Upamiętnią pierwszy zrzut Cichociemnych na polskie ziemie
Plakat zapraszający na spotkanie
W piątek, 28 lutego br., Klub Strzelecki z Krasocina, Starostwo Powiatowe we Włoszczowie i włoszczowski Dom Kultury organizują spotkanie pt. "Jednostka Wojskowa GROM jako spadkobiercy tradycji cichociemnych". Prelegentem będzie były szef JW GROM płk Piotr Gąstał. Spotkanie rozpocznie się o godz. 11.
Zobacz także
Redakcja Druga edycja kongresu AT w Warszawie
W dniach od 9 do 10 kwietnia 2024 roku odbędzie się II Międzynarodowy Kongres Antyterrorystyczny „Działania antyterrorystyczne i kontrterrorystyczne. Jest to największe cykliczne wydarzenie z tego obszaru...
W dniach od 9 do 10 kwietnia 2024 roku odbędzie się II Międzynarodowy Kongres Antyterrorystyczny „Działania antyterrorystyczne i kontrterrorystyczne. Jest to największe cykliczne wydarzenie z tego obszaru w Polsce.
Redakcja Warsztaty i konferencja z zakresu Pierwszej Pomocy
W dniach od 19 do 20 marca 2024 roku w Hotelu Kuźnia Napoleońska w Paprotni k. Warszawy odbędzie się SAFE TECH FORUM, czyli III Warsztaty i Konferencja z zakresu Pierwszej Pomocy. Organizatorami wydarzenia...
W dniach od 19 do 20 marca 2024 roku w Hotelu Kuźnia Napoleońska w Paprotni k. Warszawy odbędzie się SAFE TECH FORUM, czyli III Warsztaty i Konferencja z zakresu Pierwszej Pomocy. Organizatorami wydarzenia są Centrum Ratownictwa i Safety Project. Patronem medialnym warsztatów jest SPECIAL OPS.
Redakcja Euro Target Show 2024!
W dniach od 22 do 24 marca 2024 na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich odbędzie się kolejna edycja Euro Target Show. Będzie to początek nowego sezonu spotkań dla wszystkich pasjonatów strzelectwa,...
W dniach od 22 do 24 marca 2024 na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich odbędzie się kolejna edycja Euro Target Show. Będzie to początek nowego sezonu spotkań dla wszystkich pasjonatów strzelectwa, survivalu, militariów oraz łowiectwa.
Jednostka Wojskowa GROM dziedziczy tradycje Cichociemnych Spadochroniarzy AK. Patronat przyznany został decyzją Ministra Obrony Narodowej nr 119/MON z 4 sierpnia 1995 roku. O przyznanie jednostce imienia Cichociemnych Spadochroniarzy AK wnioskował jej dowódca, ś.p. generał Sławomir Petelicki.
Pierwszy zrzut Cichociemnych w Polsce
Była zimna lutowa noc 1941 roku. Nad okupowaną Polską pojawia się brytyjski samolot. Z jego pokładu skacze trzech spadochroniarzy. To pierwsi polscy cichociemni zrzuceni nad ojczyzną. Na lotnisku cichociemnych żegnał generał Kazimierz Sosnkowski. - „Macie udowodnić, że łączność z krajem jest w naszych warunkach możliwa” - powiedział do odlatujących do kraju żołnierzy. Oznaczony literami NF-B „Whitley” z cichociemnymi skierował się najkrótszą drogą w kierunku Polski, przez Düsseldorf i Berlin. Warunki transportowe w maszynie były wyjątkowo spartańskie. Polscy skoczkowie leżeli na gołej, zimnej podłodze. Lot przebiegał spokojnie.
Pierwszy zrzut pierwotnie miał nastąpić 20 grudnia 1940 r. Akcja została odwołana. Kolejny termin wyznaczono na noc z 15 na 16 lutego 1941 r. Kryptonim pierwszego zrzutu brzmiał "Adolphus". Cichociemni mieli wylądować w okolicach Włoszczowy. Przez błąd w nawigacji stało się to niedaleko wsi Dębowiec. Ten teren był już włączony do III Rzeszy. W nocy z 15 na 16 lutego 1941 r. wylądowali rtm. Józef Zabielski "Żbik", kpt. Stanisław Krzymowski "Kostka" i kurier Czesław Raczkowski "Włodek".
Dowódcą akcji był pochodzący z Wąwolnicy major pilot Stanisław Krzymowski (używał pseudonimów „Kostka”, „Stefan” oraz „Ikar”). W zrzucie uczestniczył także, urodzony we wsi Małochwiej koło Krasnegostawu, bombardier Czesław Raczkowski (ps. „Janek”, „Orkan”, „Włodek”). Ich towarzyszem był pochodzący z Litwy rotmistrz Józef Zabielski ps. „Żbik”. Kim byli ci młodzi żołnierze? Na przykład Stanisław Krzymowski uczył się w gimnazjum w Lublinie, a gdy wybuchła I wojna światowa, uciekł ze szkoły, żeby zapisać się do legionów. Musiał powiedzieć, że jest starszy, czyli ma 17 lat, żeby go przyjęto.
Nad Düsseldorfem samolot dostał się w ogień artylerii przeciwlotniczej. Stolica Niemiec została ominięta od południa, a dawną polską granicę zamierzano przekroczyć w pobliżu Cieszyna. Gdy Polacy dowiedzieli się, że są nad terytorium kraju wpadli w euforię. Józef Zabielski wspominał: „Serce wali nam w piersi, tak jakby pęknąć chciało. Podbiega pod samo gardło. Jesteśmy bardzo wzruszeni”.
Nad Polską pilot, porucznik Keast, zauważył niepokojąco niski stan paliwa w zbiornikach. Mogło go zabraknąć na powrót do bazy. Samolot zatoczył koło i zapadła decyzja o skoku.
Pierwszy ruszył „Kostka”, następnie poleciały zasobniki z bronią, potem wyskoczył „Żbik” i na końcu „Orkan”. Samolot zawrócił. Piloci pozostali nieświadomi, że popełnili koszmarny błąd. W skutek nieprawidłowej nawigacji Polaków zrzucono nie pod Włoszczową tylko w rejonie wsi Dąbrowiec, w okolicach Skoczowa na Śląsku Cieszyńskim. Aż 140 kilometrów od pierwotnego punktu przeznaczenia!
Ponieważ skoczkowie mieli przecież znaleźć się 8,5 km od Włoszczowy czekali tam na nich m.in. żołnierze Armii Krajowej oraz cywile, którzy mieli ich odebrać. Ale nikt nie usłyszał przelatującego samolotu, nie zapalono więc świateł, które miały być sygnałem do zrzutu. Żołnierze skoczyli 138 km od zrzutowiska, na teren przyłączony do Rzeszy. Nie był to jednak koniec problemów. Mjr Józef Zabielski uszkodził sobie staw skokowy. Nieco później, kiedy skoczkowie się rozdzielili, Czesław Raczkowski został zatrzymany przez Niemców. Pomogła historia, którą cichociemni wymyślili przed skokiem. Raczkowski „przyznał się” do bycia przemytnikiem i został ukarany trzymiesięcznym więzieniem. Udało mu się z żołnierzami z Batalionów Chłopskich, którzy zapłacili grzywnę. Dzięki pomocy mógł kontynuować podróż do Warszawy. Do stolicy dotarli wszyscy trzej skoczkowie.
W każdą akcję było zaangażowanych kilkadziesiąt osób. Każdy miał przydzielone konkretne zadanie. Skoczków błyskawicznie przechwytywał oficer z Komendy Głównej i transportował ich, zwykle koleją, do Warszawy. Tam zajmowały się nimi tzw. ciotki. To one przygotowywały cichociemnych do życia w stolicy. Było to konieczne, gdyż ci ludzie przez parę lat nie widzieli Warszawy, a ta podczas okupacji zmieniła się ogromnie.
Po zrzuceniu polskich żołnierzy brytyjski bombowiec wrócił do Anglii. Paliwo, które zostało w zbiorniku maszyny, starczyłoby jeszcze tylko na około 15 min lotu. Za ten historyczny lot dowódca kpt. Francis Keast został odznaczony przez polskie władze Krzyżem Virtuti Militari, a członkowie załogi Krzyżem Walecznych.
Spośród 316 Cichociemnych, zrzuconych do okupowanej Polski, 97 doświadczyło aresztowania przez NKWD, a wielu z nich więzienia i niewolniczej pracy w łagrach. Ostatni zrzut odbył się 27 grudnia 1944 roku. Z przerzuconych do Polski żołnierzy w czasie wojny zginęło 103, w tym 10 podczas lotu lub skoku, a 84 w walce lub zostało zamordowanych przez Gestapo, 10 zażyło truciznę po aresztowaniu. Na dziewięciu wykonano po wojnie karę śmierci na podstawie wyroków sądów w okresie stalinizmu. Ostatnim żyjącym cichociemnym jest kpt. Aleksander Tarnawski (pochodzi ze Słociny, w dawnym powiecie rzeszowskim), który skoczył w nocy z 16 na 17 kwietnia 1944 roku, w ramach operacji „Weller 12”. Jest z wykształcenia chemikiem. Mieszka w Gliwicach. 7 września 2014 roku, w wieku 93 lat, wykonał w tandemie spadochronowym kolejny skok spadochronowy z żołnierzami jednostki GROM im. Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej.
Tekst: Iwona Boratyn (rzecznik prasowy UG Włoszczowa), red.