Do bazy PARAMEDYKA dotarliśmy chwilę po tym, jak zawodnicy zakończyli panele naukowe, ucząc się postępowania w zdarzeniach masowych, przypominając postępowanie zgodne z protokołem badania urazowego MARCHE, a także zastosowanie opasek zaciskowych i hemostatyków. Dało się odczuć pewną dozę nieufności i badawcze spojrzenia ludzi w czarnych i oliwkowych mundurach. Zważywszy na ich pracy i zamknięty charakter imprezy – było to dla nas zrozumiałe. Z zaciekawieniem obserwowaliśmy oznaki jednostek, widniejące na ramionach ich mundurów. Zaskoczyło nas kilka znajomych twarzy z wcześniejszych, podobnych imprez.
Zobacz koniecznie: PARAMEDYK 2016 - dodatkowa galeria zdjęć
Następnego dnia, wczesnym rankiem, dostaliśmy szczegółową, godzinową rozpiskę startu drużyn. Miło było patrzeć na operatorów w pełnym wyposażeniu bojowym, szykujących się „na robotę”. Moją uwagę przyciągała zwłaszcza broń – były to głównie pm MP-5, ale także UMP, PM-98 oraz Glocki 17/19 i P99. Ponadto różne typy oporządzenia indywidualnego oraz zawieszeń do broni.
Pierwsza konkurencja zastała nas pod hotelem Otomin (baza PARAMEDYKA). Już podchodząc do drewnianego domku, w sezonie letnim przeznaczonego na grilla – dało się odczuć swąd rozkładającego się mięsa. Był to element pozoracji zdarzenia o charakterze masowym, które miało miejsce w tym obiekcie. Sędziowie wyjaśnili nam założenia. Oddział prewencji dostał sygnał od mieszkańców, że z jednego z domków bardzo śmierdzi. Wysłany na miejsce patrol zniknął i nie ma z nim kontaktu. Wysłany na miejsce oddział antyterrorystyczny zastaje pusty radiowóz prewencji, a przed domkiem i w jego środku ludzi ubranych w ochronne kombinezony, kilku poszkodowanych, zastrzelonego policjanta prewencji, a także dziwnie wyglądające beczki ze znakiem „biohazard”. Należało przeprowadzić szybką segregację medyczną poszkodowanych i pomóc tym najbardziej potrzebującym pomocy. Lecz przede wszystkim – wyeliminować zagrożenie, a „medycynę” wykonać w sposób bezpieczny.
Zawodnicy stawili czoła dziewięciu konkurencjom, które odbyły się w ciągu jednego dnia na terenie Gdańska, Kartuz i Ostrzyc. Zadania częściowo inspirowane były realnymi wydarzeniami. Dla przykładu zespoły musiały zmierzyć się ze zbrojnym napadem na konwojentów w ERGO Arenie. Po opanowaniu sytuacji okazało się, iż dwóch ochroniarzy zostało postrzelonych przez napastnika. Więc znów, jak mówili zawodnicy: „medyka” przeplatała się z „taktyką”.
Kolejne zadania czekały na nas przy ul. Harfowej 60, w siedzibie OPP Gdańsk i SPAP Gdańsk. W „killing house” na terenie podziemnej strzelnicy zaczęło się zadanie „Dziecko” – sytuacja zakładnicza według scenariusza nawiązującego do rzeczywistej sytuacji. Aby móc udzielić pierwszej pomocy poszkodowanemu, który miał krwotok z tętnicy pachwinowej, należało taktycznie zdobyć pomieszczenie. Tym samym po uzyskaniu przewagi ogniowej wyeliminować „tango”. Jak się okazało, najtrudniejsze było wsparcie psychiczne kilkuletniego dziecka, na którego oczach najprawdopodobniej zabito ojca.
„Pulsoksymetr” miał za zadanie sprawdzić poprawność założenia opaski uciskowej – jego założeniem było doprowadzenie do braku wyczuwalnego tętna na tętnicach obwodowych. Zawodnicy taktycznie poruszali się wąskim, ciemnym i zadymionym korytarzem. Po otrzymaniu kontaktu z przodu zamontowane na ścianie LED-owe dyski sygnalizacyjne w różnych kolorach symulowały postrzał w kończynę. Operatorzy na nogach i rękach mieli założone kolorowe taśmy i w ten sposób wiedzieli, gdzie zostali postrzeleni. Należało odpowiedzieć na kontakt, schować się do pomieszczenia, trzymać dalej sektory i zająć się autoratowaniem. Urozmaiceniem i zarazem utrudnieniem tego zadania była dynamicznie zmieniająca się sytuacja, krótkie serie z broni maszynowej oraz zmieniające się kolory LED-ów.
Czytaj też: PARAMEDYK 2014 >>>
Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do naszego newslettera! |