„Nikt tego nie zrozumie, kto tam nie był”
Recenzja książki pt. „Ból – mocna opowieść o rannych i medykach na wojnie” Jarosława Rybaka

Źródło: CreatioPR
Książkę otrzymałem od Redakcji, z prośbą o recenzję. W przesyłce od kuriera znalazłem jeszcze imienną dedykację od autora, a raczej braterski uścisk dłoni wyrażony za pośrednictwem rudawego atramentu jego pióra. Okładkę kojarzyłem już dobrze z półek w księgarniach z dość krzykliwej okładki z białym tytułem „Ból” na czerwonym tle.
Zobacz także
Anna Grabowska-Siwiec Technologia. Narzędzie obrony czy represji?

Grupa dziennikarska Forbidden Stories dokonała rzeczy wielkiej – w zwartym, niesłychanie szczelnym i świetnie zorganizowanym zespole – przeprowadziła Projekt Pegasus. Historia tego przedsięwzięcia jest...
Grupa dziennikarska Forbidden Stories dokonała rzeczy wielkiej – w zwartym, niesłychanie szczelnym i świetnie zorganizowanym zespole – przeprowadziła Projekt Pegasus. Historia tego przedsięwzięcia jest treścią książki „PEGASUS” autorstwa dziennikarzy należących do grupy Laurenta Richarda i Sandrine Rigaud, w polskim przekładzie Michała Strąkowa. Jej wyraźnym mottem są słowa jednego z hakerów zatrudnionych przy realizacji projektu: „Każda technologia wykorzystana jako narzędzie wyzwolenia może zostać...
Redakcja Zakładnicy piekła

Historia opisana przez płk. (rez.) Marcina Szymańskiego oparta jest na doświadczeniach autora zdobytych w Afganistanie i stanowi swego rodzaju kontynuację „Na sprzedanej wojnie”. Opisuje to, co się działo...
Historia opisana przez płk. (rez.) Marcina Szymańskiego oparta jest na doświadczeniach autora zdobytych w Afganistanie i stanowi swego rodzaju kontynuację „Na sprzedanej wojnie”. Opisuje to, co się działo po misji, tłumaczy, dlaczego żołnierze powrócili do Afganistanu i co się działo podczas II misji.
Redakcja Nowe wydanie książki NAVALA!

Autor książki NAVAL opisał nam szczegółowo jak wyglądąła jego długa, kręta i wyczerpująca ścieżka do Jednostki Wojskowej GROM, która wiodła przez pułk specjalny w Lublińcu i misję Polskiego Kontyngentu...
Autor książki NAVAL opisał nam szczegółowo jak wyglądąła jego długa, kręta i wyczerpująca ścieżka do Jednostki Wojskowej GROM, która wiodła przez pułk specjalny w Lublińcu i misję Polskiego Kontyngentu Wojskowego UNIFIL w Libanie.
Jarosław Rybak – autor i sprawca całego zamieszania, podobnie jak ja ma na koncie niejeden pobyt na misji zagranicznej z polskimi żołnierzami. Tym razem jednak pochylił się nad tematem oczywistym, ale i jednocześnie chyba najczęściej przez ludzi wypieranym ze świadomości, czyli bólem, a raczej śmiercią i obrażeniami, jakie są przecież nieodzownym elementem działań zbrojnych we współczesnym świecie i to bez względu na to, czy mówimy o misji pokojowej, stabilizacyjnej czy szkoleniowej realizowanej w ogarniętym chaosem regionie świata. W każdym przypadku toczy się ona w regionie zdestabilizowanym i zawsze są jakieś siły, którym nasz pobyt nie jest na rękę, i jest rzeczą nieuniknioną użycie siły między ludźmi. Zawsze jadąc na misję zakłada się powrót w jednym kawałku, automatycznie bagatelizując zagrożenie lub w podświadomy sposób przyjmując postawę, że to innych może spotkać coś złego, nie akurat mnie. W najgorszym razie zakładamy szybką śmierć. Boimy się kalectwa i opcji pozostania „warzywem” pod respiratorem. Chyba tylko samobójca jechałby na ochotnika do Iraku czy Afganistanu z założeniem, że tam zginie, ale taki „zawodnik” zostanie zawczasu wychwycony na badaniach psychologicznych.
Książka pt. „Ból” to zbiór relacji weteranów działań w Afganistanie i Iraku, choć nie brakuje i wzmianek o misyjnym doświadczeniu z Czadu i Bośni. Głównie są to opisy poszkodowanych z chwil, jakie przeżyli podczas wybuchu miny-pułapki lub wymiany ognia podczas zasadzki i tzw. „kontaktu bojowego” z przeciwnikiem, oraz tych, którzy ratowali im życie lub operowali w szpitalu w Ghazni, Bagram, Rammstein czy w Warszawie na ul. Szaserów. Dość ciekawe zestawienie, świadectwo jednej i drugiej strony, ginącego i „łapiducha”. Całość przeplatana jest zdjęciami z poszczególnych miejsc zdarzeń, których te relacje dotyczą. Dziury i leje w ziemi po wybuchach, porozrywane strzępy pojazdów HMMWV (Humvee) albo KTO Rosomak z urwanymi kołami, zdjęcia z sali operacyjnej - to robi wrażenie i nie pozostawia wątpliwości. Stanowi jednocześnie zobrazowanie przytaczanych relacji świadków danego zdarzenia. Choć od mojej ostatniej misji w Hindukuszu minęło 10 lat, to nie mogłem czytać tej książki bez emocji. Pewne obrazy powracały ze zdwojoną mocą, z jaką do tej pory się mi to nie zdarzało. Nie miałem traumatycznych przeżyć podczas mojej zmiany, a jednak sam pobyt w miejscach, gdzie bohaterowie z kolejnych stron tracą życie lub zdrowie, nie pozwalał skończyć rozdziału tego samego dnia. Ghazni, Giro, Karabach, Warrior, Sharana – kto był w tych bazach i „zwiedzał” okolice na kołach, ten czytając relacje zawarte w książce przypomni sobie każdy szczegół, ciśnienie krwi z pewnością wzrośnie i noc raczej nie będzie przespana.
Pod tym względem sam nie wiem, czy po tę publikację powinni sięgać weterani ISAF, czy nie. Taki paradoks, z którego nie zdawałem sobie sprawy do momentu przeczytania pierwszego rozdziału. Dlatego chyba raczej polecam lekturę kolejnym pokoleniom „wojowników”, którzy dopiero wkraczają w ten świat lub marzą o tym, aby dołączyć do armii i przeżyć „prawdziwą” wojnę. Jestem pewien, że tak zebrane świadectwa są tym, czego poszukują fani wojskowości i niestrudzeni odkrywcy meandrów ludzkiej siły woli, niemający okazji być na wojnie oko w oko ze swoją psychiką, albo ci, co chcą być ratownikami medycznymi na pierwszej linii, bo poczucie humanizmu im tak nakazuje.
Jeżeli spojrzymy na treść książki z przymrużeniem oka, to dowiemy się również, jak zmotywować medyka do większego zaangażowania w ratowanie naszych kończyn oderwanych od ciała siłą eksplozji pocisku wystrzelonego z RPG (przywiązanie do efektownego i kosztownego tatuażu na ramieniu jest nie bez znaczenia).
Wbrew wrażeniu, po pierwszych kilku stronach książka nie idealizuje organizacji ewakuacji medycznej i leczenia poszkodowanych w ramach rozwiązań przyjętych w MON. Oberwało się, zasłużenie moim zdaniem, „systemowi” oraz „czynnikowi ludzkiemu” za okres misji w Iraku i połowę operacji w Afganistanie, za podejście do powracających do kraju i odłączanie poszkodowanych żołnierzy od leków znieczulających na bazie narkotyków. Znajdziemy też informacje o superwyposażeniu indywidualnym wiszącym w sztabach i jednym rozmiarze kamizelek taktycznych dla „indian” z desantu w oddalonej bazie ogniowej. Oczywiście będzie też o Rosomakach, MRAP-ach, o ludziach, którzy w kwestii ratowania życia, rehabilitacji i okazanego wsparcia stanęli na wysokości zadania – ratownikach medycznych, lekarzach i pielęgniarkach oraz… ich rodzinach.Środowisko medyczne może zastanawiać się, skąd taki, a nie inny dobór prezentowanych sylwetek czy opisywanych relacji. Książka nie ma charakteru publikacji naukowej czy pamiętników i nie służy też czyjejś personalnej gloryfikacji. To dziennikarski dokument, zebrane świadectwo dramatów poszkodowanych, ale i sukcesów tych, co mieli wkład w ratowanie ich życia i zdrowia. Kawałek z większego obrazu działań wojennych i cenny dokument kilku epizodów, które zmieniły życie ich uczestników.
Mnie wprawiło w zdumienie to, co w treści możemy odnaleźć niejako na drugim planie. Te małe wtrącenia odbiegające od głównych, barwnych opowieści. Są one jednak jeszcze bardziej wymowne, a w swoim przekazie pozbawiające złudzeń i ukazujące cały ten „Ból”, jaki towarzyszy wszystkim uczestnikom konfliktu zbrojnego. Na przykład taka wypowiedź jednego z lekarzy: „W Ghazni pierwszą moją pacjentką była kilkuletnia dziewczynka. Przypadkowo postrzelono ją w wymianie ognia pomiędzy miejscową policją a talibami. Dostała w brzuch rykoszetem z kałasznikowa. Pocisk rozerwał jelita (...) nie spodziewałem się tak małego pacjenta (…). Najgorzej kiedy te dzieci umierały – wspomina”.
Polecam tę książkę głównie przyszłym paramedykom, oczywiście zanim zdecydują się wejść na tę ścieżkę i zanim zdobędą pierwsze szlify. Polecam ją również wszystkim chcącym dowiedzieć się, jak wygląda życie żołnierzy na misji i z jakim ryzykiem była związana misja w Afganistanie, kiedy dochodziło do kontaktu z przeciwnikiem lub wybuchu miny-pułapki pod pojazdem w trakcie patrolu. Wreszcie polecam ją wszystkim weteranom, tym poszkodowanym również, choć w tym przypadku ostrzegam, że trauma, ból i wspomnienia mogą powrócić i przywołać dawno już wyparte i zapomniane wspomnienia. To swego rodzaju test dla pozostałych, czy aby na pewno nie kryje się w nas głęboko skrywany PTSD.