Historia konfliktów zbrojnych przepełniona jest przykładami zwycięskich batalii prowadzonych przez słabsze pod względem liczebności i wyposażenia oddziały. Wyszkolenie, wyposażenie, plan działania - co przesądzało w takich sytuacjach o zwycięstwie lub porażce? W przypadku szturmu niemieckich spadochroniarzy na belgijski fort Eben Emael o sukcesie zadecydowało wiele czynników.
Jednak zanim skupimy się na atutach, które umiejętnie wykorzystali Niemcy, warto przyjrzeć się zadaniu, któremu musieli sprostać i wrogowi, z którym się zmierzyli.
Zobacz także: Wywalcz jej wolność lub zgiń
Kończąc wrześniową kampanię w Polsce Adolf Hitler myślał już o dalszych podbojach, tym razem na zachodzie Europy. Kwestia przeprowadzenia ataku na Francję od dawna zaprzątała umysły niemieckiego sztabu. Sprawa nie była prosta. Linia Maginota połączona z umocnieniami w krajach Beneluksu tworzyła, wydawać by się mogło, skuteczną zaporę przeciwko Wermachtowi. Rozsądnym rozwiązaniem, które de facto aprobował Hitler, było obejście linii Maginota od północy powtarzając plan działań z I wojny światowej. Jednak tym razem nie było to już takie łatwe jak w 1914 roku.
Zobacz także: Skok nadziei
W okresie międzywojennym, Belgowie wybudowali nad kanałem Alberta fort Eben Emael, który w połączeniu z umocnieniami polowymi miał stanowić pierwszą linię obrony od strony wschodniej granicy. Przygotowane umocnienia w połączeniu z wysadzeniem mostów na kanale Alberta w przypadku niemieckiego ataku dawały Belgom niezbędny czas do chwili przybycia posiłków brytyjskich i francuskich sił ekspedycyjnych.
![]() |
---|
Kompania słoni Autor: Vicky Corke Wydawca: Grupa MEDIUM rok wydania: 2016 wydanie pierwsze |
SPRAWDŹ CENĘ » |
KUP w Księgarni Militarnej » |
Pierwotnie na pytanie Hitlera, jak długo potrwa zdobywanie belgijskich umocnień, sztabowcy niemieccy stwierdzili, że nawet do 6 tygodni, a działania będą okupione dużymi stratami. Chcąc odnieść zwycięstwo przy realizacji planu Fall Gelb - atak na Francję - Niemcom potrzebna była - obok efektu zaskoczenia - także szybkość działania. Rozwiązanie sytuacji znalazł twórca niemieckich wojsk powietrzono-desantowych - generał Kurt Student. Śmiały atak spadochroniarzy połączony z zaskoczeniem i współdziałaniem sił głównych Wermachtu dawał szansę powodzenia.
Zobacz także: Zanim uderzył GROM
Odział, który miał uchwycić przyczółki na Kanale Alberta, składał się z 493 żołnierzy wchodzących w skład 1. pułku strzelców spadochronowych, nad którymi dowództwo objął kapitan Walter Koch. W ramach Sturmabteilung Koch (oddział szturmowy Koch) wydzielono cztery oddziały szturmowe nazwane odpowiednio Granite, Stahl, Beton i Eisen. Każdy oddział miał wyznaczone oddzielne zadania - zdobycie mostów Veldwezelt, Vroenhoven, Kanne oraz fortu Eben Emale.
To ostanie zadanie przypadło w udziale GS Granitte dowodzonej przez porucznika R. Witziga, pod którego komendą znalazło się 73 spadochroniarzy i 11 pilotów. Kwestia zdobycia fortu była ważna względu na znajdującą się tam artylerię 120 mm i 75 mm, przystosowaną do prowadzenia skutecznego ognia nawet na odległość kilkunastu kilometrów, co pozwalało załodze fortu kontrolować przeprawy na Kanale Alberta. Rozważane wcześniej alternatywy unieszkodliwienia tych dział - między innymi atak Luftwaffe - nie dawały pewności powodzenia.
Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do naszego newslettera! |
Opracowany przez generała Kurta Studenta plan zakładał dotarcie OS Koch do wyznaczonych celów za pomocą szybowców transportowych DFS 230. Za takim rozwiązaniem przemawiała przede wszystkich cisza - w przypadku zrzutu spadochronowego silniki samolotów transportowych alarmując obrońców niweczyły efekt zaskoczenia.
Dodatkowo, używane prze Niemców ładunki do niszczenia umocnień były z jednej strony podatne na detonacje od wstrząsów, z drugiej - ich waga utrudniała zrzut. Za szybowcami przemawiał również fakt ich celności podczas lądowania, czego nie można by zagwarantować przy desancie spadochronowych - w przypadku fortu Eben Emael odrywało to kluczową rolę.
1 W momencie szturmu GS Granit fort Eben Emael nie posiadał pełnej załogi. W samym forcie przebywało stale ok. 80 ludzi obsługi. Pozostała część załogi rozlokowana była w koszarach na terenie fortu oraz okolicznych wioskach. Takie rozmieszczenie wojsk podyktowane było przede wszystkim dążeniem do zminimalizowania strat w wyniku ataków lotniczych oraz uciążliwością ciągłego przebywania w podziemiach. W momencie rozpoczęcia szturmu i w pierwszych godzinach jego trwania załoga fortu liczyła ok. 800 ludzi. W ciągu całodniowych walk załoga została wzmocniona ok. 40 żołnierzami piechoty i 16 żołnierzami z załogi fortu.