„Nikt tego nie zrozumie, kto tam nie był”
Recenzja książki pt. „Ból – mocna opowieść o rannych i medykach na wojnie” Jarosława Rybaka

Źródło: CreatioPR
Książkę otrzymałem od Redakcji, z prośbą o recenzję. W przesyłce od kuriera znalazłem jeszcze imienną dedykację od autora, a raczej braterski uścisk dłoni wyrażony za pośrednictwem rudawego atramentu jego pióra. Okładkę kojarzyłem już dobrze z półek w księgarniach z dość krzykliwej okładki z białym tytułem „Ból” na czerwonym tle.
Zobacz także
Radosław Tyślewicz Tożsamość komandosów Kompanii X

Okres II wojny światowej to czas formowania oddziałów komandosów, które dziś nazywamy wojskami specjalnymi. Za pionierów tych formacji przyjęło się uznawać Brytyjczyków. Powstaje jednak pytanie, czy osławione...
Okres II wojny światowej to czas formowania oddziałów komandosów, które dziś nazywamy wojskami specjalnymi. Za pionierów tych formacji przyjęło się uznawać Brytyjczyków. Powstaje jednak pytanie, czy osławione dziesiąte Commando składało się zatem z obywateli tego wyspiarskiego kraju? Dodatkowo lektura książki budzi kolejne pytania, w tym jedno chyba nieprzewidziane przez autorkę tej porywającej akcją oraz narracją lektury, a mianowicie, czy można X Kompanię przypisać jednej narodowości?
Radosław Tyślewicz Wojna o Ukrainę. Wojna o Świat” - recenzja książki

Druga rocznica wojny u naszego wschodniego sąsiada obfituje w publikacje i próby podsumowań konfliktu na jego obecnym etapie. Wpisuje się w ten trend również najnowsza książka, chyba najbardziej wziętych...
Druga rocznica wojny u naszego wschodniego sąsiada obfituje w publikacje i próby podsumowań konfliktu na jego obecnym etapie. Wpisuje się w ten trend również najnowsza książka, chyba najbardziej wziętych publicystów geostrategicznych polskiej nowej fali ostatnich lat – czyli dr Jacka Bartosiaka i Piotra Zychowicza pt. „Wojna o Ukrainę. Wojna o Świat” wydana przez Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o. z Poznania.
Tomasz Łukaszewski Geopolityczny „wzorzec zwyciężania”

Położenie geograficzne Polski powoduje, że naturalnym obszarem naszych zainteresowań geopolitycznych jest Europa oraz obszar transatlantycki, a głównym oponentem od zawsze była Rosja. Rzadziej zaglądamy...
Położenie geograficzne Polski powoduje, że naturalnym obszarem naszych zainteresowań geopolitycznych jest Europa oraz obszar transatlantycki, a głównym oponentem od zawsze była Rosja. Rzadziej zaglądamy z zainteresowaniem w inne obszary świata. O tym, jak wygląda współczesna geopolityka świata, z naciskiem na obszar Azji, rozmawiamy z Piotrem Plebaniakiem – pisarzem, sinologiem, doktorantem wydziału historiografii na Chinese Culture University w Tajpej na Tajwanie, naukowo zajmującym się psychologią...
Jarosław Rybak – autor i sprawca całego zamieszania, podobnie jak ja ma na koncie niejeden pobyt na misji zagranicznej z polskimi żołnierzami. Tym razem jednak pochylił się nad tematem oczywistym, ale i jednocześnie chyba najczęściej przez ludzi wypieranym ze świadomości, czyli bólem, a raczej śmiercią i obrażeniami, jakie są przecież nieodzownym elementem działań zbrojnych we współczesnym świecie i to bez względu na to, czy mówimy o misji pokojowej, stabilizacyjnej czy szkoleniowej realizowanej w ogarniętym chaosem regionie świata. W każdym przypadku toczy się ona w regionie zdestabilizowanym i zawsze są jakieś siły, którym nasz pobyt nie jest na rękę, i jest rzeczą nieuniknioną użycie siły między ludźmi. Zawsze jadąc na misję zakłada się powrót w jednym kawałku, automatycznie bagatelizując zagrożenie lub w podświadomy sposób przyjmując postawę, że to innych może spotkać coś złego, nie akurat mnie. W najgorszym razie zakładamy szybką śmierć. Boimy się kalectwa i opcji pozostania „warzywem” pod respiratorem. Chyba tylko samobójca jechałby na ochotnika do Iraku czy Afganistanu z założeniem, że tam zginie, ale taki „zawodnik” zostanie zawczasu wychwycony na badaniach psychologicznych.
Książka pt. „Ból” to zbiór relacji weteranów działań w Afganistanie i Iraku, choć nie brakuje i wzmianek o misyjnym doświadczeniu z Czadu i Bośni. Głównie są to opisy poszkodowanych z chwil, jakie przeżyli podczas wybuchu miny-pułapki lub wymiany ognia podczas zasadzki i tzw. „kontaktu bojowego” z przeciwnikiem, oraz tych, którzy ratowali im życie lub operowali w szpitalu w Ghazni, Bagram, Rammstein czy w Warszawie na ul. Szaserów. Dość ciekawe zestawienie, świadectwo jednej i drugiej strony, ginącego i „łapiducha”. Całość przeplatana jest zdjęciami z poszczególnych miejsc zdarzeń, których te relacje dotyczą. Dziury i leje w ziemi po wybuchach, porozrywane strzępy pojazdów HMMWV (Humvee) albo KTO Rosomak z urwanymi kołami, zdjęcia z sali operacyjnej - to robi wrażenie i nie pozostawia wątpliwości. Stanowi jednocześnie zobrazowanie przytaczanych relacji świadków danego zdarzenia. Choć od mojej ostatniej misji w Hindukuszu minęło 10 lat, to nie mogłem czytać tej książki bez emocji. Pewne obrazy powracały ze zdwojoną mocą, z jaką do tej pory się mi to nie zdarzało. Nie miałem traumatycznych przeżyć podczas mojej zmiany, a jednak sam pobyt w miejscach, gdzie bohaterowie z kolejnych stron tracą życie lub zdrowie, nie pozwalał skończyć rozdziału tego samego dnia. Ghazni, Giro, Karabach, Warrior, Sharana – kto był w tych bazach i „zwiedzał” okolice na kołach, ten czytając relacje zawarte w książce przypomni sobie każdy szczegół, ciśnienie krwi z pewnością wzrośnie i noc raczej nie będzie przespana.
Pod tym względem sam nie wiem, czy po tę publikację powinni sięgać weterani ISAF, czy nie. Taki paradoks, z którego nie zdawałem sobie sprawy do momentu przeczytania pierwszego rozdziału. Dlatego chyba raczej polecam lekturę kolejnym pokoleniom „wojowników”, którzy dopiero wkraczają w ten świat lub marzą o tym, aby dołączyć do armii i przeżyć „prawdziwą” wojnę. Jestem pewien, że tak zebrane świadectwa są tym, czego poszukują fani wojskowości i niestrudzeni odkrywcy meandrów ludzkiej siły woli, niemający okazji być na wojnie oko w oko ze swoją psychiką, albo ci, co chcą być ratownikami medycznymi na pierwszej linii, bo poczucie humanizmu im tak nakazuje.
Jeżeli spojrzymy na treść książki z przymrużeniem oka, to dowiemy się również, jak zmotywować medyka do większego zaangażowania w ratowanie naszych kończyn oderwanych od ciała siłą eksplozji pocisku wystrzelonego z RPG (przywiązanie do efektownego i kosztownego tatuażu na ramieniu jest nie bez znaczenia).
Wbrew wrażeniu, po pierwszych kilku stronach książka nie idealizuje organizacji ewakuacji medycznej i leczenia poszkodowanych w ramach rozwiązań przyjętych w MON. Oberwało się, zasłużenie moim zdaniem, „systemowi” oraz „czynnikowi ludzkiemu” za okres misji w Iraku i połowę operacji w Afganistanie, za podejście do powracających do kraju i odłączanie poszkodowanych żołnierzy od leków znieczulających na bazie narkotyków. Znajdziemy też informacje o superwyposażeniu indywidualnym wiszącym w sztabach i jednym rozmiarze kamizelek taktycznych dla „indian” z desantu w oddalonej bazie ogniowej. Oczywiście będzie też o Rosomakach, MRAP-ach, o ludziach, którzy w kwestii ratowania życia, rehabilitacji i okazanego wsparcia stanęli na wysokości zadania – ratownikach medycznych, lekarzach i pielęgniarkach oraz… ich rodzinach.Środowisko medyczne może zastanawiać się, skąd taki, a nie inny dobór prezentowanych sylwetek czy opisywanych relacji. Książka nie ma charakteru publikacji naukowej czy pamiętników i nie służy też czyjejś personalnej gloryfikacji. To dziennikarski dokument, zebrane świadectwo dramatów poszkodowanych, ale i sukcesów tych, co mieli wkład w ratowanie ich życia i zdrowia. Kawałek z większego obrazu działań wojennych i cenny dokument kilku epizodów, które zmieniły życie ich uczestników.
Mnie wprawiło w zdumienie to, co w treści możemy odnaleźć niejako na drugim planie. Te małe wtrącenia odbiegające od głównych, barwnych opowieści. Są one jednak jeszcze bardziej wymowne, a w swoim przekazie pozbawiające złudzeń i ukazujące cały ten „Ból”, jaki towarzyszy wszystkim uczestnikom konfliktu zbrojnego. Na przykład taka wypowiedź jednego z lekarzy: „W Ghazni pierwszą moją pacjentką była kilkuletnia dziewczynka. Przypadkowo postrzelono ją w wymianie ognia pomiędzy miejscową policją a talibami. Dostała w brzuch rykoszetem z kałasznikowa. Pocisk rozerwał jelita (...) nie spodziewałem się tak małego pacjenta (…). Najgorzej kiedy te dzieci umierały – wspomina”.
Polecam tę książkę głównie przyszłym paramedykom, oczywiście zanim zdecydują się wejść na tę ścieżkę i zanim zdobędą pierwsze szlify. Polecam ją również wszystkim chcącym dowiedzieć się, jak wygląda życie żołnierzy na misji i z jakim ryzykiem była związana misja w Afganistanie, kiedy dochodziło do kontaktu z przeciwnikiem lub wybuchu miny-pułapki pod pojazdem w trakcie patrolu. Wreszcie polecam ją wszystkim weteranom, tym poszkodowanym również, choć w tym przypadku ostrzegam, że trauma, ból i wspomnienia mogą powrócić i przywołać dawno już wyparte i zapomniane wspomnienia. To swego rodzaju test dla pozostałych, czy aby na pewno nie kryje się w nas głęboko skrywany PTSD.