"Ogień Sprawiedliwości" - nierozstrzygnięte wojny należy dokończyć i... wygrać
Patronat medialny SPECIAL OPS
Warbook
Minęło prawie dwadzieścia lat od wydarzeń znanych z serii „Czerwona ofensywa” i wojny Sowietów z aliantami - dwadzieścia lat odkąd dowodzone przez Andersa Wojsko Polskie i zbuntowane przeciw Sowietom oddziały ludowe z wielkim wysiłkiem wywalczyły wolność dla swojego państwa. Polska objęta "Planem Marshalla" rozkwita kulturowo i gospodarczo.
Zobacz także
Dariusz Leżała, Transactor Security Sp. z o.o. Przenośne systemy rentgenowskie w rozpoznaniu zagrożeń CBRN-E
Rozpoznanie i neutralizacja zagrożeń CBRN-E, do których zaliczamy zagrożenia chemiczne, biologiczne, radiologiczne, nuklearne oraz zagrożenia związane z materiałami i urządzeniami wybuchowymi, wymaga ciągłego...
Rozpoznanie i neutralizacja zagrożeń CBRN-E, do których zaliczamy zagrożenia chemiczne, biologiczne, radiologiczne, nuklearne oraz zagrożenia związane z materiałami i urządzeniami wybuchowymi, wymaga ciągłego rozwoju sprzętu specjalistycznego umożliwiającego ich ujawnienie i identyfikację. Naprzeciw tym wymogom wychodzi firma Transactor Security Sp. z o.o., która w ofercie ma najnowsze rozwiązania sprzętowe firm VIDISCO Ltd. oraz Viken Decetion.
Ha3o Okulary taktyczne najnowszej generacji Revision Military w technologii I-VIS
Współcześnie wszechstronnie używane okulary taktyczne mają za zadanie chronić oczy operatora, jak również pozwolić na dokładną i precyzyjną obserwację otoczenia. Od ich jakości oraz możliwości dostosowania...
Współcześnie wszechstronnie używane okulary taktyczne mają za zadanie chronić oczy operatora, jak również pozwolić na dokładną i precyzyjną obserwację otoczenia. Od ich jakości oraz możliwości dostosowania do warunków zależy jakość obserwacji przekładająca się na bezpieczeństwo indywidualne oraz powodzenie całego wykonanego zadania. I choć wydawać by się mogło, że obecne rozwiązania w zakresie optyki taktycznej oferują bardzo wiele, to okazuje się, że w tej materii można pójść jeszcze o krok dalej,...
Radosław Tyślewicz Wojna o Ukrainę. Wojna o Świat” - recenzja książki
Druga rocznica wojny u naszego wschodniego sąsiada obfituje w publikacje i próby podsumowań konfliktu na jego obecnym etapie. Wpisuje się w ten trend również najnowsza książka, chyba najbardziej wziętych...
Druga rocznica wojny u naszego wschodniego sąsiada obfituje w publikacje i próby podsumowań konfliktu na jego obecnym etapie. Wpisuje się w ten trend również najnowsza książka, chyba najbardziej wziętych publicystów geostrategicznych polskiej nowej fali ostatnich lat – czyli dr Jacka Bartosiaka i Piotra Zychowicza pt. „Wojna o Ukrainę. Wojna o Świat” wydana przez Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o. z Poznania.
Alianci ogłosili zwycięstwo w konflikcie ze Związkiem Sowieckim, który złamał sojusze w czerwcu 1945 roku. Polska zrzuciła ostatecznie jarzmo sowieckiej okupacji. Sowieckie armie w środkowej Europie zostały pokonane zmuszone do odwrotu lub kapitulacji. Jednak koszt tego sukcesu był ogromny, wymusił wysiłek całego skrwawionego polskiego narodu. Alianci pozostawili zaś RP i nie zdecydowali się na ostateczny cios. Rzeczpospolita uzyskała tereny na zachodzie i północy, jednak straciła o wielkie tereny na wschodzie. Wojsko Polskie nie było wstanie samodzielnie kontynuować wojny. Brak rozstrzygnięcia sprawił, że niebezpieczeństwo nie minęło, a tylko zostało odsunięte w czasie.
Związek Sowiecki, pomimo ogromnych strat ludzkich i materialnych, przetrwał i po pokonaniu buntów i powstań głodowych, zaczął odzyskiwać siłę. Z coraz większą mocą roznieca płomień rewolucji w różnych miejscach globu. Zaś w nowej Europie, w zupełnie innym od znanego nam układu sił na starym kontynencie, szykują się zmiany. Spiski mają doprowadzić do obalenia satus quo i zmazać wynik poprzedniej wojny.
Niedokończone wojny należy wygrać. "Ogień Sprawiedliwości" - najnowsza powieść Piotra Langenfelda, która ukaże się 25 października nakładem Wydawnictwa WARBOOK, to historia takiej właśnie niezakończonej, nierozstrzygniętej wojny.
* * *
Fragment książki:
Mazury, Polska | 15 marca 1964 roku
Szybkie dudnienie dochodzące znad głowy wypełniło wnętrze maszyny. Nie przeszkadzało jednak. Tu ciągle wszystko było nowe, fascynujące i dawało wiele frajdy. Żaden hałas nie stanowił problemu. Porucznik Karpacki widział te maszyny, nawet dane było mu się przelecieć za zgodą sojuszników. Krótko, wolno i wysoko, ale i tak podzielał zdanie pilotów i kapitana Goldmana. To był narowisty koń, król przestworzy. Smuklejszy i zwinniejszy niż nieco starsze przysadziste konstrukcje Bella czy Sikorskiego, a tym bardziej polskie wiropłaty, powolne i ciasne. Do tego Iroquois albo Huey – nazywany czasem w Polsce "latającym Indianinem" albo bardziej fonetycznie, ze względu na nazwę fabryczną: „chujkiem” – nie potrzebował wiele miejsca, by lądować.
Pierwszy klucz czterech maszyn, jakie były na wyposażeniu Piętnastej Eskadry Specjalnej Wojsk Lądowych, ciął niebo nad zielonymi połaciami lasów dawnych Prus. W każdej maszynie prócz załogi rozsiadło się czterech ludzi oddziału Kedyw. Wysmarowani farbami kamuflującymi, w maskujących mundurach, objuczeni amunicją do swoich karabinków i pistoletów maszynowych, z polową radiostacją i zapasem baterii, lecieli na miejsce akcji. Karpackiemu po kilku dniach nieomal pełnoprawnego uczestnictwa w oddziale i zabawy zwanej szkoleniem areomobilnym uczyniono zaszczyt, oddając w dowodzenie sekcję bojową.
Z pozoru nic wielkiego. On, Zenek Warten, Sławek Chodzlik i Wincenty Rogacki. Czteroosobowa grupa zwiadowcza. Na tym to polegało. Nieduże grupy, uzbrojone i zaopatrzone w żywność i łączność, których celem było przenikanie daleko na tyły wroga.
Alarmu w jednostce nie odwołano, co po pierwszej fazie entuzjazmu i wyczekiwaniu w napięciu na ten jeden najważniejszy rozkaz przeszło w znużenie i zmęczenie, sprawy dla Bartka w nowym przydziale zupełnie zwyczajne.Zamachy i niepokoje skończyły się tak prędko, jak się zaczęły, co dziwiło wiele osób, ale napięcie nie opadało. Kedyw trzymany był na biegu, szykując się na różne warianty, co dało asumpt do docierania drużyn w szalonym tempie. Bartek Karpacki zerkał przez okno w dół, ku ziemi, i żałował, że na tej wysokości, przy tej pogodzie nie można latać z otwartymi drzwiami. Tak jak spróbował w Korei. Wtedy frajda była największa, choć i teraz bawił się jak w lunaparku. Ilu ludzi miało szansę korzystać z takich maszyn, tak naprawdę ciągle nowych, o niedookreślonych możliwościach?
Czuł się szczęściarzem i nawet zapomniał, że produkt Bella miał zadanie główne, dostarczyć go jak najbliżej nieprzyjaciela, wspierać ogniem i zabierać pokaleczonych żołnierzy. W tej szczególnej chwili, lotu z Warszawy na północ, zapomniał, że czeka go wielokilometrowy patrol, wykonanie zadania, zameldowaniedowództwu i odbój, znówpo cichu i niezauważenie.
Technik siedzący w swojej wnęce poprawił sterczący z hełmofonu mikrofon.
– Rozumiem – powiedział. – Małe smyki idą narozrabiać. – Złapał porucznika za łokieć i wskazał wszystkim w przeciwległe okno.
Przysunąwszy się do pleksi, Bartłomiej dojrzał trzy nadlatujące punkty. Mniejsi bracia ich helikoptera pędzili ku ziemi, kolejno opadając. Po bokach lśniły nowością sprzężone karabiny maszynowe, z taśmami w osłonach wychodzącymi z kadłuba. Pod nimi na pylonach zawisły długie tuby wyrzutni rakiet. Jakby tego było mało, załoga miała dwa karabiny maszynowe, a na dziobie dziwaczną kulkę ze sterczącą lufą, kopułkę granatnika automatycznego kalibru czterdzieści milimetrów. Szybkostrzelne, zabójczo skuteczne urządzenie.
– Nieźle, cholera, nieźle. – Karpacki uśmiechnął się i pokiwał głową z uznaniem.
Mechanik pokazał uniesiony kciuk i też się uśmiechnął, dumny, jakby maszyna wsparcia ogniowego była jego własnością.
Śmigłowce osłony spadły nad las, przekręcając się z prawej na lewą, jakby piloci szukali zagrożeń. Przeleciały nisko ponad wierzchołkami i otoczyły szerokim łukiem długą, wąską polanę.
– Pół minuty! – wykrzyczał pilot, obracając głowę do ładowni. Dał znak strzelcowi i zaraz rozsunięto drzwi. Zrobiło się głośniej i o wiele zimniej, kiedy lodowaty wicher omiótł wnętrze.
Bartek pokiwał na każdego ze swoich, upewniając się, że są gotowi, odpiął pas, przycisnął mocniej broń. Maszyna schodziła po skosie, odłączając się od reszty klucza, który miał inne zadania i lądowiska. Taka metoda lądowania była według pilotów i metod szkolenia szybsza i bezpieczniejsza. Załoganci przytulili się do karabinów maszynowych KPL FN i zaczęli, jak ich szkolono, szukać celów.
Bartek patrzył tylko, jak widok ziemi nabiera szczegółów, i modlił się w duchu, żeby pilot nie przeszarżował i zdołał wyhamować, bo lotnicy lubili straszyć załogi. I żeby prędko wyskoczyć, bo pobyt śmigłowca na ziemi był ograniczony do sekund. Wstrząsnęło konstrukcją i łoskot łopat zrobił się wyraźniejszy.
– Naprzód! – krzyknął porucznik, choć głos ledwo przebił się przez hałas.
Daleki sus i zaraz był na wilgotnej ziemi. Padł, przyciskając kolbę do ramienia. Zenek był obok. Kątem oka dostrzegł, jak dwa śmigłowce przewalają się pędem nad polaną, prawie idealnie nad jego maszyną, i znikają za drzewami. Dmuchnęło, kiedy wirnik nabrał obrotów, unosząc gałęzie i drobne kamyki. Silnik zadudnił, wydając coś na kształt pisku, i Huey poderwał płozy z ziemi. Sunął do przodu z lekko pochylonym dziobem, aż wreszcie pilot podciągnął i maszyna wzbiła się wyżej przed samą ścianą drzew.
Bartek spojrzał za siebie. Pozostała dwójka leżała tam, gdzie powinna. Łoskot śmigłowców oddalał się gdzieś w górze, a tu wszystko cichło. Karpacki omiótł wyrobionym spojrzeniem zwiadowcy krzaki i lizjerę lasu. Doskonale wiedział, że nie wolno mu zwlekać i myśleć zbyt długo. Śmigłowce robiły hałas i przyciągały uwagę, a jego zadaniem było zniknąć, tak jak parę miesięcy temu pokazywali mu nauczyciele. Zapamiętał te godziny w lasach i odległości pokonywane nocą, mierzone tylko w setkach metrów, za to zupełnie bezszelestnie. Uniósł rękę i machnął, dając reszcie znak, by odskakiwała w las przed dowódcą.
* * *
Piotr Langenfeld - dziennikarz i pisarz. Współpracował z pismami "Militaria XX wieku", "Armia", "Broń i amunicja", a także z portalem Wirtualna Polska. Dwukrotnie przebywał w Afganistanie z US Army jako korespondent wojenny przydzielony do 25 Dywizji Piechoty i 10 Dywizji Górskiej w prowincjach Chost i Logar. Prezes Stowarzyszenia Historycznego Wielka Czerwona Jedynka zajmującego się propagowaniem i rekonstrukcją historii armii USA w czasie drugiej wojny światowej. Jest autorem serii "Czerwona Ofensywa", powieści sensacyjnych "Widowisko" czy "Wojna Oszukanych". Fan historii wojen, polityki rekonstruktor historyczny.