W przeciwieństwie do recenzowanej już na tym blogu poprzedniej powieści tego autora, osadzonej w rzeczywistości alternatywnej, tym razem akcja rozgrywa się współcześnie. Choć nieco inne są nazwiska i nazwy, to odwołania do wydarzeń z ostatnich lat czy nawet miesięcy są bardzo czytelne.
Sama fabuła jest także odbiciem czasów w których przyszło nam żyć. Jej osią jest uprowadzenie samolotu wiozącego polskich turystów do egipskiego kurortu, dokonane przez terrorystów tzw. państwa islamskiego. Zgodnie z kanonami gatunku, wśród zakładników jest jeden z głównych bohaterów. jest to znany z innej powieści Langenfelda policjant CBŚP, aspirant Adam Thomal, który po kontrowersyjnej ale skutecznej akcji wysłany przez przełożonych na nieco wymuszony urlop. Jak nietrudno się domyślić, nie siedzi z założonym rękami.
Nie jest to jednak na szczęście kolejna banalna fabuła w której jeden bohater samodzielnie rozprawia się z całą grupą terrorystów. Przeciwnie, równie istotną rolę odgrywają tu funkcjonariusze służb wywiadowczych i jednostek specjalnych – nie tylko polskich, ale także izraelskich i amerykańskich.
Autor opisuje bowiem rozgrywającą się w Afryce operację ratowania zakładników, prowadzoną przez zebrane naprędce siły międzynarodowej koalicji, choć główna rola przypada operatorom Jednostki Wojskowej Formoza, wspieranym przez żołnierzy z jednostki Agat i polskie F-16. Trafiają się czasem także dodatkowe smaczki, jak choćby wyposażenie części żołnierzy w polskie karabinki Grot. Co ciekawe, autor nie skupił się tylko na samej dynamicznej i widowiskowej operacji. Wiele miejsca poświęcone jest wywiadowczemu przygotowaniu akcji, także ukryciu jej przed tymi państwami (a nawet mocarstwami), którym mogłaby się ona nie spodobać
Z drugiej strony, sama akcja terrorystów okazuje się częścią większej intrygi, tytułowego scenariusza chaosu – co dodaje dodatkowego napięcia a tożsamość mocodawców sama w sobie jest sporym zaskoczeniem i pozostawia pytanie o dalszą częśc przygód aspiranta Thomala
Nie da się ukryć, że fabuła powieści pełnymi garściami czerpie z klasyki kina i literatury i uważny czytelnik łatwo wychwyci nawiązania do takich klasycznych produkcji jak choćby „Delta Force” czy „Szklana Pułapka”. Nie jest to wada – każdy popkulturowy gatunek, także powieść wojenna czy sensacyjna ma swoje kanony, zasady, schematy które czasem są naginane, albo redefiniowane ale ich łamanie kończy się kiepsko. W tym przypadku, pozostawianie w obrębie tych zasad dało dobry efekt w postaci porządnie napisanej, trzymającej w napięciu historii.