„Widziałem jak umierają” Sven Hassel.

Fot. http://www.dvdmax.pl/dvd/art/id/157679
O wojnie można pisać na różne sposoby. Bohaterstwo, męstwo, akty heroicznego poświęcenia, tchórzostwo, strach, bestialska brutalność i brak jakichkolwiek zasad, zwłaszcza moralnych. Kwestie takie goszczą na kartach licznych książek i publikacji poświęconych konfliktom zbrojnym. Zarówno tym dużym o zasięgu globalnym, jak i tym małym, prawie że nieistotnym o zasięgu lokalnym. Jak to się ma do jednej z książek Svena Hassela, którą czytelnicy otrzymali po raz pierwszy w 1976 roku?
Zobacz także
pcphunters.com Jak wybrać karabinek pneumatyczny dla siebie?

W sprzedaży jest dostępnych kilka rodzai broni pneumatycznej. Różnią się wzajemnie m.in. sposobem zasilania, kalibrem czy możliwością zamontowania dodatkowego sprzętu ułatwiającego strzelanie. Jeśli interesuje...
W sprzedaży jest dostępnych kilka rodzai broni pneumatycznej. Różnią się wzajemnie m.in. sposobem zasilania, kalibrem czy możliwością zamontowania dodatkowego sprzętu ułatwiającego strzelanie. Jeśli interesuje Cię zakup karabinka pneumatycznego, powinieneś wiedzieć, czym charakteryzują się poszczególne typy wiatrówek oraz do czego będziesz ich używał. Czym jest karabinek pneumatyczny? Czym charakteryzują się poszczególne typy wiatrówek długich?
Helikon-Tex Guardian Plate Carrier

Guardian Plate Carrier to nowoczesna kamizelka do przenoszenia płyt balistycznych z możliwością montażu dodatkowego wyposażenia, dzięki systemowi modułowemu zgodnemu z MOLLE/PALS. W skład serii produktów...
Guardian Plate Carrier to nowoczesna kamizelka do przenoszenia płyt balistycznych z możliwością montażu dodatkowego wyposażenia, dzięki systemowi modułowemu zgodnemu z MOLLE/PALS. W skład serii produktów Guardian wchodzi kamizelka oraz 16 elementów, które można dowolnie konfigurować. Kamizelka Guardian Plate Carrier umożliwia przenoszenie płyt w najbardziej popularnych standardach: E-Cut (SAPI/ESAPI), Swimmer Cut oraz Shooter Cut.
Krzysztof Miliński Latarka Mactronic T-Force XP – świetlny niezbędnik terytorialsa

Niedawno do naszej redakcji dotarła na testy latarka Mactronic - T-Force XP. Tym razem będziemy sprawdzać model XP, który otrzymaliśmy w pełnym pakiecie taktycznym, umożliwiającym wykorzystanie światła...
Niedawno do naszej redakcji dotarła na testy latarka Mactronic - T-Force XP. Tym razem będziemy sprawdzać model XP, który otrzymaliśmy w pełnym pakiecie taktycznym, umożliwiającym wykorzystanie światła do różnych zadań służbowych, od montażu na broni po nocne kierowanie ruchem na drodze.
W przypadku tytułu „Widziałem jak umierają” trzeba na wstępie zaznaczyć, że książka ta jest po części literacką fikcją. Nie zmienia to jednak jej odbioru i wydźwięku. Praktycznie poza samą informacją o tym, że część rzeczy i wydarzeń, o których można przeczytać w książce Svena Hassela nigdy nie istniały i nie wydarzyły, się publikacja ta jawi się jak typowe frontowe wspomnienia, napisane przy tym doskonałym językiem. Należy pamiętać o udziale autora na licznych frontach II wojny światowej i doświadczeniach, jakie na nich zdobył. O tym, jakie piętno odcisnęła na nim walka, nie tylko z wrogiem, ale i o przeżycie. Jeśli ktokolwiek chce natomiast sięgnąć po wierny i rzetelny opis wojennych doświadczeń Svena Hassela, powinien sięgnąć przede wszystkim po wydany w 1953 roku „Legion potępieńców”, który jest zarazem debiutem literackim autora.
Wracając jednak do opisywanego tytułu i pytania, czy warto sięgnąć po tę właśnie książkę. Odpowiedź w tym przypadku zawsze będzie identyczna – warto. W porównaniu do opisanej w poprzedniej osłonie książki Bohdana Tymienieckiego „Na imię jej było Lilly”, proza Svena Hassela jest diametralnie różna. Różna w znaczeniu inna, a nie gorsza. To, co zamierzył przekazać czytelnikom autor jest jasne i zwięzłe, nie trzeba się długo zastanawiać nad tym, jaki jest przekaz kolejnych słów i zdań. Zawsze i nieodzownie ten sam – wojna to bezsensowne zło niszczące bezpowrotnie wiele ludzkich istnień. Jednak, zawsze przed przystąpieniem do lektury jakiejś książki, czy to innej publikacji rodzi się pytanie czy warto „to” w ogóle czytać. Co wyróżnia dany tytuł spośród licznych, podobnych, traktujących o tym samym temacie książek. W przypadku twórczości Svena Hassela, odpowiedź może być i jest zawsze taka sama. Sposób przekazu, który jest jak osobisty autograf twórcy, jak odcisk linii papilarnych, osobisty, niepowtarzalny i specyficzny. W twórczości autora „Widziałem jak umierają” brak jest podniosłych i patetycznych słów i scen. Wojna jest taka, jaka jest. Brutalna, pozbawiona zasad i wyzwalająca najciemniejsze ludzkie instynkty. W tym co opisuje Sven Hassel nie ma miejsca na pardon, skrupuły i wyrzuty sumienia. Jest tylko jeden nadrzędny cel – za wszelką cenę przeżyć i dotrwać do końca tego piekła. Nie ma znaczenia, czy w tym wszystkim muszę zabić wroga albo innego niemieckiego żołnierza, czy mam walczyć granatem, karabinem, nożem a nawet na sposób radziecki zaostrzoną saperką. Miny pułapki, granat i seria z pistoletu maszynowego w miejsce każdego podejrzanego dźwięku i ruchu. Ceną za błąd jest życie.
Bohaterów „Widziałem jak umierają” poznajemy wraz z niemieckim atakiem na ZSRR i niepowstrzymanym pochodem niemieckich jednostek w kierunku Moskwy. Sven, Porta, Mały, Legionista, Barcelona, Stary, Heide, Profesor i Stege, przechodzą całą drogę w kierunku stolicy radzieckiego państwa, a potem desperacko usiłują przeżyć w trakcie bezładnego odwrotu Wehrmachtu na zachód. Kolejne potyczki, starcia i walki, zarówno w jednostce pancernej, jak i w szeregach piechoty coraz brutalniej pokazują, ile jest warte życie zwykłego żołnierza. Dla wyższych dowódców są to tylko liczby i statystyki, dla żołnierzy kolejna blaszka nieśmiertelnika przełamana na pół, by przynajmniej rodzina wiedziała o tym, że ich bliski poległ na dalekim wschodzie. To kolejna luka w szeregu i nowe twarze z uzupełnienia, które nie mają wielkich szans, by przeżyć kolejne starcie. Na tym tle, wymienieni wcześniej członkowie drużyny to stare wygi, doświadczeni frontowcy, którzy nie tylko wiedzą, jak przeżyć. Doskonale potrafią również zorganizować sobie to, co powinna im dostarczyć armia niemiecka – jedzenie, odzież, uzbrojenie i wszystkie te rzeczy, bez których nie można walczyć. W tym świetle, nawet znienawidzony przez wszystkich zagorzały nazista Heide, jest ich tolerowanym towarzyszem, przeżył, a to jest najważniejsze. Pewną dozę pozytywnych akcentów dostarczają w tej książce postacie Porty i Małego, którzy nie jeden raz ocierają się o niesubordynację i defetyzm swoimi anegdotami, dziwacznymi poglądami i wspomnieniami z przeszłego życia. Jawią się w tym wymiarze jak znana postać dobrego wojaka Szwejka, „mądrego idioty”. Jednak to tylko epizody w piekle rosyjskiego frontu, tym większym im bardziej opada temperatura i głębszy staje się śnieg. W relacjach autora, to właśnie wschodnia zima z siarczystym mrozem i głębokim, osłabiającym śniegiem jawi się jako najgorszy wróg, który błyskawicznie zabiera siły i zabija. Kto upadnie jest już skazany, nie może nawet liczyć na pomoc wycieńczonych kolegów, którzy mają jedynie tyle siły, by przełamać nieśmiertelnik i ruszyć dalej.
Historia Svena Hasela opowiedziana w „Widziałem jak umierają”, można powiedzieć kończy się happy endem. Przyjaciele z drużyny Starego przebijają się do swoich i żyją. Jednak rzeczywistość napisała w tym zakresie inny scenariusz. Z rosyjskiego piekła do domu powrócili jedynie Sven, Heide, Legionista i Mały. Pozostali towarzysze broni polegli na froncie wschodnim. Dla samego autora wojna skończyła się dopiero w 1949 roku, kiedy to ostatecznie zwrócono mu wolność i wypuszczono go z obozu jenieckiego. Jednak pomimo tego najważniejsze w tym wszystkim jawi się to, że przeżył i dane mu było opowiedzieć to, czego doświadczył, co widział i uczynić nieśmiertelnymi swoich poległych kolegów. Obecnie, w gąszczu publikacji wojennych twórczość Svena Hassela może umknąć uwadze. Czytany przeze mnie egzemplarz „Widziałem jak umierają” oprócz czerwonego druku imienia i nazwiska autora na okładce jest czarnobiały. Nie przyciąga wzroku ani jaskrawą okładką, ani krzykliwym tytułem. Niejako chowa się na pułkach księgarni i chowa zarazem to, co zawiera. Krwawą, bezlitosną relację z frontów II wojny światowej. Jednak warto odszukać tę właśnie książkę. Warto sięgnąć po nią i poświęcić trochę czasu, by spędzić go razem ze Svenem, Starym, Portą, Małym, Legionistą, Barceloną, Heide i Profesorem. Warto poznać, jak wyglądała wojna z tej „drugiej strony”, oczami żołnierzy Wehrmachtu.