowało ponad dwustu specjalistów, a przed 1 stycznia br. jeszcze liczniejsze grono personelu DWS. W tej sytuacji trudno oczekiwać od IWS odpowiedniej wydolności, a sytuacja ratowana jest przez oddelegowywanie oficerów z przeznaczonego przecież do innych zadań i podlegającego innemu dowództwu COS z Krakowa. Nieprzemyślane i gwałtowne przekształcenie DSSpec. w COS bez dostosowania struktur do zadań, byle sztywno utrzymać narzucony reformą schemat oraz nazewnictwo, doprowadziło jak widać jedynie do fikcyjnych podziałów i dezorganizacji SKiD w zakresie WS. Nowy system działa tu tylko dzięki wysiłkom kadry IWS i COS, która dokłada wszelkich starań, by „łatać dziury” powstałe w wyniku rzekomo usprawniającej reformy. Jednak częstokroć czas załatwiania banalnych spraw ulega wydłużeniu, a związany z tym łańcuch decyzyjny pozostaje dla wielu żołnierzy niezbyt jasny.
Dowódca Generalny
wykorzystuje poszczególne inspektoraty do kierowania podporządkowanymi mu bezpośrednio, licznymi jednostkami i instytucjami. Trzeba jednak podkreślić, że formalnie nie sprawują one żadnych funkcji dowódczych, a są jedynie organami pomocniczymi dla Dowódcy Generalnego w zakresie danego Rodzaju SZ. Przygotowują jedynie rekomendacje, rozwiązania określonego problemu i propozycje decyzji dla Dowódcy Generalnego, a następnie opracowują dokumenty wykonawcze oraz nadzorują realizację postawionych zadań. Zajmują się również sprawozdawczością i koordynacją działań. Jak zauważył jeden z wojskowych komentatorów, im mniej Dowódca Generalny zna się na danym Rodzaju SZ, tym większą rolę odgrywa odpowiedzialny zań inspektorat. Ale to tylko jedna strona medalu – Dowódca Generalny, tak czy inaczej, odgrywa kluczową rolę w kwestii przyszłego funkcjonowania WS. W teorii postępowaniem osób na stanowiskach kierowniczych rządzi profesjonalizm, odpowiedzialność i dobra wola, a praktyka pokazuje, że na decyzje przełożonych wpływ mają również ich osobiste sympatie i antypatie, docenianie lub nie różnych pól itp. W armii doskonale to obrazuje stosunek dowódców ogólnowojskowych szczebla taktycznego do podległych im pododdziałów rozpoznawczych: w jednej jednostce zwiadowcy jako „oczy i uszy”, od których tak wiele zależy, traktowani są priorytetowo, w innej zupełnie bez zrozumienia dla ich odmiennego charakteru. W mniejszych rodzajach sił zbrojnych integracja pod DG rodzi obawy przed ich marginalizacją. Już na początku roku zastrzeżenia w tym zakresie zgłaszał m.in. poseł Zaborowski z sejmowej Komisji Obrony Narodowej, mówiąc: „Mam poważne wątpliwości, czy połączone dowództwa sił zbrojnych zadbają efektywnie o szkolenie i przygotowanie specyficznych rodzajów sil zbrojnych jak Marynarka Wojenna, Lotnictwo czy też Wojska Specjalne”. W poprzednim systemie Dowódca WS z oczywistych względów dbał o wszelkie interesy naszych pięciu jednostek specjalnych, ale obecnie są one jednymi z kilkudziesięciu przeróżnych, podporządkowanych DG RSZ, na czele którego stoi gen. broni pilot, który obejmując stanowisko nie wykazywał szczególnej przychylności dla komandosów. IWS teoretycznie kieruje więc całą działalnością jednostek specjalnych w procesie szkolenia, wyposażenia i kształcenia kadry, ale tak naprawdę każda decyzja w tych sprawach należy ostatecznie do Dowódcy Generalnego. Czy szczególnie w sprawach spornych, choćby podczas gospodarowania budżetem, będzie on odnosił się z pełnym zrozumieniem dla często bardzo specyficznych potrzeb WS? Czy obecny lub każdy następny będzie z pełnym zaufaniem opierał się na decyzjach wypracowywanych przez specjalistów z IWS, czy – jak to często bywa wśród przełożonych – podkreślał czasem swoją rolę wprowadzaniem pro forma „poprawek” o negatywnych konsekwencjach?
Według specjalistów od zarządzania optymalną strukturą jest taka, w której liczba zasadniczych jednostek wykonawczych niższego szczebla podległych jednostce wyższego szczebla wynosi trzy do pięciu, a maksymalnie siedem – tymczasem Dowódcy Generalnemu podlega ponad 50 różnorodnych jednostek i związków organizacyjnych. Dowódcy jednostek specjalnych siedzą na odprawach w DG RSZ wraz z kilkudziesięcioma innymi dowódcami, przeczekując dysputy na temat niedotyczących ich problemów. Podczas gdy w innych państwach tak priorytetowe jednostki SMU (Special Mission Units), przeznaczone do kontrterrorystycznych operacji ratowniczych CT/HR, próbuje się umieszczać jak najbliżej najwyższych czynników decyzyjnych, u nas reforma SKiD SZ RP przesunęła GROM niejako o kolejny szczebel w dół, formalnie ten sam, na jakim znajduje się (nic nie ujmując tym instytucjom) Zespół Wydawniczy czy Klub DG RSZ. Według pomysłodawców reformy jednak nowe struktury zapewniają m.in. mniej szczebli pośrednich i szybkość dowodzenia. I tu znów widoczna jest różnica między teoretycznym podejściem do tematu a praktyką, ponieważ łatwo prześledzić, że w rzeczywistości nie nastąpiło żadne skrócenie ścieżki decyzyjnej i informacyjnej. Dowódca Generalny nie wydaje przecież rozkazów, jeżeli nie opracuje ich odpowiedni inspektorat, nie można więc udawać, że IWS nie stanowi jednego z ogniw między jednostką a MON (w czasie wojny Naczelnym Dowódcą). Według MON nowy system dowodzenia „zwiększa zdolności WS do współdziałania z innymi jednostkami wojskowymi i formacjami państwowymi w celu zwalczania zagrożeń wewnątrz kraju i związanych z obroną terytorium”. Ale z takim współdziałaniem to nie WS miały wcześniej jakikolwiek problem. Dalej: „skupienie w jednej instytucji wszystkich gestorów sprzętu i uzbrojenia zapewnia szerokie, a co najważniejsze, całościowe spojrzenie na problem modernizacji SZ. Zaangażowanie specjalistów wszystkich RSZ pozwala na rozwiązywanie problemu z perspektywy całego wojska, a nie z perspektywy wyłącznie jednego rodzaju SZ”. Tyle że w przypadku WS potrzeby sprzętowe bywają bardzo często na tyle odmienne i specyficzne, że takie deklaracje całościowego podejścia mogą im przynieść więcej szkody niż pożytku.
Wrzucenie komandosów do tego samego „worka”, co inne jednostki SZ pozbawiło ich niezbędnej ze względu na specyfikę WS autonomii, osiągniętej dzięki skupieniu ich ponad siedem lat temu pod własnym dowództwem, funkcjonującym zgodnie z wypracowaną w oparciu o doświadczenia bojowe zasadą force user-force provider. Ta proaktywna zasada działania czyniła DWS (i DSSpec.) odpowiedzialnym zarówno za szkolenie i wyposażenie swych żołnierzy, jak i za dowodzenie nimi w czasie realizacji operacji bojowych – dzięki temu z jednej strony dowódcy najlepiej wiedzieli, co jest potrzebne, a z drugiej, jak przygotowane wojsko mają w dyspozycji. Starania na tym pierwszym polu przekładały się na bezpieczeństwo i skuteczność w działaniu, a wszelkie doświadczenia i wnioski zbierano, by jeszcze bardziej udoskonalić to co trzeba, zgodnie z przysłowiem: „jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz”. Stałe weryfikowanie i modyfikowanie na bieżąco procedur pozwalało nadążać za nieustannie zmieniającym swoje działanie przeciwnikiem, a nawet go zaskakiwać nieszablonowym działaniem oraz unikać powtórzenia popełnionych błędów. Wbrew twierdzeniu prof. Kozieja, że zasadę force user-force provider stosuje się tylko na szczeblu taktycznym, DWS, które NS HQ (NATO Special Operations Headquarters) uznało za rozwiązanie modelowe, był doskonałym przykładem, że się myli. To m.in. dzięki tej zasadzie polskie WS udało się wprowadzić na najnowocześniejszy poziom i osiągnąć efekty, do jakich daleko reszcie WP. Po reformie kto inny odpowiada za rekrutację, szkolenie i modernizację techniczną, a kto inny za dowodzenie w czasie operacji, a nikt nie odpowiada za całość. Przy czym należy pamiętać, że skuteczność force providera w określaniu, co należy zmieniać i ulepszać, nie będzie wystarczająca bez kontaktu z force userem. A jak będzie wyglądała realna współpraca między DO a DG RSZ, będzie można ocenić dopiero po upływie pewnego czasu. Okaże się, czy nie zniweczono kilkuletniego dorobku DWS, a połączone dowództwa SZ będą potrafiły zadbać o utrzymanie dotychczasowego poziomu i rozwój tak specyficznego RSZ, jakimi są WS. W BBN, na etapie opracowywania projektu SKiD RSZ najwyraźniej zabrakło rzeczywistej wiedzy o współczesnych, nowoczesnych siłach specjalnych, stąd forsowanie szablonowych rozwiązań, identycznych dla całych SZ RP. Dziennikarz Jarosław Rybak, były rzecznik BBN i MON, przeprowadził w styczniu br. wywiad z prof. Koziejem (http://creatiopr.pl), zadając mu serię ważnych pytań dotyczących WS w kontekście reformy SKiD. Rozmówca jednak częściowo wybrnął „okrągłymi zdaniami”, unikami i ogólnikami, a częściowo stanowczym odrzucaniem lub bagatelizowaniem zarzutów, bez wykazania zrozumienia dla istoty problemu. Sugestie, że ostatnie zmiany mogą mieć negatywny wpływ na różne aspekty funkcjonowania WS, zbył m.in. oceną: „To nie jest reforma rodzajów sił zbrojnych” i aroganckim: „Jeśli mówimy o kierowaniu WS, to w ogóle nie jest to problem wewnętrzny tych wojsk”. Cokolwiek dziwne traktowanie SKiD w oderwaniu od sił, którymi ma kierować i dowodzić, z lekceważeniem oczywistego faktu, że wprowadzane rozwiązania bez wątpienia przełożą się także na niższe szczeble.
Prawdopodobnie dopiero czerwcowa wizyta szefa BBN w COS, podczas której miał okazję „z bliska” poznać szczegóły kierowania operacjami specjalnymi unaoczniła mu nowoczesność i odmienność WS na tle reszty sił zbrojnych, a co za tym idzie konieczność odmiennego potraktowania także podczas prac nad ich „wpięciem” w SKiD SZ RP. Nie chodzi bowiem tylko o ułatwienie wykorzystania WS przez DO RSZ (i Inspektorat Szkolenia DG RSZ), lecz o to, by ułatwić jak najlepsze wykorzystanie ich potencjału. Nasze WS pokazały choćby podczas misji w Afganistanie, że potrafią działać w ścisłej koordynacji z wojskami konwencjonalnymi, ale pełną skuteczność mogą osiągnąć tylko pod dowództwem odpowiednio przygotowanych sztabów i ludzi doskonale wiedzących, jak najlepiej ich użyć i wpisać w całość operacji. Nie wystarczy mówić o rosnącym znaczeniu WS – trzeba przyjąć do wiadomości, że oznacza to, iż w wielu sytuacjach to już nie pododdziały komandosów działają na rzecz armii regularnej, lecz często same (oczywiście we współdziałaniu ze służbami specjalnymi) odgrywają najbardziej istotną, wiodącą rolę przy wsparciu komponentów z wojsk lądowych, sił powietrznych i marynarki wojennej. Z wszystkich tych powodów nowoczesne armie starają się raczej tworzyć osobne, jak najwyżej podporządkowane łańcuchy dowodzenia siłami specjalnymi, a nie zagrzebywać ich głębiej w system całych sił zbrojnych. Takie rozwiązania, zarówno narodowe (w USA, Kanadzie, Wielkiej Brytanii), jak i sojusznicze na konkretnych teatrach działań, np. w Afganistanie, wynikają z wagi, jaką przywiązuje się do efektów politycznych, ekonomicznych, strategicznych, a co najmniej poziomu operacyjnego, możliwych do uzyskania przez komandosów. W tym celu musi być jednak uwzględniona specyfika, odmienność, a czasami i odrębność prowadzenia działań, a wcześniej przygotowywania WS. Słuszność takiego postępowania pokazała zarówno ewolucja organizowania sił specjalnych podczas misji ISAF, będącej największą operacją NATO, jak i kierunki ostatnich zmian w tego typu formacjach wielu państw. Polskie rozwiązania w tym zakresie były jeszcze w tamtym roku, gdy istniało DWS, wskazywane jako wzór. Po obserwacjach poczynionych podczas ubiegłorocznych ćwiczeń pk. Cobra-13 postanowili z niego korzystać np. Norwegowie. Warto zauważyć, że w podobnym kierunku zmierzają również Rosjanie, którzy utworzyli Siły Operacji Specjalnych (SSO), uzupełniane obecnie o komponent lotniczy, taki jak polska 7. eskadra działań specjalnych.
Trzecie dowództwo strategiczne
W tym kontekście idealnym i przyszłościowym rozwiązaniem byłoby zamiast rozwiązywania DWS odważenie się na pozostawienie go jako trzeciego dowództwa strategicznego, obok DO i DG RSZ, podporządkowane go bezpośrednio ministrowi obrony narodowej. Szybki dostęp do decydentów politycznych i informacji wywiadowczych oraz współpraca z zespołami łącznikowymi w strukturach dowodzenia SZ RP (zwłaszcza DO RSZ), policji i innych służb, pozwoliłyby błyskawicznie i skuteczne korzystać z możliwości WS w sytuacjach kryzysowych, a także działaniach niemieszczących się w ogólnowojskowych standardach. Zapewniłoby to utrzymanie w gotowości sił i środków do wsparcia policji w zwalczaniu terroryzmu na terenie kraju, operacji ratowniczych za granicą oraz innych tajnych misji o strategicznym znaczeniu, we współdziałaniu z wywiadem, przy których zachodzi konieczność zawężenia kręgu osób z dostępem do informacji na temat realizowanych zadań. Reforma, która nie uwzględnia szczególnego charakteru wojsk specjalnych, w tym konieczności ograniczenia kręgu osób dopuszczonych do informacji o działaniach tych sił i posiadania własnej, krótkiej ścieżki dostępu do najważniejszych decydentów, nie tylko ogranicza elastyczność i skuteczność WS oraz możliwości współdziałania z kooperantami, ale również zwiększa ryzyko związane z zachowaniem bezpieczeństwa operacyjnego. Innym rozwiązaniem mogłoby być przywrócenie DSSpec., ale podporządkowanego DO RSZ, wraz z COS, lub z takim pionem w swym składzie (na czas operacji „misyjnych” DSSpec. samo byłoby najlepszym organem planistycznym i dowódczym dla zadaniowych zespołów specjalnych z podporządkowanych mu jednostek). Siły specjalne są bowiem najszybszym do użycia elementem sił zbrojnych, które zgodnie ze standardami NATO mogą być błyskawicznie aktywowane, także wyprzedzając zagrożenie oraz do operacji wojskowych innych niż wojna. Ze względu na swój charakter i możliwości mogą wypełniać lukę między działaniami służb specjalnych, które bywają za słabe, a otwartymi działaniami sił konwencjonalnych, na które z kolei nie zawsze można sobie pozwolić. Trzeba zaznaczyć, że wbrew nietrafnym zarzutom o zbytnie ukierunkowanie WS na operacje „misyjne”, mówieniu o ich „zamerykanizowaniu”, osiągnięte pod przewodnictwem DWS zdolności do działań w obszarze międzynarodowym i związane z tym doświadczenia można w pełni wykorzystać w operacji obronnej kraju, której tyle uwagi poświęca tzw. doktryna Komorowskiego, przytaczana często przez szefa BBN w kontekście reformy SKiD RSZ.
Oczywiście, to jak najlepiej zadbać o skuteczność i rozwój WS, doskonale wiedzą specjaliści z DWS, kierujący obecnie IWS i COS, oraz oficerowie stojący na czele jednostek specjalnych, dlatego jest rzeczą karygodną, że ich sugestie nie miały dotąd najwyższej wagi przy znajdowaniu miejsca temu rodzajowi SZ w nowym SKiD. Obecna sytuacja na pewno nie służy WS i wymaga szybkich działań naprawczych, których nie zastąpią żadne udawanie i deklaracje decydentów, że wszystko jest tak, jak być powinno. Jak skomentował ją gen. Polko: „To powrót do przeszłości, do chaosu i dominacji regulaminowej procedury nad zdrowym rozsądkiem i spójnością (...) Największym problemem jest potraktowanie sił specjalnych jak każdego innego rodzaju SZ „pod jeden schemat, jeden sznyt”. W przypadku WS dawny, sprawny system zlikwidowano, a nowy to niebezpieczna, niewydolna improwizacja. Choć miał funkcjonować od 1 stycznia br., a minister Siemoniak opowiadał niedługo potem o gotowej „docelowej strukturze” COS, to pod koniec lutego napisał na Twitterze, że... kończą się prace nad COS i IWS, po czym twierdził, że całe wdrożenie nowego systemu dowodzenia nastąpi dopiero 30 czerwca 2014 r. Na początku czerwca Inspektor WS gen. Patalong wyjaśnił natomiast w wywiadzie dla „Dziennika Zbrojnego”: „W tej chwili jesteśmy na etapie konsultacji i budowania pełnego systemu dowodzenia WS. Sądzę, że wejdzie on w życie pod koniec bieżącego roku. Zbieramy wszystkie doświadczenia uzyskane zarówno z działalności COS-DKS, IWS i samych jednostek.
Dokonamy analizy, co nam się sprawdziło, i na tej bazie wypracujemy optymalny model. Będziemy się starali, aby był on jak najsprawniejszy i mało skomplikowany, co pozwoli na płynne dowodzenie”. Na razie nic się jednak nie zmieniło, a szef BBN nadal tkwi w przywiązaniu do nienaruszalności swojego, częściowo chybionego projektu, bez pomysłu na WS: „Mamy rok na wprowadzenie ewentualnych korekt. Ale generalny model oparty na inspektoratach i centrach operacji powinien pozostać bez zmian”. Nie wiadomo, czy decydentom potrzeba więcej czasu na przyznanie się do nietrafności posunięć dotyczących WS, czy utrudniają im to względy ambicjonalne, czy też problemów nastręcza znalezienie nowego rozwiązania, w którym dałoby się pogodzić właściwe ujęcie organizacyjne WS z nowym systemem. Upływają kolejne miesiące, a „specjalsi” pozostają w nieuwzględniającym ich specyfiki schemacie organizacyjnym, co implikuje różnego rodzaju problemy bieżące i w przyszłości. Tymczasem szybko zbliża się termin ważnego międzynarodowego ćwiczenia taktycznego z wojskami pk. „Noble Sword 14˝ (9–19 września br.), podczas którego poddana będzie natowskiej certyfikacji całość (międzynarodowego) Dowództwa Komponentu Operacji Specjalnych zestawu 2015 Sił Odpowiedzi NATO, dowodzonego przez nasze WS. W Krakowie kontynuowane są wielomilionowe inwestycje rozpoczęte w kompleksie b. DWS, a obecnie COS, według planu opracowanego parę lat temu pod kątem rozwijania infrastruktury przewidzianej dla dużego dowództwa – ich odwołanie, a nawet wstrzymanie zmarnuje poniesione dotąd niemałe nakłady, a sens dalszych prac zależy od tego, czy będą miały komu służyć (np. zebranemu w jedno personelowi IWS i COS wraz z JW Nil – czyli jak dawniej). Celowości rozbudowy nowoczesnej bazy, z której można kierować dużymi operacjami specjalnymi, nadałoby dodatkowo rozwinięcie współpracy z partnerami zagranicznymi. Pod koniec kwietnia w chorwackim Splicie miała miejsce zorganizowana w ramach międzynarodowego projektu Central European Defence Cooperation konferencja sił specjalnych z udziałem przedstawicieli Austrii, Chorwacji, Słowacji, Słowenii i Węgier oraz m.in. obserwatorów z Polski i NSHQ. W ramach wypracowanie zasad współpracy sił specjalnych krajów Europy Środkowo-Wschodniej zaproponowano tam, przy poparciu wszystkich uczestników, by nasz kraj został w tej dziedzinie formalnym liderem w regionie. Taki wyraz zaufania to wynik wysokich ocen „polskiej drogi” budowy profesjonalnych WS i ich Dowództwa, które może przynieść Polsce przywódczą rolę w projekcie oferującym wymianę doświadczeń, wspólne szkolenia i wzajemne udostępnianie swych ośrodków treningowych, a także wielonarodowe programy zakupów, które pozwolą na istotne oszczędności w wydatkach z budżetów poszczególnych armii. Zacieśnienie współpracy w tak newralgicznej dziedzinie, jaką są siły specjalne, również buduje dodatkowe gwarancje bezpieczeństwa w regionie. Prestiżowa pozycja Polski wzmocni potencjał obronny i status naszego państwa, jego SZ oraz samych WS na polu międzynarodowym, podkreślając zdolności do dowodzenia sojuszniczymi operacjami specjalnymi. Ale uwaga: zagraniczni partnerzy uważnie obserwują wpływ likwidacji uznanego DWS na funkcjonowanie polskich „specjalsów”, a miejsce Polski w roli regionalnego lidera sił specjalnych chętnie zajęłyby Niemcy lub prężnie działająca Rumunia. Oby był to ostateczny impuls dla polskiego MON i BBN, który skłoni je do szybkiego zapewnienia WS zajęcia równie mocnej pozycji we własnym kraju!
W Polsce tworzyliśmy doktrynę targetingu, która – oczywiście pisząc w ogromnym skrócie – przewiduje na poziomie strategicznym opracowanie listy celów przeznaczonych do zniszczenia w działaniach operacyjnych i taktycznych. Targeting działa na każdym poziomie dowodzenia, jednak priorytetowe cele (które zawsze wyznacza wyższe dowództwo), zwane celami wysokowartościowymi (HVT) i celami wysokoopłacalnymi (HPT), mają „pierwszeństwo” w procesie planowania operacji wojskowych. Główni wykonawcy uderzeń na HVT i HPT to zazwyczaj siły specjalne oraz lotnictwo. Stąd też idea, aby DSSpec. było niezależną strukturą dowodzenia, która otrzyma od DO RSZ listę celów do likwidacji, pozostających poza możliwościami wojsk konwencjonalnych i sił powietrznych. To jednak wymaga przygotowania struktur rozpoznania i planowania operacyjnego na najwyższym poziomie, doskonałej znajomości narzędzi działania (czyli możliwości jednostek specjalnych) oraz ciągłej kontroli rozwoju WS w zakresie przygotowywania do zadań, jakie otrzymywałoby DSSpec. Ale to jest możliwe tylko wtedy, gdy jednostki specjalne znajdowałyby się pod rozkazami DSSpec. (niechby i nazywało się COS). Nie jest istotne, jak nazwiemy strukturę z Krakowa, ważne, aby jednostki specjalne podlegały pod dowódcę, który nie tylko rozumie ich potrzeby i wie, jak ich użyć, ale również dostrzega ich odmienność i zadba, aby „miecz w pochwie nie zardzewiał”, czyli będzie lobbował za wysyłaniem „specjalsów” wszędzie tam, gdzie mogą się nauczyć czegoś przydatnego w przyszłości. Po co trzymać pięć jednostek WS w wielkim worku innych pod DG RSZ, kiedy mają zdecydowanie odmienne, a przez to większe możliwości? Siły specjalne charakteryzują się bardzo ważną cechą: szybkością aktywacji, w czasie krótszym niż jakikolwiek inny element sił zbrojnych. DO RSZ mając w swoich strukturach DSSpec. na każde zagrożenie czy potrzebę operacyjną mogłoby błyskawicznie reagować właśnie aktywacją podległych mu sił specjalnych. Zarówno DO, jak i DG RSZ są przecież narzędziami rządu, a operacje specjalne to skalpel sił zbrojnych. Wszystkie decyzje polityczne o szczególnym charakterze, które wymagają zaangażowania militarnego i szybkości reakcji czy skrytości przygotowań, mogłyby trafiać bezpośrednio do DO RSZ, dysponującego WS jako narzędziem do ich realizacji. Rozdzielenie sił specjalnych na jednostki, inspektorat i COS to niepotrzebne marnowanie potencjału, który zbudowano na doświadczeniach własnych i krajów o zdecydowanie większym doświadczeniu niż nasze. I twierdzenie, że to właściwe rozwiązanie, niczego nie zmieni. Natomiast uczynienie z DO RSZ maszyny dowódczej, gotowej i stale szkolącej się w dowodzeniu walką, dysponującej siłami w ramach dyżurów bojowych COP i COM w zakresie obrony granicy państwa, oraz jednostek sił specjalnych zdolnych do natychmiastowego użycia – to powinna być wizytówka kraju granicznego NATO. CR |