Zdarzyło się to około dwóch miesięcy temu. Za pośrednictwem
Messengera skontaktował się ze mną pewien młody człowiek, prosząc o rozmowę. Po
treści, jak i tonie, w jakim do mnie napisał, zrozumiałem, że być może
potrzebuje on pomocy. Następnego dnia zadzwoniłem do niego. Jakie było moje
zdziwienie i - szczerze przyznam, iż również radość, gdy okazało się, że młodzieniec ten pragnie dostać się do Legii Cudzoziemskiej.
Nie chodziło też tutaj, bynajmniej, o zwykłego człowieka szukającego przygód. Był to, mimo
młodego wieku, chłopak naznaczony licznymi przejściami w swoim krótkim życiu.
Nasza rozmowę rozpoczęliśmy ostrożnie, ale z chwili na chwilę mój rozmówca
nabierał do mnie zaufania. Okazało się, że przeżył on już pewne przygody,
działając w grupie przestępczej. Przebywał także w różnych więzieniach i tak
naprawdę mógłby w tym przestępczym światku siedzieć dalej i zarabiać pewnie duże pieniądze, tylko pytanie: jak
długo? Do jakiego końca? Przyszło opamiętanie.
Polecamy: Wysłuchaj „Spowiedzi Legionisty”
Podczas naszych dość częstych rozmów, mój nowy znajomy
wypytywał mnie o warunki dostania się w szeregi Legii Cudzoziemskiej.
Doradziłem mu, aby zaczął od codziennych biegów i choć na początku
przychodziło mu to z trudem, okazał się upartym typem i z dnia na dzień robił
duże postępy.
Jednocześnie, towarzyszyła mu niepewność i obawy przed odrzuceniem. Podczas naszych
konwersacji starałem się nastawić go pozytywnie nawet na możliwe nieprzyjęcie,
z którym musiał się także poważnie liczyć. Choć z drugiej strony, kiedy
rozmawiałem ostatnio z nielicznym z moich kolegów, którzy pozostali jeszcze w
Legii Cudzoziemskiej, ten przekazał mi, ze teraz biorą wszystkich, „bo jest
zapotrzebowanie".
Uspokajałem więc przyszłego ochotnika, przekazując mu
jednocześnie tylko prawdę. W przeciągu dwóch miesięcy mój rozmówca zrzucił
około dwudziestu kilogramów i mógł już się podciągnąć aż siedem razy. Już
słyszę te śmiechy i krytykę: "O, patrzcie, podciąga się tylko siedem
razy!" albo coś w stylu „Jaki z niego cienias!". Powiem wam prawdę. Do
Legii nie przyjmowano ochotników tylko dlatego, że bardzo dobrze biegali lub
wspaniale pływali. Wybierano ludzi, którzy mieli być w przyszłości dobrymi
legionistami, a to wymagało także innych cech, nie zawsze typowo fizycznych.
Zobacz również: Maszeruj albo giń, czytaj albo... - czyli nowy numer specjalny SPECIAL OPS: Legia Cudzoziemska
Wracając do mojego bohatera, padną opinie, iż on nie ma
wyjścia, że dzięki wstąpieniu do Legii uniknie wiezienia, bądź innych gorszych
rzeczy. Nic bardziej mylnego, gdyż wielu tego typu ludzi ma problemy z dyscypliną
i wykonywaniem rozkazów. To, z czym się spotykają za murem, to podejście
nieznoszące sprzeciwu, pełne pogardy dla innych i naprawdę tylko nieliczni
pozostają na lata w Legii. Ci, którzy wytrwają, korzystając z drugiej szansy w
życiu, starają się ułożyć je na nowo, często trzymając głęboko w sobie swoje
straszne tajemnice.
Nadszedł wreszcie dzień, w którym mój rozmówca zdecydował się wyjechać.
Zadzwonił do mnie i dziękując mi za wszystko, obiecał, że – jak ta historia by
się nie skończyła, on się nie zepsuje i pewnego dnia trafi do Legii Cudzoziemskiej.
Na koniec powiedział mi jeszcze jedno, a mianowicie: że jeżeli dzięki napisanej przeze mnie książce, mogłem „uratować" choćby jedno życie, to mogę być z siebie dumny, gdyż zawsze po mnie pozostanie historia życia nieznanych mi ludzi, którzy idąc moimi śladami, wstępując w szeregi Legii, dali sobie szanse na nowe życie. Tak więc moi drodzy, jak to mówi często Sebastian: „samo życie".