Zupa na gwoździu. Pikantna.
Fot. Jerzy Bielecki
Jedzenie to podstawa. Gdziekolwiek i kiedykolwiek wędrujesz, nigdy nie żałuj sobie jedzenia. Nie ma chyba nic gorszego podczas wędrówki niż bycie głodnym, zziębniętym i wyczerpanym. Nic tak nie poprawi samopoczucia po całym dniu marszu jak ciepły posiłek. Jednak nie o żywieniu jako takim będzie ten artykuł. Nie będzie też o kuchennych utensyliach. Tematem tekstu będą urządzenia do gotowania w terenie, czyli palniki. Nie zamierzam też udowadniać, który palnik jest najlepszy.
Zobacz także
trzypiora.pl Czym powinna cechować się kamizelka taktyczna dla ratownika medycznego?
Jeśli zastanawiasz się nad optymalnym rozwiązaniem w kontekście swojego wyposażenia jako ratownika medycznego podczas akcji, z pewnością na myśl przychodzi Ci kamizelka taktyczna. Czego powinieneś od niej...
Jeśli zastanawiasz się nad optymalnym rozwiązaniem w kontekście swojego wyposażenia jako ratownika medycznego podczas akcji, z pewnością na myśl przychodzi Ci kamizelka taktyczna. Czego powinieneś od niej wymagać? Co najbardziej się przyda? Co jest koniecznością? Jaka kamizelka taktyczna spełni wszystkie stawiane jej wymagania?
Militaria.pl Linie oporządzenia - jak efektywnie zarządzać ekwipunkiem?
Rozsądne rozłożenie ekwipunku może nie być łatwą sprawą, szczególnie kiedy bagażu jest sporo. Jednym z najlepszych sposobów na rozplanowanie umiejscowienia przedmiotów jest stosowanie się do zasad linii...
Rozsądne rozłożenie ekwipunku może nie być łatwą sprawą, szczególnie kiedy bagażu jest sporo. Jednym z najlepszych sposobów na rozplanowanie umiejscowienia przedmiotów jest stosowanie się do zasad linii oporządzenia.
Ha3o Okulary taktyczne najnowszej generacji Revision Military w technologii I-VIS
Współcześnie wszechstronnie używane okulary taktyczne mają za zadanie chronić oczy operatora, jak również pozwolić na dokładną i precyzyjną obserwację otoczenia. Od ich jakości oraz możliwości dostosowania...
Współcześnie wszechstronnie używane okulary taktyczne mają za zadanie chronić oczy operatora, jak również pozwolić na dokładną i precyzyjną obserwację otoczenia. Od ich jakości oraz możliwości dostosowania do warunków zależy jakość obserwacji przekładająca się na bezpieczeństwo indywidualne oraz powodzenie całego wykonanego zadania. I choć wydawać by się mogło, że obecne rozwiązania w zakresie optyki taktycznej oferują bardzo wiele, to okazuje się, że w tej materii można pójść jeszcze o krok dalej,...
Chciałbym raczej przedstawić kilka koncepcji podejścia do gotowania, poradzić, jakiego użyć palnika i paliwa w zależności od tego, w jakim rejonie świata i w jakich warunkach bytujemy. Epigaz, prymus, esbit – któż nie słyszał tych nazw. Potocznie służą one do ogólnego określenia różnego rodzaju palników. Na przykład na wszystkie palniki gazowe mówi się epigaz, palniki na paliwa płynne nazywa się prymusami, a każdy palnik na paliwo stałe nazywany jest esbitem. Nazwy te wywodzą się od nazw producentów najpopularniejszych palników i funkcjonują na zasadzie jak nazywanie każdych butów sportowych adidasami. Spróbuję zatem wyjaśnić, czym różnią się pomiędzy sobą te wszystkie epigazy i prymusy oraz w jakich warunkach sprawdzą się najlepiej.
Najbardziej klasycznym sposobem na przygotowanie ciepłego posiłku jest gotowanie na ognisku. Daje to oczywiście dużo zabawy i możliwości, szczególnie gdy buduje się przy tym wymyślne konstrukcje kuchni polowych. Gotowanie na ognisku jest też wydajne pod względem szybkości gotowania i ilości przygotowywanego posiłku. Widok i ciepło ogniska również podnoszą morale. Bo czy jest ktoś, kto nie lubi posiedzieć przy ognisku?
Jednakże w warunkach terenowych, a w szczególności podczas działań militarnych, poza dostarczeniem odpowiedniej dawki kalorii, istotny jest również sposób przyrządzenia posiłku w zależności od okoliczności i warunków, w jakich się znajdujemy. I tak, gdy istotne jest pozostanie niewykrytym, raczej nie zaryzykujemy rozpalenia ogniska. W zimie czy podczas ulewy dostęp do suchego opału będzie mocno utrudniony, a w niektórych rejonach świata dostępu do drewna po prostu nie ma. Szczęśliwie, technologia od wieków wychodzi naprzeciw tym potrzebom i obecnie mamy możliwość przyrządzenia ciepłego posiłku w każdych warunkach, niezależnie od pogody. Istotny jest tylko odpowiedni dobór sprzętu do warunków.
Współcześnie, podczas działań militarnych dużą popularnością cieszą się racje żywnościowe typu MRE. Swoją popularność zawdzięczają chemicznym podgrzewaczom, które aktywowane są poprzez dodanie odrobiny wody. Dzięki temu można dyskretnie odgrzać posiłek bez potrzeby palenia otwartego ognia. MRE nie są jednak wolne od wad, zaliczyć do nich można ciężar i mocno dyskusyjne walory smakowe. Ponadto, ilość konserwantów dodanych do MRE powoduje też, że długotrwałe ich spożywanie może mocno rozstroić układ pokarmowy. Chemicznym podgrzewaczem wrzątku też nie zagotujemy. Wprawdzie zapach wydzielany przez podgrzewacz jest dość charakterystyczny, ale po nabraniu wprawy można w znacznym stopniu zminimalizować jego rozchodzenie się. Wiadomym jest, że warunki militarne powodują konieczność stosowania kompromisów i zgody na dyskomfort w wielu obszarach. Racja żywnościowa MRE jest takim kompromisem. Za cenę wagi i średnich walorów smakowych dostajemy jako taki ciepły posiłek, co jest nie bez znaczenia dla przetrwania.
Czasem jednak nie prowadzimy skrytych działań i wędrujemy gdzieś po bezdrożach, ale albo aura nie sprzyja jakoś ognisku, albo nie ma czasu na jego przygotowanie, bo już zmierzcha, albo zwyczajnie się nie chce. W niektórych rejonach turystycznych palenie otwartego ognia jest surowo zabronione lub jesteśmy na takim pustkowiu, gdzie nie znajdziemy nawet kawałeczka drewna. Co począć w takim momencie? Ano sięgnąć po palnik. Po jaki? Tu właśnie zaczyna się opowieść. Do różnych kuchenek używam też różnych naczyń, w których gotuję, trudno zatem porównać czasy gotowania, a te są również zależne od warunków pogodowych i wysokości, na której się znajdujemy.
HOBO STOVE
Hobo stove, czyli kuchenka włóczęgi. Koncepcja tej kuchenki ma swoje źródło powstania od tak zwanych hobo, włóczęgów podróżujących od miasta do miasta za pracą, dla których bardziej celem jest wędrówka i przygody niż praca jako taka. Nie należy ich jednak mylić z żebrakami czy bezdomnymi. Bycie hobo, to bardziej styl życia niż konieczność. Nazwa hobo powstała najprawdopodobniej w USA, w 1890 roku. Do tej pory niejasna jest jej etymologia. Przyjmuje się, że mogła powstać od pierwszych sylab określenia homeward bound lub homeless boy. Inne koncepcje mówią, że powstała od pozdrowienia „Ho, beau/boy”. Podróżujący hobo nie posiadają zbyt dużego ekwipunku, a rozpalenie ogniska w mieście to tylko narobienie sobie niepotrzebnych problemów. Możliwe jest jednak rozpalenie małego ognia, osłoniętego przed widokiem niepożądanych oczu, na przykład w dużej puszce po konserwie. Zaletą takiego rozwiązania jest też fakt, iż puszka ze względu na swoją wysokość tworzy komin, a przez to uzyskujemy całkiem niezły ciąg. Dzięki temu spalanie jest bardziej ekonomiczne i zużywamy mniejszą ilości opału. Ponadto, płomień jest ograniczony ściankami kuchenki, więc nie ma zbytnich strat energii, ani nie przypalimy potrawy od zewnątrz. Ścianki kuchenki stanowią też zabezpieczenie przed warunkami atmosferycznymi. Słowem, jest to miniaturowy piecyk, który pali praktycznie na wszystko, co ma formę stałą i da się zapalić. Dla włóczącego się hobo nie będzie też problemem, gdy straci taką kuchenkę, czy gdy się przepali do cna. Po prostu zrobi sobie nową. Za darmo, bo puszkę znajdzie na śmietniku.
Hobo stove rzecz jasna można wykonać własnym sumptem, ale że cieszą się one niesłabnącą popularnością poza kręgiem włóczęgów – możliwy jest także ich zakup. Na rodzimym rynku dostępna jest pod nazwą kuchenka ekspedycyjna produkcji firmy Survivaltech. Wykonana jest ze stali kwasoodpornej, co może nie czyni z niej lidera lekkości, ale przez to, że nie przenosimy wraz nią paliwa, to jest to waga akceptowalna. Wymiary złożonej kuchenki wynoszą 3 mm x 149 mm x 107 mm. Waga oscyluje w okolicy 320 g. Obecnie dostarczana jest wraz z nylonowym pokrowcem.
Wersja kuchenki Survivaltech wyróżnia się możliwością składania. Dzięki temu zajmuje ona mało miejsca w plecaku i nie nastręcza trudności w przenoszeniu. Pamiętać jednak należy, żeby przenoszona była w opakowaniu odpornym na przecieranie i nieprzepuszczającym zabrudzeń. Inaczej cały ekwipunek będziemy mieli uwalany, bo że wszystko będzie przesiąknięte zapachem palenia, to nic nie poradzimy. Konstrukcja kuchenki jest prosta jak budowa cepa – cztery ścianki i podstawka. Całość składa się, niczym klocki Lego, w pięć sekund. Po złożeniu, gdy na nią popatrzymy, możemy śmiało powiedzieć, iż my stove is my castle (copyright by Vick, http://vick-gear.blogspot.com/).
Obsługa kuchenki nie powinna nastręczać zbytnich problemów. Kuchenkę rozpalamy tak samo jak ognisko, stawiamy garnek na kuchence i gotujemy. Proste? Pewnie, że tak. Nieco trudności niewprawionej osobie może sprawić podtrzymanie stałego poziomu ognia. Przedni otwór jest na tyle duży, by dostarczać odpowiednią ilość tlenu, jednak jest na tyle mały że nie nadaje się szczególnie, by dokładać przez niego paliwo. Najwygodniej jest zatem dorzucać je od góry, aby to zrobić, trzeba jednak ściągnąć garnek, a gdy nieuważnie dorzuci się paliwa, można stłumić ogień. Jest to jednak kwestia wprawy. Jeśli po kilku paleniach zagotujemy pół litra wody w osiem-dziesięć minut, to będzie to niezły wynik.
Tym, którym spodobała się idea hobo stove, polecam też poszukać informacji o kuchenkach na gaz drzewny. Są one równie ciekawym wynalazkiem o nieco bardziej złożonej konstrukcji. Jest to jednak temat na inną opowieść.
PALNIKI NA PALIWO STAŁE
Najbardziej klasyczną i rozpoznawalną kuchenką tego typu jest Esbit. Nazwa kuchenki pochodzi od nazwy suchego paliwa w kostkach, które wynalazł w 1933 r. Erich Schumm. Nazwa Esbit jest dokładnie akronimem składającym się z pierwszych liter frazy Erich Schumms Brennstoff in Tablettenform, co w luźnym tłumaczeniu znaczy paliwo w kostkach Ericha Schumma. Podstawowy model Esbit waży około 170 g, wymiary wynoszą 98 x 77 x 23 mm. Do kuchenki standardowo dołączony jest pakiet z paliwem – 6 kostek (87 g).
Najprawdopodobniej pierwowzór tej kuchenki został opracowany w niemieckiej armii podczas II wojny światowej i od razu zyskał popularność. Przyznam szczerze, że do dziś się głowię, jak to się stało. Zgoda, jak na owe czasy była to pierwsza lekka i kompaktowa kuchenka. Względy historyczne jeszcze jestem w stanie zrozumieć, ale dziś? Paliwo śmierdzi przeokrutnie chemią, której zapach przenika przez wszystko w plecaku. Regulacja płomienia jest zero-jedynkowa – albo pali, albo wcale. Dodatkowo paliwo jest szczególnie wrażliwe na wiatr i trzeba szukać dobrze osłoniętego miejsca.
Gotować na tym się nie da w żadnym wypadku. Od biedy, można podgrzać puszkę lub zagrzać kubek wody. Esbit zachwala swoją kuchenkę, że kiedy skończy się paliwo, to można w niej rozpalić mikroognisko z tego, co mamy pod ręką. Tylko czy wtedy potrzebna jest nam taka konstrukcja? Przecież wystarczą dwa kamienie lub grubsze gałęzie.
Sztabowcom, którzy wymyślają, żeby dodawać tę kuchenkę do racji żywnościowych, proponuję, aby sekretarka przez tydzień parzyła im na niej kawę. Założę się, że maksymalnie po trzech dniach zmieniliby zdanie. No bo kto lubi letnią kawę, na którą trzeba długo czekać? Sekretarki też nie byłyby zachwycone, ale one złożyłyby wypowiedzenie lub co najmniej wniosek o dodatek za szkodliwe warunki pracy.
Warto wspomnieć, że historia paliwa Esbit nie zaczyna się w 1933 roku, a o wiele wcześniej. Jego głównym składnikiem jest heksamina, którą wynalazł w 1859 r. Aleksandr Butlerov. Heksamina ((CH2) 6N4) jest to organiczny związek chemiczny. Otrzymuje się ją w wyniku kondensacji amoniaku z formaldehydem (aldehydem mrówkowym) w środowisku alkalicznym. Spotykana ona jest jeszcze pod nazwami jak: metenamina, heksametylenotetramina, sześciometylenoczteroamina oraz urotropina. Stosowana była jeszcze przed I wojną światową w celu odkażania dróg moczowych lub środek bakteriobójczy. Do dziś można znaleźć ją w składzie niektórych leków. Ponadto można ją stosować jako konserwant żywności – E 239 lub jako środek przeciwko nadmiernej potliwości stóp. Oczywiście powyższe informacje mają jedynie charakter ciekawostki i nie wolno paliwa stosować do żadnych innych celów niż określone przeznaczeniem.
PALNIKI GAZOWE
Potocznie kojarzy się, że gaz w turystycznych kuchenkach gazowych ma taką samą postać jak ten w kuchenkach domowych i tylko niektórzy zastanawiają się, co tam chlupie w pojemniku z gazem. Otóż to nic innego jak gaz sprężony do stanu ciekłego. Dzięki temu, kartusze są wydajne i nie trzeba targać ze sobą wielkiej cysterny wypełnionej gazem. W turystyce najczęściej stosowane są gazy jak propan, butan, izobutan i ich mieszanki w różnych proporcjach. Palniki gazowe cieszą się popularnością ze względu na prostotę obsługi. Wystarczy odkręcić zawór i paliwo zaczyna samoczynnie parować do atmosfery. W tym momencie należy bezzwłocznie przystawić zapałkę lub skierować iskrę, a palnik zapłonie.
Palniki gazowe można podzielić według dwóch kategorii. Na palniki nakręcane lub nabijane na kartusz oraz na palniki zintegrowane z kartuszem i z kartuszem zewnętrznym. Obecnie na rynku dostępny jest duży wybór palników i trudno wskazać jednoznacznie, który jest najlepszy. Najprościej typ palnika dobrać w zależności od kraju, w jakim planujemy się znaleźć. Na przykład we Francji, czy we francuskojęzycznej części Szwajcarii, bardzo popularne i wszędzie dostępne są kartusze nabijane. Są one zazwyczaj dużo mniejszej pojemności, ale przez to tańsze, lżejsze i dostępne w każdym sklepie z akcesoriami AGD lub na stacjach benzynowych. Oczywiście, kartusze nakręcane są też dostępne, ale niekiedy trzeba trochę się ich naszukać. Kraje skandynawskie lubują się w kartuszach z gwintem. W Polsce kartusze przebijane są powszechnie stosowane do lamp lutowniczych i są dostępne niemal w każdym markecie w dziale „technicznym”. Można dokupić przejściówkę, by móc korzystać z obu rodzajów kartuszy. Jednak w Polsce nie jest to popularne rozwiązanie i jest ona trudno dostępna, właściwie można ją ściągnąć tylko z zagranicy. Taka przejściówka jest przydatna ze względu na uniwersalność stosowanych kartuszy i transport palnika. Po nabiciu kartusza można go wypiąć dopiero po zużyciu całości gazu. Oczywistym jest zatem, że transport takiej kuchenki z zamocowanym kartuszem jest mocno kłopotliwy. Mając przejściówkę po prostu odkręcamy palnik i po problemie. To jest właśnie główną zaletą kartuszy odkręcanych – zestaw zawsze można rozmontować. Często naczynia turystyczne robione są pod rozmiar kartuszy i można je transportować wraz z palnikiem w ich wnętrzu. Niekiedy jest to trochę hałaśliwe, ale można wytłumić to na przykład skarpetką czy torebką z herbatą/cukrem. Problematyczne jest użytkowanie palników gazowych w zimie. Spowodowane jest to wolnym dostarczaniem gazu, które wynika z małego ciśnienia pary nad cieczą w niskiej temperaturze. Stąd zaletą palników z kartuszami zewnętrznymi jest możliwość odwrócenia ich do góry nogami i wykorzystania całego gazu. Oczywiście, sposób ten nie daje 100% gwarancji poprawnego działania palnika w bardzo niskich temperaturach czy na bardzo dużej wysokości, ale podczas lekkiej zimy będzie to bardzo pomocne. Przy palnikach zintegrowanych można spać w śpiworze wraz z kartuszem, ale nie zawsze będzie to skuteczne.
Producenci ostatnimi czasy prześcigają się w tworzeniu coraz lżejszych, mniejszych i bardziej kompaktowych palników. Jest to oczywiście z korzyścią dla nas, ich użytkowników. Jednym z takich palników jest Lithum, marki Eifel Outdoor Equipment, powstałej w 2012 roku w Niemczech.
Palnik wykonany jest z tytanu i aluminium, dzięki temu waży tylko 45 g i jest naprawdę niewielki (palnik złożony – ok. 52 x 37 mm, palnik rozłożony – 68 x 85 mm). Moc palnika wynosi 2800 W. Przy tych parametrach czyni go to faktycznym liderem wśród palników ultralekkich. Dodatkową zaletą są składane ramiona, które sprawiają, że jest jeszcze bardziej kompaktowy. Po złożeniu jest na tyle niewielki, że niemalże idealnie mieści się pod kartuszem, jeśli przenosimy go schowanego w garnku.
Tradycyjnie, na palniku, podczas testów gotowałem na nim wodę w garnku Optimus Terra Weekend. Ze względu na wysokość radiatora miałem obawy czy płomień dosięgnie dna garnka. Szczęśliwie płomień był dobrze skupiony i nie rozchodził się za bardzo na boki. Palnik szybko stygnie, więc dobrze sprawdzi się w warunkach, gdy czas ma znaczenie. Niemniej jednak należy dobrze sprawdzić, czy garnek, którym dysponujemy, będzie pasował do rozstawu ramion palnika. Według producenta palnik pasuje do garnków o maksymalnej średnicy 180 mm. Optimus Terra Weekend mieści się na styk. Palnik ten raczej był projektowany z myślą o pojedynczym turyście, który gotuje tylko dla siebie niewielką ilość wody na raz, a nie dla sześcioosobowego teamu. Generalnie jest tak prosty, że niewiele więcej da się o nim napisać.
Gdzie jest haczyk, może ktoś zapytać. Niestety jest. Eifel Outdoor Equipment reklamuje palnik, iż otrzymał on złoty medal podczas targów ISPO 2013. Sęk w tym, że faktycznie złoty medal został przyznany, ale dla chińskiej firmy Fire-Maple (http://award.ispo.com/en/Winner-2013/Asian-Products/Hardware/Fire-Maple/), a nie dla Eifel Outdoor Equipment. Z informacji uzyskanej od przedstawiciela EOE w Polsce dowiedziałem się, że technicznie Hornet FMS-300T Mini-Stove Fire Maple i Lithium EOE to ten sam palnik. Jednak Fire Maple nie ma oficjalnego przedstawicielstwa na terenie Europy, a produkty, które znajdują się w sprzedaży w Polsce, najprawdopodobniej pochodzą z niewielkich dostaw sporowadzanych na własną odpowiedzialność przez dany podmiot. Jako oficjalny dystrybutor EOE sprowadza palniki Fire Maple pod własną marką, ale zgodnie z wymogami prawa europejskiego – ma odpowiednie atesty, opakowania oznakowane zgodnie z normami, itp. EOE oferuje także trzyletnią gwarancję. Istotny jest też fakt, iż EOE jest ubezpieczone od odpowiedzialności cywilnej i gdyby ktoś pozwał go z tytułu szkód wynikających z wad sprzętu, to EOE jest wypłacalne. W przypadku palników Fire Maple może być problem z realizacją roszczeń o odszkodowanie.
PALNIKI NA PALIWA PŁYNNE
Palniki na paliwa płynne są chyba najbardziej uniwersalne. Szczególnie genialnym wynalazkiem są palniki ze zbiornikiem zewnętrznym. Palą niemal na wszystko, co można wlać do butli, część z nich pali również na gazie. Ich niezaprzeczalną zaletą jest możliwość odwrócenia kartusza z gazem do góry nogami i całkowite wykorzystanie gazu, dzięki czemu można efektywniej korzystać z niego zimą. Dostępne też są oczywiście palniki zintegrowane ze zbiornikiem paliwa. Palniki zintegrowane czasem odznaczają się nieco większą mocą, jednak są cięższe i kłopotliwe w transporcie. Problematyczne jest także ich czyszczenie.
Niezaprzeczalną zaletą tego typu palników jest praca niezależnie od temperatury czy wysokości. Ponadto, paliwa płynne są dostępnie w niemal każdym zakątku świata, gdzie jest cywilizacja. W tym przypadku odpada też problem utylizacji zużytych kartuszy. Pewną niedogodność może sprawiać hałaśliwość palników. Po ustabilizowaniu płomienia dźwięk, który emitują, jest niczym odgłos silnika rakietowego. W takich warunkach trudno czasem prowadzić konwersację, ale można czasem te kilkanaście minut pomilczeć, a po ugotowaniu posiłku oddać się dysputom nad miską gorącej strawy.
Zasada działania palnika jest prosta i wspólna dla wszystkich, niezależnie od modelu – najpierw należy podgrzać paliwo, aby substancja palna zaczęła parować i można było podpalić jej opary. Po wstępnym rozgrzaniu palnika można rozpocząć palenie właściwe. O tym, jak to wygląda w praktyce – kilka słów poniżej.
Żółtą koszulkę lidera wśród palników wielopaliwowych przyznaję Primus OmniFuel. Znany mi jest od lat, jeszcze od poprzedniej wersji. Pali dosłownie na wszystko, co ma postać płynną i da się popalić. Nafta, benzyna, paliwo lotnicze, alkohol, diesel, gaz – co tylko się trafi. Oczywiście, im bardziej nieczyste paliwo, tym bardziej palnik podatny będzie na zatkanie i nierówną pracę. Kiedy jednak jesteśmy w krytycznej sytuacji nikt wybrzydzać przecież nie będzie i dobrze mieć możliwość palenia na wszystkim, co dostępne pod ręką. Jeśli dojdzie jednak do zatkania przewodu, najczęściej wystarczy przedmuchanie wężyka i przetkanie dyszy jedną z końcówek multitoola lub cienkim drutem/igłą.
Podczas ostatnich eksperymentów z kolegą Wyszem z bloga www.pieczeniewdupie.pl mieliśmy sposobność użyć 98-oktanowej benzyny do palenia. W planie było jeszcze użycie bimbru i benzyny lotniczej, ale jak to w życiu, paliliśmy to, co było dostępne.
Palnik jest stosunkowo mały, ale spokojnie zmieścił się na nim duży żeliwny wok, w którym zrobiliśmy wariację na temat zalewajki makhamskiej, czyli zalewajkę królewiecką. Dokładnie – podsmażone ziemniaki z dużą ilością boczku, a wszystko to zalane żurkowym zakwasem. Całości dopełniła białoruska konina i świeżo zerwany czosnek niedźwiedzi, z prywatnej hodowli rzecz jasna. Dla zabezpieczenia stabilności użyliśmy wprawdzie jeszcze dwóch cegieł, ale to tylko dlatego, żeby zabezpieczyć wok przed przypadkowym przewróceniem. Zalewajka królewiecka była wybrana nieprzypadkowo, gdyż jej przygotowanie to około 2 godziny gotowania na wolnym ogniu. Jakoś nigdy wcześniej nie było okazji gotować na nim tak długo i zastanawiała mnie jego ekonomiczność. Ta, jak wiadomo, zależy od rodzaju użytego paliwa i warunków. W tym przypadku był to ładny słoneczny dzień, ale z mocnymi podmuchami wiatru. Użyta została zatem aluminiowa osłona przeciwwiatrowa, która dostarczana jest w komplecie z palnikiem. Palnik okazał się wybitnie ekonomiczny. Do butelki wlaliśmy około 500 ml benzyny i poszło… Efekt był bardziej niż zadowalający, okazało się, że zużyte zostało około 200 ml.
Kilka uwag praktycznych do użytkowania OmniFuel – niektóre osoby narzekają na hałas, na nierówne palenie, trudność w podtrzymaniu płomienia i inne niestworzone problemy. Przede wszystkim należy stosować jak najczystsze paliwo, warto użyć co jakiś czas benzynę ekstrakcyjną, która dobrze wszystko przeczyści. Druga sprawa to regulacja płomienia – tu tkwi całe clue palnika, otóż kuchenkę można regulować w trzech punktach. Pompką regulujemy ciśnienie, a zaworami przy butli i palniku przepływ paliwa. Odpowiednie zgranie tych trzech regulatorów gwarantuje prawidłową pracę palnika. Ci narzekający powinni zastanowić się, czy faktycznie potrafią dobrze go wyregulować, a dopiero później narzekać. Podobna sprawa jest z rozpaleniem kuchenki. Najpierw wykonujemy około 20 ruchów pompką, odkręcamy zawór paliwa, zawór przy kuchence i pozwalamy paliwu wytrysnąć. Zakręcamy zawór przy kuchence, podpalamy paliwo i kiedy ogień lekko zacznie gasnąć, wtedy ponownie odkręcamy zawór przy kuchence stabilizując płomień. Zbyt duże ciśnienie może spowodować wydostanie się za dużej ilości paliwa i stwarzamy tym samym ryzyko pożaru. Żeby uniknąć smrodu paliwa w plecaku, warto też dopalić do końca paliwo z rurki.
Wraz z palnikiem dostarczany jest multitool, za pomocą którego możemy całkowicie rozkręcić palnik, pokrowiec z grubego nylonu, smar oraz trzy dysze. Standardowo w palniku zamocowana jest dysza do gazu. To, jakiej dyszy użyjemy, ma znaczenie dla efektywności i ekonomiczności palenia. Podczas gotowania zalewajki królewieckiej przez roztargnienie użyta była dysza do gazu. Myślę, że można śmiało porzucić obawy, iż jeśli zgubimy którąś dyszę, to kuchenka stanie się bezużyteczna i zostaniemy z niczym z daleka od cywilizacji. Palić będzie, tylko inaczej, no i może być nieco głośniej.
Moc OmniFuel wynosi 3000 W, wymiary – 142 x 88 x 66 mm, rozłożony palnik zajmuje powierzchnię koła o średnicy 201 mm, waga z pompką – 441 g.
PODSUMOWANIE I KILKA PRAKTYCZNYCH PORAD
Dlaczego preferuję gotowanie na palniku niż na ognisku? Powodów jest kilka. W niektórych rejonach świata palenie ognisk jest nielegalne i wypada szanować lokalne zwyczaje, o możliwym mandacie nie wspominając, a te potrafią być bardzo wysokie. Gotując na palniki nie ingerujemy bezpośrednio w środowisko i stwarzamy mniejsze ryzyko pożarowe. Palnik daje przede wszystkim niezależność od pogody. Istotne jest tylko, by zapewnić sobie odpowiednią ilość paliwa lub możliwość jego uzupełnienia. Ponadto, w dobie nowych technologii w tekstyliach i stosowania różnych sztucznych materiałów iskra z ogniska może sprawić niemiłą niespodziankę wypalając dziury w naszej nowej kurtce, za którą zapłaciliśmy pół pensji. Niezaprzeczalną zaletą jest też, że gotując na palniku garnki nie będą osmolone jak po gotowaniu na ognisku.
Wybierając miejsce do gotowania staraj się wybrać taki teren, aby nie stwarzać zagrożenia pożarowego. W przypadku użytkowania palników szczególnie ryzykowne jest gotowanie w namiocie. Wiadomym jest, że czasem warunki pogodowe są za trudne, by gotować na zewnątrz, a czasem zmęczenie jest zbyt duże, by wyjść z namiotu. Należy wtedy zachować szczególną ostrożność, zwłaszcza gdy używamy palnika na paliwo ciekłe. Niekontrolowany wyciek paliwa podczas podgrzewania może nas wiele kosztować, szczególnie gdy palnik stoi na podłodze namiotu. Karygodnym błędem jest dolewanie paliwa do butli podczas pracy palnika. Podczas zapalania palnika należy też pamiętać, że paliwo w miseczce ma tendencję do wybuchania mocnym płomieniem. Z tego względu należy odsunąć kuchenkę z dala od ścianek namiotu i nigdy nie zapalać kuchenki będąc pochylonym nad nią. Bezwzględne należy przestrzegać zasady, by zapalać kuchenkę mając twarz oddaloną, wystarczy, że będziemy wobec kuchenki na odległość wyciągniętych rąk. Jeśli to możliwe, dobrze jest odpalić kuchenkę na zewnątrz, a gotować na przykład w przedsionku namiotu. Zasada ta też dotyczy oczywiście gotowania w schroniskach, chatkach itp. Pamietajmy też, że w razie pożaru użycie śpiwora do stłumienia ognia nie jest najlepszym pomysłem. Podczas gotowania w namiocie należy też zapewnić wentylację. To, że czujemy chłód, nie oznacza, iż namiot jest wentylowany. Podczas spalania wydziela się tlenek węgla, który jest gazem bezwonnym. W pierwszym etapie powoduje on senność, a następnie śmierć. Warto zatem uchylić lekko poły namiotu lub otworzyć otwór wentylacyjny.
Gotując w zimie należy odgarnąć śnieg i stabilnie ustawić kuchenkę na ziemi. W przypadku, gdy śnieg jest zbyt głęboki lub zmarznięty, dobrze jest zastosować podkładkę, dzięki której palnik wraz z naszym jedzeniem nie zapadnie się w śnieg. Podkładka taka pozwoli też na zabezpieczenie garnka przed zbyt szybkim wystygnięciem, gdy postawimy go bezpośrednio w śniegu.
Podczas zakupu palnika nie należy szczególnie poddać się wyścigowi czasów gotowania, kiedy poszczególne palniki różni kilka sekund. Przypomina mi to nieco wyścig na ilość pikseli w matrycach aparatów, a nie zawsze więcej znaczy lepiej. O wiele bardziej zwracałbym uwagę na moc palnika, jego stabilność, szerokość w stosunku do średnicy garnka, możliwość gotowania na wyciągu w namiocie. Łatwość naprawy, czyszczenia i dostęp do części zamiennych – to istotne kwestie, które należy brać pod uwagę dokonując zakupu. Nie ma bowiem nic gorszego niż awaria palnika na odludziu bez możliwości jego naprawy. Taka sytuacja może mieć poważne konsekwencje dla życia, szczególnie zimą. Oczywiście, należy też prawidłowo dobrać palnik i paliwo do warunków, w jakich będziemy się poruszać.
Podziękowania dla sklepu Arizzon oraz firmy HBMM za pomoc w przygotowaniu artykułu.
PALNIKOWE TIPS & TRICKS
- Nigdy nie pozwalaj sobie na drzemkę podczas gotowania.
- Gotuj zawsze z użyciem pokrywki. Skutecznie zatrzymuje ciepło i przyśpiesza gotowanie.
- Gotuj w miejscach osłoniętych lub używaj osłony przeciwwiatrowej, choćby z karimaty. Wiatr kradnie ciepło z palnika i garnka, tłumi płomień lub kieruje go z dala od garnka.
- Nie używaj rękawiczek ze sztucznych materiałów do ściągania gorących naczyń.
- Kuchenkę zapal dopiero wtedy, gdy będziesz całkowicie przygotowany do gotowania. Szkoda marnować paliwo, a palnikiem zbytnio nie nagrzejesz powietrza w namiocie.
- Gdy woda się zagotuje, najpierw wyłącz palnik, potem ściągnij garnek. Odstawianie garnka na bok przy palącym się palniku stwarza ryzyko jego przypadkowego wywrócenia.
- Zawsze ustawiaj kuchenkę stabilnie. Przypadkowa wywrotka może kosztować w najlepszym przypadku tylko utratę posiłku. W najgorszym – pożar i poważne obrażenia.
- Stosuj naczynia z materiałów dobrze przewodzących ciepło. Warto nabyć naczynia z tzw. radiatorem. Jest to kawałek blachy wygięty podobnie jak stare radiatory w komputerach. Pozwalają one ukierunkować ciepło i zwiększają efektywność gotowania.
- Dopasuj garnek do rozmiaru palnika, aby jak najekonomiczniej zużywać paliwo.
- Jeśli będziesz chciał postawić na palniku garnek oblepiony śniegiem, to pamiętaj, że topiący się śnieg zdusi płomień.
- W zimie miseczkę na paliwo możesz spróbować podgrzać nieco zapalniczką lub świeczką.
- W przypadku pożaru palników benzynowych nigdy nie używaj wody do gaszenia. Płonące paliwo unosi się na powierzchni wody i może przemieścić się w inne miejsce, popalając np. namiot. Pożar najlepiej zgasić przez odcięcie dopływu powietrza tłumiąc go np. piachem czy bawełnianą kurtką.
- Płonąca butla z paliwem płynnym nie wybucha. Próbując ją odrzucić narazisz się tylko na poparzenia.