5 lat ratownictwa taktycznego w Polsce - sukcesy i porażki

szkolenie ratownictwa taktycznego
Niedawno, poproszony przez kolegów z redakcji SPECIAL OPS o przygotowanie artykułu do specjalnego numeru o ratownictwie taktycznym, uświadomiłem sobie, że w natłoku bieżących spraw umknęło nam, że pod koniec listopada 2012 r. minęła piąta rocznica zaistnienia w Polsce prawdziwego kursu ratownictwa taktycznego. Prawdziwego, bo opartego na wytycznych Comittee of TCCC, ze szkoleniem realizowanym przez przygotowanych instruktorów pod kierownictwem kanadyjczyka Thomasa LeClaira, z pełnym wykorzystaniem sprzętu przeznaczonego do ratownictwa taktycznego. Odbiorcą prowadzonych wtedy kursów była jedna z jednostek podległych Dowództwu Wojsk Specjalnych oraz ówczesne Biuro Operacji Antyterrorystycznych. Na kurs dla BOA zostali zaproszeni także funkcjonariusze WR KSP, ABW, BOR oraz SPAP Gdańsk.
Zdjęcia: archiwum autora, Żaneta Tafel
Zobacz także
Radosław Tyślewicz Historia powstania standardu TC3 w wojsku i służbach mundurowych

Zarówno staza, jak i tamowanie krwotoków będących efektem oddziaływania środków walki na siłę żywą, nie są niczym nowym w kontekście prowadzenia działań militarnych. Dlaczego więc tyle uwagi przykłada...
Zarówno staza, jak i tamowanie krwotoków będących efektem oddziaływania środków walki na siłę żywą, nie są niczym nowym w kontekście prowadzenia działań militarnych. Dlaczego więc tyle uwagi przykłada się obecnie m.in. w armiach NATO do TCCC? Co leży u źródeł zmiany filozofii zapewnienia pomocy medycznej i zwiększenia przeżywalności żołnierzy i funkcjonariuszy podczas operacji bojowych oraz na czym polegają główne założenia tego standardu, przedstawiamy w treści niniejszego artykułu.
Mateusz Orzoł Pierwsza pomoc na pokładzie turbiny wiatrowej

Niezależnie od miejsca czy typu zdarzenia, pewne aspekty pierwszej pomocy pozostają niezmienne. Naszym największym przeciwnikiem jest czas. Im dłużej osoba poszkodowana będzie oczekiwać na pomoc, tym jej...
Niezależnie od miejsca czy typu zdarzenia, pewne aspekty pierwszej pomocy pozostają niezmienne. Naszym największym przeciwnikiem jest czas. Im dłużej osoba poszkodowana będzie oczekiwać na pomoc, tym jej szanse na przeżycie są mniejsze. Różne seriale i filmy o tematyce medycznej przyzwyczaiły nas do szukania pomocy u profesjonalistów – ratowników, pielęgniarek, lekarzy czy strażaków. Jednak aby te służby mogły zadziałać, niezbędne są podstawowe czynności, wykonywane przez świadków zdarzenia – być...
Krzysztof Miliński Staza taktyczna - fenomen na polu walki

Staza taktyczna w ostatnich latach zyskała na popularności. Dzisiaj praktycznie nikt w służbach mundurowych nie wyobraża sobie, aby w indywidualnym wyposażeniu służbowym mogło zabraknąć właśnie opaski...
Staza taktyczna w ostatnich latach zyskała na popularności. Dzisiaj praktycznie nikt w służbach mundurowych nie wyobraża sobie, aby w indywidualnym wyposażeniu służbowym mogło zabraknąć właśnie opaski uciskowej. Skąd zatem wziął się fenomen stazy taktycznej i co medycyna pola walki zyskała dzięki jej zastosowaniu? W artykule przedstawimy mocne i słabe strony tego rozwiązania, a wnioski oprzemy na życiowych doświadczeniach autora ze służby.
Kursy spotkały się z bardzo dobrym przyjęciem. Szturmowcy z jednostki wojskowej od razu zauważyli, że wreszcie ktoś w Polsce uczy ich prawdziwego ratownictwa, z pełnym zrozumieniem specyfiki i ograniczeń wynikających ze środowiska i narażeń ich pracy. Z kolei wielu antyterrorystów dobrze pamiętało operację w Magdalence, w której zginęło dwóch funkcjonariuszy, a 17 zostało rannych. Jeden z nich powiedział wtedy, że mając aktualną wiedzę i umiejętności zapewne byliby w stanie zmniejszyć straty.
Co udało się przez te 5 lat osiągnąć?
Kolejne lata to szereg projektów polegających na szkoleniu żołnierzy dobrych jednostek wojskowych i funkcjonariuszy różnych „trzyliterowych służb”. A kursy były bardzo różne, dostosowane do potrzeb odbiorców – trenowano wszystkie fazy opieki TCCC, z wykorzystaniem rozbudowanych scenariuszy w końcowej fazie szkoleń.
Zajęcia były prowadzone w pełnym wyposażeniu, zawsze z bronią. Niektóre stacje ćwiczeniowe, w celu oddania realizmu, bazowały na materiale biologicznym.
Większość szkoleń zawierała szerokie wykorzystanie strzelnic, poligonów, amunicji bojowej, noktowizji, łodzi typu RIB, a nawet śmigłowców. Kursy obejmowały ratowanie poszkodowanego od momentu kontaktu ogniowego, eksplozji ładunku IED, aż po interwencję zespołu urazowego w szpitalu polowym.
Ciekawostką był kurs dla operatorów działających „na wodzie”, warsztaty z zakresu ratownictwa K9 dla opiekunów psów służbowych lub kurs ukierunkowany na urazy skoczków spadochronowych.
Wydaje mi się, że stworzyła się swojego rodzaju moda na ratownictwo wśród służb mundurowych. Poszczególne jednostki zaczęły zamawiać kursy, kształcić swoich instruktorów.
Przetłumaczyliśmy na język polski wytyczne TCCC, pojawiły się inne publikacje. W corocznych zawodach Paramedyk organizowanych od 2008 roku wspólnie ze SPAP Gdańsk, KWP w Gdańsku i KM PSP w Gdyni każdego roku brało udział coraz więcej zespołów reprezentujących różne formacje – w 2012 r. było ich już ponad 20, w tym trzy zagraniczne.
Kurs taktyczno-wytrzymałościowy dla dowódców pododdziałów rozpoznawczych wojsk lądowych od edycji w 2008 roku także wzbogacono o komponent ratownictwa taktycznego. Sprzęt rekomendowany przez Komitet TCCC zaczął wchodzić do etatowego wyposażenia żołnierzy i funkcjonariuszy.
Wojskowy Inspektorat Służby Zdrowia opracował i zaopatrzył polski kontyngent w IPMED i plecaki ratowników, które nie odbiegają od standardów tego typu wyposażenia na świecie. Sprzęt to jedno, ale to przecież człowiek ratuje…
Czytaj też: Tactical Combat Casualty Care – Powstrzymaj każdą śmierć, której można uniknąć >>>
Co się nie udało?
Niestety, dużemu zainteresowaniu tematem „na dole” nie towarzyszyło proporcjonalne zainteresowanie „na górze”. Oznacza to w efekcie brak systemowych rozwiązań w obszarze określania standardów i procedur ratunkowych, zakresów kompetencji, programów szkoleń i odpowiedzialności.
Ratownictwo taktyczne to system naczyń połączonych medycyny i taktyki, dlatego wymaga pełnej współpracy dowódców komponentów bojowych i szefów zabezpieczenia medycznego. W realiach naszego kraju służba zdrowia jest zawsze mocno wydzielona od reszty formacji, której stanowi przecież część… zbyt mało jest pozytywnej interakcji.
W sumie do dziś nie wiadomo, kto precyzyjnie odpowiada za poszczególne kwestie w obszarze ratownictwa taktycznego w Wojsku Polskim czy Policji… chodzi o takie zagadnienia, jak praktyczne doskonalenie umiejętności lekarzy, zakres czynności ratownika i ratownika medycznego w policji i wojsku na terenie kraju i w czasie działań za granicą, procedury i standardy postępowania ratunkowego i dokumentacji towarzyszącej poszkodowanym na poszczególnych poziomach opieki, wprowadzanie nowych rozwiązań sprzętowych i farmakologicznych, czy wreszcie system szkoleń z zakresu TCCC w poszczególnych rodzajach sił zbrojnych.
W Polsce dość powszechny jest brak kompleksowego zbierania danych w dokumentacji i raportowania według dobrych wzorców, co powoduje, że nie da się doskonalić swojego postępowania na podstawie dowodów i faktów… nie można poprawić czegoś, czego nie jest się w stanie zmierzyć, a mierzyć nie można bez konkretnych danych… no chyba że przy założeniu, że ratownictwo taktyczne jest „sztuką” i działa się na wolną rękę. Wtedy każde działanie i postępowanie da się jakoś uzasadnić.
A przecież dobre wzorce są w zasięgu. Dobre ratownictwo cywilne w obszarze urazów przedszpitalnych oparte jest na dostępnym również w Polsce systemie PHTLS (PreHospital Trauma Life Support) – jest to tzw. złoty standard.
Taktyczną nakładką na PHTLS jest właśnie TCCC. Ambulatoria chirurgiczne i SOR-y z powodzeniem mogą działać opierając się na standardzie ATLS – na przykład na Litwie już w 2007 roku podjęto decyzję, że każdy lekarz wojskowy musi być certyfikowany na podstawie właśnie programu ATLS.
Z kolei prowadzony od 2001 roku w amerykańskim 75. pułku Rangersów, kompleksowy program wdrożenia Ranger Casualty Response System (zgodny z TCCC i na nim oparty) zmniejszył współczynnik zgonów do uniknięcia z 30% w 2001 r. do 1% w 2012 r.
Innymi słowy oznacza to, że śmiertelność wśród rannych udało się ograniczyć praktycznie jedynie do przypadków beznadziejnych, którym przy obecnym stanie wiedzy i zaawansowania technologicznego po prostu pomóc już nie można. Przypomnę, że w ciągu ostatnich 12 lat ta jednostka przeprowadziła około 10 000 misji, większość typu DA (Direct Action). To imponujący wynik… i wiarygodny, bo poparty systemem raportowania i wiarygodną analizą danych.
U nas, w Polsce, kiedy pytałem o polski wskaźnik zgonów do uniknięcia, usłyszałem od jednego z generałów, że jeżeli sugeruję, że któregoś z polskich żołnierzy można było uratować, powinienem złożyć doniesienie do prokuratury. Zupełnie inne podejście. Szkoda, że nie uczymy się na błędach i udajemy, że ich nie popełniamy. Będzie to miało konsekwencje w przyszłości.
W obszarze tego, co się nie udało, muszę przyznać, że martwi mnie kwestia kształcenia wojskowych ratowników medycznych, którzy są odpowiedzialni za zaawansowane zaopatrywanie rannych w fazach opieki poza Care under Fire. Zbyt często spotykałem się z sytuacją, w której wszystkim zdawało się, że zwykły kurs ratownictwa taktycznego wystarczy. Wystarczy dla żołnierza, ale na pewno nie ratownikowi.
Miałem kontakt tylko z jedną jednostką, która bardzo dbała o umiejętności i poziom wyszkolenia „taktyczno-medycznego” swoich ratowników medycznych. To 12. Brygada Zmechanizowana ze Szczecina i jej Grupa Zabezpieczenia Medycznego. Piszę o tym, bo ten przykład pokazuje, że wbrew pozorom, jeżeli się chce, to można wiele osiągnąć.
Podsumowując – chciałbym, aby w najbliższym czasie doszło do zmian systemowych. Aby dobre ratownictwo taktyczne nie pojawiało się gdzieś „punktowo”, ale było fragmentem kompleksowo przemyślanej strategii zabezpieczenia polskich żołnierzy i funkcjonariuszy innych służb. Mam nadzieję, że uda nam się wziąć udział w tym procesie i jesteśmy na to w pełni przygotowani.
Czytaj też: Prawne przeszkody- funkcjonowania ratownictwa taktycznego w wojsku i policji >>>