Paryż Hyper Cacher cz.2
DICOM – Ministere de l’Interieur
9 stycznia br. jednostki specjalne francuskiej policji przeprowadziły w stolicy kraju operację ratowania zakładników z rąk terrorysty, powiązanego z dwoma innymi islamskimi ekstremistami, którzy dwa dni wcześniej dokonali masakry w paryskiej redakcji czasopisma satyrycznego „Charlie Hebdo”. Sceny rejestrowane na żywo przez kamery wielu dziennikarzy oraz przypadkowych osób zostały szybko rozpowszechnione przez media oraz internet, częstokroć z przekłamanymi doniesieniami, wywołując lawinę amatorskich komentarzy i pochopnych ocen.
Zobacz także
Kuba Wesołowski Split Skis - narta składana przeznaczona do zadań specjalnych
Już od wielu lat ludzie próbowali stworzyć narty składane. Pierwsze patenty pojawiły się w Stanach Zjednoczonych jeszcze w latach 50. Jednak technologia nie była w stanie sprostać projektom. Polski...
Już od wielu lat ludzie próbowali stworzyć narty składane. Pierwsze patenty pojawiły się w Stanach Zjednoczonych jeszcze w latach 50. Jednak technologia nie była w stanie sprostać projektom. Polski produkt SPLIT SKIS w ciągu zaledwie kilku lat rozwoju otrzymał dwie międzynarodowe nagrody innowacyjności. W Niemczech, na zimowych targach sprzętu sportowego ISPO w Monachium, oraz w USA – na targach OR SNOW SHOW w Salt Lake City, zdobywając Innovation Award 2023.
Militaria.pl Lato w pełnym rynsztunku — z Helikonem na upały
Lato to wymagająca pora roku dla mundurowych i innych osób pracujących na zewnątrz. Wysokie temperatury i długa ekspozycja na promienie słoneczne mogą prowadzić do przegrzania, udarów i poparzeń skóry,...
Lato to wymagająca pora roku dla mundurowych i innych osób pracujących na zewnątrz. Wysokie temperatury i długa ekspozycja na promienie słoneczne mogą prowadzić do przegrzania, udarów i poparzeń skóry, co skutecznie utrudnia pełnienie obowiązków. Dlatego tak istotny jest dobór odpowiedniej odzieży i akcesoriów, które znajdziesz w ofercie marki Helikon-Tex.
Katarzyna Niebrzydowska, Transactor Security Sp. z o.o. Bezzałogowy system ochrony granic i walki z terroryzmem - VTOL EOS C
Zabezpieczenie granic oraz realizacja działań rozpoznawczo-obserwacyjnych w zakresie ochrony granic i zwalczania terroryzmu odgrywa fundamentalną rolę w działalności ustawowej odpowiednich instytucji państwowych....
Zabezpieczenie granic oraz realizacja działań rozpoznawczo-obserwacyjnych w zakresie ochrony granic i zwalczania terroryzmu odgrywa fundamentalną rolę w działalności ustawowej odpowiednich instytucji państwowych. Instytucje te, w tym przede wszystkim Straż Graniczna, są odpowiedzialne za zapewnienie bezpieczeństwa narodowego poprzez stały nadzór nad granicami i monitorowanie wszelkich potencjalnych zagrożeń.
Do kwietnia br. nie ukazał się żaden oficjalny, szczegółowy opis tych wydarzeń, ani ich kompetentna analiza, natomiast przebieg operacji oraz działanie francuskich antyterrorystów faktycznie momentami mogły wydawać się wielu obserwatorom nagrań niezbyt zrozumiałe i odbiegające od wyobrażeń na temat warsztatu takich jednostek. Nie można jednak zapominać, że żadna z rzeczywistych akcji nie wygląda w szczegółach tak dobrze, jak ich wyreżyserowane inscenizacje, pokazy sprawności, czy treningi taktyczne. Nawet nadawanie im maksymalnie realistycznego charakteru nie wzbudza bowiem takiego poziomu stresu i adrenaliny, jaki wywołuje udział w prawdziwej operacji, przy pełnej świadomości narażania życia własnego oraz zagrożenia ratowanych zakładników, bez szansy na poprawki.
Przeczytaj także: Paryż Dammartin
Trzeba też pamiętać, że decyzje co do takich, a nie innych posunięć, podejmowane są przez dowodzących operacją na podstawie doświadczenia i informacji (lub ich braku w danej chwili), których większość odbiorców przekazów medialnych nie ma lub czerpie post factum. Rozwój wydarzeń i konkretne zachowania uczestników szturmu to zaś w dużej mierze nie realizowanie planu idealnego, lecz wykorzystywanie jedynych możliwości w danej sytuacji oraz reagowanie na poczynania przeciwnika – w ułamkach sekund, które mogą decydować o życiu lub śmierci, sukcesie lub porażce. Dlatego olbrzymi niesmak wywołują liczne, zwłaszcza w internecie, deprecjonujące komentarze kanapowych specjalistów, czerpiących wiedzę co najwyżej z filmów, gier komputerowych lub zabaw ASG, potwierdzające niezdrową regułę, że im płytsze pojęcie o temacie i bardziej stereotypowe postrzeganie, tym bardziej radykalne, bardziej krytyczne oceny.
Przeczytaj także: SENSIED S&F K1
Artykuł ten nie aspiruje do roli analizy szturmu w Paryżu, gdyż do tej pory nie ujawniono planu operacji i wiarygodnych relacji "z pierwszej ręki”, brak również dostępu do wielu informacji istotnych z punktu widzenia jej dowódców i wykonawców oraz możliwości oceny sytuacji z ich perspektywy. Trudno też z całkowitą pewnością zinterpretować, co naprawdę wydarzyło się w niektórych momentach, zwłaszcza że doniesienia na ich temat bywają fragmentaryczne lub sprzeczne, niektóre nie pokrywają się z tym, co uchwyciły kamery, a inne nie zostały dostatecznie wyraźnie zarejestrowane. Po każdej tego typu operacji powstają oczywiście szczegółowe raporty i analizy wewnętrzne oraz prokuratorskie, które jednak niewątpliwie przez określony czas będą miały charakter utajniony.
Jednostki kontrterrorystyczne, co zrozumiałe, nie są zainteresowane zdradzaniem, czym kierowano się w procesie decyzyjnym oraz informacji na temat szczegółów swych działań, a tym bardziej ujawnianiem ewentualnych błędów – ta wiedza ma służyć jedynie udoskonaleniu ich procedur i taktyki. Być może jednak, jak działo się wielokrotnie, za jakiś czas ukaże się dostatecznie dokładny i pewny opis również tej operacji, choć w niektórych przypadkach trzeba na to czekać latami. Tymczasem możemy zrelacjonować przebieg krytycznych wydarzeń w stolicy Francji – bez przedwczesnych ocen.
Dwa dni po zamachu na redakcję „Charlie Hebdo” („SPECIAL OPS” nr 1/2015), w piątek 9 stycznia br., tuż przed 13:30 czasu lokalnego, do popularnego wśród miejscowej społeczności żydowskiej, niedużego sklepu „Hyper Cacher” z koszerną żywnością na rogu Porte de Vincennes 23 i Rue Albert Willemetz, w XX dzielnicy północno-wschodniego Paryża, wszedł czarnoskóry mężczyzna, otwierając bez ostrzeżenia ogień z krótkiego karabinka do napotkanych wewnątrz osób. Pierwszy został ciężko ranny w twarz zatrudniony tam 22-letni student Yohan Cohen, a chwilę później 45-letni Philippe Braham. Już ze środka zamachowiec oddał strzały do wybiegającego na zewnątrz kierownika sklepu Patrice’a Oualida, poważnie raniąc go w bark. W tym momencie w „Hyper Cacher” znajdowało się jeszcze ponad 20 osób, które gonione strzałami w panice rzuciły się w głąb sklepu. Część zbiła się w lewym kącie, a spora grupa zbiegła spiralnymi schodami w prawej części zaplecza do niewielkich pomieszczeń piwnicznych z dwiema chłodniami.
W tym czasie do sklepu próbował wejść po chałkę na szabas nieświadomy niczego emeryt, 64-letni François-Michel Saada. On również, gdy zorientował się w sytuacji i chciał uciec, został bez słowa zabity strzałem w plecy przez terrorystę, który następnie posłał jednego z pracowników sklepu do piwnicy, by przekazał, że jeśli ukrywające się tam osoby nie wyjdą, zacznie zabijać zatrzymanych między regałami innych klientów. Wśród tych na dole znalazł się młody pomocnik sklepowy, malijski imigrant, muzułmanin Lassana Bathily. W jednej z chłodni ukrył po wyłączeniu oświetlenia i chłodzenia pięć osób z niespełna rocznym dzieckiem, zamykając drzwi na klucz. Wcześniej próbował namówić kogokolwiek do ucieczki wraz z nim małą windą towarową, ale wystraszeni klienci bali się, że mogą zostać przyłapani na tym i zabici przez zamachowca. Lassana wymknął się więc tą drogą sam, ale na zewnątrz został natychmiast zatrzymany i skuty przez policjantów, którzy zostali już zaalarmowani o wydarzeniach w „Hyper Cacher”. Początkowo wzięty za wspólnika terrorysty, po wyjaśnieniu kim jest, udzielił policji istotnych informacji na temat sytuacji w sklepie, jego rozkładzie i innych ważnych kwestii. Tymczasem pozostali uciekinierzy oprócz zamkniętych w jednej z chłodni, po ponownej groźbie zamachowca, że jeśli nie wyjdą, zabije wszystkich, podporządkowali się jego poleceniom. Chwilę wcześniej sam powiadomił telefonicznie policję, że wziął zakładników w sklepie. W jego rękach pozostawało 17 dorosłych osób (w tym osiem kobiet) i trzyletni chłopczyk, a na linii kas przy wejściu dogorywał ciężko ranny Yohan Cohen.
Nie była to jednak ostatnia ofiara – inny pracownik sklepu, pochodzący z Tunezji 21-letni Yoav Hattab (syn wielkiego Rabina Tunisu) widząc, że morderca odłożył jedną z kilku swoich broni, chwycił ją i próbował oddać do niego strzał. Niestety, jej zacięcie lub brak nabojów w magazynku zniweczyły odważny plan młodego studenta, a terrorysta natychmiast w odpowiedzi strzelił mu prosto w głowę, zabijając na miejscu. Mimo tej sytuacji z niewiarygodnym spokojem zarządził opuszczenie metalowych żaluzji we frontowym wejściu, nakazał zebranie od zakładników dokumentów i telefonów komórkowych, doładował magazynki, po czym próbował w kantorku kierownika sklepu połączyć się przez komputer i swój laptop z internetem. Przebieg zamachu rejestrował bowiem umieszczoną na piersi minikamerą GoPro, z której nagrania zamierzał przesłać do wykorzystania w Sieci przez islamskich ekstremistów. Zakładnikom oznajmił, że nazywa się Amedy Coulibaly, jest Malijczykiem i muzułmaninem, a działa w imieniu Państwa Islamskiego. Potem wygłaszał radykalne opinie na temat sytuacji w Palestynie, francuskich więzieniach, wojnie w Syrii itp.
W stosunku do uwięzionych nie był już agresywny, nakazał tylko zabarykadować tylne drzwi, a około 14:30 odłączyć kamery przemysłowe pod sufitem. Zanim to nastąpiło, policja dysponowała już nagraniami z ich systemu, na podstawie których uzyskała dobre rozeznanie w sytuacji w sklepie. Co najmniej dwóch klientów zdołało też dyskretnie połączyć się z policjantami przez telefon komórkowy, informując ich o kolejnych ważnych szczegółach. Przez następne godziny jeden pozostawił swój ukryty aparat włączony, by służby mogły słyszeć co się dzieje w „Hyper Cacher” (w oficjalnych informacjach kamuflowano później to i inne metody podsłuchu historyjką o złym odłożeniu słuchawki stacjonarnego telefonu przez terrorystę). Dodatkowej pomocy udzielił szef ochrony sklepu, który zgłosił się na policję z precyzyjną wiedzą na temat sklepu i kluczami do otwierania żaluzji. W tym czasie, od około godz. 15, zamachowiec rozmawiał telefonicznie z przedstawicielami kanału informacyjnego BFMTV, któremu przekazał, że reprezentuje DAESH (ISIS) i otrzymywał instrukcje od Państwa Islamskiego, działał w sposób skoordynowany z Cherifem i Saidem Kouachi, którzy zaatakowali „Charlie Hebdo”, a ataki są zemstą za francuskie zaangażowanie militarne w Afganistanie, Mali i Iraku („na kalifat”). Przyznał, że wybrał „Hyper Cacher” na cel ze względu na jego żydowski charakter (wszyscy zabici byli Żydami) oraz że dzień wcześniej zastrzelił policjantkę. Groził, że zabije zakładników, jeśli jednostki interwencyjne spróbują szturmować drukarnię w Dammartin-en-Goële, gdzie zostali osaczeni bracia Kouachi, stawiał też niemożliwe do spełnienia żądania, np. wycofania wojsk francuskich z islamskiej części Afryki i Azji, rozmowy z premierem lub prezydentem Francji, czy wyświetlania w telewizji pasków z napisami gloryfikującymi ISIS. Jednocześnie odmawiał jakichkolwiek negocjacji z policją. Według niepotwierdzonych informacji próbował natomiast namówić telefonicznie swych kolegów, by zaatakowali kolejne cele w Paryżu, w tym komisariat policji.Francuscy śledczy szybko ustalili, że Coulibaly to obywatel francuski pochodzenia malijskiego, urodzony w Paryżu w 1982 r., wychowanek domu dziecka, w wieku 17 lat zatrzymany za napad rabunkowy, a później notowany za kradzieże i handel narkotykami. Skazany w 2004 r. za kolejny napad z bronią w Orleanie poznał w więzieniu Chérifa Kouachi oraz osadzonych tam werbowników Al Kaidy. Zwolniony po trzech latach dołączył w północnowschodnim Paryżu do Kouchaciego i gangu Buttes Chaumont, zajmującego się m.in. rekrutacją ochotników do ugrupowań terrorystycznych w Iraku.
Sam zamierzał walczyć w Syrii, ale w 2009 r. związał się z pochodzącą z Algierii Hayat Boumeddiene, a rok później został zatrzymany za nielegalne posiadanie kilkuset sztuk amunicji. W 2013 r. skazano go za spiskowanie w celu zorganizowania ucieczki z więzienia Smaina Ait Ali Belkacema, ważnego członka algierskiej GIA (Groupe Islamique Armé), będącego mózgiem zamachu bombowego na paryskiej stacji St Michel kolejki podmiejskiej RER przy Muzeum d’Orsay, w wyniku którego zginęło osiem osób, a ponad sto zostało rannych. Mimo pięcioletniego wyroku został zwolniony już po niecałym roku. Tydzień przed napadem na „Hyper Cacher” Coulibaly wynajął na południowych przedmieściach Paryża mieszkanie, w którym później policja odkryła trzy karabinki Kałasznikowa, granatnik przeciwpancerny, pistolety, granaty dymne, materiały wybuchowe i flagi ISIS.
7 stycznia niezidentyfikowany wówczas sprawca postrzelił ciężko w ramię i plecy przypadkowego biegacza w parku Fontenay-aux-Roses – ślady na znalezionych tam łuskach wskazywały, że strzelano z jednego z pistoletów, którymi Coulibaly posługiwał się w „Hyper Cacher”. Dzień przed zamachem na ten sklep, o 8:45 rano, dwoje nieuzbrojonych funkcjonariuszy policji miejskiej, próbujących interweniować na widok niegroźnej stłuczki dwóch samochodów na Av. Pierre Brossolette w południowej dzielnicy Montrouge, zostało znienacka ostrzelanych z karabinka przez kierowcę jednego z nich, ubranego w wojskową kamizelkę balistyczną i kominiarkę. 26-letnia policjantka Clarissa Jean-Philippe zginęła na miejscu, rany odniósł też obecny tam zamiatacz ulic. Ślady DNA zebrane w porzuconym przez niego 3 km dalej, przy stacji RER w Arcueil samochodzie Reanult Clio potwierdziły, że zabójcą był Coulibaly (przyznawał się do tego również sam w znalezionym później przez policję filmie, który nagrał przed zamachem jako swój ideowy manifest). Podobnie wyposażony wtargnął do „Hyper Cacher” – miał na sobie przeciwodłamkową kamizelkę Splitterschutzweste z demobilu Bundeswehry, być może wzmocnioną, a na nią nałożoną czarną kamizelkę taktyczną z kieszeniami wypełnionymi magazynkami. Uzbrojony był w mylnie brany za „kałasznikowa”, strzelający taką samą amunicją 7,62 mm x 39 wz. 43 czeski subkarabinek Sa vzor 58 Sporter Compact, sprzedawany przez firmę Czech Small Arms z Jablůnky na rynkach cywilnych, mały czeski pm Skorpion vz. 61 na nabój 7,65 mm Browning oraz dwa pistolety TT i duży nóż. W plecaku miał zapas amunicji i kilkanaście lasek materiału wybuchowego z detonatorami. Ponieważ samochód, którym poruszał się Coulibaly, zarejestrowany był na jego żonę, początkowo podejrzewano, że ona również może uczestniczyć w zamachu, ale żadne informacje z „Hyper Cacher” nie potwierdzały jej obecności – policja wiedziała, że terrorysta działa wewnątrz sam. Służby specjalne dość szybko ustaliły, że Boumeddiene zbiegła za granicę 8 stycznia, by z terytorium Turcji przedostać się do Syrii i tylko w mediach nadal domniemywano, że znajduje się w koszernym sklepie, a potem mogła umknąć.
Od około godz. 14 rejon wokół „Hyper Cacher” otoczony był przez policję, na miejsce ściągnięto m.in. brygadę specjalną BAC/BRI prefektury paryskiej oraz centralną jednostkę kontrterrorystyczną RAID (Recherche, Assistance, lntervention, Dissusasion – poszukiwanie, wspomaganie, interweniowanie, perswazja) z podparyskiego Bievres/Essonne, podlegającą bezpośrednio dyrekcji generalnej policji – DGPN (Direction générale de la police nationale), a przeznaczoną do zwalczania wszelkich form terroryzmu i przestępczości zorganizowanej na całym terytorium Republiki. Posiada ona również uprawnienia do wyłącznego działania tego typu w 23 departamentach otaczających Paryż, a także na peryferiach stolicy. Obie wchodzą, wraz z regionalnym grupami interwencyjnymi policji GIPN, w skład narodowej formacji FIPN (Force d’Intervention de la Police Nationale – „SPECIAL OPS” nr 1/2011), mobilizowanej na wypadek wydarzeń wymagających zaangażowania większych sił. Podległa paryskiej Dyrekcji Policji Śledczej (DPJ – Direction de la Police Judiciaire) jednostka BAC (Brigade Anti-Commando) to formacja szturmowa, wyposażona i uzbrojona podobnie jak RAID, którą do zatrzymywania najbardziej niebezpiecznych, uzbrojonych przestępców oraz podejmowania interwencji w sytuacjach zakładniczych w 20 zasadniczych dzielnicach Paryża „intra-muros” tworzą funkcjonariusze z BRI-PP oraz BI. Pierwsza z nich, 48-osobowa Brigade Recherche et d’Intervention-Prefecture de Paris, pełni na co dzień funkcję podobną jak warszawski Wydział Realizacji KSP i często działa także operacyjnie po cywilnemu. Brigade d’Intervention to z kolei ponad 30 wyselekcjonowanych funkcjonariuszy ze składu Specjalnej Kompanii Interwencyjnej CSI o charakterze zwartego pododdziału prewencji, podległej Dyrekcji Porządku Publicznego (DOPC – Direction de l’Ordre Public et de la Circulation) w Paryżu, m.in. kilkunastu snajperów i przewodnicy psów policyjnych.
Policjanci z RAID byli nieco sfrustrowani wyłączeniem ich z polowania na braci Kouchaci, po osaczeniu których dalsze działania w Dammartin spoczęły na jednostce GIGN z Żandarmerii Narodowej.
W ciągu kilkunastu minut pojawili się na rondzie Avenue Gallieni – Porte de Vincennes, pod którym przebiega krzyżujący się z tymi ulicami Boulevard Peripherique. Wstrzymano ruch i szybko zorganizowano tam pod namiotem prowizoryczne centrum dowodzenia. Funkcjonariusze BAC ewakuowali do godz. 16:00 przechodniów i mieszkańców najbliższych lokali, w odległości poniżej 90 m od „Hyper Cacher” rozmieszczono snajperów, ściągnięto straż pożarną i ambulanse medyczne. Zespół negocjatorów oraz psychologów z RAID i BRI, który bezskutecznie próbował pertraktować z terrorystą, ostrzegał, że jest on bardzo radykalny i zdeterminowany, a jednocześnie dziwnie spokojny, co może oznaczać, iż zdecydowany jest umrzeć. Jego nieustępliwość oznaczała, że konieczna będzie interwencja siłowa, którą zamierzano przeprowadzić w sposób skoordynowany ze szturmem GIGN w Dammartin, mającym na celu ujęcie lub likwidację braci Kouchaci. Pod okiem dowodzącego operacją szefa FIPN i RAID Jeana-Michela Favuergue’a opracowano plan działania (PAE – plan d’action élaboré), gdy sprawy nagle nabrały tempa: tuż przed godz. 17 i planowanymi szturmami bracia Kouchaci podjęli próbę przebicia się lub tzw. samobójstwa rękami policji. Wybiegając z drukarni i otwierając ogień, sprowokowali działanie GIGN, co oznaczało, że natychmiast trzeba także podjąć próbę odbicia zakładników z „Hyper Cacher”, zanim Coulibaly zorientuje się, co stało się z jego wspólnikami i zrealizuje swe groźby. Parę minut wcześniej napłynęła informacja, że terrorysta przerwał swoje tyrady i przystąpił do modlitwy, co mogło sugerować, że szykuje się na śmierć.
Dowódca FIPN zdecydował, że nie można dłużej czekać, a obecny w centrum dowodzenia prefekt policji paryskiej Bernard Boucault i minister spraw wewnętrznych Bernard Cazeneuve zatwierdzili rozkaz do natychmiastowego rozpoczęcia operacji ratunkowej przez RAID (kryptonim „Laser”) i BAC („Topaz”).
Najpierw do tylnych drzwi sklepu na jego bocznej ścianie od Rue Albert Willemetz podeszła czteroosobowa grupa specjalistów z jednostki RAID i założyła tam ładunki do „effraction chaude”, czyli sforsowania zamkniętego wejścia metodą wybuchową. W chwilę po ich wycofaniu, kilka minut po 17, nastąpiła eksplozja, po której otworzyło się na zewnątrz węższe skrzydło metalowych drzwi. W tym samym momencie około 20-osobowy zespół BAC, oczekujący kilkanaście metrów dalej w ulicy Willemetza, przesuwa się równolegle do tej ściany bliżej ronda, a do sforsowanych drzwi zbliża się za rzędem zaparkowanych tam samochodów najpierw jeden funkcjonariusz z głównego zespołu BAC czekającego bliżej budynku, by wedrzeć się tą drogą do środka. Tylne wejście okazuje się jednak zabarykadowane za drzwiami wózkiem z paletą wysoko ułożonych worków mąki i innymi rzeczami, których nie da się szybko pokonać. Pierwszy policjant prawdopodobnie natychmiast informuje o tym pozostałych drogą radiową, ale już zaczyna docierać do niego reszta tego zespołu. W tym samym momencie, tj. mniej więcej w jedenastej sekundzie od wybuchu, front sklepu przez kilka następnych sekund zaczyna być ostrzeliwany pociskami flash-bang z granatnika: pierwszy chybia i uderza w drzwi zaparkowanego przed sklepem czarnego Audi Q7, dwa kolejne trafiają w dół wielkich okien frontowych, a wybuch jednego jest tak silny, że odpada druga litera H z nazwy sklepu nad nimi.
Zespół przy tylnych drzwiach utknął, a z ronda rusza w pobliże narożnika „Hyper Cacher” opancerzony wóz BRI zwany Robocop, za nim kilkunastoosobowy zapasowy zespół z tej jednostki w półcywilnych strojach oraz dwudziestu kilku policjantów z RAID. Do głównego wejścia docierają oni z lewej, około 50 sekund po wysadzeniu tylnego, a równocześnie drugi, niewiele mniejszy, zespół RAID dobiega do wejścia z jego prawej strony, zza narożnika z Rue Commandant l’Herminier, wzdłuż sąsiadującej z „Hyper Cacher” restauracji „Charles Traiteur”. Tu trzeba wyjaśnić, że cztery duże okna na frontowej ścianie sklepu, zaklejone niebieską folią, były od wewnątrz zabudowane dużymi szafami chłodniczymi z towarem, dlatego nie mogły być wykorzystane do wdarcia się do wewnątrz bez narażania zakładników. Pozostawało wejście główne zamknięte przesuwnymi, trzyelementowymi drzwiami z grubych szyb, za którymi opuszczona była metalowa żaluzja.
Jeden z komandosów uruchamia kluczem otwarcie drzwi i powolne unoszenie żaluzji. Na przedzie obu zespołów RAID znajdują się operatorzy wyposażeni w utrzymywane jednorącz tarcze klasy NIJ III, zdolne zatrzymywać m.in. pociski amunicji pośredniej wz. 43 i pistoletowe. Zdecydowana większość uzbrojona jest tylko w broń krótką, którą uznano widocznie za wystarczającą do walki na dystansie około 10 m głębokości sklepu i wygodniejszą do operowania wśród jego regałów. Dziwić może, że „tarczowi” nie próbują zaglądać do sklepu od początku pod unoszącą się żaluzją, ani nie przejmują się odsłanianiem przez nią nóg pierwszych członków zespołu. Dopiero gdy dolna krawędź żaluzji mija po kilkunastu sekundach ich klatki piersiowe, obniżają postawy i gotowi są do wkroczenia do „Hyper Cacher”.
W tym momencie rozlegają się strzały, zarówno terrorysty ze środka, jak i funkcjonariuszy RAID odpowiadających ogniem z pistoletów. Lewy zespół rusza do środka, ale pod ostrzałem Coulibaly’ego tylko jeden operator z tarczą przekracza próg i szybko próbuje zejść z linii ognia w prawo, reszta zaś zatrzymuje się nadal strzelając. Jakiś czas po tych wydarzeniach dowódca RAID objaśnił, że w starciu z fanatykami jednostka stosuje metodę „poświęcenia się” policjantów na szpicy, którzy przyjmując strzały poruszają się, odciągając uwagę przeciwnika od pozostałych. Tenże operator udzielił później wywiadu, w którym również twierdził, że widząc zakładników na lewo od terrorysty odbiegł w prawo, skupiając na sobie jego ogień: dwa pociski ugodziły w tarczę, trzeci został zatrzymany przez kamizelkę policjanta, wywołując tylko powierzchniowe obrażenia. Następnie ten komandos miał osłaniać grupę zakładników, za regałami w prawej części sklepu. Na filmach ze szturmu widać, że był to bardzo niebezpieczny manewr, gdyż przesuwał się również przed lufami kolegów z prawego zespołu, strzelających w tym czasie do terrorysty przez szyby przesuwnych drzwi. Do nich jednak należało dostosowanie działania do ruchów bardziej wysuniętych operatorów.
Teoretycznie nie powinno dojść do wejścia do obiektu tylko jednego funkcjonariusza, ale z perspektywy następnych w tym zespole bardziej zasadne od podążania za nim mogło być strzelanie po zatrzymaniu do widocznego w tym momencie celu. Wymiana ognia trwała zaledwie kilka sekund, w czasie których policjanci rzucili także w stronę Coulibaly’ego granaty dezorientujące, a jeden z nich wybuchł na zewnątrz, około metra od wejścia, między zespołami. Trudno powiedzieć, czy taki był zamysł rzucającego funkcjonariusza, by wstrzymać biegnącego do drzwi terrorystę, czy też granat nie potoczył się odpowiednio lub odbił – w każdym razie stosunkowo silna detonacja ugięła raczej na moment pierwszy szereg policjantów po prawej i nie powstrzymała zamachowca. Prawdopodobnie w amoku lub chcąc umrzeć jak męczennik, podtrzymując prawą ręką ranioną lewą, mimo wielu strzałów rzucił się on w drzwi, próbując wyrwać się na zewnątrz. Z obu zespołów strzelano do niego z najbliższej odległości, aż padł między nimi martwy na chodnik, ponieważ był to jedyny sposób powstrzymania ewentualnej próby samobójczego wysadzenia się przez terrorystę wśród szturmujących. Kilka sekund później na bok odciągnięto jednego rannego policjanta z prawego zespołu, a tuż za nim doskakał w to samo miejsce na jednej nodze, ranny w drugą, następny komandos. Wbrew oficjalnej wersji o postrzeleniu przez Coulibaly’ego wiele wskazuje na to, że były to ofiary „bratniego ognia” ze strony lewego zespołu, chybionych strzałów do terrorysty lub rykoszetów. Na ostatnim etapie zamachowiec biegł bowiem do wyjścia, nie strzelając, z bronią zwisającą na pasku z ramienia, brak też przestrzelin w dolnej części szyb przesuwnych drzwi, za którymi znajdowali się policjanci po prawej.
Oba zespoły RAID ruszyły od razu po zabiciu terrorysty praktycznie całymi siłami do wnętrza sklepu, mimo wiedzy, że nie ma on wspólników i o zagrożeniu ze strony rozmieszczonych przez niego ładunków wybuchowych (których na szczęście, jak się później okazało, nie zdążył uzbroić). Ich liczba od początku wydawała się nadmierna do walki z jednym przeciwnikiem w tak małym obiekcie, nawet przy bardzo niekorzystnym rozwoju wydarzeń, a na pewno nie było konieczności, by tylu penetrowało sklep lub wyprowadzało zakładników. Ponaglani do opuszczenia sklepu mieli początkowo problemy z przebiciem się między antyterrorystami. Na zewnątrz zapasowy zespół BRI i część funkcjonariuszy z RAID starała się skanalizować ich ewakuację za samochód opancerzony, ale co najmniej trzy osoby rozbiegły się bez nadzoru w przypadkowych kierunkach. Gdy wszyscy zakładnicy znaleźli się poza sklepem, pirotechnicy przystąpili do usuwania niebezpiecznych materiałów. Operacja trwała zaledwie dwie minuty i w zasadzie zakończyła się pełnym sukcesem, choć momentami działania francuskich antyterrorystów były zastanawiające.
Według dowódcy BRI, Christophe’a Molmy’ego, jego podwładni przy tylnym wejściu zostali ostrzelani z wewnątrz przez Coulibaly’ego, a jeden z nich został wówczas ranny. Na nagraniach stacji LCP, w sposób ciągły rejestrujących wydarzenia po tej stronie sklepu, nie widać jednak niczego takiego – zatrzymani tam policjanci z BAC spokojnie czekają, a pierwsze strzały słychać dopiero po otwarciu przez RAID głównego wejścia. W innych oficjalnych opisach wysadzenie tylnych drzwi miało jedynie odwrócić uwagę od szturmu przez frontowe. Gdyby tak miało być, RAID zająłby wcześniej pozycje i nie ostrzeliwał przedniej ściany granatami flash-bang na swoim kierunku ponad pół minuty przed podejściem. Nieśpieszne podchodzenie możnaby wytłumaczyć zwłoką na wypadek, gdyby zaalarmowany terrorysta zdecydował się wysadzić z zakładnikami i szturmującymi, ale w sprzeczności z tym stoi rozmieszczenie przy wejściu niedługo potem tak licznych zespołów. Bardziej prawdopodobne, że tzw. głównym punktem wejścia miały być tylne drzwi, a ostrzał frontu „Hyper Cacher” z granatnika służył odciągnięciu uwagi terrorysty od tamtej strony sklepu. Dopiero gdy tylne wejście okazało się zatarasowane, RAID ruszył do zapasowego punktu wejścia, niewybranego jako główny, gdyż powolne otwieranie żaluzji było bardziej ryzykowne.
Można się także pokusić o hipotezę, że być może jeden lub dwóch funkcjonariuszy BAC wykorzystało tę samą drogę co Lassana Bathily, by zaskoczyć terrorystę z głębi sklepu, gdy będzie skupiał się na atakach przez tylne lub frontowe wejście. To tłumaczyłoby nieśpieszny początkowo rozwój działań z tych kierunków oraz nienaturalną reakcję Coulibaly’ego, który nagle rzucił się spoza osłon w stronę wyjścia. Także informację, że również jeden policjant z BRI został ranny podczas szturmu – czego nie było widać wśród tych na zewnątrz. Ale to już tylko domysły...