O stazach taktycznych napisano już prawie wszystko, dlatego postanowiłem spojrzeć na nie trochę z „innej strony”, sięgając do historii i pierwszych doniesień o używaniu opasek zaciskowych, oraz rozwiać mity i plotki, które można o nich usłyszeć, czyli oprzeć się tylko i wyłącznie na faktach.
Na początek trochę historii
Pierwsze, prowizoryczne opaski zaciskowe były używane już w starożytnym Rzymie.
Pomimo że w starożytności nie przywiązywano większego znaczenia do strat ludzkich w czasie wojen, Rzymianie w pierwszym stuleciu naszej ery w miejscach potencjalnych większych starć zbrojnych tworzyli specjalne lecznice (łac. valetudinarium) dla zapewnienia opieki rannym legionistom.
Rzymianie, jako pierwsi na świecie do opieki nad rannymi wykorzystywali przeszkolony personel medyczny. Armia miała wówczas własnych lekarzy (łac. medici castrenses), a pierwszym lekarzem wojskowym był Pedanius Anaserbaeus Dioskurides, lekarz legionów rzymskich z I w. n.e., i to podobno właśnie on jako pierwszy używał opasek uciskowych przy mocno krwawiących ranach amputacyjnych kończyn. Jednak mimo to śmiertelność rannych na polach bitew sięgała w tamtych czasach 80%.
Wraz z upadkiem cesarstwa rzymskiego nastąpił również upadek nauki i kultury starożytnej, w tym także medycyny, a pomoc medyczna rannym praktycznie nie istniała aż do czasów wojen napoleońskich.
Warto też przy okazji wspomnieć o próbach wyjaśnienia mechanizmu krążenia krwi, co wpłynęło na ówczesny sposób pojmowania funkcji życiowych. Wątpliwości co do słuszności galenowskiego opisu układu krwionośnego pojawiały się już w średniowieczu. Wielu średniowiecznych badaczy próbowało przedstawiać swoje teorie na temat krążenia, ale niestety zazwyczaj kończyli oni na stosie wraz ze swoimi dziełami.
Głoszony wtedy geniusz Boga, który niewidoczną drogą przeprowadza krew z prawej do lewej komory serca, był zbyt silny, aby ktokolwiek mógł to zakwestionować. Bliski odkrycia „małego krążenia” był także podobno Leonardo da Vinci, ale człowiekiem, który sformułował tezę o krążeniu krwi, ostatecznie okazał się londyński lekarz William Harvey, żyjący w latach 1578–1657. Odważył się on zanegować prawa teologii do ingerowania w dziedziny nauk przyrodniczych i tym samym uniezależnił naukę od fantastyki oraz skierował ją na drogę eksperymentu. Stwierdził, że serce nie ssie krwi, ale tłoczy ją na zewnątrz, czego dowodzi tryskanie krwi z tętnic tylko podczas skurczu. Skurcz ten jest także przyczyną powstawania fali tętna.
W roku 1628 przeprowadził bardzo ciekawy eksperyment z uciśnięciem naczyń (Exercitatio anatomica de motu cordis et sanguinis in animalibus), będący podwaliną pod naukowe wyjaśnienie działania opaski zaciskowej. W wyniku doświadczenia stwierdził, że jeśli na ramię,w jego części dystalnej, nałożyć opaskę, następuje zastój krwi. Jeśli jednak zacisnąć ją mocniej, ramię nie nabrzmiewa, gdyż zatrzymany jest dopływ krwi z tętnic.
Wróćmy jednak do pomocy rannym na polu walki, która nabrała większego znaczenia po wprowadzeniu w Europie prochu strzelniczego, co nastąpiło w połowie XIV wieku.
Początkowo rany postrzałowe z broni palnej przyżegano rozpalonym żelazem lub zalewano wrzącym olejem, aby zatamować krwawienie i uniknąć zakażenia przyrannego. Powstały wtedy liczne dzieła chirurgiczne, traktujące o leczeniu ran postrzałowych, ale największe zasługi w leczeniu ran wojennych miał Ambroise Pare, który całe swe życie i karierę związał z chirurgią wojskową. On to prawdopodobnie był twórcą swoistych pierwszych „opatrunków osobistych” oraz jako pierwszy zaprzestał opatrywania ran postrzałowych za pomocą wspomnianych powyżej metod (Bądź przygotowany na wszystko z pełnym wyposażeniem indywidualnym). Oprócz opatrywania ran postrzałowych zajmował się także ranami głowy i klatki piersiowej oraz licznymi amputacjami kończyn, podczas których wykorzystywał opaski zaciskowe i zauważył, że jest to najszybszy i najpewniejszy sposób tamowania krwotoków z kończyn.
Następnie na kilkadziesiąt dobrych lat „zapomniano” o opaskach zaciskowych, mimo że ciągle poszukiwano skutecznych metod radzenia sobie z krwotokami, szczególnie na polu walki.
Przełomowe znaczenie w opanowaniu nagłych krwotoków z dużych naczyń tętniczych kończyn miało wprowadzenie w 1873 roku przez chirurga niemieckiego Johanna Esmarcha opaski zaciskowej, tzw. krępulca. Od tego wydarzenia krępulec stał się obowiązkowym wyposażeniem każdego chirurga nie tylko na polu walki.
Czytaj też: Wywiad z twórcą OLAESA i SOF®TT-W >>>
Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do naszego newslettera! |