Bunt w imię honoru i utrata godności

Fot. legion-recrute.com
Od zarania dziejów na świecie istnieją ludzie, którzy w imię honoru poświęcą wszystko, a w sytuacjach ekstremalnych nawet życie. Jednak w naszych zepsutych materializmem i konsumpcjonizmem, przepełnionych egoizmem czasach takich postaci jest coraz mniej. Poświęcenie się dla dobra sprawy i obrona honoru są obecnie reakcjami obcymi całym społeczeństwom, opierającym swoje istnienie na bezgranicznym pędzie za pieniądzem i wygodą. W zależności od miejsca i otoczenia, w którym akurat przyszło nam funkcjonować, egoizm przybiera często różne postacie. Chciałbym Wam teraz przytoczyć pewną dosyć przykrą historię.
Zobacz także
pcphunters.com Jak wybrać karabinek pneumatyczny dla siebie?

W sprzedaży jest dostępnych kilka rodzai broni pneumatycznej. Różnią się wzajemnie m.in. sposobem zasilania, kalibrem czy możliwością zamontowania dodatkowego sprzętu ułatwiającego strzelanie. Jeśli interesuje...
W sprzedaży jest dostępnych kilka rodzai broni pneumatycznej. Różnią się wzajemnie m.in. sposobem zasilania, kalibrem czy możliwością zamontowania dodatkowego sprzętu ułatwiającego strzelanie. Jeśli interesuje Cię zakup karabinka pneumatycznego, powinieneś wiedzieć, czym charakteryzują się poszczególne typy wiatrówek oraz do czego będziesz ich używał. Czym jest karabinek pneumatyczny? Czym charakteryzują się poszczególne typy wiatrówek długich?
Helikon-Tex Guardian Plate Carrier

Guardian Plate Carrier to nowoczesna kamizelka do przenoszenia płyt balistycznych z możliwością montażu dodatkowego wyposażenia, dzięki systemowi modułowemu zgodnemu z MOLLE/PALS. W skład serii produktów...
Guardian Plate Carrier to nowoczesna kamizelka do przenoszenia płyt balistycznych z możliwością montażu dodatkowego wyposażenia, dzięki systemowi modułowemu zgodnemu z MOLLE/PALS. W skład serii produktów Guardian wchodzi kamizelka oraz 16 elementów, które można dowolnie konfigurować. Kamizelka Guardian Plate Carrier umożliwia przenoszenie płyt w najbardziej popularnych standardach: E-Cut (SAPI/ESAPI), Swimmer Cut oraz Shooter Cut.
Krzysztof Miliński Latarka Mactronic T-Force XP – świetlny niezbędnik terytorialsa

Niedawno do naszej redakcji dotarła na testy latarka Mactronic - T-Force XP. Tym razem będziemy sprawdzać model XP, który otrzymaliśmy w pełnym pakiecie taktycznym, umożliwiającym wykorzystanie światła...
Niedawno do naszej redakcji dotarła na testy latarka Mactronic - T-Force XP. Tym razem będziemy sprawdzać model XP, który otrzymaliśmy w pełnym pakiecie taktycznym, umożliwiającym wykorzystanie światła do różnych zadań służbowych, od montażu na broni po nocne kierowanie ruchem na drodze.
Sytuacja ta miała miejsce w 1999 roku podczas operacji wojskowej na Bałkanach. Po dłuższym już pobycie wojsk stabilizacyjnych na terenie Kosowa, wciąż bardzo napięta sytuacja między kosowskimi muzułmanami a Serbami powoli stawała się ustabilizowana. Pewnego dnia, jako jedyna jednostka w ramach wojsk sojuszniczych NATO, mieliśmy pozwolenie na poruszanie się po całym Kosowie, co nie było mile widziane przede wszystkim przez jednostki francuskie.
Zobacz także: Maszeruj albo giń, czytaj albo... - czyli nowy numer specjalny SPECIAL OPS: Legia Cudzoziemska
Właśnie otrzymaliśmy rozkaz, aby wyruszyć do miejscowości Socanica, zamieszkałej przez populację serbską, nie będącą przychylną jednostkom francuskim, a jedynie Legii Cudzoziemskiej, która mimo iż wchodziła w skład wojsk sojuszniczych NATO, była po prostu Legia Stranica, jak się po serbsku mówiło na Legię. Po przybyciu do owej miejscowości, dowódca naszego plutonu wydał odpowiednie rozkazy szefom patroli, po czym z jednym z legionistów pochodzących z byłej Jugosławii, który miał służyć jako tłumacz, ruszyli, aby zapoznać się z wójtem.
W tym czasie, na wskazanym przez owego wójta placu, rozbiliśmy nasz biwak. Nasze lekkie wozy rozpoznania typu VBL zaparkowaliśmy w wyznaczonych przez szefa plutonu pozycjach tak, aby były gotowe do natychmiastowego działania. Wraz z innymi kapralami ustaliliśmy listę wart na najbliższe dwadzieścia cztery godziny, rozprowadzono pierwszych wartowników, po czym rozpoczęliśmy tak zwane nic nie robienie, a w tym dyskretne zawody w rzucaniu nożami w drzewo.
Zamów książkę "Spowiedź Legionisty" >>
Zamieszkali w pobliskich domach lokalni Serbowie obserwowali nas z ciekawością, ale i z rezerwą, nie zbliżając się zbytnio do naszego biwaku. Ogólnie był to moment dwustronnej obserwacji, która trwała do wieczornych godzin. Jakże byliśmy zaskoczeni i zdziwieni faktem, że wójt zaprosił nas na wieczorną niby zabawę, niby dyskotekę. Nasz szef, z początku podchodzący sceptycznie do zaistniałej sytuacji, zebrał nas wszystkich blisko siebie i twardym nieznoszącym sprzeciwu szeptem oznajmił, iż... możemy wziać udział w imprezie. Warunkiem jednak było podwojenie strażników i pozostawienie naszej broni pod okiem wartowników. Kiedy weszliśmy do wypełnionego młodzieżą serbską lokalu, przywitały nas przyjazne okrzyki i łapano nas za ręce, zapraszając do zastawionych alkoholem stołów.
Zabawa trwała w najlepsze, kiedy paru podchmielonych Serbów pokazało nam pod stołem arsenał, z którym się nie rozstawali. Okazało się, że posiadali jeszcze bardzo dużo różnego typu broni, tłumacząc nam, że nie jest ona przeznaczona na nas, ale na tych, którzy przyjdą kiedyś zabrać im ich ziemie i domy. Było już bardzo późno, kiedy szef dał nam znak opuszczenia lokalu i udania się prosto do naszego biwaku. Wszyscy ruszyliśmy ku wyjściu, żegnani przez bawiących się dalej Serbów. Noc minęła spokojnie i nawet odnieśliśmy wrażenie, ze to Serbowie nas pilnowali, aby nic złego, czy głupiego się nie wydarzyło.
Obudził nas głos kaprala dyżurnego, który w dyskretny sposób tak, aby nie robić większego hałasu, rozpoczął pobudkę plutonu. Nie zdążyłem się dobrze przebudzić, kiedy w jednej chwili moje uszy wypełniły przekleństwa i krzyki jednego z sierżantów. Owym nerwusem okazał się pewien węgierski podoficer, który pastwił się nad zwiniętą w kłębek postacią, kopiąc ją z całej siły po całym ciele. Po chwili wokół sierżanta i jego ofiary zebrał się cały pluton, gdy okazało się, że bitym bez litości jest... nasz ziomek, w dodatku kapral, który będąc niesamowicie pijany, nie mógł się nawet porządnie zasłonić, co w swoim szaleństwie wykorzystał sadystyczny sierżant, kopiąc naszego rodaka wszędzie, gdzie się dało.
Przeczytaj również: Bohater prawdziwej akcji - „Moje życie, moje wojny” Alberta Sługockiego
Zrozumieliśmy, że owy kapral po prostu nie wrócił na noc, pijąc dalej z lokalnymi Serbami. Problem polegał na tym, że jak by nie było, był to kapral, któremu podlegają legioniści i ten problem można i trzeba było załatwić dyskretnie tak, aby nikt z "młodych" tego nie zobaczył. Patrzyliśmy na ten straszny widok i w pewnym momencie coś w nas pękło. Wszyscy słowiańscy kaprale ruszyli w kierunku Węgra z pewnym Rosjaninem na czele. Nic nie mogło nas już zatrzymać. Podoficerowie i inni kaprale pochowali się za pojazdami. Kopiący wciąż naszego rodaka sierżant spojrzał w naszym kierunku i... zbladł.
- My cię, k...wa, zabijemy - padały słowa z naszych ust. Na szczęście dla tego sierżanta i innych chowających się podoficerów, nasz szef plutonu miał jaja i stając między nami a przestraszonym sierżantem, spokojnym aczkolwiek silnym głosem, przemówił:
- Co chcecie teraz zrobić? Jest was więcej i może nas rozgromicie, ale co dalej? Chcecie stracić waszą ostatnią szansę? Chcecie skończyć w więzieniu? - jednocześnie patrząc dokoła, po chwili dodał: - Rozejdźcie się, a o wszystkim zapomnę!
Popatrzyliśmy na siebie i zrozumieliśmy, że dalej nie ma sensu w to brnąć, a i tak już udowodniliśmy, że potrafimy być razem i stawać w obronie naszych. Kiedy napięcie już opadło i sytuacja powróciła do normy, a brak zaufania do podoficerów wciąż nie mijał, wiedzieliśmy, że coś się skończyło. Następnego dnia rosyjskiego kaprala uznano szefem buntu i posłano dyscyplinarnie do Francji, gdzie miał stanąć przed pułkownikiem - dowódcą pułku. My natomiast następnego ranka przeżyliśmy szok. Otóż nasz katowany dzień wcześniej przez węgierskiego sierżanta rodak śmiejąc się pił kawę ze swoim niedawnym katem. Wielu z nas stało tak i nie dowierzając w to, co widzieło, przeklinało moment, w którym zdecydowało się stanąć w obronie tego zeszmaconego, upodlonego i niegodnego poświęcenia gnojka.
Polecamy lekturę: Honor. Oto, co wyróżnia polskich specjalsów
To już nie chodziło nawet o niego, to my poczuliśmy się upokorzeni i zeszmaceni. Nie mogliśmy pojąć i nawet po tylu latach ja nadal pojąć nie mogę tego, jak tak mógł się zachować owy kapral. Honor więc dla wielu jest uczuciem relatywnym. Często w osięganiu celów jest uczuciem zbędnym - balastem, który nie pozwala iść do przodu i w wielu przypadkach robić kariery za wszelka cenę, nawet za cenę utraty przyjaciół.
Tak więc od zarania dziejów istnieją wojownicy broniący za wszelka cenę honoru, ale towarzyszą im też ci, którzy tego honoru nie posiadają, gotowi zawsze sprzedać swoją godność, aby lepiej i łatwiej znosić codzienną "walkę" o przetrwanie.