Moja przygoda z SGO zaczęła się w styczniu bieżącego roku, kiedy to jadąc z dopiero co poznaną Grażką na Ćwierćmaraton Komandosa w Czarnem usłyszałam o chłopakach ze Specjalnych Grup Operacyjnych. Z czasem zaczęłam regularnie uczestniczyć w otwartych treningach w Gdańsku, w charytatywnych akcjach dla Bruna i we wszystkim, co tylo było dostępne dla ludzi „z zewnątrz”, wyglądając jednocześnie swojej szansy i okazji, by dołączyć do formacji.
Moment ten w końcu nadszedł i mogłam się sprawdzić. W weekend 20-21 sierpnia 2016 roku w okolicach Pomlewa, na terenie hotelu Kozi Gród, odbyła się selekcja do dwóch formacji SGO – Gdańska (GD/I/2016) i Poznania (PO/I/2016).
Przeczytaj także: XII Bieg Katorżnika - oczami, nogami i rękoma SGO Gdańsk
Na liście uczestników wpisano 18 osób, natomiast w wyznaczonym miejscu i o czasie zgodnie z FRAGO stawiło się 17 osób, 16-stu mężczyzn i jeden rodzynek - ja. W ramach przygotowań do 24-godzinnego bytowania w warunkach przygodnych otrzymaliśmy zadania, tj. wykonać listę niezbędnego ekwipunku oraz wyposażyć się w mapę Pomlewa i terenu przyległego, jednocześnie zapoznając się z nim. Lista ekwipunku była przeznaczona do zwrotnego zatwierdzenia przez dowództwo SGO. Idąc na selekcję spodziewałam się, że - jak to mówi mój przyjaciel ze SPAP Wrocław, nie będzie „miękkiej gry” i nie zawiodłam się - dokładnie tak było.
Uczestnicy przed
selekcją zgrupowali się na parkingu hotelu. Ostatnie przygotowania,
przepakowanie ekwipunku, wymiana zdań, ciche spojrzenia w moim kierunku, pełne
niedowierzania i pytań „Co ona tu robi?!”, kiedy w końcu wybiła godzina zero! U
mnie pojawił się dreszczyk emocji, niepewności, a zarazem ciekawości. Na ten
dzień czekałam z niecierpliwością, choć nie do końca wiedziałam, czy moja praca
pozwoli mi na uczestnictwo, gdyż na
wyznaczone miejsce selekcji przyjechałam od razu „po robocie”, do samego końca
pozostając „pod telefonem”.
Obejrzyj galerię zdjęć: XIX Selekcja - Dzień 1: Preselekcja
Choć zmęczenie organizmu zrobiło swoje, spróbuję jak najwierniej odtworzyć to, co działo się na selekcji.
Po przekroczeniu bramy na tyłach Koziego Grodu, wiadomo było, że to już czas, że się zaczęło. Stanęliśmy przed grupą instruktorów, którzy przekazali nam wszelkie informacje dotyczące samego przebiegu wydarzenia, założeń, zasad i warunków. Otrzymaliśmy do rąk atrapy AK47, z którymi nie mogliśmy się rozstawać, tak jak i z naszym ekwipunkiem przez prawie cały czas trwania selekcji. Zostały nam przypisane numerki i od tej chwili byliśmy już tylko.... lub też aż numerami. Zasady były proste: rób to co mówi instruktor, nie ściemniaj, słuchaj uważnie, pilnuj broni i swojego sprzętu, odpowiadaj na pytania instruktorów i …. nie zgub numerka. Pogoda nam, tj. uczestnikom, zapewne ku niezadowoleniu instruktorów dopisała. Było w sam raz, nie za ciepło, nie za zimno i przede wszystkim - sucho.