Narodziny dynastii
Myślę, że czytelnikom „SPECIAL OPS” nie trzeba przedstawiać firmy Aimpoint AB ze szwedzkiego Malmö. Produkowane przez nią celowniki kolimatorowe używane są właściwie przez wszystkie armie i siły policyjne na świecie. Powstała w 1974 r. i już rok później wypuściła swój pierwszy kolimator – Aimpoint Electronic
Przypomnijmy, że to zaledwie 5 lat po rajdzie Son Tay, gdy po raz pierwszy w historii wykorzystano bojowo celowniki kolimatorowe. Amerykańskie siły specjalne użyły wtedy nieprzeziernych kolimatorów Singlepoint OEG firmy Normark, mocowanych na karabinkach Colt GAU-5A/A i pomimo konieczności stosowania licznych improwizowanych rozwiązań odniosły znaczący sukces.
Gdy na rynku pojawił się nowy szwedzki kolimator (jego druga generacja powstała w 1978 r.) można bez przesady powiedzieć, że narodził się standard wykorzystywany do dzisiaj.
Jeśli zastanawialiście się kiedyś, jakie celowniki mieli na swojej broni operatorzy Delty w 1993 r. w Mogadiszu… były to Aimpointy model 3000 i 5000.
W 1997 r. Aimpoint przekroczył rubikon i jego model CompM2 został przyjęty na wyposażenie US ARMY jako M68 CCO (Close Combat Optic).
W roku 2011 liczba wojskowych celowników M68 Aimpointa (w wersjach Comp M2 i M4) tylko w amerykańskich siłach zbrojnych przekroczyła 1 milion, a należy do tej liczby dodać jeszcze wszelkie agencje rządowe, siły policyjne i ogromny rynek strzelców cywilnych – gdzie zwłaszcza wśród myśliwych Aimpoint ma bardzo dobrą renomę dzięki swej odporności na odrzut broni, warunki zewnętrzne i mechaniczną wytrzymałość.
W Polsce Aimpointy pojawiały się rzadziej, owszem były np. w GROM-ie, ale w momencie, gdy po interwencji w Iraku w 2003 roku „duża armia” zaczynała myśleć na poważnie o zakupach celowników optoelektronicznych, wybór padł na celowniki HWS 552 firmy Eotech, należącej do koncernu L3.
Pewna liczba klasycznych Aimpointów – głównie serii CompM3 znalazła się na wyposażeniu jednostek podległych MSWiA lub bezpośrednio premierowi, ale przynajmniej w Polsce Aimpoint nigdy nie był tak popularny jak Eotech. Dopiero niedawno dosyć pokaźna partia celowników serii Micro T-2 trafiła do użytkowników podległych DKWS – co może mieć związek z technicznymi problemami Eotecha, jakie ujawniono podczas testów US SOCOM w 2015 roku (m.in. duże przesunięcia znaku celowniczego w skrajnych temperaturach, ograniczona żywotność baterii).
Tłok na Olimpie
O ile przez długie lata właściwie nikt nie był w stanie poważnie konkurować z Aimpointem, jeśli chodzi o celowniki kolimatorowe, to pojawienie się celowników holograficznych (wojskowych Eotechów i cywilnych Bushnelli) stworzyło liczącą się i posiadającą swoje własne, odrębne zalety konkurencję.
W 2007 roku Aimpoint wykonał kolejny krok, którym pokazał, że na tronie trzyma się mocno – wprowadził serię Micro.
O ile średnica soczewek klasycznych modeli CompM2/M3/M4 to 23–26 mm, o tyle zminiaturyzowany Micro model T-1 miał średnicę 20 mm i ważył jedną trzecią tego, co model CompM4 (84g vs 268 g, masa samych celowników bez montażu)! Oferował też te same zalety, które pozwoliły szwedzkim celownikom uplasować się tak wysoko:
- bardzo długi czas pracy na 1 baterii (sięgający nawet 5 lat przy niskim ustawieniu intensywności znaku celowniczego),
- odporność mechaniczną,
- wodoodporność
- prostotę obsługi.
Można śmiało powiedzieć, że obecnie Aimpointy serii Micro generacji T-2, wprowadzonej w 2014 r., są najbardziej reprezentatywnym typem celownika kolimatorowego na świecie. Sukces konstrukcji Micro wywołał też efekt nieoglądany przedtem na rynku na taką skalę – nagle w zasadzie wszyscy znani i mniej znani gracze postanowili zrobić swoje miniaturowe kolimatory: nie wszystkie z tych konstrukcji są udane, nie wszystkie są nawet Mil-Spec, ale nietrudno będzie znaleźć wam nawet w kraju Trijicona MRO, Sig Sauera ROMEO 4 albo bardziej budżetowe modele Vortexa czy Holosuna. Jak to szło – naśladownictwo najwyższą formą pochlebstwa?
Czytaj też: Czas Tytanów (2) >>>
Chcesz być na bieżąco? Zapisz się do naszego newslettera! |