Decydujący „Adolphus”
 
						Brytyjski bombowiec Armstrong Whitworth Whitley Mk. V.
				
					Jednym z przełomowych momentów w historii polskich sił specjalnych pozostaje sukces przeprowadzonej w nocy z 15 na 16 lutego 1941 r. operacji lotniczej o kryptonimie „Adolphus”. Po 75 latach od tego wydarzenia, gdy obchodzimy Rok Cichociemnych, warto przypomnieć sobie jego
przebieg oraz wpływ na losy spadochroniarzy Związku Walki Zbrojnej/Armii Krajowej.
Zdjęcia: Muzeum Wojska Polskiego, Urząd Gminy w Dębowcu, archiwum Danuty Jaźwińskiej-Borowiec, zbiory autora
				
			
Zobacz także
Ptak Warsaw Expo Innowacje i bezpieczeństwo w jednym miejscu - Warsaw Security Expo 2025
 
	
W dniach 2–4 grudnia 2025 roku w hali Ptak Warsaw Expo w Nadarzynie odbędzie się trzecia edycja targów Warsaw Security Expo 2025 – międzynarodowego wydarzenia dedykowanego systemom zabezpieczeń, ochrony...
W dniach 2–4 grudnia 2025 roku w hali Ptak Warsaw Expo w Nadarzynie odbędzie się trzecia edycja targów Warsaw Security Expo 2025 – międzynarodowego wydarzenia dedykowanego systemom zabezpieczeń, ochrony oraz technologii bezpieczeństwa.
Janusz S. Bates Rush Shield Mid DRYGuard E01045 i E01044 - buty taktyczne do miasta
 
	
Bates to amerykańska firma produkująca obuwie militarne i taktyczne o wysokiej renomie. Marka ta jest ceniona przez wiele jednostek wojskowych i inne służby mundurowe. Do testów otrzymałem taktyczne buty...
Bates to amerykańska firma produkująca obuwie militarne i taktyczne o wysokiej renomie. Marka ta jest ceniona przez wiele jednostek wojskowych i inne służby mundurowe. Do testów otrzymałem taktyczne buty BATES unisex Rush Shield Mid DRYGuard w kolorze coyote model E01045 oraz w kolorze black E01044.
Krzysztof Mątecki XIII edycja Marszu „Śladami Generała Nila – Od Zmierzchu Do Świtu”
 
	
W dniach od 30 do 31 sierpnia 2024 roku na terenie Beskidu Wyspowego i Makowskiego odbyła się XIII edycja Marszu „Śladami Generała Nila – Od Zmierzchu Do Świtu”. W tegorocznej edycji wydarzenia wzięła...
W dniach od 30 do 31 sierpnia 2024 roku na terenie Beskidu Wyspowego i Makowskiego odbyła się XIII edycja Marszu „Śladami Generała Nila – Od Zmierzchu Do Świtu”. W tegorocznej edycji wydarzenia wzięła udział rekordowa liczba uczestników, która miała do pokonania 47 km górzystej trasy o łącznym przewyższeniu 2500 m.
Najkrótszą drogą do Ojczyzny
Realizacja koncepcji wsparcia powstania powszechnego w Polsce przez oddziały spadochronowe oraz łączności lotniczej z krajem forsowana od grudnia 1939 r. przez przybyłych do Francji dwóch młodych saperów – kapitanów dyplomowanych Jana Górskiego „Chomika” i jego przyjaciela „hubalczyka” Macieja Kalankiewicza „Kotwicza” nie była pierwszą tego typu póbą.
Już 28 listopada 1939 r. gen. Władysław Sikorski wydał rozkaz gen. Józefowi Zającowi, Dowódcy Lotnictwa, zorganizowania do dyspozycji gen. Kazimierza Sosnkowskiego, komendanta ZWZ, stałej tajnej komunikacji lotniczej z głównymi miastami okupowanego kraju. W tym zakresie Polacy musieli liczyć na pomoc sojuszników.
Z powodu braku odpowiednich samolotów, których nie dostarczyli Francuzi i Brytyjczycy, rozkaz nie został wykonany. Mimo tych niepowodzeń kapitanowie wspierani przez mjr. Jana Jaźwińskiego „Sopje” z Oddziału II (wywiadowczego) Sztabu Generalnego oraz grupę młodych oficerów, zwanych od pseudonimu Górskiego „chomikami”, kontynuowali starania.
14 lutego 1940 r. Górski i Kalenkiewicz złożyli na ręce NW projekty nawiązania łączności z okupowanym krajem drogą lotniczą, w załączniku podając nazwiska 16 kandydatów do skoku (trzech z nich zrzucono potem do Polski). Tydzień później. gen. Sosnkowski zwrócił się w tej sprawie do gen. Zająca, prosząc o umożliwienie im szkolenia desantowego oraz możliwości oddania skoku.
Na początku maja 1940 r. dwaj oficerowie zostali przeniesieni do Komendy Głównej ZWZ, gdzie już służbowo kontynuowali prace nad łącznością lotniczą, opierając się na materiałach wywiadowczych dotyczących organizacji niemieckich wojsk spadochronowych, ponieważ polskie doświadczenie w tym zakresie było przed wojną nikłe.
Ostatecznie 20 września 1940 r. plany Kalankiewicza i Górskiego uzyskały akceptację NW a w październiku 1940 r. rozpoczął działalność w Oddziale III (operacyjnym) specjalny wydział studiów i szkolenia wojsk spadochronowych. Pod koniec miesiąca rozpoczął się też pierwszy polski kurs spadochronowy w brytyjskim ośrodku Central Landing School w Ringway. Podstawowe szkolenie desantowe ukończyło 12 polskich oficerów.
W celu utrzymania łączności z okupowaną Polską oraz wsparcia powstania powszechnego 29 czerwca 1940 r. przy Sztabie NW powstał Oddział VI, inaczej Samodzielny Wydział Krajowy przemianowany później na Oddział Specjalny.
Jako jeden z pierwszych trafił do niego mjr Jaźwiński, mianowany kierownikiem Wydziału „S” zajmującego się technicznym zagadnieniem organizowanych przerzutów do Polski. Formowanie Oddziału zbiegło się z powołaniem przez Brytyjczyków 22 lipca 1940 r. Special Operations Executive, które według słów inicjatora jego powstania, Winstona Churchilla, miało „podpalić Europę”.
Do najważniejszych zadań SOE należało wspieranie ruchu oporu na terenach okupowanych przez Niemców i ich sojuszników poprzez m.in. koordynację działań nieregularnych, dywersję, sabotaż oraz szkolenie agentów wywiadu. SOE posiadało 15 sekcji krajowych, w tym utworzoną jako pierwszą sekcję polską, na której czele stanął kpt. (potem płk) Harold Perkins, przed wojną rezydent wywiadu brytyjskiego w Polsce. W przeciwieństwie do jego podwładnych oficerowie RAF nie wierzyli w powodzenie operacji i nie chcieli wysyłać załóg do wykonywania tak niepewnych i niebezpiecznych operacji, zwłaszcza kiedy samotna Wielka Brytania broniła się przed inwazją niemiecką. Mimo to dzięki staraniom polskich polityków, oficerów Oddziału VI oraz SOE, któremu zależało na uzyskaniu danych wywiadowczych z terenów zajętych przez III Rzeszę, udało się uzyskać brytyjskie wsparcie.
Straż przednia do Kraju
Początkowo w porozumieniu z krajem pierwszy lot planowano na listopad 1940 r., jednak termin przesunięto na grudzień. Ta data także nie została dotrzymana, ponieważ okazało się, że wyznaczony do misji dwusilnikowy Armstrong Whitworth Whitley Mk. V miał za krótki zasięg.
W tym samym czasie do Warszawy szlakiem lądowym przybył emisariusz ppłk dypl. Kazimierz Iranek-Osmecki „Antoni” z instrukcjami organizacji odbioru spadochroniarzy. Niezwłocznie przystąpiono do wyszukiwania dogodnych miejsc na placówki odbiorcze oraz wyznaczono nowy termin misji.
Ostatecznie do operacji o przekornym kryptonimie „Adolphus” została wyznaczona załoga w składzie: Flight Lieutenant/kapitan F. Keast – pilot, Flying Officer/porucznik Baker – II pilot, Pilot Officer/podporucznik McMurdie – nawigator, Sgt/sierżant D. W. Davis – radiotelegrafista, Sgt/sierżant D. H. Bernard – strzelec, Cpl/kapral A. Cameron – operator spadochronowy. Do lotu wykorzystano bombowiec Armstrong Whitworth Whitley Mk. V (z dodatkowymi zbiornikami paliwa) z 419. Eskadry Specjalnego Przeznaczenia (Special Duty Flight) działającej na rzecz SOE.
Maszyna wystartowała w sobotę, 15 lutego 1941 r., o 18:20 czasu lokalnego z lotniska z Leconfield koło Stradishall. Na pokładzie było trzech polskich skoczków: mjr Stanisław Krzymowski „Kostka” (dowódca), rtm. Józef Zabielski „Żbik” oraz kurier Ministerstwa Spraw Wewnętrznych bomb. Czesław Raczkowski „Włodek”. Cała trójka ochotników przeszła wcześniej wspomniane szkolenie w Ringway.
Przed wylotem gen. Sosnkowski skierował do nich słowa: „Idziecie, jako straż przednia do Kraju, macie udowodnić, że łączność z Krajem jest w naszych warunkach możliwa”. Dodatkowo na pokładzie znajdowały się cztery zasobniki z 600 kg zaopatrzenia (między innymi radiostacje, sprzęt świetlno-sygnalizacyjny, broń i materiały wybuchowe).
Obrana trasa ze względu na ograniczony zasięg samolotu wiodła przez tereny zajęte przez Niemców. Prowadziła od holenderskiego brzegu koło Haarlem, poprzez jedno z jezior w Brandenburgii, na południe od Berlina, przez Wrocław, dalej Częstochowę następnie zaś w okolice Włoszczowej.
Po drodze bombowiec musiał uważać na artylerię przeciwlotniczą, niemieckie myśliwce nocne oraz śnieżycę. Cel misji stanowiła placówka odbiorcza położona 8,5 km na południe od Włoszczowej. Z powodu błędu w nawigacji zrzut nastąpił o 00:30 w okolicach wsi Dębowiec, będącej częścią terenów polskich włączonych do III Rzeszy, położonej 138 km od placówki. Mimo zrzutu „na dziko” skoczkowie wylądowali bezpiecznie, utracono jednak wszystkie zrzucone zasobniki, które wpadły w ręce wroga. Odnaleziony sprzęt zaalarmował oddziały niemieckie w okolicy.
Aby zwiększyć szanse przetrwania, spadochroniarze rodzielili się i osobno ruszyli w stronę Generalnego Gubernatorstwa. Po wielu perypetiach, z pomocą życzliwych Polaków „Kostka” i „Żbik” dotarli w końcu do Warszawy, o czym meldował Londynowi dowódca ZWZ gen. Stefan Rowecki „Grot” depeszą z 27 lutego 1941 r. Aresztowany na granicy „Włodek”, udając przemytnika, został skazany na karę więzienia, z którego jednak został wykupiony przez członków Batalionów Chłopskich. Także bezpiecznie powrócili brytyjscy lotnicy, którzy wylądowali w Wielkiej Brytanii po 11 godzinach i 45 minutach od startu, mając paliwa na jedynie ok. 15 minut lotu. Szczęście opuściło jednak brytyjską załogę w trakcie kolejnego lotu nad kontynentem, podczas zrzutu skoczków do Belgii w nocy z 17 na 18 lutego 1941 r. Szesnasta misja F. Keasta z agentami SOE zakończyła się zestrzeleniem maszyny i dostaniem się załogi do niewoli.
Czytaj też: Obchody 75. rocznicy pierwszego zrzutu Cichociemnych do okupowanej Polski >>>
Po Nich byli kolejni
Powodzenie operacji „Adolphus” miało szereg długofalowych skutków.
Mimo problemów udowodniono, że istnieje szybki i skuteczny sposób przerzutu ludzi oraz sprzętu do okupowanej Polski, który w przyszłości może być rozbudowany. Doprowadziło to do tego, że w latach 1941–1944 przeszkolono i przerzucono 316 Cichociemnych, 29 kurierów politycznych, agenta węgierskiego oraz czterech Brytyjczyków.
Łącznie lotnictwo alianckie wykonało 858 operacji nad terytorium Polski, tracąc 68 maszyn z załogami. Dodatkowo do kraju trafiło ponad 26 mln dolarów, ponad 1,7 mln funtów brytyjskich i prawie 3,6 mln marek niemieckich oraz 670 ton zaopatrzenia.
Kolejne loty były lepiej zorganizowane, aby osiągnąć maksimum skuteczności przy minimalnych stratach.
Rząd i wojsko polskie kontynuowały starania o uzyskanie lepszych samolotów – pojemniejszych, o dłuższym zasięgu i bardziej niezawodnych. Zwracano się o nie do sojuszników brytyjskich, jak również myślano o zakupie maszyn w USA. Nowe samoloty miały obsługiwać powołane specjalnie w tym celu polskie eskadry, do których trafiać miały załogi polskie i brytyjskie, doświadczone w nocnych lotach bombowych.
Operacja „Adolphus” wpłynęła na wybór kolejnych tras lotu, które ze względów bezpieczeństwa przesunięto na północ Europy, z dala od terenów kontrolowanych przez III Rzeszę.
Starano się też unikać skoków „na dziko”, podczas których istniało ryzyko śmierci skoczków oraz utraty sprzętu, a także lepiej zorganizować sposób odbioru zrzutów. W tym celu jesienią 1941 r. powołano w okupowanej Polsce specjalną komórkę Oddziału V Komendy Głównej ZWZ/AK, najczęściej określaną, jako „Syrena”. Jej funkcjonowanie było modyfikowane i ulepszane poprzez depesze ze spostrzeżeniami i propozycjami z kraju.
Do zadań żołnierzy „Syreny” należało m.in. organizowanie planu wyczekiwania na samoloty, wyszukiwanie miejsc do tworzenia placówek odbiorczych czy też zabezpieczenie techniczne i bojowe obszaru przyjęcia zrzutu. Wnioskowano też, aby w pierwszej kolejności dostarczyć sprzęt sygnalizacyjny i nadawczy ułatwiający pracę na zrzutowiskach.
Sukces „Adolphusa” wpłynął też na przygotowanie samych Cichociemnych. Spadochroniarze ZWZ/AK mieli stać się oficerami łącznikowymi, jednocześnie odpowiednio przeszkolonymi do zadań bieżących w okupowanej Polsce. Służył temu system szkolenia, którym zajmował się rozbudowany w kolejnych miesiącach Oddział VI.
Trening skoczków wzbogacono o wnioski oparte na raportach przekazywanych do Londynu z Warszawy na temat pracy zrzuconych już spadochroniarzy. Także sami Cichociemni i kurierzy, którzy powracali do Wielkiej Brytanii po wypełnieniu zadań, stawali się instruktorami, dzieląc się swoimi doświadczeniami z kandydatami do służby w kraju (uczynił tak m.in. rtm. Zabielski).
Powodzenie lutowej misji oraz kolejnych operacji miało też znaczenie psychologiczne. Mimo panującej tajemnicy wielu Polaków dowiedziało się, że rząd i wojsko polskie na uchodźctwie nie pozostawiło ich na łaskę okupantów. Myśl o tym, że do niebezpiecznej służby w kraju zgłaszają się mężczyźni i kobiety chcący na miejscu walczyć z wrogiem pozytywnie wpływała na morale Polaków w tych niepewnych czasach. Jednocześnie sukcesy Cichociemnych i ich podwładnych negatywnie wpływały na psychikę okupantów, którzy musieli utrzymywać na miejscu tysiące żołnierzy w celu utrzymania względnego spokoju.
Czytaj też: Ci wspaniali mężczyźni w swych latających maszynach >>>
 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	 
	