TC3 w pigułce
Szkolenie TC3 prowadzone przez kpt. Anitę Podlasin
Rozmowa z kpt. Anitą Podlasin – ratownikiem medycznym, instruktorem, oficerem sekcji planowania szkolenia w Wojskowym Centrum Kształcenia Medycznego w Łodzi, koordynatorem medycznym Centrum Szkolenia TCCC NAEMT.
Zobacz także
trzypiora.pl Czym powinna cechować się kamizelka taktyczna dla ratownika medycznego?
Jeśli zastanawiasz się nad optymalnym rozwiązaniem w kontekście swojego wyposażenia jako ratownika medycznego podczas akcji, z pewnością na myśl przychodzi Ci kamizelka taktyczna. Czego powinieneś od niej...
Jeśli zastanawiasz się nad optymalnym rozwiązaniem w kontekście swojego wyposażenia jako ratownika medycznego podczas akcji, z pewnością na myśl przychodzi Ci kamizelka taktyczna. Czego powinieneś od niej wymagać? Co najbardziej się przyda? Co jest koniecznością? Jaka kamizelka taktyczna spełni wszystkie stawiane jej wymagania?
Militaria.pl Potrzebny medyk! - taktyczne wyposażenie medyczne
Wyposażenie medyczne w służbach mundurowych to kluczowy element ekwipunku taktycznego. Wyposażenie to obejmuje szeroki zakres narzędzi, sprzętu i środków, które służą do udzielenia pierwszej pomocy w warunkach...
Wyposażenie medyczne w służbach mundurowych to kluczowy element ekwipunku taktycznego. Wyposażenie to obejmuje szeroki zakres narzędzi, sprzętu i środków, które służą do udzielenia pierwszej pomocy w warunkach polowych, w tym także podczas sytuacji kryzysowych czy akcji ratunkowych. Bardzo ważne jest to, aby taktyczne wyposażenie medyczne było łatwe w transporcie i szybkie w użyciu. W tym artykule omawiamy najpotrzebniejsze wyposażenie medyczne, które warto mieć przy sobie.
Marcin Kaczmarek Ratownik Pokładowy a Silent Hero
Większość z nas będąc na nadmorskim wakacyjnym urlopie była świadkiem niskiego, szybkiego przelotu śmigłowca w charakterystycznym szaro-pomarańczowym malowaniu Służby Poszukiwawczo-Ratowniczej SAR (Search...
Większość z nas będąc na nadmorskim wakacyjnym urlopie była świadkiem niskiego, szybkiego przelotu śmigłowca w charakterystycznym szaro-pomarańczowym malowaniu Służby Poszukiwawczo-Ratowniczej SAR (Search And Rescue) Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej (BLMW), kierującego się w stronę morza. Celem jego lotu była najprawdopodobniej akcja ratownicza gdzieś na wodach Bałtyku. Widząc przelatującą maszynę prawie każdy z nas pomyślał, jak może wyglądać praca pilota wojskowego śmigłowca, nie zdając sobie...
Jak na przestrzeni ostatnich 10, 5 czy 2 lat zmieniła się specyfika ratownictwa na polu walki?
Ten temat należałoby podzielić na dwa obszary: na ratownictwo taktyczne na świecie i w Polsce.
Jeżeli chodzi o ratownictwo taktyczne na świecie, to schodzi ono z bardzo zaawansowanymi procedurami ratowania życia na coraz niższy poziom. Takie zabiegi jak prowadzenie: drenażu opłucnej, drobne zabiegi chirurgiczne, przetaczanie krwi, odbywa się już na polu walki. Musimy zdawać sobie sprawę także z tego, że zmienia się specyfika konfliktów zbrojnych na świecie.
Nie możemy już mówić tylko o operacjach, jak w Afganistanie czy Iraku, ale zacząć mówić o wojnie niekonwencjonalnej, gdzie czas ewakuacji, który obecnie określany jest w dokumentach NATO na tzw. złotą godzinę, może okazać się trudny do osiągnięcia. Jest to czas liczony od momentu powstania urazu na polu walki do momentu trafienia na stół operacyjny albo chociaż do placówki medycznej.
Obecnie w sytuacji wojny niekonwencjonalnej, np. na terenach okupowanych, przykładem czego może być choćby Ukraina, czas ewakuacji znacznie się wydłuża. Dlatego w tej chwili to operator/medyk musi się pacjentem mocniej zająć w ramach wydłużonej opieki na polu walki, w sytuacji, w której nie ma dostępu ani do dużej ilości sprzętu medycznego, ani do specjalistów. Jest to podstawowa zmiana, jaka zaistniała na przestrzeni ostatnich kilku lat. To kierunek zmian, który nie przez wszystkich w Polsce może być pożądany.
W Polsce pewne zabiegi i procedury są zarezerwowane tylko dla lekarzy czy chirurgów. Będzie musiało się to zmienić. Świetnie tłumaczą to Amerykanie, którzy mówią jasno, że nawet jeżeli prawo w danym kraju nie pozwala wykonywać pewnych rzeczy, to wyszkolenie medyków w zakresie tych procedur pozwala na nadzorowanie wykonania tych procedur np. poprzez telemedycynę.
TC3 jest oczywiście kluczem i podstawą do procedury wydłużonej opieki nad rannym. Procedury te cały czas się zmieniają i rozwijają. Dochodzą nowoczesne leki.
To, co dla mnie jest kluczem do wszystkiego, to fakt, że wszystkie propozycje zmian oparte są na badaniach naukowych, tzw. Evidence Based Medicine – medycynie opartej na faktach. Nie ma miejsca na własną interpretację. Badania te mówią np., że świeża, pełna krew na polu walki ratuje ludzkie życie. Minimalizuje ryzyko powikłań wstrząsu hipowolemicznego po wstrząsie i dlatego należy ją stosować.
W Polsce jest ogromna dyskusja na temat podawania krwi na polu walki, przetaczania krwi żołnierz – żołnierzowi. To są jednak procedury, które są stosowane i z którymi trzeba się liczyć. Polscy operatorzy są również przeszkoleni w tym zakresie.
W tamtym roku pojawiło się rozporządzenie zwiększające kompetencje ratowników, poprzez utworzenie kursów poszerzających te kompetencje z uprawnieniami na rok, jeżeli jest potrzeba, aby ratownik pojechał np. na misję zagraniczną. Po tym czasie, albo uprawnienia mu się podtrzymuje, albo będzie musiał taki kurs ponowić. Dobrze, że idziemy w tym kierunku.
Warto tutaj podać taką ciekawostkę, że Polska jako jeden z nielicznych krajów w Europie ma już podstawy prawne do realizacji tak zaawansowanych procedur. Dla mnie jako instruktora to jest doskonała wiadomość, że coś takiego powstało i nie ma przeszkód prawnych, aby takie procedury wykonywać.
Jak wygląda sama procedura przetaczania krwi na polu walki?
Jest to dosyć proste do zrobienia. W zestawach polowych do przetaczania krwi są specjalne testy płytkowe, tzw. Karta Eldona, które określają grupę krwi. Amerykanie w niektórych siłach specjalnych dodatkowo dobierają się w sekcjach zgodnie z grupą krwi,
Oczywiście każdorazowo przed transfuzją należy wykonać test w celu potwierdzenia zgodności grupy krwi. Jeden z amerykańskich wykładowców, który prowadził nam szkolenie, powiedział, że kiedyś robiąc to badanie okazało się, że znalazł się żołnierz, który miał inną grupę krwi na nieśmiertelniku niż ta, która wyszła mu na teście. tak by zapewnić bezpieczną transfuzję. Nie tylko wiedzą, jaką koledzy mają grupę krwi, ale także posiadają specjalne karty, które zawierają informację medyczne, np. o ewentualnych alergiach. Sama procedura przetaczania krwi trwa około 15 minut.
Czytaj też: Podnoszenie realizmu podczas kursów TCCC >>>
Trzeba podkreślić, że w Polsce upłynie sporo czasu, zanim taka procedura stanie się normą, ale musimy się szkolić w tym zakresie. Jest to na pewno procedura, która wymaga wiedzy czy świadomości powikłań. Kiedyś było tak samo z procedurami TC3. Transfuzja krwi na polu walki to nie jest procedura dla każdego, jest ukierunkowana na wojska specjalne, ich specyfikę, nastawiona na przedłużoną opiekę na polu walki.
Czy są jakieś procedury z zakresu ratownictwa pola walki, które jeszcze nie zostały wprowadzone, ale mówi się, że niebawem to nastąpi?
Nie będzie w najbliższym czasie jakiś spektakularnych zmian w zakresie TC3. Obecnie bardzo mocno rozwija się dziedzina Prolonged Field Care i coraz więcej jest zaawansowanych procedur związanych z Damage Control Resuscitation, którym głównym celem jest przywrócenie hemostazy, prewencja niedotlenienia tkanek oraz walka z koagulopatią poprzez agresywne metody tamowania krwotoków, transfuzja krwi oraz jej produktów, ograniczenie podawania krystaloidów.
Z innych ciekawostek, ostatnio opublikowano rekomendacje w zakresie procedury REBOA, która dotychczas była zarezerwowana tylko dla chirurgów bloku operacyjnego. Teraz schodzi ona w dół i może nie będzie bezpośrednio przeznaczona dla ratowników medycznych, ale powinna trafić na poziom pierwszy ewakuacji. Do tej pory były to procedury bardzo zaawansowane i przeznaczone tylko dla bloku operacyjnego i realizowane tylko przez doświadczonych chirurgów. Obecnie pracuje się nad pierwszymi szkoleniami w tym zakresie i będzie to kierunek, w którym będzie podążała medycyna taktyczna.
Czy w tej chwili dysonujemy już takim sprzętem, który pozwala nam na realizację tak zaawansowanych procedur na polu walki?
Jak najbardziej. Gdyby mnie pan spytał parę lat temu, czy staza taktyczna jest bezpieczna, to bym odpowiedziała, że absolutnie nie jest, bo tak uczyłam się przez pewien czas. Kiedyś uważano, że powinno się ją stosować w przypadkach całkowitej ostateczności. Teraz stosuje się stazę rutynowo i pacjenci przeżywają.
Trzeba pamiętać o jednej rzeczy, która jest piękna w medycynie taktycznej. To taka medycyna, która prowadzi do postawienia ratownika pod ścianą. Może nie zrobić nic, możemy uznać że REBOA nie jest bezpieczna na polu walki i możemy tylko zaszkodzić. Czym jednak możemy mu bardziej zaszkodzić, jeśli pacjent jest w głębokim wstrząsie, ma krwotok wewnętrzny, a my nie mamy innych narzędzi, aby tego pacjenta uratować? Jesteśmy już całkowicie przy ścianie i możemy próbować już tylko takich procedur. Historia pokazała, że takie procedury ratują życie, począwszy od stazy taktycznej, która spowodowała ogromny spadek śmiertelności na polu walki. Tylko głupcy mają zamknięty umysł. Trzeba mieć zawsze otwarty umysł i wiedzieć, że to co robimy, jest poparte badaniami naukowymi.
Czyli w tym przypadku może sprawdzić się powiedzenie, że „co nas nie zabije, to nas wzmocni”. Możemy albo zaryzykować, albo biernie czekać na śmierć pacjenta?
Dokładnie. Jakby zapytał mnie ktoś, czy zabieg REBOA w Afganistanie będzie sensowny, to powiem że nie, bo w ciągu godziny helikopterem można kogoś przetransportować na salę operacyjną. Natomiast w takim Donbasie, gdzie medyk nie dysponuje możliwością ściągnięcia transportu lotniczego, taka procedura staje się bardzo sensowna.
Jakie predyspozycje powinien posiadać dobry ratownik taktyczny?
W metodyce nauczania wymienione są medical skills i non-medical skills.
Polscy ratownicy są dobrze wykształceni. Są przygotowani do prowadzenia zabiegów ratujących życie. Dla mnie dobry ratownik medyczny poruszający się zwłaszcza w zakresie medycyny pola walki wymaga ciągłego uczenia się, rozwoju i pokory. To się trochę gryzie z cechami specjalsów, ale pokory tak naprawdę nabiera się wraz z doświadczeniem. Obserwuję to na przestrzeni kilkunastu lat swojej pracy. Im więcej człowiek będzie stykał się z przypadkami, z koniecznością udzielenia pomocy, to tym więcej pokory będzie do tego nabierał i zobaczy, ile jeszcze nie wie. Brak pokory to typowa cecha młodego ratownika, który uważa, że wie wszystko.
Kolejna niezbędna cecha charakteru to umiejętność szybkiego podejmowania decyzji, ale ona też rośnie wraz z doświadczeniem ratownika. Nie zawsze jest to łatwe, ta decyzyjność powinna rozwijać się wraz z doświadczeniem.
Czy tych najważniejszych cech można się nauczyć i wykształcić je w sobie, czy niektóre z nich to coś w rodzaju talentu, z którym trzeba się urodzić?
Ja uważam, że niektórzy ludzie mają to coś, co można nazwać talentem. Są też tacy, którzy muszą wszystko wypracować. Ja jestem właśnie taką osobą, która lubi się uczyć, ale nauka pewnych rzeczy manualnych, np. wkłucia zajęła mi więcej czasu niż moim kolegom. Dużo więcej razy mi to nie wychodziło. Ale to wszystko da się wypracować.
Czytaj też: Tactical Field Care - rachunek sumienia >>>
Należę do grupy bardziej pracującej niż utalentowanej. To, co chcę podkreślić, to fakt, że możemy mieć najlepsze szkolenia, ale najważniejsze jest to, aby ratownik medyczny miał kontakt z zawodem. Oprócz szkoleń, poznawania nowych technik czy procedur, praca powinna iść w kierunku zdobycia doświadczenia, które przełoży się na szybkość decyzyjną. Jeżeli w roku wykonam kilkaset wkłuć, a inna osoba wykona dwa, to prawdopodobieństwo, że ja zrobię to skuteczniej, jest znaczne.
Po Afganistanie i Iraku dowódcy mieli świadomość, że od ratowników dużo zależy i muszą oni nie tylko się szkolić, ale i praktykować. Teraz niestety trochę wraca myślenie, że należy wykonywać szkolenia bieżące i zabezpieczenia poligonu. Wszystko jednak inaczej wygląda, kiedy ma się kontakt z żywym pacjentem.
Gdzie ratownicy wojskowi, poza misjami zagranicznymi, mogą nabyć doświadczenie?
Są takie jednostki wojskowe w Polsce, które wysyłają swoich ratowników na praktyki do Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych, gdzie się dużo dzieje. Jest mnóstwo wypadków. Ja np. jeżdżę w rejonie wiejskim, gdzie najbliższy szpital oddalony jest około 30 kilometrów od miejsca wezwania karetki i często jedyną formą transportu jest wezwanie Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Na moim pierwszym dyżurze po powrocie z Afganistanu mieliśmy wezwanie do motocyklisty, który miał obrażenia typowe dla rannego na polu walki. Krwawił z pachwiny, czyli miejsca trudnego do zatamowania, miał odmę, którą trzeba było odbarczyć i miał niedrożność dróg oddechowych spowodowaną urazem klatki piersiowej i twarzoczaszki. W przypadku tego pacjenta moje afgańskie doświadczenia świetnie się sprawdziły.
Działa to także i w drugą stronę. Jeżdżąc w karetce spotykamy się z różnymi przypadkami, nie tylko prostymi, ale ważny jest przede wszystkim kontakt z żywym pacjentem. Dlatego uważam, że wysyłanie ratowników na praktyki do takich oddziałów ma największy sens w zakresie zdobywania doświadczeń. Powinno to być połączone oczywiście ze szkoleniem medycznym z zakresu pola walki.
Jaka jest specyfika i jakie są różnice w szkoleniu poszczególnych służb? Czym się różni szkolenie np. ratowników jednostek specjalnych od ratowników innych jednostek cywilnych czy wojskowych?
Podstawy medycyny taktycznej czy TC3 będą dla każdego wyglądały tak samo. Specjals nie założy stazy inaczej niż żołnierz wojsk konwencjonalnych.
Od lat jako WCKMed jeździmy i szkolimy komandosów z JW Komandosów w Lublińcu. My, instruktorzy, wplatamy nasze szkolenie w ich szkolenie taktyczne. „Generujemy” rannych i sytuacje na polu walki – oczywiście wszystko poprzedzone jest specjalnym szkoleniem podstawowym – a oni cały czas działają w swojej specyfice, w swoim środowisku. My dokładamy do tego jedynie nasze zadania.
Ze specjalsami ćwiczy się bardzo fajnie, bo są to ludzie bardzo świadomi sytuacji, które mogą się wydarzyć. Są w większości doświadczeni, niejednokrotnie już borykali się z rannymi kolegami w swoich działaniach, dlatego zdają sobie sprawę, jak ważne jest szkolenie medyczne w ogólnym szkoleniu sił specjalnych.
W wojskach konwencjonalnych nie wszyscy są tego jeszcze świadomi. Szczególnie ci, którzy dopiero wstąpili do wojska. Specyfika i taktyka szkolenia specjalsów zawsze będzie inna niż specyfika szkolenia wojsk konwencjonalnych. Natomiast podstawy TC3 dla medyków zawsze będą takie same.
Szkolenie medyków Wojsk Specjalnych to szkolenie bardziej zaawansowane, oparte na nowoczesnych standardach. Każde szkolenie musi być bardzo zindywidualizowane do potrzeb danej operacji, nastawione na dane jednostki wojskowe i danych operatorów. To, co się sprawdza w Afryce, nie musi się sprawdzać np. podczas konfliktu na Ukrainie.
Mówiła Pani, że współpracujecie głównie z Jednostką Wojskową Komandosów w Lublińcu. Czy obecnie w WCKMed szkoli się także ratowników innych polskich jednostek specjalnych, jak GROM, JW Agat, czy JW Formoza?
Oczywiście, że szkolimy. Ostatnio na nasze kursy zaprosiliśmy również żołnierzy z DKWS, byli żołnierze z Lublińca, „Formozy”, „Agatu” czy „Nila”. Do WCKMed przyjeżdżają żołnierze wszystkich jednostek Wojsk Specjalnych. Z „Lublińcem” współpracujemy od kilku lat. Jeżeli chodzi o Wojska Specjalne to poszliśmy z nimi do przodu i większość żołnierzy szkolonych jest, poza standardowymi procedurami TC3, również na pięciodniowych kursach Combat Life Saver.
Czy ośrodek, w którym Pani pracuje i kształci naszych ratowników, czyli WCKMed w Łodzi, ma szansę stać się ważnym centrum szkolenia medycznego NATO w Europie Środkowo-Wschodniej? Co musicie zrobić, aby tak się stało?
Czytaj też: CTOMS - Leave nothing to chance! Control the chaos! >>>
Jesteśmy na dobrej drodze do tego. Pewne rzeczy nie zależą tylko od nas, ale także od naszych przełożonych. Bardzo mocno działamy, aby uzyskać taki status. Staliśmy się ostatnio centrum szkolenia MAEMT, czyli ustandaryzowaliśmy swoją wiedzę w zakresie szkolenia i TC3, wykształciliśmy i wyszkoliliśmy kolejnych instruktorów TC3, wyszkoliliśmy tzw. Medical Director, który stał się dyrektorem medycznym tych kursów, przeszliśmy odpowiednie wizytacje i otrzymaliśmy pozytywne opinie.
Kolejnym krokiem jest wzięcie na siebie odpowiedzialności wyszkolenia ratowników medycznych operatorów nie tylko z Polski, ale także z innych krajów np. bałtyckich. Ze względu na ich wielkość, państwa te postawiły na to, aby nie tworzyć własnych ośrodków, a szkolić się w Polsce. Obecnie przygotowujemy specjalny kurs w tym kierunku.