Stazy taktyczne

M.C.TACMED
„Co się stało?
Otwieram oczy i staram się skupić na sytuacji.
Ledwo zdążyłem pomyśleć, a przeraźliwy ból szarpnął prawą ręką.
Nieruchome postacie obok i smród… a raczej powinienem dodać - miks różnorodnych, ostrych i mdłych zapachów wyostrzył mi zmysły.
Jechaliśmy… był wybuch… trzeba szybko opuścić pojazd.Usiłuję złapać za klamkę.
O JEZU! Nie mam dłoni, a ręka jest powykręcana.
Wyczepiam stazę z kamizelki i próbuję ją założyć na strzęp tego, co pozostało po kończynie…”
Zdjęcia: M.C.TACMED
Zobacz także
Radosław Tyślewicz Historia powstania standardu TC3 w wojsku i służbach mundurowych

Zarówno staza, jak i tamowanie krwotoków będących efektem oddziaływania środków walki na siłę żywą, nie są niczym nowym w kontekście prowadzenia działań militarnych. Dlaczego więc tyle uwagi przykłada...
Zarówno staza, jak i tamowanie krwotoków będących efektem oddziaływania środków walki na siłę żywą, nie są niczym nowym w kontekście prowadzenia działań militarnych. Dlaczego więc tyle uwagi przykłada się obecnie m.in. w armiach NATO do TCCC? Co leży u źródeł zmiany filozofii zapewnienia pomocy medycznej i zwiększenia przeżywalności żołnierzy i funkcjonariuszy podczas operacji bojowych oraz na czym polegają główne założenia tego standardu, przedstawiamy w treści niniejszego artykułu.
Mateusz Orzoł Pierwsza pomoc na pokładzie turbiny wiatrowej

Niezależnie od miejsca czy typu zdarzenia, pewne aspekty pierwszej pomocy pozostają niezmienne. Naszym największym przeciwnikiem jest czas. Im dłużej osoba poszkodowana będzie oczekiwać na pomoc, tym jej...
Niezależnie od miejsca czy typu zdarzenia, pewne aspekty pierwszej pomocy pozostają niezmienne. Naszym największym przeciwnikiem jest czas. Im dłużej osoba poszkodowana będzie oczekiwać na pomoc, tym jej szanse na przeżycie są mniejsze. Różne seriale i filmy o tematyce medycznej przyzwyczaiły nas do szukania pomocy u profesjonalistów – ratowników, pielęgniarek, lekarzy czy strażaków. Jednak aby te służby mogły zadziałać, niezbędne są podstawowe czynności, wykonywane przez świadków zdarzenia – być...
Krzysztof Miliński Staza taktyczna - fenomen na polu walki

Staza taktyczna w ostatnich latach zyskała na popularności. Dzisiaj praktycznie nikt w służbach mundurowych nie wyobraża sobie, aby w indywidualnym wyposażeniu służbowym mogło zabraknąć właśnie opaski...
Staza taktyczna w ostatnich latach zyskała na popularności. Dzisiaj praktycznie nikt w służbach mundurowych nie wyobraża sobie, aby w indywidualnym wyposażeniu służbowym mogło zabraknąć właśnie opaski uciskowej. Skąd zatem wziął się fenomen stazy taktycznej i co medycyna pola walki zyskała dzięki jej zastosowaniu? W artykule przedstawimy mocne i słabe strony tego rozwiązania, a wnioski oprzemy na życiowych doświadczeniach autora ze służby.
Stazy taktyczne, a raczej dedykowane opaski zaciskowe produkowane na potrzeby armii i służb mundurowych, w ostatnich latach doczekały się wielu ciekawych rozwiązań. Różnią się zarówno wyglądem, wagą, jak i sposobami zaciskania i zabezpieczenia przed przypadkowym zwolnieniem.
Warunkiem wykorzystania stazy jako elementu indywidualnego wyposażenia jest przede wszystkim możliwość użycia jej do zabezpieczenia obrażeń kończyn przez rannego operatora i stąd wybór jak najprostszej i zarazem najskuteczniejszej opcji.
Biorąc pod uwagę wykorzystanie staz taktycznych w wielu konfliktach zbrojnych i ich skuteczność bez wątpienia widać potrzebę rozwoju tej ścieżki ratownictwa. Znamy przypadki, gdzie poszkodowani opowiadali o swoich obrażeniach, działaniach ratowniczych (samoratowaniu), mając jednocześnie wiedzę, że gdyby nie staza – raczej nie byłoby szans na opowiadanie o czymkolwiek.
W 1996 roku, po trzech latach prac nad opracowaniem nowoczesnego modelu działań ratowniczych w środowisku taktycznym (operacji specjalnych), zgodnie z zamówieniem wojsk specjalnych amerykańskie firmy stanęły na wysokości zadania i opracowały opaskę zaciskową, która nie tylko jest skuteczna po założeniu, ale również, a może i przede wszystkim, jest możliwa do założenia przez samego żołnierza na samym sobie (Uzupełnij brakujący ekwipunek). Zdecydowanie poprawiło to przeżywalność na polu walki i jednocześnie zmieniło pogląd na realizację działań ratowniczych na tymże polu.
Zgodnie z wytycznymi, które po raz pierwszy pojawiły się właśnie w 1996 roku, Tactical Medicine in Special Operations (Military Medicine) – Medycyna Taktyczna w Operacjach Specjalnych (Medycyna Wojskowa) – tamowanie krwotoków z kończyn wskazane zostało jako priorytet i odpowiedzialność samego rannego.
Posiadanie wyposażenia, które było dostępne „pod ręką” i umiejętne jego wykorzystanie, znacznie zmniejszyło liczbę zgonów na polu walki. Pojawienie się coraz bardziej dostępnych autonomicznych środków opatrunkowych również zmieniło taktykę działań.
Do tej pory medyk był odpowiedzialny za udzielanie pomocy każdemu rannemu żołnierzowi, dlatego bez względu na zagrożenie i sytuację taktyczną ruszał pomagać potrzebującym… często z tragicznym dla niego skutkiem.
Taktyka pola walki w tym zakresie przerzuciła odpowiedzialność na każdego operatora, by ten samodzielnie starał się zabezpieczyć obrażenia stanowiące bezpośrednie zagrożenie życia, a następnie dopiero w najbliższym – bezpiecznym momencie medyk docierał i kontynuował działania ratownicze.
Bardzo często o przeżyciu decydują sekundy… nie bez przyczyny wśród ratowników rozpowszechniane jest hasło „ratuj każdą krwinkę”. Utrata krwi przekraczająca ok. 40% i ponad jej pojemności całkowitej jest już stanem zagrożenia życia, którego nie możemy w warunkach przedszpitalnych uratować.
Osobom niezwiązanym z ratownictwem medycznym warto zaznaczyć, że „wpompowanie” w takiego poszkodowanego płynów dostępnych w ambulansach jest wyłącznie próbą „chwytania się brzytwy przez tonącego”. Płyny (krystaloidy i koloidy) nie przenoszą tlenu, składników odżywczych – w związku z czym mają ograniczone właściwości znacznie różniące się od preparatów krwi czy krwi pełnej.
Stąd istniejąca potrzeba natychmiastowego „zakręcenia kurka” u takiego poszkodowanego w celu zachowania jak największej ilości krwi własnej.
Biorąc pod uwagę zapytania wielu osób rozpoczynających pracę ze stazami, należy wspomnieć, że w zależności od rodzaju i upodobań będziemy musieli przygotować się na jej przenoszenie i samodzielne użycie. Z uwagi na to, że osobiście „wychowałem się” na dwóch modelach i je na dodatek mam i używam – skupię się wyłącznie na nich. Postaram się też przybliżyć stazę, która ostatnio przykuła moją uwagę ze względu na prostotę użycia i przede wszystkim wagę.
C-A-T – COMBAT APPLICATION TOURNIQUET
Najczęściej wykorzystywaną przeze mnie stazą jest C-A-T (Combat Application Tourniquet), z którą miałem okazję zaprzyjaźnić się już pod koniec lat 90. Jest to jedna z bardziej rozpoznawalnych staz, którą możemy zobaczyć na różnorodnych teatrach działań wojennych. Niestety, jak każde wyposażenie indywidualne ma wiele zalet, ale również wady.
Staza została opracowana na „życzenie” amerykańskich specjalsów już trzy lata po bitwie o Mogadisz, która była punktem zwrotnym w dziejach ratownictwa taktycznego.
Stazę zaprojektowano w taki sposób, aby pojedynczy żołnierz/operator mógł ją założyć samodzielnie zarówno na kończynę górną, jak i dolną.
Budowa CAT-a to głównie zszyte ze sobą paski (z czego jeden obszyty rzepem), klamra z dwiema przelotkami i krępulec (patyk) z jego blokadą umieszczony na plastikowej podstawie.
Bardzo ważne jest zarówno przygotowanie samej stazy, jak i umieszczenie jej na oporządzeniu. Polega ono głównie na jej odpowiednim złożeniu, umożliwiając szybkie i skuteczne założenie – jak również zapobieganiu zabrudzeniu jej wrażliwych (rzepowych) elementów.
Sposób, który opiszę, może różnić się od wielu dotychczas prezentowanych, ale uważam, że jest skuteczny i warto go zastosować.
Staza jest jednorazowa, jednak bardzo często zdarza się, że jej posiadacze ćwiczą zakładanie, składanie, czy po prostu ją czyszczą. W związku z tym może dojść do skręcenia paska przebiegającego przez krępulec, jak i jego skrócenia. Paski szerokie powinny być „naciągnięte”, węższy – przebiegający przez krępulec – prosty (nieposkręcany), plastikowe elementy nie powinny być uszkodzone.
W momencie, kiedy naciągniemy paski i staza jest sprawdzona, przeciągamy pasek przez zewnętrzną przelotkę. Zalecam zagięcie końcówki paska, co uniemożliwi jego przypadkowe wysunięcie. Następnie musimy wytworzyć coś w rodzaju pętli, co pozwoli nam na założenie stazy na rękę. Ma to również za zadanie zabezpieczyć rzep przed przypadkowym zabrudzeniem. Rzep nie lubi kurzu, błota, śniegu itp. Czyli wszystkiego, na co narażone jest wyposażenie zewnętrzne podczas działań taktycznych.
Staza powinna być złożona w sposób umożliwiający szybkie użycie oraz w miejscu dostępnym dla obu kończyn górnych – najlepiej w osi ciała. Stazę możemy umieścić w specjalnym zasobniku lub po prostu używając wytrzymałych gumowych opasek.
Po „zerwaniu” stazy z oporządzenia, wykonaną obręcz zakładamy na rękę. Zalecam umieścić plastikową podstawę pod pachą z końcówką paska skierowaną na zewnątrz. Musimy pamiętać o balansie ciała, ponieważ pozwoli on nam na dociskanie elementów stazy bezwładną ręką i odchylanie ręki od ciała. Bardzo ważną rzeczą jest trenowanie najgorszych scenariuszy, co znaczy w tym przypadku tyle, że powinniśmy ćwiczyć sytuację, kiedy mamy bezwładną rękę i nie możemy jej użyć do pomocy przy zakładaniu stazy. Takie właśnie jest przeznaczenie tego sprzętu.
Po założeniu jej w najwyższym punkcie kończyny (pod pachą – zasada jednej kości itd.), kręcimy krępulcem do momentu, aż zaobserwujemy zatrzymanie wypływu pulsującej krwi z rany. Następnie unieruchamiamy krępulec w którejś z półkolistych blokad, dodatkowo przeplatamy przez nie luźny pasek i małym paskiem (w nowej stazie pasek biały z napisem TIME – CZAS) umieszczonym na jednej z blokad zabezpieczamy całość.
Umieszczony pod pachą krępulec i blokada zabezpieczają ją przed uszkodzeniem, przypadkowym rozpięciem i narażeniem poszkodowanego na szarpanie za wystający element.
Umieszczenie stazy na nodze wymaga wypięcia jej z przelotki i przeplecenie pod nogą. Rzadko kiedy będziemy w stanie założyć stazę na uszkodzoną kończynę wkładając ją w powstałą pętlę.
BARDZO WAŻNE! Zakładając stazę na kończynę dolną, musimy przepleść pasek przez dwie przelotki! Jest to niezwykle ważne, ponieważ mechanizm blokowania opaski będzie uzależniony wyłącznie od niego. Z kolei odpowiadając na zadawane często pytanie: „To dlaczego nie mogę od razu przepleść paska przez dwie przelotki przed umieszczeniem jej na kamizelce?” – tłumaczę: próba założenia/zaciśnięcia dwóch przelotek na uszkodzonej kończynie górnej (bez możliwości ruchu kończyną) zakończy się niepowodzeniem. Zaciśnięcie już zablokowanej klamry wymagać będzie wykorzystania mięśni uszkodzonej kończyny lub drugiej – sprawnej.
Czytaj też: Prawne przeszkody- funkcjonowania ratownictwa taktycznego w wojsku i policji >>>
SOFT-T (SPECIAL OPERATIONS FORCES TACTICAL – TOURNIQUET)
Kolejna ze sprawdzonych staz. Wyglądająca bardzo solidnie, prezentuje sobą również wieloletnie sukcesy. Lubiana przez wielu operatorów jednostek specjalnych, zwłaszcza tych, którzy często „wychodzą z wody”. Ale od początku…
SOFT-T zbudowana jest z paska, aluminiowego krępulca oraz elementu/-ów blokujących w postaci trójkąta/-ów. Wersja pierwsza miała krępulec koloru srebrnego, następna – koloru czarnego. Pasek w wersji 2.0 był szerokości 2 cm i niestety był za wąski według algorytmów ratownictwa cywilnego. Elementami blokującymi krępulec w tej wersji są dwa trójkąty, z czego jeden jest ruchomy (przepleciony przez pasek). Elementem zabezpieczającym całość jest śruba zlokalizowana na klamrze samozaciskowej, którą dokręcając blokujemy całość – uniemożliwiając tym samym przypadkowe wypięcie.
Obecnie możemy używać nowej stazy SOFT-T W (wide – szeroki), która wyróżnia się tym, że ma m.in. szerszy pasek – spełniający wymagania stawiane opaskom zaciskowym. Nie ma elementów zabezpieczających w postaci śruby i wyłącznie jeden element blokujący krępulec (jak poprzednio ruchomy – przewleczony przez pasek). Istnieje również możliwość rozłączenia stazy… Może też sprawiać problem w przypadku działania w rękawicach taktycznych.
Przygotowanie do użycia i zlokalizowanie SOFT-a wygląda bardzo podobnie, z tą jednak różnicą, że nie musimy obawiać się zabrudzenia. Niestety, wadą jej pierwszej wersji były metalowe elementy klamry i śruby, które narażone były na wilgoć. Jednak w warunkach wodnych doskonale pracowały na kombinezonach oraz mokrych i brudnych mundurach. Obecnie w najnowszej wersji SOFT-T W takiego problemu już nie ma.
R.A.T.S. (Rapid Applications Tourniquet System)
To ciekawe rozwiązanie, dlatego o nim wspomnimy. Według instrukcji można założyć stazę na ranną kończynę drugą (sprawną) ręką. Otóż ponownie stawiamy pytanie… Co by było, gdyby ta kończyna była na tyle słaba, że nie byłaby w stanie docisnąć stazy do ciała lub sprawnie wywijać ręką kółka w powietrzu – nawijając stazę na ranną/uszkodzoną rękę.
Według przeprowadzanych testów dopplerowskich spełnia wymogi opaski zaciskowej – tzn. zatrzymuje przepływ tętniczy jak inne (wyżej wymienione stazy). Jak pisałem – rozwiązanie o tyle ciekawe, że jesteśmy w stanie przenosić kilka takich urządzeń na wyposażeniu – nawet na zewnętrznych systemach transportowych, gdyż są dość oporne na uszkodzenia. I to jest niewątpliwie zaleta. Możemy przy okazji jako paramedycy zabrać kilka, a nawet kilkanaście takich staz do zabezpieczenia innych.
Tak jak w przypadku opatrunków i pozostałego sprzętu ratunkowego, który możemy znaleźć na wyposażeniu ambulansów i toreb medycznych w strażach pożarnych na całym świecie – również opaski zaciskowe trafiły na „rynek cywilny”. Stąd możemy nabyć stazy taktyczne w kolorze pomarańczowym – dobrze widoczne podczas katastrof i zdarzeń o charakterze masowym. Standardy postępowania ratownictwa medycznego również inaczej postrzegają użycie opasek zaciskowych. Co prawda jeszcze co niektórzy uznają stazy taktyczne (produkowane fabrycznie opaski uciskowe) za wynalazek szatana, ale musimy pamiętać, że statystyka wojenna wyraźnie dowodzi – opaski zaciskowe ratują życie!
UWAGA! |
Bezpieczny czas utrzymania stazy na kończynie – do 2 (dwóch) godzin! ZAPISZ CZAS ZAŁOŻENIA STAZY! |