Page 57 - SO_4_2018
P. 57
ROBERT J. O’NEILL
KOMANDOS. MOJA SŁUŻBA
W NAVY SEAL I STRZAŁY,
KTÓRE ZABIŁY BIN LADENA
CO SIĘ WYDARZYŁO W ABBOTTABADZIE
Tytuł „Komandos. Moja służba w Navy SEAL i strzały, które zabiły bin
Ladena” (The Operator. Firing the Shots that Killed Osama bin Laden and My
Years as a Seal Team Warrior) nie pozostawia cienia wątpliwości, wokół cze-
go będzie toczyć się i do czego zmierzać oś narracji przez kolejne 400 stron
jednej z najnowszych pozycji Domu Wydawniczego REBIS. Łopatologicz- Oczywiście, „Rob” nie zdradza absolutnie wszystkiego, stosuje pseudonimy
nie bezpośredni, zalatujący sensacyjnością znaną z nagłówków brukowych wobec większości opisywanych osób, a na kolejnych stronach znajdziemy
gazet (i materiałów z cyklu „cała prawda o…”), wpierw podziałał na mnie kilka zaczernień (dotyczą one numerów zespołów SEAL lub lokalizacji ich
odpychająco. Wiedziony jednak przekonaniem, że nie ocenia się książki po działań), które autor wprowadził na życzenie Biura Kontroli Wydawnictw
okładce, a więc i po tytule, postanowiłem dać Robertowi J. O’Neillowi szansę (DOPSR) Departamentu Obrony USA (co przy takiej liczbie dostępnych pu-
i „posłuchać”, co ma do powiedzenia. blikacji na temat SEALsów wydawać się do może irracjonalne).
Po połknięciu marketingowego wabika rzuconego przez autora czy jego Z relacji O’Neilla dowiadujemy się również, że bycie „tym, który zabił bin
wydawcę lub też przymknięcia na niego oka, a zatem po zakupieniu książ- Ladena”, jak również „tym, który uratował kapitana Phillipsa” (dokonał tego
ki i rozpoczęciu lektury, już po pierwszych stronach okazuje się, że otrzy- przyjaciel autora), wcale nie jest łatwe. Pośród wzniosłych haseł i medial-
mujemy relację „chłopaka z sąsiedztwa, a konkretnie z miejscowości But- nego szumu pojawiają się jednak bardzo ludzkie, choć niskie uczucia, jak
te w Montanie, który mając 19 lat, postanowił zaciągnąć się do US Navy, zwykła zazdrość czy zawiść, bo oto nagle okazuje się, że choć gramy do
a wkrótce podejść do selekcji do US Navy SEALS. Ile razy czytaliśmy już jednej bramki, to każdy chciałby być „królem strzelców”, a strzelona „bram-
podobne historie? Jeśli „siedzicie” w tej tematyce czy branży, to prawdopo- ka” traci na ważności.
dobnie kilka. Większość z nich zaczyna się podobnie. Większość jest opo- Wątkiem, który jest zaznaczony, ale niestety nie został rozwinięty, jest
wiedziana według podobnego schematu. Jednak „Rob” O’Neill, podpisując to, jak operator Navy SEALs radzi sobie z rzeczywistością po tym, jak opu-
papier rozpoczynający jego smagane falami, piachem i upalnym słońcem ści formację: gdy Marynarka Wojenna USA nie ustawia mu dnia, nie decy-
dni, pełne krwi i potu, nawet nie przypuszczał, za co odpowiedzialny będzie duje, gdzie ma iść, lecieć czy płynąć, kogo ratować, a kogo zlikwidować,
jego „trigger finger”, na czubku którego obracał jako nastolatek piłkę do gdy pojawiają się zwykłe obowiązki domowe, które przez cały czas nie-
kosza. obecności bohaterów miały na swoich barkach ich cierpliwe i wyrozumiałe
„Komandos” to kolejne spojrzenie na cykl szkolenia i selekcji BUD/S, na żony. Ponad czterysta misji (jako czytelnicy mamy wgląd w niewielki pro-
„piekielny tydzień”, historie triumfu charakteru i woli, umysłu nad umęczo- cent z nich), z pewnością odbiło się też w jakiś sposób na psychice – efekty
nym ciałem. Historie upadku ducha i rezygnacji towarzyszy, w tym absolut- trwającej kilkanaście lat służby to przecież nie tylko ponad 50 odznaczeń,
nych pewniaków do otrzymania tytułu SEALsa, historie braterstwa broni, ale i utraceni w boju przyjaciele, i szereg obrazów, które pozostały na za-
przyjaźni i utraty przyjaciół. To kolejne kulisy, detale i smaczki programu wsze w głowie. W świetle działań na rzecz weteranów podejmowanych m.in.
wyłuskującego najlepszych z najlepszych, a następnie zadań, do których przez byłych żołnierzy jednostek specjalnych (jak chociażby Navy SEALS
tak długo się przygotowywali (w tym powracające podkreślanie znacze- Fund – Brotherhood Beyond Battlefield, w której działa Navy SEAL polskie-
nia psów w operacjach specjalnych, co jest sporym plusem). To osobiste go pochodzenia – Thomas Drago, z którym rozmowę znajdziecie na portalu
przemyślenia przywoływane z perspektywy kilku czy kilkunastu lat, nowa special-ops.pl), przedstawienie tych aspektów służby w Navy SEALs byłoby
perspektywa, która – połączona z relacjami innych „komandosów” z ich szczególnie ciekawe.
książek, buduje obraz tej słynnej formacji i codzienności jej funkcjonowania Czy „Komandos” o „strzałach, które zabiły bin Ladena” jest książką, któ-
(„prozy życia i służby”). ra przyszpili nas swoją opowieścią? Czyta się ją dobrze i o ile nie znuży
Prócz operacji w Abbottabadzie i likwidacji bin Ladena, przyjrzymy się nas sama relacja z perspektywy pierwszej osoby, to wiedzieni ciekawością,
m.in. wydarzeniom związanym z ratunkiem niesionym Marcusowi Luttrello- „co się wydarzyło w Abbottabadzie”, prawdopodobnie nie zauważymy, kiedy
wi (operacja „Red Wings”) czy kapitanowi Richardowi Phillipsowi (pojmane- znajdziemy się w środku przygotowań do „Neptune Spear”. Pozycja w naj-
mu przez somalijskich piratów), a więc zyskamy kolejne spojrzenie na słyn- większym stopniu zainteresuje tych, którzy z podobnych „Komandosowi”
ne akcje, w tym te przeniesione na kinowy ekran. Skoro o tym mowa: gdy publikacji odtwarzają mozaikowy obraz US Navy SEALs. Ostatecznie, co
już dotrzemy do kluczowej części książki, interesujące są wtrącane co jakiś człowiek, to inna historia. A im tych historii więcej, tym wyobrażenie i wie-
czas porównania rzeczywistości operacji „Neptune Spear” do wersji, którą dza są pełniejsze. Zatem: przeczytać warto!
przedstawiła Kathryn Bigelow we „Wrogu Numer Jeden” (Zero Dark Thirty). Tekst: Błażej Bierczyński